Pojawia się i znika [Miniatura]

1
___Światełko się świeci, światełko gaśnie czasami. Światełko pozwala mi pisać. No bo bez światełka nie ma jak pisać. Nie widać w ogóle kartki, nie widać czubka nosa, nie mówiąc nawet o ręce dzierżącej narzędzie ostatecznej zagłady - potocznie zwane długopisem. Bez światełka nie ma jak pisać, bo nie ma bez niego wolnego przepływu myśli, a przepływ taki jest rzeczą fundamentalną. Zawsze martwię się, gdy znika światełko. Za każdym razem, gdy to robi, boję się, że już nie wróci. Że już do mnie nie przyjdzie, a przecież jest to wybredne światełko. Świeci nielicznym i nie zawsze. Ale swym dziwnym zwyczajem lituje się w końcu, a jasność wypełnia moje jestestwo mackami podrygujących wesoło promieni. Zawsze wtedy można coś napisać. Coś takiego jak teraz, choć - szczerze mówiąc - teraz światełko jest nieco zastawione. Robiłem niedawno remont, więc byłem zmuszony parę rzeczy poprzesuwać, parę pokoików zwiększyć, tu przyciemnić, tam wynieść na piedestał. I teraz światełko jest trochę zastawione, rzuca cień na tę kartkę, na zapis mojego żywota. To dziwne, bo ta kartka zamienia się czasami w ciecz. Spływają wtedy po stole pojedyncze litery, za nic mając sobie ogólnie przyjęte prawa logiki, fizyki, i paru innych ik. Czasami znowu zapala się ta kartka ogniem piekielnym, mocno żrącym w swej prostocie, ogniem wiecznym. Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy płomienie wreszcie maleją, zaczynają uchylać się przed strugami powietrza w amoku łapiąc, co się da, po czym nikną tak szybko, jak się pojawiły. Wyobraź sobie moją minę, gdy widzę, że te płomienie to za mało dla mojej kartki, która zawsze po tym niespokojnym epizodzie czeka na mnie nietknięta, nieskażona. Czasami też kartka zaczyna się lepić. To wtedy chodzę z rękoma pokrytymi mądrymi frazesami tudzież ustępami z Biblii. Zdarza się też, że robi się ona cierpka w smaku, gorzkawa, a miejscami nawet słodka. Większość jednak zajmuje ta słona część, jednak to właśnie na nią pada głównie cień braku działalności światełka. A to światełko takie ważne, ale są jednak rzeczy ważniejsze.
Na przykład remonty.
___Ale to nie tylko do pisania jest to światełko. Bez niego nie da się przecież żyć w ogóle, bez światełka nie widać nic, nie sposób wręcz działać przemyślanie i... światle. Bez światełka jest krzesło, ale nie można na nim usiąść, bo nie widać. Jest też stół, na którym nie można jednak zjeść, bo nie widać. Jeść w ogóle nie można, bo bez światełka nie da się nawet precyzyjnie trafić widelcem w strawę. Czasami wprawdzie się udaje, ale odstęp czasowy między jednym udaniem się a drugim wystarczy, by znowu zgłodnieć. Zamiast na kanapie, ląduję często tyłkiem na podłodze, w tej ciemnocie naprawdę niczego nie widać. A kiedy w końcu zapala się, nagle zaczynam działać, tak, jakbym był jedną, wielką baterią słoneczną. Nagle wszystko wraca do normy, do słowa dochodzi siebiepewność, a trybiki w mojej głowie wreszcie kręcą się, klekocąc wesoło. Światełko manifestuje swą obecność, wypełniona nową dozą energii pragnie mi jakby pomóc. I mimo, że to tylko światełko, ja to widzę i czuję.
To światełko.
Ostatnio zmieniony wt 12 cze 2012, 10:55 przez Pyszalek123, łącznie zmieniany 3 razy.

2
spankie pisze:Spływają wtedy po stole pojedyncze litery, za nic mając sobie ogólnie przyjęte prawa logiki,
To zdanie bym dała jako motto twojej miniaturki, bo tak zaprawdę nie wiem o czym to.

Te dziwne zdania pojawiające sie w zapisie całkowicie pozbawiły mnie chęci uważnego czytania.
spankie pisze: a jasność wypełnia moje jestestwo mackami podrygujących wesoło promieni.
spankie pisze:I teraz światełko jest trochę zastawione, rzuca cień na tę kartkę, na zapis mojego żywota.
spankie pisze:Czasami znowu zapala się ta kartka ogniem piekielnym, mocno żrącym w swej prostocie, ogniem wiecznym
I jeszcze to ciagle powtarzające się słowo: światełko...
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
spankie pisze:Światełko się świeci, światełko gaśnie czasami. Światełko pozwala mi pisać. No bo bez światełka nie ma jak pisać.
Rozumiem, że powtarzanie w kółko światełko to miał być taki zabieg, ale nie wyszedł. Wyszło jak zwrotka kiepskiej piosenki.
spankie pisze:Bez światełka nie ma jak pisać, bo nie ma bez niego wolnego przepływu myśli, a przepływ taki jest rzeczą fundamentalną.
Powtórzenia całych kawałków zdań. Do tego zdania te niezbyt niosą treść.
spankie pisze: Ale swym dziwnym zwyczajem lituje się w końcu, a jasność wypełnia moje jestestwo mackami podrygujących wesoło promieni.
O kurcze, macki podrygujących promieni. Co to takiego? Dziwny twór językowy.
spankie pisze: Zawsze wtedy można coś napisać. Coś takiego jak teraz, choć - szczerze mówiąc - teraz światełko jest nieco zastawione.
No, chyba naprawdę kiepsko świeci, bo tekst jest mało strawny.
spankie pisze:I teraz światełko jest trochę zastawione, rzuca cień na tę kartkę, na zapis mojego żywota.
Światło nie rzuca cienia. Cień rzuca jakiś obiekt będący na drodze światła.
Poza tym zastawione czym?
spankie pisze:Spływają wtedy po stole pojedyncze litery, za nic mając sobie ogólnie przyjęte prawa logiki, fizyki, i paru innych ik.
A co to są te "ik"?
spankie pisze: Czasami znowu zapala się ta kartka ogniem piekielnym, mocno żrącym w swej prostocie, ogniem wiecznym.
Ogień żrący? Żrący może być kwas. Zawsze uważałam, że zabawa językiem powinna dążyć do jakiejś puenty, jakąś treść nieść, na razie tutaj nic z tego...
spankie pisze:Ale to nie tylko do pisania jest to światełko.
Ale to światełko jest nie tylko do pisania.
spankie pisze: Bez niego nie da się przecież żyć w ogóle, bez światełka nie widać nic, nie sposób wręcz działać przemyślanie i... światle.
Jak się nie da, skoro czasem znika i nie świeci?
spankie pisze:Nagle wszystko wraca do normy, do słowa dochodzi siebiepewność, a trybiki w mojej głowie wreszcie kręcą się, klekocąc wesoło.
Mhmmm, tak, szalone słowotwórstwo. Niestety nijak do mnie nie przemawia.
To chyba jakiś eksperyment alternatywny, którego całkowicie nie pojmuję. Niestrawne dla mnie, nie wiadomo o czym, a na powtórzenia o światełku reaguję wysypką.
Może są inni, którym tekst bardziej trafi do gustu. Tekst trochę wygrzebany z zamierzchłej historii, przeleżał tu trochę, cieszę się, że miałam okazję czytać też Twoje inne wytwory, bardziej zrozumiałe.

4
Nie mam aż tak krytycznych odczuć jak poprzednicy.
Fakt, zaświatełkowałeś tekst, ale TO światełko to taka ważna rzecz, bo bez niego zamiast na kanapie ląduje się na podłodze, bo w ciemności nic nie widać. A łzy nie wzruszają, tylko kapią jak woda z kranu. I bzy nie pachną, tylko wydalają aromat identyczny z naturalnym.
Ja naprawdę rozumiem, o czym piszesz. I znam to zagubienie po remoncie. Poprzestawiasz meble i już coś zasłania TO światełko.

Fakt, czasami można się zgubić w natłoku skojarzeń, skrótów myślowych, braków w ikach. To czyni tekst trudnym w odbiorze.

Zaskakująca rzecz.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”