Okrutny los.

1
Zawsze lubiłem patrzeć w Twoje oczy, wiesz? Ba, kochałem je. I nadal tak jest. Ilekroć tylko na Ciebie spojrzę, na bladą cerę, jasną skórę, długie czarne włosy, przypomina mi się wieczór, kiedy po raz pierwszy Cię ujrzałem. Było ciemno, jednak nawet to nie pozwoliło mi przeoczyć czegoś, co jest Twoim atutem. Gdy podeszłaś bliżej i zatrzymałaś się przy mnie, byłem w siódmym niebie. Od razu wiedziałem, że nie przejdziesz obok mnie obojętnie. Nie, nie mam wysokiego ego. Po prostu tak było, tak musiało się stać. Spotkanie z Tobą zmieniło całe moje życie. Już nic nie jest tak, jak dawniej.
Teraz wstaję wcześniej, parzę kawę, robię Ci śniadanie. Nalewam wody do wanny, abyś mogła wziąć poranną kąpiel. Wiem, że to uwielbiasz. Pierwszej nocy leżeliśmy w wodzie ponad dwie godziny. Nie ważne było, że robi się coraz zimniejsza. Byłaś tam Ty i to się liczyło.
Po kąpieli przeglądasz swoją pocztę mailową. Zawsze z takim zaciekawieniem i zapałem, że czasami mam ochotę zobaczyć, z kim tak piszesz. Lecz nie zrobię tego. Każdy ma swoje sekrety, każdemu wolno korespondować z kim chce. Nie jestem zazdrosny, jestem po prostu ciekawy. Tak, wiem, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Jednak, czego nie robi się z miłości?
Potem idziesz na zakupy z jakąś przyjaciółką, a ja siedzę w domu i jak głupi czekam na Twój powrót. Ostatnio boję się wychodzić gdziekolwiek. Boję się, że tak zamyślę się o Tobie, że zapomnę o bożym świecie i coś się stanie. Nie chciałbym zginąć w jakiś głupi sposób, podczas gdy latasz po sklepach. Uwielbiam patrzeć, jak wracasz do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy, opowiadając, co udało Ci się „upolować” na wyprzedażach. Jesteś wtedy taka szczęśliwa. Zawsze patrzysz mi głęboko w oczy, po czym namiętnie całujesz. Uwielbiam te długie pocałunki, nawet nie wiesz, ile bym zrobił, aby trwały one wieczność. Aby nikt ani nic nam nie przeszkadzało, abyśmy się niczym nie przejmowali. Jednak Ty chyba nie czujesz tego samego, co ja. Przerywasz je bowiem w pewnym momencie i biegniesz do kuchni ugotować obiad. Twoje dania są tak pyszne, że mogłabyś pracować jako szef kuchni. Naprawdę. Wiele razy Ci to mówiłem, jednak Ty wolisz przedszkole od tego. Mogłabyś wtedy pochwalić się swoimi umiejętnościami, a nie je tłamsić. Ale nie mam Ci za złe, że wybierasz coś innego. Wręcz cieszę się, że masz takie wspaniałe podejście do dzieci. Byłabyś świetną matką. Wspominałem o tym nie raz, lecz od razu schodziłaś na inny temat. Nie chciałem Cię zmuszać do rozmowy o tym, więc po prostu nie pytałem. Ty milczałaś. Aż wreszcie pewnego dnia dowiedziałem się, co było tego przyczyną. Zadałaś mi ból, którego po Tobie bym się nie spodziewał. Ból, który ślad pozostawi po sobie do końca życia. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mógł Ci wybaczyć. To nie tak, że nie chcę. Nie potrafię. Po prostu nie potrafię. Wydawało mi się, że nie mamy przed sobą tajemnic, że jesteśmy szczerzy we wszystkim. Najwyraźniej się myliłem. Zaufałem Ci, a Ty zniszczyłaś wszystko, co nas łączyło. Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kochałem. Tak bardzo, że nie dopuszczałem do siebie myśli, że ktoś może mi Cię odebrać lub, że sama ode mnie odejdziesz. Byłem pewien, że więź, która się między nami wytworzyła, przetrwa na wieki. Duży błąd z mojej strony. Miałem nadzieję. Znałem Twą przeszłość, lecz wierzyłem, że się zmienisz. Nadzieja. Czym ona jest? A może lepiej zapytać: co to jest? Teraz wiem, że coś takiego nie istnieje. Ludzie się nie zmieniają, mogą tylko założyć na siebie jakąś maskę, pod którą chowają swoje prawdziwe oblicze i udają kogoś innego. Tak było z Tobą. Potraktowałaś mnie jak śmiecia. W dniu, kiedy się o tym dowiedziałem, byłaś szczęśliwa jak nigdy. Gdy spojrzałem na Ciebie, łza zakręciła mi się w oku. Pomyślałem: Jest taka idealna, taka radosna i taka nie dla mnie. Po co w ogóle robiłem sobie nadzieję, że ktoś taki jak Ty się mną zainteresuje? Powiedziałem Ci o wszystkim. Wypierałaś się, krzyczałaś, na koniec się popłakałaś. Mnie również mało brakowało, abym zaczął szlochać. To była nasza pierwsza kłótnia. Pierwsza i ostatnia. A potem… Pamiętasz, co było potem? Wybiegłaś z domu tak szybko, że nie mogłem Cię dogonić. Nie zatrzymywałaś się, aż do pewnej chwili… Gdy nierozważnie wbiegłaś pod nadjeżdżającego TIRa, który nie miał jak zahamować. Twoje spojrzenie w momencie upadku powaliło mnie z nóg. Płakałem przez wiele minut, godzin, dni… Powinienem się cieszyć, że spotkała Cię kara za wszystkie Twoje czyny. Ale kogo cieszy śmierć bliskiej osoby? Nikogo. Byłem załamany, gdy miesiąc później dowiedziałem się, że nie miałem racji…
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 19:02 przez Ellfie, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Fajnie, że młodzi ludzie zdobywają się na tyle odwagi, by napisać coś podobnego. To doprawdy motywujące, pocieszające i wzruszające. Szczególnie zaś łapie mnie za serducho fakt, że na jakiś czas metaforycznie wchodzisz w chłopaka każdym calem i walisz równo z jego perspektywy, nie udziwniając. Kryjesz się przed przesadnością, dosadnością - ogólnie pieprzys* całe to silenie się na subiektywną wyższość treści nad manierą wysypywania ładnych słówek, wyłapanych ze słownika wyrazów bliskoznacznych. Nie piszesz o docieraniu na kraniec umysłu, o wahaniu się nad emocjonalną przepaścią, inaczej: o byciu zauroczonym, o emocjach, konkretnych.

Pozostań przy tym. Przynajmniej na jakiś czas. Taka jest moja rada.

Jesteś dobrą obserwatorką, mającą manierę do pisania jak było, jest i będzie. Czarne i białe. Bez diamentów i spadających gwiazd, których ogonki wydają się merdać, gdy bohater przechyla kufel piwa. Nie żłopiesz byle słów. Spijasz wybrane, robisz to powoli, z pewnym szacunkiem.

Naprawdę złapałaś mnie za serducho. Cenię Twoją skromność i młodzieńczy kunszt.

Teraz skup się.
Przemyśl:

1) rolę akapitów (Jak pisać... Kinga fajnie to obrazuje)
2) porządek wynikający z pewnego uporządkowania, być może schematycznego - staraj się napisać kolejne teksty tak, by nie były, albo przynajmniej nie sprawiały wrażenia przelewającego się gdzieś tam przez Ciebie potoku słów
3) zachowuj pewien umiar, nie podając wszystkiego jak na talerzu - wygodnie jest czasem pomyśleć, gdzie ziemniaki?! gdzie te cholern* ziemniaki?! I to myślenie pozostaw czytelnikowi, to jest jego pole do popisu - jednocześnie pilnuj się, nie przesadzaj z oszczędnością, bo ktoś gotów się zamyślić na śmierć

3
Hej,

Archeologia - część pierwsza.
Szansa na powrót Autora - jakieś piętnaście procent.
Byłaś tam Ty i to się liczyło.
Czytałem kilka razy, zawsze dodawałem sobie zaginione domyślnie "tylko".
Nie jestem zazdrosny, jestem po prostu ciekawy. Tak, wiem, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Jednak, czego nie robi się z miłości?
Nie łapię. Ostatnie zdanie ma się nijak do reszty. Bo co niby takiego wielkiego bohater robi dla miłości? Powstrzymuje zazdrość, którą sam, na swój użytek nazywa ciekawością?
Ostatnio boję się wychodzić gdziekolwiek. Boję się, że tak zamyślę się o Tobie, że zapomnę o bożym świecie i coś się stanie.
Załapałem, że to klamra z zakończeniem, jednak tutaj - w tym miejscu tekstu - brzmi to dziwnie, nienaturalnie.
Twoje dania są tak pyszne, że mogłabyś pracować jako szef kuchni. Naprawdę. Wiele razy Ci to mówiłem, jednak Ty wolisz przedszkole od tego. Mogłabyś wtedy pochwalić się swoimi umiejętnościami, a nie je tłamsić.
(...)jednak Ty wolisz przedszkole od tego.
Tutaj zgrzyta mi szyk.
Jednak Ty zamiast tego wolisz pracę w przedszkolu - i po problemie.

