Choć z tego fragmentu nie wynika, że ma to być ostatecznie coś z gatunku s-f, ani choćby jakiś skrawek zawiązania fabuły, wstawiam go, by się do wiedzieć, czy nazwijmy to, "warsztatowo" jest to na tyle dobre, by dało się czytać.
[...]WWWPodrażniony Tottenham ruszył do ataku.
WWWDaleki wykop przez bramkarza, potem wymiana piłki na jeden kontakt między pomocnikami i precyzyjne, prostopadłe podanie do wychodzącego na czystą pozycję napastnika wystarczyły, by w przeciągu kilku sekund akcja przeniosła się w okolice pola karnego Shamrock Rovers.
WWWNapastnik minął jednego obrońcę, potem drugiego, podniósł na chwilę głowę, upewniając się co do pozycji bramkarza, po czym oddał strzał. Płaskie, silne uderzenie, mierzone w dolny, lewy róg bramki. W piłkarskim żargonie, mówi się na takie, „nie do obrony.”
WWWPrzez te kilka dziesiątych części sekundy, jakie dzieliły pędzącą z zawrotną szybkością piłkę od zatrzepotania radośnie w siatce, Jerry zdołał wypocić chyba cały wypity tego wieczora alkohol.
WWWWidział jak na spowolnionym filmie, zaskoczone twarze obrońców, patrzących bezradnie, jak futbolówka prześlizguje się im pomiędzy nogami.
WWWWidział również, że zasłonięty bramkarz zareagował odrobinę za późno.
WWWOdrobinę, która wystarczyła, by…
WWW- Siedzi! – ryknął ktoś na całe gardło, uprzedzając nieuchronny rozwój wypadków.
WWWCałe „Sinner’s” dosłownie zamarło w bezruchu.
WWWNie siedziało.
WWWJakimś niezrozumiałym dla Jerry’ego i reszty zgromadzonych w „Sinner’s” kibiców, cudownym zbiegiem wypadków, bramkarz zdołał dosłownie drasnąć piłkę, minimalnie zmieniając jej tor lotu. To wystarczyło. Futbolówka trafiła w zewnętrzną stronę słupka, wytaczając się poza linię końcową.
WWWPrzeciągłe „Oooch” przetoczyło się przez cały pub.
WWWCholera, było blisko.
WWWProwadzący zawody sędzia, spojrzał na zegarek, po czym wskazał na stały fragment gry.
WWWRzut rożny.
WWW- Co robisz, kretynie! – Jerry zerwał się z miejsca – Kończ, do chuja!
WWW- Siadaj człowieku! Widok zasłaniasz! – krzyknął ktoś z tylnich stolików. – Cholerne Szambonury zawsze burdel muszą robić!
WWWJerry odpowiedział gniewnym spojrzeniem w tamtym kierunku, usiadł jednak ciężko na krzesełku. Nie było sensu wywoływać spięć na sam koniec spotkania. Zresztą, miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
WWWJak choćby ten pieprzony rzut rożny. Jak obronią, będzie mógł na spokojnie zająć się tym cymbałem z tylnich rzędów. Już on mu pokaże, czyj to teren. Przyjechała burżuazja na prowincję i będzie się tu paszczyć. Nic z tego. Jak już z nim skończy, machnie mu przed nosem swoją piękną karteczką. Uspokoił się nieco, na samą myśl o wygranej.
WWWMecz wciąż trwał.
WWWDo piłki w narożniku boiska dopadł jeden z pomocników.
WWW- Tero wjebią! – Ricky z miną znawcy pokiwał głową.
WWW- Zamknij jadaczkę, jeśli nie chcesz zaraz liczyć zębów.
WWWW polu karnym zrobiło się niesamowite zamieszanie. Piłkarze przepychali się, jeden na drugiego, szarpali za koszulki, walcząc o jak najdogodniejszą pozycję do strącenia piłki głową.
WWWIstny młyn.
WWWPomocnik Tottenhamu wziął trzy kroki w tył, po czym kropnął piłkę w pole karne. Jerry przygryzł wargi, aż poczuł słodki smak krwi w ustach. W tym momencie, czuł się jak balon, napełniający się w ciągu kilku sekund gazem.
WWWFutbolówka miała odpowiednią trajektorię. Minęła ustawionego na krótkim słupku obrońcę i skierowała się wprost na głowę napastnika drużyny przeciwnej. Ten wyskoczył najwyżej ze wszystkich i mocnym strzałem z najbliższej odległości posłał w kierunku bramki.
WWWJerry zamknął oczy, teraz już się modląc.
WWWKiedy je otworzył, było już po wszystkim.
WWWGracze Tottenhamu szaleli z radości, kilku piłkarzy Shamrock skrywało z kolei twarze w dłoniach, próbując ukryć przed kamerami wybuch rozpaczy. Taki rozwój wypadków mógł oznaczać jedynie dwie rzeczy. Po pierwsze, Shamrock kończyło rozgrywki bez choćby pojedynczego punktu. Po drugie i dla Jerry’ego najważniejsze, koniec marzeń o pięćdziesięciu tysiącach funtów.
WWWNie to było jednak najgorsze. Ostatecznie nigdy tych pieniędzy nie miał i graniczyć z cudem mogło zdobycie ich. Gorzej, że został absolutnie bez grosza przy duszy. Teraz już na pewno Marge wyrzuci go z domu. Próbował się opanować, lecz na próżno.
WWW- No weź, kurwa! – Walnął pięścią w stolik, aż podskoczyły kufle. – Ja pierdole jego mać!
WWW- Co, kupon nie wszedł? – Ricky wytrzeszczył na niego oczy w autentycznym zdziwieniu.
WWW- No kurwa nie wszedł! – wyjęczał, ukrywając twarz w dłoniach. – Tak się pytasz, jakbyś nie wiedział! Ja pierdolę, kurwa…
WWW- Co ja ci mogę powiedzieć, kumplu…
WWWJerry machnął zrezygnowany ręką.
WWW- Nic nie mów. Przynieś mi piwo lepiej.
WWWW odpowiedzi, Ricky pogrzebał w portfelu wysypując na stół garść drobniaków, po czym zakłopotany, spojrzał na kumpla.
WWW- Nie mam już siana, stary. – bąknął, rozkładając bezradnie ręce.
WWWJerry westchnął.
WWW- Wiesz co? Idźmy stąd, bo mnie zaraz kurwica weźmie, dobra?
WWW- Ale gdzie? Nie mamy już kasy.
WWW- Do domu, Ricky. Idźmy po prostu do domu.
WWWI tak właśnie wygląda całe moje życie. Porażka za porażką, ustawione w szeregu jak rekruci w pieprzonym wojsku, myślał Jerry, naciągając wełnianą czapkę mocniej na uszy.
WWWNa dworze panował trudny do opisania chaos, głównie za sprawą huraganowego wiatru, atakującego odsłonięte części ciała milionami maleńkich, lodowatych szpilek. W zasadzie to śniegiem sypało już od dobrego tygodnia, ale tego wieczora to cholerne, białe szaleństwo zdawało się osiągać istne apogeum.
WWW- Się na górze grochówy nawpierdalał! – dotarł do niego przytłumiony głos Ricky’ego.
WWWKumpel zawinął sobie usta szalem, chroniąc się przed podmuchami zimna. Wyglądał teraz jak jeden z Tuskenów z Gwiezdnych Wojen. [...]
Terraformerzy [fragment wstępu]
1
Ostatnio zmieniony czw 05 sty 2012, 13:12 przez Maciejo, łącznie zmieniany 3 razy.
Way, way down inside, there's a hollow soul...