Latest post of the previous page:
E-book może być czymś, aby zdobyć początkowo jakiś rozgłos, tak myślę. Jakiś % ludzi spoboa się twój styl i zaczną szukać informacji o tobie. Może coś się rozkręci, coś się poruszy i machina sama zacznie się kręcić. Można założyć forum skupione wokół własnego dzieła, gdzie fani mogą swobodnie dyskutować. Oni pogadają, rzucą wiadomość "w świat" i coś z tego będzie17
Żaden e book nie zapewni minimum rozgłosu, choćby dlatego że sprzedaż jest tak marna, że nikt go może nawet nie przeczytać, choć mógł ściągnąć, szczególnie gdy jest za darmo. I nie możecie podchodzić do tego w sposób, najpierw byle co e bookiem, później coś wartościowego, bo czytelnik dostając wasz pierwszy produkt do czytanie i nie będąc zadowolony - nie sięgnie po drugi. Zaczynaj od wysokiego A, bo może nie będziesz miał drugiej szansy i nie pisz z myślą o e bookach, bo to jest nie mądre od początku do końca.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz
18
To, niestety główna zapora ebooków. Łatwość wydania powoduje pojawienie się całej masy książek nie nadających się do czytania. Przydałby się mechanizm filtrujący, polecający, na tyle skuteczny, żeby ludziska przestały postrzegać ebooki jako jedynie totalną grafomanię.Naturszczyk pisze: Zaczynaj od wysokiego A
Podoba, mi się w ebookach wolność jaką dają twórcom, ale na razie wylewa się ona zbyt szeroką i zbyt płytką rzeką, żeby coś w niej złowić.
19
Tylko ilu z czytelników w Polsce słyszało o czymś takim jak e-book? Zapewne stosunkowo niewielki ułamek. Głównie są to ludzie młodzi i w miarę otwarci na nowinki technologiczne. Starsza cześć społeczeństwa jest raczej konserwatywna i podchodzi dość sceptycznie do nowego. Teraz pytanie numer dwa: jaka jest struktura wieku czytelników w naszym kraju? Czyli jaki odsetek stanowią młodzi ludzie wśród ogółu czytelników? Wydaje mi się, że nie stanowią oni jednak większości.Felik pisze:E-book może być czymś, aby zdobyć początkowo jakiś rozgłos, tak myślę. Jakiś % ludzi spoboa się twój styl i zaczną szukać informacji o tobie.
Sam przyznam, że mimo młodego wieku, dopiero niedawno - powiedzmy, że mniej więcej w momencie rejestracji na WM, czyli około roku temu - dowiedziałem się czegoś więcej o e-bookach. Choć do dzisiaj żadnego nie przeczytałem.
Moim skromnym zdaniem e-booki wpierw zyskają uznanie na rynku gazet i podręczników (szczególnie akademickich), książek naukowych, a dopiero potem na rynku literatury pięknej, rozrywkowej.
Poza tym spójrzcie na jakiegokolwiek pisarza z górnej półki, z samej ekstraklasy w Polsce. Czy któryś z nich jakoś szczególnie pcha się w e-booki?
20
W GW pojawił się artykuł o e-bookach. Szczególnie ciekawe wyliczenie kosztów.
"- Na początku nasz e-book miał cenę połowy wydania papierowego, ale to kanibalizm. Omijamy koszty druku, papieru, logistyki, magazynowania, ale koszty praw autorskich w wydaniu cyfrowym stanowią jedną czwartą ceny, a mówi się, że 50 proc. trzeba będzie oddać autorowi. A w papierowych - 10 proc. Tłumacz - 5-7 proc. Produkcja na etapie łamania się rozchodzi. Ktoś musi tę pracę wykonać dwa razy. Potem jest konwersja, za którą trzeba zapłacić, praca osób zaangażowanych w pozyskiwanie praw, okładkę, zdjęcia, ilustracje. Prowizje od sprzedaży to 40-50 proc. - hurtownicy dzielą się tym z księgarniami - jedni i drudzy ponoszą koszty budowy swoich platform. Do tego 23 proc. VAT (na książki papierowe 5 proc.). Dopiero wszedł e-pub, a już trzeba myśleć o wprowadzaniu e-pub3, który pozwala dołączać filmy i pliki dźwiękowe. Trzeba inwestować, więc uznaliśmy, że sprzedajemy treść. W tej samej cenie co w miękkiej oprawie - opisuje Rzepkowska. "
W ten sposób to z miejsca nie ruszymy...
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,108 ... &startsz=x
"- Na początku nasz e-book miał cenę połowy wydania papierowego, ale to kanibalizm. Omijamy koszty druku, papieru, logistyki, magazynowania, ale koszty praw autorskich w wydaniu cyfrowym stanowią jedną czwartą ceny, a mówi się, że 50 proc. trzeba będzie oddać autorowi. A w papierowych - 10 proc. Tłumacz - 5-7 proc. Produkcja na etapie łamania się rozchodzi. Ktoś musi tę pracę wykonać dwa razy. Potem jest konwersja, za którą trzeba zapłacić, praca osób zaangażowanych w pozyskiwanie praw, okładkę, zdjęcia, ilustracje. Prowizje od sprzedaży to 40-50 proc. - hurtownicy dzielą się tym z księgarniami - jedni i drudzy ponoszą koszty budowy swoich platform. Do tego 23 proc. VAT (na książki papierowe 5 proc.). Dopiero wszedł e-pub, a już trzeba myśleć o wprowadzaniu e-pub3, który pozwala dołączać filmy i pliki dźwiękowe. Trzeba inwestować, więc uznaliśmy, że sprzedajemy treść. W tej samej cenie co w miękkiej oprawie - opisuje Rzepkowska. "
W ten sposób to z miejsca nie ruszymy...
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,108 ... &startsz=x
21
no właśnie grasowało tu takich już kilkunastu.smtk69 pisze:euh... ciągle to samo mielenie bezużytecznych informacji.
Już przecież ktoś tłumaczył Panom Zarób Fortunę Na Książkach i.
wszyscy obiecywali szybkie rozwalenie systemu etc.
może sporządźmy listę i zapytajmy po kolei co osiągnęli?
22
dodajmy jeszcze prowizje sieci w systemach typu "zapłać przez sms"smtk69 pisze: W ten sposób to z miejsca nie ruszymy...
o fuj!
23
przypuszczam, że większość osób, które korzystają z internetu częściej niż raz na tydzieńkundel bury pisze:Tylko ilu z czytelników w Polsce słyszało o czymś takim jak e-book?
moje obserwacje autobusowe wskazują na to, że poważne ksiązki i beletrystykę czytają ludzie młodzi, natomiast starsze kobiety zazwyczaj siedzą z brukowcem i czytają z kim jest Doda, jeśli już w ogóle coś mają w łapie. Struktura wiekowa ludzi czytających ksiażki w empiku, czy nawet chodzących między regałami też wskazuje raczej, że więcej jest osób młodych.Czyli jaki odsetek stanowią młodzi ludzie wśród ogółu czytelników? Wydaje mi się, że nie stanowią oni jednak większości.
tylko, że na takie prognozy to pewnie o jakieś 5 lat za późnoMoim skromnym zdaniem e-booki wpierw zyskają uznanie na rynku gazet i podręczników (szczególnie akademickich), książek naukowych, a dopiero potem na rynku literatury pięknej, rozrywkowej.
Kindle Store, which upon the initial launch of the Kindle had more than 88,000 digital titles available for download. This number continued steadily increasing to more than 275,000 by late 2008, and exceeded 500,000 in the spring of 2010. As of July 4, 2011, there were more than 765,000 books available for download
http://en.wikipedia.org/wiki/Amazon_Kindle
A ta droga zabawka zwana Kindle, to w pewnym sensie elektroniczna książka - literki wyświetlają ci się na elektronicznym papierze zamiast na ekranie komputera.
24
Jak rynek się nasyci Kindlami to wtedy można będzie rozmawiać o e-bookach jako przyszłości. Trochę wątpię czy to kiedykolwiek nastąpi - odnoszę wrażenie, że ludzie wolą wielozadawniowe zabawki w rodzaju iPadów i tym podobnych gadżetów niż Kindla (który też jest w zasadzie niczym więcej niż gadżetem, acz trochę bardziej wyspecjalizowanym).
Co i rusz napotykam w pociągu czy autobusie kogoś z Kindlem - musi co urządzenie nie jest takie drogie... albo Polacy nie aż tak biedni.
W moim przypadku Kindle służy do celów akademickich, ale raczej nie jestem tu regułą.
Fajnie, że polskie tygodniki (Politykę bodajże? Albo Wprost?) można prenumerować w wersji na Kindle z Amazonu właśnie. Miło, że można sobie kupić e-wersję książki, ale...
... na półce stoi "Necronomicon", ekskluzywne wydanie zawierające najlepsze opowiadanie H.P. Lovecrafta, który zamówiłem z Amazon w UK w niedzielę wieczorem. Przyszedł w czwartek rano (obłędne tempo!) i był tańszy niż gdybym kupił go sobie w Polsce. Książka jest w twardej oprawie (naprawdę godna imitacja skóry), ma śliczne ilustracje i bite 900 stron. Kosztowała mnie 11 funtów (śmiesznie mało, naprawdę). Za 10 funtów mogłem kupić to samo w wersji na Kindle i... bwahaha, jasne, już to robię.
Jak dla mnie - e-booki książek nie zastąpią (a tak nie chciałem bawić się w futurologa...). Mogą sobie funkcjonować jako dodatek do nich, jako ciekawostka technologiczna i, wreszcie, jako niesamowita pomoc dydaktyczna i akademicka (nie wiem jak miałbym zdobyć, na przykład, "De Masticatione Mortuorum" Philipa Rohra w wersji drukowanej - a z komputera na pewno bym tego nie przeczytał...).
I właśnie dlatego nie e-booki, przynajmniej dla mnie. Teksty akademickie - spoko, nie muszę ich mieć na półce. Przeczytam raz, zrobię notatki, ewentualnie kiedyś wrócę. Ale beletrystykę lubię mieć w wersji namacalnej. I ślicznie wydanej. Płacę, więc wymagam. Fajnie, jak mam do tego e-booka o tej samej treści żeby sobie nagrać na Kindle i nie tachać ze sobą 900 stronic w twardej oprawie na wakacje, ale to nie jest mi wcale niezbędne do szczęścia.
Co i rusz napotykam w pociągu czy autobusie kogoś z Kindlem - musi co urządzenie nie jest takie drogie... albo Polacy nie aż tak biedni.
W moim przypadku Kindle służy do celów akademickich, ale raczej nie jestem tu regułą.
Fajnie, że polskie tygodniki (Politykę bodajże? Albo Wprost?) można prenumerować w wersji na Kindle z Amazonu właśnie. Miło, że można sobie kupić e-wersję książki, ale...
... na półce stoi "Necronomicon", ekskluzywne wydanie zawierające najlepsze opowiadanie H.P. Lovecrafta, który zamówiłem z Amazon w UK w niedzielę wieczorem. Przyszedł w czwartek rano (obłędne tempo!) i był tańszy niż gdybym kupił go sobie w Polsce. Książka jest w twardej oprawie (naprawdę godna imitacja skóry), ma śliczne ilustracje i bite 900 stron. Kosztowała mnie 11 funtów (śmiesznie mało, naprawdę). Za 10 funtów mogłem kupić to samo w wersji na Kindle i... bwahaha, jasne, już to robię.
Jak dla mnie - e-booki książek nie zastąpią (a tak nie chciałem bawić się w futurologa...). Mogą sobie funkcjonować jako dodatek do nich, jako ciekawostka technologiczna i, wreszcie, jako niesamowita pomoc dydaktyczna i akademicka (nie wiem jak miałbym zdobyć, na przykład, "De Masticatione Mortuorum" Philipa Rohra w wersji drukowanej - a z komputera na pewno bym tego nie przeczytał...).
I właśnie dlatego nie e-booki, przynajmniej dla mnie. Teksty akademickie - spoko, nie muszę ich mieć na półce. Przeczytam raz, zrobię notatki, ewentualnie kiedyś wrócę. Ale beletrystykę lubię mieć w wersji namacalnej. I ślicznie wydanej. Płacę, więc wymagam. Fajnie, jak mam do tego e-booka o tej samej treści żeby sobie nagrać na Kindle i nie tachać ze sobą 900 stronic w twardej oprawie na wakacje, ale to nie jest mi wcale niezbędne do szczęścia.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?
25
Polak weźmie na raty byle tylko innemu Polakowi pomachać przed nosemMich'Ael pisze:
Co i rusz napotykam w pociągu czy autobusie kogoś z Kindlem - musi co urządzenie nie jest takie drogie... albo Polacy nie aż tak biedni.
26
Ja jak takich widzę, to od razu podejrzewam ich o bycie hipsterami, bo taki jest stereotyp, ale może się to zmieni z biegiem czasu...
Co do tekstów akademickich to fakt, że łatwiej przygotować się do egzaminów na studia czy do matury, ściągając wszystkie potrzebne rzeczy z sieci, niż latać po 5 bibliotekach i kserować książki (bo niektóre biblioteki nie umożliwiają wypożyczania).
Jednak w kontekście tego, czy da się zarobić na e-bookach, będąc autorem, to nie byłbym już taki optymistyczny - w końcu od groma tego jest. Zlote-mysli, darmowe e-booki (tj. często pirackie) walające się sieci na chomikach... sprzedasz jednego pdf'a i już w zasadzie możesz więcej nie sprzedawać bo w całym internecie będzie... No i sprzedając e-booka sprzedajesz tylko treść, natomiast sprzedając papierową ksiażkę, sprzedajesz tak naprawdę pewne doświadczenie konsumenckie obcowania z książką (np. wyżej wspomniany Necronomicon w skórzanej oprawie).
Co do tekstów akademickich to fakt, że łatwiej przygotować się do egzaminów na studia czy do matury, ściągając wszystkie potrzebne rzeczy z sieci, niż latać po 5 bibliotekach i kserować książki (bo niektóre biblioteki nie umożliwiają wypożyczania).
to znaczy? Moim zdaniem sama popularyzacja e-booków to już przeszłość, fakt dokonany, a teraz jest pytanie czy spopularyzują się np. Kindle, i jak widać się popularyzują.Jak rynek się nasyci Kindlami to wtedy można będzie rozmawiać o e-bookach jako przyszłości.
Jednak w kontekście tego, czy da się zarobić na e-bookach, będąc autorem, to nie byłbym już taki optymistyczny - w końcu od groma tego jest. Zlote-mysli, darmowe e-booki (tj. często pirackie) walające się sieci na chomikach... sprzedasz jednego pdf'a i już w zasadzie możesz więcej nie sprzedawać bo w całym internecie będzie... No i sprzedając e-booka sprzedajesz tylko treść, natomiast sprzedając papierową ksiażkę, sprzedajesz tak naprawdę pewne doświadczenie konsumenckie obcowania z książką (np. wyżej wspomniany Necronomicon w skórzanej oprawie).
27
Polak weźmie na raty byle tylko innemu Polakowi pomachać przed nosem ---------- ???
