16

Latest post of the previous page:

Jestem tu co prawda nowa, ale od czegoś trzeba zacząć, więc pozwolę sobie na komentarz. Jako żaden specjalista powiem tylko moje odczucia neutralnego czytelnika.

Co do całości tekstu:

Sama treść wspomnień jest interesująca i wywołuje mieszane uczucia. Takie było chyba zamierzenie? Także samo odzwierciedlenie toku myśli jest niezwykle trudne i dlatego ciężko jest uniknąć błędów. Pewnie po dłuższej pracy z danym fragmentem i zastanowieniu się nad tym co jest najważniejsze i co chce się przekazać, tekst zyska na wiarygodności i płynności. Obecnie miałam wrażenie, że zdania są poszarpane. Za szybko przeskakuje się z jednego wątku na drugi. A i między zdaniami nie ma widocznego połączenia temat-remat czy też od ogółu do szczegółu. Czasem zdarzały się niefortunne sformułowania, które mogły szokować. Poza tym, tak subiektywnie patrząc, bohaterka tej historii miała wyjątkowo stresujące dzieciństwo. Chyba w takim nasileniu negatywnych sytuacji szczególnie docenia się pozytywne bodźce? Dajmy na to... z matką nie miała najlepszych kontaktów, ale może miała kogoś sobie bliskiego, kto jej to rekompensował?

Nie będę komentowała tego, co już zostało wychwycone, ale dodam kilka uwag:
Wuja Heniek, który później nie był już wujkiem i nie wolno było się mu kłaniać na ulicy, pracował w NRD i zawsze po jego powrocie z delegacji w domu było kilka egzotycznych smakołyków, wydzielanych małymi porcjami przez dłuższy czas.
Pogrubiona część burzy mi to zdanie. Szczególnie umiejscowienie zaimka zwrotnego. Może warto to zdanie jakoś przekształcić? Bardziej mi brzmi, kiedy zamieni się miejscami "się" i "mu"
Bała się po nią sięgnąć, wszak matka powiedziała, że jest na jutro.

Matka rzadko ją biła, właściwie pamięta tylko kilka razów, ale groźniejsze od uderzeń były krzyki i niezadowolenie, wymówki, nieustanne wypominanie ciężkich przewin.
Wszak i przewina to chyba nieco przedawnione wyrazy, nawet jak na lata 70.?
Leżała w oczekiwaniu na jakąś nieokreśloną, surową karę.


„Jakąś” już sugeruje, że kary bywały różne. Sam wyraz "jakąś" znowu byłby zbytnim uogólnieniem. Nie pasuje mi tu natomiast wyraz „nieokreśloną”. Wydaje mi się, że to słowo o zbyt neutralnym zabarwieniu i ogólnym znaczeniu. Proponowałabym : Leżała w oczekiwaniu na kolejną surową karę. - wiadomo, że kar dziewczynka dostawała wiele, a brak sprecyzowania jaka to będzie kara i tak pozostawia znak zapytania.

Tego typu błędów było sporo. Zbyt ogólne lub neutralne sformułowania. Nie wiem, czy są jakieś profesjonalniejsze sposoby na odpowiedni dobór słownictwa, ale na pewno warto się zastanowić, jakie znaczenie i nacechowanie mają stosowane zwroty i czy nadają się do typu tekstu, który tworzymy. Np.
Leżała w oczekiwaniu na kolejną dziwaczną karę
Leżała w oczekiwaniu na kolejną nie wiadomo jaką karę.

Niby zamienniki dla słowa nieokreslony, ale kazdy z tych wyrazow kompletnie zmienia odbior zdania. Podaje w domysle informacje o irytacji czy poczuciu niesprawiedliwosci.
Mika była czarną suką, o sierści zwijającej się w pierścionki.
Hehe, to zdanie troche mnie zbiło z pantałyku, bo uznalam, że Mika to dziewczyna. Może dlatego, że wcześniej użyłaś zgrubienia „majtasy” i myslalam, ze bohaterka zacznie opowiadac o jakiejs nielubianej koleżance. Zreszta mimo, iz suką nazywa się samice psa, wyraz ten stosowany jest jako wulgaryzm i troche razi. Już zmiana na zdrobienie suczka calkiem zmienia postac rzeczy.

Na koniec takie małe pytanko:
Raczej z oglądaniem przez szybę kredensu pudełka z czekoladkami. Słodycze poznała później, kiedy już sama kupowała truskawkowe cukierki. Najlepsze były w warzywniaku. Miały zielono-czerwone szeleszczące papierki, które trzeba było wyrzucać poza domem, by matka ich nie zauważyła i nie zaczęła dochodzić skąd ma pieniądze.
Nie żyłam w latach 70., ale czy wtedy cukierki kupowało się w warzywniaku?
nache

17
Nie żyłam w latach 70., ale czy wtedy cukierki kupowało się w warzywniaku?
Tak. Znaczy też.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

18
Ciekawa sprawa z wszak i przewina... Bo czy takie słowo należy jeszcze do języka, mimo że tak rzadko używane czy wprost przeciwnie - powinniśmy o nim zapomnieć?

Sekretarz Rady Języka Polskiego:
"Polszczyzna nie jest – jak widać – jednolita. Każdy Polak ma inny zasób słów, co wynika nie tylko z jego możliwości intelektualnych (im większe – tym większa różnorodność stylowa w jego leksykonie) i twórczych (im większe – tym większa możliwość tworzenia okazjonalnych form), lecz także z tego, w jakim regionie się wychował (a więc – czy posługuje się wyrazami gwarowymi lub regionalizmami), jaki zawód wykonuje (a więc – czy posługuje się słownictwem specjalistycznym), do jakiego środowiska należy (a więc – czy zna język tego środowiska). Dodać należy, że polszczyzna ciągle się zmienia – słowa przychodzą i odchodzą, zmieniają swoje znaczenia, wchodzą w skład związków frazeologicznych (a więc zaczynają tworzyć nowe byty językowe), nie sposób więc policzyć jej słów."
Typowy Polak posługuje się 6- 10 tys. wyrazów.

A w sprawie warzywniaka odpowiedziała Natasza. :D
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

19
dorapa pisze:Typowy Polak posługuje się 6- 10 tys. wyrazów.
Od siebie dodam, że typowy pisarz posługuje się wielokrotnością zasobu typowego Polaka.
Myślę, że w wyjątkowych sytuacjach wielokrotność ma postać dwucyfrową (co najmniej dziesięciokrotność?)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

20
dorapa pisze:Typowy Polak posługuje się 6- 10 tys. wyrazów.
W zasobie 10 000 wyrazów wszak i przewina powinny się zmieścić. :)

Mam wrażenie, że wyrazy obecnie rzadko używane, takie na pograniczu archaizmów, mogą stwarzać problemy, jeśli pojawiają się w dialogach. Nie sądzisz wszak, że... brzmi odmiennie, niż Nie sądzisz przecież, że... i od razu wprowadza w inny klimat. Język bohaterów rzeczywiście powinien być spójny z czasem i środowiskiem, w jakim zostali osadzeni. Natomiast narrator trzecioosobowy może pozwolić sobie na więcej. Może zdecydowanie wykroczyć poza zasób leksykalny, jakim dysponują bohaterowie utworu. Też, oczywiście, pojawia się kwestia spójności dialogów i narracji, oraz samej struktury tejże, lecz margines bezpieczeństwa jest o wiele szerszy, niż w dialogach.
W Twoim tekście oba słowa nie sprawiają wrażenia obcych ciał, są dobrze wpasowane w narrację.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

21
Ciekawa sprawa z wszak i przewina... Bo czy takie słowo należy jeszcze do języka, mimo że tak rzadko używane czy wprost przeciwnie - powinniśmy o nim zapomnieć?


Oczywiście, ze należą i zapewne nigdy nie znikną. W jakiś sposób każdy wyraz, który staje się archaizmem, pozostaje w naszym języku w stałych zwrotach, frazeologii lub jako część innych wyrazów. Tylko ich użycie wpływa na tekst. Wiadomo, że w książce o tematyce współczesnej nie będzie się stosowało słów takich jak "nieboga" czy "krasny". Może z wyrazami "wszak" i "przewina" jest trochę inaczej, bo one jeszcze nie do końca przeszły do grupy archaizmów?
Mam wrażenie, że wyrazy obecnie rzadko używane, takie na pograniczu archaizmów, mogą stwarzać problemy, jeśli pojawiają się w dialogach. Nie sądzisz wszak, że... brzmi odmiennie, niż Nie sądzisz przecież, że... i od razu wprowadza w inny klimat.
Tu przyznam rację. A co do użycia archaizmów przez narratora... to już chyba w takim razie kwestia upodobania.
nache

22
Postaram się nie powtarzać po poprzednikach. Chyba, że uznam za stosowne :P
Bożena pamięta dokładnie zapach i smak pewnej ofiarowanej gumy.
Gryzie mi się tu czas, bo wcześniej był przeszły, nawet jeśli są to wspomnienia, bo w pierwszym zdaniu dałaś "Dzieciństwo nie kojarzyło się jej z łakociami."
dała piramidon
Zła matka! :P
Gumę obiecała dać rano. Zostawiła ją tak, by Bożena mogła widzieć smakołyk i poszła, zostawiając otwarte drzwi.
Oj, wredna!

Mam wrażenie, że tu pojawia się to, co kiedyś było zarzucane Nataszy, czyli w pewnym sensie za duże "upodlenie" tego dziecka. Ja to odbieram tak, że przy cukierku jest mi Bożenki szkoda, ale już przy majtkach zaczyna mnie denerwować. Za dużo jak na taką krótką chwilę.
Przy majtka wspomnę jeszcze, że choć nigdy nie byłem małą dziewczynką (tzn. byłem ale okres płodowy się nie liczy), ale wydaje mi się, że taka mała dziewczynka nie przejmowałaby się aż tak bardzo tymi majtami (ewentualnie mogłaby iść bez i zostałaby celebrytką :P). To zależy w jakim ona jest wieku, ale jeśli tak jak ja sobie ją wyobrażam, to myślę, że dzieci nie przejmują się aż tak bardzo takimi rzeczami. Za dużo się zastanawia, za bardzo rozmyśla. Może wstać i iść; może zdjąć i iść; może zrobić raban, ale to rozmyślanie mi nie pasuje. Szczególnie, że sama w jednym komentarzu napisałaś "Człowiek, a szczególnie dziecko, nie analizuje tak swoich działań."
I w tym momencie ta mała Bożenka staje się w moich oczach jakaś taka "stara"... skażona dorosłością.

A jak już kolejne złe rzeczy dzieją się Bożence to zaczynam być obojętny. Stanowczo za dużo na taki fragmencik. Są strasznie duże przeskoki między akapitami. Za dużo wątków - to jest na powieść. Można każdy rozdział rozpoczynać od nowej sprawy. Mnie bardzo spodobał się motyw cukierków, bo mam wrażenie, że najlepiej go przedstawiłaś, ale równie dobrze może to być każdy inny. Po prostu chwyć się jednego i opisz dokładniej - wyeksploatuj. Bo tak jak jest teraz to żadna relacja tych osób nie jest mi bliska, ani Bożenki z matką, ani z ojcem, ani z psem (chociaż tutaj to przez własne doświadczenia trochę lepiej).
Nie doszukałem się też komentarza Bożeny na temat tych zdarzeń, a to mogłoby być ciekawe. Te same zdarzenia, ta sama osoba, ale w różnym wieku i z innym spojrzeniem - trudne zadanie (nawet bardzo), ale mogłoby być interesujące. Ciekawe jakie majtki teraz nosi Bożena? (zboczuch ze mnie ]:-> )

