Legenda o Smoku Wawelskim

1
Poniżej zamieszczam fragment opowiadania; mój pierwszy tekst na forum. Myślę, że dobrze obrazuje problemy w pisaniu, z którymi się zmagam i z waszą pomocą, pozwoli mi naprawić choć niektóre z nich. Do tekstu zabrakło mi serca. Choć projekt był ambitny, leżał pocięty w niedokończonych urywkach już od jakiegoś czasu. Publikuję więc początek (niewielki ułamek całości) - może "Legenda o Smoku Wawelskim" okaże się przydatna w pewnym stopniu nie jako gotowe "dzieło", ale jako materiał do wyciągania literackich wniosków na przyszłość.

---

Legenda o Smoku Wawelskim

____Skuba wsunął rękę jeszcze głębiej, poczynając sobie coraz śmielej. Pod szorstkimi palcami czuł miękkość dziewczęcego ciała. Musnął pokryte delikatnym puchem łono. Pisnęła z cicha, ale w mig zamknął jej usta pocałunkiem; długim, namiętnym. Ich języki zwarły się zmysłowo niby dwa splecione w godowym uścisku węże. Och, jakąż słodycz skrywały w sobie jej wargi! Być może zbyt gwałtownie otoczył ramieniem kształtną talię i przyciągnął bliżej siebie. Czas przestał istnieć. Nie wiedział czy mijają sekundy długie jak godziny, czy godziny krótkie jak sekundy. Prawdę powiedziawszy nic go to nie obchodziło. Znaczenie miała tylko ta jedna chwila. Pieścił ją, przytulał, a gdy wreszcie wypuścił drobną osóbkę z objęć zabrał się niezdarnie za rozsznurowywanie wiązanego z przodu gorsetu. Ona zaś – rozkoszna Mila o gładkim licu, jaśniejszym od kłosów zboża warkoczu, opadającym na plecy oraz ogromnych oczach w kolorze sosnowego igliwia – nie protestowała. Uniosła jedynie kąciki ust, w ten jednocześnie niewinny i zawadiacki sposób, wciąż oblana purpurowym rumieńcem wstydu. Kiedy stanęła już przed nim zupełnie naga, mimo upału pokryta gęsią skórką ekscytacji, skąpana w świetle dnia, uśmiechnięta, a przy tym niesłychanie ponętna, mógł tylko patrzeć na nią oniemiały, zachwycony pięknem podziwianego widoku. Sam wyskoczył ze spodni i kubraka, bardziej zrywając je z siebie, niż zdejmując. Jednym ruchem powalił ją, tak, że oboje wylądowali na dywanie sprężystej trawy. Zwarci przetoczyli się niczym jeden organizm w dół pagórka płosząc zbłąkaną pszczołę, szukającą nektaru w kielichu jednej z porastających łąkę stokrotek. Perlisty śmiech Mileny podążał w ślad za parą. Wreszcie zatrzymali się i to ona była na górze. Ucałował jej odsłoniętą pierś mocniej ścisnąwszy zębami nabrzmiały sutek, a potem dziewczyna okrakiem usiadła na jego twardej męskości, przyjmując ją w siebie całą. Krzyknęła cicho, ale drapieżny błysk szybko na powrót zagościł w zielonych oczach. Skuba był jej pierwszym. Odprężony zignorował nieustępliwy kamyk kaleczący mu przestrzeń gdzieś pomiędzy łopatkami. Pozwolił córce pasterza ujeżdżać go jak wojak bojowego rumaka.
____Zrobili to raz, a potem drugi i trzeci, nim wreszcie nacieszyli się sobą na tyle, by odpocząć. Szewc dyszał ciężko. Założył ubrania, spoczął na ziemi, próbując umiejscowić głowę możliwie najwyżej. Wsadził do ust zerwany w drodze z wioski kłos pszenicy, obracając łodyżkę między zębami. Tuż przy nim legła dziewka, ufnie kładąc mu łabędzią szyję na, podrygującym przy każdym oddechu, brzuchu. Przepełniało go szczęście. Promienie słońca radośnie oblewały jego twarz, a powietrze prócz kwiatowych, typowo letnich aromatów wypełniał zapach miłości, spełnienia. Nozdrza chłopaka przyjemnie drażniła woń nasienia zmieszanego z wilgocią partnerki. Cuda otaczały tę dwójkę ze wszystkich stron, skryte w każdym calu tego, jakoby oderwanego od rzeczywistości, skrawka świata.
- Ależ to wszystko wspaniałe – wyszeptała mu wprost do ucha partnerka, uniósłszy na moment głowę, a on wiedział, że jest to prawdą.
____Nie musiał odpowiadać. Nie potrzebowali słów, by odczytać wzajem swe uczucia.
____Wydawać mogłoby się, że pole rozciągnięte przed kochankami nie ma końca. Serią skarp opadało niżej, ku odległemu horyzontowi, pofałdowane i gęsto porośnięte darnią. Doglądane przez Milę krowy, bez zbędnego pośpiechu obskubywały i żuły zioła. Wypas kilku sztuk bydła nie stawił na szczęście zbyt wymagającego zajęcia. Wszędzie żółto było od kwitnących mleczy. W gęstwinie roślin ginęły proste drewniane płotki, wyznaczające granice pastwiska. Po niebie błękitnym na tyle, na ile błękitne mogą być przestworza z wolna sunęły puchate obłoczki. Pojedyncze, mleczne chmury zwiastowały dobrą pogodę. A przynajmniej taką nadzieję żywił Skuba. Nad jego uchem leniwie bzyczał trzmiel. Mógłbym spędzić tu resztę życia – zdążyło mu jeszcze przemknąć przez głowę, nim z rozmyślań wyrwał go dziwny odgłos przebrzmiewający w oddali.
____Zza wzgórza wyłonił się smok o wydłużonym cielsku, rozdziawionej paszczy wypełnionej rzędami ostrzejszych od mieczy zębów i naszpikowanym kolcami ogonie. Malunkiem zastygłego w bojowej pozie gada ozdobiono karmazynowy sztandar łopoczący na wietrze. W ślad za nim podążały kolejne chorągwie z identycznymi wizerunkami, zatknięte na długich pikach. Pół uderzenia serca później zamajaczyły tam sylwetki jeźdźców pędzących wprost ku przerażonej pasterce szturchanej co rusz przez towarzysza. Awarowie – pojęli natychmiast. Jak spłoszone chwiejnym krokiem pijaka gołębie poderwali się na równe nogi. Na końskich grzbietach nadjeżdżały kłopoty, zwiastujące śmiertelne niebezpieczeństwo. Krzyki wojaków na wzór dźwięku rozrywanego prześcieradła przeszyły ciszę. Gniew przebrzmiewał w zdaniach, niepodobnych ni trochę do ludzkiej mowy. Rzucili się do ucieczki, kierując swe kroki do pobliskiego lasu, który wyrastał z trawiastej połaci tuż za miejscem, gdzie niedawno odpoczywali. Knieja osłaniała ich dotąd wyłącznie od chłodnych mas powietrza z północy. Skuba liczył, że tym razem zapewni im równie dobrą ochronę przed wzrokiem najeźdźców. Nim ciągnąc za sobą partnerkę zdążył przebiec choć połowę drogi wdepnął w paskudny krowi placek, wystarczająco świeży, by niemal w całości pochłonąć jego buta. Zaklął z cicha, nie zwalniając tempa. Kilkukrotnie spoglądał za siebie sprawdzając odległość dzielącą zbiegów od pościgu i za każdym razem przekonywał się, że grupka mężczyzn jest znacznie bliżej, niż by sobie tego życzył. Przyspieszył w desperackiej próbie prześcignięcia własnych obaw. Gdzieś z tyłu głośno zabuczał róg.
- Musimy się rozdzielić – usłyszał własny głos. - Łatwiej będzie nam ich zgubić.
____Pionowe kreski pni sterczały wokół pędzącego szewca coraz gęściej, przypominając kolce jeża. Najpierw były to pojedyncze, wątłe drzewka o grubości nie większej od przeciętnego patyka, teraz jednak ich miejsce zajął prawdziwy gąszcz potężnych dębów i strzelistych sosen. Korony parasolem igieł oraz liści zatrzymywały światło na zewnątrz, w borze panował więc przyjemny półmrok. Skuba lawirował między labiryntem bukowiny, w który wpadł. Zahaczywszy o niesforną gałązkę boleśnie zdarł sobie skórę z prawego ramienia, ale prawie tego nie poczuł. Nieustannie słysząc odgłos końskich kopyt, uderzających o wilgotne podszycie, skręcił gwałtownie. Milenę stracił z oczu jakiś czas temu, lecz dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Musiał poradzić sobie sam. Za sprawą zmęczenia, szaleńczy sprint przerodził się niedługo w trucht. Bezustannie negocjował z własnymi nogami długość i częstotliwość kroków. Wycieńczenie sprawiło, iż każdorazowo musiał walczyć o przesunięcie stóp dalej.
____Gdy odgłosy pościgu umilkły na dobre, miał wrażenie, że przyjdzie mu zaraz wypluć z siebie płuca. Zobaczywszy wiekowe, rozłożyste drzewo, począł się na nie wspinać, licząc na znalezienie w górze bezpiecznej kryjówki. Mam nadzieję, że pastereczka znalazła dla siebie podobny azyl – myślał stąpając niepewnie po grubych konarach. Pełna porów i wyżłobień kora ułatwiła mu zadanie. Łatwo wyszukiwał uchwyty dla mokrych od potu dłoni. Liczne odrośle stanowiły wygodną podporę. Wkrótce dotarł wystarczająco wysoko. Wtulony w stary buk, przywarł doń w bezruchu. Nie wiedział jak długo trwał tak w jednej pozycji, nie ważąc się poruszyć, ani odetchnąć głębiej. Zdrętwiały mu wszystkie członki, a faktura gałęzi pozostawiła na nich nietrwałe piętno. Uznawszy wreszcie, że dość ma bezczynności, usiadł.
Wtedy właśnie usłyszał szelest przydeptywanego listowia, a nieco później także tupot, stłumioną rozmowę i końskie parsknięcie. Obezwładniony lękiem znieruchomiał ponownie, tym razem w znacznie mniej wygodniej pozycji.
Przez chaszcze przedzierała się dwójka mężczyzn, odpędzając długie palce okolicznych krzaków, próbujących złapać za ich gołe torsy. Obaj wyglądali dla Skuby w zasadzie identycznie. Długie czarne, przetłuszczone włosy związane dziwacznie wschodnią modą w dwa warkocze; ostre rysy twarzy z wypisaną w nie wrogością; spłaszczone, bulwiaste nosy; ciemne oczy szybko obracające się w oczodołach. Skórzane odzienie zakrywało jedynie dolną połowę umięśnionych ciał. Wyższy z Awarów prowadził za sobą wierzchowca, zdecydowanie pociągając za przykrótkie cugle. Drugi pilnował tego, co przerzucono przez grzbiet zwierzęcia. Tym czymś jest osoba, kobieta, Mila – zrozumiał oniemiały ze strachu chłopak. Dziewczyna sprawiała wrażenie spokojnej, ale nic nie wskazywało na to, by dany został jej jakikolwiek wybór. Nadgarstki związane miała grubym konopnym sznurem, a sądząc po paskudnej ranie biegnącej wzdłuż czoła próby stawiania oporu przyniosły efekty odwrotne do zamierzonych. Pięść szewca gwałtownie zacisnęła się w powietrzu. Wyobraził sobie jakże przyjemnie byłoby opleść palcami muskularne szyje oprychów, obserwując życie wypływające z groźnych oblicz. Tyle, że młody szewc nijak nie pasował do walki z uzbrojonym przeciwnikiem. Brakowało mu odwagi by drgnąć, nie mówiąc już o podjęciu próby ratowania Mili. Przeklinał własne słabości napinając nerwowo mięśnie.
Nagle pasterka napięła kręgosłup na wzór struny i sturlała się z wałacha, twardo lądując na wilgotnej glebie, czemu towarzyszyło niepokojące plaśniecie. Jakimś sposobem zdołała wstać. Kuśtykając pomknęła przed siebie, nie zważając na kierunek. Kolejne jardy pokonywała pokracznymi susami, po części dlatego, że dłonie wciąż miała skrępowane, chociaż pęta udało jej się znacząco poluzować. Porywacze dopiero teraz pognali za nią. Skuba przez jedną, ulotną chwile bliski był wniosku, iż Milena może odnieść sukces. Czując podskakujące w klatce piersiowej serce, przygryzł wargę. Gdyby tylko... Bum! Zahaczywszy o zdradliwy korzeń wystający ponad ściółkę dziewczyna straciła równowagę. Bezwładnych rąk nie mogła wystawić przed siebie, zaryła więc urodziwą twarzyczką o omszały głaz, czekający w tym miejscu jak gdyby specjalnie na nią. Krzyknęła dając upust cierpieniu. Sytuację natychmiast wykorzystał jeden ze ścigających ją wojowników. Niczym piorun runął na poskręcaną sylwetkę, przygniatając bezbronną dziewczynę własnym ciężarem. Podniósł ją, jeszcze bardziej poobijaną niż wcześniej, jakby miał do czynienia ze szmacianą lalką i umieścił na starym miejscu, wykrzykując coś niezrozumiałego swoim warkliwym, charczącym dialektem, który kaleczył uszy równie skutecznie co sztylet.
____Przyczajony chłopak zmierzył pełnym goryczy wzrokiem dwójkę oprawców prowadzących karego rumaka między zarośla. Krew buzująca w żyłach młodzieńca zagrzewała go do działania. Chciał, bardzo chciał pognać na pomoc wybrance...

---

Tych, którzy przetrwali lekturę - serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieję, że nie było tak źle, by ktoś popełnił z mojej winy samobójstwo.
Ostatnio zmieniony pn 11 cze 2012, 11:52 przez HandsomePagan, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Nie wiedział czy mijają sekundy długie jak godziny, czy godziny krótkie jak sekundy.
Trochę lanie wody, bo ogólnie na jedno wychodzi. ;) Poza tym przecinek po "Nie wiedział".
Prawdę powiedziawszy nic go to nie obchodziło.
Przecinek po "powiedziawszy", imiesłowy oddzielamy od innych czasowników; ogólnie czasowniki w zdaniu muszą być od siebie oddzielone interpunkcją.
Pieścił ją, przytulał, a gdy wreszcie wypuścił drobną osóbkę z objęć zabrał się niezdarnie
Widzisz, tutaj znowu: "wypuścił" i "zabrał się" w jednym pokoju. Pozwól, że nie będę już wytykał innych tego typu błędów, chyba rozumiesz zamysł. Ja, miast tego, podelektuję się historią. ;)
Perlisty śmiech Mileny podążał w ślad za parą.
Trochę rozklekotana ta metafora. Czytelnik może odnieść wrażenie (ja odniosłem), że jest jakaś Milena, która biegnie za Skubą i jego partnerką. Ten śmiech jednak jest ciągle z tą parą, a nie podąża za nią... Jak myślisz? Nie wiem, może się czepiam, ale takie mam odczucia.
- Ależ to wszystko wspaniałe – wyszeptała mu wprost do ucha partnerka,
Daruj sobie "partnerkę", ładniej brzmi bez, a przecież wiadomo, o kogo chodzi. Mamy tylko jedną kobietę w tej historii. :)
Doglądane przez Milę krowy, bez zbędnego pośpiechu obskubywały i żuły zioła.
Bez przecinka.
Jak spłoszone chwiejnym krokiem pijaka gołębie poderwali się na równe nogi.
A gdyby szedł ktoś trzeźwy, równym krokiem, to gołębie by się nie spłoszyły? Dopracowałbym to porównanie.
Pionowe kreski pni sterczały wokół pędzącego szewca coraz gęściej,
Zmieniłbym szyk: "Pionowe kreski pni sterczały coraz gęściej wokół pędzącego szewca"
w znacznie mniej wygodniej pozycji.
Literówka.
Tym czymś jest osoba, kobieta, Mila – zrozumiał oniemiały ze strachu chłopak.
Nienaturalnie brzmi tutaj ten czas teraźniejszy. Trochę inaczej byłoby, gdyby to był dosłowny przekład myśli Skuby, ale przecież nie jest, a jeśli jest, to brzmi sztucznie.
Kolejne jardy pokonywała pokracznymi susami, po części dlatego, że dłonie wciąż miała skrępowane
A nie dlatego, że nogi miała skrępowane? Co mają jej susy do związanych dłoni? ;)

I koniec. Myśli samobójczych nie mam, tylko kręgosłup mnie trochę rwie, ale to nie Twoja wina. ;) Bardzo ładna stylizacja. Malownicze opisy, mimo że czasami chyba trochę zbyt rozbuchane (tu nie męczyło, ale na dłuższą metę...), są bardzo plastyczne i potrafią oddziaływać na wyobraźnię. Masz do tego dobrą rękę.

Hm, czy Twój brak serca do tego tekstu, może wynikać właśnie z tej stylizacji? Wydaje mi się, że trzeba wkładać w nią sporo wysiłku. Może to Cię zniechęcało - większe przejmowanie się samą formą niż historią (bo odniosłem wrażenie, że tak właśnie jest)?

Skoro jesteśmy przy historii: zgrzyta mi zachowanie bohatera, czyli rzecz w pisaniu najważniejsza. Pierwsza część tekstu, ta idylla, daje do zrozumienia, że Skuba jest zakochany w Milenie. Ale potem, kiedy przychodzi do ucieczki, właściwie bez wahania zostawia ją samą, na pastwę Awarów. Ja rozumiem, że instynkt przetrwania i tak dalej, ale jednak... no, miłość to miłość, prawda? Nie uwierzyłem w to.

Kolejny zgrzyt jest na koniec. Najpierw piszesz, że drugi z Awarów pilnuje Mileny, a potem opisujesz, że stoczyła się z konia, wstała i zdążyła uciec kilka jardów, zanim mężczyźni w ogóle zorientowali się, że coś jest grane. Nie wiem, jak to możliwe. Nie rozumiem też, czemu Skuba był bliski wniosku, że Milenie uda się uciec... Przecież była skrępowana, od początku nie miała żadnych szans.

Te dwa zgrzyty skutecznie utrudniają imersję w świat, który stworzyłeś. Myślę, że najważniejsze w pisaniu jest umiejętne stworzenie autentycznej postaci i poprowadzenie jej tak, byśmy wierzyli w jej poczynania i rozumieli je. W momencie kiedy to szwankuje, nawet nie wiadomo jaki styl i pomysł nie uratują tekstu.

Nie chcę, żebyś odniósł wrażenie, że było źle. Było fajnie. Miło mi się czytało i smuci fakt, że to tylko fragment: w rezultacie nie mogę ocenić fabuły. Rzeczywiście, czuję, że im głębiej w las (dosłownie) tym coraz bardziej traciłeś wątek. Bardzo fajnie wypadło nagłe pojawienie się "smoka", ale potem ta ucieczka trochę nie poszła.

Chętnie przeczytam coś innego Twojego autorstwa. Trzymaj się! ;)
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

3
Hej. Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że nie było najgorzej. Uwagi merytoryczne dobrze oddają błędy, które przewijają się przez moje teksty. Postaram się niektóre z nich jakoś skomentować.
Patren pisze: Trochę lanie wody, bo ogólnie na jedno wychodzi. Poza tym przecinek po "Nie wiedział".
Pewnie masz rację, chciałem w jakiś sposób zobrazować chaos panujący w myślach Skuby, ale niezbyt udanie.
Patren pisze:Trochę rozklekotana ta metafora. Czytelnik może odnieść wrażenie (ja odniosłem), że jest jakaś Milena, która biegnie za Skubą i jego partnerką. Ten śmiech jednak jest ciągle z tą parą, a nie podąża za nią... Jak myślisz? Nie wiem, może się czepiam, ale takie mam odczucia.
Zdanie kulawe, rzeczywiście. Nie jestem pewien czy zaproponowana zmiana naprawi je zupełnie. Być może lepiej byłoby całkowicie z niego zrezygnować lub całkowicie je przerobić.
Patren pisze:Daruj sobie "partnerkę", ładniej brzmi bez, a przecież wiadomo, o kogo chodzi. Mamy tylko jedną kobietę w tej historii.
Przed wklejeniem na forum "partnerki" nie było i dopisałem ją w ostatnim momencie, bo przeglądając tekst, zorientowałem się, że zgubiłem tu podmiot i lepiej byłoby to "jakoś" naprawić : D.
Patren pisze:A gdyby szedł ktoś trzeźwy, równym krokiem, to gołębie by się nie spłoszyły? Dopracowałbym to porównanie.
Najpewniej masz rację, chociaż nierówny, nerwowy krok osoby, która się zatacza z pewnością spłoszy ptaki skuteczniej. Możliwe, że to tylko w moim mieście gołębie tak się rozzuchwaliły, ale kiedy przechodzę spokojnie obok jakichś podjadających okruchy ptaszysk to większość nawet się nie odsuwa. Gdybym biegł (lub zataczał się!) pewnie byłoby inaczej.

Pozostałe zacytowane fragmenty nie sposób komentować, słuszne uwagi i tyle. Z przecinkami mam sporo problemów. Z czasem - mam nadzieję - będzie lepiej.
Gniew przebrzmiewał w zdaniach, niepodobnych ni trochę do ludzkiej mowy. Rzucili się do ucieczki (...)
Tu wypatrzyłem jeszcze zgubiony podmiot.

Jeśli chodzi o stylizację - prawdę mówiąc, zwykle właśnie w ten sposób piszę. Pracuję nad utemperowaniem tych rozbudowanych opisów (i nad ilością oraz jakością dialogów, bo operuję głównie narracją).

Serca zabrakło głównie ze względu na rozmiar tego, co chciałem opisać. Zacząłem z limitem 40 tyś. znaków, ale później dodałem jeszcze perspektywę drugiego bohatera (Kraka), rozbudowałem jego wątek, wprowadziłem zdecydowanie zbyt dużo postaci 2-go planu... Rozlazło mi się to wszystko i nie miałem już sił domykać całości. Choć koncept finału podoba mi się na tyle, że kiedyś mogę do niego jeszcze wrócić.

Jeszcze raz dziękuję za wyczerpujący komentarz. Pozdrawiam.

4
Zdanie kulawe, rzeczywiście. Nie jestem pewien czy zaproponowana zmiana naprawi je zupełnie. Być może lepiej byłoby całkowicie z niego zrezygnować lub całkowicie je przerobić.
Tak, tak, zdecydowanie zrezygnować albo przerobić, to, co napisałem, nie było propozycją. ;) Ja tylko sobie na głos analizowałem metaforę.
Najpewniej masz rację, chociaż nierówny, nerwowy krok osoby, która się zatacza z pewnością spłoszy ptaki skuteczniej.
Masz rację, coś w tym jest. Myślę jednak, że najlepiej jak metafory/porównania są wyraizste; ta trochę nie jest, choćby ze względu na te rodzące się wątpliwości. Chociaż może to tylko ja. ;)
Zacząłem z limitem 40 tyś. znaków
Mam nadzieję, że sam sobie tego limitu nie narzuciłeś, tylko to było na jakiś konkurs albo coś? Uważam, że to bardzo niedobrze ograniczać się i narzucać sobie limity. Dostosowuj się do historii, nie na odwrót.
Jeszcze raz dziękuję za wyczerpujący komentarz. Pozdrawiam.
Nie ma sprawy. Do usług i pozdrawiam również.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

5
Skuba wsunął rękę jeszcze głębiej
Tutaj by się przydało uściślić w co on tę rękę wsuwał, bo z późniejszego opisu można się przestraszyć gdzie mogła wędrować coraz głębiej. No i chyba powinna być dłoń(choć to już zależy w co wsuwał)
zamknął jej usta pocałunkiem; długim, namiętnym
Staraj się unikać średników i nawiasów - zazwyczaj odbiera się to jako coś w stylu "nie potrafił tego wpleść w zdanie". Jeśli masz tylko dwa określenia, to pomiędzy nie nie wciskaj przecinka tylko jakiś spójnik.
mimo upału pokryta gęsią skórką ekscytacji
Bez "ekscytacji".

Tutaj nasuwa mi się jedna uwaga. Potnij te zdania na krótsze, bo rozciągasz je niemiłosiernie, przez co można się w nich zagubić. No i jest to sytuacja jak najbardziej dynamiczna, więc i zdania powinny mieć więcej dynamiki.
powalił ją, tak, że oboje
Pierwszy przecinek jest niepotrzebny. Po co tam zawędrował? Gdy czytasz zdanie, to staraj się zauważać, czy przerwa następuje w odpowiednim momencie i czy nie zakłóca odbioru tekstu.
Ucałował jej odsłoniętą pierś mocniej ścisnąwszy zębami nabrzmiały sutek, a potem dziewczyna okrakiem usiadła na jego twardej męskości, przyjmując ją w siebie całą
Ucałował poprzez gryzienie? Trochę nielogiczne. Przejście do kolejnego "etapu" trochę koślawe. Zastąp te "a potem" czymś, co będzie bardziej płynne.
Podkreślone też jest koślawe.
Krzyknęła cicho
Trochę suche morze. Może jęknęła?
Założył ubrania, spoczął na ziemi
Stosuj spójniki, one serio nie gryzą. Zastępuj przecinki przez "i", "oraz" etc. To serio poprawia odbiór tekstu.
Wsadził do ust zerwany w drodze z wioski kłos pszenicy, obracając łodyżkę między zębami
A z tego zdania wychodzi, że wsadził do ust przez obracanie między zębami - musisz uważać na to, żeby w takich sytuacjach używać następstwa czasów - zaznaczać dokładniej co zrobił jako pierwsze, a co jako ostatnie.
nie stawił na szczęście
Literówka: stanowił.
Wszędzie żółto było od kwitnących mleczy
I to są te "zioła", które żuły krowy?
leniwie bzyczał trzmiel
Trzmiele bardziej brzęczą(ale to z serii czepialskich uwag);)
z identycznymi wizerunkami, zatknięte na długich pikach.
Zatkniętymi.
Krzyki wojaków na wzór dźwięku rozrywanego prześcieradła przeszyły ciszę
Niezbyt udane porównanie.
odległość dzielącą zbiegów od pościgu
Dzielącą ich od pościgu.
gąszcz potężnych dębów i strzelistych sosen
Jeśli jest to las naturalny(a z czasów narracji wnioskuję, ze taki był), to drzewa te nie rosłyby w jednym miejscu. Dęby potrzebują dobrej gleby, a sosny ją zakwaszają. Raczej byłby to czysto liściasty las;)
Skuba lawirował między labiryntem bukowiny, w który wpadł.
W którą(bukowinę) wpadł.
szaleńczy sprint przerodził się niedługo w trucht
Bez "niedługo"
Wycieńczenie sprawiło, iż każdorazowo musiał walczyć o przesunięcie stóp dalej.
"dalej" zastąpiłbym na "z miejsca".
Zobaczywszy wiekowe, rozłożyste drzewo
Jeśli opisujesz tylko jedno, to powiedz czy był to dąb czy buk.
Łatwo wyszukiwał uchwyty dla mokrych od potu dłoni. Liczne odrośle stanowiły wygodną podporę
Tak jak na początku zdania były za długie, to te mógłbyś połączyć. Przez "a" na przykład.
Wtulony w stary buk
Kora buka nie jest porowata. Jest jedną z "najgładszych"
Uznawszy wreszcie, że dość ma bezczynności, usiadł
Usiadł i? Czy sama zmiana pozycji z leżącej była przerwaniem bezczynności?
ostre rysy twarzy z wypisaną w nie wrogością; spłaszczone, bulwiaste nosy;
Na nich wrogością.
No i przydałoby się zlikwidować średniki. Postaraj się jakoś ładnie ująć w zdania ten opis, fragment dużo na tym skorzysta.
Tym czymś jest osoba, kobieta, Mila
"Jest" zamieniłbym na "okazała się być".
Pięść szewca gwałtownie zacisnęła się w powietrzu
Bez "w powietrzu" i wtedy "gwałtownie" idzie na koniec zdania.
obserwując życie wypływające z groźnych oblicz
Samego życia by nie zaobserwował. "jak życie wypływa z ich groźnych oblicz" - bo upływ już zobaczyć może.
szewc nijak nie pasował do walki z uzbrojonym przeciwnikiem
"Pasował" nie pasuje. Może "nie był w stanie walczyć"?
nie zważając na kierunek.
"Nie zwracając uwagi". Nie zważała raczej na tych dwóch "mongołów", którzy jej pilnowali i ich krzyki na przykład.
po części dlatego, że dłonie wciąż miała skrępowane, chociaż pęta udało jej się znacząco poluzować(, a po części ...)
Jeśli piszesz "po części" to tych części wymień co najmniej dwie.
Czując podskakujące w klatce piersiowej serce
Bez przesady że skakało. Mogło "kołatać".
Krzyknęła dając upust cierpieniu. Sytuację natychmiast wykorzystał jeden ze ścigających ją wojowników
Wyszło na to, że wykorzystał to, że krzyczała, a nie sam jej upadek.
równie skutecznie co sztylet.
Chyba bardziej pasowałoby "jak sztylet"

Też nie będę popełniał samobójstwa przez ten tekst. Milutki był i czytało się go przyjemnie.
Z uwag to tak: czasami budujesz strasznie rozwinięte zdania. Z jednej strony to dobrze, z drugiej niekoniecznie. Jeśli mamy tu scenę pełną ekstazy i miłosnego uniesienia, to nie chcemy czytać o pszczółce.
Jeśli chodzi o warsztat to jeszcze czasami zjadasz przecinki, ale nie jest z tym jakoś tragicznie.
Sam rozwój akcji też dobrze rozegrany - zgrzytnęło gdy pojawili się wrodzy wojownicy, linijka czy dwie były później chaotyczne(ale pojawienie się smoka bardzo dobre).
No i czy osoba wykończona ucieczką będzie w stanie praktycznie bez chwili wytchnienia wspiąć się na drzewo?
Chciałbym przeczytać coś więcej Twojego autorstwa, bo to co teraz czytałem było dobre, więc liczę na więcej takich.
Trzymam kciuki za Twoje następne teksty;)

6
Patren pisze:Mam nadzieję, że sam sobie tego limitu nie narzuciłeś, tylko to było na jakiś konkurs albo coś? Uważam, że to bardzo niedobrze ograniczać się i narzucać sobie limity. Dostosowuj się do historii, nie na odwrót.
Limit narzuciłem sobie sam, bo chciałem zmierzyć się z czymś krótszym, a mam tendencję do potwornego rozwlekania tekstów :).
zaqr pisze:Tutaj by się przydało uściślić w co on tę rękę wsuwał, bo z późniejszego opisu można się przestraszyć gdzie mogła wędrować coraz głębiej. No i chyba powinna być dłoń(choć to już zależy w co wsuwał)
Miałem na myśli spodnie/bieliznę, ale fakt, że teraz brzmi to chaotycznie.
zaqr pisze:Staraj się unikać średników i nawiasów - zazwyczaj odbiera się to jako coś w stylu "nie potrafił tego wpleść w zdanie". Jeśli masz tylko dwa określenia, to pomiędzy nie nie wciskaj przecinka tylko jakiś spójnik.
Radę biorę sobie do serca, choć lubię średniki i czasem zapewne ciężko będzie mi bez nich żyć :D.
zaqr pisze:Ucałował poprzez gryzienie? Trochę nielogiczne. Przejście do kolejnego "etapu" trochę koślawe. Zastąp te "a potem" czymś, co będzie bardziej płynne.
Podkreślone też jest koślawe.
Miałem na myśli coś nieco bardziej "drapieżnego". Pieszczotliwe uszczypnięcie na ten przykład. Podkreślenie mógłbym rzeczywiście zastąpić innymi zwrotami, ale wydało mi się, że ten pasuje do konwencji. Najwidoczniej się pomyliłem.
zaqr pisze: A z tego zdania wychodzi, że wsadził do ust przez obracanie między zębami - musisz uważać na to, żeby w takich sytuacjach używać następstwa czasów - zaznaczać dokładniej co zrobił jako pierwsze, a co jako ostatnie.
Dziękuję za zwrócenie uwagi, nie wyłapałem tego, a przecież niezła głupota mi tu wyszła.
zaqr pisze:Zatkniętymi.
Czy jeśli chcę odnieść czasownik do wspomnianych wcześniej w zdaniu chorągwi, a nie wizerunków to popełniam błąd?
zaqr pisze:W którą(bukowinę) wpadł.
To samo co wyżej - czy nie mogę odnieść tego do "labiryntu"?

Cała reszta wytkniętych błędów nie podlega dyskusji czy komentarzowi - racja i tyle. Dziękuję za zwrócenie uwagi na wiele mankamentów i niezręczności językowych, których nie byłem świadom. Mam nadzieję, że nie zapomnę o wyciągniętych z korekty wnioskach. Również bardzo dziękuję za przeczytanie i wypunktowanie pomyłek. To niezwykle pomocne i doceniam poświęcony moim wypocinom czas. Cieszy mnie też, że nie było jakościowej tragedii czy innego kataklizmu :). Pozdrawiam.

7
Czy jeśli chcę odnieść czasownik do wspomnianych wcześniej w zdaniu chorągwi, a nie wizerunków to popełniam błąd?
Musisz trochę przemodelować zdanie, żeby chorągwie/labirynt był wtedy przed przecinkiem. Na przykład "bukowy labirynt, w który wpadł".
To, co pojawi się po przecinku odnosi się do ostatnio użytego podmiotu.
Jeśli napiszesz "labirynt bukowiny" to masz po sobie dwa rzeczowniki(podmioty), więc po przecinku będziesz mówił o tym drugim.
Wystarczy jednak zamienić jeden z nich na określenie drugiego(przykładowo przymiotnik) i wtedy nie ma kłopotu.
Mam nadzieję, że nie zamotałem w wyjaśnieniach.

8
HandsomePagan pisze:Mam nadzieję, że nie było tak źle, by ktoś popełnił z mojej winy samobójstwo.
Zdecydowanie nie mam zamiaru schodzić z tego świata.

Najpierw napiszę to co inni - motyw z pojawieniem się smoka - boski. Świetnie to zrobiłeś! Chylę czoła.

Pomimo poniższych uwag, twój tekst się czyta. Aż jestem ciekawa, co dalej odstawi ten "bohater".

zaqr już odwalił za mnie kupę roboty, ale dla chcącego, nic trudnego. Zawsze się coś znajdzie. :)
HandsomePagan pisze:Ich języki zwarły się zmysłowo niby dwa splecione w godowym uścisku węże.
Podobne porównania do mnie nie przemawiają. Brzydzę się węży, a ich godowe uściski są ohydne. Poza tym, wąż ma swoją długość, dlatego może się zawinąć wokół partnerki, zresztą czyni to na ogół tylko końcową częścią ciała.
Kiedy czytam twoje porównanie, to widzę dwa długie jęzory wylewające się z ust kochanków i splatające poza ich ciałami. Ble... Ale to prywatna niechęć, może innym się spodobać.
HandsomePagan pisze:Kiedy stanęła już przed nim zupełnie naga, mimo upału pokryta gęsią skórką ekscytacji, skąpana w świetle dnia, uśmiechnięta, a przy tym niesłychanie ponętna, mógł tylko patrzeć na nią oniemiały, zachwycony pięknem podziwianego widoku.
Za długie to zdanie, za skomplikowane. Wydaje mi się, że:
Kiedy stanęła przed nim zupełnie naga, mógł tylko patrzeć oniemiały, zachwycony jej pięknem.
To część główna zdania, najważniejsza. Resztę opisz oddzielnie.
HandsomePagan pisze:Jednym ruchem powalił ją, tak, że oboje wylądowali na dywanie sprężystej trawy.
Ała! Ona była chętna, po co ją powalał? Atawizm jakiś? Dogonić samicę, powalić i wychędożyć? :)
HandsomePagan pisze:Wreszcie zatrzymali się i to ona była na górze. Ucałował jej odsłoniętą pierś mocniej ścisnąwszy zębami nabrzmiały sutek, a potem dziewczyna okrakiem usiadła
Leżała na nim, więc ten pocałunek trochę ekwilibrystyczny.
HandsomePagan pisze:Odprężony zignorował nieustępliwy kamyk kaleczący mu przestrzeń gdzieś pomiędzy łopatkami.
Na tym etapie nie powinien być jeszcze odprężonym. Raczej wprost przeciwnie.
HandsomePagan pisze:Szewc dyszał ciężko. Założył ubrania, spoczął na ziemi, próbując umiejscowić głowę możliwie najwyżej.
Jaśnie pan to może i spoczywa, może i umiejscawia, ale szewc to powinien:paść, lec, wyciągnąć się, zwalić się ciężko na ziemi i ułożyć.
Innymi słowy mówiąc: mamy scenkę erotyczną, a potem napuszone słownictwo. Taki był z siebie dumny?
HandsomePagan pisze:podrygującym przy każdym oddechu brzuchu.
Brzuch podryguje raczej przy śmiechu, bo to słowo wymusza szybkie ruchy, podskakiwanie.
HandsomePagan pisze:Promienie słońca radośnie oblewały jego twarz, a powietrze prócz kwiatowych, typowo letnich aromatów wypełniał zapach miłości, spełnienia. Nozdrza chłopaka przyjemnie drażniła woń nasienia zmieszanego z wilgocią partnerki.
Nie mam doświadczenia w uprawianiu miłości na łące, ale woń nasienia i wilgoci partnerki chyba by utonęła w innych, choćby aromacie kwiecia, pomiętej trawy, ziół... Chyba, że ciągle leżał z głową między..., ale nie, nie leżał. :P
HandsomePagan pisze:Wypas kilku sztuk bydła nie stawił na szczęście zbyt wymagającego zajęcia.
stanowił
Wypas kilku sztuk bydła nie był zbyt wymagającym (ciężki, mozolny, męczący, niełatwy, trudny, wyczerpujący, żmudny) zajęciem.
HandsomePagan pisze:Krzyki wojaków na wzór dźwięku rozrywanego prześcieradła przeszyły ciszę.
Znaczy jakie? Coś konkretnego krzyczeli, czy raczej darli się i tyle.
I zwrot: krzyki na wzór dźwięku. Nieładne.
HandsomePagan pisze:Gniew przebrzmiewał w zdaniach, niepodobnych ni trochę do ludzkiej mowy. Rzucili się do ucieczki, kierując swe kroki do pobliskiego lasu,
Wynika z tego, że Awarowie uciekali.
HandsomePagan pisze:Knieja osłaniała ich dotąd wyłącznie od chłodnych mas powietrza z północy.
Prognoza pogody?
HandsomePagan pisze:Nim ciągnąc za sobą partnerkę zdążył przebiec choć połowę drogi wdepnął w paskudny krowi placek, wystarczająco świeży, by niemal w całości pochłonąć jego buta.
Ej, no nie! Budujesz napięcie, a dajesz efekt rodem z komedii?! Wywal to!
HandsomePagan pisze: Kilkukrotnie spoglądał za siebie sprawdzając odległość dzielącą zbiegów od pościgu i za każdym razem przekonywał się, że grupka mężczyzn jest znacznie bliżej, niż by sobie tego życzył.
kilkakrotnie
Za długie to zdanie. Siada napięcie.
Biegną. On się ogląda. Wpada w krowi placek (kretowisko, dziurę). Podrywa się. Leci. Ciągnie ją za sobą. Ogląda się. Oni coraz bliżej. Krzyczy by szybciej, do lasu. Biegną.
Ruch, czasownik, nie imiesłów. Nie ma czasu na przekonywanie się, bo to proces, a on tylko zerk i chodu!
HandsomePagan pisze:- Musimy się rozdzielić – usłyszał własny głos. - Łatwiej będzie nam ich zgubić.
Ale z niego wredna świnia! Dopiero razem ugniatali trawę i zioła, a teraz każdy niech se radzi sam?! Tchórzliwy sukinkot!
Już go nie lubię, a to ponoć pozytywny bohater. Nie możesz napisać tego inaczej? Niech coś ich rozdzieli, jakieś drzewo, korzeń. On upada, ona biegnie dalej, gubią się w lesie... A nie tak, całkiem nie po rycersku. A panna nic na to? Nie wrzasnęła, nie prosiła by razem? Nagle nam dziewka zniknęła z pola widzenia, bo ją drań zostawił i zwiewał, że mu tylko drzewa migały przed oczyma.
Uważam ten fragment za najmniej udany fabularnie. On bohater ma być, a nie tchórz, co o własnym zadku myśli i zabawiwszy się, pannę na pohybel zostawia.
HandsomePagan pisze:Skuba lawirował między labiryntem bukowiny, w który wpadł.
lawirować - manewrować, kluczyć, iść zakosami, omijać przeszkody;
lawirować w labiryncie - choć to niezbyt fortunne wyrażenie za wzgl. na powtarzalność dźwięków: labir - lawir
Bukowina - kraina geograficzna, miejscowość, nie rodzaj lasu. Las to buczyna.
Może: Skuba kluczył w labiryncie buków.
HandsomePagan pisze:Zahaczywszy o niesforną gałązkę boleśnie zdarł sobie skórę z prawego ramienia, ale prawie tego nie poczuł.
Skoro nie zauważył, to skąd wie, że boleśnie? Narratora zabolało?
HandsomePagan pisze:Nieustannie słysząc odgłos końskich kopyt, uderzających o wilgotne podszycie, skręcił gwałtownie.
Za dużo imiesłowów.
HandsomePagan pisze:Milenę stracił z oczu jakiś czas temu, lecz dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Musiał poradzić sobie sam.
Naprawdę, ale mi go żal. *beczy*
Mówiłam - uciekł gdzie pieprz rośnie, nie bacząc na bezpieczeństwo panny. Ale wstyd!
Zmień to! We All Need Heroes!
HandsomePagan pisze:Za sprawą zmęczenia, szaleńczy sprint przerodził się niedługo w trucht. Bezustannie negocjował z własnymi nogami długość i częstotliwość kroków. Wycieńczenie sprawiło, iż każdorazowo musiał walczyć o przesunięcie stóp dalej.
ten fragment uznaje za najgorszy w całym tekście.
sprint przerodził się po chwili... ( niedługo się przerodzi - coś co dopiero będzie, przyszłość,)
negocjował - znaczy co robił? Mówił do nich, rozmawiał? Ja wiem, że to miało być przenośne, ale... jakoś do mnie nie przemawia.
...musiał walczyć o przesuniecie stóp (wiadomo, że dalej) - dopiero truchtał, a tu nagle taki spadek formy?
HandsomePagan pisze:Pełna porów i wyżłobień kora ułatwiła mu zadanie. Łatwo wyszukiwał uchwyty dla mokrych od potu dłoni. Liczne odrośle stanowiły wygodną podporę.
Dość niefortunnie wybrałeś drzewo. Obejrzyj buki i ich korę. To drzewo nie sprzyja osobom, które by chcą się ukryć w ich koronie. Zobacz jak wygląda buczyna!

Resztę pozostawiam dla następnego chętnego.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

9
Następny chętny się zgłasza.
HandsomePagan pisze:Tuż przy nim legła dziewka,
HandsomePagan pisze:wyszeptała mu wprost do ucha partnerka,
HandsomePagan pisze:Nim ciągnąc za sobą partnerkę zdążył przebiec choć połowę drogi
Piszesz językiem całkowicie wspólczesnym, uzywając nawet określeń publicystyznych, typu partnerka, skąd więc raptem ta archaizująca dziewka, która legła?
HandsomePagan pisze:zignorował nieustępliwy kamyk kaleczący mu przestrzeń gdzieś pomiędzy łopatkami
Skórę mu ten kamyk kaleczył, po prostu skórę. Przestrzeń, to może kaleczyć zła architektura.
HandsomePagan pisze:Na końskich grzbietach nadjeżdżały kłopoty, zwiastujące śmiertelne niebezpieczeństwo.
A nie mogło nadjeżdżać właśnie samo śmiertelne niebezpieczeństwo?
HandsomePagan pisze:Mam nadzieję, że pastereczka znalazła dla siebie podobny azyl – myślał
Sorry, ale tak nikt nie myśli. Zwłaszcza uciekając w panice. W takiej sytuacji pasuje raczej jakieś proste: Gdzie Mila? Chyba zdążyła się schować?
HandsomePagan pisze:Obezwładniony lękiem znieruchomiał ponownie, tym razem w znacznie mniej wygodniej pozycji.
HandsomePagan pisze: Bezustannie negocjował z własnymi nogami długość i częstotliwość kroków. Wycieńczenie sprawiło, iż każdorazowo musiał walczyć o przesunięcie stóp dalej.
Niepotrzebnie przeciągasz i komplikujesz opis sytuacji w gruncie rzeczy bardzo prostej. To odbiera temu fragmentowi całą dynamikę. Bo cóż? Facet biegnie aż do utraty tchu, chowa się gdzieś w krzakach - to nie jest wydarzenie, które wymagałoby skomplikowanych figur stylistycznych. Do tego, w emfazie zawsze kryje się niebezpieczeństwo utraty wiarygodności: wycieńczony mógłby być dopiero po kilku godzinach biegu.
HandsomePagan pisze:ostre rysy twarzy z wypisaną w nie wrogością; spłaszczone, bulwiaste nosy; ciemne oczy szybko obracające się w oczodołach.
Spłaszczone, a równocześnie bulwiaste nosy? Trochę to skomplikowane, a ponadto zupełnie nie pasujące do ostrych rysów twarzy. A te oczy, to o 360 stopni im się obracały?
HandsomePagan pisze:Dziewczyna sprawiała wrażenie spokojnej, ale nic nie wskazywało na to, by dany został jej jakikolwiek wybór. Nadgarstki związane miała grubym konopnym sznurem, a sądząc po paskudnej ranie biegnącej wzdłuż czoła próby stawiania oporu przyniosły efekty odwrotne do zamierzonych.
O, rety... Straszliwie rozwlekasz opisy, do tego używając języka publicystyki z zakresu stosunków międzynarodowych. Na końskim grzbiecie leży związana, pokrwawiona dziewczyna, a Ty piszesz, że próby stawiania oporu przyniosły efekty...

Dalej jest, niestety, tak samo. Stale używasz określeń pochodzących z zupełnie innej bajki, co sprawia, że tekst się dłuży, a opis ucieczki pozbawiony jest dynamiki i napięcia. Naprawdę, przemyśl język tego opowiadania, gdyż mam wrażenie, że w obawie przed banalnością sformułowań prostych (typu: pędził co sił w nogach, aż wreszcie zabrakło mu tchu) komplikujesz i rozbudowujesz metafory i porównania, lecz skutek nie jest dobry.

Co do głównego bohatera: też nie podoba mi się porzucenie dziewczyny. Zgadzam się całkowicie z Dorapą. Tak się nie postępuje, i już. Konwencja bajki ma swoje prawa, Rozumiem, że ze względów fabularnych potrzebne jest rozdzielenie kochanków (ona porwana, on będzie ją próbował uwolnić), lecz mogłeś to rozegrać w inny sposób, chocby tak, że dziewczyna wychodzi sama na tę krowią łączkę (może jedzenie tam zostawili?) i wtedy ją porywają, a chłopak jest ukrytym obserwatorem.

Sam pomysł, owszem, zapowiada się ciekawie - szewczyk Skuba zainteresowany pastereczką, nie księżniczką, ma bardzo osobisty powód, żeby działać. Chętnie dowiedziałabym się, co było dalej. Jednak cała warstwa językowa jest, moim zdaniem, do gruntownego przemyślenia.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

10
Miałem nadzieję, że znajdę niedługo trochę czasu na napisanie porządnej odpowiedzi, ale nie zanosi się na to więc odpiszę skrótowo.
Bardzo dziękuję za wytknięcie błędów i korektę, bardzo mi to pomaga w wyłapywaniu własnych błędów i mam nadzieję, że pozwoli z czasem poprawić umiejętności pisarskie.

Ucieczka Skuby była zabiegiem celowym, miała pokazać, ze w głębi duszy jest tchórzliwy, że w chwili, kiedy jest się przypartym do muru rzeczy takie jak miłość (czy raczej zauroczenie, bo tak patrzę na przedstawiony "romans") tracą znaczenie i myśli stają się jednokierunkowe (trzeba uciec, przeżyć - reszta później). Dalej w tekście rozwijałem i tłumaczyłem nieco tą myśl, ale widzę, że nie pasuje ona do opowieści i psuje raczej efekt, aniżeli dodaje mu realizmu i "ludzkiej" warstwy. Nie wyszło jak chciałem, trudno.

Raz jeszcze - jestem bardzo wdzięczy za pomoc wszystkim, którzy przeczytali i skomentowali ten krótki fragment. Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”