
-----------------------------------------------------------------------------
1. Sariel
WWWMrok już na dobre osiadł na nieboskłonie, gdy potężny rumak królewskiego zwiadowcy Lorana pędził do pałacu opustoszałymi ulicami Serifu. Jego nozdrza co rusz wydmuchiwały ogromne kłęby pary, a kopyta wystukiwały jednostajny rytm na brukowanych ścieżkach. Zwiadowca Loran, coraz bardziej zestresowany ponownym stawieniem się przed obliczem króla, spojrzał w niebo. Gwiazdy, strażniczki ludzkiego losu, świeciły tej nocy jasno i wyraźnie, jakby skrywały przed światem straszliwą tajemnicę.WWW– Bogowie, strzeżcie mnie i dajcie mi siłę – szepnął mężczyzna, po czym spiął konia ostrogami. Zwierzę zarżało i przyspieszyło galop.
WWWJednak kiedy zza budynków powoli zaczynały się już wyłaniać potężne pałacowe wieże, Loran nieco spowolnił swojego wierzchowca, a gdy dotarł pod główne wejście do pałacu, zszedł na ziemię, odwiązał przytroczoną do siodła dużą sakwę i przekazał rumaka jednemu ze stojących na zewnątrz strażników. Drugiemu zaś powiedział:
WWW– Muszę jak najszybciej odbyć audiencję u króla Yoru.
WWWBarczysty mężczyzna przepuścił go bez żadnych pytań i sprzeciwów.
WWWPotężne wrota do sali tronowej otworzyły się z hukiem w chwili, gdy Yoru, władca Serifu, niecierpliwie spacerował tam i z powrotem w towarzystwie swoich najbardziej zaufanych urzędników. Wszyscy raptem odwrócili głowy, gdy do sali wbiegł zdyszany i spocony zwiadowca. W jego oczach błyszczało czyste przerażenie, co raczej nie wróżyło nic dobrego.
WWW– Jakie wieści, Loranie?
WWWLoran na chwilę zamilkł, wpatrując się w zafrasowane oblicze króla i myśląc na jak najłagodniejszą odpowiedzią. Yoru, choć wyglądał na góra czterdzieści parę lat, tak naprawdę był dużo starszym człowiekiem i chorował na nadciśnienie. Mógłby nie przeżyć tej wiadomości.
WWWJednak jego pytanie było również rozkazem, więc Loran wziął głęboki wdech i włożył rękę do dużej sakwy.
WWW– Lepiej usiądź, panie, bo mam dwie wiadomości: jedną złą… i drugą, niestety jeszcze gorszą. Od której mam zacząć?
WWWKról machnął ręką, odganiając służącego, który chciał mu pomóc podejść do tronu, po czym zamknął oczy i westchnął.
WWW– Mów po kolei.
WWW– Zła wiadomość jest taka, że Arcadius, cesarz Cyndry, nie zgadza się, panie, na twą propozycję zawarcia przymierza. Planuje zwerbować jak najwięcej żołnierzy i najechać Serif. A ta gorsza wiadomość… – Coś spadło na kamienną posadzkę i poturlało się z głuchym dźwiękiem prosto pod nogi władcy. – Arcadius przysyła to na znak potwierdzenia swoich zamierzeń.
WWWStary Yoru dopiero po chwili zorientował się, co takiego leży u jego stóp. Wszędzie rozpoznałby te długie, złociste włosy i zielone oczy.
WWWTo była głowa jego jedynego, ukochanego syna. Głowa Kalikiego.
WWWOczy króla zaszły łzami, jego wargi zaczęły drżeć, a kolana same się pod nim ugięły. Ukląkł na posadzce, nie zważając na to, że zniszczy sobie szatę, i zaczął rozpaczliwie lamentować. Żaden z obecnych w sali mężczyzn nigdy nie widział go w takim stanie.
WWWZdawało się, że cała scena trwa bardzo długo, lecz Yoru, gdy tylko się uspokoił, wstał i usiadł ciężko na tronie.
WWW– Przeklęty… Chce mieć wojnę? Proszę bardzo! – Zlustrował zmęczonym wzrokiem swoich doradców. – Znajdźcie Poławiaczy Gwiazd i zagońcie ich do roboty. Musimy się dowiedzieć, kiedy armia Arcadiusa dotrze do Serifu, i przygotować się na ewentualny atak. Sądzę, że Gwiazdy znają odpowiedź na to pytanie.
WWWUrzędnicy ukłonili się i wyszli. Zwiadowca chciał pójść w ich ślady, lecz zatrzymał go nagle ochrypły głos króla.
WWW– Podejdź tu, Loranie, i pochyl się.
WWWGdy mężczyzna wykonał polecenie, Yoru położył dłoń na jego ramieniu. – Chcę, żebyś wiedział, że zawsze wiernie mi służyłeś i bardzo cię za to szanuję.
WWW– Dziękuję, panie.
WWW– Nie odpuszczę, dopóki nie pomszczę śmierci mojego syna. Ale mam pewne wątpliwości. Obiecaj mi coś, Loranie.
WWW– Co tylko sobie życzysz, Wasza Wysokość. – Zwiadowca skłonił się lekko.
WWW– Gdyby coś poszło nie tak i poległbym w bitwie z Arcadiusem…
WWW– Ależ, panie, nawet nie wolno ci tak mówić! – zaoponował Loran.
WWW– …obiecaj mi, że zaopiekujesz się moją Luną – dokończył Yoru, nie zważając na jego słowa.
WWWLoran znieruchomiał. Miał się zająć królewską córką? Księżniczką, o której powiadano, iż ponoć jest tak piękna, że nawet blask Gwiazd gaśnie przy jej urodzie?
WWWW życiu by na to nie przystał. Nie był kimś godnym jej oczu. Dla Luny zawsze był tylko zwiadowcą, zwykłym sługą.
WWWNie, nie i jeszcze raz nie.
WWWJednak desperacja w oczach króla sprawiła, że nagle zmienił zdanie. Nie odmawia się swojemu władcy. Zresztą kto wie – może Loran miałby w przyszłości na tym skorzystać?
WWWNa jego wargach zagościł szeroki uśmiech.
WWW– Dobrze, panie. Obiecuję, że zajmę się księżniczką w razie, gdybyś – niech bogowie bronią! – nas opuścił.
WWWUcałował królewski pierścień z rubinem na dłoni Yoru, po czym wstał i opuścił pałac.
*
WWW– A więc to tu się ukrywasz przez cały dzień! Wszędzie cię szukałam!WWWSariel uniósł wzrok znad tomiku serifińskiej poezji, który właśnie czytał. Sia pojawiła się przed nim nagle, jakby wyrosła spod ziemi. Dopiero po chwili zauważył, że jego przyjaciółka wygląda dziś inaczej, tak jakoś… bardziej kobieco. Jej miedziane włosy, zwykle niedbale upięte, teraz spływały jedwabistą kaskadą aż do pasa, oczy koloru świeżej trawy połyskiwały jak szmaragdy, a policzki były tak zaróżowione, jakby Sia przebiegła spory dystans.
WWWByła również inaczej ubrana. Zwykle nosiła luźne stroje, najczęściej spodnie i koszulę, jednak dziś miała na sobie długą, ciemnozieloną sukienkę z głębokim dekoltem, która idealnie podkreślała kolor jej oczu.
WWWPo raz pierwszy od początku ich znajomości nie była chłopczycą, lecz prawdziwą młodą damą.
WWWCo tu się dzieje? – pomyślał Sariel, patrząc, jak Sia siada obok i stawia przed nim duży, wiklinowy koszyk.
WWW– Właśnie miałam zasiąść z matką do kolacji, gdy nagle pomyślałam sobie, że ty też możesz być głodny. Wiem, że często tu przychodzisz, więc spakowałam trochę jedzenia i przyszłam – wyjaśniła dziewczyna, uśmiechając się nieśmiało.
WWW– Jak miło. Dzięki tobie nie umrę z głodu. – Sariel się roześmiał. Ta dziewczyna często go zaskakiwała i między innymi za to ją uwielbiał. Zastanawiało go tylko, jak trafiła do jego tajnej leśnej kryjówki w mroku nocy i skąd w ogóle o niej wiedziała.
WWWSia przysunęła świecę, przy której chłopak czytał, bliżej koszyka i wyciągnęła prowiant: owoce, chleb, ser, ciepłą herbatę i ulubione ciasteczka Sariela. Młodzieniec nie rozumiał jej postępowania. W ogóle nie rozumiał kobiet. Jednak podobało mu się to, że przyjaciółka tak się o niego troszczy, i to doceniał.
WWWJedli w zupełnej ciszy, wsłuchując się w odgłosy lasu i wpatrując w rozgwieżdżone niebo.
WWW– Robi się późno. Wracajmy – poprosiła Sia, gdy zjedli już wszystko. Cały czas bacznie się rozglądała.
WWW– Wracaj sama – mruknął Sariel. – Ja tu jeszcze sobie posiedzę i poczytam wiersze, a może i sam jakiś ułożę. Jeśli się boisz, możesz zostać.
WWW– Zostanę, ale nie dlatego, że się boję. – Nagle dziewczyna zrozumiała, co chciał powiedzieć jej przyjaciel, i przekrzywiła na bok głowę. – Twój ojciec nadal nie przyjmuje do wiadomości, że nie chcesz wstąpić do armii?
WWWPrzygnębione spojrzenie Sariela wystarczyło jej za odpowiedź. Jego ojciec od lat powtarzał, że chce mieć w rodzinie prawdziwego wojownika. Wybijał synowi z głowy wszystkie inne plany i marzenia, czasem nawet dosłownie, stosując w tym celu to, co akurat wpadło mu w ręce. Nie chciał nawet słyszeć o Poławiaczach Gwiazd. Uważał bowiem, że to zajęcie dla tchórzy i słabeuszy.
WWWSariel miał dużo siniaków na ciele od nieustannego bicia i często żałował, że jest jedynakiem, lecz wciąż marzył o podróżowaniu podniebnym statkiem i łowieniu przy pomocy magicznej sieci tych małych, migoczących punkcików, które zawierały najmroczniejsze tajemnice ludzkiego życia. Dla niego Poławiacze Gwiazd byli inteligentnymi i doświadczonymi ludźmi, których największą potęgę stanowiły umysł i wiedza.
WWWAle ojciec nigdy tego nie zrozumie.
WWW– Nawet on mnie nie powstrzyma. – Sariel spojrzał na Się. – Zostanę Poławiaczem Gwiazd, choćby nie wiem, co miało się stać.
WWWDziewczyna uśmiechnęła się i ścisnęła jego rękę. Kiedy oboje znów się odwrócili, jeden z podniebnych statków Poławiaczy akurat przeciął niebo.
WWW– Chyba rozpoczął się Połów – szepnęła Sia. – Sarielu, a czy ty… wierzysz w to, że te Gwiazdy naprawdę wiedzą, co się wydarzy? Byłoby cudownie… Chciałabym poznać swój los… Chyba niebawem odwiedzę Gwiezdnych Mędrców w podziemiach.
WWW– Ja również o tym marzę, Sio. I kiedyś tak się stanie. – Sariel nagle się wyprostował i wstał. – Chodźmy. Pora wrócić do szarej codzienności. Odprowadzę cię do domu.
WWWKiedy w końcu, po długim błądzeniu w ciemnościach, dotarli do oświetlonego zewnętrznym kinkietem skromnego domu Sii, dziewczyna w końcu zebrała się na odwagę, by uczynić to, na co od dawna miała ochotę – stanęła na palcach i pocałowała zaskoczonego Sariela w policzek.
WWW– Jak już zostaniesz Poławiaczem, to podwędź dla mnie jedną Gwiazdę – szepnęła, po czym puściła do niego oczko, odwróciła się i przekroczyła próg swojego domu. Sariel przyłożył dłoń do ucałowanego policzka, czując kwitnący rumieniec. Pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem. Zaczął podejrzewać, że Sia się w nim podkochuje, ale jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – potrzebował jakiejś odskoczni od szarej codzienności, którą dzielił ze swoim despotycznym ojcem.
WWWWłaśnie, ojciec…
WWWSariel jeszcze raz spojrzał w usiane Gwiazdami niebo. Nie miał najmniejszej ochoty wracać do domu. Wolałby już zostać tutaj, pod domem Sii, albo włóczyć się bez celu po całym Serifie, aniżeli wrócić do domowego więzienia i słuchać kolejnych drwin i szyderstw ojca. Jednak z drugiej strony, jeśli zaraz nie wróci, będzie jeszcze gorzej. Stary Keelim wściekłby się tak bardzo, że chciałby go dopaść za wszelką cenę, żeby znów go sprać, i ruszyłby za nim w pościg. I nie spocząłby, dopóki by go nie znalazł. A wtedy już nie miałby litości…
WWWMłodzieniec westchnął więc i z niechęcią pomaszerował w stronę miasteczka. Idąc wytyczoną ścieżką i omijając las szerokim łukiem, modlił się do bogów, aby ojciec miał dziś lepszy humor.
WWWRodzinny dom Sariela znajdował się na obrzeżach miasta, w niewielkiej odległości od królewskiego pałacu. Teraz był to wysoki, elegancki, pokryty białym tynkiem i szarymi dachówkami dwupiętrowy budynek, lecz Sariel wiedział z opowieści Keelima, że jeszcze gdy nie było go na świecie, w tym samym miejscu stała stara, podniszczona, drewniana chałupa, w której mieszkali jego rodzice, zanim ojciec przystąpił do królewskiej armii. Jednak Keelim okazał się być najlepszym spośród żołnierzy i w dowód uznania król Yoru dał mu tyle złota, że mężczyzna postanowił zbudować nowy, solidniejszy dom, w którym niebawem miał rozpocząć nowe życie z żoną i z synem.
WWWAkurat! – Sariel pogardliwie splunął na ziemię. Keelim może i był mistrzem miecza, ale to już daleka, zapomniana przeszłość. Po śmierci żony zmienił się w zwykłego pijaka i rozpustnika, któremu chłopak musiał teraz po raz kolejny stawić czoło.
WWWSariel wszedł do domu i ostrożnie zamknął za sobą drzwi, mając nadzieję, że ojciec jednak już śpi. Wewnątrz było całkowicie ciemno. Młodzieniec poczuł się tak, jakby nagle znalazł się w jakimś przeklętym grobowcu, jednak doskonale znał rozkład domu. Wiedział, gdzie co leży, dlatego z łatwością przemieszczał się w stronę swojego pokoju, zręcznie omijając przeszkody.
WWWLecz nagle, poczuwszy ten charakterystyczny i znienawidzony zapach piwa, zatrzymał się i patrzył z niedowierzaniem – w skromnie urządzonej kuchni paliło się światło, a przy solidnym, dębowym stole siedział pijany w sztok Keelim; właściwie leżał półprzytomny na stole, przyciskając do siebie drewniany kufel, jakby to był jakiś bezcenny skarb. Wszędzie wokół walały się opróżnione butelki, przynajmniej kilkanaście.
Sariel pokręcił głową z politowaniem i już miał ruszyć dalej, gdy usłyszał za sobą ochrypły głos ojca:
WWW– Cz-czy t-to ty, synu?
WWW– Tak, ojcze – odpowiedział chłopak, zaciskając dłonie w pięści. Nie miał teraz ochoty na kolejną kłótnię.
WWWJuż prawie był przy schodach prowadzących na górne piętro, kiedy rozległ się jakiś hałas. Młodzieniec odwrócił się i ujrzał Keelima, opierającego się o framugę i wpatrującego się weń nieprzytomnym wzrokiem. Sariel miał ochotę uciec na górę i zaryglować się w swoim pokoju, jednak widok ojca jak zawsze sprawił, że po plecach przebiegł mu lodowaty dreszcz, a jego ciało odmówiło posłuszeństwa.
WWWNo i się zaczęło.
WWW– Gdzie byłeś? – warknął Keelim, piorunując syna wzrokiem. – Albo nie, nie musisz mówić, bo i tak wiem… Znów włóczyłeś się po okolicy i wmawiałeś se te głupoty o tych całych Poławiaczach, zgadłem?
WWW– Byłem z Sią – odparł cicho Sariel, modląc się, by mężczyzna dał mu spokój. To była tylko część prawdy i chłopak miał nadzieję, że ojciec zareaguje inaczej na wzmiankę o dziewczynie. On bowiem bardzo lubił Się.
WWW– Aaaa… Ach, tak! Nooo… Ta mała jest niezła. – Keelim, zataczając się, podszedł do syna i przybliżył twarz do jego twarzy, a kiedy ponownie przemówił, Sariel zaczął się krztusić od jego śmierdzącego piwem oddechu. – Byłeś z nią, co? I jak? Dała ci już? Wiesz, że chcąc zostać prawdziwym mężczyzną, musisz zaliczyć wszystkie testy, także test męskości…
WWWSariel czuł, jak ogarnia go potężna fala gniewu, ale po tych słowach nie wytrzymał i zadał ojcu mocny cios w szczękę. Ten stary dureń może sobie go gnębić, obrażać i tłuc, ile wlezie, ale nie będzie obrażał Sii.
WWWKeelim jęknął, zatoczył się do tyłu i wylądował na plecach od siły uderzenia. Przez chwilę wszystko rozmazywało mu się przed oczami, a kiedy jego wzrok wrócił do normy, ujrzał stojącego nad nim Sariela i zarechotał.
WWW– Masz siłę, synu, muszę to przyznać. Może jednak nie jesteś taką ciamajdą, na jaką wyglądasz.
WWW– O mnie możesz mówić, co chcesz, ale nie waż się więcej znieważać Się! – krzyknął zbulwersowany Sariel, po czym wybiegł z domu, zostawiając leżącego na podłodze, zwijającego się ze śmiechu ojca-pijaka.
WWWKiedy znalazł się na dworze, chłód nocy nieco ostudził jego gniew. Należało mu się – pomyślał, po czym ruszył szybkim krokiem w stronę stojącej za domem stajni. Miał ochotę pojechać do miasteczka, do siedziby Poławiaczy Gwiazd, i zgłosić się na praktyki.
WWWZaraz… A może to nie jest taki zły pomysł? Sariel zrobiłby wszystko, byleby być jak najdalej od tego miejsca.
WWWW stajni zastał Jashę, młodszą siostrę stajennego Arisa, która właśnie oporządzała Mroka, czarnego ogiera Keelima. Kiedy dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała na Sariela dużymi, lśniącymi, piwnymi oczami, chłopak nie mógł się nie uśmiechnąć. Biedaczka, taka ładna, a tak się tu marnuje. Praktycznie nie miała tutaj własnego życia. W dodatku, gdziekolwiek by nie poszła, Keelim obserwował ją pożądliwym wzrokiem. Musiała też znosić upokorzenie ze strony tego starego zbereźnika, który niemal każdej nocy wlókł ją do swojej sypialni i brutalnie gwałcił. Sariela często budziły jej krzyki. Któregoś razu stwierdził, że dość już tego i postanowił uwolnić niebawem Jashę i Arisa.
WWWAle jeszcze nie dzisiaj.
WWW– Co ty tutaj robisz o tej porze, paniczu? – spytała dziewczyna, wyraźnie zaskoczona.
WWWSariel podszedł bliżej i pogładził ją po rumianym policzku. Jasha zesztywniała i zaprzestała pracy.
WWW– Już ci mówiłem, żebyś zwracała się do mnie po imieniu – powiedział, po czym opuścił rękę i spojrzał na ogiera. – Pożyczę na trochę Mroka.
WWW– Do czego jest ci potrzebny, jeśli oczywiście mogę spytać?
WWWMłodzieniec pieszczotliwie poklepał konia po zadzie.
WWW– Muszę załatwić pewną sprawę. Trochę to potrwa i nie wiem, kiedy wrócę, ale nie martw się. Dotrzymam obietnicy, którą złożyłem tobie i Arisowi. Tymczasem, Jasho, bądź silna i nie daj się memu ojcu.
WWWKiedy kiwnęła głową, Sariel założył Mrokowi siodło i uzdę, po czym dosiadł go i wyjechał ze stajni, zostawiając tam bezradną, osamotnioną Jashę.