Rozmowa z jabłonią [fragment theological-fiction]

1
.."Trzy" zdania tytułem wprowadzenia:
grupa terrorystów porywa wahadłowiec "Miłość" [pozostałe dwa okręty transportowe to "Wiara" i "Nadzieja"] wiozący świeżo zbawionych wiernych do raju. Domagają się uznania politycznej autonomii terenów znanych dotąd jako czyściec. Na drodze do podjęcia szybkich działań stoi niebiańska biurokracja i nieznośne milczenie Najwyższego...Zaświaty mają swoje najlepsze lata za sobą...Wahadłowiec, na pokładzie którego znajduje się pewna znacząca osobistość, zmierza w kierunku bram piekielnych...tymczasem w raju:

...
Archanioł stał pod jabłonią wpatrzony w zapuszczony rajski ogród. Wszystko było trochę wyblakłe, jakby sprane. Nie pamiętał, które to było lato. Kiedyś jeszcze liczył, ale z czasem porzucił ten pedantyczny zwyczaj. Roślinność wymknęła się spod kontroli i teraz nachalnie rozpychała polany, ścieżki i oczka wodne. W co bardziej wilgotnych miejscach unosił się stęchły smród gnijących szczątek organicznych, dobywający się z tego wszystkiego co nie miało dość siły aby wywalczyć sobie drogę do światła. Zresztą światło też było jakieś inne. To znaczy inne niż dawniej. Nie dawało blasku, co najwyżej umożliwiało łaskawie proces fotosyntezy. Drzewa wydawały owoce, owoce wydawały nowe drzewa, ale te, rosnąc na wyjałowionej ziemi, były pokurczone i na wpół zdziczałe. Wszystko to wyglądało bardzo pięknie. Dziko. Miejsce pod panowaniem potężnych sił, wobec których człowiek czuł bezsilność, to musiało być piękne. Z tym, że człowiek jest bezsilny wobec bardzo wielu sił. A ta rządząca tutaj nie należała do Boga. W raju już od dawna rządziła matka Natura, ze swoim prawem cyklu miesiączkowego. Bóg opuścił to miejsce, aby już nigdy do niego nie wrócić. Na moment po jego wyprowadzce całość stworzenia, uwolniona spod panowania boskiego prawa, zawisła w chaotycznym stanie absolutnej dowolności. Trwało to moment, krótszy niż cokolwiek innego, ale pozostawiło swoje piętno, na wszystkim co znajdowało się w raju. Niektóre rzeczy poznikały inne powykrzywiały się dziwaczne, jeszcze inne całkowicie zmieniły swoją formę. Najbardziej widowiskowo w głąb niezdeterminowania rzuciły się zwierzęta. Te które przeżyły, a było ich niewiele, były tylko niewyraźnym wspomnieniem bożych istot spacerujących po pastwiskach rajskiej doliny. Większość z nich nie wydała nawet trzech pokoleń potomków, zanim całkowicie znikła wraz ze swoim upośledzeniem. Tylko jabłoń podporządkowana była sama sobie. I tylko ona bez zmian przetrwała tę najkrótszą z chwil pełną bezprawia. I tylko jabłoń poznała różnicę. Tylko jabłoń wiedziała jak to jest stracić bożą łaskę. Tylko ona i dwójka ludzi, która już dawno przeniosła się w rejony w których boski klimat był bardziej łagodny. Raj zaś trwał w ruinie. Oprócz miejsca w którym rosła jabłoń. Tylko to jedno miejsce było zadbane. Gabriel własnoręcznie powycinał wysokie na dwa metry pokrzywy, które obrosły drzewo. Zbierał z ziemi zgniłe jabłka i regularnie kosił trawę. Odkąd odkrył, że czas zaczyna oblepiać jej pień zaczął bielić go wapnem. Ale jabłoń starzała się. Chociaż niemal nieśmiertelna, kiedyś musiała odejść. Jej potomstwo pozbawione było wiedzy o czymkolwiek, więc nie mogła trwać nawet w tej śmiesznej postaci prototypu. Gabriel nie bał się dnia kiedy drzewo umrze. Nie potrafił. Ale Chciał wykorzystać do końca jego wiedzę. Chciał zrozumieć i to pozwalało trwać ich związkowi przez wieki.
-Skąd wiedziałaś, że nic nie zrobi? –Zapytał archanioł przycinając gałęzie.
-A dlaczego sądziłeś, że coś zrobi? –odparło drzewo.
-Ja nic nie sądziłem, nie mnie sądzić.
-„Coś” robią ludzie -Głos jabłoni był bezbarwny, Gabriel wyczuł jednak lekką złośliwość- On nie ma z nimi nic wspólnego.
-Kiedyś był do nich podobny.
-Kiedyś oni byli podobni do niego.
-Może.
-Musisz zrozumieć, że Bóg jest złym człowiekiem.
-Właśnie tego nie rozumiem – Archanioł odłożył sekator i zaczął grabić uschnięte liście.
-Tak samo jak człowiek jest złym Bogiem -ciągneła Jabłoń- Nie chodzi o chęci, tylko o kategorie.
-Nie wiem co to znaczy. Nie wysilaj się z tłumaczeniem.
Często rozmawiali w ten sposób. Gabriel całym swym anielskim sercem starał się zrozumieć ludzi, ale całą swą naturą nie był do tego zdolny. Znał teorię, ale praktyka nie wchodziła w grę. Jak niewidomy od urodzenia znawca malarstwa. Przeszkadzało mu to. Na swoim obecnym stanowisku rzadko miał do czynienia z ludźmi, ale w sytuacjach takich jak ta, odczuwał dotkliwie brak wiedzy. Dlatego w skład sztabu kryzysowego wchodziła aż trójka świętych.

Tak więc Bóg milczał. Królował w najlepsze pozwalając trwać całemu stworzeniu w najdogodniejszej z możliwych postaci. Ale nie próżnowano. Wahadłowiec "Miłość" znajdował się już niedaleko pierwszych wrót piekieł.
Ostatnio zmieniony śr 06 lut 2013, 12:40 przez aigolonto, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Przyznam, że po przeczytaniu tego cisnęły mi się komentarze daleko ostrzejsze od tych, które tu napiszę.

Jest słabo. Nawet bardzo słabo. Zresztą proszę spójrz na samą budowę tego tekstu. Nie na słowa, lecz całość jako taką. Co rzuca sie na pierwszy rzut oka to ten rozbuchany do niebotycznych rozmiarów litrowy blok. Wygląda jak cegła i taki jest też w istocie: ciężki i trudny do ugryzienia. Właściwie rozgryźć to jest szalenie trudno, bo nie ma w tym nic smacznego.

Treść jest kiepska. Pal licho sześć, wstęp mnie nawet zaciekawił. Szkoda tylko że jest w zasadzie wyodrębniony od włąściwego tekstu. Otwierasz ramy dla ciekawej historii a wrzucasz na jej miejsce tendetny obrazek.
Archanioł stał pod jabłonią wpatrzony w zapuszczony rajski ogród. Wszystko było trochę wyblakłe, jakby sprane.
Drugie zdanie i już zgrzyt, jak przy zderzeniu z orzeszkiem w waflu śmietankowym. Piszesz o rajskim ogrodzie, spoko, każdy jest go w stanie po swojemu wyobrazić. Wyobrażam wiec, a zaraz potem rzucasz mi w to wyobrażenie praczkę. Zupełnie obeszłoby się bez tego po przecinku.

Słowa takie jak pedantyczny, organiczny, fotosyntaza brzmią tutaj z lekka niepasująco. To miejsce jest pierwotne, zapuszczone dzikie. Skąd więc te wyrażenia, żywcem wyjęte z cywilizacyjnego śmietnika? Chcesz przy ich użyciu coś zaznaczyć?

Cykl miesiączkowy natury pominę błogim przemilczeniem :)

W zasadzie to pomimo parokrotnego przeczytania nadal nie wiem co było w tej cegle. Na pewno dużo jabłoni.

Potem ni z gruchy ni jabłka następuje dialog. I dowiadujemy się że Bóg jest taki i owaki. Zero dramatyzmu, żadnego wzruszenia nad światem który umiera, dla którego nie ma już przyszłości. W ogóle nic o tym uprowadzonym wahadłowcu. Archanioł gada z drzewem, bardzo mądrze i filozoficznie, bo przecież nie mogą ot tak, o pogodzie. i fajnie ale co z tego wynika?

Do tego puenta wyciągnięta z kosmosu, czwarty niepasujący klocek. Jakbyś złożył je na siłę w całość i zadeklarował że mają być opowiadaniem. Właściwie to fragmentem, ale nie bardzo widzę sens ciagnięcia tego dalej w tej formie. W zasadzie to ten fragemnt mnie trochę myli, bo kto wie czy całość nie lepsza. Zachętą do przeczytania ten tekst w każdym bądź razie nie jest

Nie miej mi za złe tej krytyki ani się nią zbytnio nie zrażaj. Ja mam Ci za złe że zamordowałeś całkiem ciekawy pomysł, który dałoby się w ciekawiej wykorzystać. W każdy inny sposób niż ten powyżej zaprezentowany.

Pisz i ćwicz warsztat. Radzę na czymś lżejszym bo żeby poruszyć w tekście tego typu trzeba umieć pisać dosyć dobrze. Nie pseudofilozofować lecz opowiadać i to tak, żeby czytelnik wszedł w ten świat bez reszty. Żeby dotknał i poczuł się dotknięty. Żeby widział to drzewo, i zatroskaną twarz anioła. i żeby nie były mu tak obojętne jak przed zabraniem się do lektury.
"Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat." - Stanisław Jerzy Lec

3
Ooo...dzięki, trochę mnie uspokoiłeś. Miałem bardzo dobry, trochę oderwany od rzeczywistości, humor po wrzuceniu na forum tego fragmentu. Przywróciłeś mnie do pionu. Właśnie tego "trybu" krytyki oczekiwałem i potrzebowałem.
Całe opowiadanie ma się składać z kilku konwencji [trochę takie post-katolickie Pulp Fiction], opis raju a'la „Kaczmarski” :P był jedną z nich.

Wiem, że warsztat u mnie leży niestety. Jak i kilka innych rzeczy....ale sobie tam powolutku pracuję. Bardzo dziękuje Ci za krytyczne uwagi, doceniam każdą z osobna...Nawet jeśli uważam, że "cykl miesiączkowy natury" jest jednak dobrym przeciwstawieniem dla, dosyć rozpowszechnionego w kulturze [i nieznośnie patriarchalnego] obrazu „Boga Ojca Prawodawcy” i nawet jeśli nie jest to tekst, moim zdaniem, nawet trochę „pseudofilozoficzny”.

Natomiast trochę żałuję, że jednak nie byłeś bardziej spontaniczny i nie napisałeś tej „ostrzejszej” wersji powyższej opinii :P.

4
Nawet to zjadliwe. Dawno nie miałem styczności z tematyką katolicką, więc dla mnie lekka egzotyka, ale coś powiem.
Językowo w porządku, wpadły mi w oko ładne porównania i ciekawe niby-poetyckie wstawki, typu zezwolenie na fotosyntezę albo niewidomy znawca malarstwa - to drugie naprawdę dobre! Ale poza językiem to za dużo tu nie ma. Początek i końcówka są z innego świata, obiecujesz kiełbachę, dajesz preparowany ryż. Obrazek anioła pielącego trawnik czy zbierającego spady jest doprawdy fajny, taki wiejski, przytulny klimat - ale do tego jakieś terrorysty, wahadłowce, komisja świętych - WTF? Jakby była kontynuacja, albo choć wzmianka o rozwinięciu - ok. Ale tak to zostawiłeś jak dziecko, które chciało namalować choinkę, a przestało na konturach gałęzi i jednej bombce. Kaszana trochę.

Ale pomijając totalny brak logiki w tworzeniu fabuły, warsztat masz rokujący sute nadzieje w dalekiej przyszłości.
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

5
"Bóg odszedł" wersja 101? Czyli zabrakło mi tutaj świeżości. Czegoś, co szczególnie zaciekawiłoby mnie, pokazało ten problem z nowej strony. Jak zwykle jest syf i wszyscy bezradni, wszystko umiera itd. Trochę mnie to znużyło. Sam początek ciekawy, tylko tak nie wiadomo, co ma do reszty. Albo raczej co ta scenka ma mieć do niego. Filozoficzna głębia jakoś też średnio do mnie dotarła - znów poczucie, że to wszystko już gdzieś, kiedyś, w różnych wersjach czytałam.

Sam dialog nawet mi się podobał - przynajmniej jabłoń z tym podziałem na kategorie. Ale to jest zawieszone w próżni, nic z tego nie wynika. Archanioł taki sobie papierowy.

Językowo da się czytać, chociaż miejscami niektóre wrzutki ("cykl miesiączkowy natury"?) nie grają za bardzo. Myślę, że jednak sporo już zdołałeś pod tym względem zmienić od czasu powstania tego tekstu. Tutaj jeszcze błędny zapis dialogów. Drobiazg, ale męczy.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron