WWWMarek popatrzył na swój brzuch. Odstający, owalny jak "gała do nogi". "Ile już nie grałem w piłkę? Chyba ze trzy lata...". Położył się na podłogę. Nogi podsunął pod łóżko. Wykonywał skłon za skłonem. Mięśnie bezpiecznie ukryte w fałdach tłuszczu, paliły okropnie. "Jeszcze jeden. No, jeszcze raz!"
WWWPo setnym padł plecami na ziemię. Dyszał. Mięśnie zaciskały się. Trzeba było je rozciągnąć. Obrócił się na brzuch. Wyprostował ręce i odgiął tułów do tyłu. Czuł się, jakby bebechy rozrywano mu na torturach. Wiedział jednak, że tak trzeba.
WWWWstał, otrzepał plecy, które niczym mop zebrały kurz z podłogi. Popatrzył w lustro. Brzuch wydawał się większy, ale za to na jego piłce pojawiły się małe guzy. Cierpienie było duże, efekt mały. "Jak w życiu" pomyślał.
WWWUsiadł do komputera. Po raz kolejny tego wieczoru wszedł na jej profil. Otworzył piwo i przeglądał zdjęcia. Szczerzyła się do niego z ekranu. Zdająca sobie sprawę, z przewagi jaką obdarzyła ją matka natura oraz dobrodziejstwami "fotoszopa", którego potrafił obsługiwać jeden z jej przydupasów. Cienkie paski ubrań doskonale podkreślały jej krągłości. Jasne kolory koszulek perfekcyjnie eksponowały opalone piersi, które miłośnikowi cytrusów mogły się kojarzyć z bardzo dorodnymi grejpfrutami.
- I do tego blondynka. - powiedział do siebie rozmarzonym głosem. Tylko takie lubił. W mózgu grały mu fanfary zwycięstwa, wypił piwo na hejnał i położył się spać.
***
- Może pójdziemy do ciebie? - Było to pytanie retoryczne. Zadawał je zwykle po kilku drinkach. Wtedy, gdy już pierwsza lina oporu została złamana. Gdy już nie strzelali do siebie pociskami słownymi, mającymi zbudować zainteresowanie, ale kiedy już walczyli na szable swoich języków i tarcze ust. Gdy ich ręce biegały po sobie bardziej chaotycznie niż dzieci na placu zabaw.
- Dobrze.
WWWWolał, gdy nic nie odpowiadały, tylko brały go za rękę i prowadziły do swoich mieszkań. I gdy praktycznie się nie odzywały całą drogę, jakby niczego nie chcąc zepsuć. Później kiedy przekraczały próg, rzucały mu się na naszyję. Całując, zdejmowały ubrania. On je lekko odpychał.
- Sypialnia.
Nic nie odpowiadały, tylko próbowały pocałować go raz jeszcze. Ale fale pocałunków rozbijały się na skale jego życzenia.
- Może napijemy się herbaty? - zaproponowała. Znał te ostatnie próby oporu. Ale rozdarta ze swojej zbroi ubrań, była wręcz zabawna, gdy stała już jedynie w porozpinanej koszuli i majtkach.
- Chodź. - wziął ją za rękę. - Gdzie śpisz? - wskazała palcem na drzwi po lewej. "Dlaczego to zawsze są te po lewej?". Nie miał dużo czasu na myślenie, musiał działać.
WWWRuchy miał wyuczone. Popchnął ją na łóżko. Powoli zdjął koszulę. Nie chciał, żeby się pogniotła lub pobrudziła. Była to w końcu jego najlepsza czarna koszula. Stanął przed nią w całej swojej "nieokazałości". Dziwił im się, co te kobiety o szczupłych, gładkich ciałach w nim widzą. Tak, twarz miał ciekawą. Ale aż tak, żeby zapominać o odstającym brzuchu, zapadniętej klatce i niewysportowanych nogach?
WWWPołożył się obok niej. Był jeszcze w spodniach. Pocałował ją, ona jego. Wciąż nie wiedziała, czy tego chce. Było już za późno. Alkohol co prawda parował i dynamitu we krwi było coraz mniej. Zegar jednak tykał. Jego ręka podążyła do jej lasów równikowych. Przeszył ją dreszcz, a jej ręka skierowała się na jego spodnie. Wstrzymała oddech na ledwie zauważalną chwilkę. Ale on znał te momenty, gdy były pod wrażeniem. Obrócił ją na brzuch, całował jej szyję. Powoli, dokładnie, nie omijał żadnego miejsca. Rozpiął rozporek. Przycisnął jej twarz do poduszki, zakrył jej usta i wpił się w nią. Kłami swojego myśliwskiego noża.
***
Adwokat zapytał go:
- Czemu pan to zrobił? Czemu pan zabił te sześć kobiet? Przecież oboje wiemy, że nie jest pan pierdolnięty, mimo że to było kompletne szaleństwo. Musiał pan sobie zdawać sprawę z tego, że policja pana namierzy!?
- Zdawałem.
- No więc czemu na miłość boską!?
- Wie pan jak to jest, jak dostrzega się tę głupotę w koło? Jak, po drugie, ciężko to zaakceptować. A po trzecie, rozumie się, że nie można z tym nic zrobić?
- Chyba każdy rozumny człowiek to wie?
- Tak, każdy. A co jak człowiek myśli, że jest mądrzejszy od innych i że te trzecie go nie dotyczy? Ja długo myślałem nad sensem życia. Moim sensem, moim prawem jest poprawa społeczeństwa. Myślałem trzy lata i wymyśliłem. Wyrwałem słoneczne mlecze, zanim stały się księżycowe i rozsiały swoje nasiona tępoty dalej. Szkoda, że zostało ich jeszcze tyle. Ale przecież zawsze lepiej coś zrobić, niż przyglądać się z boku?
Dmuchawce latawce [Psychologiczny]
1
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 18:57 przez bartizzit, łącznie zmieniany 4 razy.