Ostrzeżenie o wulgaryzmach
- Musisz mnie, Jacuś, kurwa, zrozumieć Jacuś musisz mnie no po prostu… Jacek kurwa wiesz jak jest pół kilo prochu niby, Jacek, dużo, a kurwa nie dużo wcale. Tak naprawdę. Rozumiesz to, Jacuś ? Przecież wiesz że ja oddam, zawsze oddaje, Jacek, do kurwy nędzy.
Jacek opierał się o ścianę i wpatrywał w zachmurzone niebo.
- Jacuś ? – Rozpoczął po raz kolejny wychudzony chłopak. Jego blada cera idealnie współgrała z białym longsleevem z napisem „Techno people”. – A pamiętasz jak lataliśmy razem na Legię ? Pamiętasz, Jacek, musisz pamiętać. Kiedyś byłeś chudym szczurem a ja cie broniłem, Jacek chłopaczyno, mordeczko moja, wariacino….
- Za to teraz, Jacek wieli pan. – Postanowił zmienić front ćpun. Widział że jego taktyka błagającego o litość szczeniaczka nie skutkowała. – Jacek poszedł na siłownie, Jacek dopierdolił mete, Jacek zaczął się napierdalać na MMA. Jacek trzęsie dzielnicą. Nie pamięta o starych kumplach.
Jacek dalej stał nie wzruszony. Spojrzał na swój zegarek. Nie jakiś rolex, ale na tym osiedlu nawet master znaczył dużo. Dochodziła ósma. Poranna msza powoli zmierzała ku końcowi.
- Jacek- powiedział błagalnym tonem, już nie stojąc, a klęcząc, uczepiony nogawki Levisów 501 narkoman- Daj mi szansę, błagam cię, kurwa !
- Upierdolisz mi spodnie. – Odezwał się po raz pierwszy drugi z uczestników tej, wyglądającej coraz dziwniej sytuacji. Był ochrypnięty. Nie z natury, po prostu ciągnęła się za nim paskudna grypa. – Upierdolisz mi spodnie.
- Jacek, błagam, Jacek daj mi czas, tydzień, góra dwa, oddam kurwa wszystko z nawiązką !
- Puść mnie, spodnie mi ujebiesz.
Ćpun nie słuchał, zamiast tego coraz mocniej obejmował łydki Jacka.
- Spodnie będę miał brudne. Już dobra, dam ci tydzień.
Chłopak spojrzał wzrokiem pełnym wdzięczności i uniósł ręce w górę, jak gdyby otrzymał łaskę od mądrego, sprawiedliwego Boga. I Puścił jeansy.
Pierwsze uderzenie kolanem, które spadło na jego twarz było tylko zwiastunem nadchodzącego bicia.
- Ty kurwo zajebana. To ja ci pół kilo prochu daje na plecy, a ty mnie wydymać chcesz ? Tak mi się odwdzięczasz, Michałku ? – poprawił kopnięciem w nerki, Michał jęknął głucho. – Leż tu.
Diler odszedł od swojego dłużnika i otworzył bagażnik swojego czarnego BMW E30. Wyjął z niego klucz francuski i gumowe rękawiczki, które od razu założył.
- Brudasie, gołą ręką cie nie tknę – Powiedział Jacek, podrzucając klucz w ręce i patrząc się na niego. Widać było wyraźnie zastanowienie, odmalowane na jego twarzy. – Dobra, nie tutaj. Do bagażnika, ruchy kurwo !
Ćpuń wstał, rozmasowując jedną ręką obity brzuch, drugą trzymając się za nos.
- Jacusiu ? – Odezwał się głos za plecami.
Diler odwrócił się. Przed nim stała kobieta, w wieku emerytalnym.
-Cześć babciu, jakaś krótka ta msza dzisiaj !
-Kochanieńki, a dlaczego ten młody człowiek wchodzi do twojego bagażnika ?
-Widzisz, kolega się ubrudził i żeby mi nie ubrudzić tapicerki… co nie ?
- Tak. Dokładnie tak pani Puławska. – Potwierdził niechętnie narkoman, brudny od ziemi, na której jeszcze przed chwilą leżał.
- To bardzo miło z twojej strony młodzieńcze. Obiad będzie dopiero za dwie godziny, ale pani Pająkowska bardzo prosiła byś pomógł jej w zakupach.
- To nie potrwa długo. Wrócę za godzinkę ! Pa babciu. Pożegnaj się kurwo z babcią. – Szepnął Jacek do ucha Michała.
- Do widzenia pani, pani Puławska.
- Do zobaczenia chłopcy.
Odczekali chwilę w napięciu, zanim starsza pani zniknęła za rogiem bloku. Młody diler kopnięciem w tyłek ponaglił swojego dawnego kolegę do wejścia do bagażnika. Natychmiast go zamknął i ruszył. Cel ich wycieczki nie był wcale tak daleko: Pub szwagra znajdował się tylko kilka ulic od kościoła.
Mijali kolejne, banalnie szare bloki, skręcili za parkiem, by od razu zajechać na tył baru, chodź nazwą bardziej odpowiednią dla tego miejsca była speluna. Obdrapane ściany z zewnątrz i wewnątrz, brud, ślady spermy i moczu na kanapach. Na tym tle zupełnym kontrastem była ładna, naturalna, nie umalowana kelnerka. Jacek przywitał się z nią i zapytał o szwagra i siostrę. Jak zwykle siedzieli na zapleczu.
- Na co czekasz ? Chodź !- Zawołał do Michała, który został nieco z tyłu.
Ściany pomieszczenia do którego weszli były oklejone plakatami raperów ze stanów i Polski. Podłoga kiedyś wyłożona płytkami, teraz wyglądała na układankę, z której ktoś wyrwał trzy czwarte puzzli. Jego siostra, Anka i jej mąż, Tomek, leżeli na kanapie i patrzyli się w telewizor, śmiejąc się głośno.
- Brat ! Braciszek przyszedł ! – Wykrzykiwał naćpany szwagier, próbując przytulić Jacka, który instynktownie się odsunął. Siostra nawet nie zwróciła na niego uwagi.
- Dobra, zróbcie sobie przerwę od pracy. Muszę porozmawiać z Michałem na osobności, w ciszy.
- Co on ci, kurwa, zrobił ? Nie spłaca ? To zajeb go w jakimś lesie, a nie kurwa, tu.
- Nie zajebie go. Dam mu tylko lekcję.
- To na chuj mamy wychodzić ? – Zapytała siostra w wyraźnym roztargnieniu, szukając zapalniczki, by odpalić tkwiącego w ustach papierosa. Była ładna, mimo że narkotyki powoli ją wyniszczały.
- Nie chcę żebyś na to patrzyła. – Odpowiedział bez namysłu Jacek.
- Patrzymy na telewizor.
- Jacek, błagam cię, odpuść … - Spróbował po raz kolejny młody ćpun. Szybko jednak uciszył go łokieć, który znalazł się na jego łuku brwiowym. Krew trysnęła, narkoman padł na klęczki.
- No i sobie polówkę z Cipo-Baxxa przez ciebie ujebałem. – Stwierdził sucho jego oprawca.
- Tomeeeeeeeek – zanosił się szlochem Michał- Ćpaliśmy razem, jesteśmy kumplami, pamiętasz ?
- Pamiętam. Ty, kurwa, faktycznie. Ostatnie dwa tygodnie proch szedł od ciebie strumieniami. Skąd ty kurwa miałeś tego aż tyle ? – Pytał wyraźnie zdziwiony Tomek. – A zresztą, chuj z tobą. Kurwom jesteś i kurwą umrzesz.
Jacek otworzył szafę i założył fartuch, noszący na sobie wyraźne ślady smaru samochodowego i krwi.
Michał nie zdążył nawet mruknąć, gdy pierwsze uderzenie klucza francuskiego spadło na jego szyję. Posiniał, wypluł żółć przed siebie. Jacek podniósł go, oparł o ścianę i znowu uderzył, tym razem w żebra. Kolejny upadek i znowu diler postawił swojego dawnego kumpla na nogi. Cios w usta powybijał zęby, teraz ćpun pluł nie żółcią, ale krwią. Schemat powtórzył by się jeszcze kilka razy, gdyby ofiara była wytrzymalsza. Człowieka który zemdlał nie da się oprzeć o ścianę.
- Ale się kurwa upociłem. – Skomentował Michał. – Świnia, pierdolona, zmęczył mnie. Posypcie lepiej kręskę.
Wciągnął, świat zawirował.
- Fajrant, kurwa ! – Skomentował szwagier.
- Że tak, kurwa, z angielska powiem- odezwał się już wyraźnie w lepszym humorze Jacek- Anorhter Day at the Office !
Dzień pracownika fizycznego
1
Ostatnio zmieniony pt 18 maja 2012, 15:46 przez Dresiarz, łącznie zmieniany 4 razy.