Zdobycz

1
- Tego właśnie szukałem – powiedział Piotr przekraczając próg starej chałupy do której właśnie się wprowadził. Chałupa ta nie należała do zbyt przestronnych, bowiem składała się
na nią jedna duża sypialnia, kuchnia z piecem kaflowym, niewielka spiżarnia, malutki ganek i jeden pusty pokój który miał służyć Piotrowi do pracy. Na podziurawionych gdzie nie gdzie tapetach wiły się się strugi czarnego grzyba, ale na tle jej wzoru nie były zbyt widoczne. W sypialni, która pełniła również funkcję salonu stała całkiem ładna stara szafa i telewizor który z pewnością pamiętał jeszcze czasy PRL-u. W kącie tego właśnie salonu stał okuty żelazem sekretarzyk produkcji czechosłowackiej który już wcześniej przypadł Piotrowi do gustu. W oknach były jeszcze wstawione dubelty, pomimo tego że był środek lata, a przez brak firanek w oknach
całe wnętrze było całkowicie oświetlona i zdradzało każdy, nawet najmniejszy szczegół.
Znajomi Piotra byli zszokowani jego decyzją aby przeprowadzić się się z miasta na
wieś, ale Piotr twierdził, że tylko tutaj będzie mógł dokończyć swoją książkę.
Od lat chciał ją napisać. Było to jego marzeniem aby w końcu przelać swoją wyobraźnię na papier. Pragną pokazać swoją kreatywność światu i poczuć się artystycznie spełnionym. Chciał rozpocząć karierę literata, i nie stronił od jakichkolwiek poświęceń.
Do skończenia książki zostały mu tylko dwa roździały, ale nie potrafił ich napisać w
mieście. Nie odpowiadał mu klimat tam panujący, a ryk miejskich ulic chwilami doprowadzał go do białej gorączki. Przeprowadzka na wieś była jego zdaniem jedynym rozwiązaniem i tylko to pozwalało mu obudzić uśpioną wenę twórczą i zrealizować swój cel.
Motywem przewodnim książki była egzystencja człowieka który uciekał przed diabłem. Pomimo wszelkich starań nie był wstanie pozbyć się prześladowcy. Uciekał się do religii, nauki, filozofii, lecz na próżno. Pod koniec książki przestaje uciekać i postanawia porozmawiać ze swoim oprawcą, i wtedy okazuje się ze nie był to szatan, ale jego upersonifikowane sumienie od którego nie da się uciec. W ostateczności główny bohater popełnia samobójstwo.
Pierwszy dzień po zakwaterowaniu Piotr spędził bardzo pracowicie. Najpierw zabrał się za zdejmowanie dubeltów, potem pozamiatał i dokładnie umył podłogi, a na koniec zaczął urządzać pokój który miał mu służyć do pracy. Z walizki wyjął ciężko maszynę do pisania i położył ją na biurku które dopiero co wniósł. Obok postawił dwie, czy trzy ryzy papieru i w zasadzie niczego więcej nie potrzebował.
Z okna jego pokoju rozciągał się całkiem niezły widok. Piaszczysta droga kończyła się
ślepo, a zaraz za nią karny rządek białych brzóz, a zaraz za nimi coś połyskiwało. Staw.
Gdy Piotr stał przy oknie do chaty weszła starsza pani którą poznał kilka dni przed
przeprowadzką:
-Dzień dobry – powiedziała, a Piotr energicznie obrócił się w jej kierunku.
-Witam – odparł próbując ukryć zaskoczenie – Napije się pani czegoś ? Kawa? Herbata ?
-Widzę że spodobał się panu nasz stawik. - przerwała mu. Piotr już wcześniej
myślał o tym stawie. Był zapalonym wędkarzem i od jakiegoś czasu myślał o przejściu się na
ryby.
- Wie pani może czy staw jest zarybiony ? - zapytał i zaczął nalewać herbaty do filiżanek,
pomimo tego że nie prosiła.
- Kiedyś tak, ale od lat nikt tam nic nie złowił. Zaraza czy inne licho. Ale nieopodal płynie rzeka.
Wnuk ostatnio przyniósł dwa pokazałe szczupaki.
Piotra coś urzekło. Przypomniał sobie jak przez mgłę, że jak przyjeżdżał tu oglądać nieruchomość widział starszego pana który szedł w tamtym kierunku z wędką, plecakiem i wiadrem.
- Zdaje mi się, że jakiś czas temu widziałem człowieka który szedł w tamtym kierunku i najwyraźniej wybrał się na ryby, bo miał ze sobą sprzęt.
- Ani chybi Kuferek - Napiła się herbaty z filiżanki - łagodnie mówiąc miejscowy stary, ździwaczały stary kawaler.- kontynuowała - Ludzie zawsze mu powtarzali, że łowienie w tym stawie to strata czasu, ale on nigdy nie usłuchał. Nadal tam łowi. Nijak mu się tego nie wpoi. Zwykły wariat.
- Ciekawe. Starcza demencja daje o sobie znać w jego przypadku.- zakpił- A może on ma coś ,,tu'' nie najlepiej - przyłożył palec wskazujący do skroni.
- A kto tam go wie. Mieszka w baraku przydzielonym mu przez gminę. Z dumą twierdzi, że je tyle, ile sam złowi.
- Ma jakąś rodzinę ?
- Syna, ale od lat go tu nie widziano. Ludziska gadali że siedzi gdzieś w Szwecji, czy tam w Danii... - Dopiła herbatę i odłożyła filiżankę na stolik- Dziękuję za gościnę, mam jeszcze coś do zrobienia. Jak będzie cościk potrzebował, da znać. Miłego pomieszkiwania
- Dziękuję, do widzenia.
Piotr był urodzonym realistą. Nie potrafił (pomimo rozbudowanej wyobraźni) zrozumieć co kierowało Kuferkiem. Po co ? Aby iść na przekór ludziom ? - Bez sensu. Równie dobrze mógłby wskoczyć w ogień, bo mu powiedziano ze zginie. Co jeszcze mogło nim kierować ? Starcza demencja która nie pozwalała mu zrozumieć tego co czyni ? A może po prostu debilizm.
Piotr nie miał czasu dużej o tym rozmyślać. Po wizycie staruszki poszedł do drewutni, przy-
niósł drwa, rozpalił w piecu kaflowym i oparł się o obłożoną kaflami ścianę, co sprawiło, że poczuł się usatysfakcjonowany. Podobało mu się takie proste, sielskie życie, a dodatkowo napełniała go duma z tego, że potrafi tak żyć.
Po przygotowaniu skromnej kolacji, którą spożył w swoim czyściutkim sypalnio-salonie uznał,
że najwyższy czas zabrać się za prace.
Szło mu doskonale. O siódmej nad ranem udało mu się skończyć jeden rożdział i był z siebie bardzo zadowolony. Pomimo uczucia towarzyszącego nieprzespanej nocy czół się spełniony i miał poczucie dobrze wykonanej pracy. Wiedział już, że trudna decyzja polegająca na przeprowadzce nie poszła na marne.
Podrapał się po policzku. Zdawało mu się że jego poranna szczecina kaleczy go w palce. Ogolił się, umył i przystąpił do śniadania, które polegało na rwaniu brył chleba i zagryzaniu nim palcówki.
Po tak treściwym posiłku musiał się zdrzemnąć.
Obudził się o północy.Spojrzał na zegarek.
- No to kolejna nocka z głowy - powiedział słabo. Wyszedł na zewnątrz i zapalił papierosa. Noc
nie należała do tych ciepłych, letnich nocy jakie sobie wyobrażał przed przeprowadzką, ale wcale
go to nie zraziło. Kątem oka zobaczył, że po szosie idzie jakaś postać. Wzdrygną się trochę, bo zdawało mu się że owa postać ma plecach straszliwego garba, ale gdy postać oświetliło światło z okna jego pokoju, okazało się że był to plecak schowany pod kurtką. W prawej dłoni trzymał
wędkę.
To był on. Człowiek którego widział wcześniej, a o którym opowiadała mu staruszka. Miał na
sobie niebieską kurtkę przeciwdeszczową, i czarne garniturowe spodnie które średnio pasowały mu do obłożonych u góry filcem gumaków. Na głowie miał furażerkę która wyglądała jakby przeżyła dwie wojny. Ciemność nie ujawniała szczegółów twarzy, ale z pewnością był to stary człowiek o długich, siwych włosach. Szedł dość szybkim krokiem w kierunku stawu.
Piotr często łowił nocami. Tylko wtedy brały takie ryby jak na przykład miętus, ale to nie zmieniało faktu, że ten człowiek ma nierówno pod sufitem. Przecież w stawie nie ma żadnych ryb. Ani ciemnolubnych miętusów, ani nieustannie polujących szczupaków. Noc była chłodna, a ten wariat Kuferek szedł ,,na ryby'', o ile można to tak nazwać.
Piotr nie zadręczał się tym dłużej, bo zmęczenie zatriumfowało. Zjadł kolację, i położył się spać.
Następnego dnia wstał o świcie i od razu zabrał się do swoich obowiązków. Naniósł drewna na
opał, zamiótł ganek o którym zapomniał, odkurzył sekretarzyk, i nareszcie mógł przystąpić do śniadania. Po rozmyślaniach przy stole, które w połączeniu z jego nieziemską wyobraźnią dały mu dużo ciekawych wątków. Wstał od stołu i usiadł do maszyny. Szło mu całkiem nieźle. Po jakimś czasie przestał czuć że uderza w klawisze. Nie było już granicy między pisarzem i bohaterem. Został tylko Bohater. Piotr czuł to co on i przeżywał to samo. Nie znajdował się w chałupie, lecz tam gdzie bohater. ,, Każdy człowiek pisze własną historię'' – to hasło było w tym momencie niezwykle trafne. Trans, w jaki wpadł Piotr nie odpuszczał. ,,Pisał'' około sześciu godzin, i nagle się obudził. Dlaczego ? Bo skończył...
Był z siebie niesamowicie dumny. Jego dzieło zostało dopełnione. Zostało mu już tylko wydanie
książki. Miał namiary kilku wydawnictw które od dawna były zainteresowane jego książką. Postanowił napisać list do jednego z nich, ale było już ciemno, a on wycieńczony padł na łóżko i od razu zasnął.
Następnego dnia wysłał ów list w którym streścił fabułę książki i podał swój numer telefonu.
Zostało tylko czekać. Oczekiwaniu temu towarzyszyło uczucie podniecenia. Czół że nareszcie ktoś doceni jego prace, a on sam jako pisarz będzie czerpał z tego materialne korzyści.
Piotr miał teraz trochę czasu dla siebie, więc postanowił wybrać się na ryby. Spakował wędkę do plecaka, zrobił parę kanapek, przyodział gumaki, wziął pod pachę blaszane wiaderko i nareszcie mógł wyruszyć w kierunku rzeki.
Gdy tam dotarł długo szukał odpowiedniego miejsca. Takowe znalazł i rozpakował plecak. Założył przynętę na haczyk i zarzucił. Pozostało tylko uzbroić się w cierpliwość. Zapalił papierosa i usiadł na blaszanym wiaderku.
Wielkie tafle kłębiastych chmur przetaczały się nad jego głową. Słońce dawało się we znaki i wiał lekki, ciepły, letni wiaterek. Wokół niego fruwały dmuchawce. Między innymi to go pociągało w wiejskich przedmieściach. Ten niczym nie skalany krajobraz, spokój, cisza i harmonia. Lasy, pola, łąki – tego właśnie szukał i w tym znalazł ukojenie. Myślał nawet o wyremontowaniu chałupy i zamieszkaniu w niej na stałe, ale to było bardzo odległe marzenie. Tymczasem podobało mu się tutaj. Tutejsza atmosfera była odtrutką na jego skażony miejskim szumem umysł.
Rzeka w której łowił Piotr płynęła mozolnie do tego stopnia, że miało się wrażenie jakby wcale nie płynęła. Ten spokój zakłóciło nagłe i gwałtowne szarpnięcie żyłki która z dużą siłą przemieszczała się w promieniu trzech metrów miotając wędką. Gdy spławik się zanurzył Piotr zaciął. Dopiero wtedy przekonał się o wielkości tej zdobyczy. Opuszczając w dół wędkę wciągał żyłkę, a potem unosił ją z powrotem w górę. Powtórzył ten manewr około czterech razy, i w końcu udało mu się wydobyć rybę na brzeg. Był to metrowej długości szczupak. Piotr musiał zabić go na miejscu, bo wiaderko które zabrał było zbyt skromnym apartamentem dla takiego potwora. Szybki ruchem bagnetu obcią szczupakowi łeb i umieścił go w plastikowym worku. Po czym udał się w stronę domu.
Szedł najpierw przez brzozowy las, potem przechodził ścieżką nad brzegiem okolicznego stawu, gdy nagle go zobaczył. ,,Kuferek'' siedział na blaszanym wiaderku zaraz przy brzegu, a jego twarz oświetlała zardzewiała lampa naftowa. Dopiero teraz Piotr mógł mu się uważnie przyjrzeć. Jego twarz miała łagodne starcze rysy, a jego oczy do złudzenia przypominały przekwitłą wodę w stawie. Miał dość odstające uszy z których jedno było takie jakby ,,diabelskie''. Najbardziej charakterystyczne dla jego twarzy były krzaczaste brwi i duży, orli nos. Wyraz jego twarzy zdradzał spokój, skupienie ale także inteligencje. Nie przypominał wcale wariata. Piotr miał wrażenia że widział mądrość w jego oczach i wcale nie pasowało mu to do opisu, jaki przedstawiła mu staruszka.
- Dobry wieczór- powiedział kuferek zauważywszy Piotra- Pan też na rybki ?- zapytał starzec. Piotr wahał się trochę przed udzieleniem odpowiedzi. Wiedział, że w tym stawie nie ma ryb, ale zainteresowała go postać Kuferka, wie postanowił chwile z nim porozmawiać, i być może dowiedzieć się czegoś więcej
- Jeśli szukasz pan ryby to tracisz pan czas. W tym stawie od lat nic nie złowiono.- rzekł.
Piotr trochę zgłupiał. Babka miała racje, ten człowiek naprawdę zdaje sobie sprawę z tego co robi. Ciekawiło go tylko jedno. Dlaczego ?
- A więc pan tu...
- Łowie – przerwał mu – Przyszedłem tu łowić ryby
- Ale tu nie ma...
- Nie wykluczone – znowu przerwał mu starzec – ale mimo to ryba złowiona w tym stawie będzie ukoronowanie moich starań, i jest warta wszelkich poświęceń. Jestem starym człowiekiem. Ale doświadczenia zdobyte na froncie – zdjął furażerkę z głowy i pokazał Piotrowi – uświadomiły mi, że najważniejsze, to nigdy nie tracić wiary. Nieważne co mówią ludzie, ja wierzę ze kiedyś powrócę ze zdobyczą z tej przeklętej wody.
Piotr rozmawiał z nim jeszcze przez chwilę, a potem wrócił do domu. Nie uważał już kuferka za wariata. Równie dobrze mógłby mówić tak o sobie. Od dłuższego czasu wszyscy jego znajomi twierdzili, że popełnia głupstwo przeprowadzając się z miasta na wieś w celu dokończenia książki. Również jego rodzina uważała go za wariata, ale on pomimo tego co mówili przeprowadzki dokonał, i dokończył swe dzieło. To właśnie było ukoronowaniem jego starań i było warte wszelkich poświęceń. Dużo pracy włożył w jej napisanie i rozsadzała go duma z samego siebie i ze swojej egzystencji. Odpisano na jego list. Książka została wydana w dużym nakładzie. Po tylu przeszkodach jakie pokonał okazało się, że w tym stawie czekała na niego zdobycz...
Ostatnio zmieniony czw 10 sty 2013, 18:28 przez DHGR, łącznie zmieniany 3 razy.
ventum seminabunt et turbinem metent

2
A co to jest?! Zapis jak z sieczkarni. DHGR - stawiasz czekoladę za to, że czytam w takim stanie. Z orzechami laskowymi. Dużo dużych orzechów. Adres do wysyłki na PW.
DHGR pisze:- Tego właśnie szukałem – powiedział Piotr PRZECINEK przekraczając próg starej chałupy PRZECINEK do której właśnie się wprowadził.
DHGR pisze:Chałupa ta nie należała do zbyt przestronnych, bowiem składała się
na nią jedna duża sypialnia, kuchnia z piecem kaflowym, niewielka spiżarnia, malutki ganek i jeden pusty pokój PRZECINEK który miał służyć Piotrowi do pracy.
bowiem składała się na nią jedna duża sypialnia - SZYK WYRAZÓW
DHGR pisze:Na podziurawionych gdzie nie gdzie tapetach wiły się się strugi czarnego grzyba, ale na tle jej wzoru nie były zbyt widoczne. W sypialni, która pełniła również funkcję salonu PRZECINEK stała całkiem ładna stara szafa i telewizor PRZECINEK który z pewnością pamiętał jeszcze czasy PRL-u.
gdzie nie gdzie - BŁĄD ORT.
DHGR pisze:W sypialni, która pełniła również funkcję salonu PRZECINEK stała całkiem ładna stara szafa i telewizor PRZECINEK który z pewnością pamiętał jeszcze czasy PRL-u. W kącie tego właśnie salonu stał okuty żelazem sekretarzyk produkcji czechosłowackiej PRZECINEK który już wcześniej przypadł Piotrowi do gustu.
POWTÓRZENIE
DHGR pisze:W oknach były jeszcze wstawione dubelty, pomimo tego że był środek lata, a przez brak firanek w oknach całe wnętrze było całkowicie oświetlona i zdradzało każdy, nawet najmniejszy szczegół.
Co to są dubelty?
całe wnętrze było całkowicie oświetlona - gramatyka - było oświetlone

Nie będę wypisywać nadmiaru i braku przecinków, ale radzę - umów się z Panną Interpunkcją na jakiś szalony weekend. Takie sam na sam na pewno zaowocuje.
DHGR pisze:nie był wstanie
był wstanie - błąd ort.
DHGR pisze:Piaszczysta droga kończyła się ślepo, a zaraz za nią karny rządek białych brzóz, a zaraz za nimi coś połyskiwało. Staw.
A ja zaraz nie wyrobię i przywalę autorowi. :) Taki ładny obrazek tak spaskudzić!
1.Droga kończyła się ślepo? Czyli jak? Jak piaszczysta, wiejska droga może się kończyć ślepo? Na czym?
2.droga kończyła się ślepo, a za nią karny rządek białych brzóz - rządek też się kończył ślepo?
3. ...zaraz za nim połyskiwał staw...
DHGR pisze:-Widzę że spodobał się panu nasz stawik. - przerwała mu. Piotr już wcześniej
myślał o tym stawie.
Baba jasnowidz. Takie jeszcze żyją po wioskach...
Powiedz skąd ona wie, o czym on myśli? I skąd wie, że staw mu się podoba? No, skąd?
DHGR pisze:Gdy Piotr stał przy oknie PRZECINEK do chaty weszła starsza pani PRZECINEK którą poznał kilka dni przed przeprowadzką:
-Dzień dobry – powiedziała, a Piotr energicznie obrócił się w jej kierunku.
-Witam – odparł PRZECINEK próbując ukryć zaskoczenie – Napije się pani czegoś? Kawa? Herbata ?
-Widzę że spodobał się panu nasz stawik. BEZ KROPKI - przerwała mu. Piotr już wcześniej
myślał o tym stawie. Był zapalonym wędkarzem i od jakiegoś czasu myślał o przejściu się na
ryby.
- Wie pani może czy staw jest zarybiony ? - zapytał i zaczął nalewać herbaty do filiżanek,
pomimo tego że nie prosiła.
A skąd on wyczarował tę herbatę? Przecież stoi w gabinecie, ani jednego kroku nie zrobił za próg, a tu nagle...tada!...herbata! Jak królik z kapelusza.
DHGR pisze:Piotra coś urzekło.
A co, jeśli można wiedzieć?
DHGR pisze:- Ani chybi Kuferek - Napiła się herbaty z filiżanki - łagodnie mówiąc miejscowy stary, ździwaczały stary kawaler.- kontynuowała - Ludzie zawsze mu powtarzali, że łowienie w tym stawie to strata czasu, ale on nigdy nie usłuchał. Nadal tam łowi. Nijak mu się tego nie wpoi. Zwykły wariat.
To poproszę wejść na stronę i zapoznać się z zasadami zapisu dialogów. http://www.ekorekta24.pl/proza/130-inte ... ac-dialogi a następnie poprawić powyższy zapis.
DHGR pisze:ździwaczały
zdziwaczały
DHGR pisze:Nadal tam łowi. Nijak mu się tego nie wpoi. Zwykły wariat.
wpoić — wpajać «spowodować przyswojenie sobie przez kogoś jakichś zasad, przekonań»
Czego nie wpoi? Że jest wariatem? Że ma tam nie łowić? Że ludziska zawsze mają rację i jak mówią, że nie ma co tam łowić, to powinien posłuchać, a nie z uporem maniaka chodzić nad staw?
DHGR pisze:- Ludzie zawsze mu powtarzali, że łowienie w tym stawie to strata czasu, ale on nigdy nie usłuchał. Nadal tam łowi. Nijak mu się tego nie wpoi. Zwykły wariat.
- Ciekawe. Starcza demencja daje o sobie znać w jego przypadku.- zakpił- A może on ma coś ,,tu'' nie najlepiej - przyłożył palec wskazujący do skroni.
- A kto tam go wie. Mieszka w baraku przydzielonym mu przez gminę. Z dumą twierdzi, że je tyle, ile sam złowi.
Gdzie tu dowód na starczą demencję?

Koniec. Muszę zostawić coś innym.

Moja rada: popracuj nad swoim tekstem. Najpierw zajmij się sprawami czysto formalnymi - interpunkcja, ortografia, zapis tekstu. Jak to poprawisz, to wrzuć kolejny (poprawiony) kawałek. Zobaczymy wtedy, co dalej.

Powodzenia.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
składała się
na nią jedna duża sypialnia, kuchnia z piecem kaflowym, niewielka spiżarnia, malutki ganek i jeden pusty pokój
"Jeden/jedna" są zbędne - wystarczy powiedzieć sypialnia, a każdy będzie wiedział, że jest jedna, bo na to wskazuje forma wyrazu.
Na podziurawionych gdzie nie gdzie tapetach wiły się się strugi czarnego grzyba
Gdzieniegdzie łącznie.
Nie podobają mi się te strugi grzyba - grzyby raczej wyłażą na ściany "plackami".
aby w końcu przelać swoją wyobraźnię na papier
Raczej owoce swej wyobraźni/dzieła wyobraźni, ale nie całą wyobraźnię.
Pragną pokazać swoją kreatywność
Lit.
Chciał rozpocząć karierę literata, i nie stronił od jakichkolwiek poświęceń.
Bez "jakichkolwiek" brzmiałoby lepiej.
zostały mu tylko dwa roździały
Rozdziały.
Motywem przewodnim książki była egzystencja człowieka który uciekał przed diabłem. Pomimo wszelkich starań nie był wstanie pozbyć się prześladowcy. Uciekał się do religii, nauki, filozofii, lecz na próżno. Pod koniec książki przestaje uciekać i postanawia porozmawiać ze swoim oprawcą, i wtedy okazuje się ze nie był to szatan, ale jego upersonifikowane sumienie od którego nie da się uciec. W ostateczności główny bohater popełnia samobójstwo.
Bardzo nie podoba mi się coś takiego - ot tak rzucasz suche fakty dotyczące książki nie nawiązując w praktycznie żaden sposób do wcześniejszych partii tekstu. Jeśli chcesz podać informacje o czymś(w tym przypadku o książce i jej treści) to jak ognia wystrzegaj się podania tego wprost(ewentualnie można tak zrobić, jeśli bohater komuś by o niej opowiadał).
zaczął urządzać pokój który miał mu służyć do pracy
Pokój, w którym miał pracować - pokój nie będzie przecież narzędziem pracy tylko miejscem, gdzie praca będzie wykonywana.
Z walizki wyjął ciężko maszynę do pisania
Ciężką.
Obok postawił dwie, czy trzy ryzy papieru i w zasadzie niczego więcej nie potrzebował.
Zamiast "i" proponowałbym kropkę - wtedy ładniej będą się te zdania łączyć, no i kropka wiąże się z delikatną przerwą w narracji - akurat taką, żeby zastanowić się czy jeszcze czegoś potrzeba.
Z okna jego pokoju rozciągał się całkiem niezły widok
Podkreślone można wyrzucić - wiemy przecież gdzie się znajduje.
a zaraz za nią karny rządek białych brzóz, a zaraz za nimi coś połyskiwało
Powtórzenie.
Napije się pani czegoś ? Kawa? Herbata ?
Pomiędzy końcem wyrazu a znakiem interpunkcyjnym nie rób przerw.
Piotra coś urzekło.
Urzec może piękno itp - urzec=wzbudzić zachwyt, a w dalszej części tekstu jest mowa o tym, że zaskoczyło go to.
Przypomniał sobie jak przez mgłę, że jak przyjeżdżał tu oglądać nieruchomość widział starszego pana który szedł w tamtym kierunku z wędką, plecakiem i wiadrem.
- Zdaje mi się, że jakiś czas temu widziałem człowieka który szedł w tamtym kierunku i najwyraźniej wybrał się na ryby, bo miał ze sobą sprzęt.
Nie mów dwa razy o tym samym - wystarczyłyby słowa mężczyzny.
ni chybi Kuferek - Napiła się herbaty z filiżanki
Nie podoba mi się to wtrącenie o piciu herbaty - zbyt mało wprowadza, ale gdyby połączyć to z mówieniem: "powiedziała, popijając herbatę" lub podobnym to byłoby okej.
stary, ździwaczały stary kawaler
Zdziwaczały - stary stary.
Nadal tam łowi. Nijak mu się tego nie wpoi
Gdyby nie łowił a powinien, to wtedy "wpoić" by pasowało. Tutaj jednak niekoniecznie ma to sens.
Starcza demencja daje o sobie znać w jego przypadku.
Nie dość, że zdanie niekoniecznie składne i ładne, to słowa zdecydowanie zbyt odważnie rzucone jak na nowo przybyłego do wsi.
A może on ma coś ,,tu'' nie najlepiej - przyłożył palec wskazujący do skroni.
Tutaj podobnie jak z filiżanką, dałbym obok siebie dwa czasowniki: "powiedział, przykładając palec do skroni".
Jak będzie cościk potrzebował, da znać.
Zupełnie mi nie pasuje to zdanie - wcześniej mówiła zupełnie "miejskim" językiem, a tu nagle rzuca taką formą zdania.
- Dziękuję, do widzenia.
Piotr był urodzonym realistą
Brakuje tutaj przejścia z końca dialogu na przemyślenia. Wystarczyłoby jedno zdanie, przykładowo mówiące o tym, że kobieta wyszła, a Piotr zaczął się zastanawiać.
Nie potrafił (pomimo rozbudowanej wyobraźni)
Unikaj nawiasów jak ognia! Czytelnicy źle je odbierając widząc takie w tekście. A wyobraźnia może być bujna.
i oparł się o obłożoną kaflami ścianę, co sprawiło, że poczuł się usatysfakcjonowany
Wychodzi na to, że nieważne wszystko to, co robił, ale to oparcie się o wykafelkowaną ścianę dało mu satysfakcję.
Pomimo uczucia towarzyszącego nieprzespanej nocy czół się spełniony i miał poczucie dobrze wykonanej pracy
Jakiego uczucia? Czuł! Uczucie i poczucie w jednym zdaniu trochę się gryzą.
że trudna decyzja polegająca na przeprowadzce nie poszła na marne.
Że trudna decyzja o przeprowadzce - polegająca na nijak mi tu nie pasuje.
Ogolił się, umył i przystąpił do śniadania, które polegało na rwaniu brył chleba i zagryzaniu nim palcówki.
Tylko ja mam przy tym fragmencie rogate myśli? ;)
Obudził się o północy.Spojrzał na zegarek.
Raczej powinno być tak: obudził się, spojrzał na zegarek, dowiedział się, że jest północ. No i po zarwaniu jednej nocy nie spałby tak długo(jeśli dobrze zrozumiałem to spał od siódmej rano do północy).
Ciemność nie ujawniała szczegółów twarzy, ale z pewnością był to stary człowiek o długich, siwych włosach.
Z pewnością, bo już raz go widział. A gdyby nie, to z pewnością długie i siwe włosy, bo był szalony? Element nieodłączny szalonego staruszka jak laska i starszego dżentelmena?
Przecież w stawie nie ma żadnych ryb
O czym Piotr jest w stu procentach przekonany, bo powiedziała mu o tym aż jedna osoba.
Piotr nie zadręczał się tym dłużej, bo zmęczenie zatriumfowało. Zjadł kolację, i położył się spać.
Następnego dnia wstał o świcie
Teraz to już zupełnie nie wiem: czy on właśnie odespał jedną zarwaną noc śpiąc prawie 24 godziny?
które w połączeniu z jego nieziemską wyobraźnią
Jeszcze jedno wspomnienie narratora o superwyobraźni Piotra i palnę sobie w łeb. Powtarzasz to chyba piąty raz w niedługim przecież tekście.
Jego dzieło zostało dopełnione. Zostało mu już tylko wydanie
książki.
Niepoprawny optymista - a przeczytanie tekstu? A poprawienie błędów, doszlifowanie go i dopieszczenie wszystkich elementów?
Następnego dnia wysłał ów list w którym streścił fabułę książki i podał swój numer telefonu.
Musiałby wysłać też fragment książki, a nie samo streszczenie fabuły.
Czół że nareszcie ktoś doceni jego prace
Czuł! Pracę!
przyodział gumaki
Jak już chcesz mieć egzotyczny czasownik to już lepiej "wzuł".
I gumiaki.
wziął pod pachę blaszane wiaderko
Strasznie niewygodny sposób noszenia wiaderek.
i wiał lekki, ciepły, letni wiaterek
Za dużo określeń tego wiatru - rzadko wychodzi ładnie podanie więcej niż dwóch.
Między innymi to go pociągało w wiejskich przedmieściach.
"Wiejskie przedmieścia" - to brzmi intrygująco :D
Opuszczając w dół wędkę wciągał żyłkę, a potem unosił ją z powrotem w górę.
Nie da się opuszczać inaczej niż w dół, ani unosić inaczej niż w górę.
,Kuferek'' siedział na blaszanym wiaderku zaraz przy brzegu, a jego twarz oświetlała zardzewiała lampa naftowa.
Po kiego mu lampa naftowa w środku dnia?
powiedział kuferek zauważywszy Piotra
Kuferek dużą literą.
Ale doświadczenia zdobyte na froncie – zdjął furażerkę z głowy i pokazał Piotrowi
Co mu pokazał?

W tekście aż roi się od literówek i różnych dziwnych błędów wynikających z niedbałości.
że najwyższy czas zabrać się za prace(...)rożdział(...)Wzdrygną
Pracę. Rozdział. Wzdrygnął.
pomimo tego że był środek lata, a przez brak firanek w oknach
całe wnętrze było całkowicie oświetlona i zdradzało każdy, nawet najmniejszy szczegół.
Strasznie irytowały mnie takie przeskoki tekstu do nowej linijki - po co to i dlaczego to tak?
Dużo czasu powinieneś poświęcić, żeby znaleźć pogubione litery, poprzekręcane wyrazy i błędy ortograficzne.
Interpunkcja leży i kwiczy - musisz poszukać informacji na temat wstawiania w tekście przecinków i zacząć się do tych zasad stosować.
Często zjadałeś ogonki, dlatego powiem to tutaj: w pierwszej osobie(ja) czasownik kończy się ogonkiem(piszę, mówię).
Sama historia tu opowiedziana jest w telegraficznym skrócie i roi się w niej od błędów logicznych. Jednym z najciekawszych jest to, że Piotr kupił dom na wsi tylko po to, żeby w ciągu jednego czy dwóch dni dokończyć książkę, dzięki której zamierzał zbić fortunę - czy nie łatwiej byłoby mu oszczędzić kosztów rzędu kiludziesięciu tysięcy i po prostu pojechać na wczasy do jakiegoś pensjonatu na wsi?

Zdecydowanie tekst do przemyślenia i poprawek.

4
Podsumowując obie weryfikacje:
Masz niezły bałagan w tekście. Z czego on wynika?
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Dziękuję za tak surową krytykę. Mówiąc szczerze nie spodziewałem się że ktoś dobierze się tu do najmniejszych błędów jakie wykonałem, ale to pokazuje tylko moją niedokładność, i wasz profesjonalizm. Obiecuje że następny tekst będzie o niebo lebszy. Jestem początkujący, doczytam o interpunkcji i bd więcej uwagi zwracał na to co pisze i czy ma to sens i odniesienie do rzeczywistości. Jeszcze raz dziękuje i przepraszam.

[ Dodano: Sob 08 Gru, 2012 ]
A dubelty to podwójne okna wstawiane na wsiach w okresie zimowym, w mojej opowieści chata była opuszczone, i po zimie dubelty nie zostały zdjęte.
ventum seminabunt et turbinem metent

6
A do tych drugich okien są okrągłe haki w futrynach! Teraz pojmuję. Dzięki za info.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
Motywem przewodnim książki była egzystencja człowieka który uciekał przed diabłem. Pomimo wszelkich starań nie był wstanie pozbyć się prześladowcy. Uciekał się do religii, nauki, filozofii, lecz na próżno. Pod koniec książki przestaje uciekać i postanawia porozmawiać ze swoim oprawcą, i wtedy okazuje się ze nie był to szatan, ale jego upersonifikowane sumienie od którego nie da się uciec. W ostateczności główny bohater popełnia samobójstwo.
Chodzi o ten fragment - jest on zupełnie sztywny i sztuczny. Informacje powinny być przekazywane czytelnikowi w sposób ciekawy, wplecione jedna w drugą, a tutaj masz nauczycielski wykład o książce, albo jak wolisz streszczenie, które przeczytają uczniowie nieczytający lektur.
Pamiętaj, żeby zadać sobie zawsze pytanie: czy ta informacja jest potrzebna dla tego tekstu? Wszystko co pojawia się w tekście powinno:
- rozwijać fabułę
- wplatać nowe wątki lub je zamykać
- ukazywać charakter/ogólne cechy bohatera
- przedstawiać świat
- i inne przydatne informacje(mogą być tylko bardzo luźne, ale pojawiające się w normalnych rozmowach - mające na celu uwiarygodnienie dialogu(chociażby to, że od tygodnia nie padało i rolnikom kapusta zaczyna usychać)
A tu mamy informację, która nie dość, że jest suchym zlepkiem faktów to do niczego się później nie odnosi - tak samo dobrze bohater mógłby pisać książkę o kucykach i nie miałoby to najmniejszego wpływu na fabułę.

Możliwe, że zamotałem jeszcze bardziej, więc jak coś to się dopytuj.

9
Do dorapa. A propo tej ślepo kończącej się drogi. W powiecie Białostockim, w gminie Łapy znajduje się nadnarwiańska miejscowość Uhowo. Właśnie tam jest piaskowa droga która kończy się ślepo (zasadniczo nie ma wyboru, bo dalej rościąga się główne kotyto Narwi która płynie w sposób anastozmujący). A co do tego rządku, to wyobraz sobie że stoisz na środku takiej drogi i patrzysz w kierunku rzeki. Masz przed sobą ułożony prostopadle do ciebie rządek brzóz. Co w tym dziwnego ?
ventum seminabunt et turbinem metent

10
W rządku brzóz nic. Mam taki za oknem. Jednak w sposobie napisania tego zdania z brzózkami dostrzegłam cóś dziwnego: zarazę wyliczeń.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

11
Przepraszam że być może zabieram ci czas, ale co masz na myśli pisząc ,,zaraza wyliczeń'' ?
ventum seminabunt et turbinem metent

12
dorapa pisze:DHGR napisał/a:
Piaszczysta droga kończyła się ślepo, a zaraz za nią karny rządek białych brzóz, a zaraz za nimi coś połyskiwało. Staw.
droga... a zaraz... a zaraz...
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

Re: Zdobycz

13
DHGR pisze:- Tego właśnie szukałem – powiedział Piotr przekraczając próg starej chałupy do której właśnie się wprowadził.
Prawdziwy ludoman zatem xd
przelać swoją wyobraźnię na papier.
A to nie byłoby niebezpieczne robić takie coś? ;]
Pragną pokazać swoją kreatywność światu i poczuć się artystycznie spełnionym.
To może powinien pokazywać się na literackich salonach a nie zaszywać na wsi?
Motywem przewodnim książki była egzystencja człowieka który uciekał przed diabłem. Pomimo wszelkich starań nie był wstanie pozbyć się prześladowcy. Uciekał się do religii, nauki, filozofii, lecz na próżno. Pod koniec książki przestaje uciekać i postanawia porozmawiać ze swoim oprawcą, i wtedy okazuje się ze nie był to szatan, ale jego upersonifikowane sumienie od którego nie da się uciec.
To może i ja zamiast czytać filozofów i naukowców pogadam z szatanem... Ojć, oby się nie okazało, że to nie szatan, tylko sumienie i że nie mogę od niego uciec nawet nauką xd
W ostateczności główny bohater popełnia samobójstwo.
Przez co się zabiję xd
Piaszczysta droga kończyła się
ślepo, a zaraz za nią karny rządek białych brzóz, a zaraz za nimi coś połyskiwało.
A co było zaraz za tym błyskiem? xd
Piotr był urodzonym realistą. Nie potrafił (pomimo rozbudowanej wyobraźni) zrozumieć co kierowało Kuferkiem. Po co ? Aby iść na przekór ludziom ? - Bez sensu. Równie dobrze mógłby wskoczyć w ogień, bo mu powiedziano ze zginie. Co jeszcze mogło nim kierować ? Starcza demencja która nie pozwalała mu zrozumieć tego co czyni ? A może po prostu debilizm.
Debilizm to sugerowanie czytelnikowi, że prawdziwy realizm polega na tego typu rozważaniach. Sorka.
Podobało mu się takie proste, sielskie życie, a dodatkowo napełniała go duma z tego, że potrafi tak żyć.
A żył tak całe dwie godziny.
O siódmej nad ranem udało mu się skończyć jeden rożdział i był z siebie bardzo zadowolony.
Jak mu tak dobrze szło to mógł wynająć chatkę a nie się do niej wyprowadzić z domu ;]
Pomimo uczucia towarzyszącego nieprzespanej nocy czół się spełniony i miał poczucie dobrze wykonanej pracy. Wiedział już, że trudna decyzja polegająca na przeprowadzce nie poszła na marne.
Podrapał się po policzku. Zdawało mu się że jego poranna szczecina kaleczy go w palce. Ogolił się, umył i przystąpił do śniadania, które polegało na rwaniu brył chleba i zagryzaniu nim palcówki.
Po tak treściwym posiłku musiał się zdrzemnąć.
Nie po nieprzespanej nocy, ale po treściwym posiłku? Okej...
Piaszczysta droga
po szosie idzie jakaś postać.
Obie widać z jego pokoju, ale jedną w dzień, a drugą tylko w nocy.
Wzdrygną się trochę, bo zdawało mu się że owa postać ma plecach straszliwego garba, ale gdy postać oświetliło światło z okna jego pokoju, okazało się że był to plecak schowany pod kurtką. W prawej dłoni trzymał
wędkę.
Plecak trzymał wędkę?
Przecież w stawie nie ma żadnych ryb.
Nigdy tam nie łowił to skąd wie?
Dalej mi się nie chce.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”