Tekst pisany był pod wpływem nagłego impulsu, chwili. Proszę o szczerą, aczkolwiek konstruktywną krytykę. Prosiłbym o dalsze rady/wskazówki/uwagi dotyczące mojej "tfórczości." Bez dalszego gadania, zapraszam do przeczytania mojej nędznej pracy^^.
***
„Dobroć jest czymś bardzo prostym: być zawsze do dyspozycji drugich, nigdy nie szukać samego siebie.”
Hammarskj??ld Dag
„Czasem tak łatwo jest przejść obok czyjegoś nieszczęścia. Zabiegani ludzie w miastach, pędzą czym prędzej po sukces. Nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa. Tak bardzo są zapatrzeni we własną osobę, że nie widzą, albo nie chcą widzieć, ludzkiego cierpienia. Zostawiają potrzebujących w potrzebie, odwracają się plecami. Nie liczą się z tym, że ktoś może nie mieć na kawałek chleba. Nie zważają na fakt, że na ziemi żyją ludzie biedniejsi, pozbawieni jakichkolwiek dóbr osobistych, żyjący w ubóstwie, potrzebujący nie tyle ciągłej opieki, co wsparcia i troski, której przecież nigdy nie mieli możliwości doświadczyć”.
Ryan, wstając rano każdego dnia wiedział dokładnie, co czekać będzie na niego w liceum, do którego uczęszczał. Niechętnie chodził do szkoły. Nie brał czynnie udziału w żadnych zabawach klasowych; czy to dyskotekach, czy nawet imprezach organizowanych przez klasowych kolegów. W szkole uważany był za nudziarza, ponuraka i kujona niemającego nic do zaoferowania. Jego poglądy wykraczały poza wszystkie rozumy społeczności szkolnej. Jakby tego było mało, ubierał się na ciemno - Para czarnych, dopasowanych jeansów, czarny, wełniany, babciny golf, który dostał w prezencie na swoje trzynaste urodziny oraz para zużytych trampek. Zewnętrznie nie wyróżniał się niczym szczególnym od innych „zwykłych” ludzi. Jedynym szczegółem, który mógłby dostrzec „klasowy kolega” były piwne, małe oczy, które dostarczały w mroku świetlistego blasku, rzuczającego światło na drogę. Nikt nie umiał doszukać się w nim czegoś więcej, czegoś wyjątkowego wyjątkowego, znaleźć coś, co reszta „dzieci lasu”, jak sam Ryan ich nazywał, mogłaby wykorzystać. Niezauważony przez innych został zaszufladkowany do drewnianego pudełka z napisem: „Jesteś niepotrzebny, przegrywasz” i odstawiony w udręce w cień. Zważywszy na to, wybrał życie samotnika. Ciężko mu było ponownie komukolwiek zaufać. Nie traktował innych, jako osoby, którym, mógłby się „wygadać”. Wszystkie uczucia, myśli, poglądy zatrzymywał dla siebie. Przez te wszystkie lata pełnego szarości życia tłumił w sobie to wszystko, co los był mu wstanie zgotować.
Nie umiał z powrotem otworzyć się na ludzi. Nie mógł znaleźć u siebie w słowniku pozycji „przyjaźń” czy „miłość”. Być może dlatego, że w wieku pięciu lat stracił matkę w wypadku samochodowym. Nigdy nie miał okazji zaznać matczynej opieki. Zawalił się mu wtedy świat. Załamał się psychicznie. Mimo swojego młodego wieku wiedział dokładnie co się stało. Długo wtedy ubolewał nad stratą najbliższej mu osoby w życiu. Płakał po nocach, odsypiał to w dzień. Mimo, że nie mógł zobaczyć już swojej mamy, wiedział, że jeżeli sobie ją wyobrazi, to tak, jakby była tuż obok. „Widzę, bo kocham” powtarzał sobie ciągle. Wiedział dokładnie, że on i mama nadal byli jednością, z tym, że Ona patrzyła na niego z góry. Ojciec zaś nigdy nie znajdywał dla dziecka czasu. Wychodził do pracy o siódmej rano, kiedy to Ryan jeszcze smacznie spał, a wracał grubo po dwudziestej, kiedy mały leżał wtulony w swojego pluszowego misia. Wreszcie sąd rodzicielski otworzył oczy i postanowił odebrać ojcu prawo do wychowywania syna, w skutek czego, szkrab trafił do domu dziecka. Jednak było mu tam lepiej, jak sam stwierdził. Młodzieniec nie pochodził z zamożnej rodziny. Nigdy nie mógł pozwolić sobie na rozwijanie własnych zainteresowań. Nigdy nie miał tego, co inni koledzy. Do szkoły chodził skromnie ubrany. Nie było go stać na markowe ciuchy, które jego rówieśniki dostawali w prezencie, bez okazji, na jeden pstryk palcem. Według elity liceum nie miał nic do zaoferowania. Już z daleka wszyscy widzieli na jego czole kartkę z napisem: „Jestem bez szmalu”. Początkowo winił ojca o spowodowanie tego wszystkiego, jednak ze zbiegiem czasu dojrzewał, a jego podejście do życia zmieniało się. Zrozumiał, że tak naprawdę nie ma na co narzekać, że nie ma wcale źle, że inni mają gorzej. Zdał sobie sprawę, że to nie zawartość portfela świadczy o tym, czy ktoś jest godny uwagi.
Po stracie jedynego autorytetu w swoim życiu, nie mógł wyobrazić sobie przyjaciela. Nie potrafił uwierzyć w coś tak silnego jak miłość. Prawdziwego przyjaciela, czyli takiego, który potrafiłby zaakceptować jego osobę, jego spojrzenie na otaczający świat, jego światopogląd. Uszanowałby jego zdanie, odmienność w charakterze i wyglądzie. Takiego, dla którego samo „opakowanie” nie byłoby ważne. Decydujące okazać się mogło to, co miał w sercu. Bo to właśnie według chłopaka, nie szata i kilo, czy, jak kto woli, pięć tapety na twarzy zdobi człowieka. „Bo najważniejsze jest niewidocznie dla oczu”.
Blondyn uwielbiał czytać. Już jako małe dziecko pochłaniał duże ilości książek z serii tych „inteligentnych”. To właśnie w większości z nich wszystkich wyciągał życiowe mądrości zgodnie z jego przekonaniami. Wracał do nich jeszcze wiele razy w kolejnych latach swojego życia.
„życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.”
Hammarskj??ld Dag
W wieku dwudziestu dwóch lat Ryan założył fundację pomagającą wygłodniałym dzieciom. Zapracował na ten sukces ciężką pracą, jednak nie gonił w życiu za pieniędzmi. Był przekonany, że to nie to jest najważniejsze. Wiedział, że pomoc materialna nie jest wszystkim, a na pewno nie daje takich samych efektów co pomoc duchowa. Wspierał każdego kto zbłądził, kto potrzebował pomocy. Służył zawsze dobrą radą. Wiedział, że może. Był pewien, że te wszystkie nauki, które przekazuje nie idą na marne. że dają innym szansę na nowe, lepsze życie. że jednak dają siłę, mają tą magiczną iskierkę nadziei na pokonanie kolejnego trudnego dnia, kolejnego żmudnego etapu w życiu. Wychodził z założenia, że jeśli się bardzo tego chce i pragnie, i jeśli komuś na kimś zależy, to powinno się o niego walczyć.
Chłopak poznał także piękną, mądrą i, przede wszystkim, wrażliwą kobietę o imieniu Kate. Właśnie z nią postanowił spędzić resztę swojego życia. Po dwóch latach od pierwszego spotkania, wzięli huczny ślub, na który zaproszone zostały sto dwie osoby, w tym czterdzieścioro pięcioro dzieci. Po ślubie wyruszyli w podróż poślubną dookoła świata. W czasie podróży Ryan dowiedział się jaką wspaniałą kobietą jest Kate. Po powrocie zostali poinformowani, że była w ciąży. Ryan i Kate resztę swoich oszczędności postanowili przeznaczyć na pomoc w budowie domów dziecka w pobliżu ich posiadłości. Obydwoje byli cudownymi rodzicami. Kate, cudowną i troskliwą matką, a Ryan energicznym i pełnym optymizmu tatusiem. Wychowywali swoje dzieci na mądre i inteligentne, tak by wyrosły na pełnych wyobraźni i rozwagi ludzi. Sam Ryan nigdy nie przestał pomagać innym. Nadal brał udział we wszystkich dobrowolnych akcjach charytatywnych i starał się zawsze dopomagać tym, którzy upadli, borykając się sami ze swoimi problemami i nie umieli powstać. Uwielbiał być Matką Teresą z Kalkuty, w którą każdego dnia dzielnie się wcielał.
Właśnie te piękne chwile spędzone razem z Kate i dziećmi zrekompensowały mu smutne, ponure i pełne szarości dzieciństwo, które powinno być przecież oznaką beztroski. Para doczekała się także wnuków.
Ryan zmarł mając siedemdziesiąt osiem lat bujając się na drewnianym fotelu i czytając „Małego Księcia”. Na jego nagrobku wyryto napis: „Dobrze widzi się tylko sercem. Bo najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Słowa te miały być przestrogą dla materialistów, którzy nie widzieli nic poza swoim majątkiem. żona Ryan’a zmarła trzy lata później, mając siedemdziesiąt pięć lat. Zginęła w tajemniczych okolicznościach.
„Jedynie miłość nadaje sens życiu. Dlatego im bardziej zdolni będziemy do miłości i dawania siebie innym, tym bardziej sensowne będzie nasze życie.”
Hermann Hesse
2
Zacznijmy od tego, że jak widzę zagraniczne imiona w polskich opowiadaniach to mam ochotę zebrać autorów tych historii w jednym miejscu i zrzucić na nich napalm lub bombę wodorową. Po co to? Nie podobają się wam nasze rodzime imiona?
Przejdźmy jednak do utworu. Kompletnie mi się nie podobał. Opowiadanie jakich tysiące w internecie. Moralizatorstwo ukryte pod mało subtelną i niewyszukaną formą. Albo jest zbyt osobiste albo ma trafić do bardzo niewielkiej grupy ludzi, nie wiem.
Zdarzają się interpunkcyjne - to widać na pierwszy rzut oka.
Pomysł:2
Styl:3
Schematyczność:2
Błędy:3
Ocena ogólna:2+
Pozdro.
Przejdźmy jednak do utworu. Kompletnie mi się nie podobał. Opowiadanie jakich tysiące w internecie. Moralizatorstwo ukryte pod mało subtelną i niewyszukaną formą. Albo jest zbyt osobiste albo ma trafić do bardzo niewielkiej grupy ludzi, nie wiem.
Zdarzają się interpunkcyjne - to widać na pierwszy rzut oka.
Pomysł:2
Styl:3
Schematyczność:2
Błędy:3
Ocena ogólna:2+
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
3
Nie miałem na celu prawić morałów poprzez mój tekst. Chciałem oddać to, co czuję, co myślę i wcielić się jakoś w głównego bohatera. Jakbyś to inaczej oddał? Ukrywałbyś to, a czytelnik miałby mieć domysły? Błędy interpunkcyjne - owszem, zdarzają się i wiem o tym dobrze, że muszę z tym poćwiczyć. Jeśli zaś chodzi o zagraniczne imiona, to było to opowiadanie jedno z niewielu, gdzie takie zastosowałem. Po prostu pewna odskoczna, odmiana.
Jednakże dziękuję za wygłoszoną opinię.
Jednakże dziękuję za wygłoszoną opinię.
4
Kiepściutkie.
Nie da się streścić życia człowieka na czterech stronach maszynopisu znormalizowanego. John Irving w swoich książka często ukazuje całe, bądź większą część życia swych bohaterów. Potrzebuje na to kilkuset stron, które wydawnictwo Prószyński drukuje i tak maleńkim druczkiem.
Nie da się streścić życia taki błahym sposobem, jakim ty próbowałeś to zrobić. Nawet czytelnik nie poznał głównego bohatera, bo i co można o nim rzec, poza tym, że jest to dobry człowiek? Nic.
"Ojciec zaś nigdy nie znajdywał dla dziecka czasu. Wychodził do pracy o siódmej rano, kiedy to Ryan jeszcze smacznie spał, a wracał grubo po dwudziestej, kiedy mały leżał wtulony w swojego pluszowego misia. Wreszcie sąd rodzicielski otworzył oczy i postanowił odebrać ojcu prawo do wychowywania syna, w skutek czego, szkrab trafił do domu dziecka." - Gdyby sądy rodzicielskie działały w ten sposób, nie byłoby miejsc w domach dziecka. To jest nierealne.
"na jeden pstryk palcem." - jak się robi pstryk palcem?
Chyba chodziło ci o pstryknięcie palcami.
Patrzę w twój profil i widzę, że jesteś z '93 - czyli stosunkowo młody. Zapewne idziesz teraz do drugiej klasy gimnazjum. Cóż, ja pierwszą rzecz napisałem w drugiej klasie gimnazjum i na pewno była to rzecz nie lepsza od twego opowiadania (teraz idę do 1 liceum), wiec tu masz przody. Poza tym widać, że masz coś ciekawego do powiedzenia. Musisz znaleźć inny sposób.
Pozdrawiam
Nie da się streścić życia człowieka na czterech stronach maszynopisu znormalizowanego. John Irving w swoich książka często ukazuje całe, bądź większą część życia swych bohaterów. Potrzebuje na to kilkuset stron, które wydawnictwo Prószyński drukuje i tak maleńkim druczkiem.
Nie da się streścić życia taki błahym sposobem, jakim ty próbowałeś to zrobić. Nawet czytelnik nie poznał głównego bohatera, bo i co można o nim rzec, poza tym, że jest to dobry człowiek? Nic.
"Ojciec zaś nigdy nie znajdywał dla dziecka czasu. Wychodził do pracy o siódmej rano, kiedy to Ryan jeszcze smacznie spał, a wracał grubo po dwudziestej, kiedy mały leżał wtulony w swojego pluszowego misia. Wreszcie sąd rodzicielski otworzył oczy i postanowił odebrać ojcu prawo do wychowywania syna, w skutek czego, szkrab trafił do domu dziecka." - Gdyby sądy rodzicielskie działały w ten sposób, nie byłoby miejsc w domach dziecka. To jest nierealne.
"na jeden pstryk palcem." - jak się robi pstryk palcem?

Patrzę w twój profil i widzę, że jesteś z '93 - czyli stosunkowo młody. Zapewne idziesz teraz do drugiej klasy gimnazjum. Cóż, ja pierwszą rzecz napisałem w drugiej klasie gimnazjum i na pewno była to rzecz nie lepsza od twego opowiadania (teraz idę do 1 liceum), wiec tu masz przody. Poza tym widać, że masz coś ciekawego do powiedzenia. Musisz znaleźć inny sposób.
Pozdrawiam
5
Mhm... Może w całkiem niedalekiej przyszłości postaram się zrobić dłuższą formę tego czegoś, albo zabiorę się za coś innego. Na ogół nie pisałem opowiadań, zdarzyło się, ale to raz na ruski rok, kiedy trzeba było do szkoły. Najczęściej poruszałem sprawy dość poważne, różnego typu refleksje, co wychodziło mi nie najgorzej. Teraz staram się zabierać za opowiadania, jak widać z różnym skutkiem, jednak nie będę się poddawał. W końcu uczę się na błędach.
A tak nawiasem, jeśli chodzi o sądy rodzicielskie, to miałem na myśli to, że dziecko było zaniedbywane. Nie miało warunków do godnego życia etc, aczkolwiek jak widać widocznie mogłem o tym w jakiś sposób wspomnieć w tekście. P
Dziękuję za rady. Na pewno pomogą mi wykreować swój własny styl. A tak poza tym, że nie da się streścić życia człowieka, to jeszcze jakieś uwagi dotyczące innych rzeczy poza wspomnianymi?
Pozdrawiam.
A tak nawiasem, jeśli chodzi o sądy rodzicielskie, to miałem na myśli to, że dziecko było zaniedbywane. Nie miało warunków do godnego życia etc, aczkolwiek jak widać widocznie mogłem o tym w jakiś sposób wspomnieć w tekście. P
Dziękuję za rady. Na pewno pomogą mi wykreować swój własny styl. A tak poza tym, że nie da się streścić życia człowieka, to jeszcze jakieś uwagi dotyczące innych rzeczy poza wspomnianymi?
Pozdrawiam.
6
głównie zgodzę się z Szewczykiem - w takim tekście nie da się streścić życia człowieka. czytelnik nie poznaje bohatera, nie może się do niego ustosunkować, wszystko narzucone ma "z góry".
poza tym, tekst jest schematyczny, sztampowy można by rzec. narracja bardzo słaba, a styl mocno średniawy
zaniedbywanie dziecka to bardzo szerokie pojęcie. w takim przypadku jak opisałeś raczej by nie doszło do odebrania dziecka w "trybie natychmiastowym" prawie.
przede wszystkim radzę ci porzucić tą formę przedstawiania postaci. postaraj się poznać czytelnika z bohaterem, aby nawiązała się między nimi jakaś więź. a swoje refleksje i prawdy moralno-życiowe chowaj w tekście(zostaw tylko tę na początku), w myślach bohatera, w narracji. zresztą ja też tak robię, przy czym zwykle są to moje przemyślenia i moje sentencje (jesli można to tak nazwać)
pozdrawiam
Lan
poza tym, tekst jest schematyczny, sztampowy można by rzec. narracja bardzo słaba, a styl mocno średniawy
zaniedbywanie dziecka to bardzo szerokie pojęcie. w takim przypadku jak opisałeś raczej by nie doszło do odebrania dziecka w "trybie natychmiastowym" prawie.
przede wszystkim radzę ci porzucić tą formę przedstawiania postaci. postaraj się poznać czytelnika z bohaterem, aby nawiązała się między nimi jakaś więź. a swoje refleksje i prawdy moralno-życiowe chowaj w tekście(zostaw tylko tę na początku), w myślach bohatera, w narracji. zresztą ja też tak robię, przy czym zwykle są to moje przemyślenia i moje sentencje (jesli można to tak nazwać)
pozdrawiam
Lan
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec