Mały Grabarz.
Średni Grabarz.
Trzeci Grabarz.
Osoba towarzysząca Małemu Grabarzowi.
Osoba towarzysząca Drugiemu Grabarzowi.
Osoba towarzysząca Trzeciemu...
- Gdzie twoja kobieta? - spytał Siwy, gdy spostrzegł, że miejsce obok Trzeciego Grabarza jest wolne. Ten zaś wzruszył tylko ramionami, jakby na nic więcej nie było go stać.
- Gdzie twoja kobieta? - Siwy powtórzył pytanie. I dalej zero odzewu, tylko znów ten gest udawanej obojętności i smutne spojrzenie, które się dostrzegało, kiedy wzrok przebił się już przez gęsty dym. Ten gęsty dym zaczynał wówczas drażnić, mimo że wcześniej wydawał się nie mieć znaczenia.
- Zgaś to - rozkazał Siwy surowo, winą za swoje niezadowolenie obarczając zaciągającego się po raz któryś Małego Grabarza. Na widok wściekłości malującej się na twarzy Popielatowłosego, zadusił prędko fajkę i wsunął do szufladki pod stołem.
- Gdzie twoja kobieta? - padło po raz trzeci pytanie. - Dlaczego nie ma jej tu z tobą?
Trzeci Grabarz znowu odegrał nieprzejętego. W pewnej chwili sięgnął po wymiętego papierosa i już miał go zapalić, gdy pięść Siwego trzasnęła w stół. Sztućce podskoczyły, zebrani niemalże rozpierzchli się po sali. Z Siwym nie warto zadzierać.
- Nie mam kobiety - wyznał Trzeci Grabarz.
Większość okazała zdumienie. Nawet Popielatowłosy.
- Jaka kurwa? - wydusił przez ściśnięte gardło.
- Ano taka.
- I ty przez te lata leciałeś z nami w chuja?
- Leciałem.
- Po co?
- Bo się wstydziłem.
Oczy wszystkich powędrowały w stronę Trzeciego. Siwy aż się wzdrygnął.
- Rozumiem - odparł zupełnie spokojny. - Moi drodzy, nie przerywajmy sobie. No, proszę wprowadzić orkiestrę! - Wykonał ten swój charakterystyczny, szeroki ruch i do sali wkroczyli muzycy. - Panowie, zacznijcie od czegoś wesołego!
I zaczął się koncert różnych kultur: mieliśmy w swoim gronie Polaków, więc nie obeszło się bez mazurka; byli pośród nas Ukraińcy, musieliśmy pozwolić, by zaprezentowali rodzimy folklor; byli Niemcy, gotowi do upadłego zachwycać się ojczystymi kompozytorami. Długo by tak wymieniać.
Wreszcie nadeszła pora na sentymentalny kawałek.
- Co zagrać? - zapytał ktoś z bandu.
W tej sprawie decydujący głos należał do Siwego. - Co zagrać? - powtórzyłem mu pytanie.
- Gary’ego White’a w duecie z Vivien Kelly - odparł.
Nazwiska znałem, ale nie miałem pojęcia, o jakim utworze może mówić. Przyznałem się więc, że nie znam ani jego kawałka, który White nagrał z Kelly.
- Orkiestra będzie wiedziała, o co proszę - obiecał i zniknął na zapleczu.
Wróciłem do sali.
- Duet White i Kelly.
Członkowie bandu popatrzyli po sobie, nie ukrywali zdziwienia.
- Coś nie tak? - spytałem, chcąc ich ponaglić.
- Wcześniej zażądał...
- ... wolnej piosenki, sentymentalnej, rozumiesz - dokończył saksofonista, odłożywszy instrument.
- A to nie będzie wolna, sentymentalna piosenka?
Jak jeden brat pokręcili głowami.
- To „Got My Mojo Working“. Nic z tych rzeczy - wyjaśnił. Potem odwrócił się do swoich. - Panowie, myślicie, że Siwy się pomylił?
Zaprzeczyli.
- To nie w jego stylu - stwierdził któryś.
- Więc co robimy?
- Radzę go nie wkurzać, i tak nie jest dzisiaj w humorze. - Muzyk wrócił po saksofon. - Gramy!
Wtedy się zaczęło: tłum, przygotowany na płaczliwą melodię, wpijał we mnie zniecierpliwione, może wręcz obrażone spojrzenia.
- To nie ja - wyszeptałem.
Niespodziewanie na salę wkroczyła brygada złożona z co najmniej sześciu uzbrojonych po zęby typów; każdy z nich ściskał oburącz ciężki strażacki topór. Zaczęła się rzeź.
Stypa u Siwego (I) (miniatura, 1-szy fragment)
1
Ostatnio zmieniony pn 07 maja 2012, 11:46 przez gabim, łącznie zmieniany 3 razy.