Wprawki

1
[niezwiązane ze sobą]

To jest ten dzień. Dzień, w którym zwalczy swoją nieśmiałość – w końcu ma już dwadzieścia dwa lata, najwyższa pora. John przysłania ręką oczy, słońce jest nadwyraz mocne, rani. Wokół chaos, ludzie, autobusy, centrum miasta. Czeka, wypatruje. Jest! Tylko tego nie zepsuć, poprawia koszulę, przygotowuje w myślach co powie. Teraz widzi ją już wyraźnie, piękna jak zawsze, idzie po równoległej ulicy. John sprawdza oddech, jest wporządku. Poci się, zauważa u siebie małe plamy pod pachami, sprawdza czy coś czuć, chyba nie. Czemu akurat dzisiaj musiało być tak gorąco? Dobra, musi do niej podejść, w końcu trzeba to zrobić, tyle czekał. Rozgląda się, skąd tu tyle ludzi, nic nie jedzie, przechodzi na drugą stronę. Ona już się oddala, trzeba przyspieszyć. Mija go inna dziewczyna, piękna, patrzy mu prosto w oczy. John momentalnie spuszcza wzrok, jak zawsze, czuje się bezsilny, zawstydzony. Staje w miejscu, myśli, podejmuje decyzję, zawraca. To nie ten dzień, może jutro.

*****************

Duszno, bardzo duszno - i do tego jasno, wręcz oślepiająco. Siedzi w przestronnym pokoju z widokiem na morze. Dosyć czysto. Wstaje z łóżka, czuje pod palcami nóg miękki dywan, przeciąga się leniwie, ziewa. Jest rano, piąta albo szósta, nie wie dokładnie. Ogląda rośliny, wiszą na ścianach, jest ich bardzo wiele. Jedna dziwniejsza od drugiej, pnącza, kwiaty – ale nie takie, które widział kiedyś, kiedy był młody, te są inne. Strasznie jasno, bolą go oczy. Na biurku stosy książek. Podchodzi, otwiera jedną z nich, nic nie rozumie – po jakiemu to jest napisane? Śmieszne. Słychać szum morza, nie uspokaja go to jednak. Rozgląda się dookoła, myśli, próbuje sobie coś przypomnieć, cokolwiek. Nie zna tego miejsca, nie wie skąd się tu wziął. Niepokój rośnie, nic nie pamięta, zupełnie nic. Jak się nazywa? Próbuje otworzyć drzwi, ciągnie z całej siły metalową klamkę, na nic. Zamknięte, wpada w panikę. Wygląda przez okno, strasznie jasno, skały, morze, spokój. Skacze.

****************************

„Cóż za biedny starzec” – pomyślał Jerry na widok żebraka. Uczucie nagłego smutku sprawiło, że na chwilę przystanął. „Czemu świat jest taki niesprawiedliwy, jedni nie mają domu, pieniędzy, bliskich, inni mają wszystko, a nawet więcej, jeżdżą luksusowymi samochodami, wyrzucają mnóstwo jedzenia, marnują pieniądze. Ten tutaj pewnie miał kiedyś szczęśliwą rodzinę, dobrą pracę, samochód.. tylko jakieś przykre zdarzenie odebrało mu to wszystko. A co mu teraz zostało? Łachmany, złamany nos, smród.” Jerry podszedł bliżej, przygląda się. Żebrak spokojnie śpi na ławce, wokół park, jest szósta rano, cisza, spokój, są sami. „Gdyby to ode mnie zależało, nie było by biednych na świecie” stwierdza, po czym odwraca się w drugą stronę i odchodzi szybkim krokiem. Już dziesięć po szóstej, za dwadzieścia minut jest umówiony na squasha. Wyrzuca resztkę hot-doga, już nie może, poprawia krawat i przyspiesza.

****************************

Bąbelki, ciemny brąz, szkło. Wpatruje się w płyn wypełniający jego szklankę. Tyle bąbelków, dotyka szkła, przyjemny chłód. Wokół ludzie, dużo ludzi – nocna pora, puby tętnią życiem. Siedzi przy barze, pije już trzecią kolejkę, lekko kręci mu się w głowie. Rozgląda się dookoła, po otaczających go osobach, szczególnie tych pijących w samotności. Zastanawia się co skłoniło ich do picia. Pewnie jakieś banały, kłótnia w rodzinie, stres w pracy, może piją z nawyku. Zakazane mordy. Pociąga kolejny łyk. Jego uwagę przyciąga mężczyzna koło czterdziestki, w garniturze. Strasznie trzęsą mu się ręce, ledwo jest w stanie się uspokoić. Może wyrzucili go z pracy? Albo zostawiła go żona, pewnie nigdy nie zgadnie, nieważne. Swoją drogą ciekawe co ludzie myślą o nim - zapewne oceniają go podobnie, stary alkoholik, problemy w robocie czy rodzinie. W sumie to mieliby racje, uśmiecha się do siebie. Wspomina to jak źle się czuł rano, ból brzucha, czemu to ukrywał, co chciał tym udowodnić? Po co zmusił się do pracy? Przypomina sobie miny kolegów po fachu zaraz po tym jak zwymiotował na pacjenta. A najgorsze, że w trakcie operacji. Uśmiecha się blado, ale wstyd, pociąga kolejny łyk.

***************************

Łzy zakręciły mu się w oczach, to było tak piękne. Los mu w końcu zaczął sprzyjać, krok po kroku. Dostał ją. Jerry zakłada swój najlepszy strój – nie ma ich wiele, ale nie potrzebuje więcej. Przegląda się w lustrze, poprawia włosy, czemu tak śmiesznie sterczą z lewej strony. Teraz już jest dobrze, wychodzi z domu. Czeka go rozmowa z dyrektorem, ma mu wyjaśnić nowe obowiązki. Czuje się wspaniale. Wprawdzie praca przy wywozie śmieci nie jest specjalnie prestiżowa, ale od czegoś trzeba zacząć.


Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:53 przez zabzupazebowa, łącznie zmieniany 4 razy.

2
brak fabuły sprawia, że można ocenić tylko styl- nie ma ani szału ani tragedii, jest ok ale to za mało by coś mogło wyrosnąć na tym, jest nijakie, poszczególne spostrzeżenia są mało odkrywcze, ogólnie jest już jednak jakiś poziom, najlepszy, najpełniejszy jest pierwszy fragment

zdarzają się błędy jak:
Teraz widzi ją już wyraźnie, piękna jak zawsze, idzie po równoległej ulicy.
równoległym chodniku, później bohater przecież tam przechodzi, poza tym nie wiem dlaczego początkujący piszący prawie zawsze swoich bohaterów obdarzają obcymi imionami, ksywkami (to moja ogólna dygresja)
Wstaje z łóżka, czuje pod palcami nóg miękki dywan, przeciąga się leniwie, ziewa.
pod palcami wystarczy- wiadomo, że chodzi o nogi
Przypomina sobie miny kolegów po fachu zaraz po tym jak zwymiotował na pacjenta. A najgorsze, że w trakcie operacji.
kolegów wystarczy- wiadomo, że w czasie operacji nie będzie kolegów spawaczy, poza tym oba zdania okropne

ogólnie im dłużej na to patrzę, tym gorzej to widzę dlatego już kończę ;)

3
Hej,
John przysłania ręką oczy, słońce jest nadwyraz mocne, rani.
Nad wyraz.
Wokół chaos, ludzie, autobusy, centrum miasta.
Wokół chaos, ludzie, autobusy, centrum miasta.
Wokół chaos. Ludzie, autobusy, centrum miasta.
Wokół chaos - ludzie, autobusy, centrum miasta.


Każdy zapis daje troszkę inny efekt. Mam wrażenie, że chodziło Ci o osiągnięcie czegoś, czego bliżej jest zapis drugi i trzeci.
(...)centrum miasta. Czeka, wypatruje.
Z konstrukcji zdań jednoznacznie wynika, że centrum miasta wypatruje i czeka.
Tylko tego nie zepsuć, poprawia koszulę, przygotowuje w myślach co powie.
Nie możesz w jednym zdaniu wstawić myśli bohatera i opisu narratora.
Trzeba to jakoś zaznaczyć, oddzielić, bo wprowadza chaos.
(...)idzie po równoległej ulicy.
Raczej idzie po chodniku, znajdującym się po przeciwnej stronie ulicy.
Czemu akurat dzisiaj musiało być tak gorąco?
Dzisiaj, przed chwilą, czyli musi być.
Wstaje z łóżka, czuje pod palcami nóg miękki dywan(...)
Czemu nie pod stopami po prostu?
Jedna dziwniejsza od drugiej, pnącza, kwiaty – ale nie takie, które widział kiedyś.
Pamięta jakie rośliny widział kiedyś, a...
Rozgląda się dookoła, myśli, próbuje sobie coś przypomnieć, cokolwiek. Nie zna tego miejsca, nie wie skąd się tu wziął. Niepokój rośnie, nic nie pamięta, zupełnie nic. Jak się nazywa?
...tu sugerujesz, że nic nie pamięta.
Ten tutaj pewnie miał kiedyś szczęśliwą rodzinę, dobrą pracę, samochód.. tylko jakieś przykre zdarzenie odebrało mu to wszystko.
Skąd ten wniosek Jerrego?
Jerry podszedł bliżej, przygląda się.
Nie można tak mieszać. Albo podszedł bliżej i przyglądnął się, albo podchodzi bliżej i przygląda się.
Żebrak spokojnie śpi na ławce, wokół park, jest szósta rano, cisza, spokój, są sami. „Gdyby to ode mnie zależało, nie było by biednych na świecie” stwierdza, po czym odwraca się w drugą stronę i odchodzi szybkim krokiem.
Ostatnią pojedynczą osoba o jakiej wspominasz jest żebrak, powoduje to, że automatycznie sugerujemy się, że to żebrak stwierdził i odszedł (pewnie po nagłym przebudzeniu), a to przecież Jerry.

Ogólnie.
Strasznie przeszkadza styl, pisanie hasłami - dotyka, bąbelki, chłód, szklanka. Wstaje. Tak piszesz (a przynajmniej ja to tak odbieram).
Jeśli to zabieg celowy, który ma pozwolić szaleć wyobraźni czytelnika, to należy to maksymalnie doszlifować, bo na razie brzmi chropowato i ciężko się czyta.
Jeśli nie jest celowe to wybierz inny sposób pisania.
A warto bo piszesz o ważnych rzeczach i masz fajny sposób patrzenia na świat.
Trenuj.

Pozdrowienia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

5
Jeśli chodzi o styl, to podpisuję się pod tą opinią Godhanda:
Godhand pisze:Strasznie przeszkadza styl, pisanie hasłami - dotyka, bąbelki, chłód, szklanka. Wstaje. Tak piszesz (a przynajmniej ja to tak odbieram).
To pisanie hasłami tutaj nie działa. Jeśli to "rwanie" miało być nośnikiem emocji, to stało się co najwyżej irytującym zabiegiem. Taka forma narracja może mieć sens chwilami. Ale w ważniejszych momentach. Nie ogólnie.
Dlatego te wprawki raczej mi się nie spodobały.

Jest trochę innych, warsztatowych bardziej błędów, ale nie jakoś strasznie.
zabzupazebowa pisze:Żebrak spokojnie śpi na ławce, wokół park, jest szósta rano, cisza, spokój, są sami.
Powtórzenie.
Ogólnie ta "cisza, spokój" jest prawie wszędzie i miałam wrażenie zdartej płyty, ale to trochę pewnie kwestia tego, że czytałam ciurkiem kilka, teoretycznie zupełnie od siebie oderwanych tekścików.
zabzupazebowa pisze: Siedzi przy barze, pije już trzecią kolejkę, lekko kręci mu się w głowie. Rozgląda się dookoła, po otaczających go osobach, szczególnie tych pijących w samotności. Zastanawia się co skłoniło ich do picia. Pewnie jakieś banały, kłótnia w rodzinie, stres w pracy, może piją z nawyku. Zakazane mordy. Pociąga kolejny łyk.
Tutaj, moim zdaniem, przedobrzyłeś z powtórzeniami. Jakieś przemyślane, dla podkreślenia, ok... Ale tutaj tego za dużo.

Treść we wprawkach zazwyczaj gra drugorzędną rolę, ale też przez moment się nad nią pochylę.
Wybierasz smutne, melancholijne sceny, szukasz gry na emocjach - to fajnie. Jednak niektóre z tych scenek wydały mi się banalne. Zwłaszcza tekścik z bogatym gościem litującym się nad żebrakiem i wyrzucającym resztki jedzenia. Problem istnieje, ale jest już mocno oklepany, a tutaj nie widać świeżego spojrzenia czy ciekawszego ujęcia.

Moja rada ogólnie - zmienić styl na płynniejszy, rozpisać się trochę odważniej i dalej szukać emocji w tekstach. A może być ciekawie.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”