Majorka, fragment

16

Latest post of the previous page:

Siema!
spodziewałem się tekstu wakacyjnego, a tu jakiś prequel romansu na kompanii... Na realiach wojskowych się nie znam, więc te pominę. Zresztą, skoro o tym piszesz, to pewnie się przygotowałeś. Mnie osobiście drażnią dialogi - brak w nich tego wojskowego sznytu, który ciężko określić (nie wiem: pewność siebie, zapalczywość), a który widać w tekstach autorów w mundurach. Również warstwa opisowa nie wychodzi poza klisze: fala, kompania karna (!) i piętrowy system jebania żołnierzy.
Nie podoba mi się letnia temperatura tej scenki: to jest po prostu nudne. Rozkminy żołnierza, reakcje pani major, ogólnie: cała scena, usypia przy czytaniu. I jeszcze gdzieś tam wyłażą twoje demony (bolce, dupy), które tu zupełnie nie pasują. To słabiutki fragment.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Majorka, fragment

17
Filip pisze: Również warstwa opisowa nie wychodzi poza klisze: fala, kompania karna (!) i piętrowy system jebania żołnierzy.
ok, pomyślę nad tym, bo ten system nie jest tu opisany, by pokazać jak funkcjonuje armia, ale by wzmocnić obraz osaczenia człowieka w wojsku. bo jesteś dla nich śmieciem na kompanii - ok, idziesz po sprawiedliwość do sztabu. tam też jednak jesteś śmieciem - ok, widocznie tak ma być. i gdyby na tym się skończyło, to w sumie dla tego człowieka żaden problem; był śmieciem, zostało to urzędowo podtrzymane, życie toczy się dalej. sęk jednak w tym, że próba szukania pomocy kończy się znacznym pogorszeniem sytuacji, a nasz bohater mógł lękać się podobnej reakcji łańcuchowej. wydawało mi się to jasne, ale jeszcze się temu przyjrzę, dzięki za ciekawą uwagę,
Filip pisze: I jeszcze gdzieś tam wyłażą twoje demony (bolce, dupy), które tu zupełnie nie pasują.
ale tym akurat mnie rozbawiłeś :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
co jak co, ale bolcowanie i dupy nigdzie nie pasują bardziej niż do koszar właśnie :lol: :lol: :lol:
mówi się nawet o 'koszarowych manierach' itp - to zwyczajne związki frazeologiczne. ale też dzięki :D

Majorka, fragment

18
Tak i nie. Pamiętaj, że prowadzisz narrację pierwszoosobową. Z tekstu wynika, że Twój świerzak jest już obleśny z natury, tzn. jego sposób mówienia/myślenia nie wynika z obserwacji/konieczności przystosowania do otoczenia (specyfiki relacji w wojsku), tylko został już ukształtowany wcześniej. Bez sensu, bo po co tworzyć takiego bohatera?
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Majorka, fragment

19
Smoke pisze: Patrzyła na mnie jak na tarczę strzelniczą, w wyobraźni widząc zapewne cały magazynek w mojej głowie, po chwili jednak powoli uniosła lewą dłoń, dokładnie jak przed momentem i skinęła wskazującym palcem, uśmiechając się przy tym znacząco.
Ja tam nie wiem, ale w życiu bym nie odgadł, że major pokazała na drzwi. Skinęła palcem, uśmiechnęła się znacząco. No to wiadomo co potem - bohater znowu na klęczki, całuje jej buty, i potem całe to sado-maso..

Smoke, jeżeli próbowałeś pisać na dwóch poziomach, to nie udało ci się. Przynajmniej nie w tym fragmencie. Wyszło na poziomie czytadła, powiedzmy, ale próby obronienia czegoś, co wygląda na błąd upieraniem się, że "skoro to błąd, to chyba oczywiste, że zrobiłem go specjalnie i trzeba to odczytywać inaczej" po prostu, hm, nie przystoi.
http://radomirdarmila.pl

Majorka, fragment

20
Filip, ja właśnie odkrywam piękno i potęgę narracji pierwszoosobowej. Bo to mi, jako autorowi, daje niesamowitą swobodę; nie muszę kontrować poczynań bohatera, tłumaczyć, ani oceniać. Jego działania tłumaczą go za mnie, i jeśli ktoś ma go oceniać, to właśnie czytelnik, jak Ty teraz. Dlatego w takich scenkach jedyne, co robię, to interweniuję czasem nawiasami, albo niepozornymi zdaniami typu: Pierwszy raz od trzech miesięcy słyszałem kobiecy głos,

nie wiem, co bym zrobił, gdybym w wieku 20 lat nie zbliżył się przez trzy miesiące do kobiety nawet na parę metrów, nawet na zwykłą rozmowę, dlatego też nie osądzam go i zostawiam czytelnikowi ocenę człowieka w tej sytuacji; czy był ordynarny, czy może ktoś uzna, że był szczery, nie udając, że nie chodzi o to, o co chodzi... itp itd
(oczywiście jako autor sympatyzuję z nim, ale pozwalam też na błędy, słabości i głupoty, to nie jest hybryda Greya z Norrisem)

