Chart [kryminał/fragment]

1
Pamiętasz to dobrze: pustynia, powietrze suche, gryzące; słońce praży, rozgrzane ciało sprawia wrażenie, że odkleja się od szkieletu. Tymczasem idziemy jak wcześniej, być może nawet śmielej, przekonani, iż odwrotu nie ma, lecz że to właśnie w tym leży sens tego, co dopiero się wydarzy.
Poprosiłeś, żebym się zatrzymał; tak zrobiłem. Po chwili spojrzałem przez ramię, za siebie - chciałem zobaczyć, jak mnie zabijesz.
Odbezpieczyłeś rewolwer.

Greyhound

1994, Nowy Meksyk

To widzisz Cadillaca Eldorado, rocznik 90. Piękny, biały lakier mocno się zakurzy, nim dotrzemy do celu.
To prowadzę ja, Colter.
Colter - trochę jak Colt.
Colter - trochę jak cold.
Naciskam sprzęgło i wrzucam luz. Przy tej prędkości potoczymy się kilkaset metrów. Gdy się zatrzymamy, otworzę drzwi, zapalę papierosa. Poczekam. A kobieta za mną - Jenna - nie wypowie ani słowa. Taka jej rola.
- Podoba ci się? - zapytał Maks, kiedy pokazał mi jej zdjęcie.
- Urocza. W sam raz.
- Urocza? Jesteś pewien, że to właściwe określenie, właśnie takie, którego nie da się zastąpić?
Spojrzałem wówczas na niego; przyglądał się cierpliwie.
- Jest dobra - poprawiłem.
Jest dobra - i patrzysz w środkowe lusterko, spoglądań nań moimi oczami; jest dobra, powtarzasz za mną, może na głos, może tylko dla siebie.
Jest taka, ponieważ daleko jej do lalki; dziewczyna ma ostre, nadzwyczaj wyraiziste rysy. Włosy wypadałoby, żeby umyła; widać, że są tłuste, ale tutaj to nic dziwnego.
Wreszcie samochód się zatrzymuje. Robię to, co powiedziałem: uchylam drzwi, zapalam papierosa, zaciągam się po raz pierwszy, drugi, trzeci; i po raz czwarty - to mój pierwszy papieros od tygodni, w dodatku tani, mocny - i czuję: rzeczywistość nabiera koloru dymu.
Spójrzmy w lusterko, dziewczyna wie, że jest obserwowana.
Włosy, znowu włosy - ciemne i zarazem jasne, jak gdyby blond zmieszany z brązem; włosy - tłuste, postrzępione.
- Od jak dawna nie widziałaś domu? - pytam.
Odchylam lusterko w dół. Jenna pokazuje trzy palce. Trzy palce symbolizują trzy tygodnie.
- Z iloma ludźmi mogłabyś się spotkać, gdybym cię zostawił?
Znów kieruję wzrok na jej dłonie - jeden palec, z jedną osobą.
- Z kim? - Odwracam się i przypominam sobie, że ona nie odpowie. - Chcesz? - Pokazuję papierosa.
Chce.
- Weź wszystkie. - Podaję jej paczkę. - Nie ma ich dużo, nie wypaliłem tylko trzech.
Chcę wysiąść, ale wtedy dziewczyna łapie mnie za ramię.
- Zapalniczka - bełkocze chyba. Więc dostaje zapalniczkę.
Chcę wysiąść - i wysiadam. Trzy papierosy - o tyle przedłużyłem ten przegrany żywot.
Ostatnio zmieniony ndz 20 maja 2012, 12:07 przez gabim, łącznie zmieniany 3 razy.

2
sprawia wrażenie, że odkleja się od szkieletu.
"Sprawia wrażenie, że" takie połączenie brzmi źle i wg. mnie trzeba pozbyć się tego "że". Sprawia wrażenie odklejającego się...
przekonani, iż odwrotu nie ma, lecz że to właśnie w tym leży sens tego, co dopiero się wydarzy.
Nie są to zdania przeciwstawne, więc nie ma co używać "lecz". Niezbyt zrozumiałe jest te zdanie od "lecz". Ogólnie lepiej by wyszło gdybyś trochę rozbił te zdanie i wcześniejsze na parę mniejszych.
To widzisz Cadillaca Eldorado
To "to" nijak nie pasuje. Może "tu"?
że to właściwe określenie,(?) właśnie takie
przyglądał się cierpliwie
Zdjęciu czy bohaterowi?
zaciągam się po raz pierwszy, drugi, trzeci; i po raz czwarty
Bezsensowna wyliczanka moim zdaniem. Jest zbyt długa i zbyt "przewidywalna". Lepiej brzmiałoby jakieś zaciągnąłem się po raz pierwszy, drugi, siódmy, dziesiąty(wiadomo papieros ma ograniczenia, więc nie ma co się rozpędzać)
jeden palec, z jedną osobą.
W tym momencie czuję jakbyś traktował czytelnika jako niezbyt rozgarniętego. Wystarczy informacja ile palców pokazała(wcześniejsze objaśnienie jest przydatne, bo mogły być tygodnie, miesiące lub lata)
Nie ma ich dużo, nie wypaliłem tylko trzech
Za dużo "nie" jak na mój gust. Może "wypaliłem większość"? A może tylko mi to nie pasuje.
Zapalniczka - bełkocze chyba.
Skoro bełkocze, to niech tylko bełkocze, niech słowo wybełkotane pojawi się później, po przemyśleniu bohatera. Tj. Bełkocze coś, o zapalniczkę chyba chodzi(oczywiście nijak stylem się do twojego tekstu nie wpasowałem tym zdaniem;P)

W sumie takie strasznie nijakie. Na początku jakaś egzekucja, a później ktoś jadący z kobietą, która bełkocze. Wypala papierosa, oddaje paczkę i wysiada. I tyle. Chyba zbytnio przyciąłeś fragment, bo tego nijak się ocenić pod względem fabuły nie da.

Co do stylu, to uderzyła mnie liczba średników i myślników. O ile te drugie jakoś się komponowały, to średniki chyba ładniej będzie zastąpić kropkami.

3
Bawisz się stylem. Warto próbować, nie powiem, takie eksperymenty to niezła zabawa, no i fajna odskocznia od „codziennej” prozy. Ale mam kilka poważnych „ale”.
Primo, narracja jednak trochę przekombinowana. Pierwszoosobowa, drugoosobowa? Ciężko się połapać. Ostatecznie wyszło mi, że bohater opisuje wydarzenia w pierwszej osobie, a dodatkowo czasem zwraca się sam do siebie, ale naprawdę nie jestem pewna, czy dobrze do rozszyfrowałam. Pierwszy akapit raczej obala tę teorię – chyba że w międzyczasie zmienił się narrator - ale naprawdę nie wiem, jak to inaczej interpretować. Postaraj się to jakoś rozjaśnić.
Wnioskowałam głównie po tym fragmencie:
Jest dobra - i patrzysz w środkowe lusterko, spoglądań nań moimi oczami; jest dobra, powtarzasz za mną, może na głos, może tylko dla siebie.
Zakładając, że spoglądań to literówka. Bo jako dopełniacz liczby mnogiej od rzeczownika „spoglądanie”, w ogóle nie pasuje… Btw. źle użyłeś „nań”. Formy ściągnięte odnoszą się tylko do rodzaju męskiego, nań = na niego.

Secundo, domyślam się, że chciałeś zbudować wrażenie chwili – w opisach nie odnosisz się do przeszłości ani przyszłości [poprawka na fragment o wysiadaniu i paleniu: do przyszłości odleglejszej niż kilka linijek], nie tłumaczysz za wiele. Raczej starasz się oddać tu i teraz, słowo, gest, myśl, spojrzenie. Nie łatwo pisać coś takiego, trudno wtedy zapoznać czytelnika z intrygą. (Ale to tylko taka luźna uwaga, bo, jak słusznie napisał zagr, ten fragment jest zbyt krótki, by dało sie go ocenic pod względem konstrukcji fabuły). Ale znów przedobrzyłeś. Kiedy małe dziecko dostaje czekoladę, to cieszy się jak głupie, ale gdy zaczyna dostawać ją codziennie, szybko przestaje to być aż taką atrakcją. Tak samo z tekstem – zachowaj te poskracane, opierające się na skrótach myślowych zdania dla fragmentów, na które naprawdę chcesz zwrócić uwagę czytelnika. Wtedy może wyjść bardzo ciekawie. Obecnie jest męcząco.
zaqr pisze:
zaciągam się po raz pierwszy, drugi, trzeci; i po raz czwarty
Bezsensowna wyliczanka moim zdaniem. Jest zbyt długa i zbyt "przewidywalna". Lepiej brzmiałoby jakieś zaciągnąłem się po raz pierwszy, drugi, siódmy, dziesiąty(wiadomo papieros ma ograniczenia, więc nie ma co się rozpędzać)
Nie ma ich dużo, nie wypaliłem tylko trzech
Za dużo "nie" jak na mój gust. Może "wypaliłem większość"? A może tylko mi to nie pasuje.
A mi tam te zdania nie przeszkadzają. :wink: W pierwszym cytacie ta wyliczanka jest OK – facet dorwał się wreszcie(!) do fajek, i kilka pierwszych zaciągnięć wydaje mu się wyjątkowych. Kilka pierwszych, nie siódme i nie dziesiąte. Drugi z kolei to dialog, postacie nie muszą się wypowiadać superpoprawnie, takie drobne powtórzenia brzmią naturalniej. Imho przynajmniej.

Hmm… Chart, Greyhound… No, dobra, muszę przyznać, że jest w tym fragmencie kilka intrygujących tropów. Mój faworyt to sprawa papierosów – co się działo z bohaterem, że najpierw wypalił niemal całą paczkę, zostały cztery, a potem nie palił kilka tygodni? Pewnie, mógł próbować rzucić, ale wtedy przechowywanie tej jednej paczki byłoby cokolwiek dziwne – tylko niepotrzebnie by go korciła. Wiesz, jeśli okaże się, że to bez znaczenia, że to całe gadanie o paleniu to tylko taki zapychacz, będę rozczarowana. :wink:
A propos: strasznie mi zgrzyta to „rzeczywistość nabiera koloru dymu”. Kolor dymu raczej kojarzy się z czymś szarym i mętnym, tymczasem Colter dostarczył wygłodniałemu organizmowi nikotyny, gwałtownie powinien otrzeźwieć. Kombinowałabym więc z porównaniem, które dodaje rzeczywistości wyrazistostości – może jakieś „nabiera smaku/ostrości dymu”, coś w tym stylu. Ale Twój „kolor dymu” też nie jest błędem, tylko po prostu do mnie ta metafora nie przemawia.

4
...rozgrzane ciało sprawia wrażenie, że odkleja się od szkieletu.
Takie porównanie budzi we mnie opór. Raz że trudno mi sobie takie odklejanie wyobrazić, dwa, dlaczegóż gorąco miałoby powodować odklejanie się ciała. To koszulka może się przykleić.
Tymczasem idziemy jak wcześniej, być może nawet śmielej, przekonani, iż odwrotu nie ma, lecz że to właśnie w tym leży sens tego, co dopiero się wydarzy.
To, tym, tego - zbyt dużo nieokreśloności w jednym zdaniu.
Po chwili spojrzałem przez ramię, za siebie - chciałem zobaczyć, jak mnie zabijesz.
Spojrzeć przez ramię = spojrzeć za siebie.
To widzisz Cadillaca Eldorado, rocznik 90.
Tu widzisz...
Colter - trochę jak Colt.
Colta piszemy z małej.
- Podoba ci się? - zapytał Maks, kiedy pokazał mi jej zdjęcie.
- Podoba ci się? - zapytał Maks pokazując mi jej zdjęcie.
Jest dobra - i patrzysz w środkowe lusterko, (1)spoglądań nań moimi oczami; jest dobra, powtarzasz za mną, (2)może na głos, może tylko dla siebie.
(1) Spoglądając.
(2) Może na głos, może tylko w myślach.
Jest taka, ponieważ daleko jej do lalki; dziewczyna ma ostre, nadzwyczaj wyraiziste rysy.
Wyciąć.
Włosy wypadałoby, żeby umyła; widać, że są tłuste, ale tutaj to nic dziwnego.
Wypadałoby żeby umyła włosy, ale tutaj to nic dziwnego. Można się domyśleć że są tłuste.
Robię to, co powiedziałem: uchylam drzwi, zapalam papierosa, zaciągam się po raz pierwszy, drugi, trzeci; i po raz czwarty - to mój pierwszy papieros od tygodni, w dodatku tani, mocny - i czuję: rzeczywistość nabiera koloru dymu.
Robię to, co powiedziałem: uchylam drzwi, zapalam papierosa, zaciągam się po raz pierwszy, drugi, trzeci, czwarty. To mój pierwszy papieros od tygodni, w dodatku tani i mocny. Czuję, jak rzeczywistość przybiera kolor dymu.
Włosy, znowu włosy - ciemne i zarazem jasne, jak gdyby blond zmieszany z brązem; włosy - tłuste, postrzępione.
O tłustych włosach już było, za dużo jak na taki mały fragment.
Nie ma ich dużo, nie wypaliłem tylko trzech.
Zostały tylko trzy.

Tak prawdę mówiąc nie za bardzo wiem o czym jest ten tekst. Stworzyłeś bohaterów i zamknąłeś ich w aucie na pustyni z paczką papierosów. Max będzie zabijał Coltera, Jenna jest chyba dziewczyną tego ostatniego. No i tyle wiadomości. Reszta same niewiadome, wiele tajemniczości. Do kogo Colter się zwraca? Dlaczego czasem opowieść przechodzi w czas przeszły?

Pomysł dobry, wykonanie nie wyszło. Powtórzenia, czasem niezbyt wprawny język. Ciekawy styl opowiadania, ale zbyt tajemniczo poprowadziłeś historię, namieszałeś z czasami i wyszedł galimatias.

5
Za wiele tajemnic. Ale całość by mi się ładnie ułożyła, gdyby początek był jaśniejszy.
gabim pisze:Poprosiłeś, żebym się zatrzymał; tak zrobiłem. Po chwili spojrzałem przez ramię, za siebie - chciałem zobaczyć, jak mnie zabijesz.
Odbezpieczyłeś rewolwer.


Kto to mówi i do kogo? On do niej? Ona do niego? jeśli spojrzeć na gramatykę, to mężczyzna do mężczyzny. A w takim razie jak się ma ciąg dalszy do wstępu? Gdyby mówił mężczyzna do kobiety albo odwrotnie - kobieta do mężczyzny, to sprawa nabrałaby sensu. Byłaby to krótka historyjka o zabijaniu. Tylko teraz nie wiem, kto kogo zabije. Ona jego, czy on ją.
Gdyby to jasno określić, to czytelnik nie czułby się tak zagubiony.

Sam pomysł mi się podoba. Ta oszczędność w słowach, skupienie na kilku czynnościach, kilku spostrzeżeniach. Palenie, obserwowanie w lusterku ofiary/mordercy. Pewne niedopowiedzenia, jak choćby to dlaczego długo nie palił...

Może powinieneś trochę więcej nad tym popracować? Rzucić czytelnikowi jakieś koło ratunkowe, żeby nie był jak dziecko we mgle?

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron