Stworzenie

1
- Czy teraz nastąpi jakaś kreacja? – wyrwał się jak zwykle Ten Który Jest Ciekawością.

- Czas bez tworzenia, to czas stracony – z przekąsem podzielił się swoimi myślami Ten Który Jest Humorem.

- Teraz swoje siły skierujemy na coś wyjątkowego – zakomunikował Ten Który Jest Tajemnicą. Gdyby był postacią trójwymiarową, na pewno na jego obliczu zagościłby teraz uśmiech. Ale redukowanie wymiarów w celach opisowych zostawmy na razie na boku.

- Zdaje się, że kontinuum znowu wypełni nasz wysiłek – Ten Który Jest Rozsądkiem był jak

zwykle przeciwny zbyt gwałtownym zmianom. Przecież to co istnieje jest dobre, więc po co zwiększać poziom komplikacji bytu poprzez zwiększanie zbioru możliwych istnień?

- Musimy stworzyć coś na nasz obraz i podobieństwo – Ten Który Jest Miłością powinien nazywać się Tym Który Jest Szaleństwem. Zawsze ma idee, których realizacja jest nie tylko trudna, ale czasem wydaje się bezsensowna.

- Na nasz obraz i podobieństwo? Przecież to samounicestwienie! – grzmiał Ten Który Jest Ostrożnością – Po co stwórca miałby stworzyć jeszcze jednego stwórcę?

- Dlaczego zaraz stwórcę? Może po prostu istotę, ograniczoną w stosunku do nas, ale bardziej skomplikowaną, niż to co zaimplementowaliśmy do tej pory – Ten Który Jest Zrozumieniem, próbował ratować sytuację.

- A w jaki sposób chcesz zwiększać poziom komplikacji tego ... stwora? – Ten Który Jest

Ciekawością starał się zawsze wszystko zrozumieć, chociaż wszystkim się zdawało, że chodziło o zaspokojenie zupełnie czegoś innego.

- Może dać mu wolną wolę? – Ten Który Jest Miłością pogarszał swoją sytuację coraz bardziej.

Jeśli cisza ma jakiś odpowiednik w tym wymiarze, to właśnie zapanowała. Chociaż nie był to substytut ciszy, a raczej pewnego napięcia, które oplotło wszystkich zainteresowanych. Myśl była tak szalona, że nikt nie ośmielał się jej komentować bez chwili wahania.

- A w jakim zakresie? – Ten Który Jest Ciekawością chciał osiągnąć coś zupełnie przeciwnego, do tego co osiągnął.

- Jak to w jakim zakresie? – grzmiał Ten Który Jest Rozsądkiem - kto mówi w ogóle, żeby mu dać wolną wolę? Przecież to nierozsądne!

Kiedy Ten Który Jest Rozsądkiem używał takich słów, w jego przypadku oznaczało to skrajną dezaprobatę. To znaczy on sam nie znał bardziej skrajnej postawy.

- W zakresie rozróżniania dobra i zła – to można było powiedzieć był gwóźdź do trumny Tego Który Jest Miłością, chociaż ani wyroby przemysłu metalowego, ani drewnianego nie były znane w tym wymiarze. Jednak powiedzenie równoważne brzmiałoby w tłumaczeniu na ludzki „Otrząsnąć światło z ości”, co semantycznie brzmi nawet nieźle, ale nie oddaje grozy sytuacji panujących w tym wymiarze. Pozostańmy więc przy ludzkich porównaniach.

- Co to za wolna wola, skoro każdy wie jakie są konsekwencje jednego i drugiego – Ten Który Jest Zrozumieniem zawsze potrafił wszystkich oświecić w ten sposób, że nie pozostawały żadne złudzenia. Prawie żadne. Ale od czego był Ten Który Jest Przewrotnością.

- A gdyby im nie dać tej wiedzy?

- Przecież, w końcu każde stworzenie, do niej dojdzie, wcześniej, czy później – Ten Który Jest Rozsądkiem nie dawał za wygraną – W najgorszym wypadku, będzie mógł dowiedzieć się tego od nas.

- To odizolujmy ich od nas – Ten Który Jest Humorem szybciej myślał niż... myślał. Może też powinien nazywać się inaczej. Na przykład Ten Który Jest Czarnym Humorem. – a żeby nie mogli do tego dojść zbyt łatwo sami, ograniczmy im wymiar czasu.

To miał być żart, lecz niestety Ten Który Jest Humorem nie zorientował się wcale. Ta myśl uderzyła wszystkich z gwałtowną siłą.

- Chcecie, żeby byli śmiertelni? – gdyby ciecz istniała w tym wymiarze, można by było powiedzieć, że Ten Który Jest Miłością ma łzy w oczach. Nie tak to miało zaistnieć.

- A może, żeby to przed nimi lepiej ukryć, pomieszajmy dobro i zło razem z przyjemnością w

sposób nieprzewidywalny? – Ten Który Jest Tajemnicą lubił gmatwać - W ten sposób część rzeczy dobrych będzie przyjemna i część złych, przez co mocno skomplikujemy im zadanie.

Tego Który Jest Miłością wypełniła rozpacz, której już nawet nie usiłował ukrywać przed innymi. A jego zamysł był taki piękny, pozbawiony skazy.

- Ale przecież w końcu dojdą do tego, że ktoś musiał stworzyć ich i cały otaczający wszechświat i że musiała to być dobra istota – włączył się w ogólną dyskusję myśli Ten Który Jest Rozsądkiem – i dojdą w końcu co jest dobre, a co złe mimo tego utrudnienia.

Argument był dosyć mocny i nie potrafili go obalić. Ale był przecież w ich szeregach Ten Który Jest Tajemnicą.

- A gdybyśmy tak dla równowagi wykreowali w ich świecie inne stworzenia, ale bez wolnej woli, i te stworzenia będą traktować jako coś gorszego. Ale one wszystkie będą miały ze sobą coś wspólnego. Tak jakby były ułożone w łańcuch od najprostszej do najbardziej skomplikowanej. I w ten sposób odkryją, że nie mają żadnego stwórcy, ale pochodzą od tych

najmniej skomplikowanych.

- To będzie dla nich cios – przerwał mu Ten Który Jest Miłością – musimy im zostawić jakiś ślad, jakąś poszlakę, że istniejemy, że ich świat nie jest efektem chaosu, ale zamierzonego działania. Niech mają możliwości podobne do naszych, niech silą woli mogą dokonywać, rzeczy, które nie mogłyby być wyjaśnione w prosty sposób.

- Nie bądźmy tacy strasznie hojni – Ten Który Jest Rozsądkiem przyhamował trochę zapędy przedmyśliciela – powiedzmy, że damy to tylko niektórym z nich, najlepiej jakiejś garstce.

- Tak, ale niech będą przez swoich uważani za szaleńców – Ten Który Jest Humorem był w bardzo dobrej formie.

- Poczekajcie – Ten Który Jest Ciekawością zmienił trochę kierunek dyskusji – jeśli będą ograniczeni czasowo, to w końcu ich zabraknie bardzo szybko.

- Wobec tego zadbajmy o ich reprodukcję – Ten, Który Jest Przewrotnością potrafił logicznie wnioskować – ale nie możemy tego robić my osobiście, bo zorientują się, że jakaś siła wyższa podrzuca im nowych osobników...

- Nie chcesz chyba sugerować, żeby pozwolić, aby reprodukowali się sami? – Na Tego Który Jest Ostrożnością padł strach. Może nie był blady, gdyż kolory nie były tu również znane, ale emocja targnęła wszystkimi. Na szczęście opanowali ją i nie pozwolili, aby miała znaczący wpływ na dalsze rozważania.

- Dlaczego nie? – Ten Który Jest Zrozumieniem zaoponował pierwszy – nie chcemy chyba co jakiś czas powtarzać tego samego procesu tworzenia. To jest wyczerpujące. Proponuję jednak dać im możliwość replikacji.

- No, ale w jaki sposób? – Ten Który Jest Ciekawością wciąż drążył temat – jeśli jedna istota będzie mogła powoływać do życia inną, nie będzie się różniła niczym od nas.

- Jeszcze gotowa uznać się z tego powodu Stwórcą – chichot Tego Który Jest Humorem dobijał się gdzieś do trójwymiarowej rzeczywistości.

I w tym momencie poczuli myśl Tego Który Jest Przewrotnością. Znowu nie było tu ani ciarek, ani pleców, ale efekt musiał być bardzo zbliżony. Tak, gdyby tak dopiero wspólne działanie dwóch istot mogło stworzyć trzecią, sprawa nazwania się stwórcą nie byłaby taka oczywista. A z jakiś powodów termin współtwórca (bo takim tylko mogłyby się wówczas nazwać owe istoty) nie budził w nich obaw.

- Najlepiej byłoby, gdyby dwie istoty, które mogą reprodukować różniły się od siebie – kontynuował Ten Który Jest Przewrotnością, gdy poczuł pewną aprobatę do swojego pomysłu – stwórzmy dwa podgatunki tych stworzeń, różne od siebie, aby dopełniały się w czasie replikacji.

- Ale jak ich zachęcimy do tego, żeby się reprodukowały? – zastanawiał się Ten Który Jest

Miłością i odpowiedział sam na to pytanie – najlepiej gdyby ten proces był przyjemny. Nie,

nie tylko przyjemny, ale też piękny, niezapomniany, ekscytujący....

- Wolnego – przyhamował go trochę Ten Który Jest Rozsądkiem, który zauważył pewien problem – przecież oni wtedy nie będą robili nic innego tylko się reprodukowali.

- Utrudnijmy im więc to – Ten Który Jest Przewrotnością wczuł się bardzo w swoją rolę –

sprawmy, aby te dwa podgatunki istot były od siebie diametralnie różnie, tak żeby miały poważne utrudnienie w dogadywaniu się ze sobą, żeby zdawało im się, że są z dwóch różnych zakątków ich wszechświata...

- Dwie istoty nie wystarczą do replikacji – wtrącił się Ten Który Jest Ciekawością – potrzebny jest przepis. Skąd go wezmą?

- Zawrzyjmy w nich kod – Ten Który Jest Rozsądkiem tryskał pomysłami – niech sami w sobie noszą przepis.

- A co będzie kiedy w końcu go poznają? – Ten Który Jest Tajemnicą był trochę zaniepokojony – Ich życie straci na tajemniczości, a w dodatku będą się uważali za kogoś wyjątkowego, bo odkryją prawa nimi rządzące.

- Wobec tego zawrzyjmy w kodzie mechanizmy bezpieczeństwa – Ten Który Jest Przewrotnością

nie pozostawał w tyle za Tym Który Jest Rozsądkiem – niech każdorazowa ingerencja powoduje komplikacje nie do odgadnienia...

- Ograniczyliśmy ich czasowo – zmienił tor rozważań Ten Który Jest Ostrożnością – ale co z przestrzenią jaka będą mieli do dyspozycji? Przecież jeśli ograniczymy i ją, będą mieli również ułatwione zadanie, bo odkryją wszystkie prawidła rządzące ich światem i będą mogli szybciej dojść do ostatecznych wniosków, co do dobra i zła.

- Umieśćmy ich w nadmiarowym wszechświecie – Ten Który Jest Przewrotnością miał chyba rozwiązanie na każdy postawiony problem – takim, którego nie będą mogli nigdy zbadać, ani nawet przemierzyć...

- Ależ to marnotrawstwo! – oburzył się Ten Który Jest Rozsądkiem – czy nie lepiej stworzyć im atrapę dalekiego wszechświata, a ich po prostu ograniczyć w ten sposób, aby mogli dotrzeć tylko do najbliższych sobie rejonów...

- A do tego stwórzmy w nim takie zasady – wtrącił się Ten Który Jest Humorem - żeby rozwiązanie jednego problemu powodowało powstanie kilku nowych. Zauważcie, w jakim galimatiasie będą żyli – w sobie będą mieli kod, którego nie będą mogli do końca zrozumieć, a na zewnątrz będzie ich otaczał świat, którego nigdy nie zgłębią.

Gdyby mózgi w ich wymiarach umieszczone były w ich głowach, zapewne za tą część ciała złapałby się (oczywiście gdyby miał ręce) Ten Który Jest Miłością. Jego cały nieskazitelnie czysty pomysł legł w gruzach. Pomyślał, że trzeba się z niego wycofać, ale pozostali wyczuli to i nie pozwolili. Dawno już tak dobrze się nie bawili.

- Zastanówcie się co robicie! – grzmiał w ich głowach Ten Który Jest Miłością – Kogo chcecie stworzyć? Istotę bez wsparcia z naszej strony, ani ze strony swojego wszechświata, błądzącą między dobrem i złem, śmiertelną, przygniecioną rozmiarem świata i jego zasadami! Przecież ktoś taki będzie całe życie nieszczęśliwy!

- Dramatyzujesz – Ten Który Jest Humorem we wszystkim starał się dostrzec dobre strony –

przecież będzie miał wolną wolę, będzie mógł się reprodukować, będzie miał do odkrycia piękny wszechświat...

- Którego i tak do końca nie odkryje z powodu swoich ograniczeń – wpadł mu w myśli Ten Który Jest Zrozumieniem – myślę, że nie ma w ogóle żadnego sensu tworzenie czegoś takiego.

Ten Który Jest Miłością był wdzięczny Temu Który Jest Rozsądkiem. Sam to chciał zaproponować, ale zebrałby zapewne od pozostałych burę, bo sam zaczął te rozważania i ciężko byłoby teraz obrócić wszystko w żart. W końcu nie jest Tym Który Jest Humorem.

Nagle poczuli, że jest już za późno. Ich myśli miały sprawczą moc po odpowiednim skumulowaniu i właśnie nagromadziły się w takim stopniu, że przekroczyły punkt krytyczny. Poczuli jak idee, przeradzają się w materię, przesączając się przez wir wymiarów. Zrozumieli, że materia nadyma się, szukając ujścia w rzeczywistości, którą wcześniej zdefiniowali.

Zaczął formować się nowy wszechświat, wszechświat, który wykreowali. Tworzył się we wszystkich kierunkach naraz, od góry do dołu, od ogółów do szczegółów, w kilku płaszczyznach jednocześnie. Nie wiedzieli na czym skupić swoje zmysły. Nawet jak dla nich działo się za wiele i za prędko. Szybko uświadomili sobie jednak, że przecież to wszystko

zaprogramowali i doskonale wiedzą jak rozwinie się płód ich kreacji. Przynajmniej w ogólnym zarysie. Poczuli się trochę znużeni.

- Odpocznijcie, a ja będę miał baczenie na wszystko – Ten Który Jest Miłością zawsze dbał o pozostałych.

Już mieli zająć myśli relaksem, kiedy natchnął ich Ten Który Jest Ostrożnością

- Chciałeś odwrócić naszą uwagę, a sam poprawić to, co uważasz za niedoskonałe w tym wszechświecie! – oskarżenie jak na kogoś o takim imieniu było bardzo stanowcze – chciałeś nas oszukać!

Zapewne nie doszłoby do rękoczynów, z uwagi na rzeczywistość w jakiej się znajdowali, lecz aby uspokoić sytuację Ten Który Jest Rozsądkiem szybko zaoponował:

- Myślę, że wszyscy tu zostaniemy. Obserwowanie tego co stworzyliśmy, może być niezłą rozrywką, nie uważacie?

Ten, Który Jest Miłością nie był szczęśliwy. Stracił ostatnią szansę, żeby coś zmienić na lepsze, w bądź co bądź swoim pomyśle. A miało być tak cudownie!

2
ło matko. Strasznie ciężki tekst. Przeczytanie tego było porównywalne do połknięcia całego bochenka chleba.



Głównym ciężkostrawnym składnikiem były dialogi. Przeważnie dialogi są czymś, co ma uczynić czytanie lżejszym, luźniejszym odstępstwem od opisów, ekspresją występujących w opowiadaniu bohaterów. Ale kiedy całe opowiadanie jest jednym wielkim dialogiem, to efekt staje się odwrotny od zamierzonego. Ten powiedział, tamten odparł, jeszcze inny rzekł, a ten obok zakrzyknął.



Inna ingrediencja: zwroty do czytelnika i dawanie mu do zrozumienia, że czyta tekst. Na przykład:
Ale redukowanie wymiarów w celach opisowych zostawmy na razie na boku.
No i po co? Takie coś, imo, psuje całkowicie efekt.



No dobra, przejdźmy dalej: fabuła. Stworzenie świata/ludzi/życia (niepotrzebne skreślić). Przyznam, że rzadko stykam się z tą tematyką. To na plus. ;) Ale męczyły mnie ,,imiona" owych stworzycieli. Mniej by mi się mylili, gdyby mieli na imię Janek, Kazio czy Marysia. :lol: Bo ci wszyscy Ten Który Jest Rozsądkiem, Ten Który Jest Miłością itp... bo ja wiem... może to ma sens, ale miesza. Bo właściwie na przykład jakoś nie odczułam, by Ten Który Jest Humorem był obdarzony jakimś specjalnym poczuciem humoru. I to samo odnośnie innych... ee... bogów?



Styl... styl... no i co ja tu mogę o stylu powiedzieć? Wiekszość tekstu zajmują dialogi. :P A to, co nimi nie było, pisałeś z dozą komizmu. Co do poziomu tegoż nie wypowiem się szczegółowo, bom ponurak i i tak rzadko z czego się śmieję. Tylko trochę się to gryzie: wypowiedzi stwórców zabawne nie były, a kwestie narratora już tak (przynajmniej w zamierzeniu). Zdecyduj się na jeden klimat. ;)



Było parę dziwacznych zdań, np.:
Tak, gdyby tak dopiero wspólne działanie dwóch istot mogło stworzyć trzecią, sprawa nazwania się stwórcą nie byłaby taka oczywista.
Jest jeszcze parę, ale już mi się nie chce szukać.



Czepnę się jeszcze zakończenia. Przydałaby się jakaś zgrabna pointa. Pojawienie się tego wszystkiego, zawód przyłapanego TKJM i obserwowanie tego, co się dzieje przez stwórców... I na usta aż się ciśnie: ,,łee, to po co w ogóle to czytałem, skoro nic się nie stało". Tak, właśnie nic. Bo że ludzie żyją a Ziemia się kręci, to już wiemy. A w tym opowiadaniu mogłeś jakoś zaskoczyć: na przykład, że tą istotą, nad którą myśleli stwórcy jest coś... coś! :D Coś dziwnego, niespodziewanego. A tak to... nuda.



Ogólnie opowiadanie oceniam na... hmm, pomyślmy... akceptuję łapówki w postaci pączków i czekoladek... hmm... Strasznie się waham. Bo mimo że oceniłam, jak oceniłam, wydajesz się mieć jakieś coś. ;) Stawiam 3 i czekam na lepszy chlebek. I żeby był grubo posmarowany masłem. Ewentualnie Nutellą. ;)
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

3
Nie łykałem jeszcze bochenka w całości i wyobrażam sobie, jakie to katorżnicze wręcz zadanie :wink:. Spróbuję ustosunkować się do Twoich zarzutów, korzystając z niezbywalnego prawa do obrony.


Głównym ciężkostrawnym składnikiem były dialogi. Przeważnie dialogi są czymś, co ma uczynić czytanie lżejszym, luźniejszym odstępstwem od opisów, ekspresją występujących w opowiadaniu bohaterów.
Nie wiem z jakiego to kanonu literackiego taka definicja dialogów, nie mniej nie zgadzam się z taką interpretacją. Sama zresztą poprzedzasz to zdanie słówkiem "przeważnie". Nie jestem zwolennikiem wciskania gotowych szablonów w jakiekolwiek dzieła, bo z takim nastawieniem można bardzo łatwo rozminąć się z autorem. Styl dialogów, ich "ciężkość" czy "lekkość", ich relacja z opisami zależy od maniery twórcy czy charakteru utworu i w jakimś stopniu gatunku literackiego. Nie wyobrażam sobie takich dialogów w romansie czy w typowej akcji (no chyba, że byłaby to groteska owych gatunków), co nie oznacza, że nie mogą pojawić się gdzie indziej. Weźmy Lema, Kafkę czy Hellera (przykłady pierwsze z brzegu) - oni nie hołdowali tej zasadzie. Bardzo często dialogi w ich dziełach komplikują sytaucję, a na pewno nie są odpoczynkiem od opisów.


Inna ingrediencja: zwroty do czytelnika i dawanie mu do zrozumienia, że czyta tekst.
Dlaczego nie? Takie perskie oko do czytelnika może spełniać bardzo różną funkcję, na przykład stworzenie pewnego dysonansu, który ma na celu uświadamiać czytelnikowi, że to co czyta to fikcja, żeby nie integrował się za bardzo z bohaterami.


Tylko trochę się to gryzie: wypowiedzi stwórców zabawne nie były, a kwestie narratora już tak (przynajmniej w zamierzeniu). Zdecyduj się na jeden klimat.
Znowu celowy zabieg. Istoty są poważne, ponieważ zajmują się dość odpowiedzialnym zajęciem i są w jakimś stopniu odbiciem boskości, a przynamniej kogoś kto potrafi tworzyć nowe rzeczywistości. Kwestie narratora są w opozycji, jakby chciały odrzeć te postaci z ich patosu. W końcu narrator reprezentuje twórcę dzieła, który też umie tworzyć światy, więc mamy tu do czynienia z autoironią.


Ale męczyły mnie ,,imiona" owych stworzycieli. Mniej by mi się mylili, gdyby mieli na imię Janek, Kazio czy Marysia.
Hmmm, ograniczasz mnie do trzysylabowych monolitów - rozumiem, że Sokole Oko czy Old Surehand też już odpadają? :D . A tak na poważnie, imiona bohaterów mają swoją genezę. W Biblii na pytanie o swoje imię Bóg odpowiada: "Ja Jestem Który Jestem". Postanowiłem "rozebrać" boskość na czynniki pierwsze, tworząc kolejne postacie skrywające się pod pseudonimem Ten Który Jest <uczuciem lub cechą charakteru> (niepotrzebne skreślić). Takie wyłuskanie z boskości pojedynczych fragmentów mogłoby w jakimś stopniu wytłumaczyć bałagan jaki panuje w dziele ich stworzenia.


Czepnę się jeszcze zakończenia. Przydałaby się jakaś zgrabna pointa. Pojawienie się tego wszystkiego, zawód przyłapanego TKJM i obserwowanie tego, co się dzieje przez stwórców... I na usta aż się ciśnie: ,,łee, to po co w ogóle to czytałem, skoro nic się nie stało". Tak, właśnie nic. Bo że ludzie żyją a Ziemia się kręci, to już wiemy. A w tym opowiadaniu mogłeś jakoś zaskoczyć: na przykład, że tą istotą, nad którą myśleli stwórcy jest coś... coś! Coś dziwnego, niespodziewanego. A tak to... nuda.
I tu dochodzimy do sedna, bo wydaje mi się, że rozmineliśmy się straszliwie. Nie mogłem napisać o niczym innym jak tylko o Ziemi i ludziach. Przez całe opowiadanie obecne są aluzje do naszej rzeczywistości, próba wytłumaczenia w krzywym zwierciadle praw naszego świata i ludzkich zachowań. Moim zamysłem nie było wprowadzanie zaskakującego zakończenia lecz konsekwentne wytłumaczenie (z dużą dozą sarkazmu) skąd ten nasz świat taki popaprany. W jednym z opowiadań z "Dzienników gwiazdowych" Lem pisze o załodze statku, której jeden z uczestników jest oskarżony o bezmyślne sprokurowanie życia na Ziemi. Upraszczając mocno sprawę (co by nie przynudzać) chodziło o smarknięcie w kałużę, co zaowocowało pojawieniem się na naszej planecie białka potrzebnego do procesu ewolucji. I nie chodziło tu o suspense, jakąś bliżej niezidentyfikowaną planetę, lecz o naszą poczciwą Ziemię, która potrzebowała, za przeproszeniem, gluta by zaistniała dumna cywilizacja ludzi.


Stawiam 3 i czekam na lepszy chlebek. I żeby był grubo posmarowany masłem. Ewentualnie Nutellą.
No i dochodzimy do końca (wreszcie! - straszny ze mnie gaduła). W tym barze niestety nie serwują chlebka z masłem i chyba stąd całe zamieszanie. Wcale nie sugeruję, że chodzi o bardziej wykwintne dania, broń Boże. Po prostu inne. Przyszłaś na chlebek z Nutellą, a ja podałem... makaron. Mówię, tak bo nie ukrywam, że napisałem już trochę opowiadań i one niestety lekkostrawne również nie są. Owszem mogłem napisać tak:

- Cześć Kazek, co tam wczoraj porabiałeś?

- A cześć. Wyryćkałem kawałek wszechświata, ale mi ździebko nie wyszedł. I zastanawiam się co z nim począć?

- A zostaw plugastwo. Zobaczym co się z tego wykluje. Będziemy mieli trochę ubawu.

ale nie o to mi chodziło.

Na zakończenie chciałem podziękować za poświęcenie czasu na tekst, przeczytanie oraz podzielenie się ze mną swoimi uwagami. Dadzą mi sporo do myślenia. Pozdrawiam serdecznie.

4
Pomysł: 3



Hum, hum. Tekst o stworzeniu świata o lekkim (ale naprawdę tylko lekkim jak na mój gust) zabarwieniu humorystycznym. Nic porywającego, czy odkrywczego, ale mi czytało się przyjemnie, chociaż z góry było wiadomo jak to się skończy, tak więc tekst trochę nużył. Mi dialogi nie wadziły, zabieg się podobał.


Przez całe opowiadanie obecne są aluzje do naszej rzeczywistości, próba wytłumaczenia w krzywym zwierciadle praw naszego świata i ludzkich zachowań. Moim zamysłem nie było wprowadzanie zaskakującego zakończenia lecz konsekwentne wytłumaczenie (z dużą dozą sarkazmu) skąd ten nasz świat taki popaprany.


Cóż, takich prób było sporo, Ty jakoś ponad nie się nie wybiłeś, wg mnie trochę za mało było tego sarkazmu i humoru, może właśnie dlatego dla Winky był taki ciężki ten tekst.



Co do imion, to też jakoś specjalnie mi nie wadziły, ale gdybyś nazwał ich po prostu Ciekawość, Miłość to nic by się nie stało. Chociaż rozumiem, że chciałeś nawiązać do Biblii.



Apropo Tego Który Jest Humorem. Ten Który Jest Ciekawością były ciekawy, Ten Który Jest Ostrożnością był ostrożny, ale Ten Który Jest Humorem... nie był śmieszny. A chyba powinien, patrząc na cechy jego kompanów.



Styl: 4 / 4+



Czytało mi się naprawdę przyjemnie, męczyły jedynie te imiona. Jak już mówiłem, żeby tekst był bardziej wyrazisty, mógłbyś bardziej przepełnić go sarkazmem, dać większe krzywe zwierciadło. Poza tym mogłeś bardziej rozwinąć humorystykę i wyjść poza schemat pisania "Gdyby tutaj istniały plecy", "Gdyby oni byli materialni". Czytelnik to nie tuman, po trzech takich wtrąceniach doskonale zdaje sobie sprawę, że tutaj nie ma materii i to w ogóle inna czasoprzestrzeń. ;)



Schematyczność: 3



Temat boskości i stworzenia świata jest dosyć często poruszany, w tym bardziej humorystycznym kontekście także. Ogólnie tekst kojarzył mi się z rozmowami Pratchetowskich bóstw.



Błędy: ?



Przyznaję się bez bicia, że nie zwracałem uwagi, zbyt wciągnęła mnie treść.



Ocena ogólna: 3+



Próba przedstawienia praw rządzących naszym światem zakończona... częściowym powodzeniem. Było całkiem fajnie, ale trochę za mało tego sarkazmu i humoru, przez co tekst traci na wartości jak na mój gust. Jestem na tak.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

5
Dobra jedziemy z tym.



Mnie dialogi sie podobały, a przynajmniej nie przeszkadzały. Nie podobały mi się imiona, rozumiem Twoją chęć nawiązania do Biblii, ale jakoś bardziej mi to przypomina nieumiejętność określenia czegoś. Jednak to ty jesteś autorem i taką podjąłeś decyzję - szanuję to.

Humoru również było to dla mnie trochę mało, a przydałaby się większa jego dawka. W końcu jak powtsał nasz świat i jakie zasady nim rządzą co niektórzy wiedzą, więc lekie przymrużenie oka w ich opiei byłby dobrym ruchem.

Nie zaciekawiło mnie to na tyle, by ruszyć coś we mnie i zmusić choćby do refleksji.



Pomysł:3

Styl:4-

Schematyczność:3

Błędy: -

Ocena ogólna: 4-



Pozdrawiam.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron