wwwPułkownik Herschin od przeszło godziny obserwował zataczające się towarzystwo. Byli pośród tego tłumu jego przyjaciele; Schnitz ściskał za tyłek pijaną kelnerkę, Muehlbann tłukł głową w szybę, Trotz zaś wyczaił wojenny album i wyrywał z niego kolejne fotografie. Każdą przedzierał w pół, następnie jej wyrywki spalał w ogniu gromnicy. Skąd wzięła się gromnica? Balowali w salce katechetycznej - tylko tam, jak sądzili, mogli czuć się względnie bezpieczni. Może i alianci szczerze nienawidzili nazistów, lecz z pewnością nie strzeliliby żadnemu w plecy w obecności przystrojonego ołtarza. Tym bardziej, że był to kościół katolicki; Herschin był bowiem katolikiem i stwierdził, iż w placówce ewangelickiej ewangelicki bóg zesłałby na niego potępienie.
On w ogóle miał interesujące podejście do spraw wiary - Ojciec Stworzyciel był dla niego wszystkim: panem ziemi i zarazem panem piekieł, jednoczesnym sprawcą cudów i katastrof; aktorem pociągającym za plączące się sznurki marionetek, jakie stanowili ludzie, w szczególności zaś żołnierze jego oddziału. Oddział ów, właściwie brygada, składał się już wtedy z zaledwie piętnastu mężczyzn; pozostali wyginęli po lasach albo przepadali bez wieści. Kelnerka, którą Schnitz ściskał za tyłek, z przestrachu przed rosyjskim gwałtem przyłączyła się do kompanii, wzbogacając ją o atrakcyjne ciało i umiejętność przyrządzania mocnych drinków. Tak więc przy niej nie można było być trzeźwym - więc trzeźwy nikt nie był. Minął tydzień, odkąd wędrowała z ludźmi Herschina i tydzień ten upłynął jako permanentny czas upojenia.
wwwWbrew pozorom była to inteligentna dziewczyna. Bardzo bystra, aczkolwiek psychicznie słaba; zaglądała do kieliszka częściej niż powinna, a jako że swą śliczną blondgłówkę miała niewytrzymałą, kończyło się to tragicznie. Pod koniec wojny poznała niemieckiego oficera, też alkoholika, który ją przytulił i pogłaskał, a który miał stać się później ojcem jej dziecka; płód usunięto za pomocą średniowiecznych metod, przyprawiając dziewczynę o chorobę psychiczną. Ze zwykłej alkoholiczki przemieniła się w alkoholiczkę z zaburzeniami. Potrafiła za to strzelać, i to wyśmienicie. Pytana, kto ją tego nauczył, odpowiadała, że tamten właśnie niemiecki oficer. Co do oficera, zginął od kuli Schnitza podczas pojedynku o godność kelnerki.
A kelnerka miała na imię Viola.
wwwŻołnierze popadali ze zmęczenia. W ciasnej salce unosiła się woń przetrawionego alkoholu. Jak w gorzelni, pomyślał Herschin, przyglądając się śpiącym kompanom. Leżeli wzdłuż obwieszonych świętymi obrazkami ścian, niezdolni walczyć za ojczyznę, ubodzy, z drobną bronią u boku; broń tę ich dowódca chwilę później wyjął zza tychże pasków i skrył głęboko w tabernakulum. Następnie wyszedł przed kościół, aby zapalić papierosa. W okolicy było jeszcze względnie bezpiecznie.
wwwNad ranem zbudziły żołnierze dzwony sąsiedniego, ewangelickiego kościoła. Ludność złożona z Niemców i Ukraińców kroczyła odważnie w stronę Domu Bożego, milcząc przy tym raczej, aniżeli głośno rozprawiając o tym, co się stanie, gdy do wioski wkroczą alianci lub Rosjanie. Herschin przyglądał im się uważnie, sądząc, iż przyjdzie taki dzień, w którym wszyscy jak jeden brat staną do walki ze zwycięzcami wojny. Zdawał sobie sprawę, że reprezentuje przegraną stronę; że należy do stracenców, których lada dzień skróci się o łeb. Nie miał już papierosów, a zdenerwowanie było równie silne jak wczoraj. Był wściekły. Przeskoczył przez płot i dopadł do opryszków dysputujących zawzięcie pod bramą ewangelickiej świątyni. Mieli po naście lat i popalali domowej roboty skręty. Na widok faceta w mundurze, w dodatku uzbrojonego, ogarnęło ich przerażenie. Z takim lepiej nie zadzierać, wspólnie zdecydowali, i oddali, co chciał. Obiecali, że jeśli wyjdzie im na przeciw o godzinie piętnastej tego samego dnia, wskażą miejsce, w którym można tanio zaopatrzyć się w używki. Herschin, co prawda, był spłukany, lecz wciąż potrafił posługiwać się bronią. Jak coś nie wyjdzie, rzekł mawiać, kula między oczy powinna załatwić sprawę. Więć wyszedł na pięć minut przed piętnastą i zastał chłopców zgodnie ze złożonym przez nich przyrzeczeniem. Zaprowadzili go pięć kilometrów dalej, w las; pod puszczą, dosłownie na jej skraju znajdował się głęboki dół, a na jego dnie stosy papierowych torebek. Najmocniejsze, jakie mamy, powiedział jeden z chłopców i wcisnął mu w dłoń pudełko markowych papierosów. Skąd je macie, spytał Herschin, nawet nie sięgnąwszy po jednego. Od tutejszych... Nieraz od przyjezdnych, którzy w ten sposób opłacają nieformalne składowe... Pan jest żołnierzem, więc jak trzeba, wszystko oddamy. Ale nie kazał oddawać. Głęboko w poważaniu, brzydko mówiąc, mógł mieć ich usmarkane dziecinnym kichaniem, wygniecione banknoty. Wziął jeszcze flaszkę samogonu, tak na wszelki wypadek, gdyby pojawiła się konieczność ukojenia wyczerpanej duszy.
wwwWyskoczył z piaskowego dołu i otrzepał spodnie. Podobno Rosjanie się zbliżają, usłyszał. Odwrócił się, chłopcu, który to powiedział, spojrzał prosto w oczy. W dziecinne, nastoletnie, mimo okrucieństwa wojny wciąż niewinne, zielone oczy. Rosjanie, powtórzył. Co nam po nich. To tylko głupcy, barbarzyńcy...
Zrobił krok w przód. A jeśli oni, ci chłopcy, w obawie przed utratą życia opowiedzą wrogom, gdzie schronili się naziści? To gówniarze, szczeniaki kajające się przed karabinem i czerwonymi nosami.
wwwBył już kilkaset metrów od wspomnień o katordze dwóch chłopców. Kula między oczy zawsze wyklucza możliwość klęski. Przeładował tylko i zabezpieczył pistolet, potem wsunął go w kaburę i zakrył marynarką. Zapalił papierosa. Tak zaczynał się ciepły dzień.
wwwViola wyniosła puste butelki na dzwonnicę. Schnitz trzeźwiał w konfesjonale, Trotz zbierał własne wymiociny do blaszanego, do połowy pełnego od wody wiadra. Wojacy grali w karty na blacie ołtarza. Tylko Muehlbanna brakowało. Gdzie jest Muehlbann, zapytywał sam siebie Herschin. Sam sobie jednak nie był w stanie odpowiedzieć.
wwwMuelbahnn - toż to był diament! Tak, tak właśnie; oszlifowane cudeńko godne najsilniejszego oddziału, zamiast tego nagrodzone ubogim w prowiant i broń oddziałem starców. Chwilami Violi, Schnitzowi, Trotzowi i kapitanowi robiło się żal chłopaka w mundurze; kelnerka mówiła, że taki przystojniak powinien podrywać barmanki w kantynie, tymczasem marnuje życie na uciekanie się do podłych sztuczek, ażeby tylko przedłużyć je sobie o parę nędznych dni. Tak właśnie uważała ta nieduża, ciemna blondynka ze sporym biustem - wszyscy zginą. Muszą. Alianci albo Rosjanie, kto będzie pierwszy i kto poszczyci się wybiciem zdziesiątkowanej, niegdyś sławetnej brygady generała Herschina?
wwwZbliżało się popołudnie i żołnierze dostali pięciogodzinną przepustkę. Wcześniej Herschin wypytał miejscowych, czy oby na pewno nie widzieli w okolicy niczego ani nikogo podejrzanego. Ponoć spokojnie, słyszał za każdym razem; ot, panie, przejedzie jakiś powóz, dorożka, wóz też... A cisza jak była, tak jest; jak zawsze, jak zwykła tu panować.
wwwNadchodziła druga już kościelna noc. Na ciemnym niebie wioski od kilku minut jaśniała pomarańczowa łuna. Kilku mężczyzn zbiegło się do Herschina, zapytać, czy zidentyfikował ów niespotykany dotąd znak. Bo słońce już zaszło, perorowali, więc to żadna pogodowa sprawka.
Herschin pamiętał takie sytuacje: wszędzie czarno i milcząco, nagle na niebie rozkwita jaskrawy, przerzedzany wiatrem pas. Płoną domy, płoną lasy...
wwwViola przyniosła kapitanowi i chłopom pół litra wódki i paczkę papierosów. Nie chcieliśmy pana straszyć, zaczął jeden z nich, ale w okolicy znaleziono zabitych chłopców. Dwie kule kto na nich poświęcił. Tutaj, między oczy, generale...
A generał dobrze znał tych chłopców. Sumienie ścisnęło mu serce.
Więc pan już wie, panie generale, tak jak my wiemy - pokazali na siebie. Pan od dawna czuł, że przeciwnik lada dzień wejrzy w tę naszę tutejszą biedę... Najgorsze, że jak czerwoni, to o rodziny trza się bać. Pomordują, zgwałcą, potną, posiekają, a idź pan w cholerę z tym czerwonym bestialstwem! - splunął.
wwwHerschin zrozumiał, o co podświadomie prosi go ta łachmańska grupka. Prosiła o schronienie dla siebie i swoich rodzin. Wciąż jednak nie potrafił uwierzyć, że to już ten czas, ta noc, gdy będzie musiał stanąć oko w oko z obrońcami tych, których stręczył.
Herschin i jego brygada - dopiero początek cyrku [opow., 1]
1
Ostatnio zmieniony sob 30 mar 2013, 16:09 przez gabim, łącznie zmieniany 2 razy.