Tekst jest ciekawy, ale wymaga dopracowania. Że warsztat dobry, to mówić nie muszę, bo powinnaś to sama wiedzieć :) Dlatego też niczego w tej materii się nie czepiałem.
Obrazów za dużo w głowie. Najpierw się ich pozbywam, a potem wygładzam. To idiotyczny system, pracochłonny, ale inaczej nie potrafię.
Mam identycznie, więc nie jesteś samotna w takim systemie.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

23
B.A.Urbański pisze:Cytat:
dała piramidon

Zła matka! :P
Ja z czasów swojego dzieciństwa nie pamiętam niczego innego. A leczono mnie zastrzykami z penicyliny. Tak było, po co mam kombinować.
B.A.Urbański pisze:Nie doszukałem się też komentarza Bożeny na temat tych zdarzeń, a to mogłoby być ciekawe. Te same zdarzenia, ta sama osoba, ale w różnym wieku i z innym spojrzeniem - trudne zadanie (nawet bardzo), ale mogłoby być interesujące.
Bożena zaczęła komentować gdzieś koło czwartej klasy szkoły podstawowej.

A poza tym: Wybór faktów jest jej komentarzem.
B.A.Urbański pisze:To zależy w jakim ona jest wieku, ale jeśli tak jak ja sobie ją wyobrażam, to myślę, że dzieci nie przejmują się aż tak bardzo takimi rzeczami.
Co? Córka mojej koleżanki w drugiej klasie szkoły podstawowej nie pójdzie do szkoły w nieodpowiednim ubraniu. Potrafi na zawołanie dostać mdłości! Pewnie, że może dawniej bywało z tym lepiej, ale dziewczynki, małe kobietki zawsze zwracały uwagę na wygląd. To raz. A dwa - największy problem Bożenki dorosłej to dbanie o to, by wszystko było jak należy, od koloru majtek do emocji. Nie chcę się tu rozpisywać.
B.A.Urbański pisze:Za dużo się zastanawia, za bardzo rozmyśla. Może wstać i iść; może zdjąć i iść; może zrobić raban, ale to rozmyślanie mi nie pasuje. Szczególnie, że sama w jednym komentarzu napisałaś "Człowiek, a szczególnie dziecko, nie analizuje tak swoich działań."
I w tym momencie ta mała Bożenka staje się w moich oczach jakaś taka "stara"... skażona dorosłością.
A to ciekawe, bo dla mnie to zawieszenie między chęcią działania (pozbyć się majtek) i strachem pt. "co powie tata" jest ważny. Ona przecież nie wie, co ma zrobić. Nie rozmyśla. Zawiesiła się. Czeka. Jakby po raz pierwszy pomyślała, że trzeba samemu, bo inni (rodzice) robią dziwne rzeczy (zakładają okropne majtki).

Ale skoro to takie niejasne, to trzeba inaczej. Wyłożyć wszystko. Rozwlec obrazy, opowiedzieć czytelnikowi co ma myśleć o tym, co widzi. Nie wiem, czy tego chcę już w tym miejscu.
Ciekawe jakie majtki teraz nosi Bożena? (zboczuch ze mnie ]:-> )
Mogę zapytać. :)

Pozdro.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

24
nache pisze:Tu przyznam rację. A co do użycia archaizmów przez narratora... to już chyba w takim razie kwestia upodobania.
Dla mnie wszak i przewina to nie archaizmy! SJP nie odnotowuje ich jako takich. :(
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

25
dorapa pisze:Tak było, po co mam kombinować.
To był taki żart z dzisiejszej perspektywy. A może przy okazji chciałem zwrócić uwagę matkom karmiącym dzisiaj swoje dzieci paracetamolem i ibuprofenem... kto by to wiedział, co w mojej głowie siedzi ;)
dorapa pisze:Bożena zaczęła komentować gdzieś koło czwartej klasy szkoły podstawowej.

A poza tym: Wybór faktów jest jej komentarzem.
Chodziło mi bardziej o to, żeby pokazać jak patrzyła na to Bożenka i jak z dzisiejszej perspektywy na to samo patrzy Bożena. Czy coś się zmieniło? Jeśli tak to co? Czy uważa, że dobrze, ze znienawidziła ojca? A może w międzyczasie sama zabiła jakieś stare zwierzę?
A o majtki Bożeny pytam, bo może dziś też by w takim kolorze nie założyła. Albo w ogóle ciemnych. Nie jestem psychologiem, ale zastanawiam się jak głęboko takie coś u dziecka się wryje i jakie ma następstwa w życiu dorosłym.
dorapa pisze:Ale skoro to takie niejasne, to trzeba inaczej. Wyłożyć wszystko. Rozwlec obrazy, opowiedzieć czytelnikowi co ma myśleć o tym, co widzi. Nie wiem, czy tego chcę już w tym miejscu.
Broń Cię <tu proszę wpisać swoje bóstwo>! Nie chcę wykładania i mówienia mi, co mam myśleć. Może po prostu inaczej to przedstaw, bo teraz mam wrażenie, jakbyś zakładała tej małej Bożence "okulary dorosłości" i nakazywała jej, że ma tak postrzegać, jak dorosły. Ale to tylko moje odczucia... Może nie mam racji.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude

26
B.A.Urbański pisze:Cytat:
dała piramidon

Zła matka! :P
Piramidon też pamiętam. To się kruszyło i podawało na łyżeczce.
I przychodziła siostra z taką strzykawką w metalowym pudełku. Antybiotyk pobierała przez lak czy gumkę w zakrętce. Pamiętam, że kolekcjonowałam buteleczki.

W sprawie zohydzania (choć ja nie zauważyłam takiego zabiegu)
Czasami tak jest, że jakoś kłębią się te wspomnienia w ponurych kolorach
Zacytuję klasyka (in spe)
A z czasów, gdy byłam mała, niewiele pamiętam. Podobno nie jest dobrze, jeżeli dzieciństwo całkowicie umyka pamięci, psychologia łączy to z wypieraniem traumatycznych przeżyć. Ale ja pamiętam takie traumatyczne właśnie przeżycia, a nie pamiętam innych.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

27
Natasza pisze:Antybiotyk pobierała przez lak czy gumkę w zakrętce.
To był gumowy korek. Ojciec je zbierał, bo były świetne jako uszczelki do kurków w kranie. :)
Wiesz co, Nataszo, chyba trzeba więcej pisać o takich głupotach z czasów PRL-u.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

28
Coś w tym kawałku jest. Czytałam go wcześniej, ale nie miałam czasu skomentować. Został mi jednak w pamięci na tyle, żeby wrócić i odszukać. Tylko jakoś mało na zmysły działa, jedynie gumę zobaczyłam/poczułam. Reszta się wyślizgnęła. Ale to jest do dopracowania, najważniejsze, że jakiś sopelek niepokojący w mózgu ten fragmencik zostawia. I bardzo podoba mi się ten plan:
niemówienie to jedna z cech kobiet w tej rodzinie. Milczą, mimo że chcą krzyczeć. Od pokoleń. Później pojawia się babcia, milcząco znosząca okrucieństwo męża, ciotka molestowana przez ojca, siostra bita przez męża. Wszystkie milczą.
Opowiedzieć milczenie... Wysoko powieszona poprzeczka, ale jeśli to się uda, to może wyjść coś naprawdę mocnego. Jeżeli się czujesz na siłach, to powalcz. Myślę, że warto.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

29
Dzięki za wsparcie. :D
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”