Przemiana

1
Spojrzał w niebo pokryte szarymi chmurami. Zanosiło się na deszcz.
Podszedł do kamienicy ogrodzonej wysokim parkanem. Otworzył furtę i ciężko wzdychając ruszył do drzwi wejściowych.
Jego stare schorowane nogi z trudem zmagały się z wysokością drugiego pietra. Drżące stopy, z cichym pacnięciem lądowały na kolejnych stopniach. Najpierw lewa, potem prawa noga. I tak na przemian. Dwadzieścia sześć stopni. Dzisiaj także, jak każdego wieczora wspinał się po schodach, odrapanej kamienicy z osiemnastego wieku, stojącej samotnie pośród nowoczesnych budynków. Duże płaty odpadającego tynku szpeciły jej fasadę. Miejscowe władze próbowały zdobyć nakaz wyburzenia, jednak były bezsilne. Złożonych w kancelarii notarialnej dokumentów nie dało się unieważnić. Jedyne co pozostało to czekać. Czekać do 9 września 2012 roku.
Do końca zostało siedem dni. Dni, które starcowi wydawały się wiecznością.
Chociaż zdawał sobie sprawę, że może nie dożyć wyznaczonego terminu, sumiennie wypełniał polecone mu zadanie.
Pomarszczone, blade ręce przez chwilę zmagały się z kluczem. Lekki zgrzyt i drzwi ustąpiły. Powiało stęchlizną. Chłodne i wilgotne powietrze wdarło się do płuc. Jego oskrzela skurczyły się i starzec cicho zakaszlał. Wierzchem dłoni starł ślinę z brody. Szurając nogami po zaśniedziałym parkiecie rozpoczął obchód. Duże wysokie pokoje zastawione antycznymi meblami wartymi niezłe pieniądze tonęły w kolorowym świetle, padającym z stojącego po drugiej stronie ulicy biurowca.
Podszedł do okna i zaciągnął zasłony. Pokój skryła ciemność. Nie przeszkadzało mu to. Od trzydziestu lat wykonywał te same czynności. Znał tu każdy kąt, każdą nierówność podłogi, każdy kawałek ściany. Z kieszeni płaszcza wyjął zapalniczkę. Ostrożnie przytknął ją do knota stojącej w drewnianym świeczniku woskowej świecy. Przez chwilę tańczący płomień malował groteskowe postacie na ścianach, ale powoli uspokoił się. Mężczyzna usiadł w fotelu. Poprawił okulary i oparł głowę przymykając powieki. Zegar uderzył jedenaście razy. Jego miarowe bim - bam odbijało się od ścian. Wraz z ostatni uderzeniem znowu zapadła cisza. Słychać było tylko chrapliwy oddech starca. Wróciły wspomnienia, wspomnienia o których będzie pamiętał do końca swoich dni.
Dwanaście uderzeń i cisza.
Jedno uderzenie - pierwsza, potem drugie, trzecie. Wraz z ostatnim, trzecim uderzeniem wstał, zdmuchnął świecę. Odsłonił okno, za którymi nadal tańczyło kolorowe światło. Zapiął płaszcz i ciężko powłócząc nogami wyszedł. Trzymając się drewnianej poręczy zszedł na dół. Tym samym kluczem zamknął drzwi wejściowe. Delikatny deszczyk zrosił mu twarz. Było ciepło. Rozpiął płaszcz i spojrzał na zegarek trzecia piętnaście.
– Jak zawsze punktualnie. To dobrze, to znak, że jeszcze nie jest ze mną tak źle – mruknął. Żelazną furtkę zabezpieczył łańcuchem, którego końce zamknął na kłódkę.
– Nie wiem po co to robię i tak tu nikt nie wejdzie. Od lat wszyscy boją się tego domu .
Powiódł wzrokiem po ciemnych oknach, odwrócił się i ruszył w stronę nowoczesnego wieżowca. Jedenaste piętro. Wysoko. Lubił wysokość. Kiedy był młody marzył o tym by zostać pilotem. Jednak wszystko zmieniło się pewnego listopadowego dnia. Sześćdziesiąt lat temu. Przeszedł go dreszcz.
Winda z cichym szelestem zamknęła się za nim. Dotknął plastikowym kartonikiem drzwi, które bezszelestnie otworzyły się.
W przedpokoju zdjął płaszcz..
Rudy kot otarł się o nogi i cichym miauknięciem dopominał się pieszczoty.
– Nie teraz Mefisto. Jestem zmęczony.




– Nie, nie! Nie zgadzam się – krzyczał mężczyzna do odwróconej plecami kobiety. – Nie możesz tego zrobić. Nie pozwalam ci. Przecież nie ma żadnej gwarancji, że to się uda.
Kobieta odwróciła się i podeszła do niego. W jej zielonych oczach pojawiły się złośliwe iskierki. Wiedział, że nie przekona jej. Znał to spojrzenie bał się go, ale i kochał. Bardzo ją kochał. Chociaż była od niego starsza o piętnaście lat, nie było widać różnicy. Piękna twarz, zgrabne ciało, atuty które odmłodzą każdą kobietę. Do tego była bardzo mądra. Mądra mądrością życiową. Umiała rozmawiać z każdym i na każdy temat. Przy niej czuł się jak gówniarz. Wiedziała o tym bardzo dobrze i wykorzystywała to. Nie potrafił jej odmówić. Teraz też jego sprzeciw nic nie znaczył. Ona już postanowiła. I zawsze dotrzymywała swych postanowień.
– Kochanie, wiesz, że to zrobię i nic nie jest w stanie mnie powstrzymać – uśmiechnęła się do niego czule.
Smukła dłoń pogładziła go po twarzy.
– Lauro, proszę nie rób tego. Zrób to co ci proponują lekarze. Przecież wiele kobiet żyje po takiej operacji. Wiem, to oszpeca, ale ja i tak będę cię kochał. Dla mnie będziesz zawsze najpiękniejsza.
– Adasiu, jeszcze rok dwa i odejdziesz. Nie zaprzeczaj. Mam pięćdziesiąt jeden lat. Ile mi jeszcze zostało, żeby utrzymać cię przy sobie. Ja nie chcę być stara. A to zapewni mi nie tylko wieczne życie, ale i urodę. Na wieki pozostanę taka jaka jestem w tej chwili. Może nie jestem pięknością...
– Jesteś kochanie, jesteś piękna – wyszeptał biorąc ją w ramiona.
Wtuliła się w niego, a on całował jej włosy, usta, szyję. Drżącymi rękami pieścił piersi.
– Widzisz jeśli nie zrobię tego, oszpecą mnie. Nie będzie piersi tylko dwie wstrętne blizny. Kiedy zrobią ze mnie płaską lalkę, nafaszerują chemią, po której wypadną mi włosy, pozostawią mnie samą. Będą uważali, że zrobili wszystko co mogli. Tak, zapewne uratują mi życie, ale nie uratują mego ciała. Nie będę już budziła zachwytu mężczyzn i zazdrości kobiet. Nie będę widziała w twoich oczach pożądania. Ja nie chcę takiego życia.
Mocno wtuliła się w jego ramiona. Jej ciało drżało.
– Kochanie, ja zawsze będę cię kochał. Tak, masz piękne ciało, piękne piersi ale ja kocham ciebie taką jaką jesteś i nawet jeśli twoje ciało zostanie oszpecone, nic się nie zmieni.
– Och! Adamie, sam nie wierzysz w to co mówisz....
– Nie, to ty mi nie wierzysz – przerwał jej – Ciągle wątpisz w moją miłość, mimo moich zapewnień. Ale to ja, powinienem wątpić. Znamy się kilka lat, a nigdy mi nie zaufałaś tak, jak temu szarlatanowi. Wystarczyło kilka banałów, aby cię przekonał. Chcesz powierzyć mu swoje życie. Zresztą nie tylko swoje, moje także. Jeśli ciebie nie będzie co stanie się ze mną? Nawet o tym nie pomyślałaś – dokończył patrząc na nią z wyrzutem.

Laura opuściła głowę.
– Tak, nie pomyślałam – szepnęła cicho. Ale ty jesteś zdrowy, młody i masz życie przed sobą. Dasz sobie radę. Mówisz, że Alfred to szarlatan, że mu za bardzo zaufałam. To nie prawda nie ufam mu, ale nie widzę innego wyjścia. Dlatego zgodzę się na wszystko, co mi zaproponuje.
– Dobrze rób jak chcesz, pomogę ci we wszystkim, o co mnie poprosisz.
Miał ochotę uderzyć ją w twarz, żeby obudziła się, przestała żyć złudzeniami, ale nie zrobił tego, tylko delikatnie pocałował ją w policzek.
Ostatnio zmieniony ndz 30 paź 2011, 08:21 przez danio3, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Przemiana

2
Dwie części ewidentnie czegoś dłuższego - jakby z dwóch różnych bajek.
Pierwsza - lepsza, co prawda osobiście nie przepadam za szarpanym rytmem krótkich zdań, częściej oczekiwałabym ich w dynamicznej opowieści.
Wyłapane nielogiczności.
Skoro starzec lekko zakaszlał, to czemu zaslinił się aż na brodę?
Parkiet nie śniedzieje, śniedzieje miedź.
Nie wiem, czy o godzinie 23 jakiś biurowiec byłby zalany światłem - chyba że jacyś majkrosoftowcy pracoholicy wyrabiają nadgodziny. Aż do trzeciej piętniaście, jak wynika z dalszej treści.
Pan zasłonił okna, potem wyszedł bez odsłaniania ich - kto odsłonił je przed kolejną wizytą?
Z biciem zegara pogubiłam sie kompletnie.
Jedno uderzenie - pierwsza, potem drugie i trzecie.
Po trzecim wyszedł i była trzecia piętniaście. sam widzisz, że nie pasuje. Albo po pierwszym uderzeniu nie była pierwsza...
Konce łancucha spiął kłódka, która zamknął.


Druga część - kłania się Mniszkówna. Te drżące ręce u obojga, wtulenia i drżenia...
Kobieta dwa razy wtulała sie w Adama. W międzyczasie sie nie odlejała. Jak sie wtuliła, to gdzie było miejsce na drżące dłonie pieszczące piersi?
Pan Adam chce uderzyc Laurę w twarz - brutal, tak znienacka? Nie wynika z opisu, żeby się az tak wkurzył, aby policzkowac ukochana kobietę. Adam z opisu pasi mi na tzw. ciepłe kluski.
Nie lubię też smukłej dłoni głaszczącej samoistnie po twarzy. Dłoń jak dla mnie musi byc przyczepiona do osoby, chyba że nie wiadomo kto nią jest.
Druga częśc wyraźnie słabsza, zamotana. Niepotrzebnie patetyczna chwilami. Żeby pisac o miłości, trzeba to robic dobrze, bo inaczej wychodzi niestrawny gniot. Nie przekonuje mnie miłość pomiędzy 51-latka, nawet najpiękniejszą, a 36-latkiem. Przynajmniej nie w tak asymetrycznej relacji. Ja lubię prawdopodobieństwo i logike, więc osobiście mnie to razi.

Interpunkcja - nawet ja, młotek interpunkcyjny widzę conieco.

[ Dodano: Wto 25 Sty, 2011 ]
Edit - sumituję się sumiennie za zasłony. Jednak odsłonił :)

3
Bedę się tlumaczyć:
1. Przy kaszlu często odkrztusza się wydzielina, ktora może spać nawet na brodę.
2. Stary parkiet pokrywa się nalotem i myślę, że można określić go jak zaśniedziałym.
3. Biurowce w dzisiejszych czasach są oświetlone często przez całą noc(reklama).
4. Okna odsłonił sam, tak napisałem.
Co do dalszej części, byc może za słodkie to, ale dalej mam zamiar zaostrzyć.
Natomiast miłość pomiędzy takimi osobami jest realne, sam znam taką parę i można tylko pozazdrościć takiej miłości.
Co do przecinków, to chyba zmora wszystkich pisarzy nawet tych najlepszych.
Pozdrawiam.

4
Jego oskrzela skurczyły się i starzec cicho zakaszlał.
Kaszel to skurcz oskrzeli - więc taka wstawka jest zbędna. Z drugiej strony, podobne zabiegi zwyczajnie odciągają od tekstu.
Wróciły wspomnienia, wspomnienia o których będzie pamiętał do końca swoich dni.
Albo wyciąć, albo dać tam myślnik pomiędzy powtórzenie.
Rozpiął płaszcz i spojrzał na zegarek trzecia piętnaście.
okej - tylko, co tu nie gra?
Bardzo ją kochał. Chociaż była od niego starsza o piętnaście lat, nie było widać różnicy.
I tylko ty wiesz, czego różnica dotyczyła. Nie używaj skrótów, gdy robisz porównania.
– Kochanie, wiesz, że to zrobię i nic nie jest w stanie mnie powstrzymać – uśmiechnęła się do niego czule.
wcześniej w jej oczach pojawiła się złość (iskierki...), więc tutaj przeskok jest nieuzasadniony.

Staruszek opuszczający na wieczność kamienicę, w której spędził cały życie powinien wzbudzić szereg ciężkich emocji, ale ja tam nic nie poczułem. Powodem tego jest przegadanie: używasz za wielu słów do opisów czynności, za mało o jego odczuciach, przez to relacja otoczenie-człowiek-otoczenie jest znikoma. Z drugiej strony opis kamienicy albo elementów domu jest wrzucony tylko po to, aby był - nie spełnia żadnej funkcji w życiu człowieka (odnośniki pamięciowe, chociażby) albo nie wplata się w odczucia. Te dwie rzeczy spłaszczają ten fragment.
Natomiast rzecz z kobietą i facetem przypominała mi kioskowy melodramat albo teksty z "Wróżki" - sztywne dialogi i narracja, byleby coś tam wepchać. Nie ma w twoim fragmencie emocji i bohaterów - jest tylko narrator podrzucający tu i ówdzie jakieś podpowiedzi, aby w ogóle było wiadomo, o co chodzi.
Wracając do fragmentów ze starcem - masz tam wyliczankę czynnościową.
Taki przykład:
[1]Podszedł do okna i zaciągnął zasłony. [2]Pokój skryła ciemność. [3a]Nie przeszkadzało mu to. [3b]trzydziestu lat wykonywał te same czynności. Znał tu każdy kąt, każdą nierówność podłogi, każdy kawałek ściany. [4a]Z kieszeni płaszcza wyjął zapalniczkę. [4b]Ostrożnie przytknął ją do knota stojącej w drewnianym świeczniku woskowej świecy. Przez chwilę tańczący płomień malował groteskowe postacie na ścianach, ale powoli uspokoił się. [5]Mężczyzna usiadł w fotelu. Poprawił okulary i oparł głowę przymykając powieki.
Logika ukazuje tu wiele rzeczy, które ty na siłę wciskasz:
[1] - Jeżeli mógł zasłonić zasłony, to wiem, że podszedł do okna, prawda?
[2] - A to już następstwo wcześniejszego akapitu (nie piszesz, że panował mrok, więc jest jasno) i czynności, którą wykonał.
[3] - Chcesz pokazać, że zna dom - w porządku - jednak tu wtrącasz to bardzo sztucznie, aby tylko wykazać, że zna każdy detal.
[4] - Skoro zapalił knot, to zapalniczkę musiał wyjąc - jeśli chcesz coś pokazać wyjątkowego, to albo rozwijasz zdanie, albo ucinasz zbędne elementy.
[5] - I znowu wyliczanka czynności - nic nie wnosząca do tekstu.
Po zmianach:
Zasłonił okna. W ciemności potrafił określić każdą nierówność podłogi i znał każdy kąt, więc bez problemu dotarł do obszarpanego fotela, stojącego obok stolika z drewnianym świecznikiem i świecą weń zatkniętą. Wygrzebał wolno zapalniczkę i odpalił knot: tańczące cienie stopniowo zajmowały swoje miejsce na ścianach. Usiadł z zamkniętymi oczami, by móc chłonąć otoczenie całym sobą.
To tak na szybko, ale uważam, że w tę stronę powinieneś iść. Nie podobało mnie się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
Podszedł do kamienicy ogrodzonej wysokim parkanem(*). Otworzył furtę i ciężko wzdychając ruszył do drzwi wejściowych.
(*) Przecinek w miejsce kropki.
Dzisiaj także, jak każdego wieczora wspinał się po schodach,(*) odrapanej kamienicy z osiemnastego wieku, stojącej samotnie pośród nowoczesnych budynków.
(*) Bez przecinka.
Jedyne co pozostało(PRZECINEK) to czekać.
Chociaż zdawał sobie sprawę, że może nie dożyć wyznaczonego terminu, sumiennie wypełniał polecone mu zadanie.
Jakie to zadanie? Nigdzie tego nie wyjaśniłeś.
Duże(1) wysokie pokoje zastawione antycznymi meblami wartymi niezłe pieniądze tonęły w kolorowym świetle, padającym (2)z stojącego po drugiej stronie ulicy biurowca.
(1) Przecinek.
(2) ZE stojącego.
Wraz z ostatni uderzeniem znowu zapadła cisza. Słychać było tylko chrapliwy oddech starca. Wróciły wspomnienia, wspomnienia o których będzie pamiętał do końca swoich dni.
Wraz z ostatnim uderzeniem znowu zapadła cisza. Słychać było tylko chrapliwy oddech starca. Wróciły wspomnienia. Wspomnienia, które będzie pamiętał do końca swoich dni.
Jedno uderzenie - pierwsza, potem drugie, trzecie.
Jedno uderzenie - pierwsza. Potem drugie, trzecie.
Rozpiął płaszcz i spojrzał na zegarek(*) trzecia piętnaście.
(*) Dwukropek.
Znał to spojrzenie bał się go, ale i kochał.
Znał to spojrzenie, bał się go, ale i kochał jednocześnie.
Piękna twarz, zgrabne ciało, atuty które odmłodzą każdą kobietę.
Zgrabne ciało jest tym atutem co odmładza, czy coś innego?
Wiedziała o tym bardzo dobrze i wykorzystywała to.
Wykorzystywanie czyjegoś poczucia niższości raczej o mądrości życiowej nie świadczy.
Zrób to co ci proponują lekarze.
Zrób to, co ci proponują lekarze.
Adasiu, jeszcze rok(PRZECINEK) dwa i odejdziesz.
Ile mi jeszcze zostało, żeby utrzymać cię przy sobie.
Ile mi jeszcze zostało, żeby utrzymać cię przy sobie?
Na wieki pozostanę taka(PRZECINEK) jaka jestem w tej chwili.
– Jesteś kochanie, jesteś piękna – wyszeptał biorąc ją w ramiona.
Jesteś kochanie. Jesteś piękna - wyszeptał...

Dwa opowiadania, które właściwie nic nie łączy. Wciągnęło mnie to pierwsze: nieźle nakreśliłeś klimat. Niestety, jest wiele niedopowiedzeń: jakie zadanie ma starzec do wypełnienia? Co robi w środku nocy w opuszczonym mieszkaniu i dlaczego wychodzi o trzeciej w nocy? Czemu tak bardzo zależy mu, by być na czas tak późno w nocy? Tak zgaduję, że drugie opowiadanie dzieje się sześćdziesiąt lat wcześniej i Adaś to owy starzec z pierwszego opowiadania. Ale czy to prawda? Nie wyjaśniłeś dokładnie wszystkiego. Plus za nastrój, minus za niedociągnięcia i interpunkcję.

7
Dzięki za opinię. To był zaczątek horroru, a to co przedstawiłem to były tylko dwa odrębne fragmenty. Wszystko miało wyjaśnić się w dalszej części, ale zrezygnowałem z pisania dalszego ciągu po krytycznych uwagach. Zacząłem pisać zupełnie coś w innym stylu. Oczywiście to też jest horror, ale z przymrużeniem oka.
Co do interpunkcji to leży u mnie zupełnie i nic na to nie poradzę. Jestem oporny, na wiedzę z tego zakresu.
Pozdrawiam.

8
Jego stare schorowane nogi z trudem zmagały się z wysokością drugiego pietra.
Poz brakiem przecinku błędu chyba nie ma, ale "zmaganie się z wysokością" jakoś mi nie podchodzi, nie kojarzy się z drogą którą przebywasz na drugie piętro, ale tak jakby jego nogi bały się tej wysokości, mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi.
Przez chwilę tańczący płomień malował groteskowe postacie na ścianach, ale powoli uspokoił się.
"Powoli" i "przez chwilę" się moim zdaniem tutaj gryzą. Albo jedno, albo drugie, ale wtedy trzeba trochę przebudować zdanie, np. "Tańczący płomień przez chwilę malował na ścianach groteskowe postacie, po czym uspokoił się" (właściwie nawet lepiej byłoby "znieruchomiał" czy coś takiego zamiast uspokoił się, ale to już kwestia odczucia).

Zapiął płaszcz i ciężko powłócząc nogami wyszedł. Trzymając się drewnianej poręczy zszedł na dół. Tym samym kluczem zamknął drzwi wejściowe. Delikatny deszczyk zrosił mu twarz. Było ciepło. Rozpiął płaszcz i spojrzał na zegarek trzecia piętnaście.


Powtórzenie. Niby nie sąsiadują, ale strasznie rzuca się w oczy, a to dlatego unikamy powtórzeń - żeby ładnie brzmiało, nie jak rymowanka. Coś bardziej "Było ciepło, więc zdjął z siebie grube okrycie." Nie, no dobra, nie tak, może "więc się rozebrał"? Nie, też głupio, musiałbym pomyśleć dłużej nad tym zdaniem, ale bardziej w tę stronę. A o zegarku w osobnym zdaniu.
– Jak zawsze punktualnie. To dobrze, to znak, że jeszcze nie jest ze mną tak źle – mruknął. Żelazną furtkę zabezpieczył łańcuchem, którego końce zamknął na kłódkę.
– Nie wiem po co to robię i tak tu nikt nie wejdzie. Od lat wszyscy boją się tego domu .
Po pierwsze, po "To dobrze" dałbym kropkę. Ale ogólnie z tym mruczeniem do siebie to kiepski pomysł. Podkreślona część jest tak strasznie sztuczna, że przypomina mi początek odcinka Scooby Doo, jak Welma mówi "To wspaniale, Fred, że twój wujek pozwolił nam u siebie zamieszkać, bo jego córka wyjechała na miesiąc opiekować się waszą chorą babcią." Zastanów się, kto tak mówi? Normalny człowiek powiedziałby "Farta mieliśmy z tym twoim wujkiem." I tyle. Bo Fred wie o co chodzi. Ale czytelnicy nie wiedzą, trzeba im to przekazać jakoś subtelnie. Ja bym w ogóle wycofał się tu z mowy niezależnej, a nawet z mówienia w ogóle:
"Trzecia. Zeszło mu tyle, co zawsze. Ucieszyło go to. Jednak nie było z nim jeszcze aż tak źle.
Żelazną furtkę zabezpieczył łańcuchem, którego końce zamknął na kłódkę. Nie wiedział po co to robi, od budynku i tak wszyscy trzymali się z daleka. Ludzie bali się tego domu.
"
Wiedział, że nie przekona jej.
"Wiedział, że jej nie przekona." Zdecydowanie tak lepiej brzmi. Albo "że nie da rady jej przekonać." Ale nie wrzucaj "jej" na koniec.


Tak przynajmniej napisałbym ja i moim zdaniem tak byłoby lepiej, ale możliwe, że ktoś ma inne zdanie, ja tu jestem nowy.
Drugi tekst mi się po prostu nie podobał. Jest sztuczny, nieprzyjemny dla oka (tak, chodzi mi o pieszczenie piersi pięćdziesięcioletniej kobiety. Nie mówię, że to źle - jeśli taka jest fabuła i zamysł jak najbardziej, ale we mnie wywołuje to lekki dyskomfort, wolę czytać o innych rocznikach...) i nie mam pojęcia o co w nim chodzi. Za to pierwszy fragment nie jest zły, ma to coś, co mnie zaciekawiło. Ale musisz zrobić porządną korektę. Przyjrzyj się, ile tam jest literówek, spacji przed znakami interpunkcyjnymi i innych błędów, których można było uniknąć. Zanim wrzucasz tekst musisz go wygłaskać, tam nie ma prawa być literówek itp., tam mogą być błędy wynikające z braku doświadczenia, nie z niedbalstwa.

I jeszcze coś:
To był zaczątek horroru, a to co przedstawiłem to były tylko dwa odrębne fragmenty. Wszystko miało wyjaśnić się w dalszej części, ale zrezygnowałem z pisania dalszego ciągu po krytycznych uwagach.
Zła postawa. Dostałeś krytyczne uwagi, ale zauważono też mocne strony pierwszego tekstu. Każdy twój tekst na początku dostanie kupę krytycznych opinii. Ale te pierwsze, najbardziej brutalne komentarze wytykają tyle łatwych do uniknięcia błędów, że następny zwykle jest o niebo lepszy. Z błędami, ale innymi, mniej oczywistymi.
Co do interpunkcji to leży u mnie zupełnie i nic na to nie poradzę. Jestem oporny, na wiedzę z tego zakresu.
Pozdrawiam.
Po ogarnięciu moich ocen z chemii z 2 na 5 stwierdzam, że możesz nauczyć się interpunkcji. Ale to robota na dobrych parę godzin: Przeczytaj to całe, od deski do deski, szczególnie "ogólne zasady" i zrób parę testów. I przez parę dni, kiedy piszesz, sprawdzaj każde zdanie pod kątem przecinków w oparciu o tą stronę. Coś zostanie ci w głowie. Mi zostało, chociaż do perfekcji jeszcze daleko...

No, długie wyszło, ale to mój pierwszy komentarz pod tekstem na tym forum, to może przynajmniej zrobię dobre wrażenie...

9
Dzięki za komentarz. Co do interpunkcji - przeczytałem już wszystko co znalazłem, a efekt marny. Dla mnie osobiście przecinki nie są do niczego potrzebne, a szczególnie przy czytaniu, może dlatego że bardzo szybko czytam i nie zwracam na nie uwagi.
Pozdrawiam.

10
Martinius pisze:
Jego oskrzela skurczyły się i starzec cicho zakaszlał.
Kaszel to skurcz oskrzeli - więc taka wstawka jest zbędna. Z drugiej strony, podobne zabiegi zwyczajnie odciągają od tekstu.
Z medycznego punktu widzenia nie jest to to samo. Przede wszystkim dlatego, że kaszel to objaw, a skurcz oskrzeli to mechanizm. Poza tym kaszel może wystąpić też w innych wypadkach.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”