***
WWWNie znał swojego wieku, pochodzenia i prawdziwego imienia – był tylko Xsem dodatkiem litery do skrótu godności Pana. Wiedział jednak, że jego życie nigdy się nie zmieni. Nie miał szans na poprawę losu. Na zawsze pozostanie nic niewartym śmieciem na usługach wielmożów. Wylewał nocniki, szorował podłogi, nastawiał tyłek do batów, a policzek do narzekań. Jego bito, jego poniżano. Nikt nie liczył się z biedną sierotą. Nie pasował do żadnego ludu, nie miał rysów Ludzi Świętych Źródeł, ze swoją podłużną twarzą, ostrym podbródkiem i przeszywającymi na wskroś błękitnymi oczami, nie mógł uważać się za człowieka z północnych krain, od Karłowatych różnił go wzrost i masywna budowa ciała. Był zawsze obcy. Nie modlił się do boskich wód, do wichrów, do Arso ani do Parwy, w nic nie wierzył. Nie umiał pisać i czytać, z trudem się wysławiał. Kroczył w szeregu tysiąca niewolników. Niewidzialny, niekochany, samotny w zgiełku stolicy Świętych Źródeł, gdzie podobno każdy cieszył się życiem, w kraju, gdzie panował wieczny spokój. Xse wiedział, kto posiadał szczęście – bogacze. Niewolnik to rzecz, to nawet nie zwierzę, to przedmiot, który nie czuje, nie myśli, nie kocha, to tylko zabawka.WWW- Wypierdku.
WWWPostawny, gruby mężczyzna z kilkoma podbródkami i łysiną na głowie, wskazał na stojącego w rzędzie przy błękitnej ścianie, Xsa. Chłopak nisko schylił głowę, szybkim krokiem podszedł do Pana, ledwo trzymającego się na drewnianym, obitym purpurą krześle. Kompletnie spity. Maślanym wzrokiem przyglądał się młodzieńcowi, jak on pięknie się prezentował! Przystojny i przepełniony siłą. Dzięki ciężkiej pracy jego ramiona zdobiły mięśnie. Czarny, gruby warkocz obijał się o ogorzałe plecy pokryte bliznami. Niemal nagi. Przepaska chroniła jego przyrodzenie przed nienasyconymi oczami Pana. Możnowładca lustrował chłopaka. Ile wiosen przeżył? Siedemnaście? Osiemnaście? Nie więcej. Idealny wiek. Lubił takich. Rarytasy. A ten był szczególnym okazem. Doskonały niewolnik. Śliczniutki.
WWWNikt nie ośmielił się patrzeć na Pana, wszyscy niewolnicy kierowali oczy ku ozdobionemu wytwornymi sklepieniami sufitowi, lampion z kilkunastoma miejscami na świece zwisał tuż nad głową opasłego mężczyzny i jego młodego kochanka. Promienie słoneczne wkradały się do środka przez wielkie okna z kolorowymi witrażami. We wnętrzu panowała posępność. Powietrze wypełniało napięcie. Jeśli Pan wstał tego ranka lewą nogą wszyscy stracą głowę…
WWW- Uklęknij – powiedział, gdy chłopak zbliżył się na odległość ramienia.
WWWXse nie okazywał żadnych uczuć, widział w swoim życiu za dużo, by cokolwiek go obrzydzało. Bez cienia zawahania spełnił prośbę Pana – a miał inne wyjście? Wciąż pozostawał człowiekiem, chciał dalej brnąć w marną egzystencję, bał się śmierci, bał się wyprawionego kata… Widział jak obdzierają ze skóry, jak nabijają na pale, jak ćwiartują ciało, wydłubują oczy… Nie, Xse nie zamierzał jeszcze żegnać się ze znienawidzonym światem. Zbyt pragnął oddychać.
WWW– Wiesz, co masz robić, prawda? – Xse nie mógł się odezwać, pokiwał głową, szkaradny uśmiech zabłysł na pokrytych resztkami jedzenia ustach Pana. Uwielbiał tego chłopca.
WWWXse powoli włożył rękę do spodni rozkraczonego, oddychającego spazmatycznie możnowładcy. Wstręt? Niechęć? Nie. Jedynie dzika żądza mordu w zakrytych długą grzywką oczach. Tak bardzo pragnął zabić Pana. Tak bardzo chciał go ośmieszyć. Tak bardzo… Lecz tylko spełnił rozkaz. Przyglądał się samemu sobie w lśniącej posadce. Nienawidził tego odbicia. Gardził nim. Siebie karał, siebie nękał, gdyby przelał swoją frustrację na kogokolwiek – nie pożyłby długo.
***
WWWXse wpatrywał się w sufit, noc zapadła, dwóch niewolników szeptało pod ścianą, chłopak rozpoznał głosy Ese i Ase – najdłużej służących u Pana Winnic – Serana. Utrzymywali się w dworku ponad pięć lat, chociaż prawdopodobnie obaj byli po pięćdziesiątce, potrafili o siebie zadbać, nikt przecież nie chciał trafić pod nóż, a właśnie tak kończyli niezdatni do pracy. Rozmawiali o błahostkach – o tym, że panienka wyglądała na zasmuconą, o rozkwitających różach w ogrodzie, o niesamowitym smaku nowej breji podawanej w kuchni. W kodeksie Świętych Źródeł ustalono, że niewolnik nie ma prawa odzywania się. Mieli siedzieć cicho. Często obcinano im języki, by na pewno nikt nie łamał rozporządzeń Rady. WWWTowarzysze Xse dalej mogli mówić, dzięki temu, że Seren lubił pastwić się nad nimi, wykorzystywać do swoich orgii, do mycia podłogi… Gdyby nieproszone uszy podsłuchały konwersację dwójki, wszyscy ponieśliby karę ich lekkomyślnego zachowania, szybko więc zostali uciszeni przez resztę.
WWWXse skupił się na znajdowaniu nowych plam na suficie. Zmęczony powoli zamykał oczy, bał się ciemności, nie lubił ich, ale bez snu nie przetrwałby długo, co noc dręczyły go koszmary…
WWWGrube ściany chroniły niewolników przed szalejącym wiatrem, jednak z wilgocią i smrodem nie sposób zwyciężyć, opatulali się szczelnie zdefektowanymi kocami, modlili do przeróżnych bóstw o lepsze jutro, ale ono dla nich nigdy nie miało nadejść. Nigdy.
***
WWWObudziły go ledwo dosłyszalne trzaski, krzyki i upiorne zawodzenia. Głęboki sen zmorzył innych, ale on wrażliwy na każdy najcichszy dźwięk, zawsze pozostawał gotowy… Podniósł się na równe nogi. Zaczął ostrożnie i po cichu omijać kompanów niedoli. Wreszcie znalazł się przy drzwiach, próbował je otworzyć, lecz jak zwykle zamknięto je na cztery spusty. Wrodzona ciekawość nie pozwalała mu wrócić do sennych mar. Spod jednej z obluzowanych desek wyciągnął cenny dobytek - cienki drucik. Majstrował przy drzwiach, aż wreszcie uległy jego umiejętnościom. Nauczył się czarować zamki, dzięki staremu niewolnikowi, który rok po pojawieniu się Xse w murach Pana Winnic, próbował uciec. Złapali biedaka po trzech dniach nieustannego ścigania, czekała go długa i męcząca śmierć, a wszystko obserwowali, ku przestrodze, współtowarzysze.WWWWkradł się na ciemny korytarz, stanął na samym środku, mrożący krew w żyłach wiatr wkradał się przez źle zamknięte okno. Xse lubił zimno oplatające niemal gołe ciało, ciepło źle mu się kojarzyło, Pan szukając nowej rozrywki, rozkazał mu biegać po rozgrzanych węglach… Nienawidził gorąca. Szukał źródła niepokojących dźwięków. Gdyby ktokolwiek go zobaczył, zginąłby na miejscu, ale Xse się nie przejmował, był szybki i czujny, ukryłby się w cieniu. Znał doskonale dworek, wiedział o każdym zakamarku, o każdej skrytce, tajnym przejściu. Nasłuchiwał. Przyczaił się. Zwykły człowiek uciekłby, ale Xse zawsze odstawał, fascynowały go sekrety, makabryczne obrazy, strach rzadko rozpalał się w jego sercu. Głosy dochodziły z sali, w której rano odbywał się codzienny rytuał zadowolenia Pana.
WWWSkradał się. Do wyczulonych uszu dolatywały krzyki córek możnowładcy, on sam darł się w niebogłosy, prosił o pomoc. Dopiero po chwili Xse zorientował się, że jeden ze strażników leżał przy ścianie, ukryty koło pomnika ojca Pana Winnic. Idealne cięcie na wychudzonej szyi, rycerz nie miał cienia żadnych szans, nawet nie zdążył wyciągnąć miecza z pochwy… Chłopak wzdrygnął się. Cofnął. Poczuł kołatanie w sercu. Metaliczny zapach w powietrzu. Wszedł w kałużę krwi. Uspokajał oddech. Oblizał wargi. Nie mógł się zdradzić. Powoli, na paluszkach, próbował wracać do pokoju niewolników. Świat nagle zawirował mu przed oczami. Co on sobie myślał, przychodząc tutaj? Że co zobaczy? Że co go czeka? Nie chciał umierać. Nie teraz. Nie przyszedł jego czas. Włosy stanęły mu dęba. Słyszał krew pulsującą w uszach. Całe ciało krzyczało: „Durniu, skazałeś się na śmierć!”.
WWW- A kogóż my tu mamy. – Za jego plecami rozległ się basowy, ochrypnięty głos. Chciał rzucić się do biegu, ale ciężka ręka chwyciła go od tyłu, nie pozwoliła odwrócić, otworzyła przed nim wrota do piekieł.
WWWSale pokrytą krwią doskonale oświetlono – kilkanaście świec stało w każdym kącie. Na pozłacanym lampionie wysiało pokiereszowane ciało młodziutkiej panienki. Xse wybałuszył oczy, stłumił krzyk. Wszędzie posoka. Wszędzie… Na suficie, ścianach, krzesłach, stole. Żona Serana została oberwana ze skóry, trzewia ułożono tuż przed małżonkiem, alabastrowa skóra zwisała na haku. Najmłodsze dziecko potraktowano najgorzej. Cierpiało najdłużej. Paznokcie brzdąca ułożono w geometryczny wzór otoczony przez malutkie paluszki, a potem wylano na niego zapas domowego oleju, podpalono… Spod ściany całemu mordowi przypatrywały się puste oczy ośmiu strażników kąpiących się we własnej krwi. Zbrodni dokonało trzech ludzi w czarnych strojach zakrywających każdą część ciała, chłopak nie dostrzegał nawet ich oczu. Wszystkie ruchy wykonywali machinalne, wyprawili się, idealnie cieli… Nie działali przypadkowo. Umieli zadawać ból. Sprawiać, by ofiara żyła długo i błagała o szybką śmierć. Mistrzowie zabijania. Nawet plamka krwi nie kapnęła na kruczoczarny strój.
WWWPan stracił rękę. Darł się niemiłosiernie. Przestał wierzgać, próbować się wyzwolić z więzów. Prosił o litość. Zeszczał się. A wokół niego stało dwóch ludzi z ostrymi sztyletami. Xse czuł, że to jego koniec. Przestał myśleć. To wszystko wydawało się zbyt absurdalne. Pan i krew? Nie, to on decydował o cierpieniu innych, więc dlaczego teraz tak bardzo wrzeszczy? Dlaczego wyrywają mu paznokcie? Dlaczego nie śmieje się z czyjegoś męczeństwa?
WWWGdyby nie agresywne pchnięcie, nie ruszyłby się z miejsca, prawie się zatoczył, nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Upiorna scena sprawiła, że zemdliło go, ale bał się zwymiotować, krzywiąc się, połknął przetrawiony posiłek. Dwaj mężczyźni nawet na niego nie spojrzeli, nie interesował ich pałętający się niewolnik, Xse czekał, wyglądał ostrza przy szyi, oddychał nerwowo. Łzy napłynęły mu do oczu. Oprawca trzymał go za warkocz. Nie pozwalał się cofnąć, uciec. Xse musiał stać. Patrzeć, jak bez pośpiechu jeden z zabójców obcina kolejne członki Panu i przypala kikuty, by ten się nie wykrwawił. Zawodowo. Bez zawahania. Majstersztyk. Xse nie odrywał oczu, przypatrywał się, jak zawsze mu rozkazywano przy takich okazjach.
WWW- Ozłocę was, dam wam cały mój majątek, kurwa mać, skurwysyny, oddam wam co chcecie, tylko wypuście mnie, albo zabijcie tu i teraz, już! – wrzeszczał stary, lecz nikt nie przejmował się jego tragicznymi nawoływaniami, nie okazano mu łaski, przecież on nigdy się nad nikim nie zlitował. – Aaaaaaaa!
