Czerwony punkt

1
Na dworze nic nie zapowiadało burzy, która miała niebawem najdeść a to przecież bardzo rzadkie zjawisko. Zwykle panuje złowroga cisza przed burza a tu nic, zupłenie inaczej, zupełnie mormalnie cokolwiek miało znaczy to słowo. Granatowy prawie nowiutki renault z zaciemnionymi szybami i długą radioanteną na dachu zatrzymał się przed budynikiem do biura zarządu. Wysiadł z niego mężczyzna w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Miał na sobie ciemne okulary, które współgrały z kolorem garnituru i jego włosów. Wszedł pewnie do budynku zamykając za sobą duże plastikowe drzwi wejściowe.
Dlaczego akurat ja ? -zapytał mężczyzna który podjechał pod budek zarządu
Zadajesz dziwne pytania, ale ok jesli chcesz to ci odpowiem. Po prostu chcę żebyś to Ty podjął się tej akcji. Co w tym dziwnego?- odpowiedział siwiejący z lekka mężczyzna po drugiej stronie biurka.
Dobrze, rozumiem.Kto jeszcze ze mną bierze udział w operacji?-zapytał
Anna i Grzesiek, także będziecie we trójkę. Wszystko jest już załatwione.
Wyjazd jest jutro o siódmej.
Dobrze, mam czas się jeszcze spakować.
To jest plan operacji i wszystko co potrzebne . A kryptonimy odbierzecie odemnie jutro przed wyjazdem, do widzenia- powiedział sucho przełożony.
Do widzenia-odparł Robert i wyszedłz pokoju.
W małej salce otworzyły się drzwi pierwsza weszła szczupła niska blondynka z plakietką psycholog, w ręku miała plik różnych dokumentów, które połozyła szybkim ruchem na biurku. Możecie zająć miejsca, włączyc komputery i zaczął rozwiązywać test. Macie na to 60 minut czasu, do żadnego pytania nie można powrócić raz podana odpowiedź jest ostateczną-powiedziała spokojnym, ciepłym głosem. Iwa zajęła pierwsze lepsze miejsce i zaczęła rozwiązywać test, pytania, które czytała były dziwne. Nie tak to sobie wyobrażała w sumie pytanie czy miewa nocne koszmary nie miało nic wspólnego z sensem tego po co tutaj przyszła. Ale cóż trudno udziele wszystkich odpowiedzi i wyjdę. -pomyślała Chyba nic z tego nie będzie pomyślała patrząc bezmyślnie w komputer kiedy czytała kolejne jakby z kosmosu pytanie. Po 50 minutach czytając ostatnie pytanie myślała ze mózg jej się zlasował, czuła w głowie taką pustkę że nie była wstanie juz myśleć czy w ogóle jej odpowiedzi były sensowne. Wstała i pożegnała się uprzejmie, wyszła na korytarz. -O matko, co to były za pytania, nie wiem w ogole co ma do tego wszystkiego związek czy mam koszmary w nocy -powiedziała do słuchawki telefonu wychodząc z budynku. -Nie przejmuj się, a to co Ty nie wiedziałaś o tym ze takie pytania będą ? -zapytała mało zoorientowana w wewnętrznych procedurach mama Iwy. -Mamuś skąd mogłam wiedziec jakie pytania bedą na teście przecież to tajemnica. - Ale jak Ci poszło?-zapytała zniecierpliwiona. - Nie wiem, chyba niezbyt dobrze Miałam straszny mętlik w głowie, wszystko mi się pomieszało. -Ojj zawsze tak mówisz a poźniej jest dobrze. -Pogadamy w domu, jak przyjde. -ok ,pa. Chowając telefon do kieszeni zauważyła że nagle lunął jak z cebra deszcz, wielkie krople spadały bez żadnego ostzreżenia, uprzedzenia. -O matko!-powiedziała na głoś Iwa. Wskoczyła pod drzewo na placu na przeciwko budynku z którego wyszła. -To tylko deszcz, tylko deszcz. -pomyslała. Stala tak dwie minuty, może trzy ale deszcz nie dawał za wygraną. -Dobrze, że jest chociaz ciepło. Zaczęło grzmieć i z niepozornego deszczu urodziła się prawdziwa burza. Przez jej głowę zaczęły przenikać dziwne myśli, czuła w tej krótkiej chwili jakby jej życie było bardzo bardzo malutkie, nic nie znaczące i do tej pory niezbyt udane. Zawsze muszą mi się przytrafiać takie dziwne niespodzianki.Moje życie w sumie składa się z samych niespodzianek. Nie wiedząc czemu pomyślała o swoich ostatnich latach, w sumie najważniejszych w jej życiu. Kiedy studiowała, pracowała i zakochała się. To był wtedy takie inne niż obecnie, teraz z perspektywy czasu, żałuje nietórch rzeczy, chwil, ludzi i decyzji, które już nie wrócą. Wyciągnęła jeden wniosek patrząc wstecz na swoją przeszłośc, że za mało walczyła o swoje dobro o swoje szczęscie. O to co jej się należało, a za dużo przejmowała się wszystkimi wokól, ich zdaniem, co oni sadzą, co myślą. A za mało tym co ona chce, co czuję, nikt przecież jej teraz nie pocieszy, nie przytuli. I po co to było? pytała siebie w myślach po co te przejmowanie się, dręczenie, patrzenie na wszystko wokół, na szczegóły, na innych bo przecież jest teraz w gruncie rzeczy sama. Nie ma wokól niej tych wszystkich ludzi z którymi kiedys sie tak liczyła. Nie ma ich, poszli w swoje strony, patrzą na swoje życie, rodziny, na to co soba reprezentują i kim są. Zaglądają tylko do znajomych zobaczyc jak im się zyje, jakie mają związki, dzieci, jaką pracę. Dlaczego nie była taką egoistką? Nie patrzyła na swoje życie, na swoje dobro i na...uczucia. Dlaczego nie walczyła o uczucie, te kóre przyyszło nagle do niej, o którym nie może zapomnieć. Nawet nie zdawała sobie wtedy sprawy jak bardzo była zakochana. Stała tak i myslała o swoim życiu nie zauważyła jak od paru minut deszcz już przestał padac. Wyszła z pod drzewa i szybkim krokiem poszła w kierunku przystanku tramwajowego.

- To jest takie dziwne, mam pustkę w głowie-powiedział Marek siedząc przy starym stole i patrząc tępo w biały obrus. - Ale co jest dziwne?-zapytała starsza, siwa kobieta. Była bardzo szczupła, może nawet za szczupła, miała 72 lata, żyła sama w niedużym mieszkaniu. Cieszyła się kiedy ktoś z rodziny ją odwiedził. Ale najbardziej rozpromieniała się na widok Marka, był jej ulubionym wnuczkiem. On jeden najczęściej do niej przychodził. Może dlatego, że najbliżej mieszkał a może dlatego, że ona rozumiała go w pewien sposób, wierzyła że wbrew wszystkiemu jest dobrym człowiekiem. Wbrew temu czym się zajmuje, co robił wcześniej, że parę razy schrzanił sobie zycie. Ona miała do niego cierpliwość, czuła jego obecność, jego myśli. Była ciepła, spokojna i taka mądra.
- No, że teraz pisaliśmy ze sobą. Że się spotkaliśmy. Że ona jest sama i ja tez. No ogónie taka dziwna sytuacja. - wydusił to z siebie Marek po dłuższej chwili. Babcia zauważyła rumieniec na jego twarzy i to, że jakoś jest dziwnie zawstydzony tym tematem. Nie musiała już o nic więcej pytać Wiedziała, że mimo, że rozstali się już dawno wyczuła, że była dziewczyna wnuczka nie jest mu wciąż obojętna. - Kochałeś ją -stwierdziła nagle patrząc na niego. - Tak- odpowiedział cicho jej wnuczek. Wiedziała o tym, czuła to kiedy razem ją odwiedzali. On z Iwą, byli tacy, tacy cieżko wtedy było to nazwać...ale może subtelni to chyba było dobre słowo okreslająca wtedy ich razem. A może to co ich łączyło. Niewidzialna nić porozumienia, uczucia, które z każdym dniem było coraz większe a oni sami nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Nawet nie wiedzieli wtedy jak duża więź ich łączyła. Ona to widziała patrząc na nich, że między nimi jest obecne to co najważniejsze na świecie, że to jest w nich. Popatrzyła na niego jeszcze raz i dodała ale tym razem już w myślach -Nadal ją kochasz.
- Będe leciał. Babciu. Mam dziś znowu nockę. Mamy jakies dziwne działania zaplanowane. Cześć- powiedział Marek i wyszedł. Babcia długo patrzyła za nim przez okno dopiero jak odjechał swoim samochodem zaparzyła sobie herbatę. -Hmm, pomyślała oby mój wnuczek był szczęsliwy, zasługuje na to mimo jego wad i paru błędów które popełnił w życiu. Oby im się ułozyło i wrócili do siebie bo o uczucie do niej nie powinnam się martwić to widać, że ono jest wciąż w nim.
Robert i jego koledzy z pracy wysiedli z granatowego Renaulta, kierując się z bagażami do drzwi hotelu. Każde z nich miało oddzielny pokój, ale obok siebie. Korytarz hotelu był oświetlony ciepłymi, żołtymi lampami wokół piekne ściany, sufity ozdabiane pozłacanymi żyrandolami. - No. No, w sumie fajne warunki. Nie spodziewałem się aż takiego luksusu. - Ja też nie, -odparła Anna.
- O piętnastej mamy obiad. Do zobaczenia.
Ten plan dość średnio mi się podoba-pomyślał Robert. - Czytałeś cały plan operacji?-spytał Grzesiek -Tak, ale troche się obawiam. W sumie to nie wiem czego, chyba pierwszy raz podczas akcji. Dziwne-zaśmiał się Robert. Jego czarne oczy znacząco błysnęły przez chwilę w świetle. - Kobieca intuicja? Ha ha- zapytał kolega po fachu. -Jasne, ale miejmy nadzieje, że wszystko uda się tak jak mamy w planie operacji. Bo inaczej nie będzie już tak różowo he,he. Robert wziął gruby zbindowany plik kartek i zaczął uważnie przeglądać. -Dobrze, że chociaz mamy na to troche czasu. O siódmej wieczorem musimy zameldować się w w ich biurze na HaupStrasse. Czyli w sumie już musimy powoli się zwijać. - Znasz Berlin?Bo ja tak średnio w sumie. Nie bywałem tu często.-przyznał się Grzesiek. -Stary, wyluzuj od czego mamy nawigację w aucie. - odparł Grzesiek zamykając drzwi do swojego pokoju.
-Moj niemiecki jest do dupy-powiem ładniej -jest bardzo zły-powiedziała Anna zupełnie poważnie i poprawila swoją garsonkę aby nie pogniotła się w samochodzie.- O! Niezle Anno nie wiedziałem, że uzywasz takich ostrych słów, wszystko temu do tej pory zaprzeczało, haha- nie mógł powstrzymać śmiechu Robert. - Nie mogę po prostu w to uwierzyć, że nagle taką żyletą błyśnełaś- dodał Grzesiek. - Ojj tam po prostu nie chce mi sie gadać po niemiecku-wróciła do dawnego tonu Anna. -Dobra ja mogę szprechać ale troche juz wyszedłem z wprawy, kurs skonczyłem rok temu. -Ale masz certyfikat więc, luzik-powiedziała Anna.
Biuo Zarządu w Berlinie odbiegało i to w dużym stopniu standardami od biura w Polsce. Te było bardziej zamknięte, niedostępne i bardzo nowoczesne. Chyba bardziej się już nie dało tego uchronić przed "atakiem" z zewnątrz. -Myślałem że u nas mamy nowoczesne biuro ale chyba się troche pomyliłem. Rozminęła się już na zawsze moja wizja nowoczesnego biura-Grzesiek był wyraźnie oszołomiony tym co tutaj widział. Dla Roberta był to tylko szczegół a że nie zwraca on większej uwagi na szczegóły nie wruszał go fakt bardzo innowacyjnego biura w Berlinie. Po około dwóch godzinach cała trójka wyszła z budynku berlińskiego oddziału. -Ale paplaniny w sumie mogło to trwać pół godziny a nie dwie, powiedział Grzesiek patrząc na zegarek w telefonie komórkowym. - Idę na zakupy-powidziała Anna nagle. Obaj popatrzeli na nią i w tym samym czasie wybuchnęli śmiechem. -No co?Nie mogęprzecież przegapić promocji w Berlinie?-zapytała koleżanka po fachu. - Nie, no oczywiście, że nie możesz przegapić- odpowiedzieli prawie chórem obaj koledzy.
-Operacja "czerwony punkt" wydaje mi się troche za prosta. Skoro mamy tylko zrobić całą akcję, po co było aż tyle przygotowan do niej? Po co omawailiśmy to tyle czasu u nas w Polsce i jeszcze tutaj?Kurde coś mi tu śmierdzi-podzielił się swoimi spostrzezeniami Grzesiek. Czekał na zdanie Roberta. Obaj bardzo się różnili – we wszsytkim dosłownie zaczynając od wyglądu kończąc na charakterze i sposobie pracy. Ale nie ulega wątpliwości, że Grzesiek bardzo cenił Roberta jako kolege po fachu. Obaj byli agentami CBŚ ale Robert znał się lepiej na tej robocie. Co tu ukrywać miał nawet wyższy stopień oficerski i dłuższy staż pracy, był od niego po prostu lepszy. - Hmm, powiem krótko, od samego przyjazdu tutaj czuję dziwny lęk, w sumie pierwszy raz w życiu. To głupie ale pierwszy raz w życiu boję się, tylko jeszcze nie wiem czego. Mam nadzieję, że to minie- odpowiedział powaznie Robert. - A gdzie ta Anka się zgubiła? Zasłabła w tym sklepie czy co?-zniecierpliwił się Grzesiek wybierając w tym samym czasie numer telefonu komórkowego koleżanki.
Przyszedł list z kadr mamuś, proces rekrutacji został przerwany. Czyli jednak tak jak się spodziewałam. -powiedziała Iwa zupełnie bez żadnego wyrazu emocji na twarzy. Tak jakby wypowiadała tą kwestię co najmniej ze sto razy. - No i dobrze, nie chciałam i nadal nie chce, zebyś pracowała w tych służbach. Wystarczy, że miałaś już wiele stresów w życiu, potrzebne Ci jeszcze to? Po co?Chce żebyś miała normalną pracę, dziecko. Iwa niespodziewanie przerwała mamie-Oj już wystarczy, mamo daj spokój. - Nie mówiłam Ci ale przygotowałam sobie plan B na wypadek gdyby jednak stało się tak jak się stało teraz. Wyjeżdzam do Niemiec. Byłam już w biurze pośrednictwa pracy. W Berlinie mieszka schorowany dziadek pojade się nim zaoopiekować. - Co takiego?Ty wiesz jak ta praca wygląda? Ale jak Ty to sobie wyobrażasz?-zapytała zdezorientowana i wyrażnie zdenerwowana matka Iwy. -Normalnie-odpowiedziała córka i nie zamierzała wcale zniechęcać się słowami troche jednak przewrazliwionej ale bardzo ją kochającej mamy.
- Jej, jak ja nie znosze tych nocek- powiedział Marek popijając kawe z McDonalda i siedząc w dużym oznakowanym samochodzie. - Nie marudź i nie śpij- odpowiedział jego wieloletni kolega z pracy. - Powiedz lepiej jak sprawy się mają? -Jakie sprawy?-zapytał Marek. - Sercowe sprawy, gadasz z Martą?-zapytal go kolega. -Coś Ty, ona nie chce ze mną gadać i może lepiej. Nie byłem wzrorowym facetem. Nie wyszło. - powiedział ze smutkiem w głosie. -Żałujesz?-zapytał go. - Nie wiem, chyba nie. Zmęczyło mnie bycie z nią. Powiedział trochę bez przekonania Marek. - Taka dziewczyna, wiele facetów u nas za nią biega. A Ty tak po prostu odpuszczasz. Ja bym żałował. - podpuszczał go Kamil z wyraźną ekscytacją w głosie. Chciał dowiedzieć się coś więcej od Marka. - Żałuje, że się rozstałem ale nie z nią. - powiedział niespodziewanie Marek. - A z kim?- zapytał lekko zdezorientowany kolega. - Żałuje ze rozstałem się z Iwą, kurde nie moge tego przeboleć- wydusił z siebie Marek. - Czujesz coś nadal do niej?-ciągnął "przesłuchanie" Kamil. - Tak. -odpowiedział koledze Marek. - To na co czekasz powiedz jej to samo co teraz mnie - powiedział Kamil jakby odkrył Amereyke i postanowił podzielić się tym z kolegą. - Ona o tym wie.-odpowiedział spokojnie Marek. - I co?-zapytał go z niecierpliwoscią. - No i nic. -powiedział to i w sumie zdał sobie sprawę ze swoich słów, które w tym momencie brzmiały po prostu super beznadziejnie i z tego jak ta cała sytuacja z boku wygląda. On lubiał mieć dystans do dziewczyn, nie poczuł do żadnej innej dziewczyny tego co do niej. Lubiał rozdawać karty, mieć władzę nad nimi z Iwą jednak było inaczej, nie umiał nic zaplanowac, podjąc żadnej gry, próbował oczywiście ale kiepsko mu to wychodziło. To wszystko przez to co czuł do niej, to było dla niego zupełnie dezorientujące. I miał świadomość tego, że jeśli chodzi o ich relacje nie może być niczego pewnien. To jest takie niesamowite i dotarło do niego nagle to, że był pewnien tylko dwóch rzeczy że naprawdę bezwarunkowo ją kochał i że...nadal ją kocha.
Iwa siedziała na ławce w swoim ulubionym i zarazem największym parku w mieście przez który przepływała mała rzeczka a po niej dryfowała dość liczna gromada wciąż głodnych kaczek. Wpatrywała się w nie opierając ręce o kolana i biła się ze swoimi własnymi myślami. Dlaczego to wszystko musi być takie..pogmatwane?Zapytała się w myślach. Nawet nie zauważyła jak powoli podszedł do niej Marek. Przywitał się i posłał jej jak zawsze przelotne, dość wymowne spojrzenie. Między nimi było bardzo silne uczucie, które uwalniało się powoli kiedy spotyakali się, dozując ich wewnętrzne emocje. Usiadł obok i spojrzał znów na nią, w tym momencie ich oczy zderzyły się i wpatrywały w siebie ułamki sekund jakby dłużej nie mogły wytrzymać. To było ich piąte spotkanie odkąd znowu zeszły się ich drogi, a może odkąd znowu dali sobie szanse. To niewiarygodne jak życie może zadziwić w swoimi scenariuszu. Byli pare lat temu razem, siedzieli na tej ławce prawie cztery lata temu i siedzą tutaj znowu dzisiaj. Po co?- no właśnie to było najważniejsze pytanie. Dlaczego znów tutaj siedzą razem skoro raz im nie wyszło, skoro później oboje byli z innymi partnerami, i wciąż nie mogli o sobie zapomnieć.
- Myślałeś dziś o mnie.
- Myślałem
-To dziwne ale czuje, po prostu wiem, że o mnie myślisz.
-Dostałam propozycje pracy
- Tak? A jaką?
-W Niemczech. Musiałabym wyjechać na jakis czas. Praca polega na opiece nad schorowanym i starszym dziadkiem, który sam mieszka w Berlinie.
-Aha. I co chcesz pojechać?
-Nie wiem. Chyba pojadę ale nie na długo. Zobacze jak to będzie wyglądało i w ogóle. Może to głupio zabrzmi ale chciałabym mu pomóc. Zał mi go.
Marek popatrzył na pływające kaczki i na drzewa obok. Nie wiedział co ma powiedzieć co zrobić i jak zareagować. Był mistrzem w tłumieniu i kontrolowaniu swoich emocji nawet w jej obecności. Miał to po prostu wytrenowane tak, ze spokojnie mógły dostać za to medal. Iwa nagle oparła głowę o jego ramię poczuła, że chce się przytulić do niego. On dotknął powoli jej dłoni, złapał za ręke i objął. Był prawdziwym twardzielem psychicznym i fizycznym, przy niej jednak zapominał o tym, chciał tylko przytulać się do niej, czuł się wtedy zupełnie bezbronny. Nigdy jej o tym wprost nie powiedział. Wiele rzeczy jej nie mówił, które dotyczyły jego uczuć. Tłumił je w sobie, tak jakby się ich bał. Iwa zrobiła to co chciała od pierwszej chwili spotkania objęła mocno Marka i przytuliła się do niego powoli. On zaczął powoli przesuwać reką po jej włosach, plecach. Ich spojrzenia znów się spotkały, nie musieli nic mówić patrzyli w siebie jakby byli zupełnie sami w parku nie zwracając uwagi na przechodzących obok nich ludzi z psami. Siedzieli objęci i patrzyli sobie w oczy, jej dłoń dotknęła jego bladego policzka. On patrzył na jej twarz, oczy, usta. Zblirzył powoli swoje usta do jej ust, dotknął dłonią jej twarzy i pocałował. Iwa spojrzała znów w jego oczy, patrzyła i nie mogła oderwac od niego wzroku. -Kocham Cie, nigdy nie przestałem. - Wiem.
Ostatnio zmieniony pn 11 cze 2012, 11:50 przez smerfetka1602, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Na dworze nic nie zapowiadało burzy
Podkreślone jest niepotrzebne - przecież wiadomo, że burza nie będzie w jakimś pomieszczeniu.
Zwykle panuje złowroga cisza przed burza a tu nic,
Panuje przed nią złowroga - by uniknąć powtórzenia "burzy"
A w miejsce przecinka kropka.
zupłenie inaczej, zupełnie mormalnie cokolwiek miało znaczy to słowo.
Literówka.
Nieprzyjemne są te zdania, koślawo napisane i nic nie wnoszące.
Granatowy(,) prawie nowiutki renault(,) z zaciemnionymi szybami i długą radioanteną na dachu(,) zatrzymał się przed budynikiem do biura zarządu
Zdecydowanie brakuje tu przecinków. No i "budynek biura zarządu" lub "budynek, w którym mieściło się biuro zarządu" powinno być.
Wysiadł z niego mężczyzna w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Miał na sobie ciemne okulary, które współgrały z kolorem garnituru i jego włosów
Linijka po linijce mówisz o tym, że garnitur jest czarny - uwierz, że raz wystarczy. No i same okulary nie współgrały tylko ich kolor.
Wszedł pewnie do budynku zamykając za sobą duże plastikowe drzwi wejściowe
To idealny przykład nadopisu. Czytelnika niezbyt obchodzi, że te drzwi były plastikowe, nie jest to nic szczególnego. Wystarczy, ze wszedł pewnie i na przykład z dumnie wypiętą piersią.
Dlaczego akurat ja ? -zapytał mężczyzna który podjechał pod budek zarządu
Spacja powinna być po pytajniku, a nie przed, a myślnik powinien je mieć z obu stron - o tak. Kolejna literówka i powtórzenie(budynek zarządu)
ale ok(,) jesli chcesz to ci odpowiem
Okej - lepiej stosuj fonetyczne zapisy skrótów, bo przy takim zapisie ktoś mógłby pomyśleć, że wypowiedziane zostały tylko te dwie litery.
mężczyzna po drugiej stronie biurka
Czasownika brak - on siedział za biurkiem, stał, skakał czy lewitował?
A kryptonimy odbierzecie odemnie jutro przed wyjazdem
Kryptonim może mieć operacja, ludzie mają dane, tożsamości itp.
Ode mnie oddzielnie.
Macie na to 60 minut czasu
Cyfry i liczby zapisujemy słownie: sześćdziesiąt i "czasu" jest do wyrzucenia.

Niestety, nie dam rady przebrnąć przez ten tekst wypisując wszystkie błędy, ale kilka rad mam:

Kiedy piszesz dialogi, to tutaj też musisz stosować się do zasad - używasz myślników, żeby rozpocząć "kwestię gadaną" danej postaci. Np:
-Czy mógłbyś mnie słuchać!? - krzyczała gniewnie.
-Nie będę słuchał bzdur. - odpowiedział i odwrócił się na pięcie.
U Ciebie zlewają się one z narracją i wysilać się trzeba niemiłosiernie, żeby wiedzieć gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. O dziwo nie stosujesz tego na początku tekstu, a dialog na końcu jest zapisany poprawnie.

Oddzielaj części tekstu, które są w innym miejscu i czasie: u CIebie jest przeskok z biura zarządu na testy Iwy. Używaj na przykład gwiazdek(tekst I - linia przerwy - *** - linia przerwy - tekst II)

Kolejna uwaga - musisz dokonać poprawek pod względem interpunkcji i nie chodzi mi tylko o przecinki, z którymi każdy ma na początku problemy. Chodzi mi o to, żeby zdania były oddzielone od siebie, żeby przerwa występowała PO znaku interpunkcyjnym, a nie przed nim i żeby myślniki były oddzielone przerwą z obu stron.

Kolejna rzecz: przejrzyj tekst pod względem literówek, których pozostawiłaś całą masę.

Przyznam, że nie udało mi się doczytać do końca. Nie zafascynowała mnie dziewczyna bojąca się deszczu, a zapis po prostu odrzucił. Musisz porządnie przysiąść i poprawić - kilka rad dałem Ci ja, kilka da ktoś inny. Musisz mi uwierzyć, ze zapis dialogów jest diablo ważny. To, że w Twoim tekście jest tyle literówek, pozjadanych ogonków, czy poszczepianych wyrazów nastręcza czytającym kolejną przeszkodę.
W rezultacie większość zapewne odpuściłoby sobie ten tekst ze względu na zapis, nawet gdyby fabuła była genialna.

3
Dziękuje zaqr za szybką odpowiedź i cenne rady. To jest pierwszy tekst, który w ogóle zaczęłam pisać, dlatego występują tu błędy interpunkcyjne (i nie tylko) zdaję sobie z tego sprawę.
Zamieszczając tutaj go i licząc się z krytyką chciałam wiedzieć czy w ogóle jest sens mojego dalszego pisania jesli chodzi o ten tekst.
Ale dziękuje Ci i pozdrawiam

4
zaqr pisze:-Czy mógłbyś mnie słuchać!? - krzyczała gniewnie.
-Nie będę słuchał bzdur. - odpowiedział i odwrócił się na pięcie.
Zaqr, jak coś podpowiadasz, uważaj na poprawność tego.

Po myślnikach, którymi otwierasz dialog (właściwie to to pauza powinna być) musi być spacja.
A w drugim zdaniu po "bzdur" nie może być kropki.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
Mea culpa, przepraszam bardzo za błąd.
Prawdę mówiąc pierwszy wynikał z mojej niewiedzy, dziękuję że to zauważyłaś.

6
smerfetka1602 pisze:To jest pierwszy tekst, który w ogóle zaczęłam pisać, dlatego występują tu błędy interpunkcyjne (i nie tylko) zdaję sobie z tego sprawę.
Pierwszy czy nie, trzeba się z interpunkcją zaprzyjaźnić. Ma ona duża rolę w odbiorze tekstu. Pierwszą czynnością po napisaniu czegokolwiek powinna być korekta. Naprawdę. Niezależnie czy to mail do koleżanki czy krótki tekst na forum. Jak wyrobisz nawyk, to zaowocuje w przyszłości.
Inaczej tworzysz wrażenie niestaranności i niedbalstwa - nieważne, czy przypadkiem czy nie - i zniechęcasz czytelnika.
Wracając do tekstu:
smerfetka1602 pisze:Na dworze nic nie zapowiadało burzy, która miała niebawem najdeść a to przecież bardzo rzadkie zjawisko.
Wyszło mi, że burza to rzadkie zjawisko.
smerfetka1602 pisze:Zwykle panuje złowroga cisza przed burza a tu nic, zupłenie inaczej, zupełnie mormalnie cokolwiek miało znaczy to słowo.
Błędy. Skoro sama nie wiesz, co ma znaczyć dane określenie, nie używaj go w narracji, bo inaczej wychodzi coś w stylu "było nie wiem jak, czyli byle jak".
smerfetka1602 pisze:Zadajesz dziwne pytania, ale ok jesli chcesz to ci odpowiem. Po prostu chcę żebyś to Ty podjął się tej akcji. Co w tym dziwnego?
Powtórzenia. Niejasne jest dlaczego wcześniejsze pytanie mężczyzny miałoby być dziwne.
smerfetka1602 pisze:To jest plan operacji i wszystko co potrzebne . A kryptonimy odbierzecie odemnie jutro przed wyjazdem, do widzenia- powiedział sucho przełożony.
Chyba kody. O kryptonimach zaqr już napisał.
Zapis dialogów i zdań koszmarny. Błędy na takim poziomie to naprawdę niestaranność, bo zwykły edytor podkreśla je na czerwono!
smerfetka1602 pisze:W małej salce otworzyły się drzwi pierwsza weszła szczupła niska blondynka z plakietką psycholog, w ręku miała plik różnych dokumentów, które połozyła szybkim ruchem na biurku. Możecie zająć miejsca, włączyc komputery i zaczął rozwiązywać test
Popatrz na to. Zbitek nie do przebrnięcia. Do tego zdania tasiemce. Czyta się strasznie. Trzeba to jakoś ogarnąć. Np.:
Do małej salki weszła niska, szczupła blondynka z plakietką "psycholog" na piersi. Plik niesionych dokumentów położyła na biurku i gestem zaprosiła kandydatów.
- Proszę zająć miejsca i włączyć komputery. Przystępujemy do rozwiązywania testu - powiedziała miłym głosem.

Choć zwyczajowo komputery powinny być włączone, a test już przygotowany do rozpoczęcia.
smerfetka1602 pisze:Iwa zajęła pierwsze lepsze miejsce i zaczęła rozwiązywać test,1 pytania, które czytała były dziwne. Nie tak to sobie wyobrażała 2 w sumie pytanie czy miewa nocne koszmary nie miało nic wspólnego 3 z sensem tego po co tutaj przyszła.
1. Zlepiasz zdania i wychodzi bezsens. Powtórzenia.
2. Jak sobie zatem wyobrażała pytanie o koszmary? Może chodziło o: Nie tak sobie wyobrażała ten test.
3. Przyszła po sens czegoś? Chyba: Nie miało nic wspólnego z powodem jej przyjścia.
I tak dalej. Można by długo wypisywać, zdanie po zdaniu. Jak już coś napiszesz, sprawdź czy jest to w ogóle poprawnie gramatycznie zdanie. Bez tego i pomysł cud nic nie zdziała, bo się nie da czytać.
Z łapanki:
Po 50 minutach czytając ostatnie pytanie myślała ze mózg jej się zlasował, czuła w głowie taką pustkę że nie była wstanie juz myśleć czy w ogóle jej odpowiedzi były sensowne.
Powtórzenia. Błędy. Interpunkcja. Zapis: pięćdziesięciu. A to tylko jedno zdanie.
smerfetka1602 pisze:-Nie przejmuj się, a to co Ty nie wiedziałaś o tym ze takie pytania będą ?
Co to za konstrukcja? Ponadto pierwsza część wskazuje na pocieszanie, sympatyzowanie, drugie na krytykę, sugeruje nieprzygotowanie. Sprzeczne.
Przynajmniej ja to tak odbieram.
smerfetka1602 pisze:Chowając telefon do kieszeni zauważyła że nagle lunął jak z cebra deszcz, wielkie krople spadały bez żadnego ostzreżenia, uprzedzenia.
Lunęło jak z cebra - nagle zaczęło mocno padać. Niepotrzebnie powtarzasz tą informację. Ponadto jak to brzmi, zazwyczaj krople uprzedzają, że spadną?
smerfetka1602 pisze:Zaczęło grzmieć i z niepozornego deszczu urodziła się prawdziwa burza.
No nie, zaraz. Lało. To nie jest niepozorny deszczyk. Ponadto całe zdanie brzmi koślawo.
smerfetka1602 pisze:Zawsze muszą mi się przytrafiać takie dziwne niespodzianki.Moje życie w sumie składa się z samych niespodzianek
Okropnie osobiście ten deszcz odbiera. Jesteś bardzo przywiązana do określenia "w sumie". Kontroluj to.
smerfetka1602 pisze:To był wtedy takie inne niż obecnie, teraz z perspektywy czasu, żałuje nietórch rzeczy, chwil, ludzi i decyzji, które już nie wrócą.
Uch. Przeczytaj to na głos. Niepoprawnie zbudowane: podmiot się zgubił, nieprawidłowy czas (nagle wyskakuje teraźniejszy).
No i truizmy: wtedy było inaczej niż teraz. Odkrywcze. Ale gdyby nawet, to trzeba to przepisać, np.:
Wtedy było zupełnie inaczej, teraz żałowała niektórych decyzji, chwil, do których nie można już wrócić, ludzi, którzy odeszli.
smerfetka1602 pisze:Stała tak i myslała o swoim życiu nie zauważyła jak od paru minut deszcz już przestał padac.
No i te przemyślenia to podsumuję tak: napisałaś mnóstwo zdań o niczym. Nic się nie dowiedziałam konkretnego o bohaterce, poza tym, że jest niezadowolona, rozgoryczona. Cały akapit o niczym. Przyszła, napisała jakiś dziwny test, popadało, mała wrzutka monologu pt. "Jaka jestem pokrzywdzona".
Taki monolog wewnętrzny powinien nieść informacje o bohaterce. Pokazać jej emocje. Co ją gnębi. Konkretnie i namacalnie. Inaczej jest absolutnie nieinteresujący.
smerfetka1602 pisze:Była ciepła, spokojna i taka mądra.
Ciepła czyli jaka? 36,6? Serdeczna.
smerfetka1602 pisze:Wiedziała, że mimo, że rozstali się już dawno wyczuła, że była dziewczyna wnuczka nie jest mu wciąż obojętna.
Zdecyduj się na to co jest orzeczeniem w tym zdaniu: wiedziała, czy wyczuła.
Szyk: wciąż nie jest mu obojętna.
smerfetka1602 pisze:On z Iwą, byli tacy, tacy cieżko wtedy było to nazwać...ale może subtelni to chyba było dobre słowo okreslająca wtedy ich razem. A może to co ich łączyło. Niewidzialna nić porozumienia, uczucia, które z każdym dniem było coraz większe a oni sami nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Nawet nie wiedzieli wtedy jak duża więź ich łączyła. Ona to widziała patrząc na nich, że między nimi jest obecne to co najważniejsze na świecie, że to jest w nich. Popatrzyła na niego jeszcze raz i dodała ale tym razem już w myślach
Bogowie, co to jest? Byli subtelni, bo łączyła ich więź, o której nie wiedzieli, ale ona to widziała? Przykro mi, to jest bełkot. Pisz wprost i na temat.
-Hmm, pomyślała oby mój wnuczek był szczęsliwy, zasługuje na to mimo jego wad i paru błędów które popełnił w życiu. Oby im się ułozyło i wrócili do siebie bo o uczucie do niej nie powinnam się martwić to widać, że ono jest wciąż w nim.
Zapis! Znów wady i błędy nieokreślone, nic nie wiemy. Wiele zdań, mało treści.
Dalej nie jest lepiej. Dialogi sztywne, młodzieżówy slang w ustach dorosłych na jakiejś akcji jakoś mi nie pasuje. Mówią dużo, ale o niczym. Powtarzasz te same informacje po kilka razy, w zdaniach niezbyt oddalonych od siebie:
smerfetka1602 pisze:Te było bardziej zamknięte, niedostępne i bardzo nowoczesne. Chyba bardziej się już nie dało tego uchronić przed "atakiem" z zewnątrz. -Myślałem że u nas mamy nowoczesne biuro ale chyba się troche pomyliłem. Rozminęła się już na zawsze moja wizja nowoczesnego biura
Opisy prawie nie istnieją, a jak są, to rzeczy nieistotnych: lamp i żyrandoli albo garnituru.
Wprowadzasz gromadę bohaterów, różniących się tylko imionami. Nic o nich nie wiem i szybko zapominam. Mają jakąś akcję, w której nie wiadomo o co chodzi. Jak niestety w całym Twoim tekście.
skaczesz od bohatera do bohatera, dodając jeszcze do ogólnego chaosu. Brak tu struktury, fabuły.
A na koniec:
smerfetka1602 pisze: Był prawdziwym twardzielem psychicznym i fizycznym, przy niej jednak zapominał o tym, chciał tylko przytulać się do niej, czuł się wtedy zupełnie bezbronny.
Bezcenne, tylko co to znaczy?

Podsumowując: ten tekst jest do całkowitego przepracowania, poczynając od błędów interpunkcyjnych, ortograficznych, językowych, gramatycznych, a kończąc na konstrukcji fabuły, opisach i kreacji bohaterów. Bo tego tu po prostu nie ma. Przeczytałam i w sumie nie wiem co, a umęczyłam się niezwykle. Musisz zacząć od podstaw. Językiem operujesz słabo i jest on ubogi, przez co są słabe stylistycznie zdania, nieplastyczne opisy, liczne powtórzenia. Każdy tekst trzeba zaplanować, mieć konkretny obraz tego co chcesz napisać. Pisać i poprawiać. I czytać, dużo różnych książek, żeby poszerzać słownictwo, operowanie językiem, podpatrywać "jak inni to robią".
Pytasz, czy jest sens pisać. Zawsze jest sens, pod warunkiem, że jesteś gotowa pracować i doskonalić swoje umiejętności. Pisanie trenuje się jak wszystko inne, z nieba nie spada:)

8
Weź do ręki jakąś powieść albo zbiór opowiadań i zobacz, jaki jest układ tekstu. Taki powinien być i u Ciebie. Myślniki oddzielone spacjami od wyrazów, natomiast przecinki, kropki, średniki przyklejone do słów, które są przed nimi. Zwróć uwagę na zapis dialogów: każda nowa wypowiedź zaczyna się od nowego wersu. Ciągiem zdań zapisujemy tylko wypowiedź jednego rozmówcy. Każda wypowiedź poprzedzona jest myślnikiem (półpauzą).
Jeżeli po wypowiedzi dajesz czasownik atrybucji dialogu (powiedział, stwierdził, odparł, zaprzeczył, itp.), wtedy kropkę stawiasz dopiero po całym zdaniu.

Jeżeli edytor tekstu pokazuje Ci błędy, to je poprawiaj – w Twoim tekście jest mnóstwo literówek; przecież musiały być podkreślone na czerwono. Od tego jest opcja Pisownia i gramatyka, żeby z niej korzystać. Nie możesz wrzucać na forum tekstu bez jakiejkolwiek korekty.

Są równiez i takie błędy, których edytor nie wyłapie, gdyż słowa są zapisane poprawnie, lecz ich użycie niewłaściwe. Tu po prostu trzeba wiedzieć, jaką formę należy zastosować.
smerfetka1602 pisze:Wyszła z pod drzewa
spod

Popełniasz sporo błędów, niezgrabnie formułując myśli i zdania. Część wyłapali już zaqr i Caroll, więc ja wskażę tylko parę miejsc, których najzwyczajniej nie rozumiem.
smerfetka1602 pisze:Między nimi było bardzo silne uczucie, które uwalniało się powoli kiedy spotyakali się, dozując ich wewnętrzne emocje.
O co chodzi z tym dozowaniem emocji? Poza tym, emocje zawsze są wewnętrzne, chociaż mogą być uzewnętrzniane.
smerfetka1602 pisze:Rozminęła się już na zawsze moja wizja nowoczesnego biura-Grzesiek był wyraźnie oszołomiony tym co tutaj widział.
Z kim albo z czym się ta wizja rozminęła?
smerfetka1602 pisze:-Operacja "czerwony punkt" wydaje mi się troche za prosta. Skoro mamy tylko zrobić całą akcję, po co było aż tyle przygotowan do niej? Po co omawailiśmy to tyle czasu u nas w Polsce i jeszcze tutaj?
Co to znaczy: tylko zrobić całą akcję? Przeprowadzić od początku do końca? I do tego było za dużo przygotowań?

Co do treści – zastanów się, czy masz wystarczającą wiedzę o tym, jak działają służby specjalne, żeby napisać opowiadanie o przeprowadzonej przez nie akcji. Na razie nic na to nie wskazuje.
smerfetka1602 pisze:-Myślałem że u nas mamy nowoczesne biuro ale chyba się troche pomyliłem. Rozminęła się już na zawsze moja wizja nowoczesnego biura-Grzesiek był wyraźnie oszołomiony tym co tutaj widział. Dla Roberta był to tylko szczegół a że nie zwraca on większej uwagi na szczegóły nie wruszał go fakt bardzo innowacyjnego biura w Berlinie. Po około dwóch godzinach cała trójka wyszła z budynku berlińskiego oddziału. -Ale paplaniny w sumie mogło to trwać pół godziny a nie dwie, powiedział Grzesiek patrząc na zegarek w telefonie komórkowym. - Idę na zakupy-powidziała Anna nagle. Obaj popatrzeli na nią i w tym samym czasie wybuchnęli śmiechem. -No co?Nie mogęprzecież przegapić promocji w Berlinie?-zapytała koleżanka po fachu. - Nie, no oczywiście, że nie możesz przegapić- odpowiedzieli prawie chórem obaj koledzy.
Pomijam fakt, że edytor wyłapał w tym fragmencie osiem błędów: literówek i zbitek słów oraz znaków interpunkcyjnych. Chodzi mi tylko o treść. Trójka agentów przyjeżdża do Berlina, rozmawiają tam (z kolegami po fachu?) przez dwie godziny, lecz nie wiadomo z kim i o czym. To, co najważniejsze w ich pracy, zostało pominięte kompletnym milczeniem. Najpierw dziwią się, że w Berlinie biuro jest nowocześniejsze, a potem dziewczyna idzie na zakupy, bo są promocje – tak u Ciebie wyglądają przygotowania do jakiejś akcji. Jakiej, do licha? Jako czytelniczka chciałabym wiedzieć, czego mam się spodziewać. Bo napięcie można budować na rozmaite sposoby, ale jeden jest bardzo prosty i skuteczny: bohater ma jakieś zadanie do wykonania. I nagle pojawiają się przeszkody. Uda mu się, czy nie? To jest oczywiście schemat, ale z takich bardziej użytecznych. Dlatego trzeba czytelników informować, co właściwie ci ludzie mają zrobić, oni nie mogą tak snuć się bez celu.

Wprowadziłaś do tego fragmentu dwa wątki: Marka i Iwy oraz Grzegorza, Roberta i Anki, zmieniłaś miejsce akcji z Warszawy na Berlin, do bohaterów głownych dodałaś jeszcze parę postaci pobocznych, lecz w sumie nie dzieje się nic. Wszyscy chodzą i gadają sobie, albo rozmyślają o tym co było, czy też co może być. To znaczy, że nie masz pomysłu na fabułę. Nie wiadomo nawet, kogo ci agenci rozpracowują, w jakiej komórce działają (CBŚ zakres działania ma bardzo szeroki). Przemyt narkotyków, kradzieże samochodów, handel żywym towarem, przerzucanie nielegalnych imigrantów? „Operacja” to jest przecież ciąg bardzo konkretnych działań, związanych z jedną, wyraźnie określoną sprawą. I tego nie da się, niestety, zagadać, tu musisz podać trochę konkretów.

Moja rada: jeśli chcesz pisać opowiadania, to najpierw starannie obmyśl fabułę, ze szczegółami. To musi być ciąg wydarzeń logicznie ze sobą powiązanych. Nie umieszczaj akcji w środowisku, które znasz jedynie z seriali albo filmów, zwłaszcza, jeśli jest to środowisko zamknięte (jak tu: agenci służb specjalnych).
I czytaj dobrą literaturę, żeby wzbogacić słownictwo.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

9
Rubio
Tak na wstępie to jest tylko początek i mały fragment więc celowo nie zdrdzałam w nim wszystkiego związanego z operacją funkcjonariuszy.
Ale tak na marginesie jeśli mnie nie znasz to zapewnie nie wiesz czy te środowisko znam tylko z seriali czy filmów więc po małym fragmencie tekstu bardzo Cie proszę nie stwierdzaj tego. Bo zwyczajnie nic o mnie nie wiesz. Krytyke owszem mogę przyjąc jeśli chodzi o tekst, pisownie nawet fabułę ale bardzo poroszę bez wycieczek w stylu co znam i skąd.
Ale dzięki za sugetię

10
smerfetko, ja w ogóle nie zajmuję się Tobą jako osobą prywatną i nie mam zamiaru wnikać w Twój życiorys. Interesuje mnie wyłącznie tekst, w którym nie dostrzegam znajomości środowiska, o którym piszesz. Jeżeli masz do niego dostęp, to pisz w taki sposób, żeby to było widać, czyli nasycając opowiadanie wiarygodnymi realiami z pracy funkcjonariuszy CBŚ czy innych służb. I nie chodzi o to, żebyś w jednym fragmencie zawarła "wszystko", co jest związane z operacją przez nich prowadzoną, tylko żebyś podała przynajmniej, czego ta akcja dotyczy. To jest takie minimum na zawiązanie fabuły.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

11
W porządku Rubia, dziękuje wszystkim za opinie szczególnie zaqr;-)
Mam nadzieję, że nie zamęczyłam:-)i nie obiecuje, że nie pojawi się ciąg dalszy Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”