smtk69 pisze:W zacytowanym fragmencie dochodzi do zamieszania obu narracji, (nagle mowa pozornie zależna) moim zdaniem niezbyt potrzebnego.
Tak, to jest cecha charakterystyczna i zarazem problem całej tej opowieści. Bohaterowie często się zmieniają, ale takie mieszanie jest wszędzie. Trochę to jest uzasadnione, bo oni dużo myślą, śnią, czują, a to się potem odzwierciedla w ich rzeczywistości np. elementy snu "wychodzą" na jawę, ktoś o czymś myślący nagle staje się tym czymś i podobne rzeczy. Nie ma pewności, czy ta kaczka jest tylko opowiadana, czy też ona "wyłazi" z tej opowieści i gdzieś naprawdę jest i patrzy.
W sumie zresztą tak chyba jest - kiedy o czymś myślimy, widzimy w wyobraźni jakiś obraz, to przez chwilę on jest naszą rzeczywistością i dopiero potem, kiedy wrócimy do prawdziwego świata, uświadamiamy sobie, że my tylko myśleliśmy o kaczce, a nie widzieliśmy jej naprawdę. Tylko co to znaczy "naprawdę"? Przecież prawie cały czas spędzamy w świecie tylko pomyślanym a obraz tego "prawdziwego" jest nieustannie zmieniany przez nasze emocje. Nie żyjemy w obiektywnym świecie, tylko w naszym własnym, choć skutki naszych działań są widoczne na zewnątrz i często nas zaskakują. Ot, paradoks życia.
Właściwie wszędzie w moim tekście jest tak, że narracja trzecioosobowa jest fałszywa, stanowi tylko płaszcz dla pierwszoosobowej - nadaje złudzenie obiektywności, ale tej obiektywności nie ma. Nie ma żadnego "prawdziwego" świata, jest tylko widziany przez kogoś w danym momencie, ale pokazywany tak, jakby był rzeczywisty. Niemniej widzę, czuję i wiem, że nad tym chwytem nie do końca panuję - tu jeszcze sporo jest do zrobienia, żeby to wszystko było czytelne. Ogrom tego "do zrobienia" mnie przeraża. W ogóle chyba jestem zbyt leniwa, żeby zrobić do końca to, za co się zabrałam.