Wydawanie książek za granicą

1
Witam



Czy ktoś z was kiedyś myślał o wydaniu książki za granicą, np w Anglii. Wiadomo, warunki u nas nie sprzyjające. Gdzieś czytałem wywiad z facetem z wydawnictwa jakiegoś, w którym owy pan stwierdził, że zasadniczo w Polsce z pisarstwa się wyżyć nie da, przynajmniej na początku... bardzo budujące.

:?
"Ja to wszystko serdecznie pierdolę, panie majorze. I wszystkich."

Demony Wojny wg. Goi

2
Hm,szczerze? Tak myślałem kiedyś o tym,lecz na wydawanie książki jeszcze przyjdzie czas. Natomiast już mogę powiedzieć,że na pewno spróbuję również w innym kraju,np.w wymienionej przez Ciebie Anglii. Powstaje jednak pytanie czy kiedyś napiszę tą książkę? Jednak odpowiedź na to jest mi nieznana i pozostawię to na inny felieton z serii:"Czy myślałeś kiedyś o....?".



Jedno ode mnie,nigdy nie tłumacz sam tekstów,zostaw to specjalistom(osoba znającym się na tym lepiej od ciebie).





pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Ciekawe ile kosztuje przetłumaczenie książki przez profesjonalistę :scratch:
"Ja to wszystko serdecznie pierdolę, panie majorze. I wszystkich."

Demony Wojny wg. Goi

4
Cena za 1 strone A4 [1500 znakow] to okolo 35 zl - 40 zl.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

5
eeee... u wydawnictw to chyba działa inaczej, bo nie wyobrażam sobie, żeby płacili za każdą książkę takie stawki, a może... :roll:
"Ja to wszystko serdecznie pierdolę, panie majorze. I wszystkich."

Demony Wojny wg. Goi

6
Wejdz sobie na strone jakiegos tlumacza, lub tlumacza przysieglego to zobaczysz. Pewnie jak sie daje wiecej niz np. 200 stron to sa jakies znizki.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

7
Na pewno są jakieś zniżki bo 40 zł za jedną stronę to jest bardzo dużo.

Powiedzmy ze za książkę która ma 200 stron zapłacimy 4 tys zł (licząc ze jedna strona to 1/2 A4) .

A nie wiemy nawet czy jakieś wydawnictwo zechce ją wydać.
http://www.pro-people.pl.tl bo świat można zmienić...

8
ok. Sytuacja wygląda tak: na zachodzie generalnie nie ma w tej chwili większych szans. Tamtejsze wydawnictwa traktują Polskę niemal wyłącznie jako rynek zbytu praw - tym co u nas powstaje nie są zaiteresowani. Jest oczywiście szansa że wcześniej czy później to się zmieni. (vide przekłady Sapkowskiego w hiszpanii czy RFN). Rynek amerykański jest komplenie nie do ugryzienia - wzięli przed laty Lema i to zaspokoiło ich zainteresowania. M.Kandel probował lobbować za kolejnymi polskimi autorami - ale jak na razie bez skutku.

***

W przypadku literaury głównonurtowej zytuacja wyglada trochę inaczej - np niemcy (zgodnie z ustawą z 1946 roku piszę tę nazwę małą literą) drukują przekłady polskich książek - ale żeby się załapać trzeba w swej prozie podkreślać odwieczny polski antysemityzm i ogólnie używać kilogramów wazeliny (vide Szczypiorski i reszta tej bandy).

***

Polska fantastyka ma wielu fanów w Czechach (a przy okazji na Słowacji - bo oni głównie po czesku to czytają). W tej chwili A.Bielanin pracuje usilnie nad promowaniem polskiej (i ogólnie zachodniosłowiańskej) fantastyki w Rosji. Efekty na razie są skromniutkie, ale pierwszy krok wykonany.

***

generalnie szanse że obcy wezmą polskiego debiutanta i wydadzą go u sienbie za granicą sa zerowe. Szanse że wezmą kogoś uznanego w Polsce są minimalnie wieksze - ale też nie za duże.

Dodane po 3 minutach:

odnoście tłumaczeń i ich kosztów. Z tego co wiem w MKiDN (chyba tak sie teraz nazywa ministerstwo kultury) uruchoioo pilotażowy program "translatorium" - polega to na tym że można ubiegać się o sfinansowanie przekładu swojej prozy na języki obce - jednorazowo zdaje się do 100 stron. Teorierytycznie ma to byc pomoc dla początkujących twórców - ale na ile znam naszych urzędasów to czysta teoria.

9
Jedno ode mnie,nigdy nie tłumacz sam tekstów,zostaw to specjalistom(osoba znającym się na tym lepiej od ciebie).
Dokładnie.


ena za 1 strone A4 [1500 znakow] to okolo 35 zl - 40 zl.
+ korekta natywna.


eeee... u wydawnictw to chyba działa inaczej, bo nie wyobrażam sobie, żeby płacili za każdą książkę takie stawki, a może...
Książka o 612 stronach z PL do EN, plus korekta natywna i termin realizacji - prawie rok czasu. To jest prawie 35 000 pln w firmie tłumaczącej bodajże należącej do PWN.



Są dwa wyjścia.

Wygraj 40 patyków

lub

Znajdź sobie fundatora.

ale pamiętaj... istnieje 99.9%, że to sienie wydarzy...

Dlatego musisz być "Kingiem", by wydać swoją pierwszą książkę. Się rozumie?

Dodane po 2 minutach:

PS: Oczywiście można także rzucić to w cholerę, albo strzelić sobie w łeb. Ewentualnie skoczyć z mostu. Wedle osobistych preferencji. Możliwości jest wiele.

10
Poniewaz jestem jakiś taki dziwnie optymistyczny, uważam, że można odnięść sukces za granicą ( co nie znaczy, że ja w ogóle próbuję!). Kiklka rzeczy musiałoby się jednak przytrafić:

- zaspamowac wydawnictwa bardzo dobrym, świetnie przetłumacoznym tekstem,

- wcześniej znaleść sponsora lub wziać kredyt :D

- oczekiwac, że znudzony redaktor trafi na nasze dzieło i wszystskie znaki na niebie, w kawie czy na dywanie podpowiedzą mu, że musi to przeczytać.

- jak już powyższe zostanie spełnione, to jeszcze musi się to spodobać.

- jak się spodoba, to musi przeforsowac swój chory pomysł, aby inni uwierzyli, że warto jakiegoś polaczka finansowac.



Tak, to możliwe - tylko trzeba trochę szcześcia :D
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

11
Moim zdaniem najpierw musimy być pewni czy nasza książka jest coś warta. Jeżeli w Polsce nikt nie chce ją wydać to ciężko, żeby obcy zechcieli.



Z tego co słyszałam to książki M. Musierowicz wydano w kilku języków (podobno nawet w japońskim !), ale nie wiem ile egzemplarzy w sumie więc nie ma co się aż tak zachwycać.



Książka ma szansę się przebić jeśli dostanie jakoś prestiżową nagrodę. Może to najbardziej oczywisty przykład, ale za Nobla (o czym my tu rozmawiamy) dostaje się 1mln (nie wiem w jakiej walucie: $?) i przy okazji książka zostaje wydana w innych językach, może w niedużym nakładzie, ale dociera do ludzi z innych krajów. Hmm tylko trzeba Nobla dostać.



Amerykańskie bestsellery to w sumie nie jakieś arcydzieła i gdyby naszym autorom dać szansę wydać coś na zachodzie to może też odniósłby sukces. Taka ,,Niania w Nowym Jorku", ,,Księżniczki na Manhattanie" albo coś w tym stylu zarabiają dużo choć jakby ktoś wrzucił któryś z rozdziałów tych książek na weryfikatorium to tak kolorowo by nie było... :twisted:

12
Jeżeli książka już się spodoba na tyle, że ktoś zechce ją wydać, to ewentualne wydanie za granicą też w dużej mierze zależy od wydawcy (chociażby dlatego, że umowy często zawierają zapis o przeniesieniu praw autorskich na jakiś czas).

Jeśli wydawca jest rzutki, a książka dobra, to jemu nawet bardziej, niż autorowi powinno zależeć na poszukiwanie nowych rynków zbytu. Zresztą, sam autor ma w tym względzie o wiele mniejsze pole do popisu, niż dobre wydawnictwo współpracujące z wydawnictwami zagranicznymi.

13
A co myślicie o ciut postrzelonym pomyśle ewentualnej próby wydania na miejcu. Mam na myśli wykupienie agenta, np. w Anglii, przy okazji wyjazdu. Pokazanie mu naszego dzieła i próby wydania go tą drogą ( tak, wiem koszty...).
Nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga czasu. Czas i tak upłynie.

14
Jeśli mogę coś radzić, to najpierw trzeba znaleźć agenta literackiego mieszkającego za granicą i przekonać go, że Twoja książka na prawdę jest dobra. Jeśli przy okazji jest tłumaczem, to masz 50% szczęścia więcej.
Programy wspomagające tłumaczenie książek w większości obowiązuje gdy już podpiszemy umowę z zagranicznym wydawcą, ale zawsze warto próbować. Najpierw jednak znajdź tłumacza-agenta-przyjaciela i bądź bardzo cierpliwy.
Kłopot polega także na tym, że podpisując umowę wydawnicza przeważnie przekazujesz mu prawo do sprzedaży prawo do tłumaczenia, czyli mówiąc inaczej, znalezienia wydawcy zagranica i zainteresowania książką. 90% polskich wydawców nie ma o tym żadnego pojęcia i nie robi nic, choć z ewentualnej sprzedaży gwarantuje sobie 50- 60 %. Agent bierze przeważnie 10 % uzyskanej kwoty i może warto zaznaczyć w umowach, że w przypadku takiego szczęścia, każda ze stron ponosi proporcjonalne koszta, która będą wypłacone agentowi. I pukać samemu, a nie czekać na ruch ze strony Wydawcy. Z tym, że to nie ani łatwe zadania ani szybkie... Coś wiem na ten temat, choć cały czas pukam i kto wie, może już niedługo będę miał się czym pochwalić. Na razie nic więcej, żeby nie zapeszyć.

[ Dodano: Nie 14 Lut, 2010 ]
PannaBlack - wykupienie agenta nic nie da, bo to nie on jest wydawcą. On jest tylko pośrednikiem który wcześniej ocenia twój tekst i jeśli jest z niego zadowolony, szuka dla niego wydawcy. Szukaj agenta - to pierwszy krok, w długiej drodze.
ODPOWIEDZ

Wróć do „...za granicą?”