Numer 39 - [Hard SF] - część pierwsza

1
Numer 39 - część pierwsza


Harry biegł bojąc się spojrzeć za siebie. Jego nagie ciało, niemyte od wydających mu się wiecznością dziesięciu dni, pokrywał lepki pot. Harry uciekał trzecią dobę. Sześćdziesiąt godzin półświadomego biegu w nieznanym kierunku. Baraki w których był więziony przez siedem dni, pozostały daleko za horyzontem pokrytych żółtozieloną trawą łąk.
Niespodziewanie ujrzał pośród ogromu otwartych przestrzeni niewielki świerkowy lasek. Prawie proste linie wytyczone przez wierzchołki drzew kazały mu przypuszczać, że nie był to w pełni samodzielny przejaw sił natury. Harry’emu było wszystko obojętne. Pragnął usiąść, pragnął przestać uciekać, pragnął jedzenia, pragnął odpoczynku, pragnął zamknąć oczy, pragnął snu. Pragnął wszystkiego, co stanowi o słabości człowieka.
Wysokość świerków przekraczała nieznacznie wzrost wysokiego mężczyzny. Pod niektórymi z nich rosły czerwone muchomory. Białe kropki o średnicy hokejowego krążka, równomiernie pokrywały kapelusze wielkości koła ciężarówki.
Harry’ego nie zdziwiły, ani obecność lasku w nietypowym dla niego miejscu, ani wielkość muchomorów.
Nietypowe okazy świata roślin przestały być wyjątkowymi jeszcze zanim Harry pojawił się na świecie. Około dwudziestu lat przed jego narodzinami, większość organizacji konsumenckich i europejskich rządów, wyraziła zgodę na modyfikację genetyczną roślin. Od kilkudziesięciu lat nikogo już nie dziwiły monstrualne kolby kukurydzy zwanej kukurydzą egipską, mającej ziarna rozmiaru piłki tenisowej czy podobnie zmodyfikowany, gigantyczny ryż czy też gryka. Flora stanęła na głowie za przyczyną narodów arabskich. Znaczenie USA z powodu nieudolności polityków nimi zarządzających, było minimalne już od lat dwudziestych dwudziestego pierwszego wieku. Europa była pomijana w świecie pieniędzy i wpływów ze względu na przeregulowane prawo narzucane przez parlament UE. Prawdziwe potęgi stanowiły Chiny i Zjednoczona Unia Państw Arabskich. Rozpoczęła się kolejna „zimna wojna”. Chiny i ZUPA przez kolejne dwie dekady prężyły muskuły, na przemian zbrojąc się, a następnie, po wymianie uścisków dłoni i sztucznych uśmiechów przez prominentów tych krajów, rozbrajając. ZUPA dostrzegając kończące się złoża potęgi w postaci ropy naftowej, nie wytrzymała presji utraty bogactwa i wpływu na globalny gospodarkę, pierwsza nacisnęła czerwony guzik uruchamiający wyrzutnie rakiet z ładunkami jądrowymi. Nastąpiła nowa era biologiczna Ziemi.
Harry ledwo powłócząc nogami dotarł na skraj lasku i zwalił swoje umęczone ciało pod świerkiem. Dyszał astmatycznie, a jego ciało momentami było wstrząsane falami mimowolnych skurczy mięśni. Już nieświadomie zamknął oczy i odpłynął w głęboki sen.
-

Profesor Urlich Jansen poświęcił większą część życia badaniom nad możliwością zapewnienia sobie nieśmiertelności. Konwencjonalne metody takie jak przeszczepy organów wewnętrznych pozwalały ciału żyć dłużej. Jansen korzystał skwapliwie z tej możliwości. Jego ciało, a raczej zbiór narządów je tworzących liczyły sobie już blisko 145 lat. Poprzez wykorzystanie komórek macierzystych możliwe było stworzenie dowolnego narządu. Niepokonaną barierą w drodze do bycia nieśmiertelnym okazało się przeniesienie świadomości do wyhodowanego mózgu. Sztaby naukowców długo i bezowocnie pracowały nad opracowaniem metody stworzenia kopii świadomości i jej późniejszego wykorzystania. Okazało się, że świadomość można skopiować do ogromnych pamięci super komputerów, ale hodowlany mózg nie poddawał się próbom zaprogramowania kopią ego. W najlepszym przypadku osobnicy, będący efektami eksperymentów duplikowania jaźni, wykazywali się dwudziestoma punktami IQ w skali Wechslera.
Jansen dostrzegając to ograniczenie, postanowił przedłużyć swoje istnienie poprzez zreplikowaniu samego siebie. Wiedział, że tradycyjne klonowanie nie jest właściwą metodą. Ciągle nie udało się nikomu rozwiązać problemu mutacji somatycznych.
Profesor upatrywał rozwiązania w krzyżowaniu gatunku homo sapiens z przedstawicielami świata roślin oraz opracowaniu odwracalnej mutacji.
Szalona idea zakładała połączenie komórek ciała ludzkiego z komórkami grzybów i wykorzystanie możliwości rozmnażania się tak stworzonej hybrydy poprzez właściwy dla grzybów wysyp zarodników.
Bezpłciowe rozmnażanie grzybów miało sprawić, że metoda będzie jednakowo skuteczna podczas powielania zarówno kobiet jak i mężczyzn. Profesor założył, że młode grzyby, które wyrosły z zarodników zmodyfikowanego organizmu, zostaną podane odwróceniu mutacji. Efektem końcowym miały być wierne kopie transmutowanego osobnika rasy ludzkiej. Wartością dodaną niejako przy okazji, była ogromna ilość zarodników czyli potencjalnie nieograniczona liczba jednorazowo powielanych osobników.

Ochotników na poddanie się temu specyficznemu eksperymentowi, ku niezadowoleniu Jansena brakowało. Dlatego pozyskiwał materiał do prób w miejscach zwanych wypoczywalniami, gdzie można było spędzić czas na interaktywnych rozrywkach umilając sobie czas darmowym alkoholem i narkotykami. Gromadziły się tam, po sześciu godzinach pracy w korporacji, osoby samotne, przeważnie białe. Rządzący światem Azjaci, problem przeludnienia Chin rozwiązali swoją ekspansją na inne kontynenty. Przyrost innych ras ograniczono regulacjami prawno-podatkowymi. Biali czy czarni chcąc mieć rodzinę i potomstwo zmuszeni byli płacić wysokie podatki. Światu wszelkich dóbr dostarczały 3 gigantyczne korporacje, HF, Samyunday oraz Xiong Corp. Harry był jednym z wielu anonimowych pracowników HF, jego nagłe zniknięcie nie wzbudziło niczyjego zainteresowania ani niepokoju.
-
Harry przebudził się. Nie mógł poruszyć nogami. Jego kończyny zrosły się i były pokryte delikatnymi włóknami. Tam gdzie wcześniej były stopy, jego nowe ciało łapczywie wpijało się w ziemię. Harry czuł jak jego stopy, już nie stopy, pracowicie rodzą nitki korzonków czerpiących niezbędne minerały z zasobów gleby. Harry nie mógł się poruszyć. Jego ramiona złączyły się z tułowiem. Coraz słabiej widział pokryte igłami gałązki świerków, poddające się pieszczotom wiatru. Górna część jego ciała stawała się gąbczasta, lekko zaróżowiona, coraz bardziej zaczynała przypominać kapelusz wielkiego czerwonego muchomora. Gdzieś w miąższu nowego mieszkańca świerkowego lasku, błądziły gasnące resztki świadomości Harry'ego.
Brzegiem lasku przejechał otwarty pojazd z czterema osobami w białych kombinezonach. Wcześniej wszczepiony w ciało Harry'ego nadajnik pozwalał śledzić jego położenie z dokładnością kilkudziesięciu centymetrów. Jeden z pasażerów pojazdu podniósł do ust mikrofon radiotelefonu i zakomunikował:
- Profesorze Jansen, obiekt dotarł do celu, transformacja przebiegła pomyślnie.
-

Ciąg dalszy nastąpi gdy odbiorę chłostę za ten tekst :)
Ostatnio zmieniony pn 12 mar 2012, 21:15 przez heracless, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Warsztatowo jest poprawnie. Brak rażących błędów, brak przebłysku geniuszu.

Fabuła, a raczej jej zalążek, wygląda jak początek scenariusza kolejnego filmu o powstaniu kolejnego supermegaekstraklasa- bohatera, ale, że to raczej krótki fragment to kto wie - może potem będzie ciekawie.

Nie podoba mi sie też zaklasyfikowanie tego jako HARD SF. Zbyt to wszytko ogólne i niedopowiedziane. Zrobili zmutowane warzywa i już. Zrobili megakomputery i już. Itd.

Zresztą na co komu kukurydza o ziarnach wielkości piłki tenisowej? Przecież jej wychodowanie zajmowało by więcej miejsca i zasobów niż normalnej wielkości kukurydzy (w znaczeniu całego "krzaka" i jedynie zwiększonych kolbach. Że co? Że o to Ci chodziło, ale nie napisałeś? Ano widzisz - i na tym polega hard SF. Wszystko musi być uzasadnione i to tak by trudno było znaleźć jakieś zastrzeżenia.

A już zupełnie absurdalnie wypada 60 godzinny bieg. Po góra 3-4 godzinach nieustającego intensywnego wysiłku człowiek się odwadnia i to tak, że nie pozostaje mu niec innego jak paść i umrzeć. Fakt, potem piszesz coś o tym, że Harry jest inny bo go zmutowało itd itp, ale należałoby już na początku przynajmniej zaznaczyć, że sam się dziwił temu, że ma na to siły albo coś takiego. W obecnej wersji wypada to tak komicznie, że aż absurdalnie.

Podobnie jak to, że znalezienie poruszającego się pieszo człowieka, którego lokację zna się z dokładnością do 1 metra zajmuje zmotoryzowanej grupie 3 dni.

Niewiarygodnie wypada też cały opis przemiany:
Harry przebudził się. Nie mógł poruszyć nogami. Jego kończyny zrosły się i były pokryte delikatnymi włóknami. Tam gdzie wcześniej były stopy, jego nowe ciało łapczywie wpijało się w ziemię. Harry czuł jak jego stopy, już nie stopy, pracowicie rodzą nitki korzonków czerpiących niezbędne minerały z zasobów gleby. Harry nie mógł się poruszyć. Jego ramiona złączyły się z tułowiem. Coraz słabiej widział pokryte igłami gałązki świerków, poddające się pieszczotom wiatru. Górna część jego ciała stawała się gąbczasta, lekko zaróżowiona, coraz bardziej zaczynała przypominać kapelusz wielkiego czerwonego muchomora. Gdzieś w miąższu nowego mieszkańca świerkowego lasku, błądziły gasnące resztki świadomości Harry'ego.
"

Raz, że mógłbyś to opisać bardziej obrazowo.
Dwa, że trudno mi sobie wyobrazić jak można czuć to, że stopy "pracownicie rodzą nitki korzonków czerpiących niezbędne mineratały zasobów gleby". No chyba, że Harremu zdarza się to średnio raz na miesiąć i chłop zdązył się już przyzwyczaić.


No to tyle.
Przemyśl szczegóły i spójrz na tekst jako czytelnik, który nie wie tego wszystkiego co sobie wymyśliłeś.

3
Harry biegł , bojąc się spojrzeć za siebie.
Baraki , w których był więziony przez siedem dni
nie był to w pełni samodzielny przejaw sił natury. Harry’emu było wszystko
Harry’ego nie zdziwiły, ani obecność lasku w nietypowym dla niego miejscu, ani wielkość muchomorów.
- przed spójnikiem ani nie stawia się przecinka i coś mi zgrzyta w tym zdaniu,
hm... Harry'ego nie zdziwiła ani obecność lasku w nietypowym dla niego miejscu, ani wielkość muchomorów.
kolejna „zimna wojna”. Chiny i ZUPA przez kolejne
Harry ledwo powłócząc nogami , dotarł na skraj lasku
umęczone ciało pod świerkiem. Dyszał astmatycznie, a jego ciało

możliwością zapewnienia sobie nieśmiertelności. Konwencjonalne metody takie jak przeszczepy organów wewnętrznych pozwalały ciału żyć dłużej. Jansen korzystał skwapliwie z tej możliwości.
W dalszej części akapitu zauważyłam, że często korzystać z czasownika być w przeróżnych formach, popracuj nad wyeliminowaniem go:)
spędzić czas na interaktywnych rozrywkach umilając sobie czas darmowym alkoholem

Hmm... co o treści? Sama nie wiem, z jednej strony rozbroiła mnie końcówka - zupełnie zaskakująca, ale cała reszta, jakoś do mnie nie przemówiła, nie jestem zbytnio zafascynowana SF, więc może dlatego? Ogólnie rzecz biorąc Twoja historia ma w sobie coś ciekawego, ale nie na tyle bym chciała się w nią bardziej zagłębiać, brakuje mi tutaj dokładniejszego wykreowania świata przedstawionego - dla mnie to trochę zbyt zagmatwane, jakby za dużo treści, o których chciałeś napisać, a zrobiłeś to zdawkowo. Popracuj trochę nad "być" - pobaw się słowami, nie idź na łatwiznę używając go. No to, by na tyle, jakbym coś sobie jeszcze przypomniała dam znać:D

Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy;)

4
Cicuta, Blackwolf111, po pierwsze dzięki wielkie za poświęcenie swojego czasu na przeczytanie tego tekstu.

Moje opowiadanie na początku miało tytuł „Świerki i muchomory”. Jest to efekt zakładu z moim bratem. Niecały rok temu powiedział: „Bracie napisz coś, co zupełnie nie jest w twoim stylu, nie w twojej estetyce, a opowiadanie niech będzie o muchomorach rosnących sobie pod świerkami. Tylko wiesz - zaznaczył - opowiadanie ma być ciekawe...”

Zacząłem pisać i sami widzicie co z tego wyszło....

Przed umieszczeniem tutaj tekstu skróciłem go o połowę, mając na uwadze, że osoby komentujące niekoniecznie będą chciały przebijać się przez 20 stron moich wypocin.
Ciągle nie wiem gdzie jest granica odpowiedniej ilości opisów.
Ile czytelnik ma sobie sam wyobrazić ? Ile trzeba mu opowiedzieć, ale tak, żeby czasem nie przesadzić z ilością, nie za dużo , żeby nie poczuł się jak owoc nieudanych eksperymentów profesora Jansena...

Blackwolf111, pisze: Fabuła, a raczej jej zalążek, wygląda jak początek scenariusza kolejnego filmu o powstaniu kolejnego supermegaekstraklasa- bohatera, ale, że to raczej krótki fragment to kto wie - może potem będzie ciekawie.


Nie, nie zamierzam kreować kolejnego herosa :)
Blackwolf111, pisze:A już zupełnie absurdalnie wypada 60 godzinny bieg. Po góra 3-4 godzinach nieustającego intensywnego wysiłku człowiek się odwadnia i to tak, że nie pozostaje mu niec innego jak paść i umrzeć


OK, racja, mogłem napisać, że miał manierkę z wodą, jakieś batoniki czy inne pastylki, suplementy diety i czasem przystawał, żeby odpocząć...
Albo jakieś regeneracyjne omdlenie :)

Apropos namierzenia bohatera przez „zmotoryzowaną grupę”. Spodobało mi się to określenie tej grupki złoczyńców :) Nigdzie nie napisałem, że podążali za Harrym przez trzy dni . Fakt mogłem wtrącić, że obserwowali jego położenie z laboratorium, a gdy Harry dotarł do lasku, wyruszyli sprawdzić czy mutuje jak należy...

Blackwolf111 , jeszcze raz dzięki.


Circuta, pokazałaś mi, że brakuje mi elementarnych podstaw …
Muszę popracować nad interpunkcją. Muszę czytać nie 10, a 20 razy moje teksty, wyłapywać powtórzenia, nadawać gładkości zdaniom...
Blackwolf111, pisze: Hmm... co o treści? Sama nie wiem, z jednej strony rozbroiła mnie końcówka - zupełnie zaskakująca, ale cała reszta, jakoś do mnie nie przemówiła, nie jestem zbytnio zafascynowana SF, więc może dlatego? Ogólnie rzecz biorąc Twoja historia ma w sobie coś ciekawego, ale nie na tyle bym chciała się w nią bardziej zagłębiać, brakuje mi tutaj dokładniejszego wykreowania świata przedstawionego - dla mnie to trochę zbyt zagmatwane, jakby za dużo treści, o których chciałeś napisać, a zrobiłeś to zdawkowo. Popracuj trochę nad "być" - pobaw się słowami, nie idź na łatwiznę używając go. No to, by na tyle, jakbym coś sobie jeszcze przypomniała dam znać:D
Jeszcze ze dwa zwroty akcji będą :) , a słowami pobawię się.
Jak pisałem wyżej, tekst został odchudzony, nie chciałem nudzić opisami..

Circuta, dziękuję.

5
Sześćdziesiąt godzin półświadomego biegu w nieznanym kierunku. Baraki w których był więziony przez siedem dni, pozostały daleko za horyzontem pokrytych żółtozieloną trawą łąk.
Czyli on przez 60 godzin uciekał. Tylko, że ta wizja łąk pozostawionych za plecami jakby skraca dystans, jaki pokonał. Wyobrażenie zbudowane w ten sposób spłyca ten morderczy bieg.
Harry ledwo powłócząc nogami dotarł na skraj lasku i zwalił swoje umęczone ciało pod świerkiem. Dyszał astmatycznie, a jego ciało momentami było wstrząsane falami mimowolnych skurczy mięśni. Już nieświadomie zamknął oczy i odpłynął w głęboki sen.
Takie powtórzenia powstają często, gdy autor pisze o bohaterze i jego ciele, jakby opisywał dla niezależne byty. Nie piszesz, że Harry zwalił się na ziemię, tylko zwalił ciało - aby ten styl był czysty od wad, należy coś zmienić (w tym szyk):
Ledwo powłócząc nogami, Harry dotarł na skraj lasku i zwalił umęczone ciało pod świerkiem. Dyszał astmatycznie, momentami trzęsąc się od mimowolnych skurczy mięśni. Już pozbawiony świadomości zamknął oczy i odpłynął w głęboki sen.
Zachowałem tu Twój styl, o którym wspomniałem - wciąż jest o Harrym i o jego ciele. usunąłem jednak zaimek (bo był zbędny), a drugą część akapitu przerobiłem. Zwróć uwagę na drobną zmianę związaną z jego świadomością. Tym razem podążyłem Twoim stylem i przerobiłem zakończenie w podobny sposób z początku - zaś jest Harry i jego posiadanie (lub w tym przypadku nieposiadanie) świadomości.
145 lat.
zapis słowny: sto czterdzieści pięć lat.

Facet zamieniający się grzyba: ok, to jest niepokojące, ale ciekawe. Ciekawe jest to, że hybryda zaspokaja swoje potrzeby czerpiąc energię z ziemi. I w tym miejscu, ważąc objętość tekstu jest wiarygodnie, bo krótko i na temat, natomiast cała pseudo-naukowa rozprawka na temat pracy profesora jest napisana nieciekawie i mało wiarygodnie: widać pomysł lecz już wykonanie słabuje. Przy wielu tekstach, gdzie autor musi zmierzyć się z własnym tworem, wychodzi brak znajomości tematu, a w tym przypadku zbiór ostatnich informacji z prasy (rodem z portalu niewiarygodne.pl) wydaje się być słabym budulcem. Warsztatowo jest średnio - chcesz stworzyć dramatyczny obraz, juz podczas tworzenia rozdzielasz opis na podmioty dwa: bohater i jego ciało. Nie wiem, czemu nie można napisać po prostu o Harrym, ale skoro wybrałeś taki styl i odpowiada ci on, to wiedz, że wymaga dużo większej pracy, a i wyobraźnia w kreowaniu tekstu jest tutaj mile widziana. Cóż, nie podobało mnie się, choć czytałem, oczekując fajerwerków - może tekst się rozkręci, może - gdy nadejdzie akcja - powstanie coś wyjątkowego a sama twórczość pozwoli ci płynąć na fali własnych pomysłów, zaś tekst nabierze właściwego tempa.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
heracless pisze:Jego nagie ciało, niemyte od wydających mu się wiecznością dziesięciu dni,
To wtrącenie po prostu nieładnie brzmi. Do tego, cóż... Facet biegnie, ucieka, powinna być w tym jakaś dynamika, a Ty rozwlekasz, wpychając niezbyt potrzebne zdania.
heracless pisze:Wysokość świerków przekraczała nieznacznie wzrost wysokiego mężczyzny.
Nie jest to takie może "wprost" powtórzenie, ale niemniej brzmi tak sobie.
Harry’ego nie zdziwiły, ani obecność lasku w nietypowym dla niego miejscu, ani wielkość muchomorów.
Nietypowe okazy świata roślin przestały być wyjątkowymi jeszcze zanim Harry pojawił się na świecie.
Powtarzasz słowo, poza tym troszkę powtarzasz informacje. Gdybyś pierwsze zdanie wywalił, to czytelnik i tak z tego drugiego spokojnie by się domyślił, że jak one przestały dziwić, to i Harry nie jest nimi zdumiony.

Ogólnie robisz dużo powtórzeń i masz problemy z przecinkami. Język jest prosty i trochę nudy - mam wrażenie, że nie oddaje emocji, dynamiki scen.

Ode mnie masz minusa za przedstawienie całej sprawy z grzybami w takiej prostej, reportażowej formie. Ot, jeden akapit, parę suchych zdań i tyle. Wykładasz w dziesięciu zdaniach całą specyfikę, tajemniczość wykreowanego świata. Myślę, że napięcie w tekście sporo na tym traci.

Przy opisie przemiany bohatera w grzybka brakuje mi jakiegoś bardziej dramatycznego opisu i może przyjęcia jakiejś konkretniejszej perspektywy (czy też rozdzielenia perspektyw), żeby z jednej strony wiedzieć, co czuje bohater, jak się w tym gubi/miota z drugiej strony, żeby po prostu wiedzieć, jak taka przemiana wizualnie (fizjologicznie wręcz?) się odbywa.

Ogólnie pomysł pokręcony i mógłby być ciekawy, ale wykonanie trochę go na ziemię sprowadza, rozbrajając większość potencjalnych emocji.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”