18
Bardzo mi się podobało. Czyta się to bardzo przyjemnie i szybko, jednak tak jak Sepryot muszę stwierdzić, że kiedy akcja schodzi na ziemie czegoś brakuje, zgubiłeś lekkość z początku ( nie wiem dokładnie jak to opisać). Co do postaci pijaka zgrzyta mi pierwsza scena, kiedy rozwala bandytę niczym połączenie Terminatora z Brudnym Harrym.
Najważniejsze, że po lekturze chce się więcej.

19
Wydaje mi się, że zrozumiałem mój błąd. Poprawiłem już "zejście na ziemię".
A mogę zapytać, co dokładnie jest nie tak? Co Wam nie pasuje? Chciałbym to poprawić i wystrzegać się tego w przyszłości.

20
No to najpierw nieduża łapanka. Wyrywkowa i bez powtórek z poprzednich komentarzy.
- Szefie, ma szef nietypowego gościa. Święty Piotr przysłał mnie z zapytaniem o 1. autoryzację.
WWW- Kogo tam diabli 2. nanieśli?
WWW- Lucyfera.
1. raczej o zezwolenie.
2. przynieśli. Nanieść, to można błota do przedpokoju.
Nie nazwałabym syna, przychodzącego do taty w odwiedziny, nietypowym gościem, nawet jeśli pojawiał się rzadko.
cały plan poszedł w niwecz.
wniwecz. http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2537070
- Szefie, ma szef nietypowego gościa.
- Szefie, święty Piotr prosi o urlop.
WWW- Na co?
WWW- Oj wiesz, stare przyzwyczajenia.
Raz A.M. zwraca się do szefa w trzeciej osobie, innym razem per ty. Wypadałoby ujednolicić, a ze względu na dużą różnicę rangi, pierwsza forma byłaby bardziej odpowiednia.
Lecieli bardzo szybko, jak samolot lub strzała Robin Hooda. Latali tak kilkanaście minut, aż w końcu wylądowali na dachu
Lot trwał kilkanaście minut...
Językowo - bez większych wpadek. Odnotowałam pewne mrugnięcia okiem do czytelnika - a to Bóg nakazuje odejść Gabrielowi w pokoju, a to cicha noc trzyma miasteczko w objęciach - nie w moim guście, ale nie będę się czepiać.
Trochę mi logicznie zazgrzytało, kiedy przeczytałam, że kompletnie zalany facet, który nie może utrzymać się na nogach, wrzuca zabitego przez siebie draba do kontenera na śmieci. Żeby tak z pomocą Słabeusza, to mogłabym uwierzyć.

A teraz sprawa poważniejsza: nie bardzo rozumiem sens zakładu pomiędzy Bogiem i Lucyferem. To jest dosyć oczywiste, że istotna zmiana wydarzeń z przeszłości ma swoje konsekwencje odmieniające przyszłość, ale Bóg jest twórcą nie tyle zdarzeń, ile wszelkich reguł rządzących światem, który stworzył, a zatem znane jest mu pojęcie homeostazy. Nie musi działać bezpośrednio, gdyż stworzony przez niego system sam wróci do równowagi, innej niż ta sprzed zakłócenia, ale jednak zapewniającej trwałość całego układu. Nie widzę tu miejsca ani na zakład, ani na konieczność jakiejś bezpośredniej Bożej ingerencji, chyba żeby, na przykład, szczególnie zależało Bogu na kimś, kto po takim zakłóceniu miałby się nie narodzić (możliwe są inne warianty tej sytuacji, lecz chodzi mi o samą zasadę, a nie konkretny powód do ingerencji).
Rozumiem, że Lucyfer szuka sposobów na udowodnienie tacie, że ten spartolił dzieło stworzenia, lecz nie wiem, czy te manipulacje z cofaniem się w czasie to rzeczywiście dobry pomysł. No, ale to już do Ciebie należy przekonanie czytelników.

A teraz inna sprawa: cały tekst zbudowałeś właściwie na dialogach. W którymś z poradników (tak, tak!) wyczytałam, że dialogi w tekście opowiadania czy powieści nie powinny zajmować więcej, niż 40%. Nie mam pojęcia, skąd ta proporcja, ale coś jest w samym założeniu, że dialogi nie powinny w tekście dominować. W końcu, dramat nie jest ulubionym rodzajem literackim większości czytelników. Potoczysta narracja też jest potrzebna, a nie tylko rozmowy i coś na kształt didaskaliów. Jakiś opis sfer niebiańskich by się przydał, w końcu nie jest to rzeczywistość znana czytelnikom z autopsji. Dowiedziałabym się czegoś o wyglądzie protagonistów, bo niby wszyscy wiemy, jak może wyglądać diabeł albo anioł, lecz tu chodzi przecież o konkretne, zindywidualizowane jednostki. Rozbudowanie partii narracyjnych pozwoliłoby też uniknąć wrażenia (ja przynajmniej takie odniosłam), że tekst jest dopiero szkicem, w którym jego składniki pozazdarzeniowe zostały na razie pominięte.

c.d.n.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

21
rubia pisze:nie bardzo rozumiem sens zakładu pomiędzy Bogiem i Lucyferem.
Całego tekstu nie wkleję (ponad 80 k znaków), a to się wyjaśnia na końcu. Osobiście, gdybym to czytał, też zastanowiłbym się, po jaką cholerę Bóg ma się zakładać z Lucyferem o... o cokolwiek? I między innymi właśnie dlatego przeczytałbym do końca - żeby się dowiedzieć, dlaczego autor wpadł akurat na taki pomysł? A w ostatnim żywocie wszystko się pięknie wyjaśnia :)

Łapanka - wezmę pod uwagę i zapamiętam.

Co do opisów - dziękuję ^^ oświeciłaś mnie. Tekst mi wyszedł na 86k znaków (48 stron). Na powieść za mało, na opowiadanie za dużo troszkę. Dodam te opisy, o których pisałaś, rzeczywiście, nie zaszkodzą, a mogą pomóc.
Potem w dalszych partiach jest ździebko mniej dialogów w stosunku do narracji. Dialogi zaś po części wynikają z koncepcji akurat tego fragmentu, po części są ukłonem w stronę tych, którzy mdleją na widok całej strony bez dialogów. Chciałem w ten sposób nadać tempa.
rubia pisze:Trochę mi logicznie zazgrzytało, kiedy przeczytałam, że kompletnie zalany facet, który nie może utrzymać się na nogach, wrzuca zabitego przez siebie draba do kontenera na śmieci.
Mi wcześniej zazgrzytało, że trafia go w łeb xD
W poprawionej wersji Marek jedynie przystawia drabowi lufę do... no wiadomo gdzie. Może nieco bardziej wiarygodne.

Dziękuję za rzetelną weryfikację :)

PS.
rubia pisze:c.d.n.
Czy mam się czegoś bać?
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

22
Bartosh16 pisze:Czy mam się czegoś bać?
A czy ja tętnice przegryzam i krew chłepcę?
- No to tak, zrozumiałem – powiedział Marek, po czym odwrócił się i skoczył w dół z kilkunastopiętrowego budynku, na którym stał wraz z diabłem. Leciał kilka sekund, aż jego podróż skończyła się 1. runięciem gdzieś w krzaki i zgonem.
WWW- No idiota… - mruknął Słabeusz. Pstryknął palcami. Fioletowe światło otoczyło porozbijane zwłoki byłego historyka. Krew znikła, kości powskakiwały na swoje miejsca i zrosły się błyskawicznie. 2. Po chwili człowiek otworzył oczy. Spostrzegł wybitnie niezadowolonego diabła, który patrzył na niego ze złością
1. Niepotrzebne. Skończyła się w krzakach na trawniku albo skończyła się na chodniku całkowicie by wystarczyło. Wiadomo, jaki mógł być rezultat. Trzeba by się jednak upewnić, a tymczasem diabeł wciąż stoi na dachu.
2. Nie zmieniaj tak nagle punktu widzenia narratora. Twój narrator nie musi być przyklejony do jednej osoby, ale niech ją reprezentuje przynajmniej w obrębie jednego akapitu. Tutaj, ponieważ historyk i tak jest przedmiotem działań Słabeusza, powinien zostać zachowany punkt widzenia diabła. Czyli:
Po chwili człowiek otworzył oczy. Słabeusz popatrzał na niego ze złością.
I dalej leci dialog.
Bartosh16 pisze:Dodam te opisy, o których pisałaś, rzeczywiście, nie zaszkodzą, a mogą pomóc.
Tu nie chodzi o takie mechaniczne wrzucanie opisów, żeby rozbudować tekst, lecz o wyciągnięcie konsekwencji z faktu, że bohaterowie każdej historii nie tylko są i działają, lecz również są JACYŚ i działają w JAKIEJŚ rzeczywistości. Wszyscy i wszystko ma konkretne cechy. To trochę tak, jak w obrazie: tło, powiedzmy - portretu - może być neutralne, jednobarwne, ale też powinno zostać namalowane. Nie zostawia się zagruntowanego płótna. Nie zgadzam się z czasem tu na Wery spotykanym argumentem autorów, że czytelnik może sam sobie wyobrazić wygląd osób i miejsc. Owszem, ja mogę sobie dużo wyobrazić, lecz w tekście powinny znaleźć się elementy, które działają na wyobraźnię, uruchamiają zdolność widzenia. M. L. Kossakowska zgrabnie to robi: płonące jezioro w Głębi, a nad nim stado harpii...
No właśnie, Kossakowska. Porównania nasuwają się same, lecz to na pewno brałeś pod uwagę, pisząc swoje opowiadanie.

Generalnie - tekst na pewno wymaga dopracowania, lecz chętnie przeczytałabym resztę.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

23
rubia pisze:Tu nie chodzi o takie mechaniczne wrzucanie opisów
Mnie też bynajmniej o to nie chodziło, lecz bardziej o płynne ich wplecenie.
rubia pisze:czytelnik może sam sobie wyobrazić wygląd osób i miejsc.
Może, ale musi mieć bazę. Rozumiem, że tej bazy mi brakuje. Czytałem, że drobiazgowy opis np. osoby denerwuje czytelnika, ale wystarczy napisać pierwsze trzy lub cztery cechy, jakie wpadły mi w oko, kiedy go widziałem okiem wyobraźni, żeby go dobrze opisać. Reszta to wyobraźnia.
rubia pisze:Generalnie - tekst na pewno wymaga dopracowania, lecz chętnie przeczytałabym resztę.
Tekst na pewno dopracuję. Pewnie czai się tam cała masa baboli.
Chętnie podrzucę :) Ja czytałem (z redakcją i korektą) niecałe dwie godziny. Tobie powinno to zająć mniej.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

24
Bartosh16 pisze: Czytałem, że drobiazgowy opis np. osoby denerwuje czytelnika, ale wystarczy napisać pierwsze trzy lub cztery cechy,
Rozmaite informacje można zręcznie dawkować, wcale nie potrzeba sążnistych wykładów. Na początku piszesz np., że przy powitaniu Bóg otaksował diabła. Co mu z tego wynikło? Lucyfer wychudł od czasu ostatniej wizyty? Zmarnowany był? A może, wprost przeciwnie, emanował energią, a jakiś paskudny uśmieszek wskazywał, że coś kombinuje przeciwko tacie? A może nietoperzowe skrzydła smętnie mu zwisały? (Diabeł, jak wiadomo, często ma skrzydła nietoperza).
Zmiana wyglądu=zmiana nastroju - to też można rozgrywać przy różnych okazjach.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

26
Nie jestem fanką komedii, ale dziś chyba czegoś lekkiego potrzebowałam. Twój tekst czytało mi się całkiem przyjemnie, bez większych zgrzytów.

Językowo jest sprawnie, chociaż momentami nierówno. Raz dialogi wypadają zgrabnie, raz sztucznie. Czasem wszystko czyta się płynnie, to znów jakieś bardziej koślawe zdanie wyskoczy.
O, na przykład tu taki kwiatek:
WWW- Tak tak, czyli… gdybym teraz zginął, to ty zrobisz, że ożyję?
WWW- Zgadza się.
WWW- No to tak, zrozumiałem – powiedział Marek, po czym odwrócił się i skoczył w dół z kilkunastopiętrowego budynku, na którym stał wraz z diabłem. Leciał kilka sekund, aż jego podróż skończyła się runięciem gdzieś w krzaki i zgonem.
WWW- No idiota… - mruknął Słabeusz.
Sama scena mnie rozbroiła. xD Po prostu - uśmiałam się jak głupia.
Ale podkreślone zdanie jest łopatologiczne i kiepsko brzmi. Zresztą rubia też już je wytknęła.

No i właśnie - jeśli chodzi o "łapankę", to anowi i rubia odwaliły tutaj tak dobrą robotę, że nie mam wiele do dodania. W większości moje uwagi pewnie pokryłyby się z czymś, co już wymienione zostało.

Co do kompozycji, humoru itd. itp.
Zazwyczaj odpowiadają mi teksty mocno oparte na dialogach (powiedzmy, że jestem leniwym czytelnikiem), ale... Dialogi muszą mi rzeczywiście zastąpić opisy - więc nie tylko wykreować rozmówców, ale i całą otoczkę, klimat, charakter otoczenia i samych postaci. Tutaj mi tego zabrakło. Bóg i Michał/Lucyfer gadają sobie jak dwóch facecików z jakiegoś korpo/konkurencyjnego korpo ;) Ok, niech sobie będzie. Dialog jest raczej luźny, nic mu nie dolega (poza kwestią wątpliwości, co do logiki pomysłu, ale o tym już chyba dość wspomniano). Ale ja bym jeszcze chciała "zobaczyć", jak ci Twoi aniołowie (i diabły) wyglądają? Standardowy facet w kiecce i ze skrzydłami? Stereotypowy prawnik? A Bóg to może studencik we flanelce i okularach - denkach od butelki? No nie wiem, cokolwiek. Tło mogłoby sporo dodać tej komedii.

Nie jestem entuzjastką "kiblowych" żartów, więc ta gra słowna z "tronem" wywołała raczej uśmiech politowania - ale to siłą rzeczy kwestia bardzo subiektywna.

O scenie z pijaczkiem już się wypowiedziano dość obszernie. Ja od siebie tylko dodam, że poza tym ustrzeleniem losowego człowieka na ulicy, to reszta scen z panem Kotem mi się nawet podobała. Przeświadczenie diabła, że gada z kimś kumatym (masz zaburzyć kontinuum czasoprzestrzenne; wiesz, o co chodzi) mnie akurat ubawiło. A o scenie ze skokiem z budynku już wspomniałam :)

Ogólnie może mnie nie porwało, ale dało trochę niezobowiązującej rozrywki.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

27
Wiele zostało poprawione, opisy dodałem, choć wydaje mi się, że archanioł Michał jeszcze nie wygląda. Sprawię, że będzie wyglądał.

Kiblowe żarty staram się ograniczać, bo mimo że niekiedy zabawne, to w gruncie rzeczy po dużej dawce chce się rzygać (jak choćby "Miasteczko South Park" wersja filmowa, gdzie jakkolwiek na początku można się ubawić prymitywnym humorem, tak później scena pierdzenia w twarz wywołuje znudzenie). Gra słowna z tronem to uśmiech w stronę zwolenników i entuzjastów takiego humoru. Wiadomo, każdy chce znaleźć coś dla siebie, a ubolewam nad tym, że wszystkich nie zadowolę.

Tekst na razie leżakuje, jak dłuższa forma - 6 tygodni. W połowie listopada wyciągam i poprawiam jeszcze raz własnoręcznie.

Dzięki za wszystkie lekcje, jakich mi udzielono. Nie zapomnę żadnej.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”