Szaleńczy ból rozdzierał go na strzępy. Nie miał dokąd uciec przed kolejnymi ciosami. WWWUbrani na czarno nawet się nie odezwali. Nie mówili nic. Nie powiedzieli mu, dlaczego, dlaczego musi doświadczać tortur? Chciał umrzeć. Pragnął wydać z siebie ostatni oddech. Skręcić kark. Niech mu pęknie serce! Ale już dość, dość katusz! Patrzył na Xse błagalnie, jakby szukał w nim pomocy. Dlaczego się nie rusza? Dlaczego stoi jak bałwan, gdy jego Pana tak strasznie boli? Całe ciało. Każde najmniejsze miejsce. Wszystko. Śmierć, niech przychodzi do niego, Pan Winnic jej rozkazuje! Nie mógł złapać powietrza. Cierpienie nie malało, nasilało się, a złoczyńcy pozostawali niewzruszeni.
WWW- Chłopcze, chciałbyś dokończyć? – spytał mężczyzna stojący za Xsem, pociągnął go za warkocz. – Chciałbyś zadać ból? A może pragniesz uratować pana? – Milczenie, tym razem nieznajomy potraktował go ostrzej, niemal wyrwał mu połowę włosów, ale Xse nawet nie jęknął, przyzwyczaił się do bólu… - Pytałem cię, więc liczę na twoją odpowiedź, chłopcze.
WWW- Ja… - Xse dawno przestał używać ust do mówienia, język mu się plątał, wziął głęboki wdech. – Panie, ja… Ja nie mam własnego zdania – wyszeptał najciszej, jak potrafił.
WWW- Chcesz zginąć? – Chłopak przełknął ślinę, serce podeszło mu do gardła.
WWW- Nie, panie – odparł, jąkając się.
WWW- Więc masz własne zdanie, a gdyby dane ci było zdecydować o życiu i śmierci tego człowieka, co byś wybrał? – Nawet na moment mężczyzna nie zmienił tonu swojego głosu, mówił tak, jakby właśnie Xse decydował o kupnie wieprzowiny albo jagnięciny.
WWW- Każdemu jest pisana śmierć – powiedział wymijająco, czując chłodny oddech na swoich nagich ramionach. Cichy śmiech rozszedł się po wystawnej sali tortur.
WWW- Dobrze więc, łap za ten sztylet. – Wskazał palcem stół, gdzie chłopak wśród smug krwi, odnalazł ostrze. – Nic nie kombinuj, bo ubijemy cię, zanim mrugniesz, a teraz podejdź do mnie, chłopcze, i przyglądaj się, a potem zakończysz sztukę… - Rozłożył ręce w zapraszającym geście.
WWWBez słowa instruktor Xse zmienił się miejscami z kompanem. Obaj napięci jak struny. Obaj przeraźliwie mroczni. Obaj posiadający władzę nad życiem Pana Winnic. Nie robili żadnych niepotrzebnych ruchów. Chłopak prawie nie oddychał. Bał się nabrać powietrza do płuc. Zmienić pozycję, choćby o centymetr. Wreszcie gestem po odcięciu języka, uszu i nosa, wydłubaniu oczu, zaprosili Xse do zabawy.
WWW- Poderżnij mu gardło, rozpruj brzuch, wbij ostrze w serce, cokolwiek, ale skutecznie zabij. – Chłopak chwycił oburącz za rękojeść, sztylet był lekki, idealnie wyważony. Pan bełkotał, wciąż wrzeszczał, jazgotał, wyglądał, jak jeden ze swoich niewolników, któremu nakazał skoczyć wprost w jezioro wypełnione wygłodniałymi piraniami.
WWWXse spojrzał na broń, potem na Pana. Westchnął. Wreszcie spełniły się jego marzenia. Włożył całą siłę. Całą nienawiść. Całą potęgę nabytą przy niesieniu kamieni, przy ciągnięciu wozu, przy codziennej walce o życie. Uciął za jednym zamachem głowę Seranowi. Krew lała się strumieniem. Chłopak czuł się spełniony, uwolniony od jarzma niewoli, na krótką chwilę szczęśliwy. Nie panował nad oddechem. Nad cichym chichotem szaleńca. Xse nie zauważył, że jego ciało pokryła czerwień. Nie wiedział też, kiedy stracił grunt pod nogami, kiedy ciemność zamajaczyła mu przed oczami, kiedy usłyszał cichy szept:
WWW- Staniesz się jednym z nas, jeśli tylko przeżyjesz.
WWWJego serce przebito na wylot.