
BOGOWIE FUTBOLU
Barcelona, Camp Nou, dach krytej trybuny- Czemu właściwie Camp Nou? Nie mogliśmy tego spotkania zorganizować w jakimś przytulniejszym miejscu? - Defen, patron formacji obronnej, ostentacyjnie trząsł się jak osika. Nie przeszkadzało mu to jednak w marudzeniu na lokalizację wybraną przez obecnego szefa panteonu - Midfiego.
WWWMidfi - opiekun wszelkiej maści pomocników nawet nie zareagował na zaczepkę. Odkąd objął należne mu przywództwo, Defen ciągle kwestionował jego decyzje. Miał już dość marudzenia boga obrońców. Irytowały go te ciągłe podchody dwumetrowego osiłka o gębie pooranej korkami. Do tego tępego typa nie docierało coś takiego jak rządy odzwierciedlające sytuację w światowym futbolu. Nic to, że FC Barcelona pod wodzą Guardioli od czterech lat dzieli i rządzi. Według Defena pierwsze miejsce w panteonie powinno należeć do najsilniejszego - czyli do niego samego.
- Moglibyśmy chociaż schować się pod ten daszek. Tam na trybunie nie będzie przynajmniej tak wiało. - jęknął Ref, bożek sędziów.
Biedak naprawdę wyglądał na zmarzniętego. Jego łysa łepetyna musiała oddawać sporo ciepła. Ale cóż miał poradzić na to, że większość wyznawców futbolu z sędziów kojarzyło tylko Pierluigiego Collinę i Howarda Webba. I jak na złość obaj jak kolana - ani jednego włoska!
- Trzeba było wziąć kapelusz. - mruknął Indi, patron szczególnie utalentowanych i gwiazdorów.
- Żadnych nakryć głowy! - Midfi musiał zainterweniować. - To oficjalny rytuał przed Euro i nie możemy paradować w byle ciuchach.
Całe towarzystwo jęknęło zgodnie, ale nikt nie próbował protestować. Dobrze wiedzieli, że taki rytuał jest konieczny. Inaczej ich istnienie nie będzie miało racji bytu.
- To może odwalmy tą szopkę jak najszybciej i schowajmy się do środka. - odezwał się bóg napastników Strik.
WWWPomruki poparcia sugerowały rozważenie tej opcji. Midfi musiał przyznać, że pomysł miał swoje plusy. Po pierwsze - nie pochodził od Defena, więc nie było mowy o żadnym ustępowaniu. Po drugie propozycja wyszła od cichego sojusznika. Jej odrzucenie mogłoby popsuć dobre stosunki z opiekunem bramkostrzelnych. Taki rozłam byłby na rękę tylko temu dwumetrowemu klockowi. Inna sprawa, że pomocnicy bez bramek napastników też szybko straciliby na znaczeniu.
- Dobra. Niech tak będzie. Odwalamy szopkę i siadamy wygodnie w sali konferencyjnej.
WWWKolejny pomruk, tym razem będący wyrazem zadowolenia. Midfi uśmiechnął się w duchu. Dobrze to rozegrał.
Rozpoczęli rytuał. Niczym piłkarze przed meczem stanęli w jednej linii. Wszyscy jak jeden mąż wyprężyli dumnie piersi i słuchali hymnu granego tylko w ich głowach. Następnie podzielili się na dwie drużyny, uścisnęli dłonie przeciwników i rozbiegli po nieistniejącej murawie. Ref niczym magik wyciągnął z rękawa archaiczny model futbolówki z dwunastoma czarnymi i dwudziestoma białymi łatami i ustawił go na środku umownej strefy. Strik podszedł do piłki i delikatnym kopnięciem skierował ją do Midfiego. Ten z kolei precyzyjnym lobem posłał łaciatą na prawdziwe boisko na dole. Wylądowała idealnie na środku murawy.
Camp Nou, sala konferencyjna
- Skoro część oficjalną mamy za sobą to pora przejść do konkretów. - Midfi rozsiadł się wygodnie na jednym z krzesełek. Drugie posłużyło mu za podnóżek.
- Czyli wybieramy zwycięzcę Euro. - mruknął Ref.
- Dokładnie. Jakieś propozycje?
- Anglia - rzucił twardo Defen.
- Stary, zapomnij. - Indi poklepał go po plecach niczym nieszkodliwego wariata - Takiego wała już raz ukręciliśmy. Akurat byli gospodarzami i okrągła rocznica wypadała. Nie grali źle, ale i tak popełniliśmy błąd faworyzując ich. Te nadęte kapiszony do tej pory myślą, że są pępkiem futbolowego świata.
WWWBóg obrońców burknął coś niewyraźnie i spojrzał spode łba na bożka gwiazdorów. Ten profilaktycznie odsunął się ze swoim krzesłem.
- Czyli Synowie Albionu odpadają. - zawyrokował Midfi - Chyba, że ktoś oprócz Defena ma zamiar poprzeć tą kandydaturę.
Cisza. Nikt nie zamierzał bronić biednych Wyspiarzy.
- Następna sugestia - Ref oznajmił monotonnym głosem.
- Grecja - nieśmiało zaproponował Tac, opiekun taktyki i trenerów.
- Jestem za. - poparł go Set, bożek stałych fragmentów. - Co jak co, ale rożne potrafią bić. Szkoda tylko, że nie ma już Charisteasa.
- Czyli dwóch za, pozostali przeciw. Następny. - zawyrokował Ref nie widząc odzewu u reszty towarzystwa.
- Włochy. - Defen postanowił za wszelką cenę przeforsować kandydaturę któregoś ze swoich pupili.
Indi już otwierał usta z zamiarem skomentowania i tej propozycji, ale Strik delikatnie pokręcił głową, żeby już nic nie mówił. Lepiej nie denerwować takiego furiata.
- Niech będzie. Przede wszystkim ze względu na Pirlo. Stary dobry Andrea nigdy mnie nie zawiódł. Dwa na makaroniarzy. - Midfi zrobił zbolałą minę co by nikt nie pomyślał, że ta decyzja była z tych łatwych.
Defen przez moment miał dość głupi uśmiech, ale szybko zastąpił go wyraz tryumfu. Klepnął się po udach i bojowym wzrokiem powiódł po reszcie panteonu.
- To wszystko? Nie mówcie, że mój kandydat was nie przekonuje. - w jego szaroniebieskich oczach czaiła się niewypowiedziana groźba.
- Skoro patrzymy na nazwiska to ja też jestem za. - Go-Kee, do tej pory milczący bóg bramkarzy nonszalancko zamachał rękawicą.
- Boski Giani Buffon! To ja też! - zapiszczała Wome, jedyna bogini pośród zebranych.
Widząc, że jej reakcja wywołała pełne dezaprobaty spojrzenia, pospieszyła z wyjaśnieniem.
- No co? Nie moja wina, że nie zaprosiliście Wags. Teraz ta małpa się we mnie manifestuje.
Podziałało. Na dźwięk imienia Wags wszyscy faceci potulnie spuścili głowy. Wags była patronką żon i dziewczyn piłkarzy. Olśniewająco piękna i zawsze chętna do figli niejednego z zebranych zaciągnęła do łoża. Wielokrotnie z tego powodu bogowie kłócili się między sobą o jej względy. Nie raz, nie dwa dali sobie z racji tego po gębie. Nie żeby boską kokietkę to obchodziło - jeszcze ich podjudzała. W końcu atmosfera zrobiła się tak gęsta, że postanowiono ją wykluczyć z panteonu.
- Cztery za - mruknął Ref. - Ktoś jeszcze?
- To ja ze względu na Balotelliego i Cassano. - Indi potarł czubek nosa. - A ty, Strik? - rzucił w kierunku boga napastników.
- A ja nie.
- Czemu? - niesforny bożek nie zamierzał łatwo odpuścić.
- Mam swoje powody.
- Jakie?
- Del Piero
- To jeden
- Inzaghi
- Krykiecista - prychnął Ref.
- No widzisz. Tak to może i Refcio by oddał głos dla Pippo. - Strik zarechotał.
- Nigdy! - bożek sędziów zaperzył się jeszcze bardziej. - Ten skurczybyk to największe utrapienie arbitrów. Wiecznie na spalonym, wiecznie robiący te swoje teatralne gesty jakiż to on pokrzywdzony. Jak ja go nienawidzę!
- Czyżby dlatego, że dzięki swojemu sprytowi uwidaczniał niekompetencję twoich podopiecznych? - Strik dalej szczerzył się jak wariat w kierunku swojej ofiary. Ta już poczerwieniała i sapała jak parowóz.
- Dość! Koniec głosowania na Włochów! Na tych przeklętych oszustów i cwaniaczków! Następna propozycja.
- Hiszpanie. - rzucił błyskawicznie Midfi.
Defen znowu zrobił głupią minę. Właśnie pozbawiono jego faworyta potencjalnych zwolenników. Nim zdążył zaprotestować inne bóstwa zaczęły zgłaszać swoje poparcie dla nowej kandydatury.
- Jestem za! - wyrwał się Tac.
- Wags też, ale oszczędzę wam szczegółów. - Wome uśmiechnęła się uroczo.
- Casillas - rzucił Go-Kee nie przerywając zaplatania kawałków swojej siatki.
- Xavi, Iniesta, Ramos, Torres, Alonso, Pique... - Indi zaczął wymieniać swoich podopiecznych.
- Tak. Wiemy. Wystarczy - zgasił go Ref. - Pięć za Hiszpanią - skwitował oschle.
- Ja przeciw. - Defen uznał za stosowne wyrazić swoje zdanie. - Nie ma Puyola. To był jedyny wojownik w tej bandzie lalusiów. - prychnął pogardliwie.
- Przesadzasz. Zapominasz o Ramosie. - zakpił Midfi. - Toż to niewątpliwy walczak.
- No tak… - bóg obrońców wyraźnie się zmieszał. - Tylko, że on tak jakoś niewyraźnie wygląda.
- Co rozumiesz poprzez niewyraźnie?
- Zbyt kobieco
- To źle? Przecież liczy się serce do walki. Czyż nie? - niewielkie bóstwo pomocników pogrążało dwumetrowego osiłka coraz bardziej.
- No tak, ale…
- Daj mu spokój. - wtrącił się Strik. - zakładamy, że Sergio nie zasłużył na łaskę Defena z racji zniszczenia Pucharu Króla.
- To było dawno. - Midfi nie chciał tak łatwo odpuścić.
- No to dodaj jeszcze fatalnie przestrzelony karny w półfinale Ligi Mistrzów.
- Ok. A co z twoim głosem?
- Nie dam. Villi nie ma, Torres to cień swojego cienia, a reszta jest zwyczajnie słaba lub nie kwalifikuje się jako napastnicy. To właściwie plejada twoich miśków. - Strik dźgnął palcem w pierś Midfiego.
- Czyli po pięć na Włochy i Hiszpanię. Remis i szukamy dalej. - Ref podliczył kolejnego kandydata bez konsultacji.
- Może Holandia? - zaproponował Indi.
- Nie ma już Van der Sara. - Go-Kee znów ograniczył się do enigmatycznego stwierdzenia.
- Ani obrońców dobrych - dodał Defen.
- Marudzicie. Taka banda indywiduów grzecznie współpracuje pod okiem Marwijka. To się nazywa karność. - Tac stanął w obronie Oranje.
- Ktoś chce coś dodać? - Ref ze znudzoną miną bawił się gwizdkiem.
Swoje poparcie okazali, tym razem zgodnie, Midfi i Strik. Również Set podniósł leniwie rękę, argumentując wybór umiejętnościami Sneijdera do wykonywania rzutów wolnych.
- Kolejny kandydat zebrał pięć głosów. Inne sugestie?
- Czesi? - Go-Kee puknął palcem w hełm czołgisty osadzony na głowie.
- Nie żartuj. - mruknął Indi.
- Nie to nie. Tak tylko spytałem. Dla zasady.
- To teraz ja zaproponuję kandydata. - Strik zawiesił głos dla lepszego efektu. - Niemcy!
- Wiedziałem, że prędzej czy później wyskoczysz z nimi. - jęknął Midfi. - Oni zdecydowanie za często wygrywają.
- Nie marudź. Głosuj. Wiem, że oddasz głos. Nie masz wyjścia. - bóg napastników znowu zaprezentował garnitur białych zębów.
Patron pomocników rozłożył ręce w geście kapitulacji. Niemcy ostatnio diametralnie zmienili swój styl gry i akurat Midfi nie miał prawa go krytykować.
- Neuer - Go-Kee tradycyjnie rzucił nazwiskiem bramkarza.
- Die Deutsche Maschine - Tac przewrócił wymownie oczami.
- No to ze mną pięć. - Indi postanowił wyręczyć Refa. - Czwarty zespół do kompletu!
- Z potencjalnych faworytów pozostały jeszcze Francja i Portugalia. - zauważyła Wome. - Ale Francuzi ledwo co wyrzucili Raymonda i uprzątnęli syf w kadrze.
- Racja. Trochę za wcześnie na sukces po takiej zawierusze. - zgodził się Strik.
- A Portugalia jak zwykle się opieprzała przez całe eliminacje. - Tac zrobił kwaśną minę.
- Czyli raczej żadna z drużyn nie zbierze nawet pięciu głosów. - zawyrokował Ref, nie dając się tym razem wyprzedzić Indiemu. - To co robimy?
Wszyscy bogowie bezradnie patrzyli po twarzach towarzyszy. Nikt nie miał pomysłu. Nastąpił impas.
Nagle jedno z pomniejszych bóstewek, które do tej pory siedziało cicho chrząknęło nieśmiało. To był Even - bożek odpowiedzialny za zdarzenia losowe.
- To może Polska?
Na moment nastała taka cisza, że dało się usłyszeć wiatr wiejący na zewnątrz. Cały panteon zamarł na dobrą minutę…
…i zgodnie wybuchnął radosnym niepohamowanym śmiechem.
- To było dobre.
- Żeś mały zaserwował suchara.
- Ja nie mogę. Ale ubaw.
- Dobra. Towarzystwo się totalnie rozprężyło i nic już dzisiaj nie ustalimy. - machnął ręką Midfi. - Kończymy na dzisiaj. Decyzję podejmiemy na następnym zgrupowaniu.
- Koniec posiedzenia. - Ref wydał komunikat.
- A. Bym zapomniał. Daj temu zabawnemu maluchowi domenę dowcipów o piłkarzach. Ma dzieciak talent.