On.

1
___Do polityki się raczej nie wtrąca, bo za skomplikowana, a i tak nie ma sensu. Przy odpowiednim ciśnieniu w głowie rodzą mu się miliony pomysłów w jaki sposób usprawnić gospodarkę państwa, wspomóc rolnictwo, ile pieniędzy przeznaczyć na remont dróg, żeby budżet nie zdechł i jak uczynić miasto bardziej przyjaznym środowisku. Ale nigdy nie próbuje wprowadzić tych planów w życie - z wyżej wymienionych powodów. Zdaje sobie sprawę z własnego potencjału, ale i z niemocy. Nie może wtedy zdecydować, czy świadczy to o pięknie życia, czy o jego brzydocie.

___W jego oczach można dostrzec błysk młodości, którego nie chce ujawniać. Bo kto w dzisiejszych czasach ma czas na bycie młodym? Nikt. Tragedia świata. Więc wraca do pracy, do nauki, do zakupów, do rozliczania finansów, żeby odepchnąć to wszystko od siebie. Żeby serce przestało bić. Zastanawia się często, w którym momencie zatracił tę beztroskę, mimo że ona wciąż tam jest, wciąż rozświetla jego oczy. Nie może wtedy zdecydować, czy świadczy to o pięknie życia, czy o jego brzydocie.

___Jest wiecznie rozdarty, rzekłbyś, między sacrum a profanum. Serce ciągnie go do poetyckiego świata miłości, rozum ten świat ubiera we wzory i zimne kalkulacje. Nie zdecydował się nigdy, który jest tym prawdziwym i raczej już nigdy nie rozwiąże tego zadania. Rozdarty między dwoma uniwersum, z dozą ironii obserwuje, jak raz kontrolę przejmuje dusza, raz kalkulacja i nie może zdecydować, czy świadczy to o pięknie życia, czy o jego brzydocie.

___Nie rezygnuje z marzeń. Spycha je na dalszy plan, ale wciąż gdzieś tam zostają, gdzieś w kącie oka, w pieleszach podświadomości. Kiedy siedzi w pociągu, lubi w umyśle stwarzać najpiękniejsze scenariusze, ale ulatniają się one z momentem oznajmienia, że to już stacja końcowa. Powrót do rzeczywistości jest zawsze bolesny, ale przywykł już dawno do tego tępego bólu istnienia. Myśli, że planów nie da się zrealizować w stu procentach, ale mimo to dąży do ich spełnienia, jak tylko potrafi. Nie może wtedy zdecydować, czy świadczy to o pięknie życia, czy o jego brzydocie.

___Obserwuje świat okiem wprawnego zegarmistrza. Widzi wszystko, co chce zobaczyć, i są to czasami śnieżne chmury, soczysta murawa i żółte cytrynki, ale często też z chmur zaczyna lać, murawa okazuje się niczym więcej niż ziemskim padołem, a cytrynki odlatują w trymiga, gdy tylko zdadzą sobie sprawę z jego obecności. Wychodzi na spacer, a chodnik przy domu jest kolorowy na początku, a szary, gdy wraca. Potrafi stworzyć dwa obrazy świata - wypełniony nadzieją i beznadzieją, a to, który w tej chwili widzi, uzależnione jest od tymczasowego humoru. Nie może wtedy zdecydować, czy świadczy to o pięknie życia, czy o jego brzydocie.


Jest człowiekiem, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, uwikłanym w codzienność. Choć w tym akurat przypadku banał jest zaskakująco adekwatny do sytuacji.
Ostatnio zmieniony pn 09 lip 2012, 18:52 przez Pyszalek123, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Niech za pochwałę posłuży Ci to, że wszedłem w temat tylko, żeby zerknąć, zerknąłem na pierwsze zdanie, potem drugie, a potem gładziutko przeczytałem całość.

Bardzo płynny tekst. Przez te sześć akapitów mknie się jak surfer, który złapał dobrą falę. Mam wrażenie, że Ty też na te sześć akapitów złapałeś dobrą, literacką falę. Zdanie przewodnie, refren tej miniaturki, nadaje wszystkiemu fajny rytm. Poza tym, jest ładne i bardzo prawdziwe. Dobry pomysł. Trafnie ujmuje słodko-gorzki smak życia.

Uwierzyłem w Twojego bohatera w stu procentach, znam ludzi jak on, myślę, że miewają podobne myśli. Masz trafne obserwacje. Zastanawiam się tylko, czy planowałeś, żeby więcej w tym wszystkim było czerni niż bieli? Pewnie tak, bo tak właśnie jest: ostatecznie wszystko bardziej zdaje się świadczyć o brzydocie życia niż o jego pięknie. Jest dysproporcja między tymi wartościami. Szkoda, że trochę bardziej nie wybrzmiewa piękno, ale to już tylko moje widzimisię.

Nie podobało mi się ostatnie zdanie. Nie wybrzmiewa i pozostawia jakiś negatywny niedosyt. Zmieniłbym je albo zupełnie zrezygnował, zostawiając to przedostatnie (można by je nawet przenieść na koniec poprzedniego akapitu, żeby nie było tak pompatycznie wyróżnione). Radziłbym też usunąć kropkę z tytułu.

Ogółem: bardzo sprawna, ciekawa miniaturka. :)

PS Plus również za schludność całego tekstu.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

3
Wow, pierwszy raz na Wery ktoś tak szybko odpowiada na moje wypociny! Wielkie dzięki za komentarz, a do jego części chętnie się odniosę:
Patren pisze:Mam wrażenie, że Ty też na te sześć akapitów złapałeś dobrą, literacką falę.
Było wręcz przeciwnie. Każdy zdanie musiałem wyciskać z czeluści swojego umysłu.
Patren pisze:Zastanawiam się tylko, czy planowałeś, żeby więcej w tym wszystkim było czerni niż bieli?
Raczej nie było, może to po prostu ja jestem czarny?
Patren pisze:Nie podobało mi się ostatnie zdanie. Nie wybrzmiewa i pozostawia jakiś negatywny niedosyt.
Może i racja, ale dla mnie jest tym, co nadaje całemu tekstowi sens.

4
spankie pisze:dwoma uniwersum

dwoma uniwersami (a i tak brzmi nieszczególnie, wiadomo że są dwa, to liczebnik opuściłabym)

Jeżeli chodzi o mnie - to mam kłopot z tym tekstem - kłopot w podążaniu za myślą-obrazem. Nie składam tego bohatera w jednorodną całość - być może to zamierzenie, żeby uczynić go niespójnym, rozproszonym (choć ja raczej widzę zasadę antynomii - przynajmniej wielokrotnie to powtarzasz).

Moim zdaniem za mało czasu poświęciłeś pięknu i antynomia wychodzi kulawa - skoro nie może się zdecydować pomiędzy pięknem a brzydotą - to piękno tez powinno być wyraziste.

[ Dodano: Pią 15 Cze, 2012 ]
Wezmę pod lupę pierwszy akapit:
Do polityki się raczej nie wtrąca, bo za skomplikowana, a i tak nie ma sensu. Przy odpowiednim ciśnieniu w głowie [przecinek] rodzą mu się miliony pomysłów[przecinek] w jaki sposób usprawnić gospodarkę państwa, wspomóc rolnictwo, ile pieniędzy przeznaczyć na remont dróg, żeby budżet nie zdechł i jak uczynić miasto bardziej przyjaznym środowisku. Ale nigdy nie próbuje wprowadzić tych planów w życie - z wyżej wymienionych [to jest nieliterackie jakieś, spłaszczające stylistycznie] powodów. Zdaje sobie sprawę z własnego potencjału, ale i z niemocy. Nie może wtedy zdecydować, czy świadczy to o pięknie życia, czy o jego brzydocie.
Czuję logiczny, psychologiczny niepokój – nie rozumiem.
1. Polityka jest skomplikowana i nie ma sensu (nie wtrąca się)
2. Czasami ma przypływ zaangażowania i w domu (w głowie) rozstrzyga o lepszym porządku świata
3. Nie podejmuje działań, bo… nie widzi w tym sensu. Wie, że ma teoretyczne możliwości, ale praktycznie jest bezsilny.
Zastanawia konkluzja refleksji – dlaczego to zaniechanie działań pomimo żywości idei rodzi ten rodzaj pytania – o brzydotę i piękno? CO świadczy o pięknie, a CO o brzydocie? Być może ta właśnie konkluzja świadczy o egzaltacji bohatera, która rodzi się z jałowości jego refleksji? Albo narrator mu ją wmawia?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Natasza pisze:Wezmę pod lupę pierwszy akapit:
Wybacz, że dopiero teraz, ale kwiecistość wypowiedzi zmusiła mnie do wsiąknięcia w słownik na dłużej: )

O brzydocie świadczy oczywiście poczucie bezradności, o pięknie to, że w gruncie rzeczy nie musi się tym martwić. Nie bez kozery mówi się w angielskim: "Ignorance is bliss". Brak odpowiedzialności jest piękny, ale jednocześnie brzydki, bo czym by było życie bez zobowiązań?

6
Wiesz... naprawdę nie rozumiem. A chcę.
Szukam funkcji re-definicji pojęcia "piękno" i "brzydota", tego nowego, które wprowadzasz w dyskurs za pomocą tych pojęć:
spankie pisze:Nie może wtedy zdecydować, czy świadczy to o pięknie życia, czy o jego brzydocie
Rozpatrując logicznie - w tym akapicie piękno = cnota obywatelska, brzydota = obojętność, niemoc?
Tu chodzi o piękno i brzydotę życia czy człowieka?

Moim zdaniem - istnieje w tym tekście na pewno niedomówienie, jakiś skrót, który mnie drażni. Mogę być wyjątkiem - ale naprawdę - po lekturze całości mam poczucie ...pójścia w refleksji na erudycyjny efekt, omijanie płycizn czarami sformułowań.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Język jest ładny, płynny. Mam wrażenie, że coraz lepiej panujesz nad swoją poetyckością, dążeniami do udziwniania. W tej warstwie czysto estetycznej nawet mi się spodobało.

Treściowo? Hmmm... Trochę nie wiem, co mi chciałeś pokazać. Antynomie w człowieku? I tyle? I po co, nad czym mam się pochylić?
To samo (a w każdym razie o podobnym wydźwięku) mogę przeczytać na blogach nastolatek pod hasłem "o mnie" - "marzycielka, z głową w obłokach, jednocześnie przywiązana do szarej rzeczywistości. Snująca plany, mająca tysiące pomysłów, z których tylko nieliczne ma odwagę realizować. Odważna i płochliwa zarazem" i bla bla bla. Bo te "niejednoznaczności są trendy"...
I w tym tekście widzę niewiele więcej. Oczywiście, ubrane w ładniejsze słowa, lepiej zilustrowane, sięgające trochę głębiej, ale jednak... W banalnym uproszczeniu taki dostajemy wydźwięk.

Narratora umiem sobie wyobrazić, ale też nie ze względu na to, co o nim piszesz, lecz na rytm narracji, styl wypowiedzi. On mi daje chyba spójniejszy obraz niż ta cała zabawa.

Podsumowując. Tę miniaturkę miło się czyta, ale raczej nie pozostanie mi ona w głowie na dłużej. Mam wrażenie, jakbym zbyt dużo już takich tez słyszała, a ta nie wniosła nic nowego.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

8
Adrianna,

Wiem, że z dużym poślizgiem, ale odnosząc się do 'banalności' tekstu - odsyłam do ostatniego akapitu. Przedstawiona w tej mini postać bynajmniej nie jest pozytywna. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”