Majorka, fragment

21
Smoke pisze: odniosę się do tej nieszczęsnej "pizdeczki" o której wspomniałaś. otóż to słowo ma w wojsku wiele znaczeń i jak widać na załączonym przykładzie, operuje nim zarówno kadra oficerska, jak i żołnierze. zauważ, że bohater używa tego słowa nie tylko w myślach, ale sam siebie tak określa i nie ma to negatywnego wydźwięku. jakim sposobem?
A mi to przypominało swojego rodzaju seans BDSM, gdzie mamy dominującą pani major i uległego szeregowego P. Takie "50 twarzy Iraku" na kompanii. Nie powiem, z tego może wyjść coś ciekawego.

Smoke, ja wiem, że umieszczenie "spojrzałości" mogło nie być przypadkowe, tylko właśnie problem jest z interpretacją. Ok, podczas pisania zamyśliłeś sobie: "Wstawię takie coś, jak się ktoś domyśli, to spoko". Tylko co z ludźmi, którzy się nie domyślą?

Mamy tu na forum takiego jednego ancymona, który pod każdym tekstem musi pisać sążniste sprostowania o tym, dlaczego jest tak, jak jest, nie inaczej, że błędy są zamierzone, a tak w ogóle to nie wszystkim musi się podobać (co nie tłumaczy faktu, że nie podoba się nikomu). Nie twierdzę, że nie może tak być, ale... jeżeli musisz tłumaczyć czytelnikowi, o co chodziło, to popełniłeś błąd, jak wskazał God.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

Majorka, fragment

22
drogi autorze, rozumiem, że ta scenka znalazła się na forum, gdyż szukasz pomocy w skalibrowaniu narracji pierwszoosobowej z którą eksperymentujesz i choć zapewne nie będzie to już wspierany projekt, dorzucę swoje trzy grosze; może się przyda przy czymś innym, albo potomnym
otóż największą słabością textu jest kompozycja, bo zostawiasz czytelnikowi rozsiane i niepozorne informacje, tak, jak psychopata (co lubi gadać sam ze sobą) zostawia policjantom ślady, by któryś podjął grę - a to chyba nie o to chodzi, przynajmniej w tym gatunku, cokolwiek to jest.

raczej masz prowadzić czytelnika, by ten szedł w twoją stronę, ale nie orientował się, że nim sterujesz i myślał, że sam idzie we właściwym kierunku. nie ma żadnych przeszkód, by poprowadzić to otwarcie; Messer testował Małgorzatę, major testuje żołnierza, analogia słaba, ale jakiś kierunek może wskazywać. poza tym czytelnik nie ma - jak dr hab. na uczelnianym etacie - czasu wyłuskiwać każdego niuansu, każdej subtelności, czytelnik chce płynąć przez text i masz mu to zapewnić.

czyli hipotetyczną rozmowę z pułkownikiem niech żołnierz przeprowadzi w drodze do sztabu, niech szykuje się na konfrontację, potem niech wejdzie do gabinetu major (i tu o niej, niech przez olśnienie jej postacią zakręci się z "bacznością"), a czytelnik będzie mu "kibicował": głupcze, to nie jest zapruty pułkownik, ale ktoś, kto chce ci pomóc, odpowiadaj! żołnierz jednak zgłupieje już podczas skoroszytów i już sam zapomni czy była ta baczność czy nie, (przy tych wszystkich 'spojrzeniach' może też być wahanie i czytelnik też będzie przeżywał i czekał na rozwiązanie), możliwości jest kilka.
a dalej już z górki, choć niech w dialogu będzie więcej napięcia, a przy sztandarze mniej ckliwości o 'widoku życia'. tempo musi być żwawsze, bo to miała być zwykła rozmowa dyscyplinująca, a zrobiła się reakcja łańcuchowa niekontrolowana, co zaskoczeniem jest tak dla postaci, jak i czytelnika.

w warstwie językowej jest prosto, bez fajerwerków, po żołniersku. inaczej być nie może, bo bohaterem jest żołnierz, który - jak widzimy w dalszym dialogu - ma gadane i potrafi bezczelnie kłamać w żywe oczy (karygodne, niegodne i pożałowania godne), ale poetą wielkim przecież nie jest, więc śmieszne byłoby, gdyby adorował major językiem Mickiewiczowskich sonetów

w warstwie fabularnej - próbowałeś w komentarzach dostarczyć czytelnikom kontextu, by może inaczej spojrzeli na text. w końcu jesteśmy na forum dyskusyjnym, więc głupotą byłoby nie dyskutować. jak text poszedłby w miękkiej okładce i z ISBN, a ty byś wchodził z krytykami w niepotrzebne dyskusje, to byłoby słabe, ale tuwrzuć jest właśnie idealnym miejscem na literackie dyskusje, zwłaszcza, że nie bronisz textu, nie atakujesz interlokutorów i nigdzie nie pisałeś, że text jest genialny

tyle ode mnie, ale ja sam też dopiero zaczynam z pierwszoosobówką, więc moje rady są na zasadzie: wiódł ślepy kulawego. ale lepszy rydz, niż nic

:lol:

Majorka, fragment

24
Wyszło ci "Pięćdziesiąt twarzy pani major o ciemnych blond włosach i oczach zimnych i niebieskich jak Bałtyk".

A żeby wyszło co innego, to on musi być mniej uległy. Tzn. bohaterowie nie powinni być tak komplementarni względem siebie. Co oczywiście nie oznacza, że ona nie będzie się nad nim znęcać, wręcz przeciwnie.
Gdy pochwaliła go, że nie prosił się o łaskę jak inni (ależ cwana próba manipulacji) i zaproponowała mu opcję wyboru pomiędzy kiblami a karną, powinien podziękować za tę opcję, ale stwierdzić, że zasłużył na karną - zgasiłby ją i odebrał jej władzę nad sobą. On natomiast z każdą chwilą ich rozmowy przekazuje jej coraz więcej władzy nad sobą, na co ona tylko czeka i on też zresztą bo facet jara się dominacją tej kobiety, za mocno to widać. Niech się nie jara, niech ona go zmusi. Naprawdę zmusi, a nie pozornie. Może niech rzuci jakąś groźbę nie wprost -może facet ma np. brata w wojsku, któremu inni mogą zatruć życie. Idąc na jej warunki niech zrobi to z przymusu, a nie z pozornego przymusu :) Niech tak gładko się nie zgadza, daj tej psychopatce go złamać, psychopatki lubią łamać długo i okrutnie.

Bohater zbyt naiwny, co zbliża utwór do wspomnianych pięćdziesięciu twarzy pani major. - Powaliło mnie to jego marzenie o zdobyciu duszy tamtej pani( nie mam przeciwko zdobywaniu kobiecych dusz, ale akurat ta pani duszy nie ma), przesadziłeś, może jeszcze niech bohater ma nadzieję, że ona go pokocha, że tylko on jest w stanie na nią wpłynąć, on jeden z tej zimnej, nieodgadnionej, rzucającej mu wieloznaczne spojrzenia żmii uczyni kochającą kobietę, i będą żyli długo i nieszczęśliwie dla niego, czyli tak, jak ona lubi, ach!

Pozdrawiam

Majorka, fragment

25
Smoke pisze: bohater znajduje się więc w najbardziej krytycznym momencie w jakim tylko może (formalnie, ale że to wojsko, więc chodzi o całe życie) znajdować się młody mężczyzna. bo jakie rozmowy z przełożonymi mogą prowdzić w tej właśnie chwili jego cywilni rówieśnicy?
- ci, którzy są jeszcze w szkole średniej, machają w gabinecie pani wicedyrektor jakimś świstkiem: nie będę pisał po tablicy kredą, mam Aspergera! a jak nie, to dzwonię do kuratorium i TVN (to sytuacja przykra, ale autentyczna, którą znam z pierwszej ręki - żeby nie było, że się nabijam)
- ci, którzy są już na studiach skomlą przed piękną panią dr: pani chyba nie ma litości! jak to nie będzie szóstego terminu???
- ci, którzy są mobbingowani w jakiejś robocie na śmieciówce mogą w każdej chwili rzucić robotą: a spieprzaj dziadu!
(oczywiście trywializuję i upraszczam, by naprowadzić na ogólne położenie bohatera, bo on nie jest na jakimś tam "dywaniku")
on ma tylko dwie opcje:
- kompania swoja
- kompania karna
- porta semper aperta est
i najbliższe sekundy mają pokazać czy ma jaja i głowę na karku, czy nie
Tak, tutaj się zgadzam - obecnie młodzi mężczyźni nie są stawiani w tego rodzaju sytuacjach, ani w obliczu takich decyzji i presji. Poziom ich zagrożenia karą jest - w porównaniu z czasami przymusowego poboru do wojska - znikomy, i praktycznie stawiający im dziecinne wymagania. Nie muszą mierzyć się ze swoim strachem i bólem (fala, kompania karna, psychopatyczny przełożony itp.), co dawniej stanowiło formę rytuału przejścia do stanu "bycia mężczyzną, nie chłopcem" (co ciekawe, kobiety nie zostały masowo uwolnione od swojego ekstremalnego przejścia w "kobiecość", tj. porodu bez znieczulenia).
Ale każdy kij ma dwa końce: zdrowi fizycznie mężczyźni pragną walczyć, formować swoje plemię, podporządkować się przywódcy i bić się z wrogiem, skoro więc nie idą do wojska, tworzą swój świat zastępczy (vide kibice, ustawki, pochody ONR itp.).
W sumie chcę powiedzieć, że oczywiście jest wiele niedoróbek w Twoim tekście, o których mówili komentatorzy, ale ze względu na temat i sposób pisania niecierpliwie czekam na skończoną całość, bo dopiero wtedy będzie można ocenić zarówno pomysł, jak i wykonanie! Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie to powieść sado-maso w militarnej scenerii.
Trzymam kciuki!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron