Wieczny wędrowiec.

1
- Gdzieś tam kończy się świat.

WWWSzkliste mury rozbijały się o lewą burtę okrętu. Krople lodowatej wody muskały iskrzący srebrem napis, żelaznymi zawiasami umocowany w drewnie. Znad rufy, poza horyzont spoglądały zimne oczy morskiego smoka. Dumna, łukowata postawa jego wężowej sylwetki górowała pośród niespokojnych wód, próbujących powstrzymać to, co nieuniknione.

- Koniec drogi tak bliski – starcza dłoń mocniej zacisnęła się na żelaznej kuli. – Słyszę śpiew bogów. Ich gniew – wprawiona w ruch laska poczęła wystukiwać jemu tylko znaną melodię. – Twarze pełne ognia, zwrócone ku mnie. Tak dawno nie widziałem ognia.

WWWPotężny wiatr smagał płachty postrzępionych żagli, wraz z prądem pchając okręt w przeciwnym do zamierzonego kierunku. Ten jednak parł naprzód, wbrew wszelkim przeciwnościom. Na oczach oceanu działo się niemożliwe. Ciemne niebo gęstniało coraz bardziej, nie mogąc zapłakać. Przegniłe deski skrzypiały w rytm nuconej przez mężczyznę pieśni. Umilkł. Umęczona nieprzeliczonymi westchnieniami pierś opadła ponownie.

WWWWyschłą dłonią otarł z szarego policzka łzy, których nie było.
- Nadzieja wrosła w moje kości tak bardzo.

WWWGłos ten jak szelest liści rozniósł się pośród cmentarza drzew. Szept ten silniejszy był od wycia cierpiącego morza. Czarne, zionące pustką oczodoły były wszystkim co pozostało po wiecznie roześmianych źrenicach. Chłód zastąpił ciepło zamierzchłych spojrzeń. Czując bijący od samotnej duszy smutek, niebo wypuściło pierwsze spośród wielu szklanych dzieci.

- Czy to już? – zapytało echo dawnej załogi. Wiatr pieścił zmurszałe drewno, które od lat nie ugościło żywej stopy.
- Bliżej niż kiedykolwiek – kościste palce sięgnęły po kapitański kapelusz. Dziury zerwały godność ze starego, postrzępionego skrawka materiału. Dłoń zacisnęła się chłonąc wspomnienia.
- Zawsze jest bliżej – zawył niski, tubalny głos – bliżej i bliżej. Kolejne wiadro wylane z oceanu. Zbyt długo tańczymy pośród fal.

WWWNa potwierdzenie tych słów, chmury rozwarły swe ramiona. Strugi wody zastąpiły rzewne krople. Naga czaszka błyszczała spływającymi strumieniami.

- Po tym wszystkim, poddać się? Precz demony! – nieludzki krzyk rozdarł przerażone powietrze.

WWWPłacz, ciche, niemal chłopięce łkanie. Opadająca ze szczęk skóra otulała mokrą podłogę.

- Wybaczcie.

WWWBez odpowiedzi.

- Tak długo, niewyobrażalnie długo. Cel tuż za horyzontem, każdego dnia…



***


WWWStary pirat usnął. Burdelmama przyglądała mu się z rozbawieniem. Podniosła rozrzucone po pokoju butelki. Zdmuchnęła ostatnią ze świec, pozwalając żyć historii dalej, pośród fal śniącego umysłu.
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 19:03 przez UnNorm, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Po przeczytaniu twego tekstu, narodziło się we mnie natchnienie. :D
Moim skromnym zdaniem, zdaniem zwykłego czytelnika jest fantastycznie, dosłownie. Opisy takie wyuzdane, ale jednak nie rażące, oczywiście według mnie, bo pewno znajdą się nasi wspaniali Weryfikatorzy, którzy wypatrzą mnóstwo błędów, i chwała im za to. Mnie jednak twój tekst bardzo zaciekawił. To tyle. Ahoj.
"...Tak... chcemy, żeby Czarny Anioł zbawił dla nas świat
Zebrał Armię Wszechpotężną Nasz Niebiański Brat
Nawet jeśli zmieni przy tym w piekło cały kraj
Graj Muzyko Graj!
Obróci niewiernych wiarołomców znowu w proch
Nie pomogą groźby, nie pomoże matek szloch
Chcemy, żeby Czarny Anioł zabrał nas na BÓJ!!!
TRUJ ANIELE TRUJ!!!"
HUNTER - IMPERIUM TRUJKI

3
Trochę przekombinowujesz z opisami, przez co są niezrozumiałe. Zobacz:
UnNorm pisze: Krople lodowatej wody muskały iskrzący srebrem napis, żelaznymi zawiasami umocowany w drewnie.
1. iskrzący się
2. napis był umocowany w drewnie zawiasami? Drewnie czego? Co ten napis przedstawiał?
3. Wcześniej "mury się rozbijają" a teraz krople wody muskają - widzisz rozdźwięk?
Być może jest to uzasadnione twoją wizją, ale niestety nie jest tu ona w pełni zaprezentowana. Czy te krople były innego pochodzenia?
UnNorm pisze:Znad rufy, poza horyzont spoglądały zimne oczy morskiego smoka. Dumna, łukowata postawa jego wężowej sylwetki górowała pośród niespokojnych wód, próbujących powstrzymać to, co nieuniknione.
1. Zakładam, że smok to ozdoba zatem czy nie powinien być raczej na dziobie? A jak nie to trzeba doprecyzować...
2. Niepotrzebnie personifikacja oczu. Niech podmiotem tego zdania będzie smok, spoglądający gdzieś hen, daleko...
3. Drugie zdanie jest niestety zupełnie pokręcone: dumna postawa sylwetki? Leksykalny chaos.
postawa
1. «właściwa komuś budowa ciała»
2. «układ ciała świadomie mu nadany»
3. «stosunek człowieka do życia lub do pewnych zjawisk, wyrażający jego poglądy»
sylwetka - kształt, zarys
Zatem: dumnie ułożony kształt ciała węża był wyżej niż wody (oczywiste chyba skoro go widać?), a wody próbowały coś powstrzymać.
Pomotane.
UnNorm pisze:- Koniec drogi tak bliski – starcza dłoń mocniej zacisnęła się na żelaznej kuli. – Słyszę śpiew bogów. Ich gniew – wprawiona w ruch laska poczęła wystukiwać jemu tylko znaną melodię.
Jemu? Ostatni podmiot męski to wąż.

c.d.n.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

4
UnNorm pisze:Potężny wiatr smagał płachty postrzępionych żagli, wraz z prądem pchając okręt w przeciwnym do zamierzonego kierunku. Ten jednak parł naprzód, wbrew wszelkim przeciwnościom.
płachta - duży płat np. płótna, papieru, skoro żagle były postrzępione to jakoś mi się tu gryzie, bo to już nie były płachty a strzępki, pasy.
smagać - uderzać, a gdy sobie wyobrażam te postrzępione żagle na wietrze, to chyba raczej są one szarpane, targane.
Prąd nie może niczego pchać. Do tego znów pogubileś się w podmiocie domyślnym i wyszło, że kierunek parł naprzód. Moim zdaniem jest tu przekombinowanie, widzę te zmagania okrętu z wiatrem, prądem, burzą, ale wymyka ci się ta scena na poziomie językowym.
UnNorm pisze:Na oczach oceanu działo się niemożliwe. Ciemne niebo gęstniało coraz bardziej, nie mogąc zapłakać. Przegniłe deski skrzypiały w rytm nuconej przez mężczyznę pieśni.
Zbyt dużo przeskoków - ocean - niebo - okręt - mężczyzna, śpiewający pieśń. Trzeba tutaj płynniejszych przejść, albo najpierw zbudowania obrazu z poziomu makro - morze, niebo, wiatr, prądy morskie - do mikro - okręt - żagle - mężczyzna - i pieśń w tym wszystkim jako spoiwo. Inaczej jest chaotycznie i to nie w rozumieniu - oddające chaos sceny a trudne do przeczytania i poskładania w obraz.
UnNorm pisze:Głos ten jak szelest liści rozniósł się pośród cmentarza drzew. Szept ten silniejszy był od wycia cierpiącego morza.
Pierwsze zdanie mnie trochę zgubiło: jego głos jak szelest liści (??) rozniósł się (szelest raczej się nie roznosi, to dźwięk szumiący, cichy, zlewający z tłem, niesie się głos, krzyk, coś donośnego, o dużym natężeniu) pośród cmentarza drzew? Na środku oceanu metafora niezwykle nietrafiona. No i nic mi nie mówi. No bo jak się roznosi szelest na cmentarzu drzew, cokolwiek to jest? Ważne, by twoje własne metafory ci nie pouciekały w nadmierną abstrakcję, bo wychodzi coś niezrozumiałego.
UnNorm pisze:Dziury zerwały godność ze starego, postrzępionego skrawka materiału. Dłoń zacisnęła się chłonąc wspomnienia.
Ta mi się podoba :)

Podsumowując: tekst niewątpliwie ma klimat. I to jest duży potencjał.
Ale jest troszkę nadmiernego patosu, duży poziom ogólności, który sprawia, że jest to fajny obrazek i tyle. Nie ma historii. To taka ładna stopklatka z filmu. Musisz też precyzyjnie panować nad językiem inaczej w natłoku ładnych słów i nabrzmiałych metafor ucieka sens.
Powodzenia!

5
Hej,

Zabierałem się za ten tekst trzy razy. Jest specyficzny, więc nie będzie łapanki (w większości powtórzyłbym się z Caroll) a raczej coś co można nazwać wrażeniem ogólnym.

Po pierwsze, kombinacje. Zdanie, przez użycie ciekawych metafor zyskuje na "urodzie" ale zapominasz, że to też ma gdzieś swój punkt krytyczny i po jego przekroczeniu piękno zdania znowu spada.

Czyli, po uproszczeniu połowy zdań w tekście i po usunięciu tych obrazów, które być może są poetyckie i górnolotne ale niszczą przekaz, tekst moim zdaniem zyskałby.

Po drugie (i dużo ważniejsze), w tym tekście mimo błędów jest magia.
Oto stary pirat wspomina i tęskni, w alkoholu szuka cieni kamratów i dawnych przygód. I patrząca na niego z rozbawieniem (a w moim wyobrażeniu także z sympatycznym politowaniem) burdelmama.
Jest jakiś rodzaj fajnej wrażliwości, z którym ten obraz do mnie trafił.
I nie do końca zgadzam się z Caroll, że to stopklatka, to doskonały materiał na krótki metraż i Tomek Bagiński zrobiłby z tego arcydzieło.

I na koniec.
Twój tekst, w wymowie i sensie przypomniał mi stary kawałek:

Knajpa Morderców (fragment) słowa: Stanisław Staszewski
Może nareszcie któregoś ranka
Znowu się zacznie wielka kocanka
I wrócą chwile pełne zazdrości
Znów będą płacić za przyjemności
Znów w dłoni zamiast płaskiej butelki
Znany kształt kolby od parabelki
A w końcu palca wibruje skrycie
Jak łaskotanie: tu śmierć, tu życie
Wracajcie słodkie chwały godziny
Sławne gonitwy i strzelaniny
Tak tylko można znowu być młodym
Zabić i z dumą czekać nagrody
W knajpie morderców gryziemy palce
Żądze nas dręczą i sny o walce
Pisz dalej, warto.
Pozdrawiam,

G
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

6
Dziękuję Risthar.

Dziękuję Caroll.
Patos wynika przede wszystkim z tego, że zarzuca mi się albo nierównomierne rozkładanie stylu w tekście, albo wręcz kiepski styl. Spróbowałem więc na tle całej, tchniętej weną sceny polecieć równomiernie, uznawszy, że patos to najłatwiejsza ku temu droga. Na próbę. Ależ się w związku z tym nielogiczności namnożyło.

Dziękuję Godhand, za ciepłe słowa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”