Z czerwonej kabiny wysiadł wysoki, chudy mężczyzna. Powolnym krokiem ruszył w stronę sklepu, gwiżdżąc pod nosem. Wchodząc do budynku, wpuścił odrobinę letniego, nocnego powietrza, co dobrze zrobiło lekko otumanionemu sprzedawcy.
- Dobry wieczór, w czym pomóc? – zapytał, z wyraźną sennością w głosie.
- Dwa Red Bulle i paczkę czerwonych Pall Malli.
Młody mężczyzna za ladą posłusznie spełnił żądania klienta, wyciągając z lodówki dwie puszki napoju i biorąc spod lady małą paczkę papierosów. Obaj ciężko oddychali, idealnie komponując się z brzęczącym w tle radiem, potęgując jeszcze bardziej nastrój wszechobecnego snu i spokoju.
- 26,40.
- Macie tu może jakiś prysznic? – zapytał kierowca, kładąc na ladę pięćdziesięciozłotowy banknot.
- Tak, na tyłach stacji. – podał mu klucz. – Musi pan po prostu okrążyć całą stację, zobaczy pan dwie pary drzwi – jedne tylko dla personelu, drugie to właśnie prysznic.
- Okej, myślę, że jakoś trafię.
Zabrał zakupy i wyszedł. Stojąc tak oparty o kabinę i paląc ćmika, zobaczył jak na stację wparował czerwony opel. Zdziwił się kiedy zobaczył wybiegających z niego kobietę i mężczyznę, wyraźnie zdenerwowanych. Wyglądali jakby przed czymś uciekali… Ale przed czym? Przecież przyjechali sami, nie widać też żeby coś ich miało gonić. Dogasił papierosa, zabrał z kabiny ręcznik oraz kosmetyczkę i udał się do łazienki.
Przechodząc obok stacji, przez przeszkloną ścianę dostrzegł młodą parę. Stali przed sprzedawcą i w bardzo ekspresyjny sposób próbowali mu coś wyjaśnić. Mężczyzna efektownie machał rękoma i wykrzykiwał jakieś pojedyncze słowa, kobieta wyglądała na bardziej wystraszoną, stała tylko z boku i ciągle przytakiwała. Była zapłakana.
Kierowca doszedł w końcu do łazienki na tyłach stacji benzynowej, starając się nie myśleć o tym co przed chwilą zobaczył. Był tak padnięty, że nawet nie musiał się specjalnie w tym celu wysilać.
Puścił na siebie snop ciepłej wody. Stał nieruchomo przez kilka minut, rozkoszując się prysznicem, nie myśląc o niczym. Wytarł się i usiadł na sedesie. Po prostu siedział, w tej chwili nie czuł nic oprócz potrzeby snu. Nogi piekły go niemiłosiernie.
Tymczasem na stację przyjechał kolejny samochód, z jeszcze większym piskiem niż ten poprzedni. Słysząc to kierowca potrząsnął tylko z politowaniem głową, ubrał się i skierował swoje kroki do ciepłej kabiny…
***
Po wyjściu pierwszego tej nocy klienta, sprzedawca wrócił do lektury swojego pisma. Nie zdążył przeczytać nawet strony kiedy to na stację z piskiem opon wjechał czerwony opel.Pewnie znowu jakieś dzieciaki szaleją, taka była jego pierwsza myśl, kiedy tylko zdążył się podnieść. Zdziwił się mocno, widząc niemalże wyskakującą z wozu parę młodych ludzi. Pędem wbiegli do sklepu. Zdezorientowany mężczyzna wyszedł im naprzeciw. Czuł, że dzieje się coś złego, widząc w jakim stanie są oboje.
- Co się stało?
- Gdzie jest telefon? Potrzebujemy telefonu! – wysapał mężczyzna. – On zaraz tu będzie.
- Kto tu będzie? Co tu się w ogóle dzieje? – zapytał kompletnie zbity tropu sprzedawca.
- Ten facet. Widzieliśmy jak zabija ludzi. Trzymał ich w bagażniku!
- Jaki facet? Uspokójcie się, wytłumaczcie mi co tu się w ogóle dzieje. – ekspedient chciał ich uspokoić, widząc w jakim są stanie.
- Teraz nie ma czasu na to czasu. Daj mi telefon, musimy zadzwonić na policję, on zaraz tu będzie.
Ich impulsywnej wymianie zdań przez przezroczystą szybę przyglądał się kierowca ciężarówki.
- No dobra, niech wam będzie, chodźcie na zaplecze, tam mam telefon. – sprzedawca czuł, że coś jest nie tak.
Mężczyzna objął swoją partnerkę i ruszyli na zaplecze. Kobieta była w fatalnym stanie – cała zapłakana i rozdygotana, makijaż rozmazał jej się po twarzy. Ledwo mogła ustać na nogach.
- Cholera, rozładowana, gdzieś tu mam ładowarkę… – powiedział sprzedawca, próbując zadzwonić pod 112.
- Chyba żartujesz, człowieku. On tu za chwilę będzie, nie mamy czasu. – po tonie głosu słychać było, że strach mężczyzny zaczął mieszać się z irytacją. – Nie macie tu jakiegoś innego telefonu? Przecież to stacja benzynowa, muszą tu być takie rzeczy!
- Kiedyś był, ale właściciel doszedł do wniosku, że to kompletnie nieopłacalne. Nikt tego nie używał, i tak każdy ma swój telefon. Ale spokojnie, zaraz znajdę tą ładowarkę… Możecie mi w końcu wytłumaczyć co tu się dzieje? Przed czym wy w ogóle uciekacie?
- Za dużo do gadania, ale ten facet jest naprawdę niebezpieczny. Zaczęło się od tego, że wracaliśmy od moich rodziców, kiedy zorientowałem się, że bagażnik jest niedomknięty. Zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu w lesie. I tam był on – wyciągał z bagażnika ciała. Obok był wykopany dół, pewnie tam chciał je pogrzebać. Był cały we krwi. Myślałem, że mnie nie zauważył, chciałem szybko odjechać. Po kilku kilometrach pojawił się w lusterku. Ten wariat chciał nas zabić! Próbował nas zepchnąć do rowu, jakoś udało mi się odjechać. Ale cały czas siedział nam na ogonie, pojawia się skądś co jakiś czas. Chcieliśmy zadzwonić na policję już wcześniej, ale na tym zadupiu nasza sieć nie ma zasięgu. – mężczyzna szybko streścił ich historię.
- Ja mam w to uwierzyć? A zresztą, mniejsza o to. Mam już tą ładowarkę. – spod stosu kartonów wyjął długi kabel zakończony małym wejściem. – Dzwońcie na tą policję, zobaczymy co powiedzą. Ja dałem wam tylko telefon, nie chcę z tym mieć nic wspólnego.
Nie zdążył nawet włączyć komórki kiedy na stację z hukiem wjechał kolejny wóz.
- TO ON! – krzyknęła kobieta, wydając z siebie pierwszy odgłos od czasu przyjazdu.
- To musi być on, to ten sam silnik. – potwierdził jej partner, głośno przełykając ślinę.
***
Kierowca ciężarówki wszedł właśnie na parking. Idąc w stronę swojego pojazdu zobaczył, że obok czerwonego opla stoi jeszcze biały transporter. Z daleka dostrzegł postawną postać, zachowującą się jakby szukała czegoś między regałami sklepu. Zaintrygowany tym wrzucił swoje manatki do kabiny i z puszką napoju energetycznego poszedł sprawdzić co tak naprawdę dzieje się na tej stacji.Nie zdążył dobrze przekroczyć progu rozsuwanych drzwi kiedy ktoś strzelił. Prosto w jego brzuch. Na szklanych drzwiach pojawiły się rozbryzgane ślady świeżej krwi. Kierowca chwycił się za miejsce gdzie nabój przeszedł jego ciało i upadł bezwładnie na twarz.
Ktoś chwycił go za nogi i zaciągnął do wozu. Wrzucił martwe ciało do bagażnika i z hukiem zatrzasnął drzwi.
***
- To musi być on, to ten sam silnik. – potwierdził kierowca czerwonego opla, głośno przełykając ślinę. – Poznaję ten dźwięk. Jest stąd jakieś tylne wyjście?- Tak, tam w rogu są drzwi.
- Zamknięte na klucz. – powiedział mężczyzna, szarpiąc za klamkę, wiedząc, że zamek nie puści.
- No przecież nie będę zostawiał otwartych drzwi żeby każdy mógł sobie ot tak, wejść na zaplecze.
- No to gdzie masz do cholery te klucze?!
- Spokojnie, zostawiłem pod ladą.
Nagle w sklepie rozległ się szum rozsuwanych drzwi. Sprzedawca ruchem głowy wskazał drugiemu mężczyźnie na cztery, wiszące pod ścianą telewizory z widokiem z kamer monitoringu. Widzieli jak wysoka, zamaskowana postać przechadza się powoli między kolejnymi półkami. W pewnym momencie na obrazie sprzed wejścia pojawiła się postać jeszcze jednej osoby. Kierowcy ciężarówki.
- O cholera… - szepnął pod nosem mężczyzna. Jego partnerka widząc ten sam obraz, stłumiła swój ryk zakrywając usta rękoma.
W chwili kiedy kierowca przekraczał próg sklepu padł strzał. Cała trójka, widząc to wszystko na monitorze stanęła jak wryta. Nogi się pod nimi ugięły, serca zaczęły bić kilka razy szybciej. Zakapturzona postać stała na wprost wejścia, trzymając w prawej dłoni pistolet. Powolnym krokiem ruszyła w stronę postrzelonego mężczyzny. Nie wyczuwając pulsu, chwyciła go za nogi i zaciągnęła do swojego wozu. Widząc w tym swoją szansę, sprzedawca jak rażony piorunem rzucił się po pęk kluczy. W mgnieniu oka był z powrotem, szukając wśród kilku tego który będzie pasował do zamka. Nerwowo sprawdzał każdy, przeklinając pod nosem.
- Mówiliśmy ci, że to prawda, ten facet nas zabije. – wyszeptał mu do ucha kierowca czerwonego opla.
- Szkoda tylko, że żebym się o tym przekonać musiał zginąć tamten facet. – dźwięk przesuwanego zamka. – Jest!
Cała trójka szybko opuściła zaplecze, zatrzaskując za sobą drzwi. Młody mężczyzna ze stacji zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie swoich spodni i firmowej koszuli.
- Zapomniałem. – powiedział. – Cholera, zapomniałem tego telefonu! – panika zaczęła ogarniać również jego. – Widzieliście co on zrobił z tamtym gościem? Po prostu do niego strzelił i zabrał ciało. To jakiś psychol! Jak tak w ogóle można!
- Patrzcie! – wyszeptała będąca na skraju załamania nerwowego kobieta. Z jednej ze stron dało się zauważyć podłużny cień, który zbliżał się w ich kierunku. Stanęli jak wryci.
- W drugą stronę. – powiedział jej partner i chwycił ich za ramiona. Nie zdążyli.
Pierwszy strzał. Fontanna krwi wytrysnęła na wysokości ich głów. Kobieta padła martwa. Sprzedawca wyrwał swoją rękę spod uścisku i ruszył najszybciej jak mógł przed siebie, nie oglądając się na pozostawioną z tyłu parę. Ten drugi został u boku swojej ukochanej. Drugi strzał. Zakochani leżeli martwi obok siebie, stykając się czubkami przedziurawionych głów. Oboje skąpani w strugach szkarłatnej krwi.
Ekspedient dobiegł do przyczepy ciężarówki. Oparł się i próbował się uspokoić. Przez moment zapomniał o goniącym go psychopacie. Starał się usłyszeć cokolwiek w tej grobowej ciszy panującej na stacji. Może zabiera ich ciała tak jak tego kierowcy, pomyślał. W tej samej chwili zza kabiny wyłoniła się zakapturzona postać. Sprzedawca stał jak sparaliżowany, nie mogąc się ruszyć. Wiedział, że za chwilę zginie.
- CZEGO CHCESZ?! – krzyknął rozpaczliwie, pogodzony ze swoim losem.
Czarna postać zrzuciła z głowy kaptur i wycelowała lufę pistoletu w stronę swojej ostatniej ofiary. Trzeci strzał. Młody mężczyzna bez krzty życia upadł na plecy.
***
W bagażniku białego transportera leżały cztery ciała. Cały teren stacji pokrywały czerwone smugi rozmazanej krwi. Sprawca tego bałaganu siedział za kierownicą swojego wozu, gotowy do odjazdu. Jeszcze tylko jedna sprawa.- Na stacji benzynowej, 20 kilometrów na północ od tartaku zabito cztery osoby.
Koniec połączenia.
Wyrzucił kartę SIM i odjechał.