Posłańcy mocy

1
Witam, wrzucam próbkę tego co potrafię. Mam nadzieje że mój tekst ani was nie zmęczy ani nie uśpi :)



Posłańcy nocy
Nad miastem zapadała noc, błękit i biel ustąpiły miejsca granatowi a ten z kolei przeistoczył się w czerń, który w szybkim tempie opanował cały świat. Wzdłuż drug i na placach rozbłysły światła do których, niczym ćmy lgnęli rozochoceni przechodnie. Nie był to typowy widok, wręcz przeciwnie. Każdego zwykłego dnia bezimienne tłumy kobiet i mężczyzn mijały się na ulicach nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi, sprawiając wręcz wrażenie jakby każdy z nich żył w zupełnie innej rzeczywistości. Tylko młodzież, nieprzywalona jeszcze nadmiarem obowiązków znajdowała czas na spotkania ze swoimi znajomymi. Wszędzie można było się na nich natknąć, czy to na placach czy w hipermarketach. Dziś było jednak zupełnie inaczej. Przez cały dzień dało się wyczuć nerwową atmosferę oczekiwania, która niczym wirus zaraziła znaczną część mieszkańców. Wszyscy nie mogli się już doczekać wieczoru, kiedy to miał się zacząć festyn z okazji 70 rocznicy założenia w tym mieście straży pożarnej. Tak więc po specjalnej paradzie wozów strażackich (których wspaniałość zdawały się doceniać jedynie dzieci) i honorowych wyróżnieniach niektórych z jej członków o godzinie 19 z groszami całe tłumy zebrały się na placu by rozpocząć fetę. I pogoda zdawała się być sprzymierzeńcem dzisiejszego rozprężenia.
Przez cały dzień świeciło słońce a po zakończeniu jego kadencji, gdy na niebie pojawił się już półksiężyc, powietrze nadal było ciepłe co jakiś czas szarpane jedynie niewielkimi podmuchami wiatru. To wszystko sprzyjało oglądaniu licznych bud, które ciągnęły się wokół dużego placu na którym postawiono również godnej wielkości scenę. Obecnie przygrywał na niej jakiś mało znany zespół o nazwie „ estrell”, jej wokalista dość nieudolnie plagiatował właśnie trzecią z rzędu piosenkę „Lady Pank”. Ludziom to jednak nie przeszkadzało, pogrążeni we wspaniałych nastrojach i podchmieleni piwem tańczyli koślawo w parach lub samotnie. A gdy w końcu poczuli ból zdeptanych i pokopanych nóg zasiadali przy długich ławach zastawionych śmieciowym jedzeniem i pogrążali się w rozmowie ze swoimi znajomymi dla których w końcu znaleźli czas. Niektórzy przyglądali się z oddali tańcującym parą i tylko potupywali w rytm tak jakby sami nie mieli śmiałości aby wejść na parkiet. Jacyś dwaj faceci stanęli prawie pod samą sceną i starając się zrobić konkurencje, zaczęli wydzierać się na całe gardło wymachując przy okazji rękami w których trzymali po butelce piwa, tak że mijając ich przechodnie musieli zastosować całą serię uników żeby ominąć cios. Ci którzy mieli dość ogólnego ścisku panującego na placu przeprowadzali szturm na stoiska, tam można było kupić dosłownie wszystko, od napojów po biżuterie. A już prawdziwy boom przeżywały budki z jedzeniem i z zabawkami, szczególnie przy tych ostatnich panowała największa wrzawa. Dzieci przepychały się żeby pooglądać pluszowe misie, plastikowe miecze, lalki i inne jeszcze rzeczy których było tam pełno. Na ich twarzyczkach malował się prawdziwy zachwyt, tak jakby dano im oglądać najwspanialsze rzeczy jakie stworzyła ludzka ręka.
-Jakie to ładne, popatrz mamo!- Krzyczała jakaś mała dziewczynka, szarpiąc jedną ręką stojącą przy niej kobietę za spódnicę a w drugiej ściskając plastikowego kucyka pony.
Sporo osób wymknęło się również, by w pobliskim parku zaznać trochę spokoju. Cudownie spacerowało się po tych alejkach, wdychając różne zapachy które próżno było szukać w śródmieściu. Ciemność przyodziewała to miejsce w specyficzny klimat, który pobudzał wyobraźnie i wywoływał wrażenie jakby wszystko mogło się tego wieczoru wydarzyć. Nim wybiła godzina 21:00 głos wokalisty ucichł, gitarzysta przestał grać, jeszcze tylko pojedyncze struny drżały lekko wydobywając z siebie ostatnie popisowe dźwięki. Gdy wreszcie zrobiło się cicho, publiczność nagrodziła ich występ głośnymi brawami. Muzycy zeszli ze sceny na którą, po krótkiej chwili zaczął się wdrapywać jakiś mężczyzna. Już po samym wyglądzie można było poznać że nie był on kolejnym artystą. Świadczył o tym choćby noszony przez niego, lekko wysłużony garnitur, niczym nie wyróżniająca się koszulę w bordowo- granatową kratkę i ulizane siwe włosy, które odsłaniały szerokie, poorane zmarszczkami niczym pole przed siewem czoło. Ktoś taki poluzowywał swoje maniery równie często co i krawat. Wygląd nie mylił, rzeczywiście pan Bogdan był bardzo poważną osobą gdyż i funkcja prezydenta miasta była mało zabawna. Nie był stary gdyż liczył sobie 43 wiosny, cierpiał natomiast na chorobę którą wielu nazywało zgryźliwie „chorobą wyższych urzędników”, był on mianowicie dość gruby, tak że można było odnieść wrażenie że każdy krok stanowi dla niego rodzaj sportu ekstremalnego. Ogólnie był jednak bardzo lubianą osobą a swoje obowiązki wykonywał sumiennie. Po wdrapaniu się na scenę, od razu skierował się na sam jej środek gdzie stał ustawiony mikrofon, zatrzymał się przed nim, po czym objął spojrzeniem wszystkich zebranych a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, tak jakby naprawdę wierzył że cieszy się na widok tego całego zgromadzenia.
