Spokojny, starszy pan

1
Spokojny, starszy pan mieszkał w białym domu z niewielkim ogrodem. Dom nie był zbyt wielki, a i ogród to raczej za duże słowo na kilka metrów kwadratowych trawnika, parę grządek i dwa jagodowe krzewy. Nazewnictwo nie jest jednak kluczowe, liczą się rośliny - zawsze zadbane, estetyczne, pełne barw. Starszy pan każdego ranka otwierał drzwi balkonowe i powoli wychodził na trawnik; za każdym razem, niezależnie od pogody, ubierając wcześniej puszysty, szary szlafrok.

Niegdyś wypuszczał do ogrodu psa, ale ten zdechł przez kilkoma miesiącami - a może to już rok? Starszy pan obiecał sobie, że w końcu przygarnie nowego, ale wspomnienie schroniska – z którego przed laty zabrał swego owczarka – napawało go niepokojem i wzbudzało zbyt silne emocje. Przypominał sobie te smutne, wycieńczone psy, stłoczone w klatkach; brudne i głodne, spragnione ludzkiej ręki, niezliczoną ilość razy odtrącane. Widział ich głęboko ponure oczy, z zupełnie bezsensowną, dziecięcą nadzieją wpatrujące się na każdego przybysza. Przypominał sobie ten obraz i wiedział, że więcej tam nie pójdzie. To nie na jego siły, nie po tym wszystkim, co przeszedł. Niektóre z tych zwierząt wyglądały, jakby czekały już tylko na śmierć. Znał ten wzrok. Wciąż potrafiły przechodzić go dreszcze.

Liczył, że może ktoś, kiedyś, przerzuci mu przez płot szczeniaka – oby owczarka! – i wtedy się nim zaopiekuje. Sam nie miał już sił szukać, a zresztą, po co z premedytacją przygarniać towarzysza wiedząc, że w pewnym momencie trzeba będzie zostawić go na świecie samego – by odejść? Po co z pełną premedytacją kalać niewinną istotę swymi zmatowiałymi, niedołężnymi rękoma? Szczęśliwe zrządzenie losu to jednak byłoby co innego; postawiony przed faktem dokonanym starszy pan z westchnieniem ulgi zaopiekowałby się małym, bezbronnym stworzeniem.

Właśnie dlatego, gdy każdego poranka wychodził na trawnik i brał głęboki oddech, patrzył pod płot i ze smutkiem stwierdzał, że nic się nie zmieniło. Siadał więc na tanim, plastikowym krześle i patrzył na swój mały, otoczony niskim, drewnianym płotem, świat.

Potem wracał do domku, brał kawałek wczorajszego pieczywa i dwa plasterki wędliny, a po śniadaniu obmywał ciało – ach to lustro w łazience, jak on go nie znosił! – i przebierał się. Resztę dnia spędzał porządkując szpargały, podlewając rośliny, grabiąc liście lub zamiatając śnieg –zależnie od okoliczności przyrody. Czasem wyszedł na zakupy, czasem uciął pogawędkę z przemiłą Frau Blaum, emerytowaną nauczycielką z pobliskiej podstawówki; czasem wybrał się na spacer do niedalekiego skweru, by obserwować roześmiane dzieciaki i spróchniałe drzewa. Wiódł spokojne, nudne, pozornie pogodne życie spokojnego, starego człowieka.

Każdego dnia budził się, stwierdzając, że to jednak nie koniec. Każdego wieczora kładł się z nadzieję, że koniec nadejdzie. Nie wiedział co z tym zrobić, nie robił więc nic. Żył swoim rytmem z przerażającą świadomością, że niczego już nie odmieni.

Sąsiedzi uważali starszego pana za uroczego, choć nieco nostalgicznego staruszka, prawdziwego dżentelmena starej daty. Nie wierzyli, gdy pewnego dnia dwa policyjne wozy zaparkowały przed domem; samym świtem, gdy ubrany w szlafrok doglądał jagodowego krzewu.

Zarzucił na siebie flanelową koszulę, naciągnął wytarte dżinsy, po czym bez oporu wyszedł, prowadzony przez dwóch postawnych policjantów. Nie zwracał uwagi na kilku sąsiadów, pytających o co chodzi, co za pomyłka, dlaczego go bierzecie?!

Przypomniał sobie tylko smutne psy czekające na śmierć i ostatecznie zdał sobie sprawę, że już nic nie przyniesie mu odkupienia za czyny sprzed lat.
Ostatnio zmieniony wt 23 paź 2012, 12:30 przez Wizimir, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Wizimir pisze:Spokojny, starszy pan mieszkał w białym domu z niewielkim ogrodem. Dom nie był zbyt wielki, a i ogród to raczej 1 za duże słowo na kilka metrów kwadratowych trawnika, parę grządek i dwa jagodowe krzewy.
niewielki-wielki, niby nie jest to powtórzenie, a jednak można by wygładzić.
1. zbyt mocne słowo
Wizimir pisze:Nazewnictwo nie jest jednak kluczowe, liczą się rośliny - zawsze zadbane, estetyczne, pełne barw.
Mam wrażenie, że to co napisałeś rozminęło się z zamysłem. Jakoś estetyczne nie pasuje mi do roślin, estetyczne mogło być ich ułożenie, rozplanowanie w ogródku. Też te pełne barw trochę niezbyt trafne bo wcześniej piszesz o trawie, krzakach (swoją drogą to jakaś specjalna odmiana?), oraz grządkach, które kojarzą mi się raczej z warzywami, mało barwnymi. Kolorowe są raczej rabatki, klomby. Zwracam na to uwagę bo opis jest niezwykle zdawkowy i warto by był precyzyjny.
Wizimir pisze:Starszy pan każdego ranka otwierał drzwi balkonowe i powoli wychodził na trawnik; za każdym razem, niezależnie od pogody, ubierając wcześniej puszysty, szary szlafrok.
Myślę, że można ten rytuał przedstawić bez powtórzeń, korzystając z np.: codziennie rano... zawsze ubrany w...
Wizimir pisze:Niegdyś wypuszczał do ogrodu psa, ale ten zdechł przez kilkoma miesiącami - a może to już rok?
To zdanie sugeruje (moim zdaniem) dość zdystansowany stosunek do psa - zdechł, w sumie nie wiadomo kiedy - co gryzie się z następnym komunikatem, sugerującym dużą wrażliwość.
Wizimir pisze:Widział ich głęboko ponure oczy, z zupełnie bezsensowną, dziecięcą nadzieją wpatrujące się na każdego przybysza.
głęboko ponure oczy - taki niezgrabny konstrukt. Ponure spojrzenie raczej?
Wizimir pisze: Przypominał sobie ten obraz i wiedział, że więcej tam nie pójdzie.
Przypomniał sobie ten widok...
Wizimir pisze:Znał ten wzrok. Wciąż potrafiły przechodzić go dreszcze.
wzrok przechodziły dreszcze...? Nie...:)
Zapanuj nad nadmiarem: ten, ta, to, tamta, tych...
Wizimir pisze:Po co z pełną premedytacją kalać niewinną istotę swymi zmatowiałymi, niedołężnymi rękoma?
Zmatowiałymi? Wydaje mi się nietrafione...
Trochę w tych przemyśleniach brak konsekwencji, bo przecież do niedawna miał psa.
Wizimir pisze:Sam nie miał już sił szukać, a zresztą, po co z premedytacją przygarniać towarzysza wiedząc, że w pewnym momencie trzeba będzie zostawić go na świecie samego – by odejść?
Ta końcówka jest niepotrzebna, wiadomo co oznacza "zostawić samego na świecie".
Właśnie dlatego, gdy każdego poranka wychodził na trawnik i brał głęboki oddech, patrzył pod płot i ze smutkiem stwierdzał, że nic się nie zmieniło. Siadał więc na tanim, plastikowym krześle i patrzył na swój mały, otoczony niskim, drewnianym płotem, świat.
Powtórzenie.
Wizimir pisze: Czasem wyszedł na zakupy, czasem uciął pogawędkę z przemiłą Frau Blaum, emerytowaną nauczycielką z pobliskiej podstawówki; czasem wybrał się na spacer do niedalekiego skweru, by obserwować roześmiane dzieciaki i spróchniałe drzewa.
Rozumiem zamiar, niemniej te powtórzenia źle brzmią.
Czasem... kiedy indziej...albo...innym razem....
wyszedł, uciął, wybrał - sugerują jednostkowość zachowań, stosując szedł, ucinał, wybierał sugerujesz powtarzalność czynności.
Wizimir pisze:Wiódł spokojne, nudne, pozornie pogodne życie spokojnego, starego człowieka.
Nagromadzenie powtórzeń w tekście - jako środek celowy można je wykorzystać raz czy dwa, ale tu stanowczo zbyt wiele razy się powtarzasz.
Wizimir pisze:Każdego dnia budził się, stwierdzając, że to jednak nie koniec. Każdego wieczora kładł się z nadzieję, że koniec nadejdzie.
Znów, powtórzenia, które można ominąć, zachowując sens np. Rankiem budził się... Wieczorem kładł...
Wizimir pisze:Żył swoim rytmem z przerażającą świadomością, że niczego już nie odmieni.


Niestety jest to motyw za słabo zarysowany.
Wizimir pisze: Nie wierzyli, gdy pewnego dnia dwa policyjne wozy zaparkowały przed domem; samym świtem, gdy ubrany w szlafrok doglądał jagodowego krzewu.
Nie wierzyli? Tzn, że widzą te samochody? Możliwe, że raczej byli zaskoczeni widokiem policyjnych samochodów przed domem.
Szyk: Gdy pewnego dnia, o świcie, lub skoro świt...
Wizimir pisze:Przypomniał sobie tylko smutne psy czekające na śmierć i ostatecznie zdał sobie sprawę, że już nic nie przyniesie mu odkupienia za czyny sprzed lat.
I tu miała być puenta...której niestety nie zrozumiałam. Bo nijak nie odebrałam, że tego odkupienia szukał. Raczej trwał i już.

Podsumowując, ciekawe ćwiczenie, ale nie do końca zrealizowane. Mały zasób słów (powtórzenia). Puenta nieczytelna, zbyt wiele muszę sobie dosztukować. Po przeczytaniu w sumie nie pozostaje w pamięci... Nie wzbudza żadnych emocji, nie zostaję z żadną myślą, jakoś tak... nijako. Trzeba by jeszcze nad tym pomysłem popracować.

3
Caroll wskazała bardzo wiele, ale dorzucę kilka swoich kamyszków. :)
Wizimir pisze:Spokojny, starszy pan mieszkał w białym domu z niewielkim ogrodem. Dom nie był zbyt wielki, a i ogród to raczej za duże słowo na kilka metrów kwadratowych trawnika, parę grządek i dwa jagodowe krzewy.
Powtórzenia. Spróbowałam to przekomponować: mieszkał w niewielkim, pomalowanym na biało domku otoczonym ogrodem, o ile można tak nazwać kilka metrów kwadratowych trawnika, parę grządek i dwa jagodowe krzewy. Pobaw się tymi zdaniami. Na pewno wybrniesz.
dwa jagodowe krzewy - w kolorze jagód?
Wizimir pisze:Widział ich głęboko ponure oczy,
głęboko ponure oczy do mnie nie przemawiają
Wizimir pisze:Znał ten wzrok. Wciąż potrafiły przechodzić go dreszcze.
Tu tez bym pokombinowała. Jakoś się ta treść rozjechała.
Wspomnienie psiego spojrzenia wywoływało u niego dreszcze.
Widział takie spojrzenie nie raz, znał je doskonale, a i tak przechodziły go dreszcze.
Wizimir pisze:Po co z pełną premedytacją kalać niewinną istotę swymi zmatowiałymi, niedołężnymi rękoma?
kalać rękoma czy ich dotykiem?
Wizimir pisze:Właśnie dlatego, gdy każdego poranka wychodził na trawnik
każdy w sensie kolejny, następny, więc może tak napisać?
Wizimir pisze:Nie wiedział co z tym zrobić, nie robił więc nic.
Z czym?
Wizimir pisze:Sąsiedzi uważali starszego pana za uroczego, choć nieco nostalgicznego staruszka, prawdziwego dżentelmena starej daty.
Masz skłonność do powtórek, ale to pokazała już Caroll.
Wizimir pisze:Nie zwracał uwagi na kilku sąsiadów, pytających o co chodzi, co za pomyłka, dlaczego go bierzecie?!
Przejście od zachowania staruszka do słów sąsiadów nie przypadło mi do gustu.

Rozumiem, że staruszek miał coś na sumieniu i za to go aresztowano. Nie zdążył odkupić winy, ale co z tym wspólnego mają psy? Jeśli wskazówką jest Frau Blaum, to i tak nie rozumiem co z psami i ich oczami. Proszę o oświecenie.

Chyba za bardzo starałeś się, by przy pomocy niewielu zdań stworzyć tajemnicę. Wydaje mi się, że kilka zdań więcej mogłoby tylko rozjaśnić sprawę i nadać jej głębię. Choćby pokazać oczekiwanie staruszka na... Właśnie na co? Śmierć? Aresztowanie?

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
Dzięki za komentarze, Caroll ma rację: to ćwiczenie, które niespecjalnie się udało i nie przeleżało odpowiedniego czasu w spokoju. Kilka powtórzeń było celowych, ale jak widać wraz z tymi niezamierzonymi popsuły język i ciężko się to czyta.
Rozumiem, że staruszek miał coś na sumieniu i za to go aresztowano. Nie zdążył odkupić winy, ale co z tym wspólnego mają psy? Jeśli wskazówką jest Frau Blaum, to i tak nie rozumiem co z psami i ich oczami. Proszę o oświecenie.
Celowym zabiegiem było niedopowiedzenie wszystkiego, ale widocznie kilku zdań zabrakło. Chodziło o skojarzenie stłoczonych w klatkach nieszczęśliwych psów ze stłoczonymi w klatkach, zabiedzonymi ludźmi, co w połączeniu z niemieckim nazwiskiem sąsiadki miało wystarczyć do rozszyfrowania, że główny bohater jest zbrodniarzem wojennym.
Ale nie wystarczyło. Trzeba popracować nad językiem i narrację i kolejny tekst wrzucany tutaj lepiej przygotuję ;).
“One day I will find the right words, and they will be simple.” ― Jack Kerouac

5
Wizimir pisze:bohater jest zbrodniarzem wojennym.
To było moje pierwsze skojarzenie. Rozbuduj motyw oczu. "Psie oczy podobne do innych oczu, równie wystraszonych, patrzących tak samo lękliwie..." Popróbuj, warto doskonalić własne teksty, by zobaczyć ile się da z nich wycisnąć.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

6
Czytając początek miałem natrętne skojarzenie z tym:

http://www.filmweb.pl/Odlot/photos#picture-9
Swoją drogą, bajka kapitalna (zwłaszcza pierwsza godzinka).

Twój tekścik przeczytałem z ciekawością, podobał mi się pomysł i nawet wykonanie - zwłaszcza końcówka. Cieszy mnie, że kombinujesz i szukasz własnych rozwiązań (i sposobów na pokazywanie historii).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”