16

Latest post of the previous page:

Spokojnie xD

Można uznać, że skoro już ktoś zamieszcza swoje działa na tym forum, to jest świadom, że w jego pisarstwie są braki xD. Wszystkie komentarze jasno wskazują, że mój tekst jest kiepski, więc nie zastosowanie się do rad, nie byłoby w tym przypadku najlepszym wyjściem xD.
"Magii się nie pije" (Kruk)

17
Martin pisze:Navajero, dla Ciebie przytoczony akapit jest błędem warsztatowym, twierdzisz, że wybudza Cię z transu, natomiast dla mnie jest on przemyślanym zabiegiem. Nie zabił rytmu lektury, przeciwnie, nawet go urozmaicił.
nie chce się czepiać... tfu, co ja pisze, oczywiscie, ze chcę - ale "przemyślaność" zabiegu jakos umknęła mojej uwadze.

kawałek z łatwopalnymi elementami jest do bani - naszpikowany błędami technicznymi, które wynikają z braku umiejętności autora (sorrka Ric), a nie z sytuacji bohatera, bo UWAGA!! to nie bohater pisze, tylko AUTOR, ergo - nie mozna zwalić ww błedów na "stan umysłu bohatera - im bliżej śmierci, tym powolniejsza percepcja.", chyba, ze to stalker pisał, co się z nim działo, i to dokladnie w momencie, w którym skwierczał, jak kiełbaska na ruszcie.

wtedy tak, wtedy i tylko wtedy mozna chłopa zrozumiec, że mu się we łbie stylistycznie wszystko połopatkowalo i wyszło, co wyszlo.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

18
Przecież to jest narracja pierwszoosobowa. To prawda, że wszystko opisuje autor, ale autor w osobie bohatera. I jeżeli bohater płonie, to automatycznie zmienia się narracja, bo on inaczej myśli, inaczej odczuwa. A jak myśli i odczuwa, to już pozostawiam inwencji autora. Jednym przykładem jest opis Rica, drugim - opis Navajero.
Niewiele myśląc, rzuciłem się prosto w żywioł.

19
Nie znam uniwersum, więc podchodzę do tekstu jak zwykły czytelnik. Językowo jest średnio. Opisy często przekombinowane i najeżone teak bardzo powtórzeniami, jak się tylko da. Ktokolwiek powiedział Ci, że to samo słowo może pojawiać się w co drugim zdaniu, nagadał Ci głupot (zanim wpadną uściślacze: tak, wiem, że czasem to przechodzić, że bywają powtórzenia robione specjalnie, w jakimś celu, ale tutaj te przykłady po prostu się nie stosują.). Tekst napisany w ten sposób po prostu wymaga poprawy. I to dość solidnej.

Nie robię łapanki, bo tutaj w bardzo dużym stopniu można polegać na ravvie. Powiem tak. Czytało mi się nieźle, nawet akcja mnie wciągnęła, ale momentami wyskakiwały mi jakieś zgrzyty w postaci czy zachowaniu bohatera.
Widać jak już ma się coś spierdolić, to wszystko na raz.
Bo w końcu po włożeniu do pieca hutniczego spier... powinny się tylko rzeczy ochronne? Bohater jak na takiego ogarniętego dziwnym rzeczom daje się zaskakiwać.
„Woron, czemu to zrobiłeś?”, powtarzałem sobie. „Wiedziałeś, że tylko jedna osoba jest stanie się stąd wydostać. Po prostu wiedziałeś to. Ale czemu tak?”.
 Trwałem tak jeszcze przez chwilę, nie zważając na szalejące dookoła piekło. Straszne myśli przychodziły mi do głowy, a ja nie chciałem ich słuchać. A jednak. Czy to prawda? Czy on właśnie ocalił mi życie?
 „Tylko jeden stąd wyjdzie”. To jego słowa. Tak, to jednak był on. Cały on. Wiedział czego chce. Tylko Woron zdolny był dostrzec to, co ja próbowałem zatuszować. Czemu chciałem zaprzeczyć?
 Nadzieja. Czy tchórzostwem jest trwanie w nadziei w obliczu zagłady? A może głupotą? Czy byłbym w stanie zachować się jak on? Poświęcić, życie swoje albo jego. Ileż odmian ma chęć przetrwania. Ileż ścieżek można w niej obrać. Jakże wybrać właściwą?
 Zachowałem się jak tchórz. Chciałem ocalić nas obu, on chciał tylko jednego z nas. Mimo to czułem, że postąpił właściwie.
  Teraz, właśnie teraz wiedziałem, że mam jeszcze szansę.
Ja nic nie mówię, ale gość się gotuje żywcem, zbliżają się do niego jakieś straszne płomienie itp... Czy naprawdę w tym momencie powinien zacząć takie przemyślenia? Niby czemu nie, ludzie różne dziwactwa robią w obliczu śmierci, ale to jest ponoć wyszkolony facet, więc jakoś to mi się gryzie.
A więc, to było to? Ta moc, o której mówił Woron? Ciężko opisać jak się wtedy czułem. To uczucie było zbyt nierealne. Jestem tylko człowiekiem, a mimo to żywioł nie czynił mi krzywdy.
Skoro Woron to wiedział, to z czego wynikała jego desperacja poza zamroczeniem bólem? Bo z tego co widać, to wróciliby spoko, trzymając się tego cudeńka.

No i fabularnie, to po prostu nie lubię tekstów o samobójcach za pieniądze. Zapłacą mi grosze, dam się spalić żywcem, nie pytajcie, czy było warto (no pewnie, nie będę, sama se umiem odpowiedzieć). Cóż, z dwojga złego wolę samobójców wbrew wszelkiej logice próbujących uratować świat. Taka narracja "och, ach, i tylko o to ten koszmar, och, ach, jaka niska jest wartość ludzkiego życia" (krótko mówiąc superboss-jęczydusza) po prostu mnie drażni i hmmm... budzi pewien dysonans. Ale to subiektywne czepialstwo i pozostawiam do zastanowienia.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”