Dom w lesie

1
Wulgaryzmy

WWWPromienie zachodzącego słońca przebijały się między chudymi konarami drzew. Cienkie gałęzie poruszały się lekko na wietrze, tworząc delikatny szum. Po schowanej w głębi lasu dróżce szybko przemykał podłużny cień.
WWWRowerzysta jechał już od kilku dobrych godzin. Jego twarz połyskiwała od strużek potu. Zmęczenie stawało się coraz większe, jednak od pewnego czasu zaczęło zastępować je podenerwowanie. Znał ten las niemalże jak własną kieszeń, przejechał w nim kilka dobrych kilometrów, ale okolica do której trafił dzisiaj wydała mu się obca. Nie kojarzył żadnego zakrętu, żadnego drzewa ani głazu. Dziś dał się delikatnie ponieść treningowi – wiedział, że ostatnie tygodnie mocno sobie odpuścił, a przecież za kilka dni miał jechać maraton. Chciał przekonać się jak wygląda jego przygotowanie, niestety chwila nieuwagi i ambicja pozwoliły mu zjechać z wcześniej znanych ścieżek i trafił… Sam nie wiedział gdzie.
WWWZ każdym obrotem kół roślinność stawała się coraz bardziej bujna i zagradzała mu drogę, z każdą minutą robiło się szarzej. Nie pamiętał skąd przyjechał więc pruł dalej przed siebie, licząc, że wkrótce wjedzie na znany mu teren. Według stopera kończył właśnie piątą godzinę jazdy.
„Nie jest tak źle jak się spodziewałem” - pomyślał, zerkając na swój czas.
WWWW oddali zauważył wcięcie po obu stronach drogi. Widząc to przyśpieszył, licząc na to, że znajduje się tam jakakolwiek ze znanych mu miejsc. Pedałując z całych sił i sapiąc głośno, w pewnym momencie usłyszał cięcie piłą mechaniczną.
„Pewnie ktoś tu mieszka, może powie mi gdzie jestem i jak stąd wyjechać”.
WWWUkazał mu się stary dom. Nigdy wcześniej go nie widział. Po wyglądzie dało się spostrzec, że raczej nikt w nim od dawna nie mieszkał – szyby w starych drewnianych oknach pokryte były kurzem i piaskiem, skromny płotek otaczający posesję był w kilku miejscach przerwany, przez ganek przebijały się chwasty. To co od razu zwróciło jego uwagę to fakt, że obdarte drzwi wejściowe były uchylone.
WWWPrzystanął na moment i wyjął z kieszeni na brzuchu telefon – nadal brak zasięgu, do tego słońce miało zajść za pół godziny. Zsiadł z siodełka i oparł rower o stary płot. Bidon zdążył opróżnić kilka kilometrów wcześniej, jednak udało mu się jeszcze wyssać z niego kilka kropel. Nagle usłyszał huk, dochodzący z piwnicy. Splot słoneczny gwałtownie zakłuł go w podbrzusze. Kompletnie nie wiedział co począć – najprawdopodobniej zgubił się w lesie i ciężko będzie mu znaleźć drogę do domu, teraz na dodatek dotarł to strasznie wyglądającego domostwa z którego dochodziły dziwne dźwięki. W głowie pojawiły mu się dwa głosy – jeden mówił, aby wsiadł na rower i poszukał jeszcze drogi powrotnej, drugi z kolei uświadamiał go, że dzisiejszą noc może spędzić w lesie i pchał go w stronę drzwi.
WWWKolejny odgłos – tym razem głuchy huk, jakby ktoś upadł na twardą posadzkę. Wpatrując się w małe okienko przy ziemi, najpewniej wychodzące z piwnicy, wydawało mu się, że widzi parę jasno świecących oczu.
„Chyba faktycznie jestem zmęczony” – pocieszał się w duchu, próbując zbagatelizować to co przed momentem spostrzegł.
WWWAle jednak postanowił przekroczyć płot i rozejrzeć się na podwórzu okalającym stare domostwo. Na tyły posesji prowadził wąska dróżka obok jednej ze ścian. Idąc kilka metrów od jednej z nich starał się usłyszeć kolejny dźwięk, jednak tym razem zastała go kompletna cisza. Wróciło mu trochę pewności siebie, która szybko zniknęła, kiedy tylko zobaczył trzy niedbale rzucone rowery z drugiej strony podwórza. Leżały jeden na drugim, tak jakby ktoś w pośpiechu rzucił je na ziemię i szybko gdzieś pobiegł. Tylne drzwi, wyglądające nie lepiej od tych z przodu, również były otwarte.
„Czyli jednak ktoś tu jest, może mi pomogą. Trzeba by tam wejść” – sam zachęcał się do przekroczenia progu, ale do końca nie wiedział co może go tam spotkać.
WWWNiepewnie wszedł po kilku stromych i dziurawych schodach prowadzących do drzwi. Starając się nie wydać zbędnego hałasu prześlizgnął się delikatnie między dwoma skrzydłami i znalazł się w środku.
WWWPowitała go kompletna ciemność i straszliwy smród. Trzęsącymi dłońmi wyjął telefon i poświecił nim. Delikatne światło wydzielające się z ekranu pozwoliło mu zobaczyć, że dom jest kompletnie pusty. Zauważył kilka par drzwi, prowadzących pewnie do pozostałych pomieszczeń i kolejne schody, prowadzące na piętro. Wyglądały jeszcze gorzej niż te po których wchodził poprzednio – brakowało w nich poręczy, deski były albo dziurawe albo wcale ich nie było, na dodatek na pierwszym z nich leżało truchło królika.
„Blair Witch kurwa Project” – pomyślał, próbując dodać sobie trochę odwagi.
WWWKolejny hałas, który tym razem niemalże zwalił go z nóg. Mógłby przysiąc, że był to stłumiony krzyk i kolejny upadek na posadzkę. Dochodzący zapewne z piwnicy, do której wejścia nie mógł jeszcze zlokalizować. Zdając się na intuicję swoich uszu trafił do pomieszczenia, które kiedyś miało być kuchnią – wskazywał na to sypiący się piec. Świecił telefonem dookoła siebie i natrafił na kolejne drzwi. Małymi kroczkami ruszył w ich stronę, raz po raz głośno przełykając ślinę. Serce waliło mu jak oszalałe. Stanął przy nich i próbował usłyszeć kolejny hałas. Tym razem nic.
WWWW końcu zebrał się w sobie i położył roztrzęsioną dłoń na klamce. Bał się jednak nacisnąć. W pewnym momencie wykonał szybki ruch i drzwi, w akompaniamencie mocnego skrzypnięcia, uchyliły się. Smród który poczuł wchodząc do domu, tym razem uderzył z dziesięciokrotnie większą siłą, wzbudzając w nim odruchy wymiotne.
WWWZ jednej strony był sparaliżowany strachem i chciał zapaść się pod ziemię, nie marząc już nawet o powrocie przed zmrokiem do domu, byle tylko być jak najdalej stąd, z drugiej coś kazało mu zejść do tej piwnicy i przekonać się co tam jest.
WWWRozważając obie te opcje w końcu postawił stopę na pierwszym stopniu. Ku jego uldze obyło się bez najmniejszego skrzypnięcia. Stawiając kolejne kroki najciszej jak tylko potrafił doszedł w końcu na sam dół. W piwnicy, tak jak i w reszcie domu było pusto. Idąc w głąb zauważył drugie pomieszczenie, z którego najprawdopodobniej wydobywał się nieznośny odór. Cały roztrzęsiony szedł powoli w tamtą stronę, zdając sobie powoli sprawę z tego co może być źródłem tego strasznego zapachu.
WWWŻyły niemalże rozrywały się pod naporem szalejącej w nich krwi, serce podskoczyło mu prawie do gardła, czuł, że nogi ma w tej chwili jak z galarety. Do jego mózgu zaczęło dochodzić to co właśnie zobaczył – kilka ciał, nie był nawet w stanie policzyć ile dokładnie, ułożonych niedbale jedno na drugim, w stanie mocnego już rozkładu.
WWWW tej samej chwili drzwi od piwnicy zatrzasnęły się z hukiem. Poczuł, że po jego prawym udzie spływa struga ciepłego płynu. Momentalnie obrócił się za siebie, zapominając o makabrycznym widoku który ujrzał chwilę wcześniej. Usłyszał ciężkie szybkie kroki, zmierzające w jego stronę. Światło telefonu nie pozwalało mu dostrzec co to dokładnie jest. Instynktownie zaczął się cofać, zapominając o tym co teraz znajdowało się za jego plecami. Po kilku krokach potknął się o pierwsze ciało i wylądował na tym strasznym stosie. Nie miał nawet czasu zareagować kiedy nagle cały dom ogarnął dziki ryk piły mechanicznej. Chwilę po tym ostrze zostało wbite przez niewiadomego sprawcę w jego przeponę. Zdecydowane szarpnięcie w górę i cały brzuch został przecięty. Ogromny, zabrudzony błotem but podparł się na martwej już nodze rowerzysty i mocnym ruchem ostrze piły zostało wyjęte z ciała.
WWWOgromna postać ruszyła w stronę schodów, ciągnąc za sobą swe makabryczne narzędzie. Wolnymi i ciężkimi krokami przeszła po wątłych schodach i opuściła dom frontowymi drzwiami, zostawiając otwarte je na oścież. Niebo robiło już się ciemnoniebieskie, z drugiej strony ostatnie promienie słońca ginęły na horyzoncie.
WWWW piwnicy było jeszcze jedno pomieszczenie do którego, żeby wejść, trzeba było pokonać to w którym leżały ciała. Pechowemu rowerzyście nie dane było tam zajrzeć. Ale to właśnie tam związani i zakneblowani leżeli właściciele trzech rowerów. Najwidoczniej tajemniczy mściciel został tak zaabsorbowany niespodziewanym gościem, że zapomniał o swoich wcześniej zaplanowanych ofiarach…[quote][/quote]
Ostatnio zmieniony pn 19 lis 2012, 00:43 przez Valrim, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Tak, pomimo że wątek ze szlachtowaniem piłą ofiar był widoczny z daleka (zanim do niego dobrnęłam)- to muszę powiedzieć, że powiastka całkiem zgrabnie napisana.
Zdarzyło się kilka zgrzytów:
Valrim pisze:Promienie zachodzącego słońca przebijały się między chudymi konarami drzew. Cienkie gałęzie poruszały się lekko na wietrze, tworząc delikatny szum.
nie pasują mi tu "chude konary" i"tworzenie szumu", ale wstęp jest ok. Opis lasu i rowerzysty przypomina mi prozę Dardy - groza jawiąca się w pełnym słońcu.
Valrim pisze:Po schowanej w głębi lasu dróżce szybko przemykał podłużny cień.

Tego zdania nie rozumiem.
Valrim pisze: Zmęczenie stawało się coraz większe, jednak od pewnego czasu zaczęło zastępować je podenerwowanie.
jednak w pewnym momencie...?
Valrim pisze: jechać maraton
na maraton
Valrim pisze: że znajduje się tam jakakolwiek ze znanych mu miejsc.
Valrim pisze:Zauważył kilka par drzwi,
Valrim pisze: Chwilę po tym ostrze zostało wbite przez niewiadomego sprawcę w jego przeponę.
itp.
Są zdania, które zgrzytają, kilka literówek i kuleje interpunkcja - jednak tworzysz fantastyczny klimat. Czyta się płynnie, z zaciekawieniem. Nie powiem, że praca jest super - ale masz olbrzymi potęcjał twórczy, wiec umiejętnie go wykorzystuj.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
Valrim pisze:chudymi konarami (???) drzew. Cienkie gałęzie poruszały się lekko na wietrze, tworząc delikatny szum. Po schowanej w głębi lasu (???) dróżce szybko przemykał podłużny cień.
Gdybyś dopisał dwa określenia(???), to każde słowo w tych zdaniach by je miało. To trzeba aż tak?
Valrim pisze:Zmęczenie stawało się coraz większe, jednak od pewnego czasu zaczęło zastępować je podenerwowanie.
Zmęczenie nie ustępowało. Do niego dołączyło zdenerwowanie.
Valrim pisze:Znał ten las niemalże jak własną kieszeń, przejechał w nim kilka dobrych kilometrów, ale okolica do której trafił dzisiaj wydała mu się obca.
Kilka dobrych kilometrów to odległość nieokreślona, jednak niezbyt duża. A tu raczej chodziło o to, że rowerzysta poznała ten las dość dobrze, zjechał go wzdłuż i wszerz.
Valrim pisze:Dziś dał się delikatnie ponieść treningowi
dać się ponieść - nerwom, emocjom, rytmowi; pierwszy raz słyszę dać się ponieść treningowi, ale kto wie...
Swoją drogą - facet jedzie pięć godzin i "delikatnie" dał się ponieść?
Valrim pisze:a przecież za kilka dni miał jechać maraton.
jechać w maratonie
Valrim pisze:Widząc to przyśpieszył, licząc na to, że znajduje się tam jakakolwiek ze znanych mu miejsc.
Dwa imiesłowy tuz obok siebie=potworek językowy. :) Pomiń widząc to?
jakiekolwiek miejsce - r. n., ale to i tak nie brzmi zgrabnie. Może: znajduje się tam jedno ze znanych mu miejsc?
Valrim pisze:Pedałując z całych sił i sapiąc głośno, w pewnym momencie usłyszał cięcie piłą mechaniczną.
Imiesłowy. Pedałował z całych sił i sapał głośna, ale usłyszał jazgot piły mechanicznej. Piła mechaniczna robi taki hałas, że żaden oddech nie jest w stanie jej zagłuszyć.
Valrim pisze:Z każdym obrotem kół roślinność stawała się coraz bardziej bujna i zagradzała mu drogę, z każdą minutą robiło się szarzej. Nie pamiętał skąd przyjechał więc pruł dalej przed siebie,
Logika opisu.
Valrim pisze:Nie pamiętał skąd przyjechał więc pruł dalej przed siebie, licząc, że wkrótce wjedzie na znany mu teren.
Panna Interpunkcja chichocze. :D Znowu się jej udało wpuścić kogoś w maliny.
„Nie jest tak źle jak się spodziewałem” - pomyślał, zerkając na swój czas.
- Nie jest tak źle jak się spodziewałem - pomyślał, zerkając na swój czas.
„Pewnie ktoś tu mieszka, może powie mi gdzie jestem i jak stąd wyjechać”.
- Pewnie ktoś tu mieszka. Może powie mi, gdzie jestem i jak stąd wyjechać...
Zapis dialogu/myśli bohatera.
Valrim pisze:Po wyglądzie dało się spostrzec, że raczej nikt w nim od dawna nie mieszkał

Wyglądał tak, jakby od dawna nikt w nim nie mieszkał...
Valrim pisze: Zsiadł z siodełka i oparł rower o stary płot.
Wiadomo, że nie jechał na ramie. :)
Valrim pisze:Ale jednak postanowił
Albo ale, albo jednak.
Valrim pisze:Na tyły posesji prowadził wąska dróżka obok jednej ze ścian.
Zgubiłeś a i zmień szyk.
Valrim pisze:Na tyły posesji prowadził wąska dróżka obok jednej ze ścian. Idąc kilka metrów od jednej z nich
Obok to, jak dla mnie, nie kilka metrów.
Valrim pisze: Idąc kilka metrów od jednej z nich starał się usłyszeć kolejny dźwięk, jednak tym razem zastała go kompletna cisza.
jednak wokół była kompletna cisza.
zastać -
1. «przybywszy dokądś, znaleźć tam kogoś lub coś» (Wszedł do domu i zastał kompletną ciszę.)
2. «znaleźć kogoś lub coś w jakiejś sytuacji lub w jakimś stanie» (Zastał go siedzącego w kompletnej ciszy.)
3. «o jakimś zdarzeniu, zjawisku: nastąpić w nieoczekiwanym lub niedobrym dla kogoś momencie»
Valrim pisze:„Czyli jednak ktoś tu jest, może mi pomogą.
ktoś pomoże
Valrim pisze:sam zachęcał się do przekroczenia progu,
sam - niepotrzebne
Valrim pisze:Wróciło mu trochę pewności siebie, która szybko zniknęła,
trocha szybko zniknęła czy trochę szybko zniknęło?
Wróciła mu pewność siebie, która szybko zniknęła, kiedy...
Valrim pisze:Starając się nie wydać zbędnego hałasu prześlizgnął się delikatnie między dwoma skrzydłami i znalazł się w środku.
wydać odgłos, zrobić/uczynić hałas,
Dwa skrzydła? Czyli drzwi miały dwa skrzydła, jak w saloonie na Dzikim Wschodzie? :)

Pozwolisz, że resztę twojego tekstu zostawię dla innych chętnych MORDyfikatorów.

Budujesz klimat, od początku oczekiwałam czegoś złego. Jednak nie jestem miłośnikiem horrorów, więc może osoby bardziej wczytane w gatunek, powiedzą coś więcej w tej materii.
Popracuj nad poprawnością językową.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Ja sądzę, że pisarzowi rzetelnemu obce są gatunkowe upodobania. Kryminały, romanse, powieści psychologiczne, obyczajowe pod jego chłodnym spojrzeniem rozpływają się w jednej masie, zaciera się pomiędzy nimi wszelka granica, pozostaje tylko tekst, stopień jego oddziaływania, konstrukcja, rozmaite sztuczki, na których się opiera, słowem wszystko to, co nie ujdzie uwadze zapalonego rzemieślnika. Później dochodzi oczywiście myśl zawarta w utworze, jego ładunek filozoficzny; rzemieślnik ustępuje na ten czas miejsca myślicielowi.
Dlatego uważam, że dobra literatura to taka, której niepodobna zaklasyfikować.

Wspominam o tym, ponieważ moim zdaniem jako kwitnący literat powinieneś zadbać o każdy element swojego warsztatu. Płeć żeńska zauważyła wyżej, że twoje pióro świetnie radzi sobie z budowaniem klimatu. Faktycznie. Ale to nie wszystko. Potrafisz porwać mnie do tekstu, przytrzymać w nim, wywołać we mnie napięcie, ale często się zdarza, że ja po chwili odchodzę, odstraszony nieporadną frazą, która wytrąciła mnie z rytmu. Dobry pisarz nie ma lekko. Samym napięciem dzieła nie stworzysz. Nawet, jeżeli w przyszłości chciałbyś uderzyć w literaturę kryminalną, to, moim przynajmniej zdaniem, nie upoważnia cię to do tego, byś miał koncentrować się jedynie na klimacie i intensyfikacji napięcia.
To naprawdę ważne, bo gdy czytam twój tekst, nie potrafię dać mu się wciągnąć na dłużej, niż kilkanaście sekund. Ilekroć pochłonie mnie lektura, z transu wyrywa mnie błyskawicznie jakieś koślawe zdanie. Przeczytaj sobie na przykład obecny tu na forum tekst Owsianki. Tam język nie zacina się, jest płynny, przesuwa się wartko jak strumień, finezją przypomina szybującego ptaka.
Dobrym rozwiązaniem jest dziennik. Codziennie wyrażaj swoje myśli. Myślę, że warto też czytać w miarę regularnie słownik. W ten sposób nie tylko wzbogacisz swój leksykalny zasób, nauczysz się także umiejętnie i efektownie zeń korzystać.

Poza tym masz bardzo realistyczną wyobraźnię. Nie mam przez to na myśli krwawych scen, tylko sposób, w jaki opisujesz strach; musisz mieć z nim często do czynienia. Chodzisz nocami na cmentarz? Samotnie spacerujesz po nocy po okolicznych borach? Coś w tym stylu?

5
gebilis, dorapa
Tak, zdaję sobie oczywiście sprawę, że nad warstwą językową czeka mnie jeszcze sporo pracy, dużo pisania i jeszcze więcej czytania.
Ale naprawdę miło się poczułem, czytając, że udało mi się stworzyć dobry klimat mojego opowiadania. Przynajmniej widać jakiekolwiek pozytywy.

Martin

To samo co wyżej, staram się pracować nad warsztatem jak tylko mogę. Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili nie wygląda to zbyt ładnie, czasami aż zęby bolą na niektórych zdaniach. Mam nadzieję, że z czasem uda się to wyrobić.
Co do akapitu o realistycznej wyobraźni - oczywiście, że nie chodzę nocami po lasach czy cmentarzach (to czasem nie miała być ironia?). Po prostu, staram się pisać tak jak sobie wyobrażam, ale miło, że ktoś zwrócił uwagę na ten element.

6
Język zostawię w spokoju, bo dorapa i gebilis już dość dużo wyciągnęły.

Jeśli zaś chodzi o fabułę...

Jest jedna rzecz, która sprawia, że tekst przestaje do mnie trafiać, zaczynają mi zwisać losy bohatera itd... Otóż... Kiedy bohater zachowuje się dla mnie jak idiota albo po prostu skrajnie niewiarygodnie. A bohaterowie (ofiary) horrorów mają to chyba z definicji we krwi...
Valrim pisze:Tylne drzwi, wyglądające nie lepiej od tych z przodu, również były otwarte.
„Czyli jednak ktoś tu jest, może mi pomogą. Trzeba by tam wejść” – sam zachęcał się do przekroczenia progu, ale do końca nie wiedział co może go tam spotkać.
WWWNiepewnie wszedł po kilku stromych i dziurawych schodach prowadzących do drzwi. Starając się nie wydać zbędnego hałasu prześlizgnął się delikatnie między dwoma skrzydłami i znalazł się w środku.
I teraz wyobraź sobie sytuację. Widzisz samotny dom na odludziu, nie znasz właściciela, nie znasz okolicy. Potrzebujesz spytać o drogę no a domyślasz się, ze tam ktoś mieszka. Podchodzisz do drzwi i... I serio zakradasz się do środka możliwie najciszej? Bo ja bym najpierw jednak zapukała, zawołała coś. Nawet zakładając, że nie mam cykora i nie podejrzewam, że tam siedzi psychol, to człowiek nagle zaskoczony w głuszy przez obcego faceta, który wlazł do jego własnego domu bez pytania, cichaczem może zwyczajnie w panice chwycić za nóż czy siekierę i przywalić a potem zadawać pytania. Czy cokolwiek. Totalnie nie rozumiem na tym etapie zachowania bohatera.

Dalej. Wsadził tam nos i widzi, że to niezła rudera, melina, dochodzą dziwne dźwięki. Nadal zakładamy, że nie spodziewa się psychola, ale... Czy w takich warunkach spodziewa się normalnych ludzi? Bo ja bym pewnie odruchowo pomyślała o paru menelach (stąd hałasy... może się biją?) i hektolitrach denaturatu co najmniej. Albo czymkolwiek innym, co skutecznie zniechęciłoby mnie do włażenia dalej.

I tak dalej.
Ja wiem, że da się uzasadnić, co bohater sobie mógł pomyśleć, dlaczego mógł się zdecydować na następny krok... Ale tego w tekście nie ma. Nie ma rzeczywistego bohatera - jest imperatyw narracyjny, mrok, zło i góra flaków. Dla mnie to za mało, by zbudować klimat. Przez to też uciekało mi napięcie w tym tekście. Pomyślałam tylko: "raaany, znowu".

Dlatego, niestety, nie podobało mi się.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”