Latest post of the previous page:
Jak już stoi i spogląda, to niech płynnie choć mu myśli się przesuwają, bo nie dzieciaki zakłócają wrażenie, ale toporność zdań = one powinny mu płynąć w głowie, ale jednocześnie tak koło niego. A te obecne zdania tną toporem, bach, bach,
nie rozumiem wtracenia
Wymienienie pewnych stanów - to tylko wyliczanka, tu brak dramaturgii - a powinna byc
tędy chodzi - to śpią czy chodzą? jak chodzą - to po co mają go podnosić jak już się ocknął? (czepnęłam się czasu, nie pasuje mi)
A to już - takie miałkie, że serce boli = tu dramatyczny stan - napisany ot tak , bezmyślnie. Czemu to zdanie ma służyć - ulżeniu pisarzowi, że o to zapisał kilka słów więcej, czy czytelnikowi, któremu te słowa ustawione rządkiem nic na wyobraźnię nie działają? Ja rozumiem menel - ale nadaj u jakie swoiste cechy, a nie po prostu wymieniasz rzeczowniki dla... no właśnie, po co?
I tak dalej i tak dalej - tu prawie każde zdanie jest do wymiany. Oszczędność słowa? Może być - ale gdy jest sens i logika utrzymania takiej konwencji, ale tu powinno od początku czuć się niepokój, niedopowiedzenie - a mamy wyliczanki czegoś tam, dlaczegś. No nie tędy droga... :(
I ten dialog. Taki bez płciowy. Ot gadają i nic ich to nie rusza, pewnie o pogodzie coś tam miętolą - bo emocji zero...P.Yonk pisze: ‒ Słyszał pan? Sataniści jacyś w okolicy.
‒ Chyba srataniści, panie Mietku, gówniarze jak zwykle. Co tam znowu nawywijali?
‒ No właśnie nie takie znowu. Gówniarzy odróżniam. Jak mi czarne huje malują na śmietniku, to wiadomo że tylko gnojki dzieciaki. Nawet wiem które - jeszcze złapię takiego z drugim.
‒ No to, co tam…
Warto pisząc zastanowić się, czy to co chcemy przekazać w tekście innym , widać. Tu raczej mamy zapis dla którego zabrakło odbioru.
Trochę pomarudziłam, ale chyba aż tak kąśliwa nie byłam? Nie chciało mi się czytać szczegółowych analiz innych...
