WWWBudzę się. Podnoszę się na łóżku i rozglądam dookoła. W sypialni panuje niesamowity porządek, wszystko stoi na swoim miejscu, nie walają się nieświeże ubrania, zero brudnych szklanek, nieumytych talerzy czy puszek po piwie. W kącie kuca jakaś postać. Ma na sobie jedynie slipki, a jego chudym ciałem wstrząsają szlochy.
WWW- Dlaczego płaczesz? - pytam dzieciaka. Wygląda zupełnie jak ja kilka lat wcześniej.
WWW- Ponieważ sprzedałem przyjaźń. - odpowiada.
WWW- Jak to się stało?
WWW- Nabroiłem. Byłem przerażony konsekwencjami swoich czynów. Nie potrafiłem wziąć na siebie odpowiedzialności za to, co zrobiłem. Zawsze myślałem, że jestem silny, że mam mocną psychikę, ale jak przyszło co do czego wyszedłem na bojaźliwą pizdeczkę. Teraz gardzę sobą, ponieważ wszystkimi moimi winami obarczyłem bliskiego mi przyjaciela, byle tylko wyjść z tej grandy nietkniętym. Przyjaźń była dla mnie najważniejsza w życiu, w ten sposób zeszmaciłem siebie, nie tylko w oczach ludzi mi bliskich, ale przede wszystkim w swoich.
WWW- Też tobą gardzę – mówię i wyciągam nóż. Zbliżam się do pogrążonej w smutku postaci. Chwytam go za głowę i przykładam nóż do szyi. Nie wygląda jakby się bał, wprost przeciwnie, na jego twarzy maluje się wyraz ulgi. Biedaczek nawet nie próbuję się bronić. Podrzynam mu gardło. Krew bucha z rozciętych arterii, a on nawet nie stara się jej tamować w ostatnich odruchach uchodzącego życia.
WWW- Dziękuję – mówi tylko resztką sił, po czym nieruchomieje na podłodze w sporej już kałuży karmazynowej juchy.
WWWPrzyglądam się chwilę jego truchłu i czuję się doskonale. Pomogłem mu. Uwolniłem go od wyrzutów sumienia, które męczyłyby go przez całe życie. Możliwe, że w końcu zmusiłyby go do zawiązania pętli na szyi czy ostatniej kąpieli z żyletkami na brzegu wanny. Zostawiam nóż obok jego truchła i przechodzę do kuchni.
WWWTam czeka na mnie następna postać. Znowu w jego twarzy i posturze dostrzegam coś znajomego, wygląda po prostu podobnie do mnie. Nie, żeby to było jakieś strasznie uderzające podobieństwo, ale patrząc na niego czuję się jakbym patrzył do lustra, które nieco wykrzywia rzeczywistość. Na pierwszy rzut oka jest dużo starszy ode mnie. Siedzi przy stole w samych slipkach, jak poprzednik, a jego wychudzone ciało zdobią tatuaże. Część z nich wygląda jakby wyszła spod igły prawdziwego artysty. Inne robią wrażenie tatuaży więziennych czy dzieł wykonanych za pomocą struny gitarowej i grafitu z ołówka przez domorosłych tatuatorów. Na stole stoi flaszka wódki i kieliszek. Decyduję się przez chwile poobserwować gościa zanim zapytam kim jest i co tu robi. Ten chwyta za butelkę i nalewa. Wypija nie krzywiąc się, a nawet mlaska tak, jakby alkohol mu smakował. Następnie sięga po tytoń do wielkiego, plastikowego worka, gdzieś na stole znajduje bibułki i skręca sobie papierosa bez filtra. Zapala i wypuszcza nosem kłęby gęstego, błękitnego dymu. Postanawiam się do niego dosiąść.
WWW- Kim jesteś? - pytam.
WWW- Nieszczęśliwym człowiekiem.
WWW- Dlaczego jesteś nieszczęśliwy?
WWW- Dlatego, że przegrałem życie w walce z alkoholem. Będąc młodym człowiekiem, zupełnie jak ty, rozbiłem samochód prowadząc pod wpływem. Sędzia przybił wyrok w zawieszeniu, czym się zupełnie nie przejąłem. Kilka miesięcy później znowu prowadziłem zupełnie pijany, wtedy już bez prawa jazdy. Pech, przeznaczenie, czy jak tam chcesz to nazwać, chciał żeby na przejście dla pieszych weszła kobieta z dzieckiem. Dzieciaka zabiłem, a matka została kaleką do końca życia, mogła się przemieszczać jedynie na wózku inwalidzkim. Tym razem sędzia przybił 7 lat odsiadki i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych – odpowiada zupełnie obojętnie i całkiem trzeźwo, mimo tego, że przed nim stoi litrowa butelka wódki opróżniona już do połowy.
WWW- Dlaczego więc, pomimo, że miałeś wyrok w zawieszeniu wsiadłeś po raz drugi za kierownicę będąc nietrzeźwym? – zadaję pytanie, które wydaje mi się całkiem trafne.
WWW- Ciężko powiedzieć. Byłem młody i głupi, myślałem, że nic się nie stanie, a jeśli już, to uda mi się uniknąć odpowiedzialności. Teraz szczerze tego żałuję. Żałuję tak bardzo, że od 15 lat po odsiadce nie jestem w stanie wyrwać się ze szponów alkoholu. Siedzę i piję dzień w dzień, chyba tylko po to, żeby zapomnieć jak zmarnowałem życie sobie i kilku innym osobom.
WWWWstaję od stołu, podchodzę do szafki i z szuflady wyciągam wielki nóż do krojenia mięsa. Człowiek za mną w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, siedzi i ćmi zrobionego własnoręcznie skręta. Zachodzę go od tyłu, jedną ręka chwytam go mocno za głowę a drugą, której dłoń dzierży nóż, podrzynam mu gardło jak poprzednikowi. Krew leje się strumieniami na blat, ścieka na podłogę. Puszczam go. Głowa alkoholika opada na stół, roztrąca kieliszek i butelkę, które roztrzaskują się o kafelki.
WWWMyślę, że pozbawienie go życia było jedynym dobrym wyjściem z sytuacji. Ten osobnik nie był w stanie zmienić czegokolwiek w swoim życiu czy podejściu do niego. Nie umiał, a może nie chciał, podnieść się po upadku, wolał tkwić w wygodnej depresji tłumionej hektolitrami alkoholu, siedzieć, pić i użalać się nad sobą. Nie jest to wyjście z sytuacji, a ilu ludzi na świecie widzi to jako jedyne wyjście? Miliony. Gdyby miał dość silnej woli starałby się żyć normalnie po odpokutowaniu swoich grzechów w więzieniu. Ale nie miał, był straceńcem, który z każdym dniem staczał się coraz bardziej, jak po równi pochyłej. Uważam, że wyświadczyłem mu przysługę.
WWWZostawiam go tak, jak leży i kieruję się w stronę łazienki. Otwieram drzwi a tam czeka na mnie kolejny niespodziewany gość. Z wyglądu wnoszę, że musi mieć trzydzieści kilka lat. Ubrany jest w elegancki, dobrze skrojony garnitur. Pod czarną marynarką ma koszulę tego samego koloru a pod szyją zawiązany szary krawat. Na pralce, tuż obok niego, leża dwa jointy, złota karta kredytowa i kilka ścieżek uformowanych z białego proszku. Elegancik rzuca na mnie przelotne spojrzenie i, nie przejmując się w ogóle moją obecnością, zwija banknot dwustuzłotowy. Nachyla się nad pralką i wciąga kreskę. Wyciera dokładnie nos.
WWW- Kim jesteś? - pyta mnie sięgając po skręta. Wyciąga z kieszeni swoich, jak mniemam, kosztownych spodni złotą zapalniczkę Zippo, odpala i głęboko się zaciąga.
WWW- Kim ty jesteś? - odpowiadam pytaniem.
WWW- Dużo by gadać. W największym skrócie handlarzem śmiercią. Od niemal 20 lat handluję narkotykami. Zaczynałem od gandzi mając zaledwie 13 lat. Wtedy zarzekałem się, że nic innego nie będę nikomu sprzedawał, ale jak poczułem jakie zyski przynosi handel amfetaminą, szybko zmieniłem zdanie. Wtedy też przysięgałem, że tylko te dwie rzeczy i nigdy nic więcej. Niestety, moja chciwość okazała się silniejsza ode mnie i po niedługim czasie doszły tabletki, mdma, później kwasy i kokaina, a w końcu heroina. Początkowo byłem drobnym, osiedlowym dilerem, żeby po kilku latach wskoczyć poziom wyżej i zostać hurtownikiem. Robiłem na tym takie pieniądze, że sam nie wiedziałem co z nimi robić. Wszystko było na wyciągnięcie reki. Spróbuj sobie wyobrazić siedemnastoletniego chłopaczka, który w tydzień robi dwie pensje swoich rodziców. Łatwo było się tym zachłysnąć, tak samo jak łatwo było się uzależnić od tych wszystkich proszków, które miałem w domu. Byłem na tyle mądry, żeby nie sięgnąć po heroinę, ale wszystkiego innego spróbowałem. Teraz mam 32 lata, kilka mieszkań i restauracji, dwa hotele i słabość do koksu. Do tego mam jeszcze wyrzuty sumienia, ponieważ mogę śmiało założyć, że zniszczyłem życie wielu rodzinom a mnóstwo osób moje narkotyki zabiły. Stać mnie na wszystko, ale boję się założyć rodzinę bo wiem, że w każdej chwili może mi się podwinąć noga i spędzę długie lata w wiezieniu.
WWW- Mimo całego bogactwa, którego się dorobiłeś musisz być naprawdę smutnym człowiekiem nie mając nikogo bliskiego i żyjąc w ciągłym strachu o swoją przyszłość. Twoje wyrzuty sumienia nie są bezpodstawne, ponieważ to, na czym zarabiasz niszczy życie wielu osobom. Odbiera dzieci rodzicom i odwrotnie. Ludzie z twojej winy tarzają się w rynsztoku, tracą domy, samochody, prostytuują się byle tylko zdobyć pieniądze na następna działkę. Jesteś złym człowiekiem.
WWWPo tych słowach ściągam ze ściany lustro i rozbijam je dilerowi na głowie. Mimo że nic mu się nie stało, jest w takim szoku, że nie może się ruszyć. Podnoszę z ziemi kawałek szkła, robię duży zamach i wbijam w oko handlarzowi. Czuję, jak prowizoryczne ostrze przebija się przez oczodół siejąc spustoszenie w mózgu. Ciało atakowanego zsuwa się w konwulsjach z sedesu, a rosnąca powoli kałuża ciemnej krwi kontrastuje z białymi płytkami na podłodze.
WWWSiadam na brzegu wanny i odpalam papierosa. Nie odczuwam smutku czy wyrzutów sumienia, wprost przeciwnie. Odnoszę wrażenie, że pomogłem tej trójce smutnych, żałosnych ludzi i wielu innym, potencjalnym ofiarom ich nałogów, słabości czy chciwości. Czuję wewnętrzną harmonie, spełnienie. Jestem czysty jak łza. Wydaję mi się, że dzięki tym trzem morderstwom stałem się lepszym człowiekiem, wyeliminowałem to, co mogło szkodzić innym, pomogłem całej ludzkości a przede wszystkim sobie. Dopalam papierosa i gaszę go w umywalce. Czuję się doskonale.
WWWBudzi mnie telefon. „Co za sen” - myślę.
WWW- Halo? - mówię zaspanym głosem.
WWW- Siema, z tej strony Michał. Podrzucisz mi dziś tą setkę białego i dwie setki zielonego?
WWW- Jasne, zjem coś i zaraz się do ciebie zbieram – odpowiadam i rozłączam się.
WWWRozglądam się po mieszkaniu. Obok mnie w łóżku leży rozebrana, maksymalnie dwudziestoletnia dziewczyna, która, jak podejrzewam, bo zupełnie nie pamiętam poprzedniego wieczoru i nocy, chciała dorobić na studia, spodnie, nową bluzkę czy coś innego. W kącie leży połamane krzesło, na kolumnie stoi niedopity Johny Walker. Na podłodze widzę popielniczkę wypełnioną po brzegi niedopałkami papierosów i jointów. Biorę butelkę do kuchni, znajduję w lodówce resztkę coli i robię sobie drinka na śniadanie. Wypijam dwoma haustami, po czym wracam z powrotem do sypialni. Z drewnianej szkatułki wyciągam małe zawiniątko białego proszku. Wysypuje troszkę na stolik, kruszę grudki dowodem osobistym, zwijam dwusetkę i wciągam. Po chwili czuję się zupełnie inaczej, o stokroć lepiej. „Drink i kokaina zawsze wyleczy kaca” - myślę. Do tego samego pudełka co wcześniej sięgam po dwa, nieco już większe zawiniątka, przygotowane dzień wcześniej dla Michała. Wrzucam do plecaka, biorę kluczyki do samochodu i klucze do domu. Nie mam prawa jazdy, ponieważ zabrali mi za jazdę po pijaku, ale jadę tylko parę ulic dalej, więc nic się nie może stać. Przed domem spotykam listonosza, który mówi ze ma dla mnie polecony. Kwituję odbiór i dostaję przesyłkę. Otwieram. „Sąd rejonowy bla, bla bla, wzywa Pana Stefana na świadka w sprawie bla, bla, bla”. „ Boże, ile ta sprawa jeszcze będzie się ciągnąc? Przecież nie tylko ja zeznałem, że coś brałem od tego gościa, jest dziesięciu innych świadków, powinni go już dawno zamknąć” - myślę i jednocześnie robi mi się smutno. Gość, którego bardzo dobrze znałem pójdzie siedzieć przeze mnie, a ja dalej będę godnie zarabiał nic nie robiąc. Wsiadam do auta. „Chuj w to” - myślę przekręcając kluczyk w stacyjce.
2
Zgrzyta to "się" - jakby chociaż było po przecinku, a nie po kropce.Budzę się. Podnoszę się na łóżku
wszystko stoi na swoim miejscu,(nigdzie) nie walają się nieświeże ubrania
To wstrząsanie szlochami nie pasuje mi z dwóch powodów - zastosowanie liczby mnogiej("szlochy" pasują do więcej niż jednej osoby) no i samo wstrząsanie ciała przez nie. Utarte jest już połączenie "jego ciałem wstrząsały dreszcze" - dlatego każda zmiana będzie brzmiała dziwnie i "nie na miejscu".a jego chudym ciałem wstrząsają szlochy
Zdrobnienie na końcu burzy tę wypowiedź - skoro może użyć słów wzniosłych, to niech użyje też mocnych słów do samokrytyki.Zawsze myślałem, że jestem silny, że mam mocną psychikę, ale jak przyszło co do czego wyszedłem na bojaźliwą pizdeczkę
Ją za głowę(postać) - pamiętaj, żeby zwracać uwagę na podmiot.Zbliżam się do pogrążonej w smutku postaci. Chwytam go za głowę
Wręcz przeciwnie.wprost przeciwnie
"ostatnie odruchy uchodzącego życia" - nie podoba mi się takie połączenie.a on nawet nie stara się jej tamować w ostatnich odruchach uchodzącego życia
Straszliwy wysyp zaimków - staraj się na nie uważać.jego truchłu i czuję się doskonale. Pomogłem mu. Uwolniłem go od wyrzutów sumienia, które męczyłyby go przez całe życie. Możliwe, że w końcu zmusiłyby go do zawiązania pętli na szyi czy ostatniej kąpieli z żyletkami na brzegu wanny. Zostawiam nóż obok jego truchła i przechodzę do kuchni
To zdanie jest nielogiczne - nie jest to uderzające podobieństwo - jakbym patrzył w lustro, które nieco wykrzywia(nieco = niewiele, czyli wygląda prawie jak w lustrze, a mówisz, że nie jest uderzające podobieństwo).Nie, żeby to było jakieś strasznie uderzające podobieństwo, ale patrząc na niego czuję się jakbym patrzył do lustra, które nieco wykrzywia rzeczywistość.
Chwilę(l. poj)Decyduję się przez chwile
Jesteś pewien, że to tytoń?gęstego, błękitnego dymu
Za zabójstwo jest minimum 8 lat.Tym razem sędzia przybił 7 lat odsiadki i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych
Strasznie sztywne pytanie, które bardziej pasowałoby do prowadzącego śledztwo niż do znajomego. Wyrok w zawieszeniu to zawiasy, wsiąść za kierownice to po prostu kierować, ale najważniejsze, to zmienić styl tego zdania(początek straszny "dlaczego więc, pomimo, że")Dlaczego więc, pomimo, że miałeś wyrok w zawieszeniu wsiadłeś po raz drugi za kierownicę będąc nietrzeźwym?
Albo "od 15 lat"(wtedy liczysz czas od 15 lat wstecz do dnia dzisiejszego), albo "15 lat po odsiadce"(od momentu wyjścia z więzienia minęło 15 lat) - Twoje połączenie nie jest poprawne.Żałuję tak bardzo, że od 15 lat po odsiadce
Podkreślone jest niepotrzebne - opisujesz proces "twórczy" wcześniej, więc nie musisz przypominać, ze to jego skręt.i ćmi zrobionego własnoręcznie skręta
Przekombinowałeś z tą dłonią - "chwytam go mocno za głowę i podrzynam gardło" - czytelnik sam domyśli się, że użyje do tego noża, po który wcześniej poszedł do szafki.jedną ręka chwytam go mocno za głowę a drugą, której dłoń dzierży nóż
Zgrzyta to zdanie - moim zdaniem lepiej brzmiałoby "ale ilu ludzi myśli, że to jedyne wyjście".Nie jest to wyjście z sytuacji, a ilu ludzi na świecie widzi to jako jedyne wyjście?
Brakuje czasownika.a pod szyją zawiązany szary krawat
Co odpala?zapalniczkę Zippo, odpala i głęboko się zaciąga
Liczby słownie.Od niemal 20 lat handluję narkotykami. Zaczynałem od gandzi mając zaledwie 13 lat.
Ten kawałek szkła musiałby być w miarę cienki, co oznacza, że diler mógłby przeżyć(czasem usłyszeć można, że ktoś przeżył z nożem w głowie, czasami z kilkunastoma gwoźdźmi).Czuję, jak prowizoryczne ostrze przebija się przez oczodół siejąc spustoszenie w mózgu
Harmonię.Czuję wewnętrzną harmonie
Podobało mi się - na początku historia kojarzyła się z "opowieścią wigilijną", później(przy dilerze), bohater zabrzmiał jak Mały Książę. Jest trochę potknięć językowych, trochę rzeczy do poprawy(alkoholik mógłby być trochę bardziej emocjonalny, mógłby denerwować się o to, że ktoś wypytuje go o życie itp), mimo wszystko czyta się dosyć płynnie, a sama historia też nie jest wyświechtana(przynajmniej w moim odczuciu).
Zgrzyta mi ten alkoholik tylko(skoro spowodował wypadek tak jak opisuje, to do paczki poszedłby na dużo dłużej, bo był też po kresce, sam kac i drink na dzień dobry nie spowodowałyby, że obwiniałby alkohol za wypadek(o ile faktycznie można utożsamiać go z narratorem).
3
Kilka uwag, postaram się nie powtórzyć z zaqrem:
Pogrubione - zbędne.
Z czegoś zrezygnuj w tym zdaniu: albo dostrzegam coś znajomego albo jest podobna do mnie.
Nie ma potrzeby tak dookreślać: ćmi własnoręcznie zrobionego skręta, przecież przed chwilą opisywałeś, jak go robił.
Dłoń dzierży nóż - uwaga na zmianę podmiotu i ożywające części ciała. Zresztą jest to również nadmierna szczegółowość.
Nie wiem czy fortunne jest to określenie, chwytam go za głowę. Może raczej za włosy?
I ta wypowiedź, to pouczająca moralna gadka, całkowicie płaska, sztuczna.
Małym zamachem nie można komuś wbić szkła w oko? Musi być duży? W ogóle zamach jest zbędny, bo w opisywanej sytuacji ruch będzie pchnięciem.
Podsumowując, nie wciągnęło mnie wcale. Z jednej strony niezwykła sztuczność prezentowanych we śnie postaci i dialogów, brak reakcji emocjonalnych, wypowiedzi to zwarte bloki, jakby wygłaszane z kartki przemowy. To nie buduje klimatu.
Umoralniające podsumowania bohatera są dość nachalne i mało autentyczne.
Plusem jest zamysł, sen ostrzeżenie, ale pośpiesznie sklecona końcówka trochę spłyca całość. Zastanawia mnie całkowity brak refleksji bohatera. W końcu jego podobieństwo do "sennych gości" jest dość nachalne - nie tylko fizyczne, ale i sytuacyjne; alkohol, prochy, wyrok sądowy. Przydałaby się większa subtelność w konstruowaniu zakończenia.
Niepotrzebnie piszesz to samo (znaczeniowo) dwa razy. Zastanowiłabym się nad kolejnością w tym zdaniu: skoro panuje niesamowity porządek, jaki jest sens wymieniania, czego nie ma? Jeżeli już, to najpierw zaprezentowałabym poszczególne spostrzeżenia bohatera (brak szklanek, brudów), a potem podsumowała oceną (porządek).joahimhalny pisze:W sypialni panuje niesamowity porządek, wszystko stoi na swoim miejscu, nie walają się nieświeże ubrania, zero brudnych szklanek, nieumytych talerzy czy puszek po piwie. W kącie kuca jakaś postać.
Ta postać - jej ciałem. Zwróć uwagę na podmiot domyślny.joahimhalny pisze:Ma na sobie jedynie slipki, a jego chudym ciałem wstrząsają szlochy.
Tutaj namotany konstrukcyjnie opis. Dostrzeżenie podobieństwa i klasyfikacja wieku powinna moim zdaniem być wcześniej. Zamiast nieokreślonej postaci - dziecko, szlochające w kącie. Unikasz w ten sposób rozkawałkowania opisu i od razu budujesz stosunek emocjonalny czytelnika (płaczące dziecko ma silniejszy ładunek niż kucająca, szlochająca postać).joahimhalny pisze:- Dlaczego płaczesz? - pytam dzieciaka. Wygląda zupełnie jak ja kilka lat wcześniej.
błędny zapis dialogujoahimhalny pisze:- Ponieważ sprzedałem przyjaźń. [bez kropki]- odpowiada.
Ta wypowiedź jest mało dziecięca. To ocena dorosłego. Do tego brzmi bardzo spokojnie (gdzie te szlochy?) i bardziej jak przygotowana przemowa, niż coś, co można powiedzieć pod wpływem emocji.joahimhalny pisze: Nabroiłem. Byłem przerażony konsekwencjami swoich czynów. Nie potrafiłem wziąć na siebie odpowiedzialności za to, co zrobiłem. Zawsze myślałem, że jestem silny, że mam mocną psychikę, ale jak przyszło co do czego [przecinek] wyszedłem na bojaźliwą pizdeczkę. Teraz gardzę sobą, ponieważ wszystkimi moimi winami obarczyłem bliskiego mi przyjaciela, byle tylko wyjść z tej grandy nietkniętym. Przyjaźń była dla mnie najważniejsza w życiu, w ten sposób zeszmaciłem siebie, nie tylko w oczach ludzi mi bliskich, ale przede wszystkim w swoich.
Pogrubione - zbędne.
Postać jest tutaj nieprawidłowym określeniem, wiemy już, że jest to dziecko, chłopiec, a nie jakiś nieokreślony kształt. Pilnuj rodzaju swojego podmiotu - ta postać, chwytam ją.joahimhalny pisze:Zbliżam się do pogrążonej w smutku postaci. Chwytam go za głowę i przykładam nóż do szyi.
jucha - krew zwierzęcia.joahimhalny pisze:mówi tylko resztką sił, po czym nieruchomieje na podłodze w sporej już kałuży karmazynowej juchy.
Truchło wzbudza moje skojarzenie ze starymi, wysuszonymi zwłokami. Tutaj nie pasuje.joahimhalny pisze:Przyglądam się chwilę jego truchłu
powt.joahimhalny pisze:Zostawiam nóż obok jego truchła i przechodzę do kuchni.
J.w. ta postać - jej twarz i posturajoahimhalny pisze:Tam czeka na mnie następna postać. Znowu w jego twarzy i posturze dostrzegam coś znajomego, wygląda po prostu podobnie do mnie.
Z czegoś zrezygnuj w tym zdaniu: albo dostrzegam coś znajomego albo jest podobna do mnie.
Zaimkoza. Kontroluj zaimki. Powtórzenia.joahimhalny pisze:Człowiek za mną w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, siedzi i ćmi zrobionego własnoręcznie skręta. Zachodzę go od tyłu, jedną ręka chwytam go mocno za głowę a drugą, której dłoń dzierży nóż, podrzynam mu gardło jak poprzednikowi.
Nie ma potrzeby tak dookreślać: ćmi własnoręcznie zrobionego skręta, przecież przed chwilą opisywałeś, jak go robił.
Dłoń dzierży nóż - uwaga na zmianę podmiotu i ożywające części ciała. Zresztą jest to również nadmierna szczegółowość.
Nie wiem czy fortunne jest to określenie, chwytam go za głowę. Może raczej za włosy?
Niezręczny ten opis. Prościej: W czarnej marynarce i koszuli, z szarym krawatem. Krawatu się w pasie raczej nie nosi, więc wiadomo o co chodzi.joahimhalny pisze: Pod czarną marynarką ma koszulę tego samego koloru a pod szyją zawiązany szary krawat.
... i tak dalej leci smętny, pozbawiony emocji, monolog gościa, wzbudzając we mnie ziewnięcie.joahimhalny pisze:Zaczynałem od gandzi mając zaledwie 13 lat. Wtedy zarzekałem się,
pogrubione- zbędnejoahimhalny pisze:- Mimo całego bogactwa, którego się dorobiłeś musisz być naprawdę smutnym człowiekiem nie mając nikogo bliskiego i żyjąc w ciągłym strachu o swoją przyszłość. Twoje wyrzuty sumienia nie są bezpodstawne, ponieważ to, na czym zarabiasz niszczy życie wielu osobom. Odbiera dzieci rodzicom i odwrotnie. Ludzie z twojej winy tarzają się w rynsztoku, tracą domy, samochody, prostytuują się byle tylko zdobyć pieniądze na następna działkę. Jesteś złym człowiekiem.
I ta wypowiedź, to pouczająca moralna gadka, całkowicie płaska, sztuczna.
W każdym zdaniu inne określenie. Wow. Ok, unikanie powtórzeń jest dobre, ale brnięcie w szesnaście różnych określeń to też przesada. Próbuj raczej pracować z konstrukcją zdań, podmiotem domyślnym. Do tego podkreślone zdanie jest bez sensu, skoro nic mu się nie stało, to dlaczego jest w szoku.joahimhalny pisze:Po tych słowach ściągam ze ściany lustro i rozbijam je dilerowi na głowie. Mimo że nic mu się nie stało, jest w takim szoku, że nie może się ruszyć. Podnoszę z ziemi kawałek szkła, robię duży zamach i wbijam w oko handlarzowi. Czuję, jak prowizoryczne ostrze przebija się przez oczodół siejąc spustoszenie w mózgu. Ciało atakowanego zsuwa się w konwulsjach z sedesu, a rosnąca powoli kałuża ciemnej krwi kontrastuje z białymi płytkami na podłodze.
Małym zamachem nie można komuś wbić szkła w oko? Musi być duży? W ogóle zamach jest zbędny, bo w opisywanej sytuacji ruch będzie pchnięciem.
Podsumowując, nie wciągnęło mnie wcale. Z jednej strony niezwykła sztuczność prezentowanych we śnie postaci i dialogów, brak reakcji emocjonalnych, wypowiedzi to zwarte bloki, jakby wygłaszane z kartki przemowy. To nie buduje klimatu.
Umoralniające podsumowania bohatera są dość nachalne i mało autentyczne.
Plusem jest zamysł, sen ostrzeżenie, ale pośpiesznie sklecona końcówka trochę spłyca całość. Zastanawia mnie całkowity brak refleksji bohatera. W końcu jego podobieństwo do "sennych gości" jest dość nachalne - nie tylko fizyczne, ale i sytuacyjne; alkohol, prochy, wyrok sądowy. Przydałaby się większa subtelność w konstruowaniu zakończenia.
5
Pomysł niewątpliwie ciekawy. Mnie też przywiódł wspomnienie "Opowieści wigilijnej". Wykonanie gorsze.
Zdaję sobie sprawę, że spotkania z kolejnymi winowajcami (a dokładnie własnymi obliczami) jest iluzją, ale tym bardziej język wypowiedzi głównego bohatera nie powinien być taki czysty, wzniosły, ułożony. A już gracja, z jaką wypowiada się pierwszy gość określany dzieciakiem powala. Rodem z przypowieści
.
Początek najgorszy. Sporo nadsłowia, powtórzeń "się". W pierwszych dwóch zdaniach naliczyłam dwa w bardzo bliskiej odległości. To zniechęca na wstępie. W jednym z akapitów, zawierającym kilka zdań naliczyłam chyba z pięć zaimków "go", "jego". Zupełnie zbędnych.
Są też literówki, często brakuje ogonka przy "e".
Nie będę cytować. Wydaje mi się, że lepiej, jeśli sam poszukasz błędów, o których wspominam. Lepiej zrozumiesz ich istotę.
Trzeba ćwiczyć warsztat, bo potencjał jest!
Powodzenia!
PS: Co do wyroku - racja. Osiem lat to minimum i to przy sporych okolicznościach łagodzących. Polecałabym sprawdzić, czy tak (oczywiście stosunkowo) krótka odsiadka może dotyczyć osoby już karanej. Zarobki dealerów - nie wiem jak - ale też należałoby potwierdzić. Nie przesadziłeś? To nielegalny dochód i przy tak ogromnych inwestycjach obawiałabym się węszenia ze strony skarbówki, skąd środki na to wszystko. A może wydziwiam... ? Z tego, co słyszałam na narkotykach są w stanie zarobić tylko ci handlarze, którzy sami nie biorą, a nie ci, mający regularne potrzeby. Wiarygodność jest bardzo ważnym aspektem.
Zdaję sobie sprawę, że spotkania z kolejnymi winowajcami (a dokładnie własnymi obliczami) jest iluzją, ale tym bardziej język wypowiedzi głównego bohatera nie powinien być taki czysty, wzniosły, ułożony. A już gracja, z jaką wypowiada się pierwszy gość określany dzieciakiem powala. Rodem z przypowieści

Początek najgorszy. Sporo nadsłowia, powtórzeń "się". W pierwszych dwóch zdaniach naliczyłam dwa w bardzo bliskiej odległości. To zniechęca na wstępie. W jednym z akapitów, zawierającym kilka zdań naliczyłam chyba z pięć zaimków "go", "jego". Zupełnie zbędnych.
Są też literówki, często brakuje ogonka przy "e".
Nie będę cytować. Wydaje mi się, że lepiej, jeśli sam poszukasz błędów, o których wspominam. Lepiej zrozumiesz ich istotę.
Trzeba ćwiczyć warsztat, bo potencjał jest!
Powodzenia!
PS: Co do wyroku - racja. Osiem lat to minimum i to przy sporych okolicznościach łagodzących. Polecałabym sprawdzić, czy tak (oczywiście stosunkowo) krótka odsiadka może dotyczyć osoby już karanej. Zarobki dealerów - nie wiem jak - ale też należałoby potwierdzić. Nie przesadziłeś? To nielegalny dochód i przy tak ogromnych inwestycjach obawiałabym się węszenia ze strony skarbówki, skąd środki na to wszystko. A może wydziwiam... ? Z tego, co słyszałam na narkotykach są w stanie zarobić tylko ci handlarze, którzy sami nie biorą, a nie ci, mający regularne potrzeby. Wiarygodność jest bardzo ważnym aspektem.
6
Dziękuję bardzo za miłe słowa i krytykę
Na swoją obronę powiem tylko, że wszyscy "senni goście" mówia podobnym językiem, sztucznym, a wypowiedzi przedstawione są w blokach przypominających przemówienia ponieważ są one jakby głosem sumienia, a może lepiej pasuje określenie, że są projekcją wyrzutów sumienia głownego bohatera (tego śniącego). Ich wypowiedzi celowo wyglądają jak wyglądają, ale pewnie racja, lepiej by sie czytało, gdyby były bardziej urozmaicone.
Co do bohaterów snu, każda postać jest w stu procentach autentyczna, znam tych ludzi osobiście (jedynie oprócz kierowcy alkoholika, tzn znam takiego ale nikogo nie zabił prowadząc pod wpływem). Więc tak, da się w naszym kraju zarabiać jednocześnie ćpając i inwestować te pieniądze w coś legalnego (oczywiście wcześniej je "piorąc", może warto by było o tym w tekście wspomnieć, żeby wszystko było jasne i przejrzyste).
Co do umoralniania. Jest ono obecne tylko we śnie, wtedy bohater widzi swoje winy w postaciach sennych gości i potępia ich zachowanie, ale gdy się budzi nie robi nic w związku ze snem, który jakby pokazuje mu jego własnie przewinienia, więc nie wiem czy można powiedzieć, że w tym tekście umoralniam. Bo przecież główny bohater po przebudzeniu ma to wszystko w głebokim poważaniu.
Pozdrawiam serdecznie

Na swoją obronę powiem tylko, że wszyscy "senni goście" mówia podobnym językiem, sztucznym, a wypowiedzi przedstawione są w blokach przypominających przemówienia ponieważ są one jakby głosem sumienia, a może lepiej pasuje określenie, że są projekcją wyrzutów sumienia głownego bohatera (tego śniącego). Ich wypowiedzi celowo wyglądają jak wyglądają, ale pewnie racja, lepiej by sie czytało, gdyby były bardziej urozmaicone.
Co do bohaterów snu, każda postać jest w stu procentach autentyczna, znam tych ludzi osobiście (jedynie oprócz kierowcy alkoholika, tzn znam takiego ale nikogo nie zabił prowadząc pod wpływem). Więc tak, da się w naszym kraju zarabiać jednocześnie ćpając i inwestować te pieniądze w coś legalnego (oczywiście wcześniej je "piorąc", może warto by było o tym w tekście wspomnieć, żeby wszystko było jasne i przejrzyste).
Co do umoralniania. Jest ono obecne tylko we śnie, wtedy bohater widzi swoje winy w postaciach sennych gości i potępia ich zachowanie, ale gdy się budzi nie robi nic w związku ze snem, który jakby pokazuje mu jego własnie przewinienia, więc nie wiem czy można powiedzieć, że w tym tekście umoralniam. Bo przecież główny bohater po przebudzeniu ma to wszystko w głebokim poważaniu.
Pozdrawiam serdecznie
