Latest post of the previous page:
Ok, więc odpowiem inaczej - wszystko wyjaśni się w ostatnim rozdziale
1. raczej o zezwolenie.- Szefie, ma szef nietypowego gościa. Święty Piotr przysłał mnie z zapytaniem o 1. autoryzację.
WWW- Kogo tam diabli 2. nanieśli?
WWW- Lucyfera.
wniwecz. http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2537070cały plan poszedł w niwecz.
- Szefie, ma szef nietypowego gościa.
Raz A.M. zwraca się do szefa w trzeciej osobie, innym razem per ty. Wypadałoby ujednolicić, a ze względu na dużą różnicę rangi, pierwsza forma byłaby bardziej odpowiednia.- Szefie, święty Piotr prosi o urlop.
WWW- Na co?
WWW- Oj wiesz, stare przyzwyczajenia.
Lot trwał kilkanaście minut...Lecieli bardzo szybko, jak samolot lub strzała Robin Hooda. Latali tak kilkanaście minut, aż w końcu wylądowali na dachu
Całego tekstu nie wkleję (ponad 80 k znaków), a to się wyjaśnia na końcu. Osobiście, gdybym to czytał, też zastanowiłbym się, po jaką cholerę Bóg ma się zakładać z Lucyferem o... o cokolwiek? I między innymi właśnie dlatego przeczytałbym do końca - żeby się dowiedzieć, dlaczego autor wpadł akurat na taki pomysł? A w ostatnim żywocie wszystko się pięknie wyjaśniarubia pisze:nie bardzo rozumiem sens zakładu pomiędzy Bogiem i Lucyferem.
Mi wcześniej zazgrzytało, że trafia go w łeb xDrubia pisze:Trochę mi logicznie zazgrzytało, kiedy przeczytałam, że kompletnie zalany facet, który nie może utrzymać się na nogach, wrzuca zabitego przez siebie draba do kontenera na śmieci.
Czy mam się czegoś bać?rubia pisze:c.d.n.
A czy ja tętnice przegryzam i krew chłepcę?Bartosh16 pisze:Czy mam się czegoś bać?
1. Niepotrzebne. Skończyła się w krzakach na trawniku albo skończyła się na chodniku całkowicie by wystarczyło. Wiadomo, jaki mógł być rezultat. Trzeba by się jednak upewnić, a tymczasem diabeł wciąż stoi na dachu.- No to tak, zrozumiałem – powiedział Marek, po czym odwrócił się i skoczył w dół z kilkunastopiętrowego budynku, na którym stał wraz z diabłem. Leciał kilka sekund, aż jego podróż skończyła się 1. runięciem gdzieś w krzaki i zgonem.
WWW- No idiota… - mruknął Słabeusz. Pstryknął palcami. Fioletowe światło otoczyło porozbijane zwłoki byłego historyka. Krew znikła, kości powskakiwały na swoje miejsca i zrosły się błyskawicznie. 2. Po chwili człowiek otworzył oczy. Spostrzegł wybitnie niezadowolonego diabła, który patrzył na niego ze złością
Tu nie chodzi o takie mechaniczne wrzucanie opisów, żeby rozbudować tekst, lecz o wyciągnięcie konsekwencji z faktu, że bohaterowie każdej historii nie tylko są i działają, lecz również są JACYŚ i działają w JAKIEJŚ rzeczywistości. Wszyscy i wszystko ma konkretne cechy. To trochę tak, jak w obrazie: tło, powiedzmy - portretu - może być neutralne, jednobarwne, ale też powinno zostać namalowane. Nie zostawia się zagruntowanego płótna. Nie zgadzam się z czasem tu na Wery spotykanym argumentem autorów, że czytelnik może sam sobie wyobrazić wygląd osób i miejsc. Owszem, ja mogę sobie dużo wyobrazić, lecz w tekście powinny znaleźć się elementy, które działają na wyobraźnię, uruchamiają zdolność widzenia. M. L. Kossakowska zgrabnie to robi: płonące jezioro w Głębi, a nad nim stado harpii...Bartosh16 pisze:Dodam te opisy, o których pisałaś, rzeczywiście, nie zaszkodzą, a mogą pomóc.
Mnie też bynajmniej o to nie chodziło, lecz bardziej o płynne ich wplecenie.rubia pisze:Tu nie chodzi o takie mechaniczne wrzucanie opisów
Może, ale musi mieć bazę. Rozumiem, że tej bazy mi brakuje. Czytałem, że drobiazgowy opis np. osoby denerwuje czytelnika, ale wystarczy napisać pierwsze trzy lub cztery cechy, jakie wpadły mi w oko, kiedy go widziałem okiem wyobraźni, żeby go dobrze opisać. Reszta to wyobraźnia.rubia pisze:czytelnik może sam sobie wyobrazić wygląd osób i miejsc.
Tekst na pewno dopracuję. Pewnie czai się tam cała masa baboli.rubia pisze:Generalnie - tekst na pewno wymaga dopracowania, lecz chętnie przeczytałabym resztę.
Rozmaite informacje można zręcznie dawkować, wcale nie potrzeba sążnistych wykładów. Na początku piszesz np., że przy powitaniu Bóg otaksował diabła. Co mu z tego wynikło? Lucyfer wychudł od czasu ostatniej wizyty? Zmarnowany był? A może, wprost przeciwnie, emanował energią, a jakiś paskudny uśmieszek wskazywał, że coś kombinuje przeciwko tacie? A może nietoperzowe skrzydła smętnie mu zwisały? (Diabeł, jak wiadomo, często ma skrzydła nietoperza).Bartosh16 pisze: Czytałem, że drobiazgowy opis np. osoby denerwuje czytelnika, ale wystarczy napisać pierwsze trzy lub cztery cechy,
Sama scena mnie rozbroiła. xD Po prostu - uśmiałam się jak głupia.WWW- Tak tak, czyli… gdybym teraz zginął, to ty zrobisz, że ożyję?
WWW- Zgadza się.
WWW- No to tak, zrozumiałem – powiedział Marek, po czym odwrócił się i skoczył w dół z kilkunastopiętrowego budynku, na którym stał wraz z diabłem. Leciał kilka sekund, aż jego podróż skończyła się runięciem gdzieś w krzaki i zgonem.
WWW- No idiota… - mruknął Słabeusz.
Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”