Ognisko domowe

1
Domowe ognisko

Jestem mężczyzną w wieku… właściwie ile mam lat? Dziesięć, osiemnaście, sześćdziesiąt? Zdarza mi się to zapominać.Teraz, w tym dniu, właśnie, kiedy próbuję odtworzyć czas przeszły mego życiorysu, wspomnienia gubią się i mieszają w reminiscencji. Pewne zdarzenia, ocalały świadectwem doskonałym, precyzją szczegółów idealnie odtworzonych, inne zaś zatarte, ledwie jakimś fragmentem małym przebłyskiem zdjęcia, fotograficznego obrazu zachowały. Czasem, sam nie wiem, dlaczego patrząc na budynek, przy ulicy znajomej z częstych spacerów, gdzie każdy dom, podwórza, drzewa i krzaki, wszelki zakątek jest znany jakimkolwiek szczegółem, ten budynek wydaje się być obcym elementem panoramy. Nie to, że zbudowany niedawno, w czasie mojej nieobecności. Nie nowy. Jego architektura niczym nie odbiega od innych, idealnie wkomponowany w otoczenie, a jednak jestem pewien, że podczas poprzednich przechadzek nigdy go nie widziałem. Bywa też wręcz odwrotnie. Uliczka położona na przedmieściu, którą ledwie parę dni wcześniej spacerowałem znika, ginie nie wiedzieć gdzie i dlaczego. Czasem dzieje się tak z jakimś placem, parkiem. Idę odwiedzić miejsca, gdzie kiedyś (wczoraj? przed miesiącem? lata temu?) mieszkałem, podwórko, miejsce dziecięcych zabaw i w żaden sposób odnaleźć nie mogę. Tak, jak w poprzednim przypadku, uliczny krajobraz zachowany w niezmienionym stanie, lecz bez mego domu, bramy prowadzącej na podwórze. I jedno, i drugie zdarzenie przy następnej wizycie okazuję się być chwilowe. Dzisiaj wszystko jest tak jak być powinno. Fantom z cegieł znika, a budynek zagubiony odnajduję na swym miejscu. Na dziedzińcu, znów bawią się dzieci. Ta piaskownica, trzepak, śmietnik. Patrzę na chłopców biegających za piłką i widzę wśród nich moich kolegów. Chcę przyłączyć się do gry, lecz dzieci uciekają z podwórka. Dlaczego? Zbyszku, Tadziu, Marianie, Romku, Stasiu, co się stało? Nie poznajecie mnie, Jaśka? Siadam na ławce, spoglądam w otwarte okna mieszkania, które kiedyś było moim, a za parapetem spostrzegam postać kobiety. Wychyla się i woła; „Janek, obiad na stole”. Poznaję, ta pani to moja mama. Posłuszny wezwaniu wbiegam po schodach, otwieram drzwi. Pośrodku kuchni stół, na nim rozłożone talerze i sztućce dla trojga osób.„Już jestem”. Patrzy zdziwiona; „Pan, do kogo?”. Trochę zaskoczony, odpowiadam; „to ja, Janek, czy tato już wrócił z pracy?”. „Kim pan jest i co tutaj robi?”-mamusia wygląda na przestraszoną. „Józek (takie imię ma mój ojciec) chodź tutaj, ktoś przyszedł, chyba do ciebie”. „Mama, mamuśka kochana” –chwytam ją w ramiona, całuję jej usta, policzki, oczy. Tulę się do matczynych piersi, tak jak niegdyś (wczoraj? przed miesiącem? lata temu?) i chociaż stara się wyzwolić z mych objęć, odepchnąć w ten sam sposób, co dawniej (kiedy?), teraz nie pozwolę na takie potraktowanie. Jestem już duży, silny i chociaż pamięć mnie zawodzi odnalazłem miejsce szczęścia, nawet, jeżeli już dawnego, minionego (jak dawno?), dzięki tym krótkim przebłyskom świadomości odnalezionym, czy tylko przypadkowo spotkanym, jednak odzyskałem siebie i swoje miejsce. Nikt nie może odebrać mi tego, powtórnie wygnać w inne regiony, dzielnice. Nie mogę na taką nieroztropność pozwolić sobie, ani innej osobie. Dom, który raz jest, raz znika nie wiedzieć gdzie. Jaką mogę mieć pewność, że jutro (pojutrze, za miesiąc, rok) stać dalej tu będzie? Wróciłem i pozostanę, na zawsze.
„Mamusiu, nigdy cię nie opuszczę”. Nie wiem czy usłyszała to zapewnienie. Wyzwolona z uścisku ramion, w chwili odzyskania swobody ruchu, opadła na podłogę. Jej ciało, dziwnym ruchom, bo bez żadnej koordynacji poszczególnych członków przez krótką chwilę zostało poddane, dosyć niezwykłym i dziwnym, po czym zastygło w bezruchu. Wzruszenie, potem zmęczenie i w końcu sen zmorzył mą mamę. Nie mogłem pozwolić na niewygodną formę spoczynku. Uniosłem ją, posadziłem na krześle przy obiednym stole i ruszyłem w głąb mieszkania w poszukiwaniu taty. Tak naprawdę nie musiałem wcale go szukać. Wiedziałem, gdzie jest, a gdybym nie był tego pewien, głośny dźwięk płynący z odbiornika telewizyjnego, ojciec od wielu lat przygłuchy był, doprowadził do miejsca, w którym przeważnie przesiadywał. Z kuchni przeszedłem do dużego pokoju. Tam go spotkałem. Siedział na fotelu przed ekranem telewizora oglądając kolejny odcinek ulubionego (wysoko sobie cenił każdą telenowelę) serialu filmowego. Nie wiem, jaką znajdował przyjemność w tych nigdy niekończących się tasiemcach, w zagmatwanych, dziwacznym splotem okoliczności powiązanych wątkach, banalnej fabule, grze aktorów podobnej amatorskich realizacji reklam, tych czy innych środków przeczyszczających, odświeżających, nasycających witaminami od A do Z organizm, tak ludzki, jak i wszelki inny, nie wyłączając tych trochę mniej rozwiniętych, zwierzęcych. Nie usłyszał moich kroków. Chciałem mu zrobić niespodziankę. Podszedłem do fotela, objąłem szyję tatusia jedną ręką, drugą głaskałem jego łysą głowę. W ogóle nie zareagował, żadnego słowa; powitania, zdziwienia. Musiał uciąc sobie drzemkę znużony fabułą. Kiedy się ocknie, jakże żałować będzie nad utraconym odcinkiem. Moje wysiłki, starania, by przywrócić do świadomości ojczulka nie przyniosły najmniejszego rezultatu. Cóż miałem zrobić? Mama czeka z obiadem, a on tak smacznie śpi. Na ręce wziąłem wiotkie ciało ojca, przeniosłem do kuchni, posadziłem na krześle przy stole obok mamusi. Ani on, ani matka jeść nie chcieli. Brak apetytu? Patrzyli wytrzeszczonymi oczami prosto przed siebie, bezmyślnie w przestrzeń poza mną zagapieni. Do rozmowy także nie skorzy byli, chociaż starałem się zagadywać na różne tematy. Pytałem o zdrowie, samopoczucie, co robili od czasu, kiedy widziałem ich po raz ostatni. Nic, cisza, żadnej odpowiedzi. Odczułem przykrość i smutek. Moja wizyta nie sprawiła im radości. Wyglądało na to, że raczej zakłopotała ich, niemiła im była. Cóż miałem zrobić? Pozostać i trwać na zawsze w milczącym zamyśleniu, czy odejść? Niepotrzebny rodzicom, kolegom zbytecznym w zabawie, brak dla mnie miejsca w zaklętym przeszłym czasem obszarze. Postanowiłem odejść raz jeszcze, chociaż teraz na krótką chwilę ledwie, czas dam rodzicielom na oswojenie się z wiadomością, że ja, ich syn żyję i powracam. Zanim wyszedłem musiałem zadbać by obiad nie wystygł. Zebrałem drewniane sprzęty, poukładałem pod stołem, parę gazet dla łatwiejszej podpałki zapaliłem. Żegnajcie najdrożsi rodzice, odchodzę, lecz na pewno powrócę. Pospaceruję trochę, poszwendam się ścieżkami zapomnianych wspomnień i wrócę. Mówiąc te słowa raz jeszcze obejrzałem ich twarze. Domowe ognisko pierwszymi płomieniami rozświetliły tak drogie mi postacie. Wyglądały na zmienione, inne, zupełnie obce i … martwe. Dlaczego? Co się z nimi stało (wczoraj, przed miesiącem, rokiem, latami)? Zamknąłem za sobą drzwi. Noc już zapadła, lecz jakże jasna i pogodna. Niesiony Jej radosnym nastrojem raźnym, sprężystym krokiem ruszyłem szukać zaginionego w pamięci mojej biografii innego fragmentu.
Ostatnio zmieniony śr 02 lis 2011, 21:12 przez kuba, łącznie zmieniany 3 razy.
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

Re: Ognisko domowe

2
kuba pisze:Pewne zdarzenia, ocalały świadectwem doskonałym, precyzją szczegółów idealnie odtworzonych, inne zaś zatarte, ledwie jakimś fragmentem małym przebłyskiem zdjęcia, fotograficznego obrazu zachowały.
Niezbyt rozumiem. To zdanie nie trzyma się kupy. Poza tym "zdjęcie" a "fotograficzny obraz", to to samo, więc jest tu powtórzenie. Poszukaj o powtórzeniach na Forum. Jest tu wyszukiwarka. Były tematy.
kuba pisze:ten budynek wydaje się być obcym elementem panoramy.


Wyraz "być" jest tu całkowicie niepotrzebny.

kuba pisze:Uliczka położona na przedmieściu, którą ledwie parę dni wcześniej spacerowałem znika, ginie nie wiedzieć gdzie i dlaczego.
Znów powtórzenie. Powinno być: "znika nie wiedzieć gdzie i dlaczego" albo "ginie nie wie..."
kuba pisze:Dzisiaj wszystko jest tak jak być powinno.
Przecinek i odmiana: Dzisiaj wszystko jest takie, jak być powinno.

Patrzy zdziwiona; „Pan, do kogo?”. Trochę zaskoczony, odpowiadam; „to ja, Janek, czy tato już wrócił z pracy?”. „Kim pan jest i co tutaj robi?”-mamusia wygląda na przestraszoną.
A nie byłoby lepiej, gdyby rozpisać to w dialogu? Poza tym jeśli już, to powinny być dwukropki zamiast średników.


Reszty z braku czasu nie czytałem. To opowiadanie nie przypomina stylu znanego z książek, a to raczej niedobrze. Widać w nim trochę inteligencji, ale trzeba jeszcze sporo popracować. Tak to widzę. Tekst powinien prezentować się inaczej. Przecież czytelnik musi to sobie wyobrazić. A tu strasznie z tym ciężko. Właściwie nie wiem, o co biega. To niedobrze. Trzeba to zmienić. :) Poczytaj sobie "Galerię złamanych piór" Kresa. Powinna pomóc. Moim zdaniem to podstawa.

3
FDF, radykalista, każdemu poleca Kresa. :D

Tylko tak ogólnie skomentuję: ciekawy pomysł, ale jako czytelnik zgubiłam się po drodze.
Zdecydowanie lepiej by się czytało, gdybyś rozbił na akapity.

Nawet nie wiem, czy dobrze zrozumiałam tekst - mężczyzna wraca wspomnieniami do lat dziecięcych... i?
Czuję niedosyt. Przez chwilę miałam wrażenie, że mężczyzna nie żyje, a potem, że manipuluje wspomnieniami...
Oczekiwałabym większego dookreślenia, więcej wskazówek dla czytelnika. :)

4
Świadomie używałem powtórzeń i niedomówień. Nie twierdzę, że opowiadanie jest łatwe w odbiorze. Właściwie ten tekst jest napisany "na brudno". Chciałem tylko przekazać pewną atmosferę, ale żeby ją zrozumieć trzeba przeczytać całość. Nie mniej, za każdą opinię i wytknięte błędy będę szczerze wdzięczny.
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

5
ancepa pisze:FDF, radykalista, każdemu poleca Kresa. :D
Polecam, bo ta książka popchnęła mnie dwa lata świetlne w stronę galaktyki, w której żyją dusze pisarzy. :) Naprawdę warto to przeczytać i polecać, bo ludzie, mimo dostępu do wyszukiwarki, potrafią znaleźć tylko książkę Kinga: "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika", a ona jest słaba. W zasadzie można byłoby zawarte w niej rady streścić w kilku zdaniach. Ale też warto ją przeczytać. Niech ludzie czytają. Im więcej ludzi pióra, tym lepiej. Będzie wyższy poziom, książki staną się trochę tańsze. Wprawdzie nie liczę na gwałtowny zryw, bo kluczowe znaczenie ma inteligencja. Mówię to szczerze. Tego nie da się nauczyć, a ze stylu nici, jeśli fabuła będzie słaba. Trzeba więc spełnić kilka warunków + 10 tyś. godzin pracy.

Przepraszam za OT. Myślę, że jednak warto było to napisać.

Dobranoc wszystkim. :)

6
Opis wymyślonego zdarzenia, narracja bohatera, jest jak gdyby przemieszaniem jego rozstrojonej psychiki z rzeczywistością. Taka próba zrozumienia ludzi widzących w odmienny sposób otoczenie, może w naszym rozumieniu upośledzonych, zagubionych i niepotrafiących rozróżnić urojeń od realiów. Dlatego też użyłem takiej formy, jednostajnej narracji.

[ Dodano: Sro 12 Paź, 2011 ]
:dj: :dj: :dj: FDF
rozumiem, że chciałbyś każdego autora, czy choćby tylko adepta sztuki literackiej zmusić, by pisał wedle jedne sztampy. Jest gotowy przepis i każdy powinien się trzymać przypisanej recepty. To olbrzymi błąd. Wolę poszukiwać wąskich, nieprzetartych ścieżek, zamiast podążać szeroką autostradą wyznaczoną przez autorytety wszelkiego rodzaju, sprowadzających literaturę do poziomu jednego wymiaru, manufaktury poprawnego rzemiosła i niczego więcej.
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

7
kuba pisze:rozumiem, że chciałbyś każdego autora, czy choćby tylko adepta sztuki literackiej zmusić, by pisał wedle jedne sztampy. Jest gotowy przepis i każdy powinien się trzymać przypisanej recepty. To olbrzymi błąd. Wolę poszukiwać wąskich, nieprzetartych ścieżek, zamiast podążać szeroką autostradą wyznaczoną przez autorytety wszelkiego rodzaju, sprowadzających literaturę do poziomu jednego wymiaru, manufaktury poprawnego rzemiosła i niczego więcej.
Mogę się trochę po chamsku wciąć w rozmowę? Dziękuję, pozwalam sobie. W kwestii "Galerii złamanych piór" - oprócz tego, że książka jest świetnie napisana i zabawna (po prostu miło się ją czyta!), naprawdę popycha do przodu o owe lata świetlne.
Ale, co bardzo ważne, autor nie stara się wyznaczyć jednej ścieżki i zmusić każdego początkującego pisacza by przygiął kark, schował dumę do kieszeni i podążał właśnie tą Drogą ku Doskonałości. Wręcz przeciwnie - Kres jest świadom idiosynkratycznych różnic pomiędzy pisaczami i zaznacza to wielokrotnie. On tylko daje ogólne wskazówki i popycha lekko do przodu.
Nie muszę chyba dodawać, że też bardzo lubię "Galerię" i że okazała się pomocna?

W kwestii samego tekstu tutaj zamieszczonego - zacząłem czytać i odbiłem się od braku akapitów. Nie da rady czegoś takiego czytać. Przejrzałem tekst i fragmenty wyglądają nawet interesująco, ale czytanie bez żadnych indentacji jest cokolwiek męczące.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

8
Kuba pisze:Zdarza mi się to zapominać.
O tym, Kuba. Zapomina się o kimś lub o czymś.
(...) kiedy próbuję odtworzyć czas przeszły mego życiorysu (...)
Życiorys nie ma czasu przeszłego. A słowo to nie jest synonimem "życia".
(...) wspomnienia gubią się i mieszają w reminiscencji (...)
Reminiscencja to wspomnienie rzeczy, spraw minionych i refleksje z nimi związane (SJP). Nie definiuj rzeczy przez nią samą, autorze. To jest tautologia. Może i świetna figura retoryczna w dyskusji, ale do bani w tekście literackim, chyba, że bohater wypowiada ją świadomie i by zwrócić na coś uwagę. Tymczasem ja mam wrażenie, że nie do końca byłeś świadom znaczenia tego słowa a, że coś tam świtało, to się napisało. By ładnie brzmiało.
Pewne zdarzenia, (ten przecinek out) ocalały świadectwem doskonałym, precyzją szczegółów idealnie odtworzonych, inne zaś zatarte, ledwie jakimś fragmentem (a tu z kolei powinien się znaleźć) małym przebłyskiem zdjęcia, fotograficznego obrazu zachowały.
Pomijając przecinki, do których rzadko się czepiam, nie podoba mi się składnia w dwóch zaznaczonych miejscach. Zarzut mój jest taki - czy to poezja? Bo zastosowano składnię poetycką.
Czasem, sam nie wiem, dlaczego patrząc na budynek, przy ulicy znajomej z częstych spacerów, gdzie każdy dom, podwórza, drzewa i krzaki, wszelki zakątek jest znany jakimkolwiek szczegółem, ten budynek wydaje się być obcym elementem panoramy.
Żeby zobaczyć co jest ze zdaniem nie tak, wywalamy podkreślony środek. Widać coś? Podpowiem. W pierwszej części podmiotem jest "ja" a w ostaniej znienacka "budynek".
Poza tym, "wszelki" nie jest synonimem "każdy". Każdy - dotyczy (w przypadku twojego zdania) rzeczy w danej grupie. Wszelki - dotyczy wszystkich rodzajów obiektów, stanów rzeczy lub sposobów działania określanych przez rzeczownik - czyli "zakątek".
Jakikolwiek - też błędnie użyty zaimek, zapewne w przeświadczeniu, że jest synonimem zamika "jakiś". Polecam SJP.
I tyle mi wystarczy omawiania.

Słabo jest, generalnie. Na poziomie języka i warsztatu. Odmiany i interpunkcji.
Znaczenia - sprawdzać w SJP trzeba. Co jest o tyle trudne, że jak się pisze to człowiek nie wie co jest źle. Na to jest tylko jedna rada - duuużo czytać.
Problemy składniowe - wyczuwam już argument, że to świadome, że tak ma być, że to dla oddania klimatu. Wyczuwam, bo przeczytałem też to:
FDF
rozumiem, że chciałbyś każdego autora, czy choćby tylko adepta sztuki literackiej zmusić, by pisał wedle jedne sztampy. Jest gotowy przepis i każdy powinien się trzymać przypisanej recepty. To olbrzymi błąd. Wolę poszukiwać wąskich, nieprzetartych ścieżek, zamiast podążać szeroką autostradą wyznaczoną przez autorytety wszelkiego rodzaju, sprowadzających literaturę do poziomu jednego wymiaru, manufaktury poprawnego rzemiosła i niczego więcej.
Ha! FDF ma stuprocentową rację, niestety.
Weźmy taki przykład, właśnie za Kresem. Mamy jednego pisarza, który ma miałkie pomysły, tak sobie mu idzie z oddawaniem klimatu itd. ale ma silny język - poprawny, literacki. A z drugiej strony jest pisarz, który tryska oryginalnymi pomysłami, ma w głowie obrazy, klimat, eksperymentuje z formą, jakieś strumienie świadomości, stylizacji itp. ale - pisze brzydko, niechlujnie, z błędami.
Kogo wyda wydawnictwo? Pierwszego. A dlaczego? Bo jego będą chcieli czytać ludzie. Bo ludzie to takie dziwne bestie, że nawet coś zajefajnego odrzucą gdy się "ciężko czyta". A poza tym ten drugi pisarz wymagać będzie długiej pracyz redaktorem i korektorem, po co się męczyć?

Poza tym, istotna kwestia, tekst literacki musi być o czymś. Ten nie jest. No i dobra, czuję klimat, i co dalej? Coś mi wynagrodzi przebijanie się przez niezrozumiałe zdania i czytanie niektórych po kilka razy? Raczej nie. Jedyne co ciekawe w tym tekście to gra słów - domowe ognisko, które bohater rozpala w domu. Jeden średni dowcip rozgadany na 7k znaków?
No, właśnie, przegadanie. Obawiam się, że to nie zawsze tworzy klimat.
Jest takie fajne ćwiczenie. Piszesz tekst, sprawdzasz ile ma (np.) znaków. Ten ma 7k niespełna. Przyjmujesz jakąś granicę umowną, np. 5k. I tniesz tekst tak długo aż się w tych 5k znaków nie zmieścisz, a przy tym robisz wszystko by nie stracić pierwotnego sensu. Efekt moze być ciekawy. Ja się wciąż z fascynacją przekonuję, jak wiele można w ten sposób osiągnąć, jak wiele pustoty z tekstu usunąć.

I jeszcze...
Świadomie używałem powtórzeń i niedomówień. Nie twierdzę, że opowiadanie jest łatwe w odbiorze. Właściwie ten tekst jest napisany "na brudno". Chciałem tylko przekazać pewną atmosferę, ale żeby ją zrozumieć trzeba przeczytać całość. Nie mniej, za każdą opinię i wytknięte błędy będę szczerze wdzięczny.
Primo, skoro wiesz, że nie jest łatwe, to czemu nic z tym nie zrobiłeś?
I secundo, wrzucasz do oceny tekst "na brudno"? To jest skądinąd brak szacunku dla potencjalnych czytaczy. Dać komuś tekst, który nie był poprawiany, dopracowywany, nie odleżał stosownego czasu itp. to jest... Kres to nazywa "spuszczeniem się z krzyża". Nader adekwatne określenie, IMHO.

pozdrawiam

9
Rzeczywiście - człowiek się odbija o brak akapitów.
Nie pamiętam wiele po przeczytaniu, bo brakowało "światła" - właśnie akapitów, które pozwalają porządkować myśli.

Ale sądzę, że tam jest świetny potencjał na dobry tekst.
Spróbuj, Kubo, edytować tak, żeby dało się przeczytać ze zrozumieniem (nie chodzi o zrozumienie sów i zdań). Nie stosujesz jakiś oryginalnych zabiegów narracyjnych, czegoś, co podział na myśli-akapity zburzłoby bezpowrotnie.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

10
Pisząc ten tekst chciałem przekazać świat widziany oczami bohatera. Jak już wcześniej pisałem, człowiek ten ma własną wizję otaczającej rzeczywistości. Jego życie jest zamknięte w czasie przeszłym. Chce odnaleźć do niego drogę. Jest upośledzony psychicznie, ma kłopoty z pamięcią. Zabija dwoje przypadkowych ludzi, którzy obraz skojarzył ze swoimi rodzicami. Myślę, że w tym opowiadaniu, mimo wszystko zawarta jest jakaś treść.
Dzięki wszystkim za wskazanie mi popełnionych błędów
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

11
Tak, tak, Kuba, wiemy, już pisałeś.
Opis wymyślonego zdarzenia, narracja bohatera, jest jak gdyby przemieszaniem jego rozstrojonej psychiki z rzeczywistością. Taka próba zrozumienia ludzi widzących w odmienny sposób otoczenie, może w naszym rozumieniu upośledzonych, zagubionych i niepotrafiących rozróżnić urojeń od realiów. Dlatego też użyłem takiej formy, jednostajnej narracji.
Tylko wiesz, nam - możesz dopowiedzieć o co Ci chodziło. Potencjalnemu czytelnikowi już nic nie dopowiesz, goły tekst i już. Jak to się mówi - tekst musi się bronić sam.
Owszem, ujmując to tak jak piszesz, jest tu pewna, kaleka historia. Ale ja jej nie zauważyłem, nawet pewnosci nie mam czy cały tekst od początku do końca to nie rojenia bohatera.

12
@Kruger
Prawidłowo odczytałeś opowiadanie. Nie ma w nim nic pewnego. Rojenia czy prawda? Każdy sam powinien znaleźć na te pytanie odpowiedź, gdyż prawda jest zawsze subiektywna
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

13
No, nieprawidłowo, bo ja się doszukiwałem elementu fantastycznego. Dziwne zachowanie matki i ojca to poczucie wzmacniało.

Wiesz Kubo, na paru tysiącach znaków może się wydawać trudnym zmieścić fabułę, historię, ale da się. Popatrz na woją, facet ma urojenie i zabija dwie osoby, koniec. I co? Dlatego piszę o kalekiej historii. Wyrwanej z szerszego kontekstu scenie nawet. Rozbudowanej, ale jednak scenie.
A z ciekawości, jakiego rodzaju schorzenie trapi bohatera?
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

14
@Kruger
Pytasz o chorobę bohatera. Niestety, nawet ja nie znam jej medycznej diagnozy. Przyszedł mi do głowy temat-znikającej ulicy. Usiadłem i napisałem opowiadanie. To wszystko
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

15
Ciekawe, że czytając Twoje opowiadanie, wcale nie myślałam o tym, że bohater może być w jakiś sposób upośledzony. Sytuacja przez Ciebie opisana kojarzyła mi się raczej z rzeczywistością snu. To we śnie możemy być dziećmi i równocześnie pamiętać, że tak naprawdę wcale już dziećmi nie jesteśmy, a nasi bliscy mogą wyglądać i zachowywać się zupełnie inaczej, niż w rzeczywistości - wiemy, kim są, chociaż stali się zupełnie do siebie niepodobni. Ja w każdym razie miewam takie sny, więc pomyślałam, że napisałeś opowiadanie oniryczne i nawet dobrze się stało, że na końcu nie kazałeś bohaterowi obudzić się - zburzyłoby to poetykę tekstu.
Podoba mi się ten pomysł z przekształceniem się rodziców w kukiełki? marionetki? - w każdym razie, istoty należące do jakiegoś innego porządku, chociaż ciągle jeszcze zachowujące swój ludzki kształt.
Natomiast trochę poczepiam się wykonania. Interpunkcję stosujesz dosyć fantazyjną, przecinki pojawiają się w zupełnie nieoczekiwanych miejscach, za to brakuje ich tam, gdzie powinny być. Może rzeczywiście pomogłoby tu czytanie tekstu na głos? Czasem nazbyt komplikujesz zdania.
kuba pisze: Pewne zdarzenia, ocalały świadectwem doskonałym, precyzją szczegółów idealnie odtworzonych, inne zaś zatarte, ledwie jakimś fragmentem małym przebłyskiem zdjęcia, fotograficznego obrazu zachowały.

Ocaleć świadectwem doskonałym można by ewentualnie w poezji, nie zaś w prozie, która pisana jest językiem może nie kolokwialnym, lecz zbliżonym do potocznego. W drugiej części zdania wyraźnie szwankuje składnia: inne [...] zachowały, ale co właściwie?
kuba pisze: ten budynek wydaje się być obcym elementem panoramy.
kuba pisze:przy następnej wizycie okazuję się być chwilowe.
Pogrubione - zbędne.
kuba pisze: grze aktorów podobnej amatorskich realizacji reklam,
podobnej do..., ale to też nie brzmi dobrze. Może raczej: grze aktorów niczym w amatorskich reklamach?
kuba pisze:jakże żałować będzie nad utraconym odcinkiem.
utraconego odcinka
kuba pisze:Niepotrzebny rodzicom, kolegom zbytecznym w zabawie,
A nie zbyteczny przypadkiem?
Często stosujesz inwersje, co mi akurat nie przeszkadza, lecz innych czytelników może jednak męczyć.
kuba pisze:Domowe ognisko pierwszymi płomieniami rozświetliły tak drogie mi postacie.
rozświetliło

Sądzę, że po przeredagowaniu kilku fragmentów i pewnym dopracowaniu językowym byłby to całkiem interesujący tekst. Na moje wyczucie, nie wymaga on żadnego uściślania, dopowiadania, kim tak naprawdę jest bohater. Więcej problemów widzę raczej w warstwie językowej.
No i rzeczywiście powinieneś podzielić ten blok tekstu na akapity. I może nawet wyodrębnić dialogi.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”