I dalej:
Mogłabyś wtedy pochwalić się swoimi umiejętnościami, a nie je tłamsić.
Tłamszenie to w moim rozumieniu, świadome duszenie w sobie czegoś, a ona nie tyle dusi, co nie chce eksponować, albo nie w zakresie jaki nasz bohater proponuje.
Aż wreszcie pewnego dnia dowiedziałem się, co było tego przyczyną.
Czego się dowiedział? Bo zupełnie się to nie klei się z zakończeniem. Zmyłka musi być wiarygodna, a ta, przez przemilczenie nie jest.
Ból, który ślad pozostawi po sobie do końca życia.
Ciut patetycznie jak dla mnie.
Wydawało mi się, że nie mamy przed sobą tajemnic, że jesteśmy szczerzy we wszystkim.
Jakoś mi to etycznie zgrzytnęło, jak się jest szczerym z "drugą połówką" to w domyśle obejmuje to wszytskie tematy, nie?
Byłem pewien, że więź, która się między nami wytworzyła, przetrwa na wieki. Duży błąd z mojej strony.
Raczej naturalne myślenie życzeniowe.
Ludzie się nie zmieniają, mogą tylko założyć na siebie jakąś maskę, pod którą chowają swoje prawdziwe oblicze i udają kogoś innego.
Nawet tutaj pozwoliłbym sobie się nie zgodzić. Znam przypadki wielkich matamorfoz osobowościowych.
Byłem załamany, gdy miesiąc później dowiedziałem się, że nie miałem racji…
"Byłem załamany" wszystko psuje.
Napisz - Miesiąc później dowiedziałem się, że moje podejrzenia były niesłuszne - i pozwól czytelnikowi wyobrazić sobie co czuje ten facet.

Ogólnie.
Opowiadanie tchnące miłością naiwną, kto przeżył jakoś osobiście odbierze, kto nie, nie.
Dla mnie średnie.

Pozdrawiam,

G.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony pn 29 kwie 2013, 14:58 przez Godhand, łącznie zmieniany 1 raz.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

4
A mnie się podobało. Może mało porywające, brak mi dosadnych szczegółów, które nakręcały by wyobraźnię - ale na lekkie westchnienie po pełnym wrażeń dniu, miła odmiana. W sumie wyciszające opko, choć miało być dramatyczne. Godhand, to miała być spowiedź, nie może być az tak tekst wygładzony - jakieś emocje muszą się ukazać :)
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

5
geblis:

Po krótkim przemyśleniu - zgadzam się częściowo :)
Nawet brak logiki tłumaczy zaćmienie spowodowane chorobą miłosną.

Pozdrawiam,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

6
Nie czuję tego tekstu... Jakoś emocje słabo do mnie docierają. Brakuje mi bardziej wyrazistych środków wyrazu, jakiś detali, na których moja wyobraźnia mogłaby się skupić, wokół których zbudować obraz.
Ale to może być kwestia przede wszystkim mojego sposobu odbioru tego typu tekstów. Jeżeli historia miłosna ma mnie poruszyć, to musi mieć w sobie "to coś". To coś więcej niż miłość od pierwszego wejrzenia, sielanka, podejrzenia o zdradę i tragedia...
Dla mnie to był trochę taki za bardzo zarys historii - schemat, jakich wiele, który dopiero można by czymś wypełnić.

Językowo denerwował mnie miejscami patos w tekście. Co nieco zgrzytnęło też logicznie. Zwłaszcza miejsce, gdzie narrator "odkrywa", co było przyczyną zachowania takiego a nie innego swojej drugiej połówki, a potem przecież okazuje się, że wcale tego nie odkrył. On opowiada to wszystko z pewnej perspektywy, więc pod tym względem, moim zdaniem, narracja powinna być spójna. Jeżeli chcesz zachować efekt zaskoczenia, to należałoby po prostu pomyśleć o innym doborze słów.

Ogólnie nie czytało się źle, ale też bez specjalnego zainteresowania. Miłość to bardzo nośny temat... Ale też dość wymagający, bo już strasznie wytarty.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron