Zabawa w pokój

1
Mało się tu udzielam, z powodu trwających matur (ostatni egzamin dopiero w piątek, ech), ale wkleję. Nic nowego, mam jednak sentyment do tej mini.

Aha: obserwuję trochę wasz Turniej i miło mnie zaskoczyło, gdy wytypowano mnie jako osobę kryjącą się pod jedną z literek. :P Nie sądziłam, że mnie ktoś tu kojarzy, heh.



Upał, że aż głowa bolała. Szliśmy na pokój, bo w wojnę już nikt się nie chciał bawić. Zresztą, rodzice zabrali Wojtula, jakby był im do szczęścia potrzebny, a Okularnica zdjęła okulary i teraz nikt jej nie rozpoznaje. Głupio walczyć tylko w trójkę. Mrówka od razu by marudził, że dostał gorszego sprzymierzeńca, fajtłapowatego Owsika, który łasi się do mnie. Głupi jak but, i ja mam z takim być? Do tego ta broń - ciągle się suszyła.
- Ciepło, a nie chce schnąć - zauważyłam. - Ej, Owsik, za słabo wyżąłeś!
Udał, że nie słyszy. Patrzył, gwiazdkę chciałby mi dać, ale nie ma jak, bo dzień. A w nocy śpię, on śpi, tylko Mrówka wolał chodzić po dworze w poszukiwaniu skarbu. Mówi, że wojna wciąż trwa, nawet podczas pokoju.
- Znajdę skarb - powiedział któregoś razu - i załatwię wszystkich!
- Czyli kogo?
- No wszystkich!
Nie pytaliśmy, czy łącznie z nami, głupio byłoby niszczyć znajomość. Mrówka w ogóle lubił dziwactwa: jak kogoś nie załatwiał, to pomagał, chociażby samemu sobie. Węszył, zastanawiał się, stawiał tezy, a czasem hipotezy, a wtedy myślał jeszcze bardziej. Nikt nie umiał tak dumać jak on. Osobiście go podziwiałam, Owsik zaś zazdrościł, wiedział bowiem doskonale, że nie dana mu mądrość Mrówki. Nie wiadomo, po co przychodził na świat. I głupi, i bronią zająć się nie potrafił. Wyciskał, wyciskał jakby od niechcenia i ona dalej mokra, sznurek uginał się pod jej ciężarem, zaraz puści - w ostatniej chwili sytuację uratował ojciec. Który? nie mam pojęcia, bardzo do siebie podobni. Matki zresztą też.
- Przerwa, co? - zagadnął wesoło. Znał nasze zabawy i wcale im się nie dziwił. - Coś wam nie chce broń schnąć.
- To przez... - zaczęłam, ale Mrówka nakazał mi milczenie. Owsik powoli robił się blady ze strachu, że go ojciec - własny albo cudzy - zamknie w lochu na chlebie i wodzie. - Jakoś to słońce...
- Co słońce? Mocno grzeje. Broń więc powinna szybko schnąć.
- Ale nic się nie chce.
- No i?
- No i broń też nie chce. Schnąć, znaczy się.
Ojciec pokiwał głową. Kochał kiwać, dziw, że mu jeszcze nie odpadła. Musiał być to rodzic Mrówki, bo przed odejściem powiedzieli coś sobie szeptem. Mrówka się uśmiechnął, a mężczyzna poklepał go po ramieniu. Jak tata z synem, normalne. Zaraz też chłopak potwierdził moje przypuszczenia:
- Stary zaproponował, żebyśmy udawali martwych. Wiecie, już po wojnie, my zginęliśmy i teraz leżymy. Jesteśmy całkowitymi, wystygłymi trupami, które zżerają robaki. Owsika już prawie zeżarły, bo pierwszy dostał, załóżmy, kulką w łeb. Ty, Witka, oberwałaś granatem. Leżysz tu, tu i tam. A ja... Ja się nadziałem na nóż największego wroga, którego załatwię jako duch. Patrzcie!
Mrówka wydał z siebie przeraźliwy dźwięk i zaczął biegał w kółko z wyciągniętymi ku górze rękoma. Owsik się wystraszył.
- Nie podoba mi się ta zabawa - rzekł. - I nie cierpię robaków.
- Muszą być! Zginąłeś, więc się rozkładasz. - Mrówka popchnął go na ziemię, tak że chłopak upadł. - Leż i przynajmniej udawaj. Nie zamykaj oczu, będziesz bardziej przerażający.
- Też mam leżeć? - spytałam.
- Ty musisz się rozczłonkować.
- Jak?
- Najlepiej byłoby cię pokroić.
- Zwariowałeś!
- Wiem i dlatego będziesz biegać od jednego miejsca do drugiego, by być w różnych miejscach jednocześnie. Bo jesteś w częściach, wiesz...
- Wiem.
Biegałam jak szalona po podwórku, Owsik leżał z wytrzeszczonymi oczami, a Mrówka udawał ducha. Głupi pokój, ale dawało się bawić. Tylko niekończący się upał przeszkadzał, pewnie będzie padać w nocy i znów Owsik się nawrzeszczy ze strachu, wszyscy się obudzą i Mrówka zechce tych wszystkich pozałatwiać.
- Uuu! - wył. - Gdzie mój zabójca?
- Nie mamy zabójcy - odpowiedziałam i stanęłam.
- To na kim mam się zemścić?!
- Może Wojtul zaraz wróci?
- Prędzej Okularnica założy okulary. Biegaj!
- Zmęczyłam się. Czy człowieka męczy bycie trupem?
- Nie wiadomo, załóżmy więc, że tak. Biegaj!
Ruszyłam ponownie, ale teraz Owsik się sprzeciwił. Mokry od potu zdawał się zaraz umrzeć z wyczerpania. A przecież już nie żył, ba, rozkładał się.
- Leż! - Mrówka popchnął go po raz drugi.
- Nie mogę udawać zombi?
- Zombi nie istnieje. Leż!
Upał się zmniejszał, znak, że wieczór się zbliżał i zaraz rodzice nas zawołają do domów. Cieszyłam się, bo byłam zmęczona rozczłonkowaniem, a i Owsik narzekał na ból pleców oraz oczu. Jedynie Mrówka cieszył się zabawą, chociaż nie miał kto robić za jego zabójcę. Na pewno Wojtul już nie wróci, Okularnica nie założy okularów. Taki pokój jak nasz potrwa jeszcze bardzo długo, może wieczność.
- Aaa! - krzyknął w pewnym momencie Owsik. - Robak mi chodzi po nodze.
- Cicho, trupy nie mówią.
- Ale ja mówię. Mówię, bo robak mnie gryzie. Prawdziwy, nie wymyślony!
- Popłacz się! No dalej!
Owsik nie wytrzymał - wstał i pobiegł z płaczem do domu. Mrówka rozłożył ręce, ja również, bo głupio byłoby nie rozłożyć w takiej sytuacji. I co, mieliśmy się w dwójkę bawić? Zresztą, wieczór przyszedł, zrobiło się znacznie zimniej i chmury nadeszły. Będzie burza jak nic.
- Trzeba wracać - powiedział Mrówka, biorąc nadal mokrą broń pod pachę. - Wracać z pokoju. Jutro się pozałatwia wszystkich.
Ostatnio zmieniony wt 19 cze 2012, 21:35 przez patkazoom262, łącznie zmieniany 3 razy.
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

2
Tekst świetny. Czarujesz słowem i tylko zastanawiam się, czy na dłuższej trasie np. 200 tys znaków udałoby się utrzymać ten poziom i nie zanudzić/uśpić czytacza. Utrzymasz?
Na krótkim dystansie ciężko dotrzymać Ci kroku. Takie teksty potrafią skutecznie zniechęcić innych do pisania, naprawę:)

3
patkazoom262 pisze:Wyciskał, wyciskał jakby od niechcenia i ona dalej mokra, sznurek uginał się pod jej ciężarem, zaraz puści - w ostatniej chwili sytuację uratował ojciec.
Tutaj, jak dla mnie, troszkę za dużo na raz w jednym zdaniu. Za dużo podmiotów, za dużo czynności.
patkazoom262 pisze:na chlebie i wodzie
zmieniłabym na "o chlebie i wodzie"

Dzieciaki opisane obłędnie :D Bardzo mi się to przyjemnie czytało. Nie widzę nijak czegoś takiego, jako dłuższej formy, ale w taki sposób jak najbardziej się sprawdziło. Nie chciało mi się jakoś specjalnie w tym grzebać - przyjemność sobie psuć - ot, powyżej dwa takie miejsca, w których mój wewnętrzny lektor coś tam marudził.
Na brak jakiejś szerszej fabuły natomiast nie marudził (co mu się często zdarza), chyba za bardzo wkręcił się w klimat.
Zabawy dzieciaków oddane super. Numer z rozczłonkowaną dziewczynką - fajna, dziecięca logika. Po prostu, jak dla mnie, wyszło zabawnie i wiarygodnie całkiem (chociaż z fajnym przerysowaniem).

Powiem szczerze, patka, że bardzo ciekawa jestem jakiegoś dłuższego opowiadania w Twoim wykonaniu. Masz coś w zanadrzu albo w planach?

Ogólnie ta miniaturka mi się spodobała, mimo że fanką szortów nadal nie jestem ;)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

4
Adrianna pisze:Nie widzę nijak czegoś takiego, jako dłuższej formy,
A ja - przeciwnie. Świat tych dzieciaków wciąga, a one z tą swoją logiką (fajnie przedstawioną!) rozkminiają całkiem poważne sprawy. Bo jeżeli zabawy odzwierciedlają rzeczywistość, to pokój jest wtedy, kiedy jeden jest (tylko) trupem, a drugi trupem rozczłonkowanym. To coś mówi o świecie poza zabawą.

Ja bym się chętnie dowiedziała, w co jeszcze te dzieci się bawią.

Jedna rzecz mi tutaj troszkę przeszkadzała: zaczęcie "w środku rzeczy". Takie początki często się sprawdzają, ale tutaj jakoś nie. Jest strasznie obco i miałam odczucie, że czytam fragment wyrwany z większej całości. Przydałby się jakiś wstęp, chwila spojrzenia na bohaterów z zewnątrz, zanim damy nura do środka. Chyba, że to naprawdę jest fragment większej całości?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
Dziękuję za komentarze. :)
Pilif pisze:Czarujesz słowem i tylko zastanawiam się, czy na dłuższej trasie np. 200 tys znaków udałoby się utrzymać ten poziom i nie zanudzić/uśpić czytacza. Utrzymasz?
Heh, nie wiem, wydaje mi się, że lepiej mi wychodzą krótkie teksty, choć dłuższe też staram się pisać. Oczywiście staram się pisać różnorodnie.
Adrianna pisze:Powiem szczerze, patka, że bardzo ciekawa jestem jakiegoś dłuższego opowiadania w Twoim wykonaniu. Masz coś w zanadrzu albo w planach?
Plany to ja mam i to jakie :D Choć przede wszystkim chciałabym pewien dramat napisać, który ciągnie się za mną od jakiegoś 2009 roku. Niestety, mam słomiany zapał, więc wiele projektów, które zacznę, nie udaje mi się dokończyć.
Thana pisze:Chyba, że to naprawdę jest fragment większej całości?
Nie, nie, to całość.

Jeszcze raz dziękuję za miłe opinie. :)
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

6
stawiał tezy, a czasem hipotezy
Tu jest jak dla mnie zgrzyt. Takie słowa nie pasują do dziecięcego świata.
Matki zresztą też
Ojców jeszcze da się zrozumieć, ale mama, to długo jest mama i dzieci niechętnie odstępują od tej formy(nawet dzisiejsze dzieci w późniejszych klasach podstawówki używają tej formy).
Broń więc powinna szybko schnąć
"Więc" wyeksmitowałbym na początek zdania, lub zmienił je tak, żeby w ogóle się w nim nie pojawiło.
Kochał kiwać, dziw, że mu jeszcze nie odpadła
Wcześniej było powiedziane, że nie wiedziała nawet czyj to ojciec. A jeśli chodziło jej o obserwację(cały czas trwania rozmowy kiwał głową) to zdanie musiałoby brzmieć nieco inaczej.
Leżysz tu, tu i tam
Genialne;D
rzekł
Kolejne słowo niezbyt pasujące do dziecięcego świata.

Trzeba przyznać, że fragment bardzo przyjemny. Skojarzył mi się z mieszaniną "chłopców z Placu Broni" i "dzieci z Bullerbyn" - muszę przyznać, że połączenie bardzo udane. Dzieciaki są dziecinne, zabawy nie muszą mieć sensu, a wszystko oprawione ładną formą;)
Gratuluję tekstu i popieram Pilifa - aż nie chce się pisać po przeczytaniu czegoś takiego.

8
Więcej nie będę.
Oj co to to nie. Zdecydowanie chciałbym przeczytać coś dłuższego Twojego autorstwa, niekoniecznie w takiej konwencji;)

9
- Wiem i dlatego będziesz biegać
Przecinek po "wiem". :)

Świetna miniaturka! Przeurocza! Pamiętam Cię jeszcze sprzed paru lat i, jeśli mnie pamięć nie myli, poczyniłaś wspaniałe postępy! Gratuluję! Tym milej się czyta i - wręcz przeciwnie - aż samemu chce się coś szybko napisać. Czyli że tekst inspirujący. :)

Bardzo zgrabnie i przekonująco oddałaś świat tych dzieci. Uwierzyłem w nie w 100%, a to najważniejsze. Zgadzam się z tym, co mówili poprzednicy, zgadzam się też częściowo z Thaną - coś trochę zgrzyta w początku. Mnie się wydaje, że to nie tyle nagłe wejście w akcję (to zawsze popieram, tutaj takoż), co spiętrzenie postaci na początku. Zawrót głowy, czytelnik zamiast wkroczyć śmiało w tekst, od razu zastanawia się, kto jest kto, i co się w ogóle dzieje. Sugerowałbym troszkę to przemodelować, zrobić bardziej "reader-friendly". ;)

Jak teraz przeglądałem dialogi, chcąc pochwalić, że ładnie brzmią, to natknąłem się na to:
- Zmęczyłam się. Czy człowieka męczy bycie trupem?
- Nie wiadomo, załóżmy więc, że tak.
Nie sądzisz, że to nie pasuje do Mrówki? Sztywno brzmi. Może "niech będzie, że tak"? Ale ogólnie: dialogi brzmiały ładnie.

Trochę nie zrozumiałem też tego, że nie rozróżniali swoich rodziców. Wydaje mi się to jedynym niewiarygodnym elementem miniatury. Dziecko nie rozpoznaje własnego taty/własnej mamy? Możesz mi to przybliżyć? Może coś mi umknęło?

Ale ogólnie: mega! Bardzo pozytywny, bardzo dobrze napisany tekst. I tytuł dobry, trochę przewrotny, bo moją pierwszą myślą był pokój fizyczny, pomieszczenie. ;) A tu o. Ładne, ładne. Dzięki za tę przefajną miniaturkę i pozdrawiam.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony śr 13 cze 2012, 13:30 przez Patren, łącznie zmieniany 1 raz.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

10
Standardowo napiszę, że nie czuję się wyrocznią, a mój komentarz to raczej rady, pomysły i spojrzenie z pozycji czytelnika.
Postaram się też nie dublować wcześniejszych uwag. Chyba że będę miał coś do dodania.
Wyciskał, wyciskał jakby od niechcenia i ona dalej mokra, sznurek uginał się pod jej ciężarem, zaraz puści - w ostatniej chwili sytuację uratował ojciec.
To powtarzające się "wyciskał" mi jakoś zgrzyta. Może oddzielić je kropką?
zaczęłam, ale Mrówka nakazał mi milczenie
Tu dobrze byłoby doprecyzować, w jaki sposób nakazał. Gestem?

Bardzo mi się podobało, to opowiadanie.
Początek rzeczywiście jest trochę nafaszerowany informacjami, które mogą wprowadzić w chwilowe zakłopotanie, ale już po momencie się odnalazłem ;).
To z rodzicami też było dziwne. Dlaczego nie rozpoznaje? A po chwili już rozpoznaje? Ten fragment w ogóle wydawał mi się zbędny i bez wpływu na akcję.
Czytało mi się bardzo przyjemnie i po pewnym czasie przestałem nawet wypatrywać zgrzytów, a kontynuowałem dla samej przyjemności czytania :)
Całość przypomina mi dzisiejsze filmy animowane. Niby dla dzieci, ale tak właściwie to dla dorosłych.
Świetna narracja i psychologia dzieciaków. Przyłączę się do tej części komentujących, którzy czekają na rozwinięcie w dłuższej formie. Chętnie poczytałbym o dalszych przygodach tych dzieciaków.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”