„Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty,
z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu...
Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to,
by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do
rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem,
ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie".
- Paulo Coelho
Prolog
Czasami myślę, że w dniu, w którym pierwszy raz się spotkaliśmy powinnam umrzeć. Gdybym wtedy nie postanowiła zignorować swojego przeznaczenia i po prostu poddała się śmierci, może nadal byś żył. Teraz siedzę tu, w ciasnej, ciemnej celi położonej w ściekach Merrol i czekam. Niedługo przyjdzie po mnie kat, by zakończyć to, co powinno było spełnić się sześć miesięcy temu. Zastanawiasz się pewnie, czemu jestem tak cicha, dlaczego spokojnie wyczekuje przyjścia ciemiężyciela i już nie walczę o siebie. Może przygotowałam się na śmierć? Może już nie czuje tego strachu, który niegdyś paraliżował całe moje ciało. W końcu po mojej śmierci wszystko się skończy. Spotkam ciebie i wtedy nikt ani nic nas nie rozdzieli. Staniemy się wiecznością… Czy tak wyobrażałam sobie swój koniec? Zapewne nie, lecz na to już nie mam wpływu. Słyszę ich kroki, idą po mnie.
Tłum wokół placu Krzyżowego rozstąpił się, gdy ciągnięto mnie w stronę szubienicy. Raz po raz lądowałam na ziemi, obrzucana kamieniami, oblewana zimną, brudną wodą. Obdarta suknia przykleiła się do nóg, utrudniając jakikolwiek ruch. Ciemne plamy krwi pojawiały się w miejscach uderzeń. Ból stał się częścią mnie, niczym sumienie, które postanowiło wypomnieć mi wszelkie zbrodnie i okrucieństwa.
- Ty śmieciu!- Krzyczeli rozwścieczeni ludzie.- Potwór! Wiedźma! Giń szmato!
- Spokój- poczułam jak ktoś niedbale rzuca mną na podest.- Cisza!
Potężna dłoń chwyciła garść mych kasztanowych włosów, unosząc całe ciało do pozycji stojącej. Na szyi założono mi gruby sznur, mocno zaciskając supeł na gardle.
- Ostatnie słowo?- Mruknął wprost do ucha kat.
- Za wolność!- Wrzasnęłam przebijając się przez gwar publiczności.- Za ciebie, ukochany!- Potem zapadła ciemność.
- Eveline…
Rozdział 1
Nigdy nie sądziłam, że moja historia potoczy się w tak okrutny sposób. Nie podejrzewałam, jak wiele nienawiści mogą ze sobą przynieść narodziny maleńkiej, bezbronnej dziewczynki. Teraz, po tak długim czasie widzę pełnie tego, co się wydarzyło, czytelniej, bardziej obiektywnie. Dostrzegam te złe chwile i bezmyślne błędy, które im towarzyszyły, jak i ten dobry czas, pełen miłości i spokoju. Pamiętam wszystko i sprawia mi to ogromny ból.. Najmocniej rani mnie, iż poświęciłam siebie i swoją przyszłość pielęgnowaniu zemsty. Odrzuciłam możliwość rozpoczęcia życia z czystą kartą i zaplamiłam ją cudzą krwią…
Nie wiem, kim jesteś i skąd pochodzisz, ani jak udało ci się zdobyć ten dziennik. Nie wiem, czy doczytasz moje dzieje do końca i co zrobisz z tym, czego się dowiesz, ale wiem jedno. Na tych stronach zapisane zostały losy kobiety, która utraciła rodzinę i samą siebie, przez to, kim była. Kobiety, która poddała się nienawiści tak mocno, że pozbawiła się innych, cennych uczuć. Nazywam się Eveline Green, a oto moja opowieść…
Zapewne powinnam rozpocząć relacje tej historii od cofnięcia się w czasie, aż do 1478 roku, kiedy to w letnią, bezgwiezdną noc przyszłam na świat. Jestem przekonana, ze tego ode mnie oczekujesz Drogi Czytelniku, lecz ja jednak postąpię inaczej i swoje wynurzenia poprzedzę rokiem 1052. Jest to, bowiem data, która zapoczątkowała moją rasę i wpłynęła na wszystko, co wydarzyło się w późniejszych latach. Ciemny był to czas, szczególnie dla człowieka. Czas pełen zła i mordu, przez wielu nazywany „apokalipsą ludzkości”…
***
Wiosna, rok 1052,
Gdy wspominam stare opowieści matki o tamtym mrocznym wieku, wyobraźnia podsuwa mi obraz świata podzielonego na cztery główne państwa. Każde z nich ma swą długą historie, nie będę ich jednak teraz opowiadać. Nie czas ani miejsce na legendy i mity, postaram się za to wymienić te krainy. Jak dziś pamiętam ciepły, matczyny głos szepczący o państwie północnym (Norte), sięgającym od wielkiego oceanu Denvi aż po dzikie pustynie Mu’arem, w którym rządziła młoda królowa Cecillia. Nazywano ją mianem najpiękniejszej kobiety na Ziemi i prawdopodobnie właśnie nią była. Posiadała długie, jasnozłote włosy, których loki lekko opadały na dumnie wyprostowane plecy. Diamentowe oczy, okolone milionem czarnych rzęs błyszczały zachęcająco, sprowadzając na wielu niedoświadczonych wojowników śmierć oraz więzienie. Usta, w kolorze dojrzałych wiśni, raz po raz rozchylały się to ukazując radość, to krzywiąc się z wściekłości. Wiecznie młoda twarz z delikatnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, niewielki nosek i dołeczek w policzku, uwydatniający się przy uśmiechu, nęciły młodych. Niestety piękno jej ciała nie odzwierciedlało charakteru ducha. Była to, bowiem kobieta impulsywna i chciwa, której przed rządzą władzy nie była w stanie powstrzymać nawet wizja bycia z wrogiem. Okrutna królowa w rok po śmierci męża, podeszłego wiekiem, zarządziła w kraju nowe prawo. Jednym z nakazów było czczenie jej osoby. Nie spodobało się to mieszkańcom. Wymordowano wielu, którzy starali się jej sprzeciwić. Wieszano wszystkich, których choćby podejrzewano o chęć zdrady i już po krótkim czasie wszelkie wybuchy buntów ustały. Strach wsączył się w krew poddanych, ogarnął wszelkie organy i powoli dotarł do serca. Niezwykłość położonego przy oceanie miejsca została zeszpecona. Zieleń lasów, łąk i równin przekształciła się w jałową, pełne pyłu i piachu pustynię. Dzikie zwierzęta padały powoli, zabijane przez służbę lub kłusowników, na rozkaz kapryśnej królowej. Norte stało się zamkniętym przed podróżnikami portem, co w dużej części było powodem wybuchu wojny. Wojny, która nie tylko zmieniła granice krain, lecz także przyniosła ze sobą nową rasę, potocznie nazywaną Kontrolerami.
Kolejnym państwem było zachodnie imperium (Oeste), ciągnące się wzdłuż granicy Czarnych Gór, aż po śnieżne tereny Gelado, gdzie władcą został duchowny, jeden z mężnych wojów, uczestnik wielu bitew, Gerald Łaskawy. Przydomek ten został nadany tuż po koronacji, gdy jeszcze świeży król wypuścił wolno czekających na wyrok śmierci chłopów. Nikt nie spodziewał się po władcy tak wielkiej dobroci, lecz czyn ten zapewnił mu przychylność ludu. Gerald Łaskawy był starym, schorowanym mężczyzną, o siwych, gęstych włosach, przylegających do szczupłej twarzy. Zielone niczym szmaragdy oczy odznaczały się mądrością i bogatym doświadczeniem. Napuchnięty od walk i bijatyk nos z niewielkim garbem, w miejscu złamania wyróżniał się czerwienią wśród bladej skóry. Wąskie, jasnoróżowe usta nosiły na sobie ślady przegryzań. Był to wysoki, rosły mężczyzna posiadający ogromną inteligencję i spryt. Oeste zaś wyróżniało się pięknem olbrzymich skalnych blokowisk. Otoczone górami państwo lśniło między innymi krajami niczym rubin, stale zasypany śniegiem i mrozem. Chłód i ziąb towarzyszyły mieszkańcom każdego dnia. Spokojna kraina jako jedyna nie uczestniczyła w krwawych wydarzeniach roku 1052, lecz pomimo tego została doszczętnie zniszczona.
Państwo wschodnie (Leste) oddzielone od reszty królestw rzeką, na której panował żądny ziem wiking imieniem Falki jest trzecią główną potęgą tamtych czasów. Historia koronacji Falki jest moja ulubioną, gdyż nie ma w niej przelewu krwi, zdrad czy otruć. Wszystko rozpoczęło się po śmierci ostatniego króla, Samuela. Władza na wodzie zapewniła Falkowi, wtedy jeszcze młodemu mocarzowi, niebywale wiele złota. Diamenty, brylanty, bursztyny i inne cenne kamienie były sprzedawane przez mężczyznę sąsiadującym państwom. Gdy tylko udało się wikingowi uzbierać odpowiednią ilość złota, przypłynął do granic Leste i wykupił od mądrej wdowy tron. Przez wiele lat lud nie akceptował nowego władcy, do czasu, gdy osłonił on własną piersią królową. Strzała, wypuszczona przez jednego z opryszków wbiła się w stalowe ciało siłacza, nie powodując większych szkód w organizmie. Tego dnia uznano niechcianego króla za bohatera i wyniesiono nad wszystkimi innymi wojownikami. Na temat wikinga śpiewano pieśni, w których opiewano nie tylko jego odwagę, lecz przede wszystkim urodę i prezencję. Był to, bowiem mężczyzna przystojny, o szlachetnym profilu. Czarne, falowane włosy kończyły się tuż przy ogromnych ramionach, połyskując w promieniach słońca. Czarne, smoliste oczy wyglądały spod gęstych, ciemnych brwi. W spojrzeniu rozpoznać można było niepokojące iskierki, budzące u poddanych respekt, zaś u kobiet także ciekawość. Szczupłe, czerwone usta przyciągały wzrok, nęciły, często przyprawiając panie o szybsze bicie serca. Smukłe ciało, naznaczone latami ciężkiej pracy wywoływało szacunek w niższych klasach.
Ostatnim imperium zostało państwo południowe (Sul) otoczone bagnami Durmstrandu, gdzie królował jeden z najkrwawszych tyranów tamtejszej ery- Werdock Potężny. Żaden z poprzednich, a także następnych władców nie odznaczał się równie wielką okrutnością i chęcią mordu. Ten stary już despota w swym życiu wymordował własnoręcznie tysiące niewinnych chłopów. Wielu z nich bało się wypowiadać jego imię na głos, niektórzy starali się unikać tego nawet w myślach. Lata zła i szaleństw odbiły się na ciele satrapy. Rzadkie kępki włosów otaczały wykutą w kamieniu, owalną twarz. Imbirowo-brązowe oczy iskrzące się obłędem, ciskały gromy przy każdym spojrzeniu. Ciemne usta, stale ułożone w wyrazie pogardy, ukrywały ostre zębiska podobne do zwierzęcych kłów. Trzy długie blizny ciągnęły się wzdłuż twarzy Werdocka, jako przypomnienie nieudanych prób zabicia króla. Wyglądem władca przypominał bestię, z zachowania odznaczał się bezwzględnością, nieludzką brutalnością, a także barbarzyństwem. Mówiono, że żywi się on mięsem ludzkim, kąpię w krwi niewinnych i śpi, wśród ludzkiej skóry. Nigdy w dziejach ludzkości nie pojawił się nikt równie przerażający. Niestety to właśnie tam, w Sul, rozpocznie się historia mojego rodu. Historia, w której główną rolę otrzyma sam Werdock Potężny oraz pozbawiona duszy, piękna królowa Cecillia, czcicielka Zła.
"Żądza zemsty" Fantasy, fragment
1
Ostatnio zmieniony sob 12 maja 2012, 15:10 przez dream_girl, łącznie zmieniany 3 razy.