WWWCiepłe promienie słońca wlewały się powoli przez okno do pokoju. Wdrapywały się na łóżko, w którym spał potężny mężczyzna. Długa, bujna i majestatyczna broda dodawała co najmniej kilkunastu lat i bystrości właścicielowi. Ogorzała od wiatru twarz mogła świadczyć jedynie o jego bogatym doświadczeniu i pracowitości. Długie i potargane włosy lepiły się ze sobą, jak u każdego szanującego się mędrca.
WWWGdy ciepło ogarnęło go od stóp do głów, zamrugał kilkukrotnie, ziewnął ciężko i spektakularnie. Zsunął się na krawędź łoża i spojrzał w okno, mrużąc oczy od oślepiającego blasku. Trwał długą chwilę w tej pozycji, w tej widowiskowej zadumie. Podniósł się, podrapał po ciężko zwisającym brzuszysku i wsunął na siebie postrzępioną, lnianą koszulę. Skierował dziarski krok ku drewnianemu kubełku w kącie pokoju. Złoty strumień wypełnił go niemalże po brzegi. Chwycił więc owe naczynie, otworzył okno i lunął nim przed siebie. Niewielka tęcza mignęła na moment w tle złocistego deszczu.
WWWPrzed mężczyzną rozpostarł się widok bezgranicznego i falującego na wietrze morza pszenicy. Daleko nad horyzontem wisiał jarzący, pomarańczowy okręg. Rosły mąż zmrużył na moment oczy, pozwalając słońcu opatulić się ciepłym dotykiem. Wiatr przekradł się obok niego do środka, muskając chłodno, acz przyjemnie. Gdy uniósł ponownie powieki spostrzegł łanię, brnącą przez złote kłosy.
WWWTo nie była jednak łania, lecz jego żona. Najpiękniejsza istota, jaka stąpała kiedykolwiek po tej ziemi. Jej figlarny wzrok rozgrzewał każdego mężczyznę od środka, jasne włosy opadały kaskadą na obfity biust, delikatny i malutki nosek aż sam się prosił o pocałunek. Pełne i soczyście czerwone usta działały jak zaklęcie, które omamiało każdego kto na nie spojrzał. Słowem, istna bogini, a nawet więcej, gdyż przyćmiewała urodą Wenus. Nawet kłosy usuwały się przed nią, przed swoją Demeter, by mogła stąpać dalej swymi drobnymi i delikatnymi stópkami.
WWWDumny mąż wpatrywał się w nią przez długi czas, rozkoszując się tym widokiem do granic możliwości. Czar jednak nagle prysnął, gdy tylko przypomniał sobie sen, który Bogowie zesłali mu tej nocy.
- Ach, moja najsłodsza żono. Dla ciebie pokonałbym góry i morza, splunął w twarz wszystkim władcom, przemierzył Hades wzdłuż i wszerz, dlaczego więc ty ranisz mnie tak boleśnie? Widziałem wszystko we śnie, jak wykradasz się nocą do innego mężczyzny. Cóżem ja ci uczynił? Czym zasłużył na ten los? Czy moja miłość nie jest ci wystarczająca? Musisz szukać ciepła w łożu innego, moja słodka Heleno? Ach, co ja biedny mogę począć. Bez ciebie jestem jak kwiat bez wody i słońca, usycham powoli. Twoja miłość jest jedynym, co trzyma mnie przy życiu, moja piękna.
WWWOdwrócił się na pięcie od okna i przeszedł do kuchni. Musiał schylać się, by nie uderzyć o sufit, taki bowiem był wysoki. Tam spoczął na niskim, skrzypiącym złowrogo krzesełku. Zajrzał do glinianego kubka, lecz nic w nim nie znalazł, ani kropli. Wpatrywał się więc przed siebie nieobecnym, zamyślonym wzrokiem. Na twarzy jego rysował się ból i cierpienie, którego zwykły śmiertelnik nie potrafiłby pojąć.
- Mój kochany, cóż to się stało? – podbiegła do niego krokiem lekkim niczym motyl ukochana i przyłożyła drobną dłoń do jego pomarszczonego w zamyśleniu czoła. – Nie, nie jesteś gorący, jesteś zdrów, co więc cię trapi mój słodki?
WWWRosły mąż spojrzał na nią posępnym wzrokiem, lecz nie przemówił.
- Słońce świeci jasno na dworze, rośliny same wyciągają ku niemu szyję, chcąc nacieszyć się przyjemnym ciepłem jak najdłużej. Może wybierzesz się kochany na spacer? Z pewnością nie zaszkodzi, a nawet i pomoże. – Krzątała się w międzyczasie przy zwisających na sznurze suszonych roślinach i grzybach. – Serce mi pęka, gdy widzę cię tak ponurego i wykończonego. Cóż cię trapi, powiedz mi proszę.
- Kwiecie mój złocisty, powiedz mi proszę, zupełnie szczerze, gdzie twoje drobne nóżki zaniosły cię tej nocy?
To pytanie zaskoczyło wyraźnie złotowłosą piękność. Uniosła brwi i odwróciła się plecami do ukochanego, jąkając się już nie tak żywiołowo.
- A cóż to? Gdzie mogłabym być? Doprawy zabawne pytanie.
- Odpowiedz mi proszę.
- Przecież wiesz, spałam u twego boku.
- Czyżby? – Odsunął się wraz z krzesłem, zgrzytając o podłogę, i podniósł się na nogi.
- Czy to jakiś żart, mój najsłodszy? Jeśli tak to z pewnością bardzo udany – pisnęła półgłosem.
Stanął nad nią, wiercąc ją na wskroś swym charakterystycznym, nie znoszącym łgarstwa wzrokiem.
- Gdzie?
Skurczyła się nagle w jego cieniu, jak kwiat po zapadnięciu zmroku.
- Skoro tak nalegasz, wybrałam się nocą na spacer. Nie mogłam zasnąć, było zbyt parno, a na dworze księżyc błyszczał zachęcająco srebrzystą poświatą.
- I do kogo zawędrowałaś?
- Do kogo?
- Są tylko dwie osoby, do których jest wystarczająco blisko, by odwiedzić ich pod osłoną nocy. Jeden, Henry, jest już tak stary, że potyka się o własną brodę, z kolei Ralph…
Kobieta wzdrygnęła się na to imię.
- Bogowie, a więc to prawda! Mój najsłodszy nektar, najpiękniejszy kwiat, moja najmilsza żona mnie zdradza! – ryknął do siebie, rozglądając się pełnym rozpaczy wzrokiem. – Niech ja go złapię w swoje ręce, będzie błagał o prędką śmierć, będzie błagał o dar łaski. Cerber będzie przy mnie potulnym zwierzątkiem. – Ruszył w stronę ściany, o którą stała oparta kosa, obok innych narzędzi rolniczych. – Niech błaga, niech skomle jak zbity pies, niech łka jak bezradne dziecię. Ja mu pokażę! – Chwycił broń i doskoczył do drzwi, przy których zastał ukochaną.
- Mój kochany mężu, wybacz mi proszę, to już się nigdy nie powtórzy, Bogowie mi świadkami, już nigdy nie spojrzę na innego mężczyznę. – Starała się wtulić w jego ramię, lecz odepchnął ją z dziecinną wręcz łatwością.
- Zejdź mi z drogi pókim dobry! – ryknął, wychodząc z domu.
WWWDługimi susami zmierzał w kierunku chatki sąsiada. Pies w oddali ujadał wściekle, lecz umilkł wnet na widok mężczyzny. Kury uciekały przed jego krokami, obawiając się zmiażdżenia. Nawet słońce zdawało się błyszczeć jakoś bladziej z obawy przed jego gniewem. Ziemia drżała pod jego stopami, a wiatr pierzchł naprzód.
- Czym obraziłem Bogów, że taki los okrutny mnie spotyka? Czy to fatum? Czy może plan mizernie uknuty przez moich wrogów? Nikt nie może mi odpowiedzieć, miejmy nadzieję, mój towarzyszu – spojrzał wówczas na kosę – że ty pomożesz mi odkryć stojącą za tą zdradą prawdę.
WWWGdy był już blisko chatki, ujrzał stojącego w drzwiach mężczyznę, który zasłaniając dłonią przed słońcem oczy, wpatrywał się w kierunku nadchodzącego męża. Gdy tylko dostrzegł śmiercionośne narzędzie dzierżonego w jego dłoniach, zatrzasnął się w środku.
- Mój kochany sąsiedzie! Gdzie twoja słynna gościnność? Czyżbyś zapomniał o dobrym wychowaniu? To iście nie w twoim stylu!
Wówczas z okna chatki wyjrzała głową Ralpha.
- Witaj przyjacielu, witaj! Niczego nie zapomniałem, wręcz odwrotnie! Choroba mnie nęka, bardzo, a nawet rzekłbym nadzwyczaj! Troszczę się więc o twe zdrowie mój miły!
- Troszczysz się, oj tak, ale nie o moje zdrowie, co to to nie. Troszczysz się o moją miłość, o Boginię, której przyszło stąpać po tym ziemskim padole.
- Chyba nie dosłyszałem – zająknął się Ralph – mógłbyś powtórzyć?
- Z przyjemnością. – Przetarł rękawem ostrze kosy, aż zabłyszczało. - Mówiłem o tym, z jaką troską opiekujesz się moją żoną.
- Sąsiedzie kochany, twe oskarżenia ranią mnie wielce. Jak mógłbym zachować się tak plugawie i niewdzięcznie względem ciebie?
- Oszczędź sobie, moja piękna żona sama się przyznała. – Ruszył w stronę drzwi.
- Stój! Naprawdę nie chcę byś się zaraził!
- Na choroby jestem odporny, ale nie na zniewagę. Otwieraj czym prędzej.
Ralph zatrzasnął okno i stanął za drzwiami, jedyną przeszkodą, która dzieliła obu mężczyzn.
- Nie każ mi ich wyłamywać.
- Proszę, nie rób mi krzywdy, kochany sąsiedzie, zlituj się nade mną. Jestem samotny, jak sam wiesz, co złego w tym, że chciałem zaznać choć na chwilę szczęścia? Ty masz ją zawsze, a ja miałem zaledwie na chwilę.
Na te słowa mężczyzna zaczął uderzać gniewnie pięściami o drzwi, niemalże wyłamując je z zawiasów.
- Dogadajmy się, zapłacę!
- Co sugerujesz? – spytał drwiącym tonem, wstrzymując się na chwilę.
- Mogę zapłacić za szkodę, którą wyrządziłem. Wiem, że nie mogą cofnąć czasu, choćbym chciał tego jak mało kto, ale za to mogę coś ci podarować.
- Coś, to znaczy co?
Ralph zbliżył się do drzwi, by widzieć przez wąską szczelinę swego sąsiada.
- Kury! – odezwał się po długiej chwili namysłu – Moje kury znoszą najsmaczniejsze i największe jaja w okolicy! Wybierz sobie dziesięć z nich, proszę.
Rosły mężczyzna podpierał się o kosę, spoglądając przed siebie nieobecnym wzrokiem i marszcząc brwi w zamyśleniu. W końcu podjął decyzję.
- Niechaj będzie. Tylko nie myśl sobie mój drogi sąsiedzie, że zdołałeś mnie przekupić, o nie. Twoje słowa wzbudziły moje współczucie i zdecydowałem się zlitować nad tobą. Zauroczenie moją żoną jest całkiem zrozumiałe, jej piękno, nieuchwytne i niepowtarzalne, potrafi każdemu zawrócić w głowie, tylko dlatego ci przebaczam.
- Nie pożałujesz tego łaskawy przyjacielu! Bogowie wynagrodzą twe miłosierdzie!
WWWTak więc udobruchany mąż wybrał sobie dziesięć kur, które najbardziej przypadły mu do gustu i zabrał je ze sobą do chałupy.
- Mój kochany, wróciłeś! – Złotowłosa piękność rzuciła się na szyję męża. – Jak się cieszę, że nic ci nie jest!
- Owszem, nic. Ralph również jest cały i zdrowy, bliźnim należy bowiem okazywać miłosierdzie.
- Och, nie ma drugiego tak łaskawego i prawego męża na tym świecie jak ty! – Wtuliła się w jego szeroką pierś.
WWWŻona nie posiadała się z radości, wychwalając męża za szlachetne postępowanie. Z tej okazji przygotowała nawet ulubione potrawy dla ukochanego. Na początek wyborna zupa cebulowa na rosole, a po niej smażony kurczak z kapustą i rozwodniony ocet na zwilżenie gardła. Nie pamiętali kiedy ostatni raz tak się rozpieścili, więc delektowanie jadłem trwało długi czas, aż do wieczora.
WWWPo zapadnięciu mroku położyli się w końcu spać. Pierwsza zasnęła ukochana, dopiero później jej mąż, choć i tak dzięki pełnemu brzuchowi zapadł w sen znacznie szybciej niż zwykle. Tej nocy zupełnie nic mu się nie przyśniło. Nie wiedzieć jednak czemu, przebudził się niespodziewanie.
WWWMrok wypełniał pokój, w którym spał. Nic nie widział i nie był pewien czy to sen czy jawa. Odruchowo wymacał dłonią miejsce obok siebie. Ukochana zniknęła. Minęła chwila nim ta myśl została przetrawiona i trafiła w końcu do niego. Zerwał się więc prędko na nogi, o mało co nie potykając się o wiaderko obok łoża. Sapał ciężko, a pot lał się z jego twarzy jak po ciężkim dniu pracy w prażącym słońcu. Ruszył stronę okna, by wpuścić do środka chłodny powiew. Gdy tylko się doń zbliżył, zauważył coś poruszającego się wśród pszenicy.
Księżyc świecił jeszcze na wysadzanym gwiazdami niebie, pokrywając pole srebrzystą poświatą. Zakapturzona postać przekradała się pomiędzy bladymi kłosami. Stąpała lekko po ziemi, jakby jej wcale nie dotykała.
Nie było żadnych wątpliwości, to była jego ukochana. Zmierzała w kierunku chałupy sąsiada, Ralpha.
- A więc będę musiał zbudować większy kurnik – stwierdził jeszcze nie do końca wybudzony mężczyzna.
Złoty kłos
1
Ostatnio zmieniony pt 11 kwie 2014, 01:20 przez Bron, łącznie zmieniany 1 raz.
"Laugh and the world laughs with you, weep and you weep alone." Ella Wheeler Wilcox