Relacje damsko-męskie [miniatura, suspens]

1
ZAWIERA WULGARYZMY!

WWWTo mężczyzna powinien zrywać z kobietą, a nie kobieta z mężczyzną. Kiedy kobieta jest zraniona zamyka się w świecie żalów i smutków, do momentu, w którym spotka kolejnego faceta. Natomiast zraniony mężczyzna ma ochotę coś rozpierdolić. Seks staje się walką, a kobiety wrogami. Nie ma nic gorszego niż strzaskane ego.
WWWW tego typu sytuacji znalazł się Marian. Marian miał ochotę rozpierdolić świat.
„Magda, pierdolona Magda, opluła mnie. Wypięła się na mnie. Woli być sama niż ze mną. Magda, pierdolona Magda.” – myślał ściskany goryczą, której uścisku nie rozluźniał nawet alkohol, pity regularnie i w dużych ilościach.
Marian poszedł do sklepu, zwartym i szybkim krokiem. Bułki wybierał tak jakby przerzucał kamienie w kamieniołomie, co oburzyło starszą panią, której miał, z tego względu, ochotę zajebać. Podchodząc do kasy uderzył barkiem jakiegoś młodego faceta, który się przewrócił.
- Jak łazisz frajerze!? – wrzasnął do przestraszonego chłopaka. Miał przemożną chęć go rozgnieść. Powstrzymał się jednak z trudem. Kasjerka widziała tę sytuację i utkwiony w niej wzrok Mariana, gdy stał już przy kasie. Niewiadomo czy obserwował ją, czy swoje myśli, jednak taki stan rzeczy sprawiał, że pod wpływem stresów wyjątkowo trudno przychodziło jej kasowanie produktów. Marian to widział i narastało w nim wkurwienie.
- Kurwa mać, kobieto, kasować nie umiesz?! Mam ci pomóc!? – krzyknął.
WWWPo tych słowach w sklepie zapanowała dziwna cisza, a ochroniarz o wyglądzie studenta informatyki, zaczął nerwowo przerzucać ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Kasjerka, nie odpowiedziała, a stres, który jeszcze bardziej w niej urósł sprawił, że modliła się w duchu by zakończyć ten niby prozaiczny proces kasowania, do którego końca chciała dobrnąć tak bardzo jak czytelnik, który czytając powieść czy opowiadanie próbuje dobrnąć do końca nieudanego zdania wielo-wielokrotnie złożonego, a ta upragniona kropka jak na złość nie chce się pojawić, jednakże, gdy już się pojawia, takowy czytelnik czuje ulgę i częstokroć kolejne zdania płyną już lekkim nurtem. Tak samo było z kasjerką, ochroniarzem, starszą panią i młodym chłopakiem, którzy widząc jak Marian przechodzi przez drzwi automatycznie otwierane i znika za rogiem, odetchnęli z ulgą czując lekkość na sercu.
WWWSerce Mariana, zimne jak kamień, pompując toksyczną krew, sprawiało, że ten miał przemożną chęć coś rozpierdolić.
„Magda, pierdolona Magda. Nienawidzę kurew, nienawidzę!” – krzyczał w myślach, a może i na głos, niosąc swoje świeżo-zakupione bułki i butelki z wódką. Szedł prosto do mieszkania, choć miał chęć skręcić w jakąś boczną uliczkę.
WWWGdy już widział swój blok, postanowił zrealizować pragnienie chodzenia nietypowymi ścieżkami i zobaczywszy bardzo wąską przestrzeń między dwoma budynkami poszedł w jej stronę. Szedł jakby chciał zadeptać świat. Przechodził przez ulicę nie widząc nadjeżdżającego samochodu, który miał go za chwilę potrącić. Nie wiedział, że za momencik przykryty własnymi jelitami, będzie krztusił się krwią, umierając w męczarniach. A dlaczego? Bo autor tego opowiadania jest kobietą. A o kobietach tak brzydko się nie mówi. Że mówić o jakiejś kobiecie, że jest „pierdolona”? I że on niby jest bez winy? Nie oglądał się na inne cizie? Nie zdradzał? Nie wyzywał? Alkoholu niby nie pił?
WWWNiech nieczuły, chamski drań umiera. Niech cierpi…
Ostatnio zmieniony wt 27 mar 2012, 11:47 przez Superbad, łącznie zmieniany 3 razy.
Wyraź siebie!

2
Superbad pisze:To mężczyzna powinien zrywać z kobietą, a nie kobieta z mężczyzną. Kiedy kobieta jest zraniona zamyka się w świecie żalów i smutków, do momentu, w którym spotka kolejnego faceta. Natomiast zraniony mężczyzna ma ochotę coś rozpierdolić. Seks staje się walką, a kobiety wrogami
Tych powtórzeń "kobiet" wg mnie trochę za dużo. Zwłaszcza to ostatnie trochę gryzie (wcześniejsze wyraźnie zamierzone, a to... takie już trochę od czapy).
Superbad pisze:ściskany goryczą, której uścisku
To ściskany i uścisk jak dla mnie trochę za blisko siebie.
Superbad pisze:zwartym i szybkim krokiem.
Widzę to nie pierwszy raz i chyba zawsze mnie tak samo gryzie. Przymiotnik "zwarty" na określenie kroku jakoś tak mi wygląda, jak wrzucony losowo. Może bardziej "zdecydowany" albo coś w tym stylu?
Superbad pisze:Marian to widział i narastało w nim wkurwienie.
- Kurwa mać, kobieto, kasować nie umiesz?! Mam ci pomóc!? – krzyknął.
To powtórzenie też nie brzmi.
Superbad pisze:przerzucać ciężar ciała z jednej nogi na drugą
raczej "przenosić" by tu lepiej pasowało.
Superbad pisze:Kasjerka, nie odpowiedziała, a stres, który jeszcze bardziej w niej urósł sprawił, że modliła się w duchu by zakończyć ten niby prozaiczny proces kasowania, do którego końca chciała dobrnąć tak bardzo jak czytelnik, który czytając powieść czy opowiadanie próbuje dobrnąć do końca nieudanego zdania wielo-wielokrotnie złożonego, a ta upragniona kropka jak na złość nie chce się pojawić, jednakże, gdy już się pojawia, takowy czytelnik czuje ulgę i częstokroć kolejne zdania płyną już lekkim nurtem.
Rozumiem, że zdanie samo w sobie miało być ilustracją zawartej w nim myśli?
Kurcze, pomysł fajny, ale jednak... Ech, dobrze by było, gdyby to zdanie dało się czytać. Mimo pozornej nieporadności. Zadanie pewnie karkołomne, ale może coś by się zdało zrobić.
Mnie przede wszystkim drażniły te powtórzenia "który", "którego".
Superbad pisze: Tak samo było z kasjerką, ochroniarzem, starszą panią i młodym chłopakiem, którzy widząc jak Marian przechodzi przez drzwi automatycznie otwierane i znika za rogiem, odetchnęli z ulgą czując lekkość na sercu.
O, zauważ. Następne zdania (gdyby tamto zdanie-potwór miało być rzeczywiście takim specjalnie stworzonym obrazem) powinny być już lżejsze, przyjemniejsze. Natomiast Ty zaraz dowalasz kolejnymi powtórzeniami (w kontekście nawet tego poprzedniego zdania) zarówno wyrazów (którzy) jak i dłuższą frazą (czują ulgę - czują lekkość na sercu). To sprawia, że mam wrażenie, jakbym nadal tkwiła w tamtym miejscu, jakby nic się nie poprawiło.
Superbad pisze:Serce Mariana, zimne jak kamień, pompując toksyczną krew, sprawiało, że ten miał przemożną chęć coś rozpierdolić.
To jest bardzo króciutki tekst... Nie wiem, czy to powtórzenie informacji jest tutaj konieczne. Miała być klamra? Jeśli tak to zabieg po prostu nie przypadł mi do gustu.
Poza tym wyrażenie "serce sprawiało" nie podoba mi się. Jak dla mnie za bardzo je "odłączasz", "uniezależniasz" od reszty. Tak jakby było odrębnym bytem, który wpływa na mózg Mariana.
I czy ono aby na pewno takie zimne jak kamień? Mnie tu się coś nie kojarzy. W tym sercu to się raczej gotuje.
Superbad pisze:Szedł prosto do mieszkania, choć miał chęć skręcić w jakąś boczną uliczkę.
WWWGdy już widział swój blok, postanowił zrealizować pragnienie chodzenia nietypowymi ścieżkami i zobaczywszy bardzo wąską przestrzeń między dwoma budynkami poszedł w jej stronę. Szedł jakby chciał zadeptać świat. Przechodził przez ulicę
Za dużo tu chodzenia wszelkiego typu. To na pewno nie jest słówko warte powtórzeń.

Piszesz w stylu, za którym ogólnie nie przepadam. Jak dla mnie trochę za bardzo epatujesz wulgaryzmami, a i momentami zdania są zbyt poszarpane, suche, jakbyś raportował, a nie opowiadał. Domyślam się, że tak miało być. Po prostu forma nie dla mnie, co o niej samej oczywiście w żaden sposób źle nie świadczy.
Niemniej wydaje mi się, że troszkę wykonanie wymknęło Ci się spod kontroli. Za dużo powtórzeń, niekiedy zdania niewygodne w odbiorze, pokręcona interpunkcja.

Zbudowałeś jednak nastrój. Widziałam tego Twojego furiata całkiem wyraźnie, bez problemu wyobrażałam sobie poszczególne sceny, które zarysowałeś w paru zdaniach - to na plus.

Muszę też przyznać, że mnie zaskoczyłeś. Czego jak czego, ale stwierdzenia, że autor jest kobietą i tej całej litanii "bo przecież jak tak można" kompletnie się nie spodziewałam. Więc za to kolejny plus.

Ogólnie opowiadanie jak dla mnie średnie, ale z pewnymi całkiem pozytywnymi akcencikami.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
...myślał ściskany goryczą...
Można myśleć z goryczą, czuć gorycz, gorycz może kogoś przepełniać.
Kasjerka widziała tę sytuację i utkwiony w niej wzrok Mariana, gdy stał już przy kasie.
A tu połączyłeś w jedno dwie scenki: potrącenie przez Mariana mężczyzny w sklepie i Mariana przy kasie.
Kasjerka,(BEZ PRZECINKA) nie odpowiedziała, a stres, który jeszcze bardziej w niej urósł
...odetchnęli z ulgą czując lekkość na sercu.
Czuć lekkość w sercu/komuś zrobiło się lekko na sercu.
...zobaczywszy bardzo wąską przestrzeń między dwoma budynkami poszedł w jej stronę.
Ruszył w jej stronę.

Jakoś nie przekonuje mnie logika stwierdzenia, że to mężczyzna powinien zrywać z kobietą a nie odwrotnie. To po pierwsze. Po drugie twoja miniatura wskazuje, że i kobieta wielce mściwą może być, więc zaprzeczasz sam sobie. Dalej: nigdzie w miniaturce Marian nie mówi, że jest bez winy, nie zdradzał, nie pił alkoholu. Wręcz przeciwnie. Poznajemy go, gdy udaje się po wódkę do sklepu. Skąd więc owe zarzuty stawiane przez kobietę?

Suspens udał się średnio. Owszem, ciekawy zwrot akcji na końcu, ale jednocześnie lekkie zamieszanie. Cała miniaturka opowiedziana jest w narracji trzecioosobowej, by nagle zmienić się na pierwszoosobową - sądząc z zaciekłości wypowiedzi - Magdę. W dodatku owa narratorka ma władzę nad tym, co się stanie z Marianem. No i to jak w końcu było? To Magda zerwała z Marianem, czy on z nią i kto do kogo ma pretensje?

Podobało mi się średnio, cały czas ten Marian pędzi gdzieś, wrzeszczy i przeklina.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron