Masakra na stacji benzynowej

1
Monotonny brzęk jarzeniówek został przerwany przez ryk silnika wjeżdżającej ciężarówki. Ekspedient podniósł głowę spod czytanej gazety. Znudzonym wzrokiem sprawdził co dzieje się na zewnątrz i wrócił do lektury, czekając na klienta.

Z czerwonej kabiny wysiadł wysoki, chudy mężczyzna. Powolnym krokiem ruszył w stronę sklepu, gwiżdżąc pod nosem. Wchodząc do budynku, wpuścił odrobinę letniego, nocnego powietrza, co dobrze zrobiło lekko otumanionemu sprzedawcy.
- Dobry wieczór, w czym pomóc? – zapytał, z wyraźną sennością w głosie.
- Dwa Red Bulle i paczkę czerwonych Pall Malli.

Młody mężczyzna za ladą posłusznie spełnił żądania klienta, wyciągając z lodówki dwie puszki napoju i biorąc spod lady małą paczkę papierosów. Obaj ciężko oddychali, idealnie komponując się z brzęczącym w tle radiem, potęgując jeszcze bardziej nastrój wszechobecnego snu i spokoju.
- 26,40.
- Macie tu może jakiś prysznic? – zapytał kierowca, kładąc na ladę pięćdziesięciozłotowy banknot.
- Tak, na tyłach stacji. – podał mu klucz. – Musi pan po prostu okrążyć całą stację, zobaczy pan dwie pary drzwi – jedne tylko dla personelu, drugie to właśnie prysznic.
- Okej, myślę, że jakoś trafię.

Zabrał zakupy i wyszedł. Stojąc tak oparty o kabinę i paląc ćmika, zobaczył jak na stację wparował czerwony opel. Zdziwił się kiedy zobaczył wybiegających z niego kobietę i mężczyznę, wyraźnie zdenerwowanych. Wyglądali jakby przed czymś uciekali… Ale przed czym? Przecież przyjechali sami, nie widać też żeby coś ich miało gonić. Dogasił papierosa, zabrał z kabiny ręcznik oraz kosmetyczkę i udał się do łazienki.

Przechodząc obok stacji, przez przeszkloną ścianę dostrzegł młodą parę. Stali przed sprzedawcą i w bardzo ekspresyjny sposób próbowali mu coś wyjaśnić. Mężczyzna efektownie machał rękoma i wykrzykiwał jakieś pojedyncze słowa, kobieta wyglądała na bardziej wystraszoną, stała tylko z boku i ciągle przytakiwała. Była zapłakana.

Kierowca doszedł w końcu do łazienki na tyłach stacji benzynowej, starając się nie myśleć o tym co przed chwilą zobaczył. Był tak padnięty, że nawet nie musiał się specjalnie w tym celu wysilać.

Puścił na siebie snop ciepłej wody. Stał nieruchomo przez kilka minut, rozkoszując się prysznicem, nie myśląc o niczym. Wytarł się i usiadł na sedesie. Po prostu siedział, w tej chwili nie czuł nic oprócz potrzeby snu. Nogi piekły go niemiłosiernie.

Tymczasem na stację przyjechał kolejny samochód, z jeszcze większym piskiem niż ten poprzedni. Słysząc to kierowca potrząsnął tylko z politowaniem głową, ubrał się i skierował swoje kroki do ciepłej kabiny…
***
Po wyjściu pierwszego tej nocy klienta, sprzedawca wrócił do lektury swojego pisma. Nie zdążył przeczytać nawet strony kiedy to na stację z piskiem opon wjechał czerwony opel.

Pewnie znowu jakieś dzieciaki szaleją, taka była jego pierwsza myśl, kiedy tylko zdążył się podnieść. Zdziwił się mocno, widząc niemalże wyskakującą z wozu parę młodych ludzi. Pędem wbiegli do sklepu. Zdezorientowany mężczyzna wyszedł im naprzeciw. Czuł, że dzieje się coś złego, widząc w jakim stanie są oboje.
- Co się stało?
- Gdzie jest telefon? Potrzebujemy telefonu! – wysapał mężczyzna. – On zaraz tu będzie.
- Kto tu będzie? Co tu się w ogóle dzieje? – zapytał kompletnie zbity tropu sprzedawca.
- Ten facet. Widzieliśmy jak zabija ludzi. Trzymał ich w bagażniku!
- Jaki facet? Uspokójcie się, wytłumaczcie mi co tu się w ogóle dzieje. – ekspedient chciał ich uspokoić, widząc w jakim są stanie.
- Teraz nie ma czasu na to czasu. Daj mi telefon, musimy zadzwonić na policję, on zaraz tu będzie.

Ich impulsywnej wymianie zdań przez przezroczystą szybę przyglądał się kierowca ciężarówki.
- No dobra, niech wam będzie, chodźcie na zaplecze, tam mam telefon. – sprzedawca czuł, że coś jest nie tak.

Mężczyzna objął swoją partnerkę i ruszyli na zaplecze. Kobieta była w fatalnym stanie – cała zapłakana i rozdygotana, makijaż rozmazał jej się po twarzy. Ledwo mogła ustać na nogach.
- Cholera, rozładowana, gdzieś tu mam ładowarkę… – powiedział sprzedawca, próbując zadzwonić pod 112.
- Chyba żartujesz, człowieku. On tu za chwilę będzie, nie mamy czasu. – po tonie głosu słychać było, że strach mężczyzny zaczął mieszać się z irytacją. – Nie macie tu jakiegoś innego telefonu? Przecież to stacja benzynowa, muszą tu być takie rzeczy!
- Kiedyś był, ale właściciel doszedł do wniosku, że to kompletnie nieopłacalne. Nikt tego nie używał, i tak każdy ma swój telefon. Ale spokojnie, zaraz znajdę tą ładowarkę… Możecie mi w końcu wytłumaczyć co tu się dzieje? Przed czym wy w ogóle uciekacie?
- Za dużo do gadania, ale ten facet jest naprawdę niebezpieczny. Zaczęło się od tego, że wracaliśmy od moich rodziców, kiedy zorientowałem się, że bagażnik jest niedomknięty. Zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu w lesie. I tam był on – wyciągał z bagażnika ciała. Obok był wykopany dół, pewnie tam chciał je pogrzebać. Był cały we krwi. Myślałem, że mnie nie zauważył, chciałem szybko odjechać. Po kilku kilometrach pojawił się w lusterku. Ten wariat chciał nas zabić! Próbował nas zepchnąć do rowu, jakoś udało mi się odjechać. Ale cały czas siedział nam na ogonie, pojawia się skądś co jakiś czas. Chcieliśmy zadzwonić na policję już wcześniej, ale na tym zadupiu nasza sieć nie ma zasięgu. – mężczyzna szybko streścił ich historię.
- Ja mam w to uwierzyć? A zresztą, mniejsza o to. Mam już tą ładowarkę. – spod stosu kartonów wyjął długi kabel zakończony małym wejściem. – Dzwońcie na tą policję, zobaczymy co powiedzą. Ja dałem wam tylko telefon, nie chcę z tym mieć nic wspólnego.

Nie zdążył nawet włączyć komórki kiedy na stację z hukiem wjechał kolejny wóz.
- TO ON! – krzyknęła kobieta, wydając z siebie pierwszy odgłos od czasu przyjazdu.
- To musi być on, to ten sam silnik. – potwierdził jej partner, głośno przełykając ślinę.
***
Kierowca ciężarówki wszedł właśnie na parking. Idąc w stronę swojego pojazdu zobaczył, że obok czerwonego opla stoi jeszcze biały transporter. Z daleka dostrzegł postawną postać, zachowującą się jakby szukała czegoś między regałami sklepu. Zaintrygowany tym wrzucił swoje manatki do kabiny i z puszką napoju energetycznego poszedł sprawdzić co tak naprawdę dzieje się na tej stacji.

Nie zdążył dobrze przekroczyć progu rozsuwanych drzwi kiedy ktoś strzelił. Prosto w jego brzuch. Na szklanych drzwiach pojawiły się rozbryzgane ślady świeżej krwi. Kierowca chwycił się za miejsce gdzie nabój przeszedł jego ciało i upadł bezwładnie na twarz.

Ktoś chwycił go za nogi i zaciągnął do wozu. Wrzucił martwe ciało do bagażnika i z hukiem zatrzasnął drzwi.
***
- To musi być on, to ten sam silnik. – potwierdził kierowca czerwonego opla, głośno przełykając ślinę. – Poznaję ten dźwięk. Jest stąd jakieś tylne wyjście?
- Tak, tam w rogu są drzwi.
- Zamknięte na klucz. – powiedział mężczyzna, szarpiąc za klamkę, wiedząc, że zamek nie puści.
- No przecież nie będę zostawiał otwartych drzwi żeby każdy mógł sobie ot tak, wejść na zaplecze.
- No to gdzie masz do cholery te klucze?!
- Spokojnie, zostawiłem pod ladą.

Nagle w sklepie rozległ się szum rozsuwanych drzwi. Sprzedawca ruchem głowy wskazał drugiemu mężczyźnie na cztery, wiszące pod ścianą telewizory z widokiem z kamer monitoringu. Widzieli jak wysoka, zamaskowana postać przechadza się powoli między kolejnymi półkami. W pewnym momencie na obrazie sprzed wejścia pojawiła się postać jeszcze jednej osoby. Kierowcy ciężarówki.
- O cholera… - szepnął pod nosem mężczyzna. Jego partnerka widząc ten sam obraz, stłumiła swój ryk zakrywając usta rękoma.

W chwili kiedy kierowca przekraczał próg sklepu padł strzał. Cała trójka, widząc to wszystko na monitorze stanęła jak wryta. Nogi się pod nimi ugięły, serca zaczęły bić kilka razy szybciej. Zakapturzona postać stała na wprost wejścia, trzymając w prawej dłoni pistolet. Powolnym krokiem ruszyła w stronę postrzelonego mężczyzny. Nie wyczuwając pulsu, chwyciła go za nogi i zaciągnęła do swojego wozu. Widząc w tym swoją szansę, sprzedawca jak rażony piorunem rzucił się po pęk kluczy. W mgnieniu oka był z powrotem, szukając wśród kilku tego który będzie pasował do zamka. Nerwowo sprawdzał każdy, przeklinając pod nosem.
- Mówiliśmy ci, że to prawda, ten facet nas zabije. – wyszeptał mu do ucha kierowca czerwonego opla.
- Szkoda tylko, że żebym się o tym przekonać musiał zginąć tamten facet. – dźwięk przesuwanego zamka. – Jest!
Cała trójka szybko opuściła zaplecze, zatrzaskując za sobą drzwi. Młody mężczyzna ze stacji zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie swoich spodni i firmowej koszuli.
- Zapomniałem. – powiedział. – Cholera, zapomniałem tego telefonu! – panika zaczęła ogarniać również jego. – Widzieliście co on zrobił z tamtym gościem? Po prostu do niego strzelił i zabrał ciało. To jakiś psychol! Jak tak w ogóle można!
- Patrzcie! – wyszeptała będąca na skraju załamania nerwowego kobieta. Z jednej ze stron dało się zauważyć podłużny cień, który zbliżał się w ich kierunku. Stanęli jak wryci.
- W drugą stronę. – powiedział jej partner i chwycił ich za ramiona. Nie zdążyli.

Pierwszy strzał. Fontanna krwi wytrysnęła na wysokości ich głów. Kobieta padła martwa. Sprzedawca wyrwał swoją rękę spod uścisku i ruszył najszybciej jak mógł przed siebie, nie oglądając się na pozostawioną z tyłu parę. Ten drugi został u boku swojej ukochanej. Drugi strzał. Zakochani leżeli martwi obok siebie, stykając się czubkami przedziurawionych głów. Oboje skąpani w strugach szkarłatnej krwi.

Ekspedient dobiegł do przyczepy ciężarówki. Oparł się i próbował się uspokoić. Przez moment zapomniał o goniącym go psychopacie. Starał się usłyszeć cokolwiek w tej grobowej ciszy panującej na stacji. Może zabiera ich ciała tak jak tego kierowcy, pomyślał. W tej samej chwili zza kabiny wyłoniła się zakapturzona postać. Sprzedawca stał jak sparaliżowany, nie mogąc się ruszyć. Wiedział, że za chwilę zginie.
- CZEGO CHCESZ?! – krzyknął rozpaczliwie, pogodzony ze swoim losem.

Czarna postać zrzuciła z głowy kaptur i wycelowała lufę pistoletu w stronę swojej ostatniej ofiary. Trzeci strzał. Młody mężczyzna bez krzty życia upadł na plecy.
***
W bagażniku białego transportera leżały cztery ciała. Cały teren stacji pokrywały czerwone smugi rozmazanej krwi. Sprawca tego bałaganu siedział za kierownicą swojego wozu, gotowy do odjazdu. Jeszcze tylko jedna sprawa.
- Na stacji benzynowej, 20 kilometrów na północ od tartaku zabito cztery osoby.
Koniec połączenia.
Wyrzucił kartę SIM i odjechał.
Ostatnio zmieniony pn 19 lis 2012, 00:27 przez Valrim, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Nawet mi się podobało. Umiejętnie wykreowałeś atmosfęrę opuszczonego miejsca. Prawdopodobnie przydałoby się więcej szczegółów dotyczących owej stacji benzynowej - to znaczy przy jakiej trasie się znajduje, w pobliżu jakiego miasta, bądź na odcinku jakiej drogi. A teraz kilka wątpliwości.
Powolnym krokiem ruszył w stronę sklepu, gwiżdżąc pod nosem. Wchodząc do budynku, wpuścił odrobinę letniego, nocnego powietrza, co dobrze zrobiło lekko otumanionemu sprzedawcy.
Zdania są poprawne. Jest tylko jedno małe ale... Staraj się nie stosować imiesłowów tak często. Zdanie po zdaniu. Całe to gwiżdząc, a później wchodząc. Stara szkoła języka polskiego uczy, aby owe imiesłowy traktować bardzo oszczędnie. Przynajmniej ja spotkałem się z taką wykładnią.
- Dobry wieczór, w czym pomóc? – zapytał, z wyraźną sennością w głosie.
To zabrzmiało jakoś dziwnie. Skoro obaj są zaspani, darujmy sobie uprzejmości. Po co ten dobry wieczór? W czym pomóc? Kupowałem kilkanaście razy na stacji benzynowej, nikt tak do mnie nie mówił. Nie lepiej od razu:
- Paliwo będzie?
- Nie tylko Pall Malle i dwa Red Bulle.

Młody mężczyzna za ladą posłusznie spełnił żądania klienta, wyciągając z lodówki dwie puszki napoju i biorąc spod lady małą paczkę papierosów.
To zdanie trochę mi zazgrzytało. Pewnie można by to ująć trochę inaczej... czy ja wiem?
Sprzedawca niemrawo schylił się pod ladę, niby lunatyk sięgnął po żądany asortyment.
Stojąc tak oparty o kabinę i paląc ćmika, zobaczył jak na stację wparował czerwony opel. Zdziwił się kiedy zobaczył wybiegających z niego kobietę i mężczyznę, wyraźnie zdenerwowanych. Wyglądali jakby przed czymś uciekali… Ale przed czym? Przecież przyjechali sami, nie widać też żeby coś ich miało gonić.
Tu mi troszkę burzysz tajemnicę. Po co to podkreślone zdania? Topornie wprowadzasz element zaskoczenia. Gdybym zobaczył na stacji zdenerwowaną parę wbiegającą na stację, to pomyślałbym, że może się pokłócili i dlatego są poddenerwowani, a może się cholera gdzieś spieszą? Po czym poznać, że ktoś kogoś goni? Po tym, że uciekający ogląda się za siebie, że z jego oczu spoziera paniczny strach. Wtedy OK, przyjmuje do wiadomości, że osobnik przed czymś ucieka. W innym przypadku to jest zgaduj zgadula.

Puścił na siebie snop ciepłej wody.
A na kogo miał puszczać? Na kogoś innego? Niepotrzebny zaimek.
Stał nieruchomo przez kilka minut, rozkoszując się prysznicem, nie
myśląc
o niczym.
Znów nadmiar imiesłowów.
Po wyjściu pierwszego tej nocy klienta, sprzedawca wrócił do lektury swojego pisma.
Dwie rzeczy. Po pierwszy oczywiście zaimek, jeśli wrócił do lektury, to oczywiście, że swojego pisma. Gdyby czytał pismo kogoś innego, to pewnie warte byłoby to podkreślenia. Po drugie... Też mi tak przyszło do głowy... Samotny sprzedawca na stacji benzynowej... Cóż on mógł czytać? Poradnik wędkarza? Muratora? Przyjaciółkę?
Gdyby facet przeglądał Playboya, albo jakiś inny świerszczyk. to pewnie nadałoby to tekstowi więcej realizmu. Sprzedawca lekko zawstydzony (albo i nie) chowa pod ladę pikanteryjny magazyn. Który mógłby wylecieć gdy ten sięgał po fajki, albo gdy dwójka zakochanych wpadła na stację. Sprzedawca mógłby się zaczerwnienić przed kobietą, albo wręcz przeciwnie, mógłby być bezwstydny. Tak czy siak czegoś byśmy się o nim dowiedzieli. Ale to już jest moja własna opinia, nie będę się z nią narzucał.
- Gdzie jest telefon? Potrzebujemy telefonu! – wysapał mężczyzna. – On zaraz tu będzie.
Po pierwsze ludzie raczej nie mówią, że potrzebują telefonu, tylko, że potrzebują zatelefonować. Po drugie... Rozumiem, że bohaterowie są zdenerwowani (wyłożyłeś to łopatologicznie), ale mówiąc w ten sposób do zaspanego sprzedawcy, na jakiejś zasranej stacyjce benzynowej, wyszli by na głupców. No, może są zdenerwowani i nie mówią w logiczny sposób. Ale ja ująłbym to tak.

- Gdzie jest telefon? - wykrzyczał mężczyzna. Dzwoń kurwa na policję, jakiś wariat chciał nas zabić!
Ich impulsywnej wymianie zdań przez przezroczystą szybę przyglądał się kierowca ciężarówki.
A są szyby nie przezroczyste? Co jakieś smugi na tych szybach były, a może miast szyb na stacji używano okiennych błon tak jak w średniowieczu? Jeśli szyba nie jest zaparowana, albo brudna, to z założenia jest przezroczysta. Nie trzeba tego tłumaczyć, czytelnik, że tak to ujmę jest w stanie sobie to wyobrazić.
- Za dużo do gadania, ale ten facet jest naprawdę niebezpieczny. Zaczęło się od tego, że wracaliśmy od moich rodziców, kiedy zorientowałem się, że bagażnik jest niedomknięty. Zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu w lesie. I tam był on – wyciągał z bagażnika ciała. Obok był wykopany dół, pewnie tam chciał je pogrzebać. Był cały we krwi. Myślałem, że mnie nie zauważył, chciałem szybko odjechać. Po kilku kilometrach pojawił się w lusterku. Ten wariat chciał nas zabić! Próbował nas zepchnąć do rowu, jakoś udało mi się odjechać. Ale cały czas siedział nam na ogonie, pojawia się skądś co jakiś czas. Chcieliśmy zadzwonić na policję już wcześniej, ale na tym zadupiu nasza sieć nie ma zasięgu. – mężczyzna szybko streścił ich historię.
Chyba raczej powinno być. Nie mamy czasu na opowieści! On może za chwilę się tu zjawić!
Poza tym, facet nie miał czasu na opowieści, a tu ni z tego ni z owego rzeczowo streszcza całą historię. Gdyby mnie ktoś chciał zabić, to raczej nie stałbym i nie tłumaczył innemu facetowi, całej historii... Raczej pomógłbym mu szukać tej cholernej ładowarki. I najwyżej w trakcie objaśnił kilka szczegółów. Nie dostrzegłem też wykrzykników. Niby wszyscy zdenerwowani, a w dialogach nie stosujesz środków interpunkcyjnych, które mogły by to wyrazić. Why not?
Z daleka dostrzegł postawną postać, zachowującą się jakby szukała czegoś między regałami sklepu. Zaintrygowany tym wrzucił swoje manatki do kabiny i z puszką napoju energetycznego poszedł sprawdzić co tak naprawdę dzieje się na tej stacji.
Czyli najpierw wszystko mu wisiało, chciało mu się spać, i jechać byle dalej, a tu nagle się zaintrygował. No może, pewnie ten prysznic i Red Bull postawił go na nogi. Ale trzeba o tym napisać, a nie kazać domyślać się czytelnikowi.
Na szklanych drzwiach pojawiły się rozbryzgane ślady świeżej krwi.
Nie rozumiem. To znaczy, że na tych drzwiach już wcześniej była jakaś krew? Że niby ten morderca był ubabrany we krwi i zostawił nań ślad poprzednich ofiar? A może krew była już wcześniej. Choć taki szczegół raczej nie umknąłby żadnemu z klientów jakiejkolwiek stacji benzynowej. A może coś się zmieniło i teraz normą na stacjach benzynowych są ślady krwi na automatycznych drzwiach? A może chodziło ci o to, że gdy ktoś dostanie kulą w brzuch to krwawi świeżą juchą? No, to rzeczywiście ewenement. Dziwniejsze byłoby już tylko, gdyby ktoś postrzelony z broni palnej krwawił starą, krwią. Moim zdaniem fajny babol ci wyszedł.
Kierowca chwycił się za miejsce gdzie nabój przeszedł jego ciało i upadł bezwładnie na twarz.

Jezu, już bardziej topornie to się chyba nie dało. Poza tym nie słyszałem, żeby ktoś upadał na twarz. Już raczej na głowę :) Może lepiej byłoby tak:

Kierowca chwycił się za trzewia, bezwładnie osunął na ziemię.
- Zamknięte na klucz. – powiedział mężczyzna, szarpiąc za klamkę, wiedząc, że zamek nie puści.
Spróbuj kiedyś tak
- Zamknięte na klucz. – powiedział mężczyzna, szarpiąc za klamkę. Wiedział, że zamek nie puści. Czy nie brzmi to trochę lepiej? Dla mnie trochę lepiej, ale to moja własna, subiektywna opinia.
- No przecież nie będę zostawiał otwartych drzwi żeby każdy mógł sobie ot tak, wejść na zaplecze.
- No to gdzie masz do cholery te klucze?!
- Spokojnie, zostawiłem pod ladą.
Chryste Panie, nawiedzony morderca, kręci się pod moją stacją, a ja mówię, Spokojnie?
Ja bym spokojny nie był. Raczej zestrachany.
- O cholera… - szepnął pod nosem mężczyzna. Jego partnerka widząc ten sam obraz, stłumiła swój ryk zakrywając usta rękoma.
Czemu ryk? Chyba krzyk? Nie wiem czumu miałaby ryczeć. Bolało ją coś?
Widzieliście co on zrobił z tamtym gościem? Po prostu do niego strzelił i zabrał ciało. To jakiś psychol! Jak tak w ogóle można!
Nie no, serio? No, jak tak można? To jakiś psychopata! Podobno psychopaci tak mają, że zachowują się mało empatycznie. Ale ten dialog wyszedł ci lekko komediowo. Obawiam się, że niezamierzenie.
Zakapturzona postać stała na wprost wejścia, trzymając w prawej dłoni pistolet. Powolnym krokiem ruszyła w stronę postrzelonego mężczyzny. Nie wyczuwając pulsu, chwyciła go za nogi i zaciągnęła do swojego wozu.
Czyjego pulsu? Należało napisać, że owa zakapturzona postać pochyliła się nad ofiarą, sprawdziła puls, a później chwyciła trupa za nogi i zaciągnęła do wozu. A trup mógłby jeszcze zostawić malowniczy pas krwi na białych kafelkach jakimi wyłożona była stacja benzynowa.
Jarzeniówki jakgdyby nigdy nic brzęczały monotonnie.

Tyle pastwienia się. Sorry, czasami to lubię. Ogólnie tekst mi się jednak podobał. Miał coś z klimatu Stephena Kinga. A, że lubię tego autora, więc i twoje opowiadanki przypadło mi do gustu. Jest OK, szczególnie z klimatem. Brakowało mi trochę tego, że bohaterowie są bezimienni i dość słabo zarysowani. Szczególnie widać to w postaci kobiety. Na cholera ona? W zasadzie nic nie mówi, nic nie robi, tylko boi się i powstrzymuje ryk. Że to niby taki opis słabości płci nadobnej? No, nie wiem, koleżanki z Wery jeszcze się gotowe obrazić. A z nimi lepiej nie zaczynać :)
Fajnie byłoby, gdyby ta kobieta, przynajmniej nazwała swojego partnera, nie wiem, krzyknęła do niego Janek, albo cokolwiek. Gdyby sprzedawca miał na koszuli przewieszoną plakietkę z imieniem. Bo inaczej wszyscy są bezimienni, każdy jest na Ty, w ogóle nie wiadomo, kto starszy, kto młodszy. Rozumiem, że opowiadanie krótkie, ale bohaterowie nie mają zaplecza, nic o nich nie wiemy. Uciekająca para mogłaby być bogata, pochodząca z wyższych sfer, efektownie ubrana. To dało by czytelnikowi, jakieś wyobrażenie o postaci. No i pytanie - kto tu jest główym bohaterem? Bo ja sobie na to pytanie odpowiedzieć nie potrafię. Jeśli morderca - to sorry, ale o nim napisałeś najmniej. Popracuj też nad psychologią swoich postaci, bo czasem - powiedzmy, że zachowują się nieadekwatnie do sytuacji. To chyba, tyle.
Generalnie było fajnie.
Pozdrawiam i czekam na następne Twoje teksty.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony ndz 04 lis 2012, 20:43 przez slavec2723, łącznie zmieniany 1 raz.

3
Ekspedient podniósł głowę spod czytanej gazety
Zawsze spotykałem się z utartym: "podniósł wzrok znad gazety/książki" i ta wersja jest dla mnie lepsza pod względem wizualizacji sytuacji czytelnikowi. A nawet jeśli zostaniemy przy Twoi, to te "spod" nie chce mi pasować.
Młody mężczyzna za ladą posłusznie spełnił żądania klienta
Nie pasuje mi tu ani "posłusznie", ani "żądania" - to bardziej by pasowało, gdyby klient powiedział to głosem nieznoszącym sprzeciwu, czy też krzyknął na sprzedawcę, żeby się śpieszył.
Tak, na tyłach stacji. – podał mu klucz. – Musi pan po prostu okrążyć całą stację, zobaczy pan dwie pary drzwi – jedne tylko dla personelu, drugie to właśnie prysznic.
Jak dla mnie to zbyt łopatologicznie wyjaśnia. Wystarczy powiedzieć: na tyłach stacji, drzwi po lewej czy coś w ten deseń - pamiętaj też, że sprzedawca jest zmęczony i nie chce mu się gadać.
Kierowca doszedł w końcu do łazienki na tyłach stacji benzynowej
Podkreślone jest zupełnie niepotrzebne. Można by nawet "stację" wywalić i nic by się złego nie stało.
Pewnie znowu jakieś dzieciaki szaleją, taka była jego pierwsza myśl
Jeśli przytaczasz jego myśl, to albo ubierz ją w cudzysłów albo zapisz kursywą.
Ich impulsywnej wymianie zdań przez przezroczystą szybę przyglądał się kierowca ciężarówki.
Zupełnie z czapy te zdanie jest jak dla mnie. Wiemy, ze widział tę rozmowę, bo narrator chwilę temu był "nad nim" - teraz powinien skupić się na sprzedawcy.
Możecie mi w końcu wytłumaczyć co tu się dzieje? Przed czym wy w ogóle uciekacie?
Drugie zdanie wyrzuć, bo jest straszliwie nienaturalne, a pierwsze wystarczy w zupełności, żeby nakłonić do "wyznań".
Po kilku kilometrach pojawił się w lusterku
Jego samochód pojawił się w lusterku - raczej za nimi nie biegł.
Chcieliśmy zadzwonić na policję już wcześniej, ale na tym zadupiu nasza sieć nie ma zasięgu
Ojoj to teraz się logika sypnęła - gdybym był na ich miejscu to po prostu jechałbym jak najszybciej do miejsca, gdzie zasięg sieci będę miał, a nie zatrzymywałbym się na stacji.
Mam już tą ładowarkę(...)Dzwońcie na tą policję
Tę ładowarkę/policję - ewentualnie możesz sobie pozwolić na coś takiego w ustach jakiegoś bohatera, ale lepiej pisać poprawnie cały czas.
kiedy na stację z hukiem wjechał kolejny wóz
A wcześniej było że z piskiem. To zupełnie różne dźwięki.
sprawdzić co tak naprawdę dzieje się na tej stacji.
Niepotrzebne.
rozsuwanych drzwi kiedy ktoś strzelił. Prosto w jego brzuch. Na szklanych drzwiach
Powtórzenie.
Wrzucił martwe ciało do bagażnika
Po postrzale w brzuch nie pada się na miejscu trupem - możliwe, że będzie to rana śmiertelna, ale minie trochę czasu zanim ranny umrze(czy to z wykrwawienie, czy z niewydolności narządów)
Zamknięte na klucz. – powiedział mężczyzna
Po prostu "zamknięte" i raczej krzyknął/wrzasnął - emocje powinny się z niego wylewać, przecież próbuje uciec przed seryjnym mordercą!
ryk zakrywając usta rękoma.
Dłońmi.
serca zaczęły bić kilka razy szybciej
Trochę przesadziłeś z tym tempem bicia serca.
Nie wyczuwając pulsu, chwyciła go za nogi i zaciągnęła do swojego wozu
Oni przecież patrzyli tylko na kamerę - nie wiedzieli o tym, że nie wyczuł pulsu.

Dużym zgrzytem było dla mnie czytanie o tym samym z dwóch perspektyw - jest to fajny zabieg, ale tylko wtedy, jeśli dowiadujemy się za drugim razem czegoś więcej/możemy spojrzeć na coś, stojąc po drugiej stronie muru itp. Tutaj przekazujesz te same informacje, a to na dłuższa metę byłoby nużące.
Historia leci jak dla mnie zbyt szybko - brakuje mi tu dokładniejszego rysu jakiejkolwiek postaci, opisu emocji!, czy wyglądu którejkolwiek postaci. Mamy rzucone cztery szare ludki i jednego mordercę, który wrzuca ludki do bagażnika po wcześniejszym ich przedziurawieniu i odjeżdża. Zupełny brak emocji - czytelnik powinien zdążyć znienawidzić(a może polubić) albo zacząć się bać mordercy. A tutaj niestety czegoś takiego nie ma.
Następnym razem postaraj się skupić bardziej na emocjach, bo poza tym jest ciekawie ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron