7 i 1/2

1
Jest to jedno z moich pierwszych opowiadań, dlatego wszelkie słowa krytyki przyjmę "na klatę". Niecierpliwie będę czekał na waszą reakcję, gdyż iż ponieważ na tym etapie jest dla mnie niesamowicie ważna. A więc dalej, do dzieła! Jako, że tekst jest dość długi stawiam piwo każdemu kto doczyta do końca :)

7 i 1/2

Maciek ocknął się. Deszcz siekł go w twarz, a on nie miał siły podnieść ręki i się zasłonić. Co się stało? Gdzie jestem?
- Chyba się budzi. – Głos nad jego głową zdawał się dobiegać z bardzo daleka
Tępym wzrokiem omiótł okolice. Siedzieli na murku przed „Iluzją”. Woda lała się strugami z nieba, jedynym źródłem światła była żarówka w latarni stojącej przy ulicy. Maciek czuł się jak przeżuta guma, dopiero po chwili pamięć zaczęła wracać i był w stanie poukładać wydarzenia w głowie. Miało się skończyć na góra trzech kolejkach. Później Zdaje się, pomysł na trzeźwy wieczór nie wypalił. A potem bar i łysy gość, który twierdzi że nie sprzeda mu już alkoholu. I chyba plan na wieczór bez bójki też poszedł w zapomnienie.
- Co robimy? – spytał Marek.
- Już mieliśmy cię nieść do samochodu. Ale skoro żyjesz to wstawaj, spadamy stąd.
- Taa, nie ma co tu sterczeć, jak głąby. – Stwierdził filozoficznie Wojtek.
- Ale muszę powiedzieć, że lewy sierpowy masz wspaniały! Jednak… – nie dokończył i jakby nigdy nic zaczął oglądać paznokcie.
Na chwilę przerwali rozmowę, widząc zbliżających się nowych gości. Andrzej przerwał obgryzanie paznokci i spojrzał na Maćkowe zwłoki.
- Pomóż mi go zabrać do wozu. Dziś się już nie pobawimy. – Rzucił w stronę Marka.
Chwycili go pod pachy i pomogli wstać. Wolnym krokiem zawlekli go do samochodu i posadzili na tylnym siedzeniu. Wsiedli zajmując pozostałe miejsca.
- Będziesz rzygał?
- Nie. – powiedział tak słabym głosem, że żaden z kolegów nie miał wątpliwości – Chyba nie – dodał jakby chciał potwierdzić wątpliwości kolegów.
- W razie czego masz tu worek. Nie krępuj się.
-Tylko uważaj na tapicerkę. Samochód jest pożyczony. – powiedział Wojtek i siadł na miejscu kierowcy.
Pozostali zajęli swoje miejsca. Marek przeskoczył po stacjach i zaraz trafił na ich ulubiony kawałek, Teddy Bearsów – „Cobra Style”. Maciek, blady jak ściana osunął się powoli na tylnej kanapie. Znów ogarnął go sen. Rozmowa prowadzona przez kumpli zdawała się oddalać jakby szli długim korytarzem oddalając się od niego.

Po godzinie stanęli przed blokiem w którym mieszkał Maciek. Chłopak przetarł oczy, po krótkim śnie. Zamachał zdrętwiałą ręką, która służyła mu jeszcze przed chwilą za poduszkę. Wiedział, że śniło mu się coś nieprzyjemnego. Mimo wszystko wysiadając z samochodu czuł się chyba trochę lepiej.
- Chodź. – Powiedział Andrzej. – Odprowadzę cię do mieszkania.
- Spoko, dam radę przejść parę metrów
- Na pewno? – zapytał i spojrzał na zegarek z miną „ale już późno…”.
- Nie ma problemu, już mi lepiej.
- Dobra, to do zobaczenia w pracy. – Uścisnął rękę Maćka i wsiadł do samochodu.
- Trzymaj się! – Krzyknął Marek przez otwartą szybę. Wojtek tylko mignął światłami i odjechali.
Maciek patrzył jeszcze chwilę za odjeżdżającym samochodem, po czym odwrócił się i powłócząc nogami skierował się wprost przed siebie, do swojej klatki. Stanął przed drzwiami, zaczął szukać kluczy obmacując kieszenie, gdy poczuł, że coś próbuje się z niego wydostać. Obrócił się gwałtownie w prawo, pochylił i zwymiotował na trawę.
Dobrze, że chłopaki tego nie widziały – pomyślał. – Boże, jak ja cuchnę! Przetarł rękawem usta i otworzył drzwi. Lekko zataczając się wszedł na klatkę, jego ręka automatycznie powędrowała w stronę włącznika światła. Żarówka rozbłysła, rozświetlając mroki klatki schodowej.
Gdy zobaczył schody ciągnące się w górę i w górę, zdał sobie sprawę, że nie zdoła wspiąć się na dziewiąte piętro. Spojrzał na windę. Stała tam i czekała na niego, zapalone w środku światło zdawało się zapraszać go do środka. Od kiedy mieszkał w tym strasznym wieżowcu użył jej tylko parę razy, a od kiedy została odnowiona jeszcze z niej nie korzystał. Teraz wyglądała całkiem bezpiecznie; ściany biły uspokajającą zielenią, wszystkie uszczelki i lampki zostały wymienione, spółdzielnia mieszkaniowa zdecydowała się nawet na zamontowanie kamer, chociaż on nie widział w tym sensu, no chyba że naprawdę nie mieli co robić z pieniędzmi ze składek.
Trzymając się blisko ściany, przesunął się w stronę diabelskiej maszyny. Otworzył drzwi i poczuł nieprzyjemny zapach kojarzący mu się z tym, który można poczuć gdy wchodzi się do męskiej szatni. Skrzywił się i spojrzał w głąb ciasnej windy. Pot wystąpił mu na czoło, a serce zaczęło bić nieco szybciej, ale odetchnął głęboko i zrobił krok do środka, przytrzymując drzwi lekko uchylone. Nacisnął okrągły guzik z wymalowaną liczbą 9.
Maciek jeszcze raz obrzucił wzrokiem wnętrze kabiny. Odległość między brudno-brązowymi ścianami, wydała mu się zbyt wąska. W wielkim czystym lustrze, zobaczył swoje lekko zniekształcone odbicie. Był blady, lekko drżał na całym ciele, zauważył też, że pobrudził spodnie wymiocinami. Przybrał odważną minę i pozwolił by wielkie drzwi się zamknęły.
Winda łagodnie ruszyła w górę, kołysząc się przy tym miarowo.
Chwycił się kurczowo poręczy i zaczął liczyć kolejne piętra. Spokojnie to zajmie tylko chwilę – pomyślał – zaraz będę w domu. Patrzył ciągle na lustro jakby dzięki temu, skromna kabina mogła stać się większa. W napięciu oczekiwał łagodnego dźwięku oznaczającego koniec jazdy, ale ten miał prędko nie nadejść. Gdy winda minęła siódmą kondygnację światło zgasło, pozostawiając Maćka w głębokiej ciemności.
- Co do… - zdążył powiedzieć, gdy maszyneria zatrzymała się jakby brakło jej siły do dalszej pracy. Stało się to tak nagle i gwałtownie, że tylko silny chwyt na poręczy uchronił go przed upadkiem.
Przeszedł go gwałtowny dreszcz, włosy zjeżyły mu się na całym ciele, poczuł panikę, jakby zmienił percepcję, wszedł w inny wymiar. Zawrót głowy sprawił, że znów tylko silny uścisk na poręczy zabezpieczył go przed osunięciem się na podłogę. Odnalazł w ciemności guziki i zaczął pośpiesznie naciskać wszystkie. Nic się nie stało, ale Maciek obrócił się próbując wypatrzeć czegoś w ciemności.
W przypływie zdrowego rozsądku zaczął grzebać w spodniach i odnalazł telefon komórkowy. Odblokował komórkę, która zajaśniał słabym, ale kojącym światłem. Napis na środku ekraniku informował go o „braku zasięgu”. Teraz był jednak w stanie zobaczyć znowu wnętrze kabiny.
- To tylko krótka awaria – wyszeptał do swojego odbicia, bojąc się, że coś może go usłyszeć. W jego uszach zabrzmiało to, jak słowa lekarza, który zapewnia, że „to nie będzie bolało”.
Poczuł na sobie spojrzenie, które bynajmniej nie było życzliwe. Przyglądało mu się drapieżnie, jak sęp nad zwierzęciem które wpadło w sidła, czekając i obserwując ostatnie desperackie próby zachowania życia, uwolnienia się z pułapki…
Uspokój się! – rozległ się głos w jego głowie. – To przez tę burzę, gdzieś zerwały się linie wysokiego napięcia stąd brak prądu. Ekipa elektryków na pewno już jedzie by naprawić awarię.
Ostatnia myśl, wydała mu się na tyle krzepiąca, że zdołał się uspokoić. Zamarzył o tym by znaleźć się już w ciepłym przytulnym mieszkanku. W zamyśleniu spojrzał na bliźniaka w lustrze. Bliźniak spojrzał mu w oczy i zamrugał jednocześnie wyszczerzając zęby w drapieżnym grymasie. Zaskoczony Maciek odskoczył i uderzył głową w drzwi. Tym razem upadł na ziemię, a komórka wypadła mu z ręki i wylądowała na podłodze, kierując słaby strumień światła w górę.
Wcześniej udawało mu się zachować spokój, chować strach głęboko w głowie, teraz całe przerażenie wyrwało się z jego umysłu. Natarł na drzwi i wrzeszcząc, zaczął z całych sił uderzać pięściami o ściany. Gdy już zabrakło mu sił po prostu osunął się na podłogę.
Wymacał na podłodze komórkę i podświetlił monitor. Skulił się w kącie i zaczął przeczesywać wzrokiem pomieszczenie omijając jednak lustro. Z przerażeniem stwierdził, że w szybce kamery widzi jakiś kształt, ledwo dostrzegalny w słabym świetle jakie dawała komórka.
Wstał starając się nie patrzeć na lustro i przyświecając komórką obejrzał urządzenie, na myśl przyszły mu te małe kamery przemysłowe, które widuje się w bankach. Wyciągnął rękę by spróbować ją przekrzywić, żeby lepiej widzieć szybkę, gdy rozległ się wyraźny i bardzo nieprzyjemny odgłos drapania o sufit, jakby ktoś paznokciami chciał wyżłobić dziurę do kabiny. Maciek szybko cofnął dłoń i dźwięk zamilkł.
- Mam urojenia słuchowe, nic tu nie ma – rzekł. – Muszę się… - przerwał i znów zerknął na mglisty kształt w kamerze. Jakby w odpowiedzi znów rozległo się drapanie, tym razem od strony ściany. Przesunął wzrok i spojrzał na lustro. Przymrużył oczy, jak podczas oglądania mocnego horroru. Jednak jedyne co zobaczył to wnętrze swojego więzienia i siebie samego stojącego na drżących nogach. Kraciasta koszula z długimi rękawami zdążyła nieco wyschnąć, ale teraz wyglądała jeszcze gorzej, pognieciona i przekrzywiona. Na twarzy miał małe kropelki potu, fryzura była w całkowitym nieładzie. Przeraził się, wyglądał jak wychowanek ośrodka dla chorych umysłowo.
W idealnej ciszy jaka zapanowała w kabinie Maciek wpatrywał się w zwierciadło z wyrazem zamyślenia i lęku na twarz. Zrobił krok i dotknął jego powierzchni, było chłodne co mocno kontrastowało z dusznością jaka panowała wokół. Tępo wpatrując się przed siebie, dopiero po chwili dostrzegł kształt jaki zaczął się formować w lustrze. W oddali ukazała się twarz dorastającego chłopca, a następnie także reszta jego wychudzonego ciała. Spojrzał z wyrzutem na Maćka, który nie mógł się ruszyć i tylko czekał co nastąpi dalej. Obok dzieciaka z małej chmury wykrystalizowała się postać mężczyzny z siekierą w rękach i wściekłością na twarzy. Rzucił się na chłopca, który zaczął biec w stronę szyby i potężnym ciosem odciął mu rękę. Trysnęła krew, małe jej krople zatrzymały się na lustrze brudząc ją jakby od środka.
Maciek krzyknął z przerażenia i w tym samym momencie w windzie zapaliło się światło i po długiej przerwie dźwignica znów ruszyła w górę jakby nigdy się nie zatrzymała.
Maciek przysunął się jak najbliżej drzwi. Serce huczało mu w piersi, znów zaczął się pocić. Z obrzydzeniem i odrobiną chciwej facynacji oglądał, jak mężczyzna rąbie chłopca na kawałki. W końcu gdy z dzieciaka już został zbitek mięsa i kości, postać z siekierą wyprostowała się i spojrzała prosty w oczy Maćka.
W tym samym momenci rozległ się krótki sygnał dzownka. Dziewiąty poziom, koniec podróży. Odwrócił się od lustra i gdy tylko skrzydła kabiny się rozchyliły wybiegł z kabiny i rzucił się w stronę swojego mieszkania. Mężczyzna patrzył za nim, aż zniknął za zakrętem korytarza.

Maciek leżał w łóżku już od godziny i próbował zasnąć.
Gdy wreszcie dotarł pod drzwi mieszkania i drżącymi dłońmi zdołał je otworzyć, rzucił się w stronę ubikacji i zwymiotował do umywalki, brudząc przy tym całe lustro. Później czekał zamknięty na klucz, czy ktoś nie zastuka do drzwi, jednak nikt się nie pojawił. Kiedy już uznał, że jego okropna przygoda dobiegła końca, przebrał się i wsunął do łóżka.
To był ciężki dzień w dodatku jutro będzie miał strasznego kaca. Jak zawsze, pomyślał. I musi wstać rano do pracy.

O 7:30 obudził go alarm w budziku. W nocy nie obudził się z krzykiem ani zlany potem. Nie pamiętał nawet, żeby miał jakieś sny. W świetle dnia, wydarzenia z poprzedniego dnia wydały mu się jego własnym wymysłem. Był mocno podpity, no i miał przecież klaustofobie. To cud, że w ogóle wsiadł do windy.
Z lekkim sercem wyszedł z mieszkania. Jednak gdy znalazł się na parterze lekko pobladł. Dwóch elektryków z całą torbą narzędzi majstrowało przy windzie. Gdy dowiedział co się stało zbladł jeszcze bardziej. Podobno w nocy było być zwarcie, które spaliło kamery we wszystkich blokach na osiedlu. To nic takiego, pomyślał. Wyszedł, na dwór i widząc podjeżdżający autobus rzucił się biegiem na przystanek.
Może to dobrze, że się nie odwrócił. Ale gdyby to zrobił zobaczyłby mężczyznę z zakrawawioną siekierą, spogądającego chciwie na elektryków, którzy niczego nie mogli w lustrze zobaczyć prócz samych siebie.

uff
Ostatnio zmieniony śr 09 lis 2011, 14:47 przez kabat, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Uff, doczytałam do końca. Na PW przyślę Ci adres, pod który dostarcz obiecaną butelkę piwa. Poproszę o miodowe z Łomży. :D
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
podnieść ręki i się zasłonić
Wg mnie bardziej pasowałoby osłonić
Woda lała się strugami z nieba, jedynym źródłem światła była żarówka
Jakoś brak połączenia między tymi zdaniami. Przydałoby się jakieś a czy coś.
Maciek czuł się jak przeżuta guma
1.Powtarzasz imię.
2.Do porównania przydałoby się małe wytłumaczenie po przecinku, a ty umieściłeś tam kolejną informację.
Taa,(kropka) nie ma co tu sterczeć,(bez przecinka) jak głąby
zaczął oglądać paznokcie
Można dodać, że swoje i jakiś przymiotnik je opisujący.
widząc zbliżających się nowych gości
Niepotrzebne.
Wolnym krokiem zawlekli go do samochodu
Wolnym krokiem można iść/podążać/zmierzać w kierunku samochodu. Zawlec można powoli/bez pośpiechu.
siadł na miejscu kierowcy
Bardziej przemawia do mnie zwrot za kółkiem/kierownicą.
przeskoczył po stacjach i zaraz(po chwili) trafił na ich ulubiony kawałek,(bez przecinka) Teddy Bearsów
Po godzinie stanęli przed blokiem
zatrzymali się - stanęliby gdyby szli lub Po godzinie stali.
skierował się wprost przed siebie, do swojej klatki
1.skierował się przed siebie
2.skierował się wprost do swojej klatki
wszedł na klatkę,(a) jego ręka
czekała na niego,(kropka) zapalone w środku światło zdawało się zapraszać go do środka
Powtórzenie.
krok do środka
krok w głąb/do przodu
przytrzymując drzwi lekko uchylone
drzwi niech wylądują na końcu zdania.
liczbą 9
9 to cyfra.
Odległość między brudno-brązowymi ścianami, wydała mu się zbyt wąska
1.Chwilę wcześniej było: ściany biły uspokajającą zielenią
2.Odległość może być zbyt mała, ale nie zbyt wąska.
Spokojnie to zajmie tylko chwilę – pomyślał – zaraz będę w domu.
Spokojnie, – pomyślał – to zajmie tylko chwilę. Zaraz będę w domu.
ale ten miał prędko nie nadejść
ale ten miał nadejść nieprędko może?
tylko silny chwyt na poręczy uchronił go przed upadkiem
Ktoś spruty jak stodoła i ledwo trzymający się na nogach bez urozmaiceń grawitacyjnych wytrzymał coś takiego? Niech upadnie, należy mu się od życia;)
Przeszedł go gwałtowny dreszcz, włosy zjeżyły mu się na całym ciele, poczuł panikę, jakby zmienił percepcję, wszedł w inny wymiar
Masz tu zupełnie nie połączone w żaden sposób zdania. Użyj łączników innych niż przecinki.
próbując wypatrzeć czegoś w ciemności
Coś.
zaczął grzebać w spodniach
W kieszeniach spodni.
informował go o „braku zasięgu”
Bez cudzysłowu.
Przyglądało mu się drapieżnie, jak sęp nad zwierzęciem które wpadło w sidła
jak sęp zwierzęciu, które wpadło(...)
rozległ się głos w jego głowie
Niezbyt udane. usłyszał głos w głowie?
już jedzie(przecinek) by naprawić awarię
Ostatnia myśl,(bez przecinka) wydała mu się na tyle krzepiąca
Zamarzył o tym(przecinek) by znaleźć się
Zaskoczony Maciek odskoczył
Bardziej pasowałoby przerażony, albo coś w tym guście.
Tym razem upadł na ziemię
Niepotrzebne, a jeśli już, to na podłogę.
chować strach głęboko w głowie, teraz całe przerażenie
głowie, ale teraz(...) Zacznij łączyć części zdania. Od razu będzie się przyjemniej czytało.
osunął się na podłogę. Wymacał na podłodze komórkę
Powtórzenie.
ledwo dostrzegalny w słabym świetle(przecinek) jakie dawała komórka
Wstał(przecinek) starając się nie patrzeć na lustro
obejrzał urządzenie,(kropka) na myśl
Wyciągnął rękę by spróbować ją przekrzywić, żeby lepiej
By i żeby to zamienniki, więc niezbyt można tak ustawiać je obok siebie. By możesz zmienić w tym przypadku na i
dźwięk zamilkł
Zamilknąć może człowiek. Dźwięk może ustać.
nic tu nie ma – rzekł.
Nijak to rzekł tu nie pasuje.
mocnego horroru.(przecinek) Jednak jedyne co zobaczył to wnętrze swojego więzienia i siebie samego(przecinek) stojącego
Samego niepotrzebne.
Kraciasta koszula z długimi rękawami
W j. polskim przyjęto formę koszula z długim rękawem nie rękawami.
pognieciona i przekrzywiona
Można usunąć i wcześniej dać kropkę.
zapanowała w kabinie(przecinek) Maciek wpatrywał
wpatrywał się w zwierciadło z wyrazem zamyślenia i lęku na twarz(y). Zrobił krok i dotknął jego powierzchni,(kropka) było chłodne
Drugie zdanie mówi o ostatnio występującym podmiocie, w tym wypadku byłaby to twarz, a nie zwierciadło, które było twoim celem.
Spojrzał z wyrzutem na Maćka, który nie mógł się ruszyć i tylko czekał co nastąpi dalej
A tu wychodzi na to, że to chłopiec z lustra czekał co nastąpi.
Obok dzieciaka(przecinek) z małej chmury
i wściekłością na twarzy
grymasem wściekłości.
Trysnęła krew,(a) małe jej krople
dźwignica znów ruszyła
Z zamiennikiem windy, to trochę przegiąłeś;)
W końcu(przecinek) gdy z dzieciaka już(wywalamy) został(już tylko) zbitek mięsa
spojrzała prosty w oczy
W tym samym momenci
Literówki.
gdy tylko skrzydła kabiny się rozchyliły wybiegł z kabiny
Powtórzenie. Drugie możesz zamienić na niej.
W świetle dnia, wydarzenia z poprzedniego dnia
Powtórzenie. Z poprzedniej nocy
klaustofobie
Klaustrofobię.
Gdy dowiedział co się stało
Gdy usłyszał i nie będzie powtórzenia się.
To nic takiego, pomyślał
Chwilę wcześniej w tekście: Jednak gdy znalazł się na parterze lekko pobladł

Ten tekst to jakaś masakra i nie chodzi o fabułę. Musisz podszkolić się w zakresie interpunkcji i pisać troszkę spokojniej, wtedy będziesz miał więcej czasu na uniknięcie błędów.

PS. Moje piwo wyślij Dorapie, nie pijam:P

4
Godzina pracy i kiedy chcesz wkleić, okazuje się, że cię wylogowało, że zagr już dokonał analizy. Ech, żyzń niedajeła!
kabat pisze:Deszcz siekł go w twarz
deszcz siekł twarz, lustro, maskę samochodu, a nie "w twarz"
kabat pisze:Maciek ocknął się. Deszcz siekł go w twarz, a on nie miał siły podnieść ręki i się zasłonić. Co się stało? Gdzie jestem?
Narrator opowiada coś w trzeciej osobie, a potem nagle czytelnik dostaje zdanie w pierwszej osobie, czyli wypowiedź, myśl bohatera. Nie powinieneś jej oznaczyć właśnie jako wypowiedzi?
kabat pisze:- Chyba się budzi. – Głos nad jego głową zdawał się dobiegać z bardzo daleka kropka
Tępym wzrokiem omiótł okolice.
Kto omiótł wzrokiem okolicę? Głos? Zdanie "Tępym głosem..." ma podmiot domyślny, więc szukam go w zdaniu poprzednim, a tam króluje "Głos".
kabat pisze:Woda lała się strugami z nieba
Woda płynie strugami, leje się strumieniami.
kabat pisze:- Co robimy? – spytał Marek.
- Na pewno? – zapytał i spojrzał na zegarek z miną „ale już późno…”.
To jest dobry zapis, ale to poniżej nie.
kabat pisze:- Taa, nie ma co tu sterczeć, jak głąby. – Stwierdził filozoficznie Wojtek.
- Pomóż mi go zabrać do wozu. Dziś się już nie pobawimy. – Rzucił w stronę Marka.
kabat pisze:- Chodź. – Powiedział Andrzej. – Odprowadzę cię do mieszkania.
Poczytaj w jaki sposób zapisywać wypowiedzi bohaterów. Panna Interpunkcja tęskni za tobą. Zaprasza na rozmowę i "zapoznanie się". :)
kabat pisze:- Nie. wywal kropkę– powiedział tak słabym głosem, że żaden z kolegów nie miał wątpliwości wstaw kropkę– Chyba nie – dodał wstaw przecinek jakby chciał potwierdzić wątpliwości kolegów.
kabat pisze:Rozmowa prowadzona przez kumpli zdawała się oddalać wstaw przecinek jakby szli długim korytarzem oddalając się od niego.
Rozmowa kolegów się oddalała, bo się oddali. Fizycznie jak najbardziej, językowo za dużo oddaleń. Może tak: Rozmowa kumpli zdawała się cichnąć, jakby oddalali się od niego, odchodząc długim korytarzem. Zdanie nie jest piękne, ale starałam się zachować konstrukcję składniową.
kabat pisze:Po godzinie stanęli przed blokiem wstaw przecinek w którym mieszkał Maciek.
kabat pisze:Mimo wszystko wstaw przecinek wysiadając z samochodu wstaw przecinek czuł się chyba trochę lepiej.
Więcej nie napiszę już o przecinkach, ale nie znaczy to, że nie ma więcej błędów interpunkcyjnych.
kabat pisze:Stanął przed drzwiami, zaczął szukać kluczy obmacując kieszenie, gdy poczuł, że coś próbuje się z niego wydostać.
Cóż, myślałam, że to Obcy, Ósmy Pasażer Nostromo, a to tylko paw. Nie mogłeś napisać, że go zemdliło, zrobiło mu się niedobrze?
kabat pisze:Dobrze, że chłopaki tego nie widziały – pomyślał. – Boże, jak ja cuchnę! Tu kończy się wypowiedź bohatera, więc może reszta od akapitu? Przetarł rękawem usta i otworzył drzwi. Lekko zataczając się wstaw przecinek wszedł na klatkę, jego ręka automatycznie powędrowała w stronę włącznika światła. Żarówka rozbłysła, rozświetlając mroki klatki schodowej.
"wszedł do klatki" a nie "na klatkę" tak jak "wszedł do pokoju" a nie "wszedł na pokój"

Wszedł do klatki i zapalił światło, wiadomo gdzie rozbłysło, więc po co drugi raz pisać, że w klatce?
kabat pisze:Gdy zobaczył schody ciągnące się w górę i w górę, zdał sobie sprawę, że nie zdoła wspiąć się na dziewiąte piętro.
Skróciłabym to zdanie: "Gdy zobaczył schody, zdał sobie sprawę, że nie zdoła wspiąć się na dziewiąte piętro." W ogóle odnoszę wrażenie, że używasz zbyt wielu słów.
kabat pisze:Teraz wyglądała całkiem bezpiecznie; ściany biły uspokajającą zielenią, wszystkie uszczelki i lampki zostały wymienione, kropka spółdzielnia mieszkaniowa zdecydowała się nawet na zamontowanie kamer, chociaż on nie widział w tym sensu, kropka no przecinek chyba że naprawdę nie mieli co robić z pieniędzmi ze składek.
Jakich składek? Lokatorzy składają się na spółdzielnię? To się nazywa czynsz i opłata remontowa, nie składka.

"ściany biły uspokajającą zielenią" - Biły uspokajająco? Myślę, że chciałeś dać czytelnikowi do zrozumienia, że bohater boi się windy i nawet ta zieleń działa na niego jak płachta na byka, ale wyszło niezręcznie. Dlaczego nie napiszesz po prostu, ze bał się windy, bo miał klaustrofobię?
kabat pisze:Odległość między brudno-brązowymi ścianami,

Dopiero co były zielone.
kabat pisze:Odległość między brudno-brązowymi ścianami, wydała mu się zbyt wąska.
Nie wiem, czy odległość może być wąska. Może być mała, zbyt mała, nieduża...
kabat pisze:W napięciu oczekiwał łagodnego dźwięku oznaczającego koniec jazdy, ale ten miał prędko nie nadejść.
...ale ten nie miał nadejść prędko. Szyk wyrazów.
kabat pisze: Stało się to tak nagle i gwałtownie, że tylko silny chwyt na poręczy uchronił go przed upadkiem.
NIe podoba mi się podkreślone wyrażenie. Może: Stało się to nagle i gwałtownie. Nie upadł tylko dzięki temu, że mocno trzymał się poręczy.
kabat pisze:Przeszedł go gwałtowny dreszcz, włosy zjeżyły mu się na całym ciele, poczuł panikę, jakby zmienił percepcję, wszedł w inny wymiar.
percepcja - organizacja i interpretacja wrażeń zmysłowych, w celu zrozumienia otoczenia. Percepcja to postrzeganie; uświadomiona reakcja narządu zmysłowego na bodziec zewnętrzny; sposób reagowania, odbierania wrażeń. (W. Kopaliński)

Rozumiem, że bohater wystraszony jak diabli, bo mało, że narąbany, śpiący, to jeszcze ma klaustrofobię, a tu winda staje, ciemność zwala się na niego, wszystkie zmysły się wyostrzają, jakby nagle znalazł się w innym wymiarze. Ale co z tą percepcją? Po co używasz takiego terminu? Ono nijak nie pasuje do reszty słów w tym zdaniu.
kabat pisze:Zawrót głowy sprawił, że znów tylko silny uścisk na poręczy zabezpieczył go przed osunięciem się na podłogę.
"uścisk zabezpieczył go przed osunięciem się na podłogę"? hamulec zabezpieczył samochód przed wjechaniem na ścianę? kask zabezpieczył chłopca przed złamaniem karku? Nie, nie, nie. Nie pasuje mi. Nijak nie pasuje, chociaż nie wiem dlaczego. Może to moje widzimisię?
"Zawrót głowy sprawił, że uścisk go zabezpieczył przed osunięciem się"? Czy już mówiłam, że za bardzo gmatwasz? Może: Poczuł zawrót głowy, ale ponieważ wciąż ściskał poręcz, nie przewrócił się. / Poczuł zawrót głowy, ale nie przewrócił się, ponieważ wciąż ściskał poręcz.
kabat pisze:W przypływie zdrowego rozsądku zaczął grzebać w spodniach i odnalazł telefon komórkowy.
Wybacz chore skojarzenie, ale może niech on nie grzebie w spodniach, co? Jeszcze tam znajdzie jakiego potwora? :) Może po prostu sięgnąć do kieszeni?
kabat pisze:Poczuł na sobie spojrzenie, które bynajmniej nie było życzliwe. Przyglądało mu się drapieżnie,
Spojrzenie mu się przyglądało?
kabat pisze:Przyglądało mu się drapieżnie, jak sęp nad zwierzęciem które wpadło w sidła, czekając i obserwując ostatnie desperackie próby zachowania życia, uwolnienia się z pułapki…
Znowu zdanie zagmatwane i niestety z tego powodu błędne.
Po pierwsze sęp może przyglądać się zwierzęciu, nie nad zwierzęciem. Nad zwierzęciem to sęp może się pochylać.
Po drugie: zdanie składowe "czekając i obserwując..." odnosi się do podmiotu w drugim zdaniu (sępa), nie do (ono) w pierwszym zdaniu składowym, więc "czekając i obserwując" powinno mieć inną formę gramatyczną. Uff! Rozumiesz coś? Pewnie nie. To raz jeszcze: "Przyglądało mu się drapieżnie (ono), jak sęp (on) zwierzęciu, które wpadło w sidła, (przyglądało się, jak sęp) czekający i obserwujący ostatnie, desperackie próby zachowania życia, uwolnienia się z pułapki..." Przeczytaj teraz bez nawiasów. Niby lepiej, ale ciągle do bani, bo za dużo w jednym zdaniu.
"Przyglądało mu się drapieżnie, jak sęp zwierzęciu, które wpadło w sidła i podejmuje desperackie próby uwolnienia się z pułapki."
kabat pisze:To przez tę burzę, gdzieś zerwały się linie wysokiego napięcia stąd brak prądu.
Linie wysokiego napięcia mogą się zerwać? Same? Ptaki zerwały się z linii wysokiego napięcia. Burza zerwała linię wysokiego napięcia. "To przez burzę, która zerwała linię wysokiego napięcia."
kabat pisze:W zamyśleniu spojrzał na bliźniaka w lustrze. Bliźniak spojrzał mu w oczy i zamrugał

Zbyt wielu spoglądających bliźniaków.
kabat pisze:Tym razem upadł na ziemię, a komórka wypadła mu z ręki i wylądowała na podłodze, kierując słaby strumień światła w górę.
Chcesz, żeby coś się działo? Szybko działo? To skróć zdania i wyrzuć watę. "Uderzył głową w drzwi i upadł na ziemię. Komórka wypadła mu z ręki. Wylądowała na podłodze i oświetliła wnętrze windy upiornym światłem."
Z drugiej strony: Czy komórka może kierować strumień światła? Nie. Człowiek może skierować strumień światła z komórki na windę.
kabat pisze:Gdy już zabrakło mu sił po prostu osunął się na podłogę.
Wymacał na podłodze komórkę i podświetlił monitor.
Za dużo podłóg.
kabat pisze:Wstał wstaw przecinek starając się nie patrzeć na lustro i przyświecając komórką wstaw przecinek obejrzał urządzenie,kropka na myśl przyszły mu te małe kamery przemysłowe, które widuje się w bankach. Wyciągnął rękę wstaw przecinek by spróbować ją przekrzywić, żeby lepiej widzieć szybkę, gdy rozległ się wyraźny i bardzo nieprzyjemny odgłos drapania o sufit, jakby ktoś paznokciami chciał wyżłobić dziurę do kabiny. Maciek szybko cofnął dłoń i dźwięk zamilkł.
W tym miejscu przeżyłam pewną konsternację, bo nie rozumiem, po co on szarpie się z tą kamerą. Do tej pory nie było o niej mowy. Widział coś w lustrze, ale to był on sam (bliźniak). Miał dziwne uczucie, ale nie wspominał, że to z powodu kamery. Poza tym przed chwilą miał napad paniki, leżał na podłodze, walił pięściami w ściany, a teraz sprawdza kamery przemysłowe?
- Mam urojenia słuchowe, nic tu nie ma – rzekł. – Muszę się… - przerwał i znów zerknął na mglisty kształt w kamerze.
Gdzie on widzi mglisty kształt? W kamerze? Ale jak?
Urojenia wzrokowe? Omamy wzrokowe.
kabat pisze:Przesunął wzrok i spojrzał na lustro.
spojrzał w lustro, patrzeć w lustro (było wyżej "patrzeć na lustro")
kabat pisze:Maciek krzyknął z przerażenia i w tym samym momencie w windzie zapaliło się światło i po długiej przerwie dźwignica znów ruszyła w górę wstaw przecinek jakby nigdy się nie zatrzymała.
Maciek przysunął się jak najbliżej drzwi. Serce huczało mu w piersi, znów zaczął się pocić. Z obrzydzeniem i odrobiną chciwej fascynacji oglądał, jak mężczyzna rąbie chłopca na kawałki. W końcu wstaw przecinek gdy z dzieciaka już został zbitek mięsa i kości, postać z siekierą wyprostowała się i spojrzała prosty w oczy Maćka.
Za dużo Maćków. I co to jest dźwignica? A zbitek mięsa i kości?
kabat pisze:Maciek leżał w łóżku już od godziny i próbował zasnąć.
Gdy wreszcie dotarł pod drzwi mieszkania i drżącymi dłońmi zdołał je otworzyć,
Jakoś to brzmi nieskładnie. Już leżał w łóżku, a ciągle była na korytarzu? Wyrzuć to zdanie o leżeniu albo daj je w innym miejscu.
kabat pisze:O 7:30 obudził go alarm w budziku. W nocy nie obudził się z krzykiem ani zlany potem.
Za dużo "obudzenia".
kabat pisze:Był mocno podpity, no i miał przecież klaustofobię.
Barman mu wtłukł, kumple go wynieśli, odwieźli do domu, puścił pawia i był "mocno podpity"? Podpity znaczy lekko pijany, nie można być mocno podpitym.

Myślę, ze pomysł jest dobry, nawet bardzo dobry. Taka legenda miejska o jakimś zabójcy grasującym po windach i zabijającym siekierą. Mocna rzecz. Krew chlupie w butach, zimny pot się leje po plecach, w życiu już nie wejdziesz do windy. Jednakowoż sam pomysł to nie wszystko.
Musisz wiele poprawić. Składnia zdań. Interpunkcja. I budowanie napięcia. Opowiadanie nie straszy, a powinno. Może nie straszy, bo trzeba się przebić przez język i formę?

Chyba zasłużyłam na piwo.

Pozdrawiam.

Edit rubia: komentarz zatwierdzony jako weryfikacja.
Ostatnio zmieniony pt 04 lis 2011, 21:59 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
To i ja dorzucę swoje.

Sam pomysł wydał mi się ciekawy, gorzej natomiast z wykonaniem. I to nie tylko ze względu na mnogość błędów interpunkcyjnych i gramatycznych, które wytknęli dorapa i zaqr.

Początek opowiadania - te strugi deszczu, jakaś impreza, która była albo jej nie było, koledzy, którzy wloką Maćka do samochodu, sama jazda - to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia dla rozwoju akcji. Równie dobrze mocno znietrzeźwiony bohater mógłby wyjść z klubu w pogodną letnią noc i wrócić do domu taksówką. Całe to wprowadzenie mogłoby mieć objętość trzy- albo czterozdaniowego akapitu, gdyż wszystko, co ważne, rozgrywa się dopiero po wejściu na klatkę schodową. W historii, którą opowiadasz, najważniejsze są trzy elementy: 1. - Maciek jest tak pijany, że może nie odróżniać jawy od majaczeń; 2. ma klaustrofobię (dlaczego nie piszesz o tym od razu, kiedy wsiada do windy?); 3. winda z powodu braku prądu zatrzymuje się między piętrami. Panuje w niej kompletna ciemność.

I tu masz ogromne pole do działania. Możliwości te wykorzystałeś tylko częściowo. Punkt wyjścia jest całkiem niezły: odbicie w lustrze (a nie bliźniak!) wykrzywia się, zaczyna żyć własnym życiem, Maciek wpada w panikę. Za wiele w tym jednak zbędnych detali, opisów a to kamerki (przemysłowa, czy nie - to przecież bez znaczenia), a to koszuli bohatera, a to jego potarganych włosów... To, co najważniejsze, rozgrywa się przecież po drugiej stronie lustra.
kabat pisze:Maciek wpatrywał się w zwierciadło z wyrazem zamyślenia i lęku na twarz
kabat pisze: Tępo wpatrując się przed siebie, dopiero po chwili dostrzegł kształt jaki zaczął się formować w lustrze.
Nie powiem, żebyś był konsekwentny, jeśli chodzi o emocje bohatera. Zwłaszcza zamyślenie i lęk nie idą w parze.
kabat pisze: Później czekał zamknięty na klucz, czy ktoś nie zastuka do drzwi, jednak nikt się nie pojawił.
Czekał na kogoś z domowników czy na tego faceta z lustra?
kabat pisze:Gdy dowiedział co się stało zbladł jeszcze bardziej. Podobno w nocy było być zwarcie, które spaliło kamery we wszystkich blokach na osiedlu. To nic takiego, pomyślał.
Skoro zbladł, to chyba jednak miało to znaczenie. Więc powinieneś to jakoś rozwinąć: To nic takiego - pomyślał, starając się uspokoić albo podobnie.

Przez te niekonsekwencje oraz natłok szczegółów, często nieistotnych, napięcie się rozmywa. Warto byłoby wyeksponować te elementy, które potęgują grozę, mniej zaś koncentrować się na opisach zwykłych, banalnych czynności.

A poza tym: dlaczego nie przeczytałeś tekstu przed wrzuceniem go na forum? Przynajmniej część z tych wszystkich błędów (literówki, ślady jakichś przeróbek zdań, typu było być zwarcie, kolor ścian raz zielony, za chwilę brunatny, itp., itd.) mógłbyś sam wyłapać, nie zwalając wszystkiego na czytelników.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”