WWWWWWWWW
WWWWWWWWW
WWWWraz z płatkami śniegu, pojawił się wiatr a z nim chłód i nawołujący świst. Na niebie lśnił sierp zimowego księżyca.
WWWPrzez wielkie, żelazne okna, przesiąkało srebrne światło, wypełniając sypialnie Isabel mdłym kolorem księżycowej nocy.
WWWKsiężniczka Isabel, najmłodsza córka króla Karola, ocknęła się ze snu. Obudził ją wiatr ślizgający się po kamiennych murach, blankach i wieżach zamku. Stwierdziwszy, że już nie zaśnie, wygramoliła się spod kołdry i podeszła do okna.
WWWPałacowy dziedziniec przykryty był śniegiem. W atramentowym świetle nocy, ulubiona fontanna Isabel połyskiwała srebrzyście, a kamienny basen spowijał lód. Ogród rozciągający się po prawej stronie, wiosną zasłany pięknymi, czerwonymi różami teraz wydawał się martwy i smutny.
WWWMinie sporo czasu, zanim kwiaty wypuszczą pierwsze pędy. Zima dopiero co otuliła królestwo w swój jedwabny szal, a już dało się odczuć jej ogrom. Teraz zamiast świergotu ptaków, który budził księżniczkę każdego ranka, słyszała kroki zbliżających się służek i to oznajmiało jej, że pora wstawać. Ojciec powiedział Isabel w sekrecie, że wszystkie okoliczne wioski, podobnie jak i drogi które łączą ze sobą różne miejsca, lasy pełne dzikich zwierząt i pola na których latem rośnie pszenica przysypał śnieg. Mówił, że to najgorsza zima od lat.
WWW- Ale nie ma się czego obawiać, moja kruszynko. W zamku jest ciepło i bezpiecznie.
WWWDaleko na horyzoncie Isabel dostrzegła sylwetkę lasu. Jej nierówną, postrzępioną linię o ostrych krawędziach, wrzynającą się w nocne niebo. A także migotliwe światełka nad wierzchołkami drzew. Szmaragdowe, purpurowe i błękitne odcienie, pojawiały się co chwilę i znikały. Zastanawiała się co to takiego. Z jakiegoś nieznanego jej powodu, bała się. To co działo się w tym lesie, było złe.
WWWJednak nie wiedziała dlaczego…
**
WWW– Rośnijcie w siłę moje małe istotki – wyszeptała Wiedźma i uniosła ręce ku niebu. Rękawy jej szaty opadły do łokci, odsłaniając sękate ramiona i długie, mizerne dłonie. Każdy z jej palców zaostrzony był szponem o woskowatym kolorze.
WWW– Otwórzcie oczy. Podnieście główki!
WWWFioletowe światło zalało leśną polanę i wzbiło się nad wierzchołki drzew. Słup płomieni wystrzelił w niebo. Trwało to kilka sekund, a potem las pogrążył się w ciemności.
WWW- Wzywam was!
WWWW odpowiedzi na słowa Wiedźmy leżące na ziemi zawiniątka zaczęły się zmieniać. Dźwięk jaki temu towarzyszył przypominał zgrzyt łamanych kości i rozrywanie materiału. Mięśnie nachodziły na kości, wnętrzności zaczęły przybierać kształtów. Żyły oplatały się wokół ciał a potem znikały pod napływającymi fałdami tłuszczu i skóry. Stawy chrupotały, serca pompowały krew.
WWWPotem oczy zaszkliły w ciemności.
WWWSkrzydła zatrzepotały.
WWWTrzy złowrogie istoty spojrzały na swoją matkę…
WWW- Słuchajcie – zaczęła staruszka. – Macie przynieść mi dziecko: śliczną, małą dziewczynkę!
WWWOkropny, tubalny chichot poniósł się nad lasem a potem ucichł.
WWWTymczasem, kilkanaście mil dalej, księżniczka Isabel wróciła do łóżka…
**
WWW- Wasza Wysokość! Wasza Wysokość! – wrzeszczał służący biegnący kamiennym korytarzem. Miał straszne, niepokojące wieści do przekazania. To co się stało, wstrząśnie królem i całym królestwem.
WWWWpadł do Głównej Sali niczym burza, nie zwracając uwagi na strażników próbujących go zatrzymać.
WWW- Muszę rozmawiać z królem. Puszczajcie mnie!
WWWMężczyźni uwiesili się na nim jak łańcuchy; opletli swoje muskularne ramiona wokół jego talii i szyi.
WWWSłużący parł dalej do przodu. Ku swojemu zdziwieniu, a także zdziwieniu strażników, dociągnął „świtę” przed królewskie oblicze.
WWW- Próbowaliśmy go zatrzymać, Jaśniepanie – powiedział wyższy ze strażników.
WWW- Ale to jakiś szaleniec – dodał drugi. – Twierdzi, że pilnie musi rozmawiać z Waszą Wysokością.
WWW- Wystarczy – rzekł król. – Puśćcie go!
WWWStrażnicy poluźnili uchwyt. Służący upadł na kolana, zbyt zmęczony i zziajany by mógł cokolwiek powiedzieć. Ta szalona przeprawa kosztowała go więcej sił niż przypuszczał. Odczekał chwilę aż powrócił mu oddech i zaczął mówić.
WWW- Jaśniepanie, Jaśniepanie. Stała się rzecz straszna! Księżniczka Isabel zniknęła. Nigdzie jej nie ma. Przeszukaliśmy cały zamek. Opiekunka mówiła, że jeszcze wczoraj w nocy kładła ją do łóżka. Pytałem wszystkich…
WWW…Księżniczka nie opuściła swojej sypialni!
WWWStary król o sprawiedliwym obliczu, hojny i dobry dla swoich poddanych, pobladł jak papier i opadł na wyściełane atłasami krzesło. Służący nie przestawał mówić, lecz on wcale go nie słuchał. Serce ściskał mu głęboki żal i wyrzuty sumienia. Jego ukochana córeczka, jego oczko w głowie… Dlaczego? Dlaczego to się dzieje?
WWWGdyby był lepszym ojcem, gdyby poświęcał Isabel więcej czasu to nic by się nie stało.
WWWNie.
WWWNic tu po takim myśleniu. Trzeba działać. I to szybko!
WWWKról wyprostował się nagle. W zamku był tylko jeden człowiek, który teraz mógł mu pomóc.
WWW- Przyprowadźcie mi tu Jana. Prędko!
**
WWW- No i? – zapytał zniecierpliwiony król. – Dostrzegasz jakieś ślady?
WWWZnajdowali się w sypialni księżniczki. Przez wielkie, żelazne okna przesiąkały promienie słońca. Łóżko z baldachimem było niezasłane, nietknięte przez nikogo. W odległym rogu pokoju stała toaletka z lustrem, a na niej kolorowe fiolki z perfumami. Buteleczki odbijały refleksy słońca.
WWW- Żadnych śladów włamania, mój panie – powiedział Jan. Miał niski, nosowy głos, zupełnie jakby męczył go katar. Nosił czarne, proste ubranie i płaszcz w tym samym kolorze.
WWW- Zamek jest nienaruszony, okna są całe. Nie ma nawet draśnięcia na szybie. To bardzo dziwna sprawa.
WWWKról poczuł się źle. Pociemniało mu przed oczami, a w uszach zaszumiało.
WWW- Mój panie, czy wszystko w porządku?
WWWKról wsparł się o ścianę i przyłożył dłoń do skroni. Pot spływał mu po twarzy.
WWW- Musisz ją odnaleźć, Janie! To moja najmłodsza córka, kocham ją nad życie. Jeśli coś jej się stanie, nie zniosę tego! Musisz mi pomóc!
WWW- Wasza wysokość… - wybełkotał Jan. – Zrobię wszystko by odnaleźć księżniczkę!
**
WWWIsabel leżała w ciemności, na jakimś twardym sienniku i drżała z zimna. Nie pamiętała gdzie się znajduję. Widziała jedynie czarne, kamienne ściany ociekające wilgocią i chmury sunące po niebie nad jej głową. Nie mogła wstać z łóżka ponieważ jej kostkę oplatał srebrny łańcuszek. Próbowała go wyrwać, lecz ten ani drgnął.
WWWPotem sobie przypomniała.
WWWAle była głupia zeszłej nocy. Nie potrzebnie otwierała okno, kiedy zastukał w nie ten elf. Przynajmniej myślała, że nim jest. Miał śliczne małe, przezroczyste skrzydełka i uśmiechał się. Isabel słyszała wcześniej legendy o elfach – podobno te mityczne stworzonka były z natury dobre. Jednak ten, który naszedł ją zeszłej nocy, nie mógł być dobry. Gdy tylko otworzyła okno, elf zniknął. Zamiast niego pojawił się zielony stwór o jaszczurzych oczach i nietoperzych skrzydłach a potem... Nim zdążyła cokolwiek zrobić, potwór chwycił ją za gardło i wywlókł z pokoju. Zawisła nad ziemią - do fosy było jakieś trzydzieści metrów, słyszała świst wiatru i czuła szybkie bicie swojego serca. Potem odlecieli nieco dalej, gdzie czekały na nią sanie, unoszące się w powietrzu, zaprzęgnięte do kolejnych dwóch stworów. Jeden przypominał gigantyczną sowę o szczurzych łapach, drugi był całkiem przezroczysty i w środku jego ciała płonął ogień.
WWWUsadowili ją w saniach a potem odlecieli. Daleko w dole rozciągały się sylwetki mijanych pól, lasów i gór. Lecieli całkiem długo – tak długo, że ziemia zaczęła przybierać ciemniejszych kolorów – niczym spalona. Lasy wydawały się dużo gęstsze, poszarpane i straszne. Wierzchołki drzew wzbijały się tak wysoko, że omal dotykały sań. Potem nagle zanurkowali między las. Isabel myślała, że się rozbiją na jakimś drzewie, lecz stwory bardzo zręcznie manewrowały, unikając ostrych gałęzi z niesamowitą wprawą. Wylecieli z mrocznej kniei na nieduża polankę, gdzie wznosiło się ponure zamczysko, całkowicie wykonane ze szkła. Liczne, zaostrzone wierze budowli przypominały gigantyczne sople. Cały zamek był nimi najeżony.
WWWNa wysokości trzydziestu stóp, ziały czarne wrota, do których wchodziło się po spiralnych, kamiennych schodach. Zabrali ją do środka. Szli przez puste komnaty zasłane kurzem i starymi meblami, aż w końcu dotarli do Głównej Sali, która trochę przypominała salę w Bremie. Podłoga tego pomieszczenia była zaklęta, przezroczysta. Pod zamkiem płynęła czerwona rzeka! Isabel widziała jak bulgocze.
WWW- To Rzeka Krwi, moje dziecko – powiedziała kobieta i wyłoniła się z mroku. Isabel wrzasnęła. Kobieta była staruszką, przygarbioną i oszpeconą. Jej twarz pokrywały głębokie zmarszczki i bruzdy po ospie. Jej oczy płonęły jak świece. Siwe, rzadkie włosy opadały do zdeformowanych, nabrzmiałych ramion, których nierówna linia sprawiała, że kobieta wyglądała bardzo niesymetrycznie – jak dzwonnik z katedry Hume Ham – bajki, którą czytała jej opiekunka.
WWW- Podoba ci się mój pałac, co? No mówże jak cię pytam! Podoba ci się pałac?
WWW- Taak… proszę pani.
WWWWiedźma uśmiechnęła się paskudnie.
WWW- To dobrze. Od dzisiaj to twój nowy dom! Liczę, że będziesz się tu dobrze czuła. Dostaniesz swoją komnatę, osobistą służbę, a Ja będę cię często odwiedzać. Cieszysz się?
WWWWiedźma wrzasnęła.
WWW- Cieszysz się? Odpowiadaj!
WWW- Tak, proszę pani.
WWW- Świetnie. Więc teraz pozwól, że cię oprowadzę…
**
Płatek Śniegu
1
Ostatnio zmieniony czw 12 kwie 2012, 15:48 przez Jack Dylan, łącznie zmieniany 3 razy.
Na bezdrożach, jeszcze się spotkamy...