-Witajcie moi drodzy- Rozpoczął, miał dość wysoki głos który trochę do niego nie pasował.
-Cieszę się że przybyliście na tę uroczystość tak licznie, dziękuje również serdecznie naszym gościom którzy tak wspaniale umilają nam czas.-W tym momencie zerkną znacząco na stół vipowski.
-Nasza wspaniała straż obchodzi dzisiaj swoje święto. Jeszcze 90 lat temu nasze miasto było zaledwie małą wioseczką z niespełna tysiącem mieszkańców, uzależnione w pełni od innych większych ośrodków których wtedy nie brakowało. Przeszliśmy więc bardzo długą drogę, by dotrzeć do tego punktu w którym się teraz znajdujemy. Ale zacznijmy od początku.
- zaczął z nieskrywaną dumą, po czym z nadal wielkim zapałem (mimo głośnych jęknięć paru maruderów) przeszedł do streszczenia całej historii straży sięgających lat 30. Wydawać by się mogło że nic nie jest w stanie przerwać tego potoku słów który ciągnął się przez minut 10, 20 aż doszedł do 30 i kiedy wielu straciło już nadzieje na powrót tej nocy do domu, stało się coś niespodziewanego. Po około 40 min od rozpoczęcia tej porywającej przemowy, od stołu prawie z samego końca placu wstał jakiś młody mężczyzna, już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć że coś jest z nim nie tak. Jego spocona twarz przypominała w odcieniu papier a oczy błądziły we wszystkie strony jakby szukały pomocy. Oparł się rękami o stół i zaczął ciężko dyszeć, zamarł przez chwile w takiej pozycji usiłując zebrać siły. Ludzie siedzący po obydwóch jego stronach szybko zorientowali się że coś jest z nim nie tak. Jakaś kobieta we fiołkowej sukience przerwała rozmowę ze swoim towarzyszem (który częściej zerkał w jej dekolt niż w oczy). I przez ramie swojego adoratora zaczęła mu się bacznie przyglądać. Niewiele to go jednak obchodziło.
- Musi opuścić ten przeklęty plac i to jak najszybciej, inaczej umrze- Podniósł wzrok i obrócił głowę powoli do tyłu, od głównej drogi dzieliło go jakieś 6 metrów, powinien dać rade- Skupił na tej granicy swoje nabiegłe krwią oczy, to dodało mu sił. Podparł się na spoconych rękach które ugięły się pod nim, lecz w porę udałoo mu się nad nimi zapanował. Podniósł jedną nogę i przekroczył ławkę.
- Jeszcze tylko trochę woli, jeszcze tylko trochę wysiłku. Teraz Oderwał spocone ręce od blatu, dopiero teraz gdy przyszło mu polegać wyłącznie na własnych siłach zrozumiał jak mało ich posiada. Z trudem udało mu się oderwać od ziemi drugą nogę która była znacznie ciężka, jakby ktoś przywiązał do niej wielki głaz który ciągnie ją w duł. -
- Nie podda się, zawsze był uparty, w przeciwnym razie nie wytrwał by tak długo.- Szarpną nogę z całej siły i nagle poczuł że zahacza koniuszkiem stopy o siedzenie, usiłował jeszcze złapać równowagę ale było już za późno. Poczuł jak osuwa się, nie tylko na ziemie ale również i w otchłań a ostatnią rzeczą którą zobaczył był szary, i zimny beton.
Ostatnio zmieniony ndz 09 wrz 2012, 19:06 przez ania112, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Mam akurat wolną chwilę to i przeczytam. Zastrzegam, że rankiem bywam niekiedy w bardzo czepliwym nastroju, więc nie bierz uwag za bardzo do siebie.
ania112 pisze:Nad miastem zapadała noc, błękit i biel ustąpiły miejsca granatowi a ten z kolei przeistoczył się w czerń, który w szybkim tempie opanował cały świat.
Czerń, który opanował świat? Albo nie rozróżniasz rodzajów (a to źle nie móc odróżnić chłopczyka od dziewczynki, naprawdę źle), albo nie przeczytałeś tekstu porządnie PRZED wrzuceniem go na forum i wystawieniem na widok publiczny. Już parę razy pisałem, że bardzo tego nie lubię - nie szanujesz czytelnika.
ania112 pisze:Wzdłuż drug
Nawet sobie nie żartuj... Ortografia.
ania112 pisze:Wzdłuż drug i na placach rozbłysły światła do których, niczym ćmy lgnęli rozochoceni przechodnie.
Przed oczyma pojawia mi się tu obraz rozochoconych (czyli inaczej: napalonych, chutliwych, chętnych na, khem, pykanko) przechodniów lgnących do siebie nawzajem, a także do lamp ulicznych...
ania112 pisze:Nie był to typowy widok, wręcz przeciwnie.
Zaiste, to powyższe to nie jest w żaden sposób widok typowy. XD
ania112 pisze:Tylko młodzież, nieprzywalona jeszcze nadmiarem obowiązków znajdowała czas na spotkania ze swoimi znajomymi.
A niby z czyimi znajomymi miałaby się spotykać? Całkowicie zbędne słowo.

Problemy z pierwszym akapitem widzę dwa:
Po pierwsze, kolejność wydarzeń - na samym początku piszesz, że wieczór już zapada i czerń zalewa świat, a zaraz potem przechodzisz do opisu tego, co działo się za dnia. To jest ten wieczór w końcu czy nie?
Problem drugi: interpunkcja. Nawet ja, który zawsze mam z nią problemy, widzę, że bardzo nie lubisz przecinków i unikasz ich jak ognia nawet w miejscach, gdzie ich wstawienie jest niezbędne.
ania112 pisze:postawiono również godnej wielkości scenę
Hmm... "słusznej wielkości scenę"? Ewentualnie "sporą scenę" albo "godziwych rozmiarów scenę"? Nie wydaje mi się, by to twoje było poprawne.
ania112 pisze:Obecnie przygrywał na niej jakiś mało znany zespół o nazwie „ estrell”, jej wokalista dość nieudolnie plagiatował właśnie trzecią z rzędu piosenkę „Lady Pank”.
1. Zespół jest rodzaju męskiego, czyli "jego wokalista".
2.Jak coś plagiatujesz, nie podajesz źródła i/lub przywłaszczasz to sobie. Wokalista śpiewający piosenkę innego zespołu w żaden sposób jej nie plagiatuje, chyba że powie wcześniej "A teraz zagramy naszą piosenkę." przed graniem tejże. Nie do końca właściwe słowo - może coś raczej jak "nieudolnie naśladował lidera/frontmana zespołu L.P."?
ania112 pisze:Ludziom to jednak nie przeszkadzało, pogrążeni we wspaniałych nastrojach i podchmieleni piwem tańczyli koślawo w parach lub samotnie. A gdy w końcu poczuli ból zdeptanych i pokopanych nóg zasiadali przy długich ławach zastawionych śmieciowym jedzeniem i pogrążali się w rozmowie ze swoimi znajomymi dla których w końcu znaleźli czas.
Uch... pozwól, że zasugeruję poprawki:
Ludziom to jednak nie przeszkadzało:[/b] owładnięci wspaniałym nastrojem i mocno już podchmieleni, podrygiwali niezgrabnie w parach lub też samotnie. A gdy w końcu poczuli ból zdeptanych i pokopanych nóg, zasiadali przy długich ławach zastawionych śmieciowym jedzeniem i pogrążali się w rozmowie ze swoimi [!!!]znajomymi, dla których w końcu znaleźli czas.
1. Kto im podeptał te nogi jak tańczyli w parach lub samotnie? W tym pierwszym wypadku mógł to być partner/partnerka, w tym drugim chyba li tylko dobry Bóg.
2. Ławy zastawione śmieciowym żarciem? Gdzieś ty niby widziała coś takiego na festiwalu? Oznaczałoby to, że jedzenie jest za darmo, a to z kolei oznacza, że długo by tam miejsca nie zagrzało.
3. Nie można być podchmielonym czymś konkretnym. Podchmielenie to po prostu nieco delikatniejsze określenie na "trochę pijany".

ania112 pisze:Niektórzy przyglądali się z oddali tańcującym parą

Nawet nie żartuj...

ania112 pisze:Jacyś dwaj faceci stanęli prawie pod samą sceną i starając się zrobić konkurencje, zaczęli wydzierać się na całe gardło wymachując przy okazji rękami w których trzymali po butelce piwa, tak że mijając ich przechodnie musieli zastosować całą serię uników żeby ominąć cios.

Dobra, na tym zdaniu kończę lekturę - choć bynajmniej mnie to nie uśpiło.
1. Przecinki, brakuje ich tu kilku.
2. zrobić konkurencje? Zjadłaś polski znak diakrytyczny. ;)
3. Poza tym - zrobić konkurencję komu/czemu?
4. Hmm... wymachując "rękoma", nie "rękami"? Nie jestem pewien, czy obie formy są dopuszczalne, po prostu "rękoma" lepiej mi brzmi.
5. Opis sugeruje, że mają po jednej butelce piwa w każdej ręce, czy tak właśnie jest? Dziwne...
6. Osoby, które ich mijały przechodziły pod samą sceną i raczej nie były przypadkowymi przechodniami, lecz raczej osobami, które przyszły na koncert/wydarzenie... Czyli to nie są po prostu przechodnie - raczej... hmm... uczestnicy imprezy?
7. Seria uników? Czy żeby uniknąć JEDNEGO przypadkowego ciosu wykonuje się SERIĘ uników? Przed oczyma duszy mej widzę taką oto scenę: dwóch panów wymachuje przed sceną butelkami piwa, drąc się przy tym wniebogłosy, a mijający ich ludzie nagle dostają ataków epilepsji.

Ogólne wrażenia:
1. Brak przecinków bardzo utrudnia odbiór zdań.
2. Zachwiana momentami chronologia - raz opisujesz wieczór, raz dzień, potem znów wieczór, jeszcze za chwilę zachód słońca i wschód księżyca... dobrze byłoby opisywać to po kolei.
3. Jak na razie nie jestem w stanie przebić się przez tekst, a jako że jestem zwyczajnym czytelnikiem, może trochę zbyt czepliwym, nie wróży to za dobrze na przyszłość. Popraw, to poczytam.

EDIT: A, tak w ogóle to dziewczynką jesteś, wybacz zwroty do ciebie w rodzaju żeńskim. Bardziej zainteresowałem się samym tekstem, a dopiero potem sprawdziłem wiek i płeć autora.

EDIT 2: Przeczytałem całość, po łebkach i bez czepiania się - a byłoby się do czego przyczepić, oj byłoby, i wniosek - O czym to niby jest? o.O


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony ndz 09 wrz 2012, 19:01 przez Mich'Ael, łącznie zmieniany 1 raz.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

3
ania112 pisze:Nad miastem zapadała noc, błękit i biel ustąpiły miejsca granatowi a ten z kolei przeistoczył się w czerń, który w szybkim tempie opanował cały świat
Która opanowała.
ania112 pisze:Wzdłuż drug
dróg
ania112 pisze:Wzdłuż drug i na placach rozbłysły światła do których, niczym ćmy lgnęli rozochoceni przechodnie.
Interpunkcja po pierwsze.
A po drugie to słówko "rozochoceni" - zupełnie tu nie pasuje.
ania112 pisze:Tylko młodzież, nieprzywalona jeszcze nadmiarem obowiązków znajdowała czas na spotkania ze swoimi znajomymi.
Znów interpunkcja (jeżeli wtrącenie oddzielasz przecinkiem, to i na jego końcu powinien się on znaleźć).
Swoimi - zbędny zaimek.
ania112 pisze: Dziś było jednak zupełnie inaczej. Przez cały dzień dało się wyczuć nerwową atmosferę oczekiwania, która niczym wirus zaraziła znaczną część mieszkańców. Wszyscy nie mogli się już doczekać wieczoru, kiedy to miał się zacząć festyn z okazji 70 rocznicy założenia w tym mieście straży pożarnej. Tak więc po specjalnej paradzie wozów strażackich (których wspaniałość zdawały się doceniać jedynie dzieci) i honorowych wyróżnieniach niektórych z jej członków o godzinie 19 z groszami całe tłumy zebrały się na placu by rozpocząć fetę. I pogoda zdawała się być sprzymierzeńcem dzisiejszego rozprężenia.
Przez cały dzień świeciło słońce a po zakończeniu jego kadencji, gdy na niebie pojawił się już półksiężyc, powietrze nadal było ciepłe co jakiś czas szarpane jedynie niewielkimi podmuchami wiatru. To wszystko sprzyjało oglądaniu
Strasznie długi robisz ten wstęp do imprezy. Nie było to typowe, nie mogli się doczekać, wszystko sprzyjało - wystarczyłoby wokół jednego z tych aspektów osnuć informację o samym festynie i iść dalej. Naprawdę, dla czytelnika to niezbyt atrakcyjny fragment tekstu - bardzo przegadany.
ania112 pisze:również godnej wielkości scenę.
jeśli już koniecznie, to "słusznej wielkości"
ania112 pisze: Obecnie przygrywał na niej jakiś mało znany zespół o nazwie „ estrell”, jej wokalista dość nieudolnie plagiatował właśnie trzecią z rzędu piosenkę „Lady Pank”.
jego
I "obecnie" i "właśnie" w jednym zdaniu to za dużo. Już wiemy, że to się dzieje "w tej chwili".
ania112 pisze:tańcującym parą
parom
ania112 pisze:Jacyś dwaj faceci stanęli prawie pod samą sceną i starając się zrobić konkurencje, zaczęli wydzierać się na całe gardło wymachując przy okazji rękami w których trzymali po butelce piwa, tak że mijając ich przechodnie musieli zastosować całą serię uników żeby ominąć cios.
Zdanie-koszmarek. I za długie i poskładane z brzydkich zdań (zwłaszcza końcówka).
Jacyś (także "jakiś" itd.) - tych słówek lepiej w narracji unikać. Tutaj zdecydowanie zbędny wtręt.
ania112 pisze:Ci którzy mieli dość ogólnego ścisku panującego na placu przeprowadzali szturm na stoiska, tam można było kupić dosłownie wszystko, od napojów po biżuterie.
"Szturm na stoiska" nie brzmi, jakby tam można było odpocząć od ścisku. Szturm zwykle kojarzy się z tłumem ludzi pchającym się w dane miejsce.
I znów interpunkcja. I nie lubisz chyba polskich znaków.
ania112 pisze:-Jakie to ładne, popatrz mamo!- Krzyczała jakaś mała dziewczynka, szarpiąc jedną ręką stojącą przy niej kobietę za spódnicę a w drugiej ściskając plastikowego kucyka pony.
Jakaś - do wywalenia.
I lekcja z poprawnego zapisywania dialogów do odrobienia!
Sporo osób wymknęło się również, by w pobliskim parku zaznać trochę spokoju. Cudownie spacerowało się po tych alejkach, wdychając różne zapachy które próżno było szukać w śródmieściu.
zapachy, których
Poza tym strasznie enigmatycznie piszesz, mało obrazowo. "Tych alejkach", "różne zapachy" - i co czytelnik ma sobie niby wyobrazić?
ania112 pisze:Ciemność przyodziewała to miejsce w specyficzny klimat, który pobudzał wyobraźnie i wywoływał wrażenie jakby wszystko mogło się tego wieczoru wydarzyć.
Podkreślony fragment brzmi "po polskiemu".
ania112 pisze:Nim wybiła godzina 21:00 głos wokalisty ucichł, gitarzysta przestał grać, jeszcze tylko pojedyncze struny drżały lekko wydobywając z siebie ostatnie popisowe dźwięki.
Wcześniej zapomniałam wspomnieć - liczby w tekstach literackich piszemy raczej słownie. Tutaj pasowałoby to zdecydowanie lepiej.
Poza tym spójrz na konstrukcję zdania. Zaczynasz "niem wybiła godzina" i podajesz, ze zespół przestał grać. A potem dopychasz do zdania, że struny jeszcze lekko drżały. Ta część po drugim przecinku nie bardzo pasuje stylistycznie.
ania112 pisze:Już po samym wyglądzie można było poznać że nie był on kolejnym artystą. Świadczył o tym choćby noszony przez niego, lekko wysłużony garnitur, niczym nie wyróżniająca się koszulę w bordowo- granatową kratkę i ulizane siwe włosy, które odsłaniały szerokie, poorane zmarszczkami niczym pole przed siewem czoło.
Widziałam już tylu różnych, dziwnie wyglądających muzyków, że nie wiem, czemu taki wygląd miałby o czymś świadczyć. Może brak innego anturażu - instrumentów itd. - ale o tym nie wspominasz.
ania112 pisze:Ktoś taki poluzowywał swoje maniery równie często co i krawat.
Wiem, co chciałaś zbudować, ale "poluzować maniery" to przekombinowane połączenie.
ania112 pisze:Wygląd nie mylił, rzeczywiście pan Bogdan był bardzo poważną osobą gdyż i funkcja prezydenta miasta była mało zabawna. Nie był stary gdyż liczył
Powtórzenie.
I naprawdę nie rozumiem, po co takie rozbudowane opisy jego wchodzenia na scenę, zaznaczanie, że "mężczyzna nie wyglądał na kolejnego artystę", jak tam wszyscy wiedzą, ze to prezydent miasta.
Strasznie przegadujesz.
ania112 pisze:Nie był stary gdyż liczył sobie 43 wiosny, cierpiał natomiast na chorobę którą wielu nazywało zgryźliwie „chorobą wyższych urzędników”, był on mianowicie dość gruby, tak że można było odnieść wrażenie że każdy krok stanowi dla niego rodzaj sportu ekstremalnego. Ogólnie był jednak bardzo lubianą osobą a swoje obowiązki wykonywał sumiennie.
Za dużo tego "bycia" - ogólnie na słowko "był" we wszelkich odmianach należy uważać.
Zdanie podkreślone aż się prosi o podział na krótsze.
ania112 pisze:Po wdrapaniu się na scenę, od razu skierował się na sam jej środek gdzie stał ustawiony mikrofon, zatrzymał się przed nim, po czym objął spojrzeniem wszystkich zebranych a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, tak jakby naprawdę wierzył że cieszy się na widok tego całego zgromadzenia.
Problem z "się" - analogiczny jak ze słówkiem "był". Jeżeli te wszystkie "się" wyglądają na konieczne, to należy przebudować po prostu zdania.
No i znów monstrualnie długie zdanie.
ania112 pisze:W tym momencie zerkną
zerknął
ania112 pisze:kiedy wielu straciło już nadzieje na powrót tej nocy do domu
a ktoś ich tam trzyma? ;]
ania112 pisze:już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć że coś jest z nim nie tak. Jego spocona twarz przypominała w odcieniu papier a oczy błądziły we wszystkie strony jakby szukały pomocy. Oparł się rękami o stół i zaczął ciężko dyszeć, zamarł przez chwile w takiej pozycji usiłując zebrać siły. Ludzie siedzący po obydwóch jego stronach szybko zorientowali się że coś jest z nim nie tak.
Powtórzenie całego fragmentu zdania.
ania112 pisze:ecz w porę udałoo mu się nad nimi zapanował.
udało zapanować
ania112 pisze:głaz który ciągnie ją w duł.
dół!
ania112 pisze:Teraz Oderwał spocone ręce od blatu, dopiero teraz gdy przyszło mu polegać wyłącznie na własnych siłach zrozumiał jak mało ich posiada. Z trudem udało mu się oderwać od ziemi drugą nogę która była znacznie ciężka,
powtórzenia
no i chyba "znacznie cięższa"
ania112 pisze:wytrwał by
wytrwałby
ania112 pisze:Szarpną
szarpnął
poczuł że zahacza koniuszkiem stopy o siedzenie, usiłował jeszcze złapać równowagę ale było już za późno. Poczuł
powtórzenia

Żeby nie było wątpliwości:
Mich'Ael pisze: Hmm... wymachując "rękoma", nie "rękami"? Nie jestem pewien, czy obie formy są dopuszczalne, po prostu "rękoma" lepiej mi brzmi.
Obie formy są poprawne.

O rany. W koncówce wytykałam już te błędy jakoś tak po łebkach, bo już nie wiedziałam, w co ręce włożyć. Tekst czyta się naprawdę ciężko. Gramatyka, ortografia, interpunkcja, konstrukcja zdań, zapis dialogów - wszystko leży. Wybacz, ale w takiej formie, to niezależnie od pomysłu i treści ledwo da się to czytać.
Strasznie też przegadujesz, rozwlekasz, opisując każdy szczegół, wprowadzając jedną postać na scenę przez dobry akapit. Musisz poszukać jakiejś równowagi - pokazać czytelnikowi swój świat, ale nie zasypywać go rzeczami, które bez problemu uzupełni jego wyobraźnia. Na przykład festyn - praktycznie każdy w życiu widział jakiś - wystarczy zaznaczyć, o co chodzi, ewentualnie kto gra, rzucić okiem na jakiś charakterystyczny detal i tyle. Stoiska, dzieciaki itd. czytelnik sam sobie dośpiewa.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”