Fus Ro Dah

1
Stworzony w ramach ciągłej nauki pisania :) Zapraszam.

Wiatr niósł ze sobą drobinki popielnego piasku niczym delikatny całun otulający każdy kamień, każdą roślinę, każde stworzenie. Nie będąc ponaglanym powoli opadał, jakby odpoczywał przed kolejnym lotem. Przez chwilę leżał, podziwiając surowy krajobraz popielnej pustyni, przebijanej gdzie nie gdzie skałami przypominającymi palce skierowane ku szaremu niebu, oraz krwistą roślinnością, której cienkie, długie liście były ostre niczym sztylety. Czasem dało się dostrzec wyschłe kikuty roślin, dawniej zwane dumnie drzewami.
Lekki podmuch nie wzniósł tym razem ze sobą piasku, lecz samotnie powędrował w kierunku namiotów tubylców. Wiatr zagrał na drewnianych dzwonkach zawieszonych nad obszernym wejściem do małego kompleksu mniejszych jurt, po czym umarł, wpadając w odmęty niewielkiej, błotnistej sadzawki znajdującej się pośrodku obozu. Pomimo tak nieprzychylnego terenu, był ktoś kto mógł nazwać to miejsce swoim domem - Popielni. Lud koczowniczy, o szlachetnych rysach, szarej - jak ten piasek - skórze i rubinowych oczach zamieszkujący tę ziemię od tysięcy lat. Bardzo dawno temu, zostali oni zepchnięci przez swych pobratymców z urodzajnych, południowych terenów Morrowind. Jednak pomimo tego - w przeciwieństwie do nich - Popielni nie zapomnieli dawnych tradycji. W ciągu długich lat nadal wiedli żywot plemienny - prosty, aczkolwiek honorowy. W czasie gdy pobratymcy z południa nadal oddawali cześć fałszywym bóstwom, tonęli w szponach ambicji, władzy i pieniądza, oni wciąż żyli jak dawniej. Nie, żeby nie byli świadomi ciągłego rozwoju Morrowind, ale dlatego, że wiedzieli co jest godziwe. Tak powiedział niegdyś Popielny Chan Suul-Matuula. "Nasi przodkowie zanim przybyli na tą ziemię oddawali cześć Azurze. Tak postępujemy i my. Nasi przodkowie żyli tak samo jak ich przodkowie. I my tak żyjemy. Przez pokolenia żyliśmy jako łowcy i wojownicy. Niechaj tak zostanie. Wiemy czym jest bogactwo, ale ono nie przynosi nic dobrego. Potrafi zmusić do swoich celów. Niegodziwców od razu, a prawych pokonuje z czasem. Dlatego my żyjemy jak nasi ojcowie, i ojcowie ich ojców, i niechaj tak zostanie." Tym są Popielni, tubylcy zamieszkujący północne ziemie Morrowind.

Drewniane dzwonki znów ożyły, tym razem jednak nie pod subtelnym dotykiem wiatru, a przez musnięcie palcami jednego z dzieci. Chłopiec z wyrazem znudzenia na twarzy obserwował jak przedmiot powoli wraca w stan spoczynku, wsłuchując się w ostatnie dźwięki. Westchnął na głos i usiadł na kamieniach okalających sadzawkę, przyglądając się innym Popielnym, zajętymi codziennymi obowiązkami.
Pod jurtą siedziała stara Mi-Ilubashi zręcznie wyplatając lnianą matę, a jej spojrzenie wpatrywało się w dal. Można by pomyśleć, że dłonie tkaczki przyzwyczajone do pracy same wiedzą co mają robić. I w zasadzie tak było, jeśli zauważyć jej ślepe oczy. Obok siedziała córka Popielnego Chana - Tussi. Czerwone koraliki umocowane na pojedynczych kosmykach, spoglądały nieśmiało spod rozpuszczonych włosów, podobnie jak szkarłatne oczy śledzące ruchy tkaczki. Mała przez chwilę wpatrywała się w swoją nieudolną kopię, po czym opuściła ramiona ze zrezygnowaniem. Mi-Ilubashi na moment przerwała pracę.
- Raz zaczętą matę trzeba dokończyć. - ciepło upomniała podopieczną - Jeśli zauważysz co zrobiłaś źle, następna wyjdzie dużo lepiej.
Tussi cicho westchnęła i z nowym zapałem kontynuowała pracę.
Dalej słychać było skrobanie noża po chropowatej powierzchni. To Orvas wyprawiał skórę z ajiita między jurtami. Zdolny kuśnierz zaopatrywał plemię w zbroje, płaty na nowe jurty, oraz inne skórzane wyroby. Pomimo, że pochodził z poza kręgu Popielnych, swoimi umiejętnościami, pomocą, a przede wszystkim asymilacją z tradycjami stał się jednym z plemienia. Porzucił życie zamożnego członka rodu Hlaalu, nie mogąc dłużej patrzeć na korupcję, jednocześnie nie mogąc temu zaradzić. Dlatego przybył na te pustkowia i z czasem, po przełamaniu trudów nieufności, stał się częścią społeczności.
Naprzeciw niego z założonymi rękoma stał chłopiec w podobnym wieku. Świdrował wzrokiem kamyk, który trzymał w ręce jakby samym spojrzeniem chciał go zemleć na popiół. Gdy podniósł głowę, ich spojrzenia spotkały się. Przez moment błyskali na siebie z wrogością, po czym ostentacyjnie powrócili do swych jakże ciekawych czynności. To był Yahahul. Właśnie z jego powodu obaj teraz odbywali karę. To przez niego - pomyślał ze złością chłopiec - nie mogli pójść na polowanie ze starszymi. Głupi Yahahul.
W wiosce pozostało jeszcze kilkunastu Popielnych - dzieci, kobiety i wojownicy strzegący obozu przed drapieżnikami.
Nieprzyjemne, suche powietrze uniosło się pod stopami dzieci przebiegających przed jurtami Ghula Chanów. Właśnie wtedy chłopiec wpadł na interesujący pomysł. Zsunął się z kamieni i ruszył ku wejściu do jurty Mądrej Kobiety. Chociaż szedł raźnym krokiem, jego ręce lekko drżały. Nie bał się, raczej był podekscytowany. Mądra Kobieta była postacią nie tyle przerażającą, co bardzo tajemniczą dla młodych Popielnych. W swoim towarzystwie dzieci opowiadały jak to Mądra tak naprawdę jest potworem, a dopiero gdy wychodzi z jurty (co zdarzało się nieczęsto) zamienia się w dunmerkę, czy o północy jak ktoś nie pójdzie spać to przechadza się i wtedy rzuca straszne czary. Ale jak wiadomo to co tajemnicze, przyciąga ciekawość i nie inaczej było z chłopcem. Chociaż wiedział, że to co zamierza może grozić surową karą, to jednak postanowił podjąć ryzyko. Stanął na spękanej ziemi, rozejrzał się czy nikt go nie widzi i cicho zapytał w kierunku wejścia zasłoniętego lnianą matą.
- Można wejść?
W odpowiedzi usłyszał tylko ciszę. Przez chwilę rozważał czy nie zrobił nierozsądnie, ale skoro już tu stał to, jaki sens miała rezygnacja?
-Można?
Zapytał głośniej.
Im dłużej stał tym bardziej był zaniepokojony. A może Mądrej nie ma? A może będzie lepiej jak jednak pójdzie sobie?... Gdy zamierzał się cichcem wycofać mata jakby nieznacznie została uchylona. A może to tylko wyobraźnia? Jednak ciekawość przezwyciężyła strach i wizje kary.

Obraz wspomnień zaczął się rozmazywać i pomimo tego, że Helseath siłą woli jeszcze chwilę w nim trwał, to jednak chłód niesiony górskim podmuchem nieubłaganie wyciągał go z toni snu. W oddali zawył wilk, a koła turkotały na kamienistym trakcie, tłukąc się niczym natrętna mucha. Nagle wyboje podrzuciły wóz brutalnie przywracając dunmera do rzeczywistości.
Ostatnio zmieniony sob 30 mar 2013, 13:47 przez Ashi-Iddan, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Ashi-Iddan pisze:Nie będąc ponaglanym powoli opadał, jakby odpoczywał przed kolejnym lotem. Przez chwilę leżał, podziwiając surowy krajobraz popielnej pustyni, przebijanej gdzie nie gdzie skałami przypominającymi palce skierowane ku szaremu niebu, oraz krwistą roślinnością, której cienkie, długie liście były ostre niczym sztylety.
Nie bardzo pasuje mi takie uczłowieczenie piasku - nie będąc ponaglany, podziwiając surowy krajobraz... Klimat klimatem, ale skupiajac się zanadto na tym wędrujacym niespiesznie piasku, atmosfera staje się nużąca.
Ashi-Iddan pisze:Wiatr zagrał na drewnianych dzwonkach zawieszonych nad obszernym wejściem do małego kompleksu mniejszych jurt, po czym umarł, wpadając w odmęty niewielkiej, błotnistej sadzawki znajdującej się pośrodku obozu.
Ten opis tez wydaje mi się niezdarny. Wiatr, to wiatr, cięzko sobie wyobrazić go umierajacego w sadzawce.
Ashi-Iddan pisze:W odpowiedzi usłyszał tylko ciszę. Przez chwilę rozważał czy nie zrobił nierozsądnie, ale skoro już tu stał to, jaki sens miała rezygnacja?
Taki, że nikt by się nie dowiedział i nie zostałby ukarany
Ashi-Iddan pisze:W oddali zawył wilk, a koła turkotały na kamienistym trakcie, tłukąc się niczym natrętna mucha.
Nie jestem pewna, czy porównanie turkotu kół do brzęczenia muchy jest dobrym zabiegiem.

Grałam w Morrowinda i według mnie klimat jest bardzo ładnie oddany. Dobrze zobrazowałeś życie w wiosce na Popielnej Ziemii. Ja bym tylko wyrzuciła te przedłużone gadki o piasku i weług mnie byłoby w porządku.

Pozdrawiam:-)

3
Hej,

Wszystko możesz uznać za wredne czepialstwo.
Wiatr niósł ze sobą drobinki popielnego piasku niczym delikatny całun otulający każdy kamień, każdą roślinę, każde stworzenie. Nie będąc ponaglanym powoli opadał, jakby odpoczywał przed kolejnym lotem. Przez chwilę leżał, podziwiając surowy krajobraz popielnej pustyni, przebijanej gdzie nie gdzie skałami przypominającymi palce skierowane ku szaremu niebu, oraz krwistą roślinnością, której cienkie, długie liście były ostre niczym sztylety. Czasem dało się dostrzec wyschłe kikuty roślin, dawniej zwane dumnie drzewami.
Czytam i nie potrafię odpędzić jednej myśli. Coś w "tym" mi się podoba, ale zrobiłbym kosmetyczne poprawki, które dla mnie zmieniają obraz tekstu. Na przykładzie powyższego fragmentu:

Wiatr unosił drobiny popielnego piasku, otulając - niczym delikatny całun - każdy kamień, każdą roślinę i każde stworzenie. Nieśpiesznie opadał, jakby łaknąc odpoczynku przed kolejnym zerwaniem się do lotu. Przez chwilę trwał w bezruchu, podziwiając surowy krajobraz popielnej pustyni, gdzieniegdzie wyróżniały się skały, sterczące jak palce skierowane ku niebu, oraz krwista roślinność, której cienkie ale długie liście przywodziły na myśl ostre sztylety. Czasem dało się dojrzeć skarlałe rośliny, dawniej dumnie zwane drzewami.

Co do samego fragmentu:
Gdzie nie gdzie to błąd. Ponaglany w kontekście wiatru - źle. Leżał - źle.

Lekki podmuch nie wzniósł tym razem ze sobą piasku, lecz samotnie powędrował w kierunku namiotów tubylców. Wiatr zagrał na drewnianych dzwonkach zawieszonych nad obszernym wejściem do małego kompleksu mniejszych jurt, po czym umarł, wpadając w odmęty niewielkiej, błotnistej sadzawki znajdującej się pośrodku obozu.
Przesadzona ta personifikacja. Powędrował już jest słabe (czemu nie miałby pofrunąć, popłynąć, czemu nie samotnie powiał?) a umarł kompletnie groteskowe.
Pomimo tak nieprzychylnego terenu, był ktoś kto mógł nazwać to miejsce swoim domem - Popielni.
Nieprzyjaznego - lepiej.
Lud koczowniczy, o szlachetnych rysach, szarej - jak ten piasek - skórze i rubinowych oczach zamieszkujący tę ziemię od tysięcy lat.
Szarej jak tutejszy piasek - dużo lepiej.
Wiemy czym jest bogactwo, ale ono nie przynosi nic dobrego. Potrafi zmusić do swoich celów.
Bogactwo celów nie ma, ludzie chciwi - tak.
...a przez musnięcie palcami jednego z dzieci.
Literówka - muśnięcie.
Westchnął na głos i usiadł na kamieniach okalających sadzawkę, przyglądając się innym Popielnym, zajętymi codziennymi obowiązkami.
Można westchnąć bezgłośnie? Spróbowałem właśnie. Wciąganie powietrza także odgłos wydaje.
Dalsza część zdania - zajętym, i nie wiem po co się wikłasz w takie komplikacje.
...przyglądał się innym Popielnym, którzy zajęci byli codziennymi obowiązkami.

- Raz zaczętą matę trzeba dokończyć. - ciepło upomniała podopieczną.

Błędny zapis dialogowy. Jeśli kropka przed półpauzą to dalej od wielkiej litery.

Mnóstwo niezręcznie brzmiących zdań:
Pomimo, że pochodził z poza kręgu Popielnych, swoimi umiejętnościami, pomocą, a przede wszystkim asymilacją z tradycjami stał się jednym z plemienia. Porzucił życie zamożnego członka rodu Hlaalu, nie mogąc dłużej patrzeć na korupcję, jednocześnie nie mogąc temu zaradzić. Dlatego przybył na te pustkowia i z czasem, po przełamaniu trudów nieufności, stał się częścią społeczności.

W swoim towarzystwie dzieci opowiadały jak to Mądra tak naprawdę jest potworem, a dopiero gdy wychodzi z jurty (co zdarzało się nieczęsto) zamienia się w dunmerkę, czy o północy jak ktoś nie pójdzie spać to przechadza się i wtedy rzuca straszne czary. Ale jak wiadomo to co tajemnicze, przyciąga ciekawość i nie inaczej było z chłopcem.
W odpowiedzi usłyszał tylko ciszę.
Nie można usłyszeć ciszy. Cisza to brak dźwięków. Dźwięki można usłyszeć, braku dźwięków - nie.
Przez chwilę rozważał czy nie zrobił nierozsądnie, ale skoro już tu stał to, jaki sens miała rezygnacja?
Zamiast zrobił wstaw nie zachował się i będzie ok. Rezygnacja miała sens jak najbardziej, przecież jeszcze nie złamał żadnego prawa ani zakazu, właściwie nic jeszcze nie zrobił.
-Można?
Zapytał głośniej.
Zapis.

- Można? - zapytał głośniej.
Jednak ciekawość przezwyciężyła strach i wizje kary.
Wizję.

Ogólnie.
Masz jakiś dar snucia opowieści, jednak technicznie sam widzisz jak jest. Zainteresowała mnie ta opowieść a jednocześnie drażniły sformułowania. Trenuj. Powodzenia.

Pozdrawiam,

G.

Rubia edit: Komentarz zatwierdzony jako weryfikacja.
Ostatnio zmieniony czw 28 mar 2013, 22:53 przez Godhand, łącznie zmieniany 2 razy.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

4
Przyznam, że pisząc cokolwiek mam zawsze ten sam problem, który zauważył Godhand. Techniczna strona leży i pisząc czuję, że jest tak jakoś... "kwadratowo" z czego zadowolona nie jestem. Niestety póki co nie jestem w stanie ujmować różnych rzeczy inaczej niż to robię, bo zwyczajnie nie umiem :( Zdaje sobie sprawę, że wyrażenia brzmią niezdarnie, ale zamierzam to nadrobić czytając różne książki i mam nadzieję, że pewne prawidłowe zwroty i wyrażenia wejdą w nawyk.

Dziękuję za rady i miłe słowa :)

5
Godhand bardzo starannie przeanalizował Twój tekst, więc dorzucę już tylko parę uwag.
Ashi-Iddan pisze: Wiatr [...] Przez chwilę leżał, podziwiając surowy krajobraz popielnej pustyni,
Ashi-Iddan pisze:Lekki podmuch nie wzniósł tym razem ze sobą piasku, lecz samotnie powędrował w kierunku namiotów tubylców. Wiatr zagrał na drewnianych dzwonkach zawieszonych nad obszernym wejściem do małego kompleksu mniejszych jurt, po czym umarł, wpadając w odmęty niewielkiej, błotnistej sadzawki
Antropomorfizacja jest środkiem stylistycznym często spotykanym w książkach dla małych dzieci. Starsze tego nie kupują, a dorośli? Czytałam kiedyś krytyczną analizę pewnej powieści i tam taki zabieg został uznany za infantylny (chodziło o słońce, które dziwiło się temu, co widziało). Zastanów się więc, czy warto.
Do tego - coś mi tu logicznie zgrzyta. Wiatr, który utopił się w sadzawce? Animizacja powinna być w pewnym przynajmniej stopniu zgodna z naturą rzeczy i zjawisk ożywianych.
Ashi-Iddan pisze:Wiatr niósł ze sobą drobinki popielnego piasku niczym delikatny całun otulający każdy kamień,
Zwracaj uwagę na logikę opisu. Najpierw piszesz o drobinkach niesionych przez wiatr, a potem porównujesz je do całunu okrywającego kamienie. Całun ma to do siebie, że leży, jest nieruchomy. To trzeba ująć inaczej, choćby tak: Wiatr unosił drobinki popiołu, które po chwili opadały, tworząc delikatny całun... albo podobnie.
Poza tym: popiół to raczej nie piasek. To spalone drobiny różnych substancji. Może byś tak przy okazji wyjaśniła, co to za miejsce? Teren wulkaniczny czy zniszczony wielkimi pożarami?
Ashi-Iddan pisze:W ciągu długich lat nadal wiedli żywot plemienny - prosty, aczkolwiek honorowy.
Według słownika etymologicznego, aczkolwiek jest spójnikiem, synonimem choć i mimo, że. W tym kontekście nie pasuje, gdyż prostota i zdolność honorowa nie są przeciwieństwami.
Ashi-Iddan pisze:Drewniane dzwonki znów ożyły, tym razem jednak nie pod subtelnym dotykiem wiatru, a przez musnięcie palcami jednego z dzieci.
Wcześniej w ogóle nie wspominałaś o żadnych dzieciach, a teraz okazuje się, że jedno z nich muska dzwonki. Co jest dla Ciebie ważniejsze? Przedmioty, czy osoby?
Ashi-Iddan pisze:Pod jurtą siedziała stara Mi-Ilubashi zręcznie wyplatając lnianą matę, a jej spojrzenie wpatrywało się w dal.
Niepotrzebnie rozbijasz opis postaci. Kobieta siedzi, wyplata matę i równocześnie wpatruje się w dal. Proste, zrozumiałe. Po co komplikować, traktując spojrzenie jaj jakiś byt samoistny, niezależny od postaci?
Ashi-Iddan pisze:Czerwone koraliki umocowane na pojedynczych kosmykach, spoglądały nieśmiało spod rozpuszczonych włosów,
Oj, nie. To naprawdę brzmi straszliwie infantylnie.
Ashi-Iddan pisze:Mała przez chwilę wpatrywała się w swoją nieudolną kopię,
Kopię czego?
Ashi-Iddan pisze:Tussi cicho westchnęła i z nowym zapałem kontynuowała pracę.
Z cichego westchnienia wcale nie wynika, żeby jej przybyło zapału. Może raczej: i znów wzięła się do pracy?
Ashi-Iddan pisze:Pomimo, że pochodził z poza kręgu Popielnych,
Spoza.
Ashi-Iddan pisze:swoimi umiejętnościami, pomocą, a przede wszystkim asymilacją z tradycjami stał się jednym z plemienia.
Przestrzeganiem tradycji. Człowiek nie może zasymilować się z tradycjami.
Ashi-Iddan pisze:Naprzeciw niego z założonymi rękoma stał chłopiec w podobnym wieku.
W jakim wieku? Z fragmentu o kuśnierzu wynika, że jest to człowiek dorosły, samodzielny i już dość długo żyjący wśród Popielnych. A tymczasem okazuje się, że to chłopiec.
Ashi-Iddan pisze:To był Yahahul. Właśnie z jego powodu obaj teraz odbywali karę. To przez niego - pomyślał ze złością chłopiec - nie mogli pójść na polowanie ze starszymi. Głupi Yahahul.
Pogubiłam się. Kuśnierz to Orvas. Ten drugi więc ma na imię Yahahul. Na siebie samego tak się złości?
Określenie chłopiec stosowane w dwóch kolejnych akapitach na oznaczenie dwóch różnych osób wprowadza zamieszanie.
Ashi-Iddan pisze:Nieprzyjemne, suche powietrze uniosło się pod stopami dzieci przebiegających przed jurtami
Pod stopami może unosić się pył.
Ashi-Iddan pisze:Mądra Kobieta była postacią nie tyle przerażającą, co bardzo tajemniczą 1.dla młodych Popielnych. 2. W swoim towarzystwie dzieci opowiadały jak to Mądra tak naprawdę jest potworem, a dopiero gdy wychodzi z jurty (co zdarzało się nieczęsto) zamienia się w dunmerkę, czy 3.o północy jak ktoś nie pójdzie spać to przechadza się i wtedy rzuca straszne czary.
1. Zbędne. Piszesz o chłopcu, więc wiadomo, że prezentujesz punkt widzenia młodocianych. 2. Dzieci opowiadały sobie (mówiły między sobą), że tak naprawdę... [...].
3. Wynikałoby z tego, że ktoś o północy nie śpi, przechadza się i rzuca czary. O północy przechadza się i na tych, co nie śpią, rzuca straszne czary.
Ashi-Iddan pisze:koła turkotały na kamienistym trakcie, tłukąc się niczym natrętna mucha.
To nie jest dobre porównanie. Do tego całkiem zbędne. Wiadomo, że koła turkoczą na kamieniach i tego faktu nie trzeba niczym ozdabiać.

Z tego fragmentu wynika, że masz wyobraźnię. Plemię Popielnych wydaje się całkiem interesujące, ładnie zarysowane. W krótkim tekście zawarłaś sporo wiarygodnych detali z ich życia codziennego. To duży plus. Mam jednak wrażenie, że pisząc, za bardzo starasz się o "literackość" narracji, stąd te rozbudowane, a nie zawsze trafne metafory i porównania. Nic złego się nie stanie, jeśli je sobie darujesz.
Generalnie jednak - pisz dalej, gdyż widać w tym tekście umiejętność układania historii.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”