Jeszcze tylko skok, podwójny piruet i miękkie zejście w dół.
Jestem już porządnie wyczerpana, zdecydowanie wolę współczesny od jazzu. Mimo to skaczę najwyżej jak mogę, a ciało mnie słucha. Czuję się taka lekka. Grawitacja przestała istnieć jakieś dwie minuty temu. Mięśnie pulsują gorącem. Są dokładnie rozgrzane, teraz już nie ma przeszkód.
Przetaczam się po parkiecie. Muzyka ucichła. Serce wali mi jak szalone, ale nie ze zmęczenia. Cieszy się, bo wie, że to nie koniec. Teraz dopiero czas na najlepsze.
Kilka sekund oddechu i po chwili znowu słyszę muzykę. Tym razem łagodniejszą, nostalgiczną. Wiem, że później będzie się zmieniać. Ciągle się zmienia.
Wstaję, rozluźniam ciało. Każdy dźwięk czuję od czubka głowy, po palce u stóp. Zjednoczyłam się z piosenkarką. To ja straciłam wszystko, to ja chcę się zabić. Nie ona.
Znowu ląduję na ziemi. Tym razem bardziej brutalnie. Po plecach przebiega mi dreszcz emocji.
Wolność.
Na to nie ma innego słowa.
Słowami nie da się opisać wstrzymanych oddechów, obitych o podłogę kolan, świadomości tego, że się jest. Tu i teraz. Nie da się opisać napięć i rozluźnień, łez cisnących się do oczu przez sam nastrój muzyki. Ani pragnienia bycia kimś lepszym, przez robienie czegoś, co się kocha.
Bo tak właśnie jest. Na kilka minut stajesz się kimś innym, a jednocześnie nigdy nie czujesz się bardziej sobą.
Mały skok.
Teraz jest szybciej. Zdążę. Muzyka jest mną. Dopasowuje się do moich ruchów. Mogłabym zamknąć oczy i już ich nie otwierać.
Zamykam.
I widzę jaśniej. Wszystko, co do tej pory działo się w mojej głowie i ciele, widzę teraz jak na dłoni.
Krew na podłodze, podrapane meble. Rozbita szyba w oknie. Woda wlewa się do środka hektolitrami. Ból, brud i łzy. Ukochana książka leży na stole dokładnie tak, jak wtedy, kiedy wypadła z ręki. Na lustrze poodbijane palce.
Prawa ręka zaciśnięta na małym okrągłym pudełeczku. Decyzja już podjęta.
Otwieram oczy.
Głęboki oddech.
Słuch absolutny [miniaturka]
1
Ostatnio zmieniony pt 25 lis 2011, 14:07 przez malinowa mamba, łącznie zmieniany 3 razy.
This is War.