Żywot błogosławionej Zulejki

1
(Pełny tytuł brzmi: "Żywot błogosławionej Zulejki przez ojca Onufrego Od Szczudeł spisana".
Słuchajcie. Dziś wrzucam fragment tekstu niekoniecznie dla ocen weryfikatorskich. Postanowiłem porwać się na żywot błogosławionej tak, jak robiono to kiedyś. Napiszę to do końca, chociażby tylko dla ćwiczenia swojego warsztatu, ale mam do Was pytanie:
Czy jest sens chadzania takimi drogami? Czy dziś taka opisowa literatura, bez dialogów, zwrotów akcji, z Bogiem wyniesionym pod Niebiosa i tragiczną, wychowaną bez słońca dziewczynką mogłaby być ciekawa?
To krótki fragment, ale myślę, że obrazuje formę, której chcę trzymać się cały czas.)



„O Jezu! Aby pozyskać miłość biednego serca mojego, Tyś nic nie szczędził, Panie mój, słusznie więc, aby dusza moja także wszystkich sposobów użyła, by się Tobie przypodobać, najdroższy mój Jezu! Tyś mi się oddał bez żadnego wyłączenia, ja się też Tobie zupełnie oddaję.”
(O dążeniu do doskonałości, Św. Alfons Liguori)


W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Amen.

Stycznia, dnia ósmego tysiąc czterysta czterdziestego drugiego Roku Pańskiego urodziłaś się cichuteńko, jakbyś Pana Naszego Jedynego witała skupieniem i pączkującą swą pobożnością ku Niemu. I On cię umiłował i patrzał na ciebie wtenczas. A wtedy matka twoja wejrzała w twe czyste, niebieskie jak fiołki oczka i umarła, biedactwo.
Ostałaś się sama na samym początku, ale był z tobą Pan Nasz Jedyny, Jezus Chrystus, Król Świata, który życie swoje za nas oddał, byśmy byli jego stadem.
W ten wieczór, gdy akuszerka pokazywała ci niebo i gwiazdy, a dusza rodzicielki twojej wędrowała w eterycznej poświacie, by przysiąść przy Bogu, spojrzawszy na księżyc w pełni wskazałaś go różowym paluszkiem i buzia twoja zaśmiała się i cały świat się zaśmiał razem z tobą.
Taki był cud twoich narodzin i początek cudu twoich uczynków i pobożnego żywota, które, skromnym piórem, tutaj, z pochyloną głową spisuję dla potomności.


O cudzie, wieku dziecięcym i o porach roku
Już św. Anzelm Od Bydła wspominał o dzieciątkach, które przychodzą na świat tylko dla Niego. Pisał: „Wielikie to uradowanie w Panu, kiejby pacholęctwo z brzemieniem pępowin jeszcze, skłania się i płaczem nie raz i nie dwa, wita wizerunek Jego w izbach wiejskich i komnatach możnych.” Św. Jadwiga Od Gościńców I Kretowisk powiada: „Dzieciątko maluczkie! Ach, dzieciątko wszechwładne!”. A Św. Teresa de Liege, patronka sierocińca, w którym mijały ci latka, wspomina: „Cóż nam, starym bez dziecięcego uśmiechu i gaworzenia?”. Pan nasz bowiem szczególnie umiłował wszelkie dzieciątka, ale i nowonarodzone bydlaczki z trzód wiejskich. A już najbardziej miłuje te najsłabsze szczeniaczki i najbardziej zaropiałe oczka kociaczków, nad którymi trzeba silniej się pochylić i większą opieką otoczyć. Bo silny ciałem poradzi sobie, słabemu przykazano jest pomóc.
Rosłaś więc pośród słoneczka promieni latem i kolorków liści w jesień. Oglądałaś i podziwiałaś, jak Pan Nasz sprawia, że świat przykrywa pierzyna z lśniącego śniegu i jak z błocka wystrzela ku niebiosom bielutki pączek przebiśniegu i zaczyna się wiosna.
Dojrzewałaś szczęśliwa, malutka Zulejko pod bacznym okiem siostry Klary, przeoryszy i siostrzyczek Zgromadzenia św. Teresy. Żadna z nich jednak, w najśmielszych marzeniach nie myślała nawet, że tuli, karmi i bawi dzieciątko, co w drugim roku swojego żywota krwawić zacznie najświętszym stygmatem z piersi, rączek różowych i stópek maluczkich. A cud ten stanie się właśnie wiosną.
W kwietniu tysiąc czterysta czterdziestego trzeciego roku do klasztoru przybył ojciec Krzysztof, namiestnik rzymskiego Zgromadzenia i ekonom. U siostrzyczek witał co roku, by dokonać spowiedzi i sprawdzić klasztorne księgi rachunkowe. Przynosił też specjalne, noworoczne przesłanie i zawoził do Rzymu prośby oraz życzenia, które przeorysza zwykła spisywać inkaustem na kilku arkuszach cielęcej skóry. Jego obowiązkiem było też pobłogosławić główki sierotek, co w ostatnim czasie zostały przyjęte pod skrzydła klasztorne.
Wtenczas to ujrzał cud twych ran. Zajrzał ze świętym dymem do celi, w której siostrzyczki przewijały i karmiły sierotki i pierwej myślał, żeś zrobiła sobie krzywdę o miedzianą miednicę, zwłaszcza, że młoda siostrzyczka, opiekunka płakała przy tobie i nie wiedziała, co czynić. Misa pełna była bowiem wody zmieszanej z twoją krwią. Najsamprzód nakrzyczał i zwymyślał młode zakonnice za niedbalstwo, ale wówczas siostra przeorysza powiedziała, iż tak się dzieje z tobą od wczorajszego poranka i że myślała, że to boleść jakaś nieznana lub choroba św. Grzegorza, która sprawia, że krew obficie spływa porami ciała. Powiedziała takowo, iż wezwany wczoraj medyk poradził owa jasną krew zbierać szmatami i okładać jej ciałko, co by wróciła na powrót do domu. Ojciec Krzysztof, któren był także znawcą historii świętych, uczynił znak krzyża nad twym łóżeczkiem rzekłszy, że to cudowne krwawienie i że zaniesie czem prędzej wieść tę do Rzymu. Nakazał także przemywać obficie rany stygmatyczne i nie okładać ciebie szmatami, boś niechybnie świętą. Rozkazał też co rano koronkę odprawiać nad twym łóżeczkiem i zabronił zbliżać się do ciebie innym dziewczynkom, aby nie skaziły swym grzechem twego błogosławionego ciałka. Jeszcze tego dnia wyjechał w wielkim pośpiechu.
Wielka to radość wtenczas nastąpiła wśród siostrzyczek, że to właśnie w ich domostwie narodziła się wysłanniczka Pana Jedynego, Boga Najwyższego. Żeś urodziła się tu, by Jezus Chrystus, Król Świata wejrzał w ciebie i żebyś stała się mu ulubiona i wybrana. Nie dane ci było uszczknąć choćby dziecięcych zabaw. Urodziłaś się dla Niego, by grzesznemu światu pokazać, iż przyjdzie Zbawienie i Sąd, że źli będą pokarani, a niewierzący strąceni w czeluście piekielne. Nie wyprowadzano cię na słoneczko z celi. Miałaś jedynie z łóżeczka widok na kawałek nieba, które błyskało czasami pochmurnie, a czasami jaskrawo przez zakratowane okienko. W swoich wspomnieniach i listach do siostry przełożonej napiszesz później o gwiazdeczkach śniegu, które myliłaś czasami z fruwającymi płatkami kwiatków z kwitnących jabłonek. W każdym liście dziękować będziesz później za troskliwą opiekę nad sobą i dziękować będziesz za kolor swoich liczek, który przez ten rok, z braku słoneczka, stał się biały jak lniana chustka, na której stawia się kielich z mszalnym winem.
„Wszystko dla Ciebie, mój Panie” – powiesz później. – „Cóż mnie po zdrowiu, które daje światło słońca i oddech świeżego powietrza i bieganie po trawie, które daje rześkość! Ty mnie dajesz siłę i zdrowie Duchem swoim. Na cóż mnie więcej?”
Tak minął ci kolejny rok życia dorastania w Bogu i modlitwach codziennych i w oczekiwaniu na wieści ze Stolicy Piotrowej, aż nastał rok tysiąc czterysta czterdziesty trzeci.

[ Dodano: Nie 31 Paź, 2010 ]
Błąd: w ostatnim zdaniu winno być "rok tysiąc czterysta czterdziesty czwarty."
Ostatnio zmieniony ndz 12 cze 2011, 22:16 przez kanadyjczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

2
kanadyjczyk pisze:Czy jest sens chadzania takimi drogami?
Jak wskazuje „Wybraniec” Tomasza Manna, sens jest, a rezultaty bywają świetne. Mann jednak zafundował swemu bohaterowi tyle przeżyć, że starczyłoby na parę żywotów, a do tego bawił się rozmaitymi konwencjami. Wszystko zależy od wykonania.

Żywot świętej spisany przez jej opiekuna duchowego to kanon hagiografii. Zastanawia mnie tylko narracja w drugiej osobie. Dlaczego ojciec Onufry zwraca się do swojej bohaterki, a nie po prostu do słuchacza (czytelnika)? W ten sposób były pisane jedynie bardzo krótkie teksty, modlitwy pochwalne lub błagalne, hymny, itp. Chyba, że masz jakieś szczególne uzasadnienie tej formy, co się okaże później.

Rok 1442. Nie wiem, na ile poważnie traktujesz tę datę. Moje dalsze uwagi mają znaczenie wtedy, jeśli rzeczywiście zamierzasz osadzić historię w realiach późnego średniowiecza.

Brak wzmianki o chrzcie. W przypadku żywotu przyszłej świętej to niedopatrzenie. Ten sakrament jest przyjęciem do wspólnoty Kościoła, z niego płyną wszystkie potencjalne łaski, dary Ducha św., itd. Niby wiadomo, że w średniowieczu chrzci się dzieci, ale rasowy hagiograf tego akurat by nie pominął.
kanadyjczyk pisze:spojrzawszy na księżyc w pełni wskazałaś go różowym paluszkiem i buzia twoja zaśmiała się i cały świat się zaśmiał razem z tobą.
Księżyc miał w średniowieczu opinię mocno dwuznaczną. Kojarzył się z przemijaniem, marnością, znikomością, mógł być nawet symbolem szatana. Ludzie urodzeni pod znakiem Księżyca (zodiakalny Rak) to tzw. głupcy lunarni, chwiejni, zmienni, skupieni na chwilowych przyjemnościach. Można to wszystko ładnie rozegrać, lecz jeśli przyszła święta nie będzie się zmagać ze słabościami, lepszym znakiem byłaby gwiazda zaranna, zorza czy nawet słońce.
kanadyjczyk pisze:pod bacznym okiem siostry Klary, przeoryszy i siostrzyczek Zgromadzenia św. Teresy
Siostry, sierociniec. Wezwanie św. Teresy kojarzy się dość jednoznacznie z czasami późniejszymi, ze względu na dwie najsłynniejsze święte tego imienia – z Avila i z Lisieux. Dla ubogich franciszkanek albo dominikanek (to one przede wszystkim prowadziły sierocińce) można wybrać albo wymyślić inną patronkę, niekoniecznie autentyczną, ale lepiej osadzoną w klimacie średniowiecza.
kanadyjczyk pisze:był z tobą Pan Nasz Jedyny, Jezus Chrystus, Król Świata
Chrystus jako Król Świata? Raczej nie w średniowieczu. Jeśli, to Król Królów (Rex Regum, Dominus Dominantium) albo Światłość Świata (Lux Mundi).Za długo uzasadniać, czemu tak, a nie inaczej.
kanadyjczyk pisze:Rozkazał też co rano koronkę odprawiać nad twym łóżeczkiem
Koronki się nie odprawia, lecz się ją odmawia. W intencji cudownego dziecka, a nie do niego. Inaczej mielibyśmy do czynienia z idolatrią, na którą ojciec Krzysztof na pewno nie mógłby pozwolić. Nawiasem mówiąc, koronka wskazuje na franciszkanki.

I jeszcze drobiazgi. W wieku lat dwóch Zulejka raczej „wzrasta” niż „dorasta”, gdyż dorastanie jest procesem znacznie późniejszym. Przeorysza może pisać na pergaminie, który skórą cielęcą owszem, kiedyś był, jednak mało już ją przypomina.

A w sprawie zasadniczej: stygmaty jako objaw świętości, zwłaszcza u tak małego dziecka? To był (i jest nadal) znak bardzo niejednoznaczny. Można tu sobie wyobrazić rozmaite warianty dalszych wydarzeń, nawet niesłychanie dramatyczne. Ciekawa jestem, w jakim kierunku pójdziesz.

No i jeszcze motto ze św. Alfonsa Liguori. A Tomasz a Kempis czy inny średniowieczny przewodnik duchowy by nie wystarczył?

Generalnie, ten fragment spodobał mi się, również dlatego, że unikasz zbędnej archaizacji języka. Styl kwiecisty, trochę w nim wzniosłości, trochę humoru (te przydomki osób duchownych!). Sytuuje mi się Twoja opowieść gdzieś pomiędzy hagiografią i tzw. powieścią jarmarczną typu „Żywot świętej Genowefy”. Są to bardzo zacne gatunki, jeśli się umiejętnie wykorzysta ich konwencję.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

3
Dzięki za pomoc. Na pewno wezmę pod uwagę to, co napisałaś o faktach. Trudna rzecz.
Mam w domu kilka ksiażek traktujacych o historii mało znanych błogosławionych. Dwie nawet kiedyś przepisała ręcznie moja babcia.
Nie chciałbym, by była to jedynie zabawa ze starym gatunkiem literackim. I oczywiście nie chciałbym, by był to li tylko żart.
Dzieki za wyczerpującą odpowiedź. Mam teraz dość twardy orzech do zgryzienia.
:)
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

4
Nie przejmuj się. W tak zarysowanym temacie widzę właściwie jedną trudność: realia historyczne są takie, że w rzeczywistości szybko znalazłaby się osoba albo grupa, która w malutkiej stygmatyczce dopatrzyłaby się narzędzia szatana. W XV wieku to pewne jak w banku. (Wcześniej nie, jak wskazuje szybka kanonizacja św. Franciszka z Asyżu, stygmatyka i równocześnie świętego otoczonego powszechnym i niekłamanym kultem już za życia. Ale to był początek XIII stulecia). Pisarz może taką sytuację świetnie rozegrać, lecz to wymaga oczywiście pewnej wiedzy o funkcjonowaniu rozmaitych instytucji kościelnych, i to wcale nie od razu inkwizycji (można sobie np. wyobrazić biskupa, który nakazuje odebranie dziewczynki zakonnicom i umieszczenie jej pośród osób podejrzliwie traktujących jej stygmaty).
Żywoty świętych to bardzo dobre źródło wiedzy o najrozmaitszych sprawach, które Cię interesują, ale trzeba czytać w nich również między wierszami: hagiografowie raczej o tym nie piszą, albo maskują fakt, że wielu świętych spotykało się z niechęcią hierarchów, a rozmaite przejawy świętości budziły tyleż entuzjazmu ze strony wiernych i bliskiego otoczenia, ile podejrzliwości, a czasem wręcz wrogości tzw. czynników oficjalnych w Kościele.
Punkt wyjścia jednak jest bardzo dobry. Powodzenia.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

5
Wiesz, mój pomysł wział się właśnie z Liguoriego i jego "poradnika" dla młodych zakonnic. Całość jest... okrutna. Liguori pisze na przykład, żeby siostrzyczki ku chwale Pana umartwiały się na przykład stojąc przez dwa tygodnie bez snu (przywiązywały sobie włosy do haków i każda próba zaśnięcia kończyła się bólem, który otrzeźwiał). Albo spaniem na potłuczonych kawałkach dzbana.
Nie chciałbym jednak skupiać sie na Kościele i jego bezeceństwach. Zależy mnie tylko na człowieku, który, z narzuconym odgórnie posłaniem, idzie przez życie szczęśliwy. Nawet jeśli to życie skończy sie jeszcze przed dwudziestką.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

7
rubia pisze: Rok 1442. Nie wiem, na ile poważnie traktujesz tę datę. Moje dalsze uwagi mają znaczenie wtedy, jeśli rzeczywiście zamierzasz osadzić historię w realiach późnego średniowiecza.
kanadyjczyk pisze:spojrzawszy na księżyc w pełni wskazałaś go różowym paluszkiem i buzia twoja zaśmiała się i cały świat się zaśmiał razem z tobą.
Księżyc miał w średniowieczu opinię mocno dwuznaczną. Kojarzył się z przemijaniem, marnością, znikomością, mógł być nawet symbolem szatana. Ludzie urodzeni pod znakiem Księżyca (zodiakalny Rak) to tzw. głupcy lunarni, chwiejni, zmienni, skupieni na chwilowych przyjemnościach. Można to wszystko ładnie rozegrać, lecz jeśli przyszła święta nie będzie się zmagać ze słabościami, lepszym znakiem byłaby gwiazda zaranna, zorza czy nawet słońce.
Rok 1442, to okres panowania antypapieża, Feliksa V. A w Polsce czas Wincentego Kota z Dębna herbu Doliwa (ur. 1395 - zm. 1448) – arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski. Zatem historii trza się trzymać i znać czas, o którym się pisze [dalej wypomnę te twoje terezjanki :P ]
Jeśli idzie o księżyc, to jednak bym bronił autora:
Chrześcijanie obchodzą święta, w których noc jest ważniejsza od dnia: Boże Narodzenie, Wielkanoc, Zielone Świątki. Nadal też przy wyznaczaniu części z tych świąt uwzględnia się także fazę Księżyca (tak jest w przypadku Wielkanocy oraz zależnych od niej świąt ruchomych).
Prawdopodobnie szabat pierwotnie wywodził się od świąt związanych z pełnią Księżyca.
Księżyc symbolizował Najświętszą Marię Pannę. W aureoli „Matki Bożej w różanej altanie“ Stefana Lochnera, dziele powstałym około roku 1400, dostrzec można delikatne rysunki faz księżyca. Także i Albrecht Dürer umieścił Matkę Bożą z Dzieciątkiem Jezus na sierpie Księżyca.
Zgodnie z Księgą Rodzaju, czwartego dnia stworzenia świata, Bóg stworzył dwie wielkie światłości na niebie: jedno, większe, aby przewodziło dniom – słońce; drugie mniejsze, księżyc, aby przewodziło nocy. Jest to symbol tego, co Bóg miał uczynić w planie Zbawienia, dając Jezusa i Maryję światu: Jezus jako najwyższe słońce Kościoła, pierwsze i najbardziej błyszczące światło naszych dusz i prawdziwe światło sprawiedliwości, od którego pochodzi wszelkie światło. I Maryja, piękny księżyc, choć nieulegająca zmianom ani zaćmieniu, pozbawiona wszelkich skaz, dobroczynne światło, które szczęśliwie odbija w duszach ludzi promienie Boskiego słońca.
Pod koniec Okresu Wielkanocnego, kiedy ostatnie jego tygodnie zazwyczaj zbiegają się z miesiącem maryjnym i wchłaniają święta maryjne (np. 3 maja), mieliśmy inny znak: Maryję na tle nieba jako niewiastę obleczoną w słońce, księżyc i gwiazdy. Ten znak na niebie, to Maryja ozdobiona, Maryja strojna w elementy niebiańskie, astralne, wprost królewskie; wieniec na głowie jest symbolem szczególnej godności, znakiem zwycięstwa i koronacji. Dlaczego widzimy Ją pełną splendoru? – Ponieważ Jej Syn, Jej Dziecko ... żyje i nie podlega już ani zagrożeniu, ani zniszczeniu. Jezus ukrzyżowany – zmartwychwstał, siedzi na prawicy Ojca, otrzymał nowe imię i władzę – jest PANEM (gr. Kyrios). Ona jako Jego Matka uczestniczy w tajemnicy wywyższenia Syna.
Dlaczego w Okresie Wielkanocnym widzimy Ją ozdobioną blaskiem słońca – w dzień oraz poświatą księżyca i promieniami gwiazd dwunastu – w nocy? Bo Jej Dziecko zostało przeniesione do Boga i do Jego tronu; jest Ono w chwale Boga Ojca. Dlatego obok chwalebnego Syna staje chwalebna i współkrólująca Matka!
rubia pisze:
kanadyjczyk pisze:pod bacznym okiem siostry Klary, przeoryszy i siostrzyczek Zgromadzenia św. Teresy
Siostry, sierociniec. Wezwanie św. Teresy kojarzy się dość jednoznacznie z czasami późniejszymi, ze względu na dwie najsłynniejsze święte tego imienia – z Avila i z Lisieux. Dla ubogich franciszkanek albo dominikanek (to one przede wszystkim prowadziły sierocińce) można wybrać albo wymyślić inną patronkę, niekoniecznie autentyczną, ale lepiej osadzoną w klimacie średniowiecza.
No tutaj właśnie totalna plama. W owym czasie, w Polsce, mogły funkcjonować:

- Benedyktynki, gdyż pierwszy klasztor żeński w Polsce założył w XI wieku dla swojej córki Bolesław Chrobry. Główne cele zakonu to działalność katechetyczna i parafialna. Benedyktynki, do dzisiaj, zajmują się opieką nad kościołami, muzyką kościelną, zakrystią, rękodzielnictwem wyszywając i haftując ornaty oraz szaty liturgiczne. Prowadzą również działalność charytatywną, pomagając potrzebującym, którzy zgłaszają się do klasztoru, szukając pożywienia; niektóre zakonnice prowadzą przedszkola.

- Ubogie Siostry Świętej Klary (Zakon Świętej Klary – Ordo Sanctae Clarae – OSC) – na początku nazywane damianitkami, a po śmierci św. Klary klaryskami – kontemplacyjne mniszki klauzurowe drugiego zakonu franciszkańskiego, założonego w roku 1212 w Asyżu (Włochy) przez św. Franciszka, św. Klarze przypada rola współzałożycielki zakonu. W jej zamyśle było pragnienie oddania w nazwie, na sposób kobiecy, wyrażenia „bracia mniejsi”. Aktualnie jedyny i autonomiczny (niezależny od żadnego innego klasztoru) klasztor ubogich sióstr św. Klary w Polsce, pw. Świętej Matki Klary, znajduje się w Kaliszu. W genealogii klarysek polskich umiejscawia się on w klasztorze krakowskim z XIV w.

I wątpię, że istniały inne :P Jak widać z opisów, dla twojego tekstu pasują Benedyktynki, gdyż Klaryski, to bardziej zamknięty i kontemplacyjny zakon. Musiałem się sporo naguglać, by pokazać jak ważną jest historia ;)
rubia pisze:
kanadyjczyk pisze:był z tobą Pan Nasz Jedyny, Jezus Chrystus, Król Świata
Chrystus jako Król Świata? Raczej nie w średniowieczu. Jeśli, to Król Królów (Rex Regum, Dominus Dominantium) albo Światłość Świata (Lux Mundi).Za długo uzasadniać, czemu tak, a nie inaczej.
Rex superne :P
kanadyjczyk pisze:i nie okładać ciebie szmatami, boś niechybnie świętą. Rozkazał też co rano koronkę odprawiać nad twym łóżeczkiem i zabronił zbliżać się do ciebie innym dziewczynkom, aby nie skaziły swym grzechem twego błogosławionego ciałka. Jeszcze tego dnia wyjechał w wielkim pośpiechu
No za szybko stwierdził, za szybko. Stygmaty jako objaw świętości u dziecka, tym bardziej. Zawsze to był i jest proces, pełen badań i dowodów w sprawie. Posłużyłem się cytatami rubii, gdyż zwracała uwagę, na najbardziej wrażliwe elementy. I koronki się odmawia, popieram.

Całość jest do ugryzienia, najbardziej Cię muszę ukarać za historyczność. Piszesz sprawnie, patrząc w późniejsze Twoje teksty, skusiłem się obejrzeć starszy i, w sumie, nie żałuję :P
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

8
Kai Man, a gdzie Ty wyczytałeś, że historia Zulejki rozgrywa się akurat w Polsce?

Można ją umieścić w dowolnym kraju chrześcijaństwa zachodniego (ojciec Krzysztof przybywa z Rzymu), mi się skojarzyła akurat z Niderlandami, a ponieważ jest to opowieść hagiograficzna, ważny jest w niej raczej pewien typ duchowości, całkiem trafnie przez Kana oddany.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

9
no intuicją raczej niuchałem :P Zulejka, to jakby persko - arabskie imię, przynajmniej tak można wynaleźć w Opowieści o miłości (XII w.) Szahaboddina Jahja Suhrawardiego. Znowuż uważa się, że jest to typowo żydowsko - polskie przekształcenie arabskiej Zuzanny... No pewnie tak podświadomie skojarzyłem, że to Polska właśnie... Ale masz rację, w prawie każdym miejscu, mogło to być.
W kwietniu tysiąc czterysta czterdziestego trzeciego roku do klasztoru przybył ojciec Krzysztof, namiestnik rzymskiego Zgromadzenia i ekonom. U siostrzyczek witał co roku, by dokonać spowiedzi i sprawdzić klasztorne księgi rachunkowe.
kurde, z Rzymu do Gdańska jest ok 1500 km, zatem średni czas dojazdu (konno), to około 20 - 30 dni. No cóż - Polska to możliwe miejsce :P
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”