Dla studenta jest to raczej oszczędność, wątpię aby ktoś kupował dla samego szpanu. Kindle nie jest wcale taki drogi. Wydasz 500 zł i możesz korzystać z tego cacka na długie lata. Opłaca się ...
Dla studenta jest to raczej oszczędność, wątpię aby ktoś kupował dla samego szpanu. Kindle nie jest wcale taki drogi. Wydasz 500 zł i możesz korzystać z tego cacka na długie lata. Opłaca się ...
28
109$. Czekam aż dojdzie do 200pln.Mich'Ael pisze:Co i rusz napotykam w pociągu czy autobusie kogoś z Kindlem - musi co urządzenie nie jest takie drogie... albo Polacy nie aż tak biedni.
Szacuje się (optymistycznie, ale mimo wszystko realnie), że jest ich już w Polsce 60 tysięcy.
29
To nie "już", to "zaledwie".
Pomyśl - przecież tylko niewielki odsetek z posiadaczy kupi daną, dowolną książkę, chyba że będzie to jakiś megahit. Więc na razie założywszy rozproszenie, to jest to ilość niegwarantująca sensownej sprzedaży.
Podejrzewam, że najmniejsza rozsądna ilość czytników, przy jakiej tworzy si.ę opłacalny rynek, to ze 250-300 tysięcy, a spotkałem się z głosem, że musi być ich pół miliona, i nie jest to głos pozbawiony sensu.
Więc "zaledwie"... kiedy mówimy o sensownej sprzedaży.
Pomyśl - przecież tylko niewielki odsetek z posiadaczy kupi daną, dowolną książkę, chyba że będzie to jakiś megahit. Więc na razie założywszy rozproszenie, to jest to ilość niegwarantująca sensownej sprzedaży.
Podejrzewam, że najmniejsza rozsądna ilość czytników, przy jakiej tworzy si.ę opłacalny rynek, to ze 250-300 tysięcy, a spotkałem się z głosem, że musi być ich pół miliona, i nie jest to głos pozbawiony sensu.
Więc "zaledwie"... kiedy mówimy o sensownej sprzedaży.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
30
SAMEGO Kindla jest 60 tysi. Do tego dochodzą inne czytniki. Optymistycznie patrząc jest ich około 100000. A moje "już", odnosi się do tego, że mamy 60 tysi Kindla, choć Amazon jeszcze nawet nie wszedł do Polski. Oczywiście zgadzam się z tym, że to ciągle za mało.
31
Teraz już tak często nie jeżdżę komunikacją miejską jak rok temu, ale jak jeszcze jeździłem co najmniej ze 2 razy dziennie przez 5 lat, to mało kto czytał w autobusie. Może takie miasto ;/ A jeśli już ktoś czytał, to: młodzi głównie notatki na lekcje lub studia, osoby starsze dzienniki lokalne lub krajowe. Ani razu nie widziałem nikogo z czytnikiem.moje obserwacje autobusowe wskazują na to, że poważne ksiązki i beletrystykę czytają ludzie młodzi, natomiast starsze kobiety zazwyczaj siedzą z brukowcem i czytają z kim jest Doda, jeśli już w ogóle coś mają w łapie. Struktura wiekowa ludzi czytających ksiażki w empiku, czy nawet chodzących między regałami też wskazuje raczej, że więcej jest osób młodych.
[ Dodano: Sob 14 Sty, 2012 ]
A kto powiedział, że to prognoza?Loony pisze:tylko, że na takie prognozy to pewnie o jakieś 5 lat za późno
Opowiadaj. Zachowaj rytm i opowiadaj. Mów o swoich klęskach, niespełnionych marzeniach, pierwszych miłościach, o dniu, kiedy miałeś wszystkiego dość, o tej jedynej, dla której chciałeś się zabić, o tym że nie wszystko ci się udaje. Ja będę słuchał. A potem spiszę historię twojego życia.