Uwaga, tekst tylko dla dorosłych
PROLOG
Potężna błyskawica podzieliła niebo na dwie części. Na ułamek sekundy noc zamieniła się w dzień. Ulewa, która zawitała nad Sevaną zdawała się nie mieć końca. Ulice miasta wymarły, każdy o zdrowych zmysłach już dawno znalazł schronienie przed bezlitosnym deszczem.
Właśnie w taką pogodę jedną z bocznych uliczek miasta jechał elegancki samochód w ciemnym kolorze. Jego reflektory odbijały się w kałużach, spod kół tryskały strużki wody. Rytmicznie pracujące wycieraczki z trudem nadążały z oczyszczaniem przedniej szyby.
Limuzynę prowadził młody, dość przystojny szatyn. Wyglądał na zdenerwowanego; miał rozbiegane spojrzenie, dłonie zaś zaciśnięte tak mocno na kierownicy, że zbielały mu kłykcie. Obok niego siedziała zamyślona jasnowłosa kobieta, ubrana w obcisły czarny kostium. Jej twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Listę pasażerów uzupełniały dwie osoby na tylnim siedzeniu. Jedną z nich był ogorzały brunet o bałkańskim typie urody. Twarde, zdecydowane oblicze okalał trzydniowy zarost. W dłoni trzymał błyszczący nóż sprężynowy wymierzony bezceremonialnie w ciało pasażerki skulonej na fotelu obok.
Samochód wjechał na skrzyżowanie i wobec braku innych uczestników ruchu drogowego spokojnie skręcił w prawo. Na widok majaczącego w oddali kościoła mężczyzna z nożem przeżegnał się w skupieniu. Boris, bo tak miał na imię, od najmłodszych lat opierał swe życie na wierze w chrześcijańskie dogmaty. Religia towarzyszyła mu na każdym kroku, mimo to z rezerwą traktował Dekalog, polegając głównie na własnych nakazach moralnych. Choć w trakcie swojego 27-letniego żywotu złamał każde możliwe przykazanie, niektóre wielokrotnie, usilnie wierzył iż w dniu Sądu Ostatecznego Bóg w swym nieskończonym miłosierdziu daruje mu winy i pozwoli zaznać wiecznego zbawienia. Ta myśl powodowała, że czuł się prawdziwym Wybrańcem, kimś lepszym od innych... Kimś stworzonym do naprawdę wielkich celów...
Z rozbawieniem i pewną dozą podniecenia obserwował przerażenie dziewczyny siedzącej po jego prawej stronie. Po gładkich policzkach ciekły olbrzymie zły, bransoletka na jej lewej ręce, pełna błyszczących zawieszek, brzęczała wraz z drżeniem jej dłoni. Bała się... i miała ku temu powody. Na pewno bardzo żałowała, że przed kwadransem wsiadła do samochodu, zwiedziona obietnicą podwiezienia w deszczowy wieczór. Gdyby mogła cofnąć czas zrobiłaby to bez wahania.
„Za błędy się płaci, moja droga” — pomyślał Boris. Chciał dotknąć złotomiodowy pukiel jej włosów, ale odsunęła się na ile tylko mogła.
— Bądź grzeczna, a nic ci się nie stanie — powiedział uspokajająco. Wprawdzie jej los był już przesądzony, ale Boris zawsze wolał utrzymywać ofiary w poczuciu, że jeśli będą posłuszne, to uda się im uniknąć najgorszego. Takie osoby sprawiały znacznie mniej problemów i były zdecydowanie chętniejsze do wszelkiej współpracy.
Dziewczyna odznaczała się naprawdę niebanalną urodą. Miała w sobie coś, co przyciągało męski wzrok. Boris przypuszczał, że jeśli jej dusza jest równie piękna jak powierzchowność, to Pan przywita ją w Królestwie Niebieskim z otwartymi ramionami.
— Zostawmy ją w spokoju! — Zaproponował nagle kierowca samochodu lekko łamiącym się głosem. — Przecież możemy wziąć jakąś kurewkę... To bez różnicy dla Tito...
Blondynka ubrana na czarno położyła mu palec na ustach, nakazując milczenie.
— Za krótko znasz Tito, by wiedzieć co on lubi — odpowiedział Boris, nie odrywając oczu od zapłakanej dziewczyny. Z każdą chwilą podobała mu się coraz bardziej. Szkoda, że nie spotkali się w innych okolicznościach...
Jechali teraz dzielnicą willową wzdłuż prawego brzegu Pisy. Mijane domy należały do najbardziej zamożnych mieszkańców miasta; tutaj widok chevroleta corvette lub audi r8 nie raził nikogo w oczy.
— Gdzie mnie wieziecie? — zapytała dziewczyna przez ściśnięte gardło. — Co chcecie ze mną zrobić?
— Wszystkiego się już niedługo dowiesz! — obiecał Boris. — Współpracuj z nami, jeśli nie chcesz aby to była ostatnia noc w twoim życiu... Rozumiemy się?
Dziewczyna pokiwała głową.
Samochód przystanął przed bramą, prowadzącą na teren jednej z posiadłości. Momentalnie z mroku wyłonił się postawny mężczyzna w płaszczu przeciwdeszczowym i kapturze nasuniętym głęboko na czoło. Zobaczywszy kto podjechał, pomachał przyjacielsko dłonią. Brama otworzyła się bezszelestnie.
Samochód z czwórką pasażerów przejechał szeroką aleją, po obu stronach której rosły niewielkie drzewka ozdobne, i zatrzymał się dopiero u fasady eleganckiego, jasno oświetlonego budynku, stanowiącego miniaturową kopię Pałacu Buckingham. Właściciel tej willi na pewno nie narzekał na brak pieniędzy; wybudowanie takiej rezydencji musiało kosztować majątek.
— Jesteśmy na miejscu — oznajmił Boris uroczyście — czuj się zaproszona na imprezę!
— Nigdzie nie idę — zaprotestowała dziewczyna z paniką w głosie. — Proszę, zostawcie mnie! Nic wam nie zrobiłam!
Boris wysiadł z samochodu. Zacinający deszcz w ułamku sekundy przemoczył go do suchej nitki.
— Wyłaź! — polecił oschle.
Nie czekając na jej reakcję, złapał ją za rękę i usiłował wyciągnąć z ciepłego wnętrza auta. Dziewczyna zaparła się z całych sił. Szarpnął mocniej, osiągając zamierzony cel, a jednocześnie rozrywając bransoletkę na jej dłoni. Zawieszki rozsypały się po wybrukowanym podjeździe.
Boris chwycił dziewczynę wpół, jedną ręką obejmując ją na wysokości brzucha, drugą zasłaniając gotujące się do krzyku usta. Pociągnął ją w stronę budynku. Walczyła do końca, ale nie miała żadnych szans w starciu z silnym mężczyzną.
Niemym świadkiem całego zdarzenia był kolejny piorun, który przeciął wieczorne niebo. Towarzyszący mu huk zabrzmiał jak zapowiedź zbliżającej się tragedii...
Wilki - prolog, +18
1
Ostatnio zmieniony pn 09 lip 2012, 18:50 przez Lays911, łącznie zmieniany 4 razy.