Poławiacze Gwiazd (tytuł roboczy) [fantasy/przygoda]

1
Taka mała uwaga: wszystkie gwiazdopodobne wyrazy napisałam z dużej litery, bo nadałam gwiazdom specjalne znaczenie ;)

-----------------------------------------------------------------------------

1. Sariel
WWWMrok już na dobre osiadł na nieboskłonie, gdy potężny rumak królewskiego zwiadowcy Lorana pędził do pałacu opustoszałymi ulicami Serifu. Jego nozdrza co rusz wydmuchiwały ogromne kłęby pary, a kopyta wystukiwały jednostajny rytm na brukowanych ścieżkach. Zwiadowca Loran, coraz bardziej zestresowany ponownym stawieniem się przed obliczem króla, spojrzał w niebo. Gwiazdy, strażniczki ludzkiego losu, świeciły tej nocy jasno i wyraźnie, jakby skrywały przed światem straszliwą tajemnicę.
WWW– Bogowie, strzeżcie mnie i dajcie mi siłę – szepnął mężczyzna, po czym spiął konia ostrogami. Zwierzę zarżało i przyspieszyło galop.
WWWJednak kiedy zza budynków powoli zaczynały się już wyłaniać potężne pałacowe wieże, Loran nieco spowolnił swojego wierzchowca, a gdy dotarł pod główne wejście do pałacu, zszedł na ziemię, odwiązał przytroczoną do siodła dużą sakwę i przekazał rumaka jednemu ze stojących na zewnątrz strażników. Drugiemu zaś powiedział:
WWW– Muszę jak najszybciej odbyć audiencję u króla Yoru.
WWWBarczysty mężczyzna przepuścił go bez żadnych pytań i sprzeciwów.

WWWPotężne wrota do sali tronowej otworzyły się z hukiem w chwili, gdy Yoru, władca Serifu, niecierpliwie spacerował tam i z powrotem w towarzystwie swoich najbardziej zaufanych urzędników. Wszyscy raptem odwrócili głowy, gdy do sali wbiegł zdyszany i spocony zwiadowca. W jego oczach błyszczało czyste przerażenie, co raczej nie wróżyło nic dobrego.
WWW– Jakie wieści, Loranie?
WWWLoran na chwilę zamilkł, wpatrując się w zafrasowane oblicze króla i myśląc na jak najłagodniejszą odpowiedzią. Yoru, choć wyglądał na góra czterdzieści parę lat, tak naprawdę był dużo starszym człowiekiem i chorował na nadciśnienie. Mógłby nie przeżyć tej wiadomości.
WWWJednak jego pytanie było również rozkazem, więc Loran wziął głęboki wdech i włożył rękę do dużej sakwy.
WWW– Lepiej usiądź, panie, bo mam dwie wiadomości: jedną złą… i drugą, niestety jeszcze gorszą. Od której mam zacząć?
WWWKról machnął ręką, odganiając służącego, który chciał mu pomóc podejść do tronu, po czym zamknął oczy i westchnął.
WWW– Mów po kolei.
WWW– Zła wiadomość jest taka, że Arcadius, cesarz Cyndry, nie zgadza się, panie, na twą propozycję zawarcia przymierza. Planuje zwerbować jak najwięcej żołnierzy i najechać Serif. A ta gorsza wiadomość… – Coś spadło na kamienną posadzkę i poturlało się z głuchym dźwiękiem prosto pod nogi władcy. – Arcadius przysyła to na znak potwierdzenia swoich zamierzeń.
WWWStary Yoru dopiero po chwili zorientował się, co takiego leży u jego stóp. Wszędzie rozpoznałby te długie, złociste włosy i zielone oczy.
WWWTo była głowa jego jedynego, ukochanego syna. Głowa Kalikiego.
WWWOczy króla zaszły łzami, jego wargi zaczęły drżeć, a kolana same się pod nim ugięły. Ukląkł na posadzce, nie zważając na to, że zniszczy sobie szatę, i zaczął rozpaczliwie lamentować. Żaden z obecnych w sali mężczyzn nigdy nie widział go w takim stanie.
WWWZdawało się, że cała scena trwa bardzo długo, lecz Yoru, gdy tylko się uspokoił, wstał i usiadł ciężko na tronie.
WWW– Przeklęty… Chce mieć wojnę? Proszę bardzo! – Zlustrował zmęczonym wzrokiem swoich doradców. – Znajdźcie Poławiaczy Gwiazd i zagońcie ich do roboty. Musimy się dowiedzieć, kiedy armia Arcadiusa dotrze do Serifu, i przygotować się na ewentualny atak. Sądzę, że Gwiazdy znają odpowiedź na to pytanie.
WWWUrzędnicy ukłonili się i wyszli. Zwiadowca chciał pójść w ich ślady, lecz zatrzymał go nagle ochrypły głos króla.
WWW– Podejdź tu, Loranie, i pochyl się.
WWWGdy mężczyzna wykonał polecenie, Yoru położył dłoń na jego ramieniu. – Chcę, żebyś wiedział, że zawsze wiernie mi służyłeś i bardzo cię za to szanuję.
WWW– Dziękuję, panie.
WWW– Nie odpuszczę, dopóki nie pomszczę śmierci mojego syna. Ale mam pewne wątpliwości. Obiecaj mi coś, Loranie.
WWW– Co tylko sobie życzysz, Wasza Wysokość. – Zwiadowca skłonił się lekko.
WWW– Gdyby coś poszło nie tak i poległbym w bitwie z Arcadiusem…
WWW– Ależ, panie, nawet nie wolno ci tak mówić! – zaoponował Loran.
WWW– …obiecaj mi, że zaopiekujesz się moją Luną – dokończył Yoru, nie zważając na jego słowa.
WWWLoran znieruchomiał. Miał się zająć królewską córką? Księżniczką, o której powiadano, iż ponoć jest tak piękna, że nawet blask Gwiazd gaśnie przy jej urodzie?
WWWW życiu by na to nie przystał. Nie był kimś godnym jej oczu. Dla Luny zawsze był tylko zwiadowcą, zwykłym sługą.
WWWNie, nie i jeszcze raz nie.
WWWJednak desperacja w oczach króla sprawiła, że nagle zmienił zdanie. Nie odmawia się swojemu władcy. Zresztą kto wie – może Loran miałby w przyszłości na tym skorzystać?
WWWNa jego wargach zagościł szeroki uśmiech.
WWW– Dobrze, panie. Obiecuję, że zajmę się księżniczką w razie, gdybyś – niech bogowie bronią! – nas opuścił.
WWWUcałował królewski pierścień z rubinem na dłoni Yoru, po czym wstał i opuścił pałac.
*
WWW– A więc to tu się ukrywasz przez cały dzień! Wszędzie cię szukałam!
WWWSariel uniósł wzrok znad tomiku serifińskiej poezji, który właśnie czytał. Sia pojawiła się przed nim nagle, jakby wyrosła spod ziemi. Dopiero po chwili zauważył, że jego przyjaciółka wygląda dziś inaczej, tak jakoś… bardziej kobieco. Jej miedziane włosy, zwykle niedbale upięte, teraz spływały jedwabistą kaskadą aż do pasa, oczy koloru świeżej trawy połyskiwały jak szmaragdy, a policzki były tak zaróżowione, jakby Sia przebiegła spory dystans.
WWWByła również inaczej ubrana. Zwykle nosiła luźne stroje, najczęściej spodnie i koszulę, jednak dziś miała na sobie długą, ciemnozieloną sukienkę z głębokim dekoltem, która idealnie podkreślała kolor jej oczu.
WWWPo raz pierwszy od początku ich znajomości nie była chłopczycą, lecz prawdziwą młodą damą.
WWWCo tu się dzieje? – pomyślał Sariel, patrząc, jak Sia siada obok i stawia przed nim duży, wiklinowy koszyk.
WWW– Właśnie miałam zasiąść z matką do kolacji, gdy nagle pomyślałam sobie, że ty też możesz być głodny. Wiem, że często tu przychodzisz, więc spakowałam trochę jedzenia i przyszłam – wyjaśniła dziewczyna, uśmiechając się nieśmiało.
WWW– Jak miło. Dzięki tobie nie umrę z głodu. – Sariel się roześmiał. Ta dziewczyna często go zaskakiwała i między innymi za to ją uwielbiał. Zastanawiało go tylko, jak trafiła do jego tajnej leśnej kryjówki w mroku nocy i skąd w ogóle o niej wiedziała.
WWWSia przysunęła świecę, przy której chłopak czytał, bliżej koszyka i wyciągnęła prowiant: owoce, chleb, ser, ciepłą herbatę i ulubione ciasteczka Sariela. Młodzieniec nie rozumiał jej postępowania. W ogóle nie rozumiał kobiet. Jednak podobało mu się to, że przyjaciółka tak się o niego troszczy, i to doceniał.
WWWJedli w zupełnej ciszy, wsłuchując się w odgłosy lasu i wpatrując w rozgwieżdżone niebo.
WWW– Robi się późno. Wracajmy – poprosiła Sia, gdy zjedli już wszystko. Cały czas bacznie się rozglądała.
WWW– Wracaj sama – mruknął Sariel. – Ja tu jeszcze sobie posiedzę i poczytam wiersze, a może i sam jakiś ułożę. Jeśli się boisz, możesz zostać.
WWW– Zostanę, ale nie dlatego, że się boję. – Nagle dziewczyna zrozumiała, co chciał powiedzieć jej przyjaciel, i przekrzywiła na bok głowę. – Twój ojciec nadal nie przyjmuje do wiadomości, że nie chcesz wstąpić do armii?
WWWPrzygnębione spojrzenie Sariela wystarczyło jej za odpowiedź. Jego ojciec od lat powtarzał, że chce mieć w rodzinie prawdziwego wojownika. Wybijał synowi z głowy wszystkie inne plany i marzenia, czasem nawet dosłownie, stosując w tym celu to, co akurat wpadło mu w ręce. Nie chciał nawet słyszeć o Poławiaczach Gwiazd. Uważał bowiem, że to zajęcie dla tchórzy i słabeuszy.
WWWSariel miał dużo siniaków na ciele od nieustannego bicia i często żałował, że jest jedynakiem, lecz wciąż marzył o podróżowaniu podniebnym statkiem i łowieniu przy pomocy magicznej sieci tych małych, migoczących punkcików, które zawierały najmroczniejsze tajemnice ludzkiego życia. Dla niego Poławiacze Gwiazd byli inteligentnymi i doświadczonymi ludźmi, których największą potęgę stanowiły umysł i wiedza.
WWWAle ojciec nigdy tego nie zrozumie.
WWW– Nawet on mnie nie powstrzyma. – Sariel spojrzał na Się. – Zostanę Poławiaczem Gwiazd, choćby nie wiem, co miało się stać.
WWWDziewczyna uśmiechnęła się i ścisnęła jego rękę. Kiedy oboje znów się odwrócili, jeden z podniebnych statków Poławiaczy akurat przeciął niebo.
WWW– Chyba rozpoczął się Połów – szepnęła Sia. – Sarielu, a czy ty… wierzysz w to, że te Gwiazdy naprawdę wiedzą, co się wydarzy? Byłoby cudownie… Chciałabym poznać swój los… Chyba niebawem odwiedzę Gwiezdnych Mędrców w podziemiach.
WWW– Ja również o tym marzę, Sio. I kiedyś tak się stanie. – Sariel nagle się wyprostował i wstał. – Chodźmy. Pora wrócić do szarej codzienności. Odprowadzę cię do domu.
WWWKiedy w końcu, po długim błądzeniu w ciemnościach, dotarli do oświetlonego zewnętrznym kinkietem skromnego domu Sii, dziewczyna w końcu zebrała się na odwagę, by uczynić to, na co od dawna miała ochotę – stanęła na palcach i pocałowała zaskoczonego Sariela w policzek.
WWW– Jak już zostaniesz Poławiaczem, to podwędź dla mnie jedną Gwiazdę – szepnęła, po czym puściła do niego oczko, odwróciła się i przekroczyła próg swojego domu. Sariel przyłożył dłoń do ucałowanego policzka, czując kwitnący rumieniec. Pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem. Zaczął podejrzewać, że Sia się w nim podkochuje, ale jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – potrzebował jakiejś odskoczni od szarej codzienności, którą dzielił ze swoim despotycznym ojcem.
WWWWłaśnie, ojciec…
WWWSariel jeszcze raz spojrzał w usiane Gwiazdami niebo. Nie miał najmniejszej ochoty wracać do domu. Wolałby już zostać tutaj, pod domem Sii, albo włóczyć się bez celu po całym Serifie, aniżeli wrócić do domowego więzienia i słuchać kolejnych drwin i szyderstw ojca. Jednak z drugiej strony, jeśli zaraz nie wróci, będzie jeszcze gorzej. Stary Keelim wściekłby się tak bardzo, że chciałby go dopaść za wszelką cenę, żeby znów go sprać, i ruszyłby za nim w pościg. I nie spocząłby, dopóki by go nie znalazł. A wtedy już nie miałby litości…
WWWMłodzieniec westchnął więc i z niechęcią pomaszerował w stronę miasteczka. Idąc wytyczoną ścieżką i omijając las szerokim łukiem, modlił się do bogów, aby ojciec miał dziś lepszy humor.

WWWRodzinny dom Sariela znajdował się na obrzeżach miasta, w niewielkiej odległości od królewskiego pałacu. Teraz był to wysoki, elegancki, pokryty białym tynkiem i szarymi dachówkami dwupiętrowy budynek, lecz Sariel wiedział z opowieści Keelima, że jeszcze gdy nie było go na świecie, w tym samym miejscu stała stara, podniszczona, drewniana chałupa, w której mieszkali jego rodzice, zanim ojciec przystąpił do królewskiej armii. Jednak Keelim okazał się być najlepszym spośród żołnierzy i w dowód uznania król Yoru dał mu tyle złota, że mężczyzna postanowił zbudować nowy, solidniejszy dom, w którym niebawem miał rozpocząć nowe życie z żoną i z synem.
WWWAkurat! – Sariel pogardliwie splunął na ziemię. Keelim może i był mistrzem miecza, ale to już daleka, zapomniana przeszłość. Po śmierci żony zmienił się w zwykłego pijaka i rozpustnika, któremu chłopak musiał teraz po raz kolejny stawić czoło.
WWWSariel wszedł do domu i ostrożnie zamknął za sobą drzwi, mając nadzieję, że ojciec jednak już śpi. Wewnątrz było całkowicie ciemno. Młodzieniec poczuł się tak, jakby nagle znalazł się w jakimś przeklętym grobowcu, jednak doskonale znał rozkład domu. Wiedział, gdzie co leży, dlatego z łatwością przemieszczał się w stronę swojego pokoju, zręcznie omijając przeszkody.
WWWLecz nagle, poczuwszy ten charakterystyczny i znienawidzony zapach piwa, zatrzymał się i patrzył z niedowierzaniem – w skromnie urządzonej kuchni paliło się światło, a przy solidnym, dębowym stole siedział pijany w sztok Keelim; właściwie leżał półprzytomny na stole, przyciskając do siebie drewniany kufel, jakby to był jakiś bezcenny skarb. Wszędzie wokół walały się opróżnione butelki, przynajmniej kilkanaście.
Sariel pokręcił głową z politowaniem i już miał ruszyć dalej, gdy usłyszał za sobą ochrypły głos ojca:
WWW– Cz-czy t-to ty, synu?
WWW– Tak, ojcze – odpowiedział chłopak, zaciskając dłonie w pięści. Nie miał teraz ochoty na kolejną kłótnię.
WWWJuż prawie był przy schodach prowadzących na górne piętro, kiedy rozległ się jakiś hałas. Młodzieniec odwrócił się i ujrzał Keelima, opierającego się o framugę i wpatrującego się weń nieprzytomnym wzrokiem. Sariel miał ochotę uciec na górę i zaryglować się w swoim pokoju, jednak widok ojca jak zawsze sprawił, że po plecach przebiegł mu lodowaty dreszcz, a jego ciało odmówiło posłuszeństwa.
WWWNo i się zaczęło.
WWW– Gdzie byłeś? – warknął Keelim, piorunując syna wzrokiem. – Albo nie, nie musisz mówić, bo i tak wiem… Znów włóczyłeś się po okolicy i wmawiałeś se te głupoty o tych całych Poławiaczach, zgadłem?
WWW– Byłem z Sią – odparł cicho Sariel, modląc się, by mężczyzna dał mu spokój. To była tylko część prawdy i chłopak miał nadzieję, że ojciec zareaguje inaczej na wzmiankę o dziewczynie. On bowiem bardzo lubił Się.
WWW– Aaaa… Ach, tak! Nooo… Ta mała jest niezła. – Keelim, zataczając się, podszedł do syna i przybliżył twarz do jego twarzy, a kiedy ponownie przemówił, Sariel zaczął się krztusić od jego śmierdzącego piwem oddechu. – Byłeś z nią, co? I jak? Dała ci już? Wiesz, że chcąc zostać prawdziwym mężczyzną, musisz zaliczyć wszystkie testy, także test męskości…
WWWSariel czuł, jak ogarnia go potężna fala gniewu, ale po tych słowach nie wytrzymał i zadał ojcu mocny cios w szczękę. Ten stary dureń może sobie go gnębić, obrażać i tłuc, ile wlezie, ale nie będzie obrażał Sii.
WWWKeelim jęknął, zatoczył się do tyłu i wylądował na plecach od siły uderzenia. Przez chwilę wszystko rozmazywało mu się przed oczami, a kiedy jego wzrok wrócił do normy, ujrzał stojącego nad nim Sariela i zarechotał.
WWW– Masz siłę, synu, muszę to przyznać. Może jednak nie jesteś taką ciamajdą, na jaką wyglądasz.
WWW– O mnie możesz mówić, co chcesz, ale nie waż się więcej znieważać Się! – krzyknął zbulwersowany Sariel, po czym wybiegł z domu, zostawiając leżącego na podłodze, zwijającego się ze śmiechu ojca-pijaka.
WWWKiedy znalazł się na dworze, chłód nocy nieco ostudził jego gniew. Należało mu się – pomyślał, po czym ruszył szybkim krokiem w stronę stojącej za domem stajni. Miał ochotę pojechać do miasteczka, do siedziby Poławiaczy Gwiazd, i zgłosić się na praktyki.
WWWZaraz… A może to nie jest taki zły pomysł? Sariel zrobiłby wszystko, byleby być jak najdalej od tego miejsca.
WWWW stajni zastał Jashę, młodszą siostrę stajennego Arisa, która właśnie oporządzała Mroka, czarnego ogiera Keelima. Kiedy dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała na Sariela dużymi, lśniącymi, piwnymi oczami, chłopak nie mógł się nie uśmiechnąć. Biedaczka, taka ładna, a tak się tu marnuje. Praktycznie nie miała tutaj własnego życia. W dodatku, gdziekolwiek by nie poszła, Keelim obserwował ją pożądliwym wzrokiem. Musiała też znosić upokorzenie ze strony tego starego zbereźnika, który niemal każdej nocy wlókł ją do swojej sypialni i brutalnie gwałcił. Sariela często budziły jej krzyki. Któregoś razu stwierdził, że dość już tego i postanowił uwolnić niebawem Jashę i Arisa.
WWWAle jeszcze nie dzisiaj.
WWW– Co ty tutaj robisz o tej porze, paniczu? – spytała dziewczyna, wyraźnie zaskoczona.
WWWSariel podszedł bliżej i pogładził ją po rumianym policzku. Jasha zesztywniała i zaprzestała pracy.
WWW– Już ci mówiłem, żebyś zwracała się do mnie po imieniu – powiedział, po czym opuścił rękę i spojrzał na ogiera. – Pożyczę na trochę Mroka.
WWW– Do czego jest ci potrzebny, jeśli oczywiście mogę spytać?
WWWMłodzieniec pieszczotliwie poklepał konia po zadzie.
WWW– Muszę załatwić pewną sprawę. Trochę to potrwa i nie wiem, kiedy wrócę, ale nie martw się. Dotrzymam obietnicy, którą złożyłem tobie i Arisowi. Tymczasem, Jasho, bądź silna i nie daj się memu ojcu.
WWWKiedy kiwnęła głową, Sariel założył Mrokowi siodło i uzdę, po czym dosiadł go i wyjechał ze stajni, zostawiając tam bezradną, osamotnioną Jashę.
Ostatnio zmieniony wt 31 lip 2012, 23:39 przez Serena, łącznie zmieniany 4 razy.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

Re: Poławiacze Gwiazd (tytuł roboczy) [fantasy/przygoda]

2
Nie no. Nie zdzierżyłem. Przeczytałem i nie zdzierżyłem.
Mrok już na dobre osiadł na nieboskłonie
Mrok nie osiada. Osiada się z przestrzeni ku podłożu.
gdy potężny rumak królewskiego zwiadowcy Lorana pędził do pałacu opustoszałymi ulicami Serifu
Mrok osiadł, gdy rumak pędził? Czy może chodzi o to, że mrok był już osiadł, gdy rumak pędził? Czuję tu zdanie ściągnięte żywcem z jakiejś powieści kiepsko przetłumaczonej z angielskiego, razem z tym osiadaniem (darkness had already settled when...). Dalej: rumak sam pędził? Urwał się panu i czmychnął? No i za dużo przymiotników/imiesłowów.
Jego nozdrza co rusz wydmuchiwały ogromne kłęby pary, a kopyta wystukiwały jednostajny rytm na brukowanych ścieżkach
Czyje nozdrza? Rumaka? Zwiadowcy, którego obecności czytelnik może się tylko domyślać? Bo zgaduję, że nie nozdrza pałacu ani Serifu, jakoś tak mi to nie pasuje.

Rozumiesz, w czym tkwi problem? W poprzednim zdaniu masz cztery rzeczowniki rodzaju męskiego. Nie chodzi o to, że logicznie rzecz ujmując, nozdrza muszą być rumakowe. Tu już nie chodzi o elementarną poprawność zdania. Chodzi o to, aby czytelnikowi wygodnie się czytało.

No i znowu przymiotnikoza/imiesłowoza.
Zwiadowca Loran, coraz bardziej zestresowany ponownym stawieniem się przed obliczem króla, spojrzał w niebo
Zestresowany, powiadasz? A dlaczego nie był zaniepokojony? Nieswój? Przelękniony nawet? Co to za czasy, że ludzie są zestresowani, a jeżdżą wierzchem po ulicach?
Gwiazdy, strażniczki ludzkiego losu, świeciły tej nocy jasno i wyraźnie, jakby skrywały przed światem straszliwą tajemnicę.
Co ty za ocenę masz z fizyki?

Widzisz, jeśli swoim światłem gwiazdy coś skrywają, to musi to być poza nimi, w taki sposób, że ich jasność tłumi jasność (własną czy odbitą) rzeczonego obiektu.
Bogowie, strzeżcie mnie i dajcie mi siłę – szepnął mężczyzna, po czym spiął konia ostrogami.
Bardziej sugestia niż uwaga: szepnął, po czym spiął, czy może raczej szepnął i spiął?
Zwierzę zarżało i przyspieszyło galop.
Jest takie słowo: cwał.
Jednak kiedy zza budynków powoli zaczynały się już wyłaniać potężne pałacowe wieże, Loran nieco spowolnił swojego wierzchowca, a gdy dotarł pod główne wejście do pałacu, zszedł na ziemię, odwiązał przytroczoną do siodła dużą sakwę i przekazał rumaka jednemu ze stojących na zewnątrz strażników.
Czekaj, czekaj. Zza budynków? Coś takiego?

Kod: Zaznacz cały

  ^
 | |
 | |   _
_|_|__|_|___@_
@ = Loran.

W takim razie prosta geometria mówi, że im bliżej, tym bardziej wieże będą zasłaniane przez owe budynki. Tobie chyba chodzi o to, że wieże wyłaniały się spomiędzy budynków.

Loran nieco spowolnił swojego wierzchowca - wiadomo, prawda?

Dalej: tempo zdania. Kiedy A, Loran B, gdy C, Loran D. Może tu właśnie przydałby się imiesłów przysłówkowy? A może po prostu rozbiłabyś to zdanie na dwie części?
Drugiemu zaś powiedział:
Źle. Jednemu powiedział A, drugiemu zaś powiedział B.
Muszę jak najszybciej odbyć audiencję u króla Yoru.
Odbyć możesz stosunek seksualny. Uzyskać audiencję.

Poza tym ilu mają tam królów, że trzeba wskazywać, z którym chciałoby się poplotkować?
Barczysty mężczyzna przepuścił go bez żadnych pytań i sprzeciwów.
Wywal żadnych.
Potężne wrota do sali tronowej otworzyły się z hukiem w chwili, gdy Yoru, władca Serifu, niecierpliwie spacerował tam i z powrotem w towarzystwie swoich najbardziej zaufanych urzędników.
Po pierwsze: bez zaimka.
Po drugie: na pewno nie spacerował. Prędzej już krążył.
Po trzecie: takie "spacerowanie" z definicji musi trwać, więc na pewno nie "w chwili".
Wszyscy raptem odwrócili głowy, gdy do sali wbiegł zdyszany i spocony zwiadowca
To już jest nudne. Ciągle "coś się dzieje, gdy dzieje się coś". A czy nie mogą się jakieś rzeczy dziać jedna po drugiej?

A poza tym wiesz, co wynika z tego zdania? Że odwrócili głowy OD NIEGO, obrzydzeni jego cokolwiek niewyjściowym wyglądem i, zapewne, zapachem.
W jego oczach błyszczało czyste przerażenie, co raczej nie wróżyło nic dobrego.
Ależ dlaczego? Ja zawsze jestem przerażony, gdy siadam do dobrego obiadu i gdy widzę, że na konto wpłynęła wypłata. A żebyś ty widziała, jak mi to przerażenie błyszczy w oczach. Czyściutkie, wyprane w Perwollu.
Loran na chwilę zamilkł, wpatrując się w zafrasowane oblicze króla i myśląc na jak najłagodniejszą odpowiedzią
Najłagodniejszą? Czy może najmniej przygnębiającą? Bo to nie to samo.
Yoru, choć wyglądał na góra czterdzieści parę lat, tak naprawdę był dużo starszym człowiekiem i chorował na nadciśnienie.
Wybacz, ale "peńckłem" ze śmiechu. Nawet nie wiem, jak to wytłumaczyć. Sama przeczytaj to zdanie z pompatyczną podniosłością godną tej sceny. I jeszcze z "He's a pirate" Zimmera w tle.
Mógłby nie przeżyć tej wiadomości.
To, że wiadomość mogłaby go zabić, nie znaczy, że mógłby jej nie przeżyć. Porównaj: "ten miecz może mnie zabić" a "mogę nie przeżyć tego miecza".
Jednak jego pytanie było również rozkazem, więc Loran wziął głęboki wdech i włożył rękę do dużej sakwy.
Już z poprzedniej sceny wiemy, że jest duża.

Poza tym aliteracja, wyjątkowo natrętna w tym wypadku.
Lepiej usiądź, panie, bo mam dwie wiadomości: jedną złą… i drugą, niestety jeszcze gorszą. Od której mam zacząć?
Jezu, scena jak z tandetnego thrillera. Taki wstęp sam z siebie powinien zabić biednego nadciśnieniowca.
Zła wiadomość jest taka, że Arcadius, cesarz Cyndry
Czy król nie wie, jakie stanowisko piastuje Arcadius?
nie zgadza się, panie, na twą propozycję zawarcia przymierza
I czy jest tak stary, że zapomniał, jaką propozycję złożył?
Planuje zwerbować jak najwięcej żołnierzy i najechać Serif
A z historii to pewnie masz ndst. Poczytaj o kilku większych wojnach okresu średniowiecza, zwłaszcza o tym, jak się zaczynały.
Coś spadło na kamienną posadzkę i poturlało się z głuchym dźwiękiem prosto pod nogi władcy
Zaraz, chwila. Pan szpieg po prostu wyrzucił z torby głowę księcia? Po prostu machnął ją na podłogę? Przecież za samo to powinien zostać powieszony.
Stary Yoru dopiero po chwili zorientował się, co takiego leży u jego stóp. Wszędzie rozpoznałby te długie, złociste włosy i zielone oczy.
O dobry Boże... Już bardziej sztampowo nie dało się tego napisać?
To była głowa jego jedynego, ukochanego syna. Głowa Kalikiego.
Ego, ego, ego... Cogito e(r)go sum.
Oczy króla zaszły łzami, jego wargi zaczęły drżeć, a kolana same się pod nim ugięły.
Sztampa.
Ukląkł na posadzce, nie zważając na to, że zniszczy sobie szatę, i zaczął rozpaczliwie lamentować
Noż jasna cholera. A dlaczego miałby zważać na szatę, gdy syna mu usiekli?!
Żaden z obecnych w sali mężczyzn nigdy nie widział go w takim stanie.
Może dlatego, że miał tylko jednego syna, więc nigdy wcześniej nie mógł lamentować nad utratą potomka?
Zdawało się, że cała scena trwa bardzo długo
Scena? Rozpacz rodzica po utracie dziecka nazywasz "sceną"? Gratuluję wrażliwości.
Chce mieć wojnę? Proszę bardzo!
Czy mogłabyś choć raz wykazać się oryginalnością?
Zlustrował zmęczonym wzrokiem
Aliteracja.
Znajdźcie Poławiaczy Gwiazd i zagońcie ich do roboty. Musimy się dowiedzieć, kiedy armia Arcadiusa dotrze do Serifu, i przygotować się na ewentualny atak. Sądzę, że Gwiazdy znają odpowiedź na to pytanie.
To jest błąd warsztatowy. Zgaduję - porównując z tytułem - że stało się tu coś ważnego i doniosłego, że Poławiacze Gwiazd to nie są jacyś tam napoleońscy eklererzy, ale coś takiego bardziej... nadprzyrodzonego? Więc i powinnaś to opisać z pewną podniosłością, a nie tak po prostu.
Urzędnicy ukłonili się i wyszli. Zwiadowca chciał pójść w ich ślady, lecz zatrzymał go nagle ochrypły głos króla.
Jest dość oczywiste, że nagle.
Chcę, żebyś wiedział, że zawsze wiernie mi służyłeś i bardzo cię za to szanuję.
Eee? Chyba Loran sam wie, jak wiernie służył. Król chce raczej, żeby Loran wiedział, iż król również ma tego świadomość.
Co tylko sobie życzysz, Wasza Wysokość
Porównaj: co tylko Wasza Wysokość sobie życzy.
Ależ, panie, nawet nie wolno ci tak mówić!
Zuchwały facet.
Miał się zająć królewską córką
Nie masz się nią "zająć", stary zboczeńcu, ale zaopiekować.
W życiu by na to nie przystał. Nie był kimś godnym jej oczu. Dla Luny zawsze był tylko zwiadowcą, zwykłym sługą.
W zbiorze "Alpha Team" Szmidta - skądinąd tandetnym - jest opowiadanie z taką właśnie sceną. Czytałaś?
Zresztą kto wie – może Loran miałby w przyszłości na tym skorzystać?
Na jego wargach zagościł szeroki uśmiech.
Widzicie? Zboczeniec i lubieżnik.
Ucałował królewski pierścień z rubinem na dłoni Yoru
Umówmy się: raczej logiczne, że pierścień był na dłoni.
Sariel uniósł wzrok znad tomiku serifińskiej poezji, który właśnie czytał
Umówmy się po raz drugi: jeżeli nie udawał, że czytał, to nie musisz pisać, co z nim robił, zanim uniósł wzrok.

Dość. Bo zaraz zacznę być złośliwy, a to nie będzie produktywne i racjonalne.

Cały ten tekst jest prosty jak budowa cepa. Przede wszystkim w warstwie opisów: wszystko jest duże, ogromne, jednostajne, częste... Wszystko u ciebie jest JAKIEŚ! I nie chodzi bynajmniej o to, że ma być nijakie. Chodzi o to, że część powinnaś zostawić domyślności czytelnika (metafory!), część zaś jego wyobraźni.

Dalej: jak zwykle tekst jest naiwny, a postaci - płaskie i emocjonalnie niedojrzałe. Gościa wpuścili do zamku tak po prostu, bez hasła, bez okazania sygnetu z herbem, bez niczego. A jak przyszło do sprawozdania, to facet zaczął obmyślać odpowiedź, zamiast wymyślić ją na końskim grzbiecie, skoro już wtedy był taki zestresowany?! No i nie radzisz sobie z dozowaniem patosu.

Problem chyba największy: nie rozumiesz znaczenia słów, których używasz. A bez tego nie da się dobrze pisać.
Serena pisze:Taka mała uwaga: wszystkie gwiazdopodobne wyrazy napisałam z dużej litery, bo nadałam gwiazdom specjalne znaczenie ;)
[złośliwość]Sądząc z tytułu, zdegradowałaś je do roli krewetek.[/złośliwość]

I ty, dziewczyno, nienawidzisz Fabryki Słów? Ty ich nienawidzisz? Za co? Wytłumacz mi: za co?

I posłuchaj mnie raz a uważnie. O ile radykalnie nie poprawisz jakości swoich tekstów, nigdy, ale to nigdy niczego nie wydasz w żadnym cywilizowanym wydawnictwie. I nie, nie mówię tego dlatego, że jakoś szczególnie cię nie lubię. Wręcz przeciwnie, jeśli kogoś nie lubię, to nie wykonuję dla tej osoby pracy, za którą normalnie dostaje się wcale nie tak małe pieniądze. Za frajer poświęcam dla ciebie swój czas (ha, żeby tylko ja, to jeszcze byłby mały problem...), więc okażże mojej skromnej osobie minimum szacunku - i skorzystaj z tych rad, które ci daję. Sprawdź sobie, ile czasu minęło od mojej ostatniej żywszej aktywności na tym forum. Przez ten cały czas nie zrobiłaś ani pół kroczku naprzód. Dla twojej kariery pisarskiej ten czas jest już stracony. Łaskawie zgódź się nie tracić go więcej. Ani swojego, ani mojego.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony pt 18 maja 2012, 14:04 przez Sir Wolf, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

3
Dla mnie Twój tekst też nie jest jakoś szczególnie wybitny(mało powiedziane- bez obrazy :) ) Sir Wolf wypisał większość błędów różnej maści, więc nie będę o nich wspominać, aczkolwiek po przeczytaniu fragmentu opowiadania nasunęły mi się na myśl dwie uwagi:

1)Akcja dzieje się w średniowieczu, więc zwroty typu: "nie odpuszczę", albo "zagońcie ich do roboty" nie bardzo pasują

2)W tak krótkim fragmencie pokazujesz dwóch zbereźników (Loren i ojciec Sariela) i jednego potencjalnego zboczeńca (chodzi mi o Sariela- skoro chce uwolnić stajenną od ojca-zboczeńca to po kiego grzyba głaszcze ją po policzku?). Jest to zdecydowanie za duże natężenie tego typu gości.

Poza tym tekst jest banalny. Co prawda nie wiem, jak ta historia miałaby się potoczyć dalej, ale nie sądzę, by mogła być ona choć trochę zaskakująca. Może nie pisz o nastolatkach z super-hiper-wypaśnymi mocami, tylko o czymś prostym. Może coś krótkiego, na trzy/cztery strony w Wordzie, z jasnym zakończeniem. Odsuń na bok opowieści, które przychodzą Ci do głowy po obejrzeniu dobrego filmu czy przeczytaniu fajnej książki. Stwórz coś kompletnie innego niż wszystko dotychczas. Spróbuj, wrzuć na forum, poczekaj na komentarze. Ja na pewno przeczytałabym coś w takim stylu.

Pozdrawiam
"Gdybym była deszczem, który łączy niebo z ziemią, mogłabym złączyć się z jego sercem i uspokoić je..."

"The stab of stilettos
On a silent night
Stalin smiles and Hitler laughs
Churchill claps Mao Tse-Tung on the back"

4
Tytuł mi się podoba.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Po półtora roku wypada napisać coś więcej. :)
Serena pisze:Sariel uniósł wzrok znad tomiku serifińskiej poezji, który właśnie czytał.
Czytał poezję, nie tomik, więc "...którą właśnie czytał." Poza tym ta część jest zbędna. Można się domyślić, że czytał... Chociaż? Mógł oglądać ilustracje alebo udawać, że coś robi. Czyli może jednak warto zaznaczyć, że czytał. :)
Serena pisze:Zwykle nosiła luźne stroje, najczęściej spodnie i koszulę,
luźne stroje - l. mn.
koszulę - l.poj.
Trochę się gryzie.
Serena pisze:Po raz pierwszy od początku ich znajomości nie była chłopczycą, lecz prawdziwą młodą damą.
chłopczyca to słowo z całkiem innej epoki.
Serena pisze:Sia przysunęła świecę, przy której chłopak czytał, BEZ PRZECINKA bliżej koszyka i wyciągnęła prowiant:
Serena pisze:wyciągnęła prowiant: owoce, chleb, ser, ciepłą herbatę i ulubione ciasteczka Sariela.
A w czym przyniosła przez las herbatę, że była jeszcze ciepła? A może zamień herbatę na inny napój? Bardziej średniowieczny. Choćby napar z malin czy lipy, wodę, wino z wodą, piwo.
Serena pisze:– Wracaj sama – mruknął Sariel. – Ja tu jeszcze sobie posiedzę i poczytam wiersze, a może i sam jakiś ułożę. Jeśli się boisz, możesz zostać.
WWW– Zostanę, ale nie dlatego, że się boję. – Nagle dziewczyna zrozumiała, co chciał powiedzieć jej przyjaciel, i przekrzywiła na bok głowę. – Twój ojciec nadal nie przyjmuje do wiadomości, że nie chcesz wstąpić do armii?
Sia jest jasnowidzącą. Skąd wiem? Jakimś cudem domyśliła się, ze ojciec nie chce się zgodzić na wstąpienie poety do armii. Piszę cudem - nic na to w tekście nie wskazuje. Może gdyby Sariel wcześniej o tym rozmyślał (gapił się w książkę, a myślał o ojcu i własnych marzeniach), to łatwiej bym przełknęła domyślność Sii.
Właśnie - imię dziewczyny ładnie brzmi w mianowniku, ale już w innych przypadkach niekoniecznie. Poszedł z Siają? Przyprowadźcie Siaję? Nie było Sii? Sama zobacz, jak to dziwnie brzmi:
Serena pisze:– Nawet on mnie nie powstrzyma. – Sariel spojrzał na Się. – Zostanę Poławiaczem Gwiazd, choćby nie wiem, co miało się stać.
Serena pisze:– Ja również o tym marzę, Sio.
To SIĘ, SIO jest śmieszne.
Serena pisze:Sariel miał dużo siniaków na ciele od nieustannego bicia
Wiadomo gdzie miał te siniaki. Wcześniej napisałaś, że ojciec go bił, więc po co powtarzać informację?
Serena pisze:Kiedy w końcu, po długim błądzeniu w ciemnościach, dotarli do oświetlonego zewnętrznym kinkietem skromnego domu Sii,
Tu brak logiki. Przecież poszła do niego z kolacją już w nocy. Nie błądziła (herbata nie zdążyła ostygnąć) a teraz nie mogą znaleźć drogi?
A ta uwaga o kinkiecie zupełnie niepotrzebna. Co nam daje ta informacja, że na ścianie jej domu wisiał kinkiet?
Serena pisze:ednak z drugiej strony, jeśli zaraz nie wróci, będzie jeszcze gorzej. Stary Keelim wściekłby się tak bardzo, że chciałby go dopaść za wszelką cenę, żeby znów go sprać, i ruszyłby za nim w pościg. I nie spocząłby, dopóki by go nie znalazł. A wtedy już nie miałby litości…
Ojciec, despota i sadysta, tłucze nieustannie jedynaka, ściga go po mieści, gdy się przed nim chowa... Trochę ten obraz przerysowany.

Ogólnie - przeczytałam z obowiązku, a moja pierwsza uwaga, ta sprzed roku, mówi sama za siebie. Tytuł jest ładny. reszta taka sobie.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

6
dorapa pisze:Właśnie - imię dziewczyny ładnie brzmi w mianowniku, ale już w innych przypadkach niekoniecznie. Poszedł z Siają? Przyprowadźcie Siaję? Nie było Sii? Sama zobacz, jak to dziwnie brzmi:
Serena pisze:– Nawet on mnie nie powstrzyma. – Sariel spojrzał na Się. – Zostanę Poławiaczem Gwiazd, choćby nie wiem, co miało się stać.
Serena pisze:– Ja również o tym marzę, Sio.
To SIĘ, SIO jest śmieszne.
A skąd!

Kto? Sia. Kogo? Si. Komu? Si. Kogo? Się. Z kim? Sią. O kim? Si. Wołaczu: SIU (a nie SIO). Odmienia się tak samo jak Asia, Kasia, tylko bez początkowych liter. Przecież to jest Sia, a nie Sija.

Hyhy, powiadomienia mailowe.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

7
Jeśli potraktujesz je jak Asię i Kasię, to tak. Ja jednak próbowałam stworzyć taką wersję, która byłaby lepsza od Się, Sii, Sią.

Tak czy inaczej Sio i Się brzmi nie najlepiej.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
Polska fleksja nie daje tu zbyt dużego pola manewru. Tym bardziej, że nie ma powodu, aby "Sia" czytać "S-i-a". Może jakaś Siyya? Fuj... Ale przynajmniej odmieniałoby się trochę estetyczniej.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”