Choroba

1
___Uwielbiam być chory czasami. Człowiek o temperaturze Egiptu w lipcu zaczyna myśleć w zupełnie inny sposób. Staje się na te parę chwil refleksyjny, zwraca uwagę na szczegóły, wyobraża sobie wszystko jakby lepiej. Powietrze pachnie i smakuje zupełnie inaczej, a promienie słońca przebijające się przez jesienne liście wypełniają ducha pięknym, nieokreślonym uczuciem spełnienia zmieszanego przedziwnie z dumą i zadumą. Miło jest zawsze wstać wcześnie i, mimo, że mózg odmawia posłuszeństwa, popatrzeć na ludzi pędzących za Już-Nikt-Nie-Wie-Czym. Patrzę na nich z czwartego piętra, a zamiast sylwetek ludzkich widzę w większości obumierające marzenia. Ale na szczęście zaraz czeka mnie świt, a złote słońce wymaże z pamięci straszność codzienności.

___Nie ma nic lepszego niż spotkanie z miłością, kiedy jest się chorym. Widzi się wtedy ją z zupełnie innej perspektywy. Tak naprawdę to wcale się jej nie widzi - stanowi ona jedno wielkie kłębowisko pięknych wspomnień, planów, uczuć, marzeń, wszystkiego, co w człowieku najlepsze. Teraźniejszość schodzi na dalszy plan, a jej miejsce zastępuje rzeczywistość alternatywna. Tak pięknie miesza się rudy z szaroniebieskim. Tak zachwycająco pomarańczowych marzeń, jakie mi dane było zobaczyć, nie dostrzeżenie nigdy. Patrzę na nią i czuję zachwyt w najczystszej postaci... Jak to dobrze, że jest Ona.

___Świetnie jest dla odmiany ubrać się ciepło, opatulić szalikiem, uzbroić w rękawiczki i wyjść na spacer. Umysł, niby przytłumiony, nabiera wtedy błyskotliwości, a marzenia i plany stają się pięknie realne, prawie wręcz namacalne. Wszystko idealnie się układa i współgra, jak w muzyce klasycznej. Każdy kamień, liść - ba - nawet kształty wydychanej pary wodnej zaczynają stanowić inspirację. Wyobraźnia wprawdzie pracuje na najwyższych obrotach, ale robi to bezwiednie, niby mimochodem. Uświadamiam sobie wtedy jak wielka jest siła ludzkiego umysłu. Kiedy dostrzegasz każdy szczegół otaczającego cię świata, kiedy zaczynasz go doceniać - wiesz, że to jest to. Kiedy czujesz w piersi rozszalałą młodość, wiesz, że masz jej jeszcze tak wiele - przychodzi spełnienie i wiara.

Szkoda, że takie uczucia mijają z szybkością wprost proporcjonalną do ilości przyjętej aspiryny.
Ostatnio zmieniony wt 29 lis 2011, 18:33 przez Pyszalek123, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Wrażenie ogólne:

Opowiadanie - miniaturka, a szkoda, bo zamysł prezentacji refleksji poprzez doznania zmysłowe podczas choroby jest bardzo ciekawy. Chwila skupienia , "wejścia w siebie" i zdumienie sobą i światem, odmiennością postrzegania (brak kontroli z powodu gorączki?).
Szkoda, że jakby zabrakło cierpliwości na staranniejszą konstrukcję. Można by wyjaśnić chaos kompozycyjny, niespójność chorobą... ;-)
To bym zadedykowała Autorowi Szkoda, że takie uczucia mijają z szybkością wprost proporcjonalną do ilości przyjętej aspiryny. - mama wrażenie, że nie dopracował końca z braku czasu.

Tu opowieść piękna:
Wszystko idealnie się układa i współgra, jak w muzyce klasycznej. Każdy kamień, liść - ba - nawet kształty wydychanej pary wodnej zaczynają stanowić inspirację. Wyobraźnia wprawdzie pracuje na najwyższych obrotach, ale robi to bezwiednie, niby mimochodem.

Ale częściej pojawiają się dziwności :
na przykład:
Patrzę na nich z czwartego piętra, a zamiast sylwetek ludzkich widzę w większości obumierające marzenia bardzo metaforycznie, aż na granicę braku logiki .
Ale na szczęście zaraz czeka mnie świt, a złote słońce wymaże z pamięci straszność codzienności znowu poniosła Autora metaforyka, a nadprodukcja poetyzmów daje odwrotny efekt
[/quote]

jedno wielkie kłębowisko pięknych wspomnień - wyraz kłębowisko ma charakter pejoratywny, sugeruje przykre wrażenia. Można tłumaczyć zastosowanie oksymoronu nadruchliwością emocji w gorączce, ale... Mnie się nie podoba, pachnie jak błąd, a nie zamierzony efekt

rzeczywistość alternatywna - to poszło "na skróty" uogólnieniem, mam niedosyt treści.

To jest dobry szkic opowiadania, potrzeba kontroli logicznej, spokojnego prowadzenia, wykańczania kolejnych obrazów. Skupienia nad opisem emocji, bo razi mnie ucieczka w uogólnienia. Mam wrażenie zbytniego pośpiechu.

Językowo :
Uwielbiam być chory czasami.
- szyk zdania

Człowiek o temperaturze Egiptu w lipcu
- z temperaturą
Tak zachwycająco pomarańczowych marzeń, jakie mi dane było zobaczyć, nie dostrzeżenie nigdy.
- coś się posypało składniowo
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Ciężko mi polemizować z Tobą o odczuciach chorobowych - widzę tutaj (pewnie błędnie - chorobę jako stan zakochania, ale obraz aspiryny jako antidotum wcale do tego nie pasuje). Ładnie objąłeś uczucia słowami, choć ich konstrukcja jest aż za bardzo poetycka (stąd czasami zmieniony szyk w zdaniach). Ładne toto, ale jest jeden szkopuł, który utkwił mi bardziej niż wszystko:
Ale na szczęście zaraz czeka mnie świt, a złote słońce wymaże z pamięci straszność codzienności.
W świetle wytworzonych obrazów, niemalże euforii na temat stanu bohatera i widoku, ta linijka grubą kreską odcina sensowność całości. Przecież - co widać nader wyraźnie - bohater uwielbia ten stan, ten widok, wszystko to, co opisuje. Skąd więc owa straszność? Zwyczajnie mnie tu nie pasuje.

Z drugiej strony miniatura została zamkniętą poprawnie - jest klamra, podsumowanie, ale mimo dobrego zakończenia tekst pozostawił mnie obojętnym na wynurzenia bohatera - ot, rozpisał ładnie swój stan, bez wyraźnej przyczyny. Warsztatowo jest w porządku, bez większych uchybień.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Zapis stanu. Językowo poprawnie, ale nie porywająco. Momentami piszesz tak poetycko i metaforycznie, że chyba tracisz nad tym kontrolę. Przykłady takich zdań wskazała już Natasza.

Jak dla mnie brakuje tu jakiejś spójnej myśli. Bo nie tyle nie widać, co ma być przesłaniem, przekazem, co nie do końca też widać, o czym Ty w ogóle chcesz pisać. O miłości? O lekkim, refleksyjnym zamroczeniu chorobą? O nieszczęśliwych ludziach pozbawionych marzeń?
Tak, wiem, o wszystkim po trochu. Tylko co to ma dać?

Dla mnie tekst jest o wszystkim, o czym tylko można "głęboko" pisać, więc w praktyce o niczym.
Dla mnie w tej poetyckości trochę zgubiłeś właśnie uczucia, aczkolwiek to pewnie zależy od wrażliwości czytelnika.
Ja w prozie szukam czegoś innego, więc, niestety, nie podobało mi się.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron