Pokrótce to opowiadanie ukazuje urywek dnia pewnego polskiego młodego człowieka. Czy problem jest aż tak odległy? Myślę, że podobni ludzie nas otaczają. Nie przedłużam.... Proszę:
Psy wyją. Dzień jak co dzień. Siedzę na parapecie. Wiatr od wchodu wieje. Psy wyją. Telefon zmieniłem. Nie wiem co się dzieje u mojej rodziny. Nie dzwonię. Siedzę i macham nogami z ósmego... Framuga wstrzymuje mi ręce, bo inaczej dawno bym przepadł. Upadł zapomniany, później pochowany w kartonie. Nawet nikt by wspomnień nie miał. Spoglądam na okolicę. W całym bloku pachnie kawą. Już zbliża się ranek. Wszyscy będą gdzieś wychodzić. Niektórzy się spóźnią do pracy, będą się tłumaczyć. A ja dalej będę siedzieć. Patrzeć na ten szalony wyścig szczurów. Od tygodnia padał deszcz. Może jutro będzie cieplej.
A ja nadal siedzę. Pada mżawka. Lecz to dla mnie nie jest problem. Nie jest zimno. Pozostały resztki lata. Ciepło. Choć słońca nie ma, to nadal jest ciepło. Mgła unosi się nad lasem, łagodnie unosi się nad błoniami. Widać w oddali szkołę. Ale nie idę dzisiaj tam. Nie, tam nie jest moje miejsce. Nie pasuję do ludzi. Trzymam w ręku kubek. Już zimna kawa zapełnia połowę naczynia. Popijam łyk. Już nie smakuje dobrze. Lecz dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. Łza mi leci po twarzy. A nie. To tylko kropla deszczu. Tak przyzwyczaiłem się do samotności, że nie wiem jak żyć inaczej. Smutek zapełnia moje serce całkowicie. Myślałem, że to się zmieni. Nadal myślę. Ale czy bym potrafił?
Muszę i tak wyjść z domu. Nie lubię, ale muszę. Nie wiem dlaczego rodzice nadal mi płacą pieniądze. Właściwie to dobrze, bo żyłbym pod mostem, albo w ogóle bym nie żył. Nie utrzymuję z nimi kontaktu, ale co miesiąc dostaję pieniądze, z których mogę przeżyć. Lecz nie czuję się przywiązany do nich. Ani rodziców, ani pieniędzy. Podszedłem do komputera. Żadnej nowej wiadomości. Zresztą... Czego mogłem się spodziewać? Jest dopiero ósma. Zaspanym wzrokiem patrzę prosto na monitor. Dlaczego to się tak skończyło? Nie wiem, nie rozumiem... Nie chcę rozumieć. Po prostu jestem. Egzystuję.
Zaglądam do lodówki. Prawie nic nie ma. Nie lubię wychodzić z domu, ale też nie lubię mieć za dużo w lodówce. Nie jadam wiele, ale wypada z czegoś przeżyć. Przynajmniej oszczędzam na jedzeniu. *PIK* Wiadomość jakaś. Ciekawe kto to...? Podszedłem i spojrzałem na krótką wiadomość. Żadnych uczuć. Nic, pustka. Czy nauczę się wyzwalać jakiekolwiek emocje? Nie umiem. Od zawsze ciągnęła się za mną pustka. Pustka.... Pustka. I zasmarkana chustka.
Spojrzałem na swój komputer. W prawdzie mogłem wymienić go na lepszy, ale po co? Co chwilę będą nowsze, lepsze, a ten lubiłem. Ubrałem się. Zszedłem po schodach. Nigdy nie jeździłem windą. Zawsze się bałem, że jak będę jechać windą to się zatrzyma. Nigdy nie miałem szczęścia. A znając mnie to na półpiętrze by się zatrzymała... i co? Tylko stres. Lepiej go sobie oszczędzić. Racja. Schody też się mogły zawalić. Ale jak się schody zawalą to przynajmniej większe prawdopodobieństwo, że szybciej umrę niż jak taka winda, która się zatrzyma to co? Umrę z głodu i odwodnienia. Po co mi to? Szkoda mi czasu na takie umieranie.
Wyszedłem z wieżowca. Teraz do sklepu. Tak, tak. Przyjdzie czas, przyjdzie próby czas. Ale jeszcze nie dzisiaj. Spojrzałem na sąsiada... to był chyba sąsiad. Zresztą co on mnie obchodzi, nawet nie wiem czy mieszka w tym samym bloku co ja. Ale jak zobaczyłem go to ucieszyłem się w duchu, że nie mam zwierząt. Nie muszę wychodzić z nimi. Nie utrudniają mi życia. Nie szczekają, nie piszczą, nie łaszą się. Ach, to był dobry wybór, albo dobrym wyborem było nie podejmowanie decyzji? Nie wiem, nieważne. Kieruję się do sklepu.
Jak daleko ten sklep. A co tak naprawdę muszę kupić? Właściwie niewiele, warto było wychodzić z domu? Ech. Jak już wyszedłem to kupię, ale następnym razem się zastanowię. Na to mam czas. Tyle spojrzeń ludzi. Nie lubię. Bardzo nie lubię. I spojrzeń, i ludzi.... Sukces. Wszedłem do sklepu. Mówią, że trzeba się cieszyć z małych sukcesów. Mały krok dla człowieka, wielki krok dla ludzkości, w każdym razie dla mojej lodówki. Wziąłem trochę zakupów. Zawsze biorę coś więcej niż potrzebuję, ale cóż. Dobrze, że zawsze biorę mniej pieniędzy niż potrzebuję. Nie lubię kontaktów z ludźmi. Zawsze mam słuchawki. Patrzę tylko ile muszę zapłacić i sążnie wysypuje monety i banknoty. Oczywiście zaraz po tym szybko ewakuuję się z miejsca pochówku mojej gotówki. Nieraz zapomniałem reszty, bo nie chciałem dłużej przebywać w Ich otoczeniu.
Tak niewiele ludzi mnie rozumie. Gdy wróciłem do domu to zobaczyłem czy ktoś coś napisał. Tak! Napisała. Tylko ona mnie rozumie. Zobaczymy, może będzie to lepiej niż przewiduję. Nie wiem. Za dużo znaków zapytania i nadziei. Nadziei nie ma, choć jest. Ach, dlaczego to wszystko jest tak skomplikowane? Nie rozumiem. Nie wiem. Nie chcę rozumieć. Error. Idę spać.
Święty Spokój
1
Ostatnio zmieniony wt 27 sie 2013, 13:04 przez Desfaq, łącznie zmieniany 3 razy.
Siła zamknięta jest w Tobie.
Otwórz swoją głowę.
Otwórz swoją głowę.