16

Latest post of the previous page:

Nie twierdze, żebyś to rozbijał na stronicowe opowieści o szemrzących strumykach. Opis krajobrazu jest jednak po to, by nakreślić czytelnikowi widok. Takie wyliczenie nie działa na moją wyobraźnię wcale, a wystarczyłoby je odrobinę rozwinąć.

Wszystkie komentarze są pisane z chęci pomocy. Czasem tekst się nie podoba, bądź zdanie i nie zawsze jesteśmy w stanie powiedzieć dlaczego akurat to a to się nie podoba. Bodzie to w dumę autora oczywiście. Można natomiast poprosić o rozwinięcie komentarza a nie zaperzać się co osobiście polecam :)

Dobra czytam dalej.
Felik pisze:Poczuł na sobie spojrzenie kilkunastu par oczu, których właściciele siedzieli na zdobionych tronach dookoła okrągłego stołu nakrytego drogą zastawą i pełnego od wymyślnych dań.
Nie wiem czy to są władcy, może później to się wyjaśni. Tron jednak nieodmiennie kojarzy mi się z atrybutem władcy i tylko on ma prawo na nim zasiadać. Jeżeli jest to wielu władców gromadzących się na konwencie, także nienazwałabym ozdobnych krzeseł tronami. Co do końcówki zdania zmieniłabym na nakrytego drogą zastawą, pełną wymyślnych dań. Nie jest to może konstrukcja najszczęśliwsza, jednak koniec zdania w obecnej formie jakoś mnie gryzie osobiście :)
Felik pisze:Chrupiących kurczaków w sosie. Przyprawionych i wysmażonych ziemniaków. Zup, barszczy, filetów.
Znowu mamy wyliczenie, ale napisane w sposób dziwny. Często tworzysz zdania zbyt złożone, niekiedy zbyt krótkie i pourywane. Wyliczenie potraw, nie jest moim zdaniem konieczne. Kiedy jednak chcesz to zrobić by podkreślić jak wspaniałe były to dania, to nie wyliczałabym filetów tylko np przepióreczki w sosie szafranowym. Coś bardziej wyszukanego.
Felik pisze:Większość praktycznie tylko popijała ze złotych kielichów wysadzanych kamieniami szlachetnymi w milczeniu, od czasu do czasu podając coś psom leżącym u ich stóp.
Jeżeli mówimy o psach, to zazwyczaj im się coś rzuca. Opis sali, w której zasiadają bardzo dystyngowani ludzie ( na tronach?!) Gryzie mi się z leżącymi pokotem psami. Wiem, że to było często na ucztach chociażby Sarmackich, do tego typu opisu mi jednak nie pasuje.
Felik pisze:- Profesor nauk magicznych – Namyrus, wysoki, chudy, ubrany w niebieską togę bez zbędnych ozdób z szerokimi rękawami, chrząknął.
Zdanie zaczyna się jak wypowiedź, co myli, bo chyba nią nie jest.
Felik pisze:czoło spięte w wyrazie ciągłego zamyślenia.
Czoło bardziej kojarzy się z marszczeniem niż spinaniem.
Felik pisze:Odpowiedział swoim powolnym, lecz głębokim głosem
Powolny, nie gryzie się z głębokim więc lecz jest nie na miejscu. Poza tym głos może być dudniący, skrzekliwy etc. Nie może natomiast być powolny, to jest maniera mówienia a nie, charakterystyka dźwięku.
Felik pisze:A Namyrus należał do najpotężniejszych magów na Tristum, samemu uchodząc za najsilniejszego żyjącego ludzkiego maga
Jeżeli był ogólnie najsilniejszym magiem, to był też najsilniejszy w Tristum, więc to trochę masło maślane.
Felik pisze:Piastował zaszczytną rolę ministra finansów i należał do Rady Dwunastu Lordów, najważniejszego organu w państwie, będącego członem doradczym Cesarza, choć od wielu lat to właśnie oni dyktowali politykę Imperium.
Zbyt długie zdanie. Bronisz trochę ich długości, więc poradzę jedną rzecz. Wydrukuj tekst, usiądź i spróbuj go przeczytać, jakbyś tworzy audiobooka. Na głos, najlepiej jak umiesz. Sam usłyszysz, że ciężko się je czyta. Czytając własny tekst, bardziej wiemy, co jest w każdym zdaniu, niż naprawdę to czytamy.
Felik pisze:Cesarz spiął brwi, wpatrując się w dowódcę wojsk.
brwi też raczej się marszczą.
Felik pisze:w istocie, świat stał na krawędzi, na jakiej nie stał od ostatnich kilkudziesięciu tysięcy lat
Brzydko sformułowane zdanie. Łatwo je uzgrabnić i przy okazji pozbyć się powtórzeń.
Felik pisze:organizacji ponadrzędowej,
Nawet jeśli miało to być ponadrządowej, to nadal nie ma to dla mnie większego sensu, jeżeli brać pod uwagę, że jest Cesarz etc.
Felik pisze:Mężczyzna zaciągał się fajką, podkręcając swój wąsik pod nosem
Wąsik mam wrażenie, że w stu na sto badanych znajduje się pod nosem, dlatego to zdanie jest nadopisem.
Felik pisze:Poprosili o pomoc nawet elfów
elfy. Poza tym nie ma opisu w ogóle, kim do końca są elfy, oprócz tego, ze inną rasą. Takie branie pod uwagę, że wszyscy znają przecież Tolkienowskie elfy i w ogóle jest lenistwem. Nie dość, że nie dokońca stworzony świat jest całkowicie wykreowany przez ciebie, to jeszcze pokazujesz to czytelnikowi wręcz palcem.
Felik pisze:opuścił komnatę pośpiesznym krokiem.
Jego pośpieszne wyjście i łatwość irytowania, gryzą mi się z powolnym mówieniem i ogólnie byciem najlepszym magiem. Nie twierdzę, ze nie może być wybuchowy czy w gorącej wodzie kompany, jest to jednak jakaś niekonsekwencja w kreowaniu bohatera.
Felik pisze:Nublowi zrzedła mina i odstawił kielich drżącą dłonią, a gdy to zobaczył, schował ją pod stół.
Niby wiadomo, że chodzi o drżenie, a wychodzi, jakby zauważył, że postawił kielich więc schował dłoń. Uważaj na podmioty w zdaniach, czy nie wychodzą czasem miszmasze.

Napisałeś, że wytknięto Ci wcześniej tylko kilka zdań. Jest ich sporo, a wytykanie ich po kolei i przewijanie za każdym razem męczy. Zostawiam, więc resztę tekstu do wybebeszenia zdanie po zdaniu innym Weryfikatorom. Przeczytam tylko do końca, by coś powiedzieć więcej o fabule

Masz problem z opisywaniem miejsc. Skupiasz się często na detalach, jak w pokoju Szaela, mimo, że całość jest nienakreślona. Niby wieża, ale czy pokój okrągły, czy okna na wszystkie strony świata? Nie widać tego w twoim opisie, miejscami jest szczegółowy do tego stopnia, że oczy tylko prześlizgują się po tekście. Sam pejoratywnie odnosisz się do opisów przyrody Orzeszkowej, ale osiągasz podobny efekt. Opis jest zbyt dokładny przy zbyt małej ogólnej orientacji, by czytelnik mógł ( i poniekąd chciał ) go sobie. wyobrazić
Felik pisze:Namyrus sam przyznał, że przewyższyłeś go jako czarodziej
Na początku było zaznaczone, że Namyrus jest najlepszy, więc jest to niekonsekwencja.
Felik pisze:To wszystko było jakieś popieprzone.
To zdanie strasznie nie pasuje mi do konwencji opowiadania.


Ogólnie pomysł na opowieść masz. Dialogi wychodzą Ci nie najgorsze. Natomiast zdecydowanie powinieneś popracować nad opisami. Wcześniejsze rady byś dużo czytał nie miały być uszczypliwe czy obelżywe. Może mnie to razi do tego stopnia, ponieważ nie znoszę długich opisów strojów etc ( jak np u Komudy). Męczy mnie to, sprawia, że włącza mi się automatycznie szybkie "skanowanie" tekstu i już tylko lecę po linijkach.
Zdecydowanie zbyt szczegółowo opisujesz pewne mało ważne elementy zapominając o innych. Jeżeli chcesz się bawić w taką bardzo dokładną wyliczankę świata, to musisz popracować. Podejrzewam jednak, że nie o to ci chodzi. Weź książkę autora którego styl lubisz. Otwórz i spójrz jak on wprowadza postacie, opisuje karczmy etc. Nie czytaj jej tylko przeanalizuj, ponieważ opisy nie mogą dominować nad tekstem a u Ciebie to się dzieje, przez co opowieść staje się nudna.
Zdecydowanie więcej dałabym opowieści o świecie elfach i innych wymiarach, ponieważ opisujesz to dość chaotycznie i wyrywkowo. Radziłabym na tym się skupić i zdecydowanie popracować nad opisami.

Czyli czytać, czytać i nie poddawać się ponieważ widzę potencjał i pomimo wielu alów ( Pewnie ktoś jeszcze wyłapie z reszty tekstu) Podobało mi się
Pozdrawiam :)

17
Dziękuję, oczywiście potknięcia są i będą, ale jesteśmy tu, by z tym walczyć, prawda? Chociaż mogło to wyglądać na kłótnie, to Jack zwrócił mi uwagę na uciekające przymiotniki i za to jestem wdzięczny. Oczywiście krytyka zawsze będzie. U najlepszych i najgorszych. Nikt nie napisał tak, że wszystkich zadowolił. Jednak nie można krytyki przyjmować w sposób "tak, masz rację, ja nic nie wiem i będę siedział cicho" Trzeba dyskutować.

Elfy, elfów - obie odmiany są poprawne.
Spiąć brwi również można - spiąć ,zmarszczyć, spotykałem się nawet z "naciągnąć"
Tam gdzie jest myślnik przy profesorze nauk magicznych to błąd przenoszenia akapitów.
Jeżeli był ogólnie najsilniejszym magiem, to był też najsilniejszy w Tristum, więc to trochę masło maślane.
Nie do końca. W świecie Tristum jest wiele ras. Namyrus był najsilniejszym, ale u ludzi.
Poza tym nie ma opisu w ogóle, kim do końca są elfy, oprócz tego, ze inną rasą. Takie branie pod uwagę, że wszyscy znają przecież Tolkienowskie elfy i w ogóle jest lenistwem. Nie dość, że nie dokońca stworzony świat jest całkowicie wykreowany przez ciebie, to jeszcze pokazujesz to czytelnikowi wręcz palcem.
Namyrus sam przyznał, że przewyższyłeś go jako czarodziej
Nie można słów każdej postaci przyjmować za pewniaka. Cesarz zwyczajnie chciał połechtać dumę syna i zdobyć od niego to, co chciał.

To jest czepianie się. Elfy występują niemal praktycznie w każdej fantasy i każdy ma już o nich swoje własne wyobrażenie. Poza tym Tolkien nie jest ich twórcą, a jedynie je rozsławił. Elfy są z mitologi nordyckiej albo germańskiej. Opis elfów - Mam walnąć kolejną ścianę tekstu i opisywać ich wygląd? Daję urywki, aby później je rozwijać. To tylko I rozdział roboczy.

Psy na ucztach były nieodłącznym elementem francuskiej szlachty, a już z pewnością średniowiecznych uczt. Prawie na każdym obrazie są psy zajadające się resztkami u stóp biesiadujących.

18
Elfy występujące właśnie w każdej fantasy mnie rażą po prostu. To moje osobiste ale i będę się go zdecydowanie trzymać, że przez to tekst traci. Tolkien je rozsławił, owszem, przez to właśnie są Tolkienowskie dla mnie i raczej nie uwierzę, że ktoś się inspirował nordyckimi wierzeniami.
Przytyki do fabuły to już osobiste wrażenie i oczywiście autor może je mieć w głębokim poważaniu, natomiast nie uważam ich za czepianie się.

20
Moni, u mnie elfy ciemiężyły całą planetę - jest nawet w 3 fragmencie wspomniane o wojnie bogów, kiedy ludzki bóg walczył z elfim o wolność. Oczywiście trzeba się do tego przebić przez ścinę tekstu :D

21
Aż po sam horyzont, gdzie migotał słabo marmurowy mur stykając się z błękitnym niebem, rozciągały się potężne korony liściastych drzew, przysłaniając cały widok.

Felik - przyjrzyjmy się temu zdaniu (a jest dość reprezentatywne dla stylistyki Twojej narracji)

mamy obraz
a. horyzont (czyli daleko daleko)
b. marmurowy mur + błękitne niebo
c. korony drzew
d - WSZYSTKO PRZESŁONIĘTE (w sensie widok??? skąd? czego?)

Nie widzisz? A widzisz!

Proponuję - przejrzyj dokładanie zdanie po zdaniu. Rozumiem fantasy... ale nie aż tak.
Zdanie (każde) poddawane jest przez odbiorce mimowolnej nawet kontroli logicznej i kiedy mózg napotyka problem, wyrzuca takie zdanie poza nawias refleksji; musi się skupić "o co chodzi" i nici z wyobraźni
Ostatnio zmieniony czw 12 kwie 2012, 13:02 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

22
Tak, opis ten wypadł słabo. Zgadzam się z twoimi uwagami, więc napisałem od nowa. Nie wiem czy to zgodne z regulaminem (nie jest to nowy tekst, a jedynie korekta poprzedniego, która odwołuje się do obecnego tekstu) Jeżeli ktoś byłby chętny wyrazić swoje odczucie. Lepsze to, czy wcześniejsze?

Aż po sam horyzont, gdzie majaczył słabo mur pokryty misterną sztukaterią oraz płaskorzeźbami stykając się z błękitnym niebem, rozciągały się potężne korony liściastych drzew. Przysłaniały biegnącą w dole brukowaną dróżkę, która wiła się i zataczała koła wokół delikatnych wzniesień porośniętych rożnami krzewami. Przez środek ogrodu przebiegał wartki strumyczek przecięty pomostami i kładkami, biorąc swój początek przy źródełku wypływającym ze skupiska skał. Najpierw płynął prosto przed siebie, by następnie opaść pod postacią niewielkiego wodospadu, a dalej wił się i rozwidlał, trafiając do krystalicznego jeziorka. W jego centrum stała wielka altana zdobiona posągami i rzeźbami, a prowadziły do niej cztery kamienne mosty wsparte na grubych kolumnach. Pod nimi pływały śnieżne łabędzie z małymi, przyglądając się z zainteresowaniem spacerującej szlachcie. Grupki towarzystwa śmiały się i gawędziły plotkując o życiu dworskim, jak i polityce. Za nimi niby cienie ze spuszczonymi głowami włóczyli się ponurzy słudzy, nalewając na każde skinienie napitku do kielichów swych panów i pań.

23
Felik pisze:majaczył słabo mur pokryty misterną sztukaterią oraz płaskorzeźbami stykając się z błękitnym niebem
Nie przeczytałeś uważnie
płaskorzeźbami się stykał???
zauważ absurd - mur majaczył słabo a sztukateria misterna
W życiu nie widziałam misternej sztukaterii na horyzoncie :D
Felik pisze: rozciągały się potężne korony liściastych drzew
skąd patrzy narrator?

Potem - po oznajmieniu że przesłaniały - opisujesz to, czego NIE widać. Mam mętlik poznawczy
Felik pisze: strumyczek przecięty pomostami i kładkami
pocięty, powiadasz?
Felik pisze:biorąc swój początek przy źródełku
czyli były DWA źródełka?
Felik pisze: opaść pod postacią niewielkiego wodospadu
namaluj mi opadanie "pod postacie wodospadu? Znaczy postać wodospadu namaluj
Felik pisze: rozwidlał, trafiając do krystalicznego jeziorka
w jeziorku się rozwidlał?
Felik pisze: krystalicznego jeziorka. W jego centrum stała wielka altana
Kurczę no - na palach stał? Bo inaczej to pływał być powinno
Felik pisze:na grubych kolumnach. Pod nimi pływały
Pod kolumnami? Mostów się zresztą nie stawia na kolumnach
Felik pisze:przyglądając się z zainteresowaniem spacerującej
śnieżna łabędzie pomijam milczeniem - ale chcę wiedzieć jak wygląda zainteresowany łabędź z małymi?
Ostatnie zdanie kompletnie jak z Marksa i Lenina
Felik pisze:Za nimi niby cienie ze spuszczonymi głowami włóczyli się ponurzy słudzy, nalewając na każde skinienie napitku do kielichów swych panów i pań.
Felik - to jest do chrzanu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

24
Felik, analizowanie tego fragmentu, zdanie po zdaniu, w tej chwili nie ma większego sensu, gdyż podstawowym problemem są tutaj nie rozmaite usterki składni czy frazeologii, lecz niewłaściwa konstrukcja całości. Piszesz w taki sposób, jakbyś nie mógł zdecydować się na żadną hierarchię ważności:drobiazgowe opisy krajobrazu, budowli, strojów są dla Ciebie jednakowo istotne, jak sama akcja, a może nawet ważniejsze. Otóż, tak się nie da. W ten sposób wydarzenia, o których piszesz, po prostu rozmywają się w natłoku szczegółów zupełnie nieistotnych. Jak wygląda początek? Cesarz stoi przy oknie i przygląda się ogrodom. Mamy bardzo szczegółowy opis ogrodu (mniejsza o to, czy udany), potem informacje o komnacie, o stroju cesarza (znowu opisanym drobiazgowo) - no cóż, można sądzić, że cesarz nie ma akurat co robić i tak sobie spędza czas na rozmyślaniach. A tu raptem okazuje się, że to uczta, przy stole siedzą rozmaite ważne persony i rozmawiają o sprawach dość niepokojących, bo zagrażających istnieniu państwa. Jeszcze bym rozumiała, gdyby on tak sobie stał przy tym oknie, a tu przyszedł majordomus i powiedział, że stół już zastawiony i może najjaśniejszy pan raczy przejść do jadalni... Ale można też inaczej, byleby sytuacja już na wstępie była jasno określona: siedzą wszyscy razem przy stole, cesarz kieruje rozmową, a jeśli te ogrody są dla Ciebie, jako autora, tak istotne, to niech sobie nawet podejdzie do okna, ale niech jakoś reaguje na to, co widzi. Może być przecież zadowolony, że założenie pałacowe jest takie piękne, może z melancholią myśleć, że pokolenia przodków tak się starały, a teraz nie wiadomo, jak te alejki i altany będą wyglądały za rok, przyszłość przecież jest niepewna - masz trochę możliwości, żeby przezwyciężyć drętwotę opisu przedmiotowego (o możliwości zniszczenia wspominasz, ale ponieważ nie jest to powiązane z żadnym faktem, więc też nie ma znaczenia, nie wywołuje żadnej reakcji w czytelniku. Co innego, gdyby wcześniej toczyła się rozmowa o grożącej wojnie, wtedy mamy kontrast, który niesie jakieś emocje). Otoczenie, w jakim żyją bohaterowie opowieści, ma znaczenie, owszem, ale nie jako przedmiot drobiazgowego opisu samego w sobie - od takich opisów czytelnicy najczęściej uciekają. Lepiej wypada włączanie krótszych opisów w samą akcję (to jest akurat dość oczywiste), albo wiązanie ich z emocjami bohaterów. W drugiej części znowu z najdrobniejszymi detalami opisujesz komnatę i strój młodszego syna cesarza - i co właściwie z tego wynika? Żebym chociaż ja, jako czytelniczka, dowiedziała się, co chłopak sądzi o tych wszystkich wspaniałościach, w jakich mu przyszło żyć... Przecież ten przepych otoczenia może go przytłaczać. Albo, wprost przeciwnie, wbijać w dumę. Może nawet lekceważyć ten splendor i powątpiewać w moc rozmaitych tajemnych znaków. Cały ten sztafaż zyskuje znaczenie wtedy, kiedy jest ważny dla Twoich bohaterów, a nie dlatego, że będziesz starannie opisywał, co po prawej, co po lewej, a co na suficie.
Do tego, czytelnika nie można przytłaczać nadmiarem szczegółów. I tak ich nie zapamięta. Przecież to jest dopiero samo zawiązanie akcji. Wprowadzasz od razu dużo postaci - a nie lepiej byłoby rozegrać rozmowę cesarza z dwoma zaufanymi doradcami? Przecież rozmaite informacje mógł otrzymać w listach, w sprawozdaniach wywiadowców... Nie potrzeba tłumu przy stole, żeby czytelnik odniósł wrażenie, że sytuacja jest niebezpieczna.
W ten sposób uniknąłbyś przeładowania. Gdyż to właśnie jest, moim zdaniem, najważniejszym mankamentem Twojego tekstu.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

25
Dobrnęłam z najwyższym trudem do połowy... No i zaczęłam się zastanawiać, co jest nie tak? Twierdzisz, że wzorujesz się na Goodkindzie, FR, no dobra, może nie literatura najwyższych lotów, ale przecież pochłaniałam ją w tempie jedna książka = jeden wieczór. A tutaj od każdego akapitu mnie odrzucało.
Aż sobie wyciągnęłam jakiegoś forgottena, żeby sprawdzić, czy to mi aż tak bardzo percepcja się zmieniła, czy to jednak coś z Twoim tekstem.
No i niestety z Twoim tekstem.

Jest przeładowany szczegółami, które dla czytelnika nic nie znaczą co więcej, są nie do zapamiętania. Naprawdę, mając opisanych kilkanaście szat za cholerę nie skojarzę, która była czyja. Doszło do czegoś takiego, że zanim skończyłam czytać opis jakiegoś tam lorda, zapominałam, co przed chwilą powiedział, nie mówiąc już o tym, co powiedział jego poprzednik. To już nie chodzi o to, że opisy są takie czy owakie. Fabuła w nich tonie, charaktery postaci w nich toną. Bo nawet jeśli dialog rysuje jakieś cechy bohaterów, to nie mam szans ich zapamiętać, brnąc przez to wszystko.

Ale o opisach pewnie nie chcesz już więcej słyszeć.
Dodam tylko, że jeśli chodzi o FR, to tam takiemu np. Salvatore'owi wystarczyło naprawdę kilka szczegółów, żeby zbudować postać. W opisie takiego Drizzta nie chodziło o to, jak ma grawerowane guziki przy mankietach i z jakiego materiału zrobiono podszewkę jego płaszcza, a czym obszyto kołnierz koszuli. No był budowany na kilku szczegółach, które potem były znakiem rozpoznawczym, ułatwiającym rozpoznanie postaci. Rzygałam trochę tym, ale dotąd pamiętam te "fiołkowe oczy". Tak samo zresztą jak łysą głowę Jarlaxle'a, jego pióro diatrymy i zmieniające długość miecze.
Bywały opisy dokładne, ale wtedy, kiedy były potrzebne, a nie sztuka dla sztuki. Tam się potem "w tych opisach" coś działo.
A przynajmniej to takie elementy (po paru ładnych latach nie tykania tych książek) mnie jako czytelnikowi zostały w głowie. I to o nie chyba jednak w tym wszystkim chodzi.

Językowo masz tez sporo podstawowych błędów.
Literówki, powtórzenia, zbędne zaimki, błędna odmiana wyrazów... Wzięcie się za coś krótszego, a za to opracowanie tego zdanie po zdaniu na pewno źle by Ci nie zrobiło.

Co do fabuły, to trudno mi się na razie wypowiedzieć. Zagrożenia, demony, elfy, wojna i piękne królestwo pośród tego. Ok, niech będzie. Wszystko zależy, jakby to się miało rozwinąć.
Zresztą jakkolwiek by nie miało, to mam nadzieję, że nieco innym językiem